Owad wziął się i wściekł. Nie lubił chyba, jak ktoś go szarpie, nawet go bie dotykając. W sumie ciężko to stwierdzić, gdyż istoty kierowane tylko prymitywnym instynktem raczej nie mogą zdawać sobie sprawy, czy coś lubią, czy też nie. W każdym razie owad ruszył do ataku. Zeleris nie chciał już kończyć walki, bo nie o to chodziło w walkach na arenie. Machnął więc skrzydłami i uleciał w górę. Szybko przeleciał nad owadem, robiąc w powietrzu miłą dla oka publiczności beczkę, i ponownie użył telekiezy, tym razem popychając go na ścianę.