- Szyjcie do nich ze strzał! Migiem! - Krzyknął Rohgard wysuwając się kilka kroków przed swoich towarzyszy. - Albo ogniem! Na popiół szumowiny! - rzekł, by po chwili, szeptem dodać: - Tańcz śmierci...
Rohgard błyskawicznie dobył wielkiego, oburęcznego topora i zamachnął nim tnąc powietrze. Długo patrzył w oczy zbliżających się spokojnie kłusowników. Oni się nie spieszyli, ork miał jeszcze więcej czasu...
Spod górnej wargi wysunął całe mrowie potężnych, masywnych zębów, które zacisnął z zamiarem przybrania groźniejszego wyglądu. Nie tak często widuje się orka na wyspie, a kiedy spogląda się takiemu w oczy, widać śmierć i cierpienie. Rohgard chciał, żeby i teraz były one doskonale widoczne w jego oczach. Napiął każdy mięsień oddzielnie, zręcznie przekładając topór z rąk do rąk. Pierwszy bandyta był dwa metry od niego. Drugi krył się za jego plecami, a to dawało orkowi przewagę.
- Ghurug helgar, morrag praha! - Zakrzyknął w złości postępując kilka kroków i rzucając się w wir walki z dwoma przeciwnikami.
Pierwszego zgładził dość szybko. Prawdopodobnie bandyta zastanawiał się nad sensem dziwnych słów wypowiedzianych przez wroga, kiedy jego myśli przerwał solidny kawał żelaza wbity od barku po samą przeponę. [Uderzenie klasyczne, Walka toporem IV] Rohgard natychmiast wyszarpnął topór z zamiarem uderzenia z półobrotu, ale stracił na chwilę równowagę, co zatraciło jego cel. Zamiast tego poczuł jak strzała wbija mu się poniżej uda, tuż nad kolanem. Zawył z bólu, wpadł w szał. [Hard ciała] Ciął powietrze nie zwracając uwagi na to, co tnie.
Próba sparowania ciosu orkowego topora spaliła na panewce a ostrze z błyskawiczną szybkością zmierzało w stronę czaszki kolejnego bandziora... [Walka toporem IV, Uderzenie klasyczne]