Istedd, przepasawszy przez plecy swój miecz, nazwany poetycko "Czerepołamaczem", posłyszawszy krzyki i musztrowanie bogom ducha winnych rekrutom poczuł się dziwnie. Z drogi towarzyskiego moczymordy, ubogiego dawniej szlachetki i zgubionego przez swoją głupotę miał stać się kimś, kto podnosić będzie miecz w walce? Tym, który (być może) w przyszłości, jeżeli w ogóle przeżyje te czasy; zabijać będzie. Dziwne te myśli minęły go od razu, kiedy zoczył tylko rosłą postać Respeva. Uczuł w sobie, że spotkanie owej persony z pewnością jest jednym z wielu (a może niewielu?) kroków do całkowitej zmiany siebie.
- Witajcie! Przybyłem tu w celu, a jakże innym, od rozpoczęcia swego szkolenia. Wyprawa i świat czekają! - powiedział z przekonaniem w głosie.