Książka osadzona w niezwykle interesującym uniwersum. Pomysł z pozoru banalny okazał się być istnym strzałem w dziesiątkę - klimat, klimat tego postapokaliptycznego świata zwala na kolana! Ludzkość chroniąca się w tunelach moskiewskiego metra przed promieniowaniem i tałatajstwem, które się z jego powodu zrodziło, to wizja niezwykle mrocznej, ale i pasjonującej ścieżki, na którą zstąpił człowiek. Kozłow ma rację - to właśnie zło szerzące się na każdej stacji, okrucieństwo, bezwzględność czyni tę powieść tak interesującą. Kto by pomyślał, że człowiek, który ledwo przez głowice rakietowe został pozbawiony normalnego życia, tak wcześnie znów będzie prowadził wojny, na dodatek we wnętrzu metra. Cóż mogę powiedzieć - książkę czyta się na jednym tchu, może główny bohater wydaje się czasami dość wyobcowany, jakby ciągle jeszcze tkwiło w nim dziecko, mimo że nie jest przecież aż tak młody, ale zmiany jakie w nim zachodzą gdy coraz bardziej i bardziej zagłębia się w mroki podziemnych kondygnacji obserwuje się z przyjemnością. Fabuła może nie obfituje w jakieś szczególne zwroty akcji, ale i tak nie pozwala czytelnikowi się oderwać. Bardzo duży plus. Na dodatek zakończenie nieco przypominające mi "Grę Endera" Orsona Scotta Carda mocno nakręca na sequel. Szkoda tylko, że jak widzę, większość nie jest zadowolona po jego przeczytaniu.