Pozwolę sobie odpowiedzieć. Co do Enzo. Skoro w 1908 nie było cudem, to wiem, dlaczego wtedy. Coś podobnego było bodajże w książce "Faraon". Kapłan mówił, że słońce zostanie zakryte, i faktycznie było. Zaćmienie. Manipulacja ludźmi. Wiedza. Przewidzieli z układu czegoś tam, że będzie zaćmienie, i zaczęli gadać o tym ciemnemu ludowi. Proste.
Co do Jezusa, wiary. Ateistą jestem, nie byłem, zapewne pozostanę. Do bierzmowania podejdę. Dlaczego? Różne sytuacje, jak ślub, chyba bez tego sakramentu wykonać nie można. Nie jestem tego do końca pewien, ale wolę mieć to z głowy, niż się potem pieklić. A ślub chcę ze względu na rodzinę i wesele. Sam sakrament jest jakiś taki nieatrakcyjny. Szczególnie ci od zdjęć.
Jezus istniał, ale wątpię, aby był synem bożym. Zapewne nie ma w ogóle Boga. To wywodzi się z bardzo dawnych czasów, kiedy ludzie byli jeszcze nie tak zaawansowani. Nie rozumieli pewnych rzeczy, ich znaczeń. Dlatego jest wiara. Aby oprzeć się na czymś, żeby się nie załamać. Dlatego jest. A chrześcijaństwo to wykorzystało. Mówię tu o różnych polowaniach na wiedźmy, odpusty. Za duża władza.
Co do potopu. Musiał istnieć, tak jak Atlantyda. Wszędzie są o tym wzmianki. U Indian, azjatów, wszędzie. I zalanie świata. Na przykładzie Noego. Jego świat to była Mezopotamia. A tam mogły wystąpić rzeki albo inne "niewadomoco".
Nie sądzę, abym kogoś zadziwił tym postem, ale takie jest moje zdanie, a po części fakty.