Ostatnio naszła mnie chęć by znowu zagrać sobie w SA...
Heh no uprzedziłeś mnie z tym postem, bo mnie właśnie ostatnio tknęło coś podobnego. W San Andreas grałem już rok temu i ostatnio z racji tego, że są wakacje, więcej mam czasu, a i rozrywki mniej skomplikowanej szukałem to odkopałem SA. Heh...no i mnie tknęło. Dla mnie San Andreas jest takim współczesnym klasykiem. Grą przy której czuć pasje twórców. Rockstar wie jak nakręcić młyn wokół swoich gier, ale żadna z nich nie przyniosła tych milionów przez przypadek. GTA to po prostu niesamowicie grywalne, smakowite, klimatyczne i ogólnie wychędożone w kosmos gry, a San Andreas jest kulminacją tego wszystkiego.
Długo by wymieniać zalety, ale dla mnie najważniejsza jest ta jedna - fabuła. Nie ma co ukrywać, że wiele z misji w GTA jest rozgrywanych na jedno kopyto(pojedź, zabij, wróć), ale to właśnie wątek fabularny sprawia, że to wszystko rozgrywane po raz setny wciąż bawi. Głosy podkładane są z najwyższą starannością i to one właśnie nadają należytą barwę tym licznym postacią. Jest przecież CJ - gangsta z prawdziwego zdarzenia, który chce dla ziomków ja najlepiej, jest Big Smoke - uzależniony od jedzenia kombinator, który wiecznie znajdzie sposób, Sweet - znerwicowany brat Carla, który stara się nie pokazywać swoich uczuć...takich osobliwości jest naprawdę wiele, a każdy z nich jest przedstawiony w należyty sposób. Mistrzostwem dla mnie jest postać Jeffreya, czy jak kto woli OG Loca, siedemnastoletniego pseudo gangstera, który w niesamowity sposób kozaczy, pyskuje i ogólnie tworzy swoją kreacje po mistrzowsku. To wszystko sprawia, że się wsiąka w ten klimat, czuje się to nędzne osiedlowe życie, bez perspektyw.
Nie samą historyją człowiek jednak żyje. To co nakręca gracza w GTA poza samą fabułą to akcja i możliwości jakie stawiane są przed nami. Wystarczy wyjechać swoim lśniącym Stallionem na terytorium Ballas, by poczuć, że nas tam naprawdę nie lubią. Pełno broni, samochodów, motorów, rowerów, łodzi, samolotów...od zatrzęsienia, a wszystko do naszego użytku. Nie wspominając już o różnych elementach sima, jak możliwość przebierania swojego alter ego, chodzenia do fryzjera, na siłownie...no mnóstwo. W GTA zawsze jest coś do roboty. Jak nie chce ci się wykonywać ordynarnych misji to wystarczy, że wskoczysz na rower i postarasz się wykręcić najlepszy rekord w stójce, albo poszukasz miejsc do zamalowania osiedlowym graffiti. Wraz z postępem w grze takich możliwości przybywa, a gracz się tylko bawi.
I napisze podobnie jak poprzednik. Mówcie co chcecie, ale ta gra to dla mnie absolutne 10/10, bo gracz przy niej się po prostu bawi. Zamiast zamartwiać się ile to siły, zręczności czy magi potrzebuje na ubicie lodowego smoka, wole wsiąść na PGR-600 i śmignąć z UZI porobić trochę zamieszania na terytorium Vagos. Jedynym minusem jest już trochę archaiczna grafika, ale to i tak nie przeszkadza we wcielaniu się w postać CJ'a. A ten kto tego nie czuje jest pendejo! Grove street 4 life...