Leżałem z rękami założonymi za głowę, już dawno nie spałem. Rozmyślałem tylko o tym co się ostartnio wydarzyło. Na rozkaz obrony zerwałem się bardzo syzbko. Dopiąłem pas i chwyciłem za rękojeść miecza. Kto by pomyślał, że jeden pewny chwyt na kawałku żelastwa może dawać tak wspaniałe uczucie. Uczucie bezpieczeństwa i pewności siebie, podbudowywało mnie to momentalnie. Wykonałem jeden młynek wokół ciała, by rozruszać mięśnie i stawy, po czym ruszyłem do walki. Dotarłem do przeciwnika na tyle szybko i zwinnie, że zdążyłem uniknąć psionicznego ataku. Rozpocząłem starcie, ciąłem od lewa do prawa, jednak natychmiastowo spostrzegłem dobre wyszkolenie w fechtunku wypaczonego rycerza. Zablokował mój cios, bez większego pardonu. Szybko to wykorsytzał i atakował od dołu, wychylenie było jedyną możliwą odpowiedzą z mojej strony. Walka z kimś takim sprawiała swego rodzaju przyjemność, przeciwnik był bowiem wymagający, znał sporo ataków i technik parowania. Jak się okazało z czasem blokował większość ataków. Potrzebowałem konkretnej strategii, którą on jakby się nie odznaczał zbytnio. W pewnym momencie atakował typowo od góry, to była szansa dla mnie. Sparowałem cios, blokując jego ostrze poprzecznie. Przyjąłem siłę uderzenia i odbiłem w jego stronę, wykorzystując nadaną mi przez to energię. Moj miecz był cięższy i większy, więc poprowadziłem go jeszcze dalej wybijając Wyniesionego z równowagi. To zaś zapewniło mi dozę przestrzeni i swobodu ruchów. Tego nie można było przegapić. Zakreśliłem mieczem półkole i wyskoczyłem mocno do góry. Opadając nabrałem dostatecznego impetu by wykonać niemożliwy do sparowania atak. Mierzyłem pomiędzy jego bark a szyję. Udało się idealnie. Ostra klinga zatopiła się w rycerzu odrąbując mu łeb. Szybko cofnąłem ostrze i obrócilem się na pięcie w odwrotną do poprzedniej stronę. Zapewniło mi to to, że moj przeciwnik nie odwarzył się wykonać ostatniego ataku. Truchło padło martwe. Nachyliłem się nad nim i potężnym uderzeniem zatopiłem szpon w jego klatce piersiowej. Ku zdumieniu jego popleczników, moja ręka przebiła wytrzymałą zbroję płytową, a czarne coś bryznęło wokół. Czemu to zrobiłem? Chyba by upewnić się, że to coś się już nie podniesie.
24/30 zostało