- Dziękuję, drodzy przyjaciele, za ogrom uwagi, jaki poświęciliście mojemu powrotowi w glorii i chwale. Doprawdy. Ta wylewna egzaltacja i euforia mnie peszy, zaprzestańcie. Cieszę się, widząc was, radujących się na mój widok. To naprawdę wiele znaczy, starzy druhowie - wylał z siebie pretensjonalny bełkot pełen wyrzutów. Nie po to odstawił fantastyczny świat grzybków i ziółek, by teraz być tak perfidnie ignorowanym, szczególnie kiedy ostatnią żywą duszę widział kilka wiosen temu. Jak już o tym pomyślał, zaczynał niejasno konstatować, że zmarnował sobie dość długi okres życia. Wtedy sięgał po kolejną dawkę. I koło się zataczało.
- Cześć, Yarpen, brodaczu. Witaj Elrond, staruszku. Mogul, zielony obesrańcu! Jak Ci się pracowało pod moją komendą za czasów Szwadronu? Severus...! Jakoś brakuje mi odpowiednio negatywnych epitetów. - obdarzył mężczyznę złośliwym uśmiechem, odsłaniając nadzwyczaj białe zęby, które zaledwie prześwitywały przez gęstą brodę.