Nałogi.. Każdy ma jakiś, tylko tego nie klasyfikuje jako nałóg. Ja z alkoholu pije tylko piwo, nieraz w większej, nieraz w mniejszej ilości, co nie zmienia faktu, że piwko się leje dość często. Nigdy nie przesadzam, piwem upiłem się tylko raz na festynie ale to inna historia. Za nałoga się nie mam, po prostu lubię ten smak i tyle - piwo napój bogów. Reszta alkoholu nie zasługuje na mój szacunek - wódki nie cierpię, wina nie przełknę, szampan jest ohydny a koniaki whiskey i inne badziewia smakują jak pomyje. Piwko i tylko piwko - i z umiarem
Narkotyki - zielone, białe - oba raz skaziły mój organizm, ale TYLKO raz, który był zarazem ostatnim razem. Nigdy więcej się tego nie tknę - już pal sześć to co się ze mną działo, ale widok znajomego na imprezie gdy "lekko" przesadził każdego powinien odrzucić od tego syfu na dość dużą odległość.
Papierosy paliłem, jak się to mówi "za szkuta". Moi kumple dziś chcą wyjść z nałogu, ja się opamiętałem i jestem jedyny niepalący
- kolejny nałóg mi odpadł
Pozytywne Nałogi - muza, nie ma takiej sytuacji, żebym miał kompa włączonego i nie słuchał muzyki - no chyba że oglądam film, ja mogę się uznać za audiofila - lubuję się w czystym, krystalicznym brzmieniu, nie słucham konkretnego, jednego typu muzyki - w każdym gatunku znajdę coś dla siebie.
No i ostatnim nałogiem, w którym jestem od 17 miesięcy - to moja kobieta, dziś mija 17 miesięcy od pierwszego naszego pocałunku, to chyba jedyny nałóg z którego nigdy nie chciałbym wyjść.