Autor Wątek: "Jeden strzał, jeden trup" [opowiadanie]  (Przeczytany 1621 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Altevan'ix

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 242
  • Reputacja: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Bez adminów, bez modów, tylko używkownik...
"Jeden strzał, jeden trup" [opowiadanie]
« dnia: 28 Marzec 2009, 20:45:36 »
Epilog: Róża

Terrorysta, którego po prostu zwano Szakalem, był bezczelny. Przemawiał w środku dnia, nawet bez osłony snajperów. Miał jedynie 30 ludzi z Kałachami.
Postać, siedząca w oknie szarego, 3-piętrowego bloku mieszkalnego westchnęła. Szakal głosił propagandowe teksty. Postać ta, niewidoczna dla obstawy, podniosła karabin wyborowy Barett M82A3 do policzka i przyłożyła oko do lunety.
-Cześć, mój ty Szakalu. A raczej: żegnaj - powiedziała postać i pociągła za spust.
Wystrzał był niesłyszalny z powodu potężnego tłumika. Terrorysta upadł. Na jego ustach dalej malował się uśmiech zwycięstwa.
Postać zerwała się z miejsca, włożyła butelkę z wodą do torby, a M82A3 przewiesiła przez ramię.
W dzisiejszych czasach nikogo nie obchodziło czy ktoś ma broń. To było ogromne szczęście dla snajpera.

-Ave, bracie mój. Załatwione?
-Jasne. Jak zwykle.
-Były problemy?
-Jak zwykle.
-Ha. Szef na ciebie czeka.
-Nowe zlecenie?
-Ni... Tak.
-Co?
-Idź. Prędko.

Dość duży pokój szefa jak zwykle pachniał kurzem, atramentem i ziołami. Sam szef siedział za biurkiem.
-Ave, szefie.
-Witaj, witaj. Może brandy?
-Nie.
-Hmmm...
Albinos, bo tak się nazywał nasz snajper, nie wiedział że stał się niewygodny. Że w swojej ostatniej misji miał zginąć. Brandy było zatrute.
-Cóż. Przepraszam.
Szef wyjął z kabury swoje USP i strzelił. Niecelnie.
Dał czas Albinosowi wyjąć swojego Desert Eagle'a. Strzał Albinosa był celny. Tyle że mistrz nosił kamizelkę kuloodporną. Do pokoju wpadło 3 ludzi z karabinkami Steyr AUG. Albinos doskoczył do jednego, tak zwaną "ostrzaną obrączką" dobytą niewiadomo skąd zabił pierwszego, wbijając mu ostrze w czoło. Wtem do pomieszczenia wpadł Anioł. Aniołami zwano oddziały specjalne, posiadające umiejętności często mniejsze niż umiejętności Snajperów, lecz zawsze jakieś. Ten Anioł był lepszy niż snajperzy.
Kolejni dwaj padli pod uderzeniami "ostrzaną obrączką". Szef zniknął w którymś z tajnych przejść.
Albinos przygotował się do walki, lecz Anioł pokiwał przecząco głową.
-Nie chcę z tobą walczyć. Trzeba uciekać!
-Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Prowadź. -odrzekł zabójca.
Na zewnątrz oddziały specjalne walczyły ze Snajperami.
Albinos rzucił się w szaleńczy sprint, umykając przed pociskami. Zdjął Barrettę z pleców i zaczął strzelać. Po chwili ostatni zdrajca padł martwy.
Zabójca dostał potężnego łupnia w potylicę.

Rozdział I: Śmierć zdrajcom
Część I
Do diabła... Co mnie tak boli? Nie mogę ruszać lewą ręką... Chyba mam rozwalone ścięgna. Czyj to głos?
-Jest całkowicie normalny.
-Wątpię. Nie wiemy co z nim zrobili.
-Rozwalili mu rękę! Zmasakrowali twarz! Nie ma szans bez nas!
-Patrzcie na jego oczy...
O. Czyli mam otworzone oczy. Szkoda tylko że nic nie widzę. I'm running blind, przypomniałem sobie i uśmiechnąłem się gorzko.
-On nas chyba słyszy.
-Strzel mu w łeb, Wrono. Już.
-Nie.
-Niech cię!
Hm, albo mam urojenia albo czuję zimno przy czole... Ach, tak. Lufa pistoletu. Wrona nie mogł... Chwila! Wrona? TA Wrona? Nie wierzę!
-Wrona?- wykrztusiłem. Wargi zabolały.
-Tia, Wrona. I jeszcze reszta naszej paczki.
Człowiek który chciał mnie zabić jeszcze mocniej przyłożył do mej głowy pistolet.
-Wymień nasze ksywki!
Aha, akurat was pamiętam...
-Szaman... Samuraj... I ty, stary draniu... Ostrze.
-No tak, jak mógłbyś zapomnieć...
Powili wzrok powracał. Wreszcie zobaczyłem. Meksykanin, Szaman. Japończyk, Samuraj. Amerykanka, Wrona. I czech, Ostrze.
Wstałem. Popatrzyłem na moją rękę. Tak jak przypuszczałem, rozcięte ścięgna. I dziwne ostrze, przypięte do nadgarstka. Gdy tylko pomyślałem o tym ostrzu, zdołałem poruszyć ręką.
Szaman wcisnął mi do ręki mojego Desert Eangle'a.
-Strażnicy rozkradli twój sprzęt. Swojej Baretty będziesz musiał poszukać.
-Dobrze. rozdzielamy się- powiedział Ostrze- ja idę z Wroną. Samuraj i Szaman z Albinosem.
Poszedłem do zbrojowni, gdy Ostrze z Wroną poszli w stronę koszar.
I tam zaczęło się piekło.
« Ostatnia zmiana: 10 Maj 2009, 11:46:21 wysłana przez Altevan'ix »

Forum Tawerny Gothic

"Jeden strzał, jeden trup" [opowiadanie]
« dnia: 28 Marzec 2009, 20:45:36 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top