Jak w temacie domyślacie się pewnie o co mi chodzi, a mianowicie o nowej płycie Metallici pt. Death Magnetic. Co my tu mamy? Pierwszą piosenką która zabrzmiała w mych głośnikach był oczywiście... Unforgiven 3. Skąd 3? Może nie wszyscy wiedzą, ale spod "młota" Hetfielda i spółki wyszły już Unforgiven i Unforgiven 2. 9,5 miliona odsłon na YT dla pierwszej i 6,5 dla drugiej świadczyć może o klasie utworów. No dobra wracamy do samych odczuć związanych z trzecią generacją. Po pierwszym odsłuchaniu zapytałem "Co wy zrobiliście z tym arcydziełem?". Według mnie obecna wersja nie trzyma rytmu jak i stylu poprzedniczek, ale to pewnie sprawa gustu. Piosenka sama w sobie strawna, ale kokosów to nie odczułem jakichś. Jedyną piosenką trzymającą stary styl Metallici jest "The Day That Never Comes" zaczęte powolnym riffem, a zakończone solóweczkami i ostrym brzmieniem. Ocena płyty?
Czarny Album 2 to na pewno nie jest, ale St.Anger czyli płyta poprzednia bardziej mi się podobała.
4/5 - ocena za jakość utworów, ale punkcik mniej za brak tego klimatu.