Widząc, jak Julian zabija kolejne zombie odrzuciłam jednego nieumarłego od siebie telekinetycznym pchnięciem, odpychając go na kilka metrów. Stwór uderzył plecami o nagrobną płytę, a sama rzuciłam się na ostatniego zmartwychwstańca. Zamłynkowałam mieczem, używając go jako przeciwwagi w uniku, gdy zombie zaatakowało zębami, próbując mnie ugryźć. Mogłam się bez tego obyć i chciałam ten stan pozostawić. Ożywieniec przeszedł bokiem, a ja natarłam wściekle, kompozyt zawył w powietrzu, przecinając zgniłą skórę klatki piersiowej. I nie czyniąc potworowi żadnej krzywdy. Uskoczyłam piruetem poza zasięg rąk przeciwnika i skręcając się w biodrach zadałam następne cięcie, poziomo, zrąbując łeb nieumarłego. Machnęłam mieczem, oczyszczając ostrze z krwi i spojrzałam na zombie, które wcześniej odepchnęłam telekinezą. Wyciągnęłam z pasa przecinającego tułów dwa noże do rzucania i posłałam je w stronę bestii. Ostrza wbiły się w tors stwora, a sama przemieściłam się za plecy zombie, uderzając nogą w zgięcie kolan. Siłą rzeczy ożywieniec upadł na klęczki, a sama złożyłam się do potężnej bastllery, zrąbując łeb. Gdy zombie padło, wyszarpnęłam ze zwłok oba noże i po oczyszczeniu schowałam z powrotem.
5/5 zombie.