Altair gwałtownie wstrzymał konia i zeskoczył na równe nogi. Szybkim ruchem ręki wydobył miecz z pochwy. Mimo starego wieku, jego szybkość i siła nie były jeszcze najgorsze. Pognał w kierunku wilka, jednak nie zaszarżował, chciał po prostu uchronić konia. Wyprostował prawą rękę, trzymając klingę całkowicie poziomo, ugiął kolana. Lewą natomiast wyrównywał balans ciała potrzebny do piruetu. To był raczej nawyk, nic co miało by być potrzebne teraz. Wilk wyszczerzył kły, podniósł zadek, a uchylił łeb. Przyjął postawę do skoku, jednak wciąż krążyli wokół wspólnej osi. Altair dobrze wiedział, że wilk w końcu skoczy by dopaść jego ścięgno w najbliższej mu nodze. Na szczęście szpony wilka były niegroźne, przez co walka z nim nie była aż tak trudna. Długo na rozwój sytuacji nie trzeba było czekać. Wilk ze wściekłą zawziętością rzucił się przed siebie, w kierunku wojownika. Ten obrócił się gwałtownie, jednak pozostawiając rękę wyciągnięta, zrobił nią skośny ruch w dół, jednocześnie odchylając całe ciało wsparte na ugiętych nogach w tył, robiąc unik. Wilk wylądował zaraz za nim. Miał wrażenie, że chlasnął go głęboko wzdłuż grzbietu. Obejrzał się, by sprawdzić rezultat swoich poczynań...