Powoli wracałem do siebie, zimna ściana i posadzki dawały się we znaki. Byłem cały przemarznięty, na całe szczęście chociaż gacie mi zostały. Więc całkiem nagi nie byłem. Wstałem dośc pwooli, gdyż kręciło mi się jeszcze lekko w głowie po tym środku, co mi zaaplikowano wbrew mej woli. Mętnym jeszcze wzrokiem rozejrzałem się po moim miejscu przebywania. Jak w pysk strzelił była to cela. Powoli podszedłem do kraty, oparłem się o nią i zawołałem zachrypniętym głosem:
-Jest tu kto?