Elf teleportował się z Paktu. Teraz stał na południowym krańcu wyspy pradawnej rasy, która dawno wyginęła. Poprawił strój obywatela, zagiął kołnierze. Od morza wiał mroźny wiatr, a kropelki deszcze nieznośnie zacinały po twarzy. Ruszył żwawym krokiem w kierunku lasu. Po chwili wiatr lekko ucichł, a mżawka, ku uciesze elfa, nie była już tak uciążliwa. Szedł dalej na przód mając nadzieję że znajdzie gdzieś tu kamienny krąg. Szedł i szedł. Nagle w dali ujrzał jakiś ciemny kształt. Ruszył w tamtym kierunku...