Peanut spojrzał spode łba na Ociana wyraźnie wściekły. Powiedział jednak spokojnie.
- Wybacz mi Ocianie słowa, które za chwilę wypowiem, bo wierzę, że kiedyś się to zmieni, a może już niedługo, jednak proszę - nie mów do nas tonem, jakbyś mógł nas zabić jedną ręką, chowając się tymczasem pod spódnicą maga. Poza tym, teraz nas jest więcej. I teraz nie wpadliśmy w pułapkę. Chcemy tylko się dogadać i uściskać wam dłonie. Mamy już dość walki na dzisiaj. Myślę, że w tym sporze nie było właściwej strony. Krasnolud się uśmieje jak się dowie...
- Natomiast ty, magu... miło mi było cię poznać. Oboje jesteście świetnymi wojownikami, tylko tobie Ocianie wyraźnie brak skromności. Zaśmiał się już spokojnie i przyjaźnie. - Myślę, że czas już wracać. W końcu wszyscy jesteśmy z Efehidon i powinniśmy się trzymać razem. Być może kiedyś dane nam będzie walczyć z kimś u swego boku i lepiej by było, gdybyśmy utrzymali dobre kontakty. Mam nadzieję, że nie tylko ja tak myślę.