// Ty weź nie fisiuj co? - Co do kurwy nędzy? - bluzgał elf wzlatując dwadzieścia metrów. Wiedział że wilki na takim pułapie go nie dosięgną. Jak na razie skakały bez szans do góry. Co nie które próbowały wleźć na niższe drzewa i z nich skoczyć na lewitującego elfa. Bez szans. Elrond podleciał do ogromnej dwudziestometrowej lipy (takiej jaka rośnie obok mojego domu
). Najniższe konary były wysoko w powietrzu, toteż bestie opierały tylko przednie łapy o pień i warczały na elfa skrytego wśród gałęzi.
Elornd zaczął się koncentrować. Chciał by jego czar jak najlepiej wyszedł i niechciał zużywać dużo energii. Tylko tyle by wystarczyło idealnie do rzucenia czaru. Oparł obie dłonie o pień drzewa, zamknął oczy i zaczął wolno skandować zaklęcie.
- Osh Upush Ruxuesh Arishesh, Esharqiash - gdy ostatnia sylaba zaklećia została wypowiedziana, ręce elfa zalśniły zieloną poświatą która zaczęła wpływać wprost do drzewa. Gałęzie zadrżały. Ziemia pod drzewem zaczęła pękać. Drzewo ożyła i tam gdzie uprzednio elf dotykał dłońmi kory, teraz widniały dwa zielone oczy.
- Wiesz co masz robić... - szepnął elf i wzleciał w powietrze koncentrujać się na wilkach które biegały wkoło drzewa.
Pierwszy wilk skończył pod grubym korzeniem obudzonego Enta, który nie mogąc wybrać pojedynczej ofiary zaczął tratować większe grupki. W tym samym czasie elf wisząc paręnaście metrów na ziemią kumulował zaklęcie:
- QAII! - przez dłonie i kostur kończąc na krysztale, magia zmaterializowała się w postaci ciemnofioletowego obłoku gazu. Elf cisnął czar, pomagając sobie telekinezą, w wilka który wypatrzył elfa i próbował do niego doskoczyć. Tchnienie śmierci ugodziło w łeb bestii. Wilk padł martwy...
2/10
(lewitacja, koncentracja, telekineza, czary: obudzenie enta, tchnienie śmierci)