Potem o tych wydarzeniach było głośno przez wiele dni i nocy, każdy powiem nie widział czegoś takiego wcześniej, wieczór był to dziwny i zwiastował nadejście nowego, ale najpierw...
Najpierw przyleciały ptaki. Niebo przysłoniła wielka chmura, wielka, ruchoma, kolorowa i krzycząca. Kołowały wrzeszcząc nad stolicą, aż spadły w dół. Nie starczyło im dachów, słupów i baszt. Siadały na kramach, na chodnikach, na wozach, na bydle. ÂŻadne nie usiadło na człowieku, niemniej jednak były wszędzie i wszystkie. Morskie mewy, kormorany, albatrosy i inne... leśne sowy, puchacze, jastrzębie, jaskółki, dzikie gołębie, dzięcioły, sikorki, wróble, gęsi, czaple, łabędzie, dzikie kaczki i inne... egzotyczne flamingi, papugi, tukany, kolibry, pelikany. Ludzie wpadli w popłoch. W strach. Bowiem ptaki zawładnęły każdym skrawkiem przestrzeni.