Tego dnia już nikt nie miał ochoty na żadne pogawędki. Podróż przebiegała leniwie, wszyscy rytmicznie kołysali się w siodłach, oglądali okolicę, mierzyli się wzrokiem. Kharim sprawdzał Devristusa i miał baczenie na Gorna. Gorn miał baczenie na wszystkich, bo mało kto go w tym towarzystwie lubił. Devristus wydawał się mieć jakiś lekki, bądź wcale nie lekki, zatarg z Aragornem, który z kolei planował chyba kogoś zabić. Trudno było powiedzieć, ale minę miał nietęgą. Lucjan jechał z boku, udając, że go nie ma - i dobrze, jeszcze ktoś by do niego zagadnął, o zgrozo! Szeklana jakby nie było, wydawał się nieobecny.
Po bliżej nieokreślonym czasie cała kolorowa grupa, jadąc cały czas głównym szlakiem handlowym z i do Ekkerund, dotarła do następnej, większej gospody.
Szyld wymalowany na desce nad "bramą" wjazdową informował, że są w karczmie "Pod kozim kopytem".