Witam! Ten temat założyłem w celu przedstawienia pewnej niedorzeczności w 4 części sagi gothic. Nie chcę tutaj skupiać się na tym, że ta gra była robiona dla jak największej ilości pieniędzy, bo to wie każdy. Chodzi mi tutaj o fabułę. Moim zdaniem, to wszystko jest mooocno naciągane. Rhobar III. Wielki wojownik Innosa. Wybraniec. Nie opętały go bandy poszukiwaczy na Khorinis. Nie uległ ÂŚniącemu będąc pod barierą. Pokonał go. Zabił smoki. Oswobodził kontynent. Pokonał także Xardasa. Aż tu nagle... Zjawia się jakaś jędza, która wręcza mu amulet. Bezimienny sobie myśli: "O, jakie ładne świecidełko! Założę sobie, będzie lans." I nawet nie przychodzi mu do głowy, że to może być podstęp. No, ale dobrze. Zakłada ten amulet. I nagle, ni z tego, ni z owego nasz bohater zostaje opętany. A przez kogo? Przez swego starego znajomego z górniczej doliny, który sobie wydreptał z wymiaru Beliara, jak gdyby nigdy nic. Już sam fakt, że z Rhobarem mogła się zobaczyć jakaś zupełnie obca kobieta jest dziwny. Każdy wie, że tu chodziło tylko o kasę. Ale, jak już wspomniałem, chcę o tym porozmawiać mając na uwadze fabułę sagi, a nie realia powstawania 4 części. Nie wydaje Wam się to dziwne? Moim zdaniem to strasznie naciągane. No i jest to zbyt proste. Jakaś jędza wmaszerowuje sobie bez pytania do komnaty króla i daje mu amulet, który władca bez najmniejszych oporów zakłada. Piszcie, co o tym uważacie.