- Hyc, hyc - stwierdził wampir i ruszył biegiem za uciekającym gryzoniem. Omijał przy tym mokrą ścieżkę, coby nie pomoczyć sobie butów moczem. Będąc już kilka kroków od kretoszczura, wampir skoczył przed siebie. Wylądował tuż przy bestii i szybkim ciosem rozciął jej bok. Wycofał miecz i znów zaatakował, nie zważając na piski i wierzganie kretoszczura. Tym razem pchnął. Klinga wbiła się w ciałko zwierzaka. Przebiła chyba jakiś ważny organ, gdyż stworek zaczął obficie krwawić i poruszać się znacznie mniej żywo. Wampir dobił go trzecim uderzeniem w kark, które prawie odrąbało głowę zwierzaka. Wisiała ona na kawałkach mięśni, ścięgnach i skórze. Gdy walka dobiegła końca, wampir wytarł miecz o futerko zwierzęcia i machnął ręką do publiczności.