Samotny człowiek siedział zgarbiony nad dawno już pustym kuflem piwa. Bawił się nim, przekładając go z jednej ręki do drugiej i wsłuchiwał się w odgłosy otoczenia, rozmyślając nad swoim życiem. Znajdował się w niewielkiej karczmie, gdzieś na końcu świata. Dookoła szalała burza. Gdzieś daleko jakiś grom właśnie przeszył niebo, rozświetlając je majestatycznym rozbłyskiem. Gillen, gdyż tak właśnie nazywał się ów samotny jegomość pochylający się nad kuflem, nie wiedział jednak, czy ta błyskawica bardziej rozdarła niebo, czy też jego duszę. Od chwili śmierci swojej rodziny, każdy skrawek ziemi, po której chodził, przypominał mu jedynie o tej tragedii. Najgorszy dla niego jednak wcale nie był fakt utraty najbliższych ale to, że nie był w stanie im jakkolwiek pomóc. Nie jednak dlatego, że nie było go w miejscu owego zdarzenia, ale dlatego że był tchórzem. Widział, jak bandyci atakują jego wioskę. Stał na wzgórzu nieopodal miejscowości i spoglądał na całą sytuację. Nie ruszył jednak na pomoc, a zaszył się na skraju lasu, skąd spoglądał na płonące chaty, w tym na swoje domostwo. Tego dnia przenocował w lesie, nieodważywszy się nawet zbliżyć do miejsca śmierci swojej żony i córeczki. Zrobił to dopiero następnego dnia, a i wtedy podszedł do tego bardzo niepewnie. Widok który ujrzał, był tak straszny, że najprawdopodobniej nigdy nie zostanie przez niego zapomniany. Z wioski ostały się jedynie fragmenty domu wójta - jedynego kamiennego budynku w tej miejscowości. Przed tym domem znajdował się długi rząd pali na które zostały nabite głowy wszystkich mieszkańców. Widok ten tak wstrząsnął Gillena, że przez godzinę stałw bezruchu i patrzył się na te okropności. Następnie odwrócił się pięcie i uciekł, nie będąc nawet w stanie oddać szczątków zmarłych niebu, jak nakazywał miejscowy zwyczaj.
W ten sposób znalazł się tutaj. Dzień drogi od tajemniczego portalu mającego przenieść go do nowego życia. Miał nadzieję, że zostawi w ten sposób bolesną przeszłość za sobą. O tamtym miejscu słyszał wiele opowieści. Nie wiedział, które z nich są prawdziwe. Nie miał pewności, czy którakolwiek z nich może okazać się prawdą. Wiedział jednak od karczmarza, że przychodzi tutaj wielu podobnych. Część z nich poszukuje przygód, lecz pozostali również uciekają przed swoim życiem. W końcu jest to lepsza droga od samobójstwa. Daje pewną nadzieję. Gillen otrząsnął się wreszcie ze swoich przemyśleń i wstał od stolika, ciężko przy tym wzdychając. Zapłacił właścicielowi tego przybytku, jego należność i udał się na piętro na spoczynek. Następnego dnia o świcie wyruszył ku swojemu przeznaczeniu. Burza zdążyła w trakcie nocy minąć, pozostawiając po sobie rozległe kałuże. Mężczyzna wziął głęboki oddech napawając się świeżym powietrzem i skierował swe kroki w stronę portalu. Tam czekało na niego nowe życie.