Diomedes zakręcił swym mieczem i rzucił się na resztę obijmordów. Strażnicy też nie próżnowali, acz było widać, że ich szkolenie kuleje. Kruk westchnął patrząc na ich poczynania i otrzepał z ostrza krew. Uniósł klingę na poziom swej klatki piersiowej, półokręgiem obszedł grupkę obijmordów, mierząc ich spokojnym, zimnym wzrokiem. Jeden z obijmordów nie wytrzymał i wyskoczył w bitewnym szale prosto na Diomedesa. Kruk jeno się zaśmiał, uskoczył i łokciem mocno uderzył przeciwnika w potylicę. Ten padł na ziemię i wypuścił broń z ręki. Diomedes kopnął go w żebra kilka razy i zwrócił się ku reszcie jego kompanów. Sprawiali wrażenie dziecinnych chuliganów z pałkami, bawiących się w gangsterów. Umiejętności prezentowali podobne. Diomedes zatoczył krąg i ciął na poziomie szyi. Grupka natychmiastowo odskoczyła, a pojedynczy obijmordowie potykali się o własnych kamratów. Z niewzruszoną miną Kruk doskoczył do jednego z obijmordów i zaczął okładać go pięściami po twarzy, póki jego knykcie nie zaczęły krwawić. Mruknął coś pod nosem i odrzucił na bok nieprzytomnego rzezimieszka.
Obijmordy 5/10
Dostawca 3/3