- Nosz kurwa! - zaklął starzec i obrócił się na ile pozwalała mu to sytuacja. Wilk uczepił się jego nogi i nie miał zamiaru puścić. Na szczęście nowicjusz cały czas trzymał w ręku kostur, toteż zamachnął się i zdzielił zwierze prosto w łeb. Poskutkowało, bestię zamroczyło. Sekundę po tym drugi z wilków spróbował go zaatakować. Jednak tym razem nie dał się zaskoczyć. Kolejnym uderzeniem dał znać przeciwnikowi, kto stoi wyżej na drabinie ewolucji. Bestia upadła obok niego, toteż uderzeniem z góry przyłożył jej w kark. Tymczasem drugi wilk już dochodził do siebie. Elrond wyciągnął szybko różdżkę ognia zza pazuchy i celując w przeciwnika wypowiedział słowa inkantacji: - Oiiig! - energia magiczna wydobyła się z różdżki materializując się w ognistej strzale która uderzyła w wilka. Ten, pokryty łatwopalną sierścią, zajął się ogniem. Bieganie w kółko i tarzanie się na plecach nie dawało pomyślnych rezultatów w ugaszeniu magicznego ognia. Wilk zdzielony w kark zaatakował ponownie. Elrond odskoczył niezgrabnie uciekając przed kłami i zamachnął się na odlew kosturem - oczywiście nie trafiając. Wilk zawahał się na chwilę. Starzec wykorzystał to i z całej siły uderzył go, tym razem z góry, prosto w łeb. Bestia ledwo co stała na nogach, nie próbowała atakować, ani nawet się bronić. Po prostu pomału zdychała osuwając się na nogi. Elrond dokończył dzieła gruchocząc wilkowi czaszkę. Drugiemu wilkowi udało się już prawie ugasić swój mały pożar. Widać było że jest ciężko poparzony. Nowicjusz odrzucił bronie i mając już wolne ręce wypchnął je przed siebie wypowiadając słowa zaklęcia: - Aresh! - cztery ostre niczym miecze stalagmity wystrzeliły z ziemi nabijając na siebie niczego nie spodziewającego się wilka. Zmarł na miejscu.
Elrond odetchnął z ulgą. Pozbierał bronie i zaklął siarczyście. Pokuśtykał w domku w poszukiwaniu jakiejś szmaty. Wiedział że taki burdel nie mogły stworzyć marne dwa wilki. ÂŻe musi być tu jeszcze coś jeszcze...