// Widzę Gutek, że pracujesz nad nowym językiem. Trzeba będzie dodać go na Uniwersytet.
Gdy elfia panna szyła z łuku w stadko słodkich, niewinnych, przeklętych i przerośniętych komarów, w dłoni Severusa już pojawił się miecz. Był wampir wyciągnął go z pochwy w sposób dość nieporadny. Ale wyciągnął! Teraz stał tuż obok elfki. Miecz ciążył mu w dłoni, przez co Drago czuł się z nim nieporęcznie. Zaklął w duchu. Gdzież podziały się jego szermiercze umiejętności? Dawniej był w stanie walczyć dwoma ostrzami, którymi większość wojowników po prostu by się zaplątała. Mógł wywijać piruety wśród wrogich hord, unikać cisów, parować uderzenia i błyskawicznie atakować. Wszystko to instynktownie, praktycznie bez udziału świadomości. Cóż, widocznie zdolności te były po prostu odruchami ciała. Które obecnie, najprawdopodobniej, przechodziło ostatnie etapy rozkładu gdzieś w rowie. Drago wzdrygnął się lekko. To ostudziło jego myśli i skupił się na walce. Spostrzegł, że elfka ubiła jednego owada. I zraniła drugiego. Po czym wycofała się, wykazując wielka lojalność wobec towarzysza. Severus wzniósł miecz. Krwiopijcy lecieli szybko, lecz nieco chaotycznie. Jakby znały tylko ogólną pozycję napastników. Może też tak było? Wszak zmysły tych owadów były z pewnością inne, może nawet słabsze, niż ludzkie. Ravnblod odetchnął głębiej. Spostrzegł, że zraniony owad leciał wolniej i jakby bardziej chaotycznie. Pewnie ogień z różdżki tak na niego podziałał. Chwilowo więc ten akurat owad nie stanowił zagrożenia porównywalnego do tego przedstawianego przez resztę stadka. Na dodatek został on po chwili ponownie trafiony ognistym pociskiem. Ravnblod poczuł w żyłach przypływ adrenaliny, więc ruszył do działania. Jeden z owadów był już blisko, adept widział dokładnie jak paskuda wystawia żądło do ciosu. Sev odskoczył w lewą stronę, dzięki czemu uniknął użądlenia. Nie czekał, lecz machnął mieczem. Określenia "machnął" idealnie opisuje wykonany ruch, gdyż szermierczego ciosu to zbytnio nie przypominało. Lecz też nie musiało nim być. Ostrze trafiło krwiopijcę w odwłok, kilka centymetrów niżej, niż tam gdzie było wycelowane. Lecz to wystarczyło. Owad był stworzeniem słabym, jego skrzydła unosiły go co prawda nad ziemią, lecz nie mogły powstrzymać upadku po silnym uderzeniu. Przerośnięty komar z poważnie uszkodzonym żądłem i odwłokiem, spadł na ziemię, trzepotał przy tym skrzydłami, jakby rozumiejąc, że leżenie na ziemi źle się dla niego skończy. Nie zdążył. Severus bezczelnie przydepnął odwłok, aby unieruchomić żądło i kopnął owada w korpus, które oderwał się od przytrzymywanego odwłoku. I poleciał w pobliskie drzewo. Owad, nawet jeżeli przeżył, nie mógł stanowić zagrożenia. Ravnblod słyszał bzyczenie drugiego krwiopijcy. Bardzo bliskie bzyczenie. Odwrócił się w bardzo komicznej parodii piruetu, chwiejąc się przy tym.Owad był blisko. Wydał dziwaczny szeleszczący odgłos i zaszarżował z wysuniętym żądłem. Które, tak na marginesie, było nieprzyzwoicie duże. I ostre. Jednak Severus miał tą przewagę, iż miał zwinność godną akrobaty. Wszak uczył się tego u Kruków! Odskoczył na bok, żądło, wraz z wyrośniętym wokół niego krwiopijcą, przeleciało obok. Bestia była szybka i zwinna, gdyż natychmiast się odwróciła, aby zaatakować ponownie. Dragosani również był całkiem szybki. Może nie tak jak owad, ale wystarczyło. Ponownie machnął mieczem. Cios był szybki i przez to niedokładny i nieprecyzyjny. Ostrze co prawda trafiło komara, lecz płazem. Tym samym siła uderzenia strąciła bestię na ziemię. Drago nie czekał. Tak jak w poprzednim przypadku, przydepnął odwłok. Lecz tym razem użył miecza. Wbił ostrze w korpus krwiopijcy. To powinno go zabić.
1/4
Nessa zabiła tego drugiego, w powyższym poście?