Pytanie Poety zawisło nieco w powietrzu. Tak na dobrą sprawę nie było to nawet pytanie, bardziej luźne przyjacielskie wtrącenie do zastałej nagle ciszy. Kompania przestała się odzywać, jechali w milczeniu. Wóz telepał się i skrzypiał w swoim, jedynie sobie znanym rytmie. Podkute kopyta koni stukały o twardy trakt, z każdym jednym krokiem podnosząc niewielkie drobinki kurzu i zostawiając ślady podków na gościńcu. Końskie pęciny z naprawdę sporą gracją amortyzowały ciężar samych wierzchowców, jak i jadących na nich jeźdźców. Cała kompania wyglądała dumnie, jak prawdziwy oddział ekspedycyjny królestwa Valfden. Gdyby jeszcze wszyscy dostali jednakowe uniformy w formie powiedzmy przeszywanic, albo wierzchowce miały jednakowe, odpowiednie kropierze - wtedy by można było mówić o specjalnej jednostce taktycznej, której zadaniem jest transport kluczowych dla obronności państwa przedmiotów i artefaktów.