Dragosani wprost nie mógł uwierzyć. Decyzja krasnoluda była dla niego zwyczajnie głupia. Mieli pod ręką potężną broń, którą mogliby zniszczyć wroga. A brodacz zabraniał jej używać. Niby dlaczego, bo to było niemoralne? Wojna nigdy nie była i nigdy nie będzie moralna. Należało używać wszelkich przewag nad przeciwnikiem. Zwycięzca nie był bowiem ten, kto pokonał wroga, lecz ten, kto go zniszczył. Całkowicie złamał, pozbawiając wszelkich możliwości odwetu. Zmasakrował jego siły tak, aby wróg nawet nie pomyślał o kolejnym ataku. Zmiażdżył go swoją potęgą. Podszedł więc do magów - króla i Devristusa.
- Pozwolicie pomiatać sobą jakiemuś krasnoludowi? - zapytał szeptem, aby wspomniany brodacz nie mógł usłyszeć. - Ten jego rozkaz jest idiotyczny. A wy, jako wykształceni magowie, powinniście tym bardziej to zauważyć. Niby co, zmasakrowanie wroga jest niemoralne? Bzdury jakieś...