//: Reszta widzę, że nie chce się bawić z kłusownikami, cóż...
Gdy przekraczałem, a właściwiej rzecz ujmując starałem się przekroczyć rzekę w jak najpłytszym jej miejscu ze skarpy na której chwilę wcześniej stałem wyskoczył Dragosani, który zaraz po tym zamienił się w nietoperza i przefrunął nad dosyć mocnym nurtem rzeki. Ja nie miałem takiego szczęścia, gdyż póki co nikt jeszcze nie wymyślił jak można nauczyć człowieka latać, bez potrzeby przemieniania go w "krwioholika". Brnąłem więc w wodzie po pas, co chwilę ślizgając się na kamieniach, a do brzegu było już tuż, tuż..
Tymczasem Dragosani zwiedzał obóz, dziwnie cichy obóz. Znajdowały się tam namioty i ogniska, ale mimo czułych zmysłów wampir nie wyczuwał ani oddechów śpiących ludzi, ani ich zapachu, ani niczego innego. Wlatując do jednego z namiotów znalazł jednak to czego myśliwi poszukiwali. Kłusowników - martwych kłusowników, wyglądających tak jakby dopiero co położyli się spać.