Widząc wartownika zatrzymał sanie kawałek przed budynkiem, uniósł w górę otwarte dłonie i czekał. Nieliczni ludzie jakich wypatrzył po tej stronie bariery wydawali się być dość spięci. Wykonywanie jakichś gwałtownych ruchów, lub pakowanie się z wozem pod same drzwi mogłoby być uznane przez niektórych za niezbyt nierozsądne. Sama świątynia wyglądała raczej typowo, biorąc pod uwagę inne ruiny które oglądał jadąc tutaj. Cały obszar koloni wydawał się być świeżo po jakieś porządnej wojence. Trzeba będzie kogoś o to zapytać.