Sirius odbiegł kawałek, z rozpędu szybko wskoczył na drzewo i balansując ciałem błyskawicznie znalazł się na najwyższych, które mogły go jeszcze utrzymać, gałęziach. Wampir poczuł znużenie, jakby wpadł do lodowatej wody. jednakże wiedział, że nie może się jeszcze oszczędzać: musi walczyć. Szybko odpiął od pasa butelkę, w której zostało pół litra krwi, i wypił duszkiem. Zbawcza mikstura przywróciła mu siły witalne, przegnała zmęczenie -No, to teraz się zabawimy, kudłate skurwysyny- warknął wampir z ciemnoczerwonym, burgundowym błyskiem w brązowych zazwyczaj oczach. Stając na gałęzi niczym trampolinie zeskoczył w dół, zatrzymując się zgrabnie na wysuniętym niczym ramie konarze, i wyciągnął swój nieodłączny, niezniszczalny mogło by się zdawać, łuk. Zeskoczył z konaru i podbiegł do jednego z dwóch wilkołaków, na bezpieczną odległość, jakichś 100 stóp. Zręcznie pokonując ostatnie metry ślizgiem, wyjął strzałę po czym, po czym przybliżył łuk do oczu, tak, by swoiście ,,przybliżyć'' sobie cel. Brzmiało głupio, ale właśnie to zapewniało Siriusowi niewiarygodną wręcz celność. Posilony krwią miał ochotę na zabawę, nie strzelił prosto w pysk potwora, mimo pierwotnej wręcz żądzy. Obniżył łuk i uniósł wargi w paskudnym, doprawdy paskudnym uśmiechu. Celując nieśpiesznie w wilkołaka, który wyglądał jakby szykował się do skoku na Mantosa, elfiego łucznika, lekko wypuścił strzałę, która wirując dookoła własnej osi z przyjemnym chlupotem wbiła się w prawy bark stwora- na tyle mocno, iż połowa grota wyłoniła się z drugiej strony ciała polimorfa. Nucąc z nieukrywanej radości, wampir ponownie, szybko tym razem podniósł łuk i strzelił w klatkę piersiową, tak obracając łuk, by strzała nie zatrzymała się na żebrach. Ponownie strzelił, tym razem w okolicę serca. Wampir schował łuk, po czym wyjął miecz, którym praktycznie nie umiał się posługiwać i wyruszył w kierunku wilkołaka, który wyraźnie słabnący szykował się do sprintu na czekającego wampira. Sirius czekał, przykląkł na jedne kolano. Wiedział, iż pomysł jest szalony, ale miał nadzieję na wrodzoną agresję wilkołaków, która przekładała zadawanie bólu nad pomyśleniem przez moment. Tak więc wampir czekał, patrząc na wilkołaka, który właśnie nabierał rozpędu. Gdy bestia znalazła się kilka stóp od wampira, ten postawił miecz na sztorc, po czym błyskawicznie odskoczył na bok, gdy ciało wilkołaka zasłoniło światło. Miecz, pozostawiony grawitacji zatoczył się lekko, lecz nie przewrócił, przez co wilkołak nabił się na niego niczym polędwiczka na ruszt. Niestety, to nie wystarczało. Mimo, iż wilkołak miotał się w bólu, zdołał wstać i z gniewnym warkotem z potwornego gardła ruszył w kierunku wampira. Wilkołak, oblany własną krwią, z wyszczerzonymi kłami i pazurami wyciągniętymi niby w fikcyjnym przywitaniu. był piękny. Tak samo myślał Sirius, który czekał już z łukiem przygotowanym do strzału. Gdy tylko wilkołak ruszył się o krok, wampir z niemałą przyjemnością wpakował mu strzałę w prawe oko. Bestia nocy, mimo niezwykłego refleksu, była zbyt wolna. Strzała, znikając w fontannie krwi, zatrzymała się dopiero na tylniej części puszki czaszkowej. Nad wilkołakiem osunęły się łapy, po czym padł ciężko na ziemię, rozlewając wokół siebie kałuże smakowitej dla wampira cieczy, jaką była krew. Wampir, niemalże z żalem spoglądał na martwego wrogo, po czym podszedł, obrócił i wyszarpnął mu miecz z kudłatego boku.
Celny strzał, Krew
Wilkołak 7/8