W dalekich krainach północy , zwanych jako Nordmar było dość spokojnie . Dawno już nie było żadnej wojny , bitwy . Ludzie żyli tam jak w raju . Prowadzili beztroskie życie . Jednak coś miało się zmienić . Właśnie tego poranka do Klanu Kowali ( dawna nazwa Klanu Młota ) miał przyjechać posłaniec z Vengardu , stolicy Myrthany . Długo go nie było . Wódz - wielki Huragar kazał wysłać swoich ludzi by pojechali poszukać posłańca. Miał on bowiem przywieźć list , który pozwalał klanowiczom na uprawianie pól w niżej położonych strefach kontynentu .
Po wielu godzinach do wioski wrócili poszukiwacze . Przywieźli posłańca ,który był ranny od strzał orków , a także małe dziecko . Zaniesiono wszystko do wodza . Ten po przeczytaniu listu powiedział :
- Hmm... to dobrze , że król pozwolił nam na uprawę roli koło Montery . Tylko żeby te dziady nie zabrały nam ziem . Wyślijcie tam ludzi , weźcie zaopatrzenie na budowę farm i też kilku ludzi by pilnowali by nikt w niczym nie przeszkodził . - Na to jeden : - Tak jest , ale co będzie z tym dzieckiem . ?
- Hmmm... nie jest niemowlakiem , umie mówić . Zapytajcie co się stało i wyślijcie go do naszej szkoły . Niech załatwią mu jakieś lokum i klasę .
Służący wyszedł z chłopcem z domu i udał się z nim do szkoły zwanej także " Akademią Walki ". Do tejże akademii wysyłano dzieci po 6 roku życia . Nie uczyli się tam tylko walki , ale także innych dziedzin jak matematyki , garncarstwa itp . Gdy doszli do celu podeszli do jednego nauczyciela . Nordmarczyk rzekł :
- Witaj Janie , widzisz mamy problem .
- W czym rzecz ? - odpowiedział spokojnie nauczyciel.
- No to dziecko co widzisz , znaleźliśmy je jak wracaliśmy z posłańcem . Było na drodze zupełnie samo i płakało .
- Dobrze zaopiekuję się nim . Będzie chodził do mojej klasy .
- Dobrze.- To mówiąc Klanowicz wyszedł . Nauczyciel popatrzył na chłopca i poszedł z nim do klasy . W kalsie było dużo dzieci . Wszystkie szalały , tylko kiedy wszedł nauczyciel uspokoiły się . Wtedy Jan powiedział :
- Patrzcie dzieci to nowy uczeń naszej klasy . Jest trochę nieśmiały , bądźcie dla niego grzeczne .
Wtedy szepnął do chłopca :
- Siądź sobie obok tego chłopca w kapturze .
Muradin poszedł i siadł sobie z chłopakiem . Wyglądał dziwnie : brązowe niezaczesane włosy wystawały spod kaptura . Oczy wyrażały niepokój . Wtedy chłopiec powiedział :
- Ja jestem Rudolf . Mogę zostać twoim przyjacielem .
- I ja też - dodał jeden dzieciak . On też wyglądał dziwnie . Jego twarz wyrażała zobojętnienie i niechęć .
Po lekcji nauczyciel poszedł z Muradinem i z jego przyjaciółmi do osobnego pokoju . Siedli na łóżkach i Jan rzekł :
- Oto twój pokój . Wybierz sobie łożko . Będziesz tu z Rudolfem i Filipem . Aha jescze jedno jak masz na imię ?
Muradin zawahał się , ale jednak zdecydował się powiedzieć :
- Ja jestem Muradin . Mieszkałem z rodzicami na farmie niedaleko tego miejsca . Napadły nas jakieś stwory . Mama nie żyje , a tata ... chyba też .
To mówiąc Muradin rozpłakał się . Jan popatrzył na niego i powiedział :
- Współczuję ci . Moi rodzice też nie żyją . Aha chłopcy - popatrzył na pozostałych - ani słówka o tym nikomu , dobrze ?
- Dobrze ! - Powiedzieli chłopcy i pokazali Muradinowi Akademię . Po wszystkich lekcjach poszli spać . Filip opowiedział o lekcjach , kiedy są i o przerwie na obiad , a Rudolf pomógł Muradinowi zaścielić łóżko . Jeszcze długo nie spali , tylko rozmawiali o przyszłości .
Proszę o komentarze /:)