-Zgłupiałeś?! Mógł Cię rozharatać tak, że nie byłoby co z Ciebie zbierać! - krzyknął elf w kierunku Juliana, którego jak sądził poniosło coś co pewien mistyczny naród śmiał określać "ułańską fantazją". Utopiec był przeciwnikiem niezwykle niebezpiecznym i nikt, a szczególnie młody rekrut nie mógł sobie pozwolić na gram ekstrawagancji w walce z tym potworem. Widocznie nad Julianem czuwał Zartat, lub też był adresatem znanego powiedzonka o kimś kto ma więcej szczęścia niż rozumu. Nie mniej jednak, Elltharias był jego postępowaniem co najmniej zbulwersowany, żeby nie użyć dobitniejszego epitetu.
Drugi z utopców wyskoczył z wody jak jego poprzednik więc było pewne, że zaatakuje. Chwile później przypuszczenia elfa znalazły potwierdzenie w praktyce, gdy ożywieniec zaatakował. Mocarny cios odrzucił elfa w tył, lecz wszędobylskie trzciny zamortyzowały upadek. Nie wypuścił miecza, więc mógł od razu skontrować i szybkim przeciągnięciem z prawej na lewą naciąć klatkę bestii. Domieszka srebra spowodowała to, czego elf się spodziewał, a mianowicie chwilowego paraliżu, który pozwolił na jeszcze jeden cios. Osłaniający. Elf był na nogach gdy bestia zaatakowała ponownie. Ostre szpony rozerwały strój na klatce elfa dodatkowo zarysowując ją kilkoma czerwonawymi smugami.
-Agrh! - syknął tylko czując przeżywający ból, który jednak udało się stłumić dzięki umiejętnością nabytym kilka tygodni wcześniej.
-Masz przekleta istoto!- rzucił uderzając na oślep. Trafił w bark. Ożywieniec ryknął wyciągając w przód szyję, na którą padł kolejny cios.
-Koniec...- rzekł i wbijając miecz w ziemię wyciągnął z torby przy pasie butelkę z czystym alkoholem i kawałek lnianego płótna. Nasączając materiał płynem, przemył rany powierzając się opiece Zartata. Miał nadzieję, że nie wda się zakażenie.
-Rozetnij je i przepatrz czy mają w sobie resztki rybaka. Jeśli to one to ja wrócę do siedziby a Ty pojedziesz zameldować o tym sołtysowi.