Moje pierwsze opowiadanie fantastyczno-naukowe z epizodami historii.
PROLOG
18 kwietnia 1865
Mineły 4 dni, od śmierci Abrahama Lincolna. Południowa strona konfliktu pod naporem głownie armii Roberta Edwarda Lee, już dawno się poddała, a USA było wolne od niewolnictwa Murzynów.
Jednak wydarzyło się jeszcze parę rzeczy związanych z wojną, o których nikt nie wiedział.
Gdy uwolniono jeńców, Konfederacja potajemnie zatuszowała nazwiska paru z nich, po czym wrzucono ich na mały okręt, który o 21.00 wypłynął na ogromne morza Pacyfiku.
21 kwietnia 1865 - Gdzieś na Pacyfiku
Huragan tej nocy był potężny. Falę były tak wysokie, że woda uderzała o pokład statku, oblewając ludzi na nim, a czasem strącając ich w głębiny morza. Wiatr wył już od paru godzin, że tylko w dobrze zbudowanym pomieszczeniu na dole okrętu, można było usłyszeć swój głos.
W sali więziennej, leżało paru jeńców, którzy byli pogrążeni w głębokim śnie.
Ryan Stevenson, był byłym żołnierzem Unii, którego schwytano w Bitwie pod Spotsylvanią. Z wyglądu, był to zwykły Amerykanin około trzydziestu ośmiu lat z długimi czarnymi włosami i krótkim zarostem. Był to wybitny człowiek czynu, ponieważ pracował w wielu miejscach na świecie i posiadał wiedzę w wielu zakresach jak chemia, astronomia, wojskowość czy myślistwo. Był cierpliwym i wytrwałym człowiekiem, którego zarówno ciało jak i umysł miało wyjątkowa sprawność i wyjątkowa dzielność. Uczestniczył w wielu bitwach pod rozkazem Lee i generała Granta.
Był tam też przyjaciel z wojska Diego, o krótkich blond włosach i twarzy w bliznach, który był doskonałym strzelcem, o cierpliowsci i zimnej krwi nawet w najgorszej sytuacji. Miał wiele talentów związanych z przetrwaniem, ponieważ wiele razy był w terenie jako żolnierz i musiał żyć w nieludzkich warunkach. Miał podobny wiek do Ryana.
Oprócz nich byli bliźniacy architekci Joe i Rick, o takich samych kościstych ciałach i łysych głowach i skryty, z brodą do pasa Peter.
Dwie godziny później, Ryan wstał z zimnej posadzki, a jego niebieskie oczy wędrowały po małym i ciasnym pomieszczeniu, o nagich ścianach. Jego towarzysze broni przez półtora roku w niewoli, wciąż głęboko spali.
Wojskowy skrzywił się, gdy zobaczył przez lukę w drzwiach, wzburzony ocean i strażników Konfederacji, trzymających strzelby. Przez chwilę ogarnęła go złość, gdy przypomniał sobie dzień gdy ich odurzono i wywlekło na pokład co zauważył ledwo żywy. Pokręcił głowa i usiadł, ręce trzymając za sobą.
Nie wiezyl w to że jego ojczyzna wygrała, a on poniósł klęskę.
22 kwietnia 1865
Okręt dobił do brzegu. Huragan trochę się uspokoił, jednak wciąż według Veritas, pochłaniał setki statków na całym świecie.
Ryan po nieprzespanej nocy, rozmawiał z resztą więźniów, a gdy poczuli jakieś wibrację pod sobą, drzwi otworzyły się z hukiem.
Stało tam ośmiu ludzi Konfederacji, trzymających szablę marynarskie i karabiny o wewnętrznym zapłonie. Wzięli ich za podarte ubrania i parę minut później, wyrzucili na piasek.
Wojskowy ze zdziwieniem rozejrzał się. Byli na plaży jakiejś wyspy, której szczyty niczym giganty prawię dotykały nieba, a różnorodność drzew i roślin, była ogromna.
Diego pierwszy zerwał się na nogi, chwycił jakiś kij i rzucił nim na pokład w stronę marynarzy.
- Dwulicowe psy! W co wy pogrywacie?!
Jednak marynarze tylko się roześmiali, a okręt zaczął się wycofywać.
- Diego, uspokój się. Napewno nie jesteśmy pierwszymi, co ich tutaj zostawili. Znajdziemy ich i napewno wszystkiego się dowiemy - mruknął jak zwykłe spokojny Peter.
- Ale...
- Poszukajmy czegoś do jedzenia - zaproponował Joe - Nie jadłem nic od czterech dni.
Wszyscy chodź trochę przestraszeni tym co będzie, poszli z ochotą za Joe.
Już przy pierwszych krokach między drzewami, zrozumieli że nie będzie trudno o żywność. Wysoko na drzewach siedziały małpy, patrząc że zdziwiniem na intruzów. Pod ich nogami, były ogromne ilości roślin i rożnych traw, że trudno było stwierdzić czy podłoże tutaj jest naprzyklad bagniste.
- Chyba znalazłem dobre miejsce na noc - krzyknął Rick, parę godzin później, wspinając się na jakieś skały.
Była to mała jaskinia granitowa, na wysokich skałach, gdzie było małe pomieszczenie, nadające się na ognisko, a po bokach miała przegródki, które mogły zastąpić im łoża. Nie było żadnych otworów prócz wejścia, jednak Rayan dzięki swojej wiedzy, już dawno został wybrany na przywódce i przedstawił im swój plan.
- Mamy już miejsce na nocleg. Do czasu gdy zorientujemy się czy jest to zamieszkana wyspa, albo czy jesteśmy blisko jakiegoś kontynentu, będziemy tutaj mieć swoją kryjówkę. Możliwe że są tutaj drapieżniki, albo tubylcy o niezbyt miłych zwyczajach, więc myślę że zostaniemy tutaj na trochę. Potrzebujemy tylko żywności, wody i ognia.
- Widziałem na plaży parę rzeczy w skrzyniach, które mogą się nam przydać - powiedział Diego.
- A ja miałem w kieszeni jeszcze swój notatnik i zegarek - dodał Rick.
- Zegarek? - zapytał się z ciekawością Ryan, biorąc go w ręce - To się nam przyda.
- Jak?
Ryan nie odpowiedział, tylko wyjął dwa szkiełka z niego i wyszedł.
- Co on robi? - spytał się Rick, a dwie minuty później Ryan wrócił trzymając w rękach glinę.
- Widziałem jej złoże obok - wyjaśnił i pokazał im gotowe urządzenie.
Wodę z małego strumienia, dał na jedno szkiełko, a drugim to przykrył. Glina była po to, by dać jej mała warstwe na około szkiełek, by nie wyciekało.
- To moi drodzy, posłuży nam do rozpalenia ogniska - oznajmił z dumą.
Diego pokiwał z uznaniem głowa i razem z Peterem, powiedział ze idzie na plaże po te skrzynię i jedzenie.
Joe i Rick, położyli warstwę trawy na przegródki do spania, a potem zebrali drewno na opał.
Wojskowy nie myśląc już o niczym, usiadł na skałach i po chwili zasnął.
26 kwietnia 1865
Broń
2 karabiny
2 strzelby kapiszonowe
7 kordelasów
3 baryłki prochu
Narzędzia
2 noże
1 topór
1 hebel
2 pary nożyc
2 młotki
4 pilniki
5 pił
20 pudełek igieł
Odzież
3 tuziny koszul
2 tuziny butów
8 par spodni
Książki
Atlas
Encyklopedie przyrodnicze
Inne
1 patelnia
2 kociołki
8 noży stołowych
5 nakryć
1 przenośna kuchenka
6 rondli
2 tuziny sztućców
1 luneta
1 sekstans
3 gotowe wędki
4 kilofy
To lista rzeczy, które znaleźli Diego i Peter w skrzyniach na plaży. Minęły już 4 dni, odkąd wyrzucono ich na plaże, a ich tymczasowy ''dom'' zmienil sie nie do poznania.
Przy miejscach do spania, leżały rzeczy osobiste i przegródki, gdzie rano Peter jako kucharz, wkładał posiłek.
Kuchnia była w małym pomiesczeniu, gdzie postawiono wszystkie przyrządy i kuchenkę.
Główne pomieszczenie pełniło skład magazynu, a Diego, Ryan, Joe i Rick, zaczęli powoli wytwarzać rożne naczynia z gliny, w gotowym już piecu koło ich domu i również zajmowali się stolarstwem i kowalstwem. W tych 2 dziedzinach, nie mieli gotowych warsztatów, jednak materiały były na miejscu np. stal.
Codzien urządzali polowania na ptaki, kapibary i kangury, a czasem łowili ryby, więc żywności było pod dostatkiem.
Dlaczego tak się urządzali jakby mieli zamieszkać, a nie się wydostać, to postanowili już pierwszego dnia.
Jedyny sposób by ucięcz już poznanej małej wyspy, to zbudować łódź z całym wyposażeniem, a to przekraczało granicę ich możliwości.
Narazie nie musieli teo robić, ponieważ wyspadzięki różnorodności swojej fauny, dostarczała wszystkiego co trzeba.
Tak właśnie, przedstawiała się ich ogólna sytuacja