Siedzieć w domu. Rodzić dzieci. Narzekać na Maestro. Siedzieć w domu. Rodzić dzieci. Narzekać na Maestro. I się kuźwa nie wychylać! Zapamiętać, Tinuviel. Zapamiętać. Elfka zdecydowanie nie radziła sobie najlepiej w takich sytuacjach. Szczególnie, gdy nie miała czasu, by posłać choć jedną strzałę. Czy Aragorn musiał tak oficjalnie się z nimi przywitać? No na bogów. Mężczyźni aż nazbyt lubili takie popisówki.
Nessa ze strasznie szybko bijącym sercem schowała się za szerokim drzewem. Sytuacja sprawiła, że nawet nie oceniła, co to za rodzaj. Między nader głośnymi, choć nierównymi, oddechami sprawdzała swoje możliwości. Mogła albo czekać na odpowiedni moment i strzelić z łuku, choć takowy mógł nigdy nie nadejść. Odwrócić uwagę jednego z przeciwników różdżką. Lub wykorzystać sztylet. To ostatnie elfka od razu odrzuciła. Nie czuła się pewnie z tą bronią. ÂŁuk to jednak łuk, więc napięła swój, po nałożeniu wcześniej pocisku na cięciwę i wychyliła się lekko zza tajemniczego drzewa. Ojoj, strzał wiele dzisiaj lata, więc równie szybko Nessa się schowała. Z tego, co ujrzała, w jej kierunku mierzył jeden łucznik, który zresztą nie wydawał się nader sprawny. Kiepski naciąg i trzęsące się ręce. Reszta przeciwników skupiła się na towarzyszach elfki, która w przeciwieństwie do rosłych mężczyzn nie rzucała się tak w oczy.
Długoucha nie chciała ryzykować strzału, bo nie była pewna co do jego skuteczności. Schowała strzałę do kołczanu i zawiesiła łuk. Schyliła się ostrożnie i z cholewy buta wyjęła różdżkę. Kiedyś trzeba ją wypróbować. Zważyła ją w ręce, w myślach powtórzyła nauczoną formułę, po czym wychyliła się zza drzewa na króciutki moment:
- OIIIG. - Moment na tyle krótki by wypowiedzieć nie za głośno, ale też nie za cicho, formułę, i strzelić ognistą strzałą w jedną z dłoni przeciwnika, który właśnie poprawiał strzałę na cięciwie. Chwila nieuwagi kosztowała go wiele strachu, trochę bólu, a następnie utratę życia, gdyż Nessa nie czekała. Była od niego znacznie szybsza, a krzyk mężczyzny zwrócił uwagę jego towarzyszy, dopiero w momencie, gdy Tinuviel zakładała już swoją strzałę na cięciwę. Wymierzyła i kilka sekund później z szyi dość młodego chłopaka wystawał pocisk Tropicielki. Tropicielki, której nie było już widać, bo ponownie schowała się za drzewem.
3/7