Diomedes z wyraźną ulgą przyjął fakt, iż Faust w przeciwieństwie do większości ludzi stawionych w podobnej sytuacji, nie zaczął dopytywać się o śmierć brata, nie próbował pocieszać, szeptać dobrych słów, słów mających przynieść nadzieję i odpędzić smutek. Zapytał za to o minioną śmierć, przeżytą śmierć, oksymoron śmierci swego kompana. Temat wbrew pozorom błahy, traktowany raczej jako ciekawe doświadczenie, przygoda.
- Będąc w innym wymiarze, w Tinrilecie, zostałem zabity przez tajemniczy bełt, który wędrując sobie beztrosko powziął moje gardło za cel. Owszem, zostałem wskrzeszony. Musiałem przez to potem wyłożyć równe tysiąc grzywien, nawet mimo faktu, że mój brat był w bliskich stosunkach z królem, który dokonał rytuału wskrzeszenia. Musisz bowiem wiedzieć, że był on jego uczniem. Członkiem organizacji Mrocznego Paktu. Nie jest to wiedza, która winna być rozpowszechniana byle komu, zatem prosiłbym, byś zachował to dla siebie - wyraził prośbę doprawioną nutką groźby, niewielkiej jednak, mającej raczej na celu podwyższyć wagę wypowiedzianych przezeń słów, aniżeli wyperswadować milczenie. Diomedes szybko zdobył zaufanie do Fausta, dlatego też nie obawiał się, by ten kołacząc szczęką w tę i we w tę rozpowiadał historie o Anvarunisie Nivellenie bestii, królu Isentorze i Mrocznym Pakcie.