- Skoro chcecie się dzielić an grupy... proszę bardzo, ale robicie to we własnym zakresie. Dobrze więc, ludi idę w parze z tobą, no to do tej sali po lewej, tam gdzie prowadzą drzwi (nr 1).
Powiedziałem i zacząłem iść w kierunku drzwi. drzwi były spróchniałe, na nich wyryte dziwne symbole oraz metalowa kołatka, lecz brak klamki, najwyraźniej drzwi otwierane mechanizmem, bądź od wewnątrz...
- Hmmm... nudziło im się czy co...
Powiedziałem i zacząłem uderzać moją drewnianą ręką w spróchniałe, niemalże zgniłe drzwi. Po chwili posypały się w drzazgi, mogliśmy wejść do sali.
Wchodząc do sali ujrzeliśmy kamienną posadzkę, lecz idealnie równa, doskonale wyprofilowane kamienie, tworzące gładką taflę podłogi. na ścianach wisiały zniszczone obrazy, ramki popękane, a same obrazy zamazane i zielonkawe od pleśni. Za północnej ścianie ujrzeć można było resztki kominka, ruszt jak i elementy srebrnych i miedzianych zdobień. ÂŚciany były w względnym stanie, tynki odpadały ukazując czerwone cegły. na ziemi widać było zgniłe, przeżarte koce i materace, jeżeli można to nazwać jeszcze kocami... przywodząc na myśl, ze pomieszczenie mogło być miejscem snu bądź chwilowej drzemki dla jej dawnych mieszkańców...
- Wszystko ładnie pięknie... ale od tysięcy lat, odkąd prowadzone są zapisy, nigdy nie było tej wyspy... przez tyle czasu nie powinno tutaj nic być... nic...