- Z sabatu? - warknął jeden z Elfów
- Niee, gdzie tam! - odezwał się Valentino ratując skórę a pewnie i życie Severusa - W Atusel ktoś go pokąsał, chyba z od was. U nas na plaży nie ma za bardzo miejsca dla niego.
- Dobra, witaj w Bractwie - powiedział jeden z nich i dał znak żeby opuścili łuki. Wskazali wam drogę do obozu. Ruszyliście... Kiedy byliście sami powiedział
- Zostaniesz dołączony do części od której wszyscy zaczynają a i wiele tutaj zostaje albo i kończy. Tą strefą rządzi Król Olch po trochu, po trochu Cetoe Rethris, po trochu Y'Berion. Nie wychylaj się zbytnio przed szereg. Biorą z was eskorty na misje, zasłyniesz, może wpuszczą Cię wyżej - mówił. Dojechaliście do obozu. Jak okiem sięgnął pośród bagien wiły się kładki na wielu wysokościach, łączyły ze sobą drewniane chaty, a także domki wydrążone w pniach wielkich drzew. Ruiny też były zagospodarowane. To co Cię zaszokowało to mnogość ludzi, która tutaj była.
- Jest tu kilku naszych, może się poznacie. Za kilkanaście dni przychodzi nasza wizyta. Postaraj się przeżyć.