Forum Tawerny Gothic

Tereny Valfden => Dział Wypraw => Zakończone wyprawy => Wątek zaczęty przez: Evening Antarii w 13 Marzec 2016, 21:41:46

Tytuł: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 13 Marzec 2016, 21:41:46
Nazwa wyprawy: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Prowadzący wyprawę: Narrator
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: Wybitne zdolności bojowe
Uczestnicy wyprawy: Evening Antarii, Kenshin


Podjęcie decyzji o tym, którzy z paladynów mają płynąć na Chatal, by tam wypróbować swe umiejętności waleczne i sprawdzić się w akcji, a nie jedynie na sali treningowej, poprzedzone było sprawdzaniem, czy żaden z nich nie jest opętany. Evening równocześnie zadbała, by to jej nie sprawdzono, choć, któż by śmiał? W organizacji obecnie nie było nikogo takiego, kto nakazałby upewnienie się w stosunku do niej. Poprzednio i tak słownie zapewniała o tym, że nie ma w sobie demona, wszak wróciła na Valfden cała i zdrowa, świadoma swych czynów i myśli. Potwierdzała to, że się nie ugięła, choć było ciężko. Gdyby upadła, na pewno inni by to zauważyli, gdyż taki fakt wywarłby na niej piętno, na przykład na jej tajemniczym zachowaniu. Tymczasem dotychczasowe zamknięcie się w swym dworze i opróżnianie kolejnych butelek z winem usprawiedliwiała ciężkimi przejściami na Torgonie. To, że chciała się wyciszyć, odpocząć nie było podejrzane. Z resztą, nikt nawet nie podejrzewał jakim demonicznym procedurom anielica podlegała, a którym się przecież "nie dała", co z pewnością wymagało wielkich pokładów siły psychicznej, które naturalnie należało zregenerować.
Podróż spędziła myśląc nad tym, jak długo zdoła unikać srebrnych przedmiotów i soli w potrawach, co poza domem było trudniejsze do uniknięcia. Jej rycerze nie znali jej aż tak dobrze, by mówić do niej chociażby na "ty". Nie śmieli też wypytywać o nic, co związane było z feralnym rejsem. Na razie Evening pozostawała dla nich kimś w rodzaju bohaterki i wzoru do naśladowania, choć nie wyszła z tego bez szramy na psychice - a to tylko mogło podkreślać jej dwojaką naturę: boską i ludzką.
Komisarz Haft zapewniał, że w Hessein ktoś będzie na nich czekał, jak na jedyną nadzieję w pozbyciu się wiwern i zbadaniu wieży bezczelności. Toteż po wyprowadzeniu koni spod pokładu Evening rozglądała się za kimkolwiek, kto mógłby być zorientowany w tej sprawie.
-Podróż co najmniej lepsza od rejsu Melkiora....- mruknęła. -A jak orkowie znoszą ciepły klimat?- zagadnęła Kenshina w czasie oczekiwania.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 13 Marzec 2016, 23:01:00
Podróż jak zwykle leniwa, jak zwykle prosta tak też płynna, monotonna ale również szybka. Pozwoliła dwójce podróżników, której towarzyszył oddział wyselekcjonowanych paladynów bractwa świtu, znających się tak w sztukach walki mieczem i tarczą, jak również wykształconych w dziedzinie magii, szeregu zaklęć i ponad przeciętnych zdolności paladynów rycerzy bożka nadziei - Zartata, dotrzeć na miejsce zwane portem "Odem Mortis"

ÂŹródło nazwy jak wszystko na tym archipelagu owiane było tajemnicą, z goła możliwą do płytkiej jak i głębokiej interpretacji wynikającej z legend, wydarzeń i zastanej obserwacji. Niemniej jednak jest to port usytuowany tuż za murami miasta nieopodal plaży o tej samej nazwie, port jest połączony z miastem bezpośrednimi szlakami, tutaj przypływają wszelkie okręty, gdyż jest to jedyny port na całym archipelagu dostosowany do przyjęcia statków wszelkich znanych nam typów i rodzaju w swój obręb.
- I po co komu znać etymologię nazwy... phi - rzecze niejeden czytający ten wpis podróżnik, jednak srogie oko starca, który zechce wyjawić tę tajemnicę prędko stopuje niesfornego podróżnika racząc go głęboką opowieścią. Ta opowieść w swojej zawiłości zawiera prosty przekaz o plaży "Odem Mortis", sąsiadce naszego portu, która w swej nieskromnej połaci nabrzeżnej przygarnęła mnóstwo wraków okrętów odważnych i nierozważnych odkrywców tych wysp. to tam, na plaży leżą wraki, rozłupane statki, resztki flot przewoźników miedzy Valfden a kontynentem, jak i również głupców, którzy zawierzyli swoje życie kapitanom obiecującym góry złota z archipelagu Chatal. -> Jak srodze rozbitkowie musieli zaskoczyć się nieprzychylnością tutejszej fauny i flory, do dziś pokutują mieszkańcy, zasiedleńcy z Valfden. -> takim obrazem kończy swoją opowieść znużony starzec, który jakże jawnie nie ukrywa niechęci tak do miejsca w którym przebywa jak i jego możliwości zapominając o prawdziwym powodzie pobytu tutaj ludności... eksploatacji kopalń złota, czarnej rudy i węgla. Oczywiście płytkim zdaje się taki powód obecności, oczywiście nie tylko to jest źródłem ludzkich siedzib, egzotyzm, nowość, odkrywczość również spełniają swoją wolę jakże skutecznie. Jednak co leżało w głównej intencji odkrywcy? tego nie znają obecni podróżnicy, być może Kenshin jako niegdyś członek paktu wspomni historię mistrza bestii Canisa, który swe serce zawierzył mrokom tutejszej nekropolii...

Jednak to wszystko umyka uwadze podróżnych, podróżni rzadko spotykają wspomnianego starca, zwłaszcza, ze nie raczą się go odwiedzać w świątynnych murach cytadeli miasta Hessein.

Nasi podróżni przybyli do portu tam nudnego tak śmierdzącego, tak srogo witającego temperaturą 35 stopni w cieniu, że nie mogli nie cierpieć z powodu wzrostu temperatury powyżej 30 stopni.

Jak w każdym porcie szczyny, stare ryby i woń zalewanego bimbru w karczmach niosła się po całym porcie, a wysoka temperatura tylko potęgowała charakterystyczne smrodki dzielnicy paląc nozdrza naszych podróżników.

Jak zwykle z tej "rajskiej" scenerii portu przed oblicze podróżnych wynurzył się kwatermistrz portowy, który jak zwykle z uporem maniaka, do znudzenia, aż do chorobliwej złości witał tymi samymi frazesami.
- Witajcie! Jestem kwatermistrzem portowym, zajmuję się kontrolą przepływu ludzi. Miło mi was powitać... 5 rycerzy 1 anioł i... czekaj ja cie znam? Kenshin Himura? - Zapytał dla pewności wertując stronice swojej ksiegi gdzie notował wszelkie imiona i nazwiska. - Witajcie na Archipelagu Chatal. Proszę jednak o dane rycerzy i pani... pani to Evening Antarii... pani wybaczy za to niefortunne zachowanie, jak mógłbym nie skojarzyć baronowej dowódczymi bractwa świtu... Hańba mi i wstyd na całą rodzinę. - Powiedział popisowo kłaniając się...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 14 Marzec 2016, 11:25:01
Kenshinowi pobyt na okręcie dłużył się i to nie miłosiernie a było to spowodowane przez brak jakiegokolwiek zajęcia, bo ile to można siedzieć i nic nie robić? Dobre jednak dla orka było to, że to jego drugi rejs i powoli przyzwyczajał do wysokich temperatur, ale i tak dla niego wędrowanie po takich tropikach okaże się nadzwyczaj męczące i wyczerpujące. Jego dusza i ciało przejdą katusze, ale to dla dobra Bractwa ÂŚwitu i samego druida, bo oni potrzebowali skór na zbroje a ork w zamian przypomni sobie jak powinno się je pozyskać a wiwreny będą odpowiednie do tego zadania choć z tymi bestiami to nie będą przelewki! Bestie te są groźne w pojedynkę a w grupie to już będzie przesada nawet dla tak wykwalifikowanych żołnierzy i anielicy. Kenshin tymczasem się tym nie przejmował a delektował rejsem oglądał morze, spoglądał na chmury, które płynęły razem z okrętem i  pomimo braku zajęcia na okręcie umiał się cieszyć tą chwilą spokoju a z każdą sekundą towarzysze zbliżali się do archipelagu, bo ork zaczął odczuwać wysoką temperaturę i pomimo braku włosów na głowie oraz innego owłosienia zaczął się pocić i odczuwać zmęczenie, które z każdą minutą narastało, ale ratowało orka to, że był kupą mięśni i dzięki temu mógł jakoś się poruszać opierając się na samej sile mięśni. Ork natomiast cały czas starał się pamiętać o unikaniu soli i srebra, ale i jemu zdarzało się o tym zapomnieć zwłaszcza kiedy był w swojej obskurnej chacie. Okręt po dość długiej podróży zawitał do portu w mieście Hessein. Ork był już zaznajomiony z tym widokiem, które przypominało port w Atusel, lecz pod każdym względem gorzej od wspomnianego wcześniej miasta. Ork w końcu wygramolił się i zszedł po trapie w stronę przystani tam w końcu mógł poczuć stały ląd pod nogami a  zaczepiony przez anielice odpowiedział.  - Orkowie nie są zbyt odporni na ciepło i męczymy się tak samo jak ludzie. W takiej temperaturze nawet jaszczuroczłek czułby się nieswojo. Powiedział i strącił pot ze swojego czoła. Towarzysze nawet nie musieli długo czekać, kiedy zagadnął do nich kwatermistrz.
Kenshin nie musiał się nawet przedstawiać, bo jego imię i nazwisko było już dość znane tutaj, co wzbudziło jego zdziwienie, bo on wolał żyć skromnie i pozostać mało znaną personą, jednakże jedno polowanie zmieniło to diametralnie a może była to zasługa koloru jego skóry? Kto mógł to teraz wiedzieć? Do tego doszło ponownie zawitanie w te tereny i w bardzo podobnym celu. Wszak mięli tutaj razem z Haftem "pozbyć" się paru wiwren, co jako sługa Ventepi zgodził się pomóc w tym zadaniu, ale ork nie milczał i postanowił się przedstawić, by dopełnić formalności.
- Tak jestem Kenshin.   
Kenshin skończył ponownie ruchem dłoni ściągając pot z głowy. Teraz czekał aż panienka Evening przedstawi swych rycerzy a potem czeka nas wizyta u Hafta, aby zapoznać się z planem ataku.   
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 14 Marzec 2016, 15:59:26
Skrzydła nie ułatwiały przebywania w tak gorących klimatach. Przez opierzenie trudniej wydostawało się ciepło. Na dodatek dźwiganie takiego ciężaru na plecach nie należało do najłatwiejszych zadań w pogodę, w którą nie da się nic robić. Tylko trwać, istnieć - czyli leżeć w chłodnym pomieszczeniu popijając ziemne piwo. Skwar nie zachęcał do aktywności fizycznej, jakiejkolwiek.
Jasne włosy anielicy, związane w kok, u nasady zrobiły się już mokre. Dotąd wiatr na otwartym morzu skutecznie orzeźwiał. Dopiero na lądzie doświadczało się prawdziwego gorąca. Do tego dochodził smród typowy dla portu, czyli dla setek niezadbanych, spoconych ludzi, nierzadko pijanych, rynsztoków w których płynęły ścieki, złowionych ryb, które szybko się w tym klimacie rozkładały.
-Miło nam. Ktoś miał się nami zainteresować po przybyciu na Chatal- poinformowała kwatermistrza. -Tak, panna Antarii. A to Malachiasz, Leopold, Michał, Wilhem i Ron. Wszyscy bez nazwisk jeszcze. Skończyły się czasy, gdy za samą rangę paladyna w Bractwie otrzymywało się tytuł. Teraz należy naprawdę sobie na to zasłużyć- dodała. Rycerze prowadzili konie, Pałasza trzymał Ron, gdyż był najsilniejszy i podobno miał rękę do zwierząt. Ale na tego wierzchowca nawet talentu do zwierząt było nie dość. Konia Kenshina trzymał Michał. Zwierzęta były gorące, sapały głośno, pragnęły wody i odpoczynku w chłodnej stajni.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 14 Marzec 2016, 16:11:53
- No tak, jak mogłem nie skojarzyć! - powiedział i z soczystym plaśnięciem uderzył się otartą dłonią w czoło zasłaniając oczy. Nowatorskie społeczeństwo pełne nowych słówek i łaknących rozwoju językowego nazwało by to soczystym facepalmem... - Jeżeli pójdziecie na wprost szlakiem do miasta Hessein i ominiecie dzielnice mieszkalne kierując się na wprost ku placu Vox Populi, znajdziecie tam namiot zarządzania kryzysowego gdzie stacjonuje 12 osobowy oddział straży w stopniach rycerskich marchii chatal, zapewne to o nich chodzi, pewnie macie zająć się Wieżą bezczelności? - Zapytał jednak znał odpowiedź, machnął szybko ręką by czasem odpowiedź jakże słuszna potwierdzająca nie zawierała negatywnej opinii o nim, bardzo troszczył się o swoją renomę i nie lubił być besztany za swój brak szybszych skojarzeń.

- Tam rycerze was poprowadzą i wyjaśnią wszystko, a może sam Haft was przywita, chociaż znając jego nawet nie wyściubi nosa ze swoich spowitych mrokiem i chłodem murów. - powiedział z rozżaleniem ukazując swoje cierpienia ciągłego przebywania w tych terenach.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 14 Marzec 2016, 17:07:48
Ork nie stał biernie, tylko przysłuchiwał się rozmowie i już wiedział, gdzie i którędy mają udać się aby dojść bezpośrednio do posterunku Hafta dumnego rasisty w oczywiście mienianiu druida taki on był. Dlatego ten poszedł po przeklętego swego wiernego rumaka nim biedaczysko odpłynie z powrotem ba Valfden albo jeszcze gorzej zostanie ukradziony! Kenshin szybko wbiegł na trap i bez problemu dostał się do ładowni, gdzie czekał na niego rumak będąc tam zabrał konia i wrócił bezpośrednio do towarzyszy. Kenshin mógł również wtedy walnąć facepalma, ale uznał to za zbyt drastyczne podejście do tematu. Dlatego uśmiechnął się oraz podrapał po głowie mówiąc.
- Z tej konsternacji zapomniałem o swoim koniu, ale zemnie gapa.   
Rzucił do towarzyszy a następnie podziękował za informacje kwatermistrzowi, który o dziwo wiedział wiele wręcz za wiele, bo ktoś mógłby się zainteresować skąd on to wszytko wie!
- Dziękuję za informacje dobry człowieku. To jak panienko Anatrii idziemy bezpośrednio na posterunek czy damy sobie okazje do zwiedzenia miasta?
Zapytał lekko sapiąc ze zmęczenia i tego całego biegania.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 14 Marzec 2016, 18:49:44
-Sztab kryzysowy. No proszę...- rzekła do siebie. I wytarła kropelkę potu ze skroni. Uśmiechnęła się niemrawo do kwatermistrza, potem spojrzała na orka, a później na pozostałą piątkę. Wszyscy tak samo umordowani, spoceni, brudni i śmierdzący. I pewnie nie przypłynęliby tu za żadne pieniądze, nieważne ile grzywien dostaliby od władz miasta. Anielica, podczas gdy kwatermistrz mówił, sięgnęła po bukłak z wodą, by ugasić pragnienie i uzupełnić niedobór wody.
-Hmm... Myślę, że Hessein przyjemniejsze byłoby wieczorem, gdy da się normalnie funkcjonować- stwierdziła nie bez racji. W taki skwar zwiedzanie mogło jedynie ich niepotrzebnie zmęczyć, a przecież mieli niedługo odbyć dość poważną walkę. -I na wiwerny też moglibyśmy wybrać się wieczorem. Miasto zwiedzimy może w drodze powrotnej? Wiesz, gdy będzie już po wszystkim- wyjaśniła, czekając na reakcję orka. Oczywiście w tej sprawie piątka paladynów nie miała nic do gadania. Musieli całkowicie podporządkować się anielicy i orkowi, nieważne jak dziwna to była parka. Mieli pomagać, nie przeszkadzać i wykonywać rozkazy. W ich towarzystwie to druid z Konkordatu był myśliwym, znał się na zwierzynie i pozyskiwaniu z niej trofeów. Bractwo pod tym względem nie oferowało nauki.
-Na razie chciałabym odpocząć i dowiedzieć się o szczegółach zadania. Na wycieczki czas przyjdzie później- dodała i dała sygnał swym rycerzom, by wsiadali na konie. Można było wszak ruszać we wskazanym kierunku.
-Dziękujemy, panie kwatermistrzu- rzekła anielica, wskakując na Pałasza. -Ruszamy na szlak!- zawołała do paladynów w tyle.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 14 Marzec 2016, 19:36:20
- W sumie masz rację. Dzień tutaj jest nie do zniesienia, także na zwiedzanie jeszcze przyjdzie czas.
Zgodził się ze słowami anielicy i wsiadł na swego rumaka ruszając w stronę sztabu. Sztab kryzysowy, w którym mieściły się pewnie tęgie głowy całej marchii w zastanowieniu się jak podbić wieżę bezczelności i dojść do jej skarbów wewnątrz pochowanych. Ork nie lubił takich sytuacji, gdzie gonitwa za pieniądzem mąci umysły wszelakich ras, jednakże na pomoc tych istot będzie mógł liczyć podczas polowania na wiwreny, bo w tym klimacie ciężko będzie mu ustrzelić ze dwie bestie a tak będą chociaż odwracać uwagę od niego, kiedy druid będzie szył ze swojego łuku w stronę bestii. W dobrym nastawieniu acz znacznie będąc zmęczonym Kenshin rozglądał się na boki jeżdżąc na koniu chciał sprawdzić swoim wzrokiem czy coś się zmieniło od ostatniej jego wizyty.
- No to w drogę.
Powiedział i popędził konia w stronę szlaku, a kiedy on ruszył kilka kropel potu spadło z jego czoła na grzbiet konia.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 14 Marzec 2016, 22:08:20
-W valfdeńską hemis tutaj jest bardzo przyjemnie. Ale powinno się robić coraz chłodniej, przynajmniej teoretycznie. Wszak jest już środek atunus- powiedziała, po czym szarpnęła za wodze, karząc ruszyć Pałaszowi na przód. Koń nagle zerwał się wzbijając tumany kurzu. Nieusłuchany był strasznie. Popędził od razu w galop zostawiając jej towarzyszy w tyle.
-Prrr! Stój, bestio ty jedna!- niemal zawarczała, szarpiąc się z koniem. Stanęła w siodle i pociągnęła za lejce. Koń zacharczał, ale stanął w miejscu. Jeszcze niespokojnie wierzgnął kopytem, obrócił się.
Evening zaczekała na resztę. Napiła się. Pomyślała, że chyba właśnie do tego rumak pędził - do jakiegoś strumyka, wiadra z wodą.
-Nie chciałam, żeby Pałasz zostawał w stajni. A on taki niedobry jest!...- poskarżyła się orkowi, gdy dojechał. I teraz mogli razem ruszyć naprzód, w równym tempie, zwartym szykiem.
-Wiemy, że mamy ominąć dzielnicę mieszkalną. Ten plac chyba też nietrudno będzie znaleźć, tak mi się wydaje- mówiła gdzieś przed siebie, ale tak, by Kenshin słyszał jej rozmyślania na głos. -A jak to gorąco nie przejdzie, to nie wiem czy damy rade tym bestiom w ogóle...


//Jak tam wygląda ten krajobraz? Jedziemy przez dżunglę, czy raczej suche tereny? Niezbyt się orientuję.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 15 Marzec 2016, 00:21:40
Upalne popołudnie, to ten moment, w którym wszyscy bogobojnie życzą sobie by czerpać jak najwięcej przyjemności z życia, teraz obfitowała upałem gnębiąc jeźdźców co niemiara. Nawet znękane wierzchowce dawały poznać po sobie swoje niezadowolenie.

Wierchowiec Rona w swojej uległości posłusznie wiózł jeźdźca spokojnie za dowódczynią, zgodnie z wolą jeźdźca nie skarżąc się na upały nie dając oznak niezadowolenia, jednak po jego zachowaniu widać było ze zmiana klimatu doskwiera mu nieubłaganie. Sącząca się z pyska piana kapała na udeptany żwirowy szlak pośród połaci wykarczowanej dżungli, gdzie co rusz pośród resztek pni i drzew i zeschłych krzewów zaczynały wyłaniać się pustynne piaski -> jasna oznaka wymierania wykarczowanego lasu w upalnych klimatach. Koń nie dawał za wygraną mimo zmęczenia, jednak co rusz jeździec świadom niedoli swego wiernego, zwierzęcego brata zmuszony był dzielić się z nim wodą pozwalając mu przepłukać pysk i zwilżyć usta, co chodź trochę polepszało sytuację.

Wierzchowce Malachiasza, Leopolda, Michała i Wilhema nie miały lżej, wręcz przeciwnie cierpiały w równych mękach, jednak dając oznaki niezadowolenia, a to spowalniając tępo, a to rżąc błagalnym rykiem, czy po prostu wierzgając głową, tłukąc ogonem po plecach. jednak każdy jeden z nich - jeźdźców - nie mógł mieć im tego za złe bowiem byli świadomi okrutnego losu który zgotował im Haft dając takie zaproszenie.

Podróż szlakiem wśród wykarczowanej dżungli nie była długa, nie była nieskończona. po wyminięciu magazynów portowych, karczm i noclegowni portowych pozostały dwa kilometry podróży szlakiem wśród wykarczowanej dżungli z której pozostały jedynie pnie i zeschłe porosty. Upływający po wycince czas dawał się we znaki powodując wspomnianą juz degradację terenu i zamienianie się obszarów w pustynię. Jawny to obraz błędu wynikającego z rozwoju miasta i upartego budowania i odbudowywania osad ludzkich, miasta Hessein i innych, które tego surowca, jak i kamienia były konieczne. Widząc taki obraz każdy miłośnik przyrody dozna swoistej refleksji filozoficznej na temat tego co jest ważniejsze, czy swobodny wzrost natury, czy jednak zabudowa miejska... widząc taki obraz upadłej dżungli jedynie negatywna wersja obrasta w znaczenie i poklask. Widać bowiem jak ingerencja w naturę ludzkiej nieodpowiedzialnej, zachłannej dłoni może doprowadzić do upadku znamienitej fauny niespotykanej nigdzie indziej.

Niemniej taki ogląd na świat nagle potrafi zamilknąć, gdy przed oczami pojawiają się pierwsze karłowate wulkaniczne szczyty porośnięte trawą, a w przestrzeni miedzy nimi pięknie wyprofilowane posągi.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/8/82/Lokacja_ruiny_hessein.jpg)

Każdy kto już raz był w tym mieście pozna czym jest to miejsce, swoistą bramą wjazdową do miasta w kotlince. Miasto jest usytuowane miedzy górami a wejścia do miasta bronią dwa wielkie posągi. Uroku tego miejsca dodają wielkie i rozległe dzielnice mieszkalne, które zasiedlono wraz z otwarciem drogi morskiej w kierunku archipelagu. setki i tysiące osób zaciekawione nowym i nieznanym zasiedliły się oddając swoje ostatnie grosze, by przebyć tę trasę. Nie byli świadomi jak ciężkie może być życie w tym klimacie i na tych terenach. Specjalnie utworzono miejsca pracy, kamieniołom, tartaki, czeladzie zbieraczy i myśliwych, by dać ludziom pracę i sposób na życie. Dzięki temu miasto opływa w dostatek górując szczytem nad wszystkimi innymi na Archipelagu. Miasto szczyci się byciem stolicą archipelagu Chatal.

Jednak do samych dzielnic mieszkalnych prowadzą wyłącznie boczne uliczki zaś główny szlak prowadzi w głąb miasta bez zakrętów i zawijasów. Tuz ża widokiem posągów i możliwością rozejrzenia się z oddali po dachach widzianych części miasta, dojrzeliście przed murami obronnymi miasta dwoje strażników przywdzianych w biało-czerwone zwiewne tuniki. W dłoniach dzierżyli długie halabardy lecz widząc was z oddali przyglądali się uważnie jednak już po minach widać było, że nie zamierzali was niepokoić...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 15 Marzec 2016, 12:15:12
Kenshin zdziwił się, kiedy na starcie koń Eve pogalopował w dal coś go musiało spłoszyć albo po prostu zwierzę było niesforne. Ork obejrzał się dookoła i nie zauważył żadnego zagrożenia a po chwili anielica zatrzymała się oczekując aż reszta towarzyszy dołączy do niej i tak się stało. Teraz podróżowali już w szyku i znacznie lepiej to wyglądało, ale co z tego jak z nieba lał się dosłownie żar!
- Zwierzęta jak sama natura ma swoje humory.
Zaśmiał się serdecznie gdy stróżka potu, która zawiesiła mu się na brodzie spadła na grzywę konia.
- Co do polowania masz rację najlepiej będzie zrobić je pod wieczór w przeciwnym razie może być z nami ciężko Ork zaczął się wycierać się w koszulę, ale i to za wiele nie pomagało, bo ona była już cała klejąca się capiła potem wielgachnego orka. W tym momencie każdy pewnie marzyłby o kąpieli w wodzie, ale cóż nim to nastąpi trzeba będzie przejechać dalej do miasta. Druid jadąc na koniu dalej w głąb traktu zauważył, że to nie był typowy obraz lasu tropikalnego nie było drzew, roślinności ani nawet kawałka krzaków! Tylko piasek pustyni.
- Co, ci ludzie najlepszego tutaj zrobili. Zniszczyć takie połacie roślinności na Ventepi!
Krzyknął i machał głową z niedowierzania a jego pot w tym momencie spadał na wyjałowioną ziemię. Wiedział również, że być może rycerze mogą nie zrozumieć jego wybuchu, ale cóż życie.
- Tutaj..... tutaj było tak pięknie. Bujna roślinność, która chroniła przed słońcem pełno egzotycznych zwierząt a teraz wyjałowiona ziemia do tego prowadzi postęp, który niszczy wszystko na swej drodze. Masakra.
Oburzył się jak każdy druid powinien, ale z drugiej strony w jego wnętrzu czaiła się nutka zrozumienia, bo w końcu ludzie musieli jakoś żyć i postawić swoje domy, tylko dlaczego nie sadzili z powrotem tych drzew? By jakoś uzupełnić starty. W głowie druida pojawiło się znacznie więcej pytań, lecz nie chciał je wygłaszać na głos. Ork czuł się nie dość, że zmęczony to jeszcze rozżalony z takiego obrotu spraw na archipelagu. W końcu jednak opuścił ten zniszczony las i skupił się dalej na drodze i po paru następnych kilometrach dotarli do posągów, gdzie tuż za nimi rozciągało się miasto. Posągi wyglądały na dość solidnie wybudowane choć teren górski pewnie nie sprzyjał konstruktorom, co niej miej warto było docenić to dzieło wybudowane antycznymi dłońmi. Kenshin mógł przypuszczać, że przedstawiają one braci Erosa i Thanatosa dwóch draconów, którzy zarządzali całym archipelagiem. Jednak to tylko jego przypuszczenia i w końcu przełamał ciszę i zwrócił się do towarzyszki.
Za tymi skalnymi posągami rozciąga się miasto. Konie już są zmęczone tak samo jak my. Powinniśmy trochę przyspieszyć, bo w przeciwnym razie padną nam z wycieńczenia.
W tym momencie Kenshin wziął jeden z bukłaków i starał się napoić swojego ogiera. Przeklęty niemrawo kłapał językiem nabierając kilka kropel wody, coby jakoś mu pomogła dotrwać do końca wycieczki, po czym sam się napił regenerując braki wodne w swoim organizmie.     
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 15 Marzec 2016, 17:30:32
Anielica rozprostowała skrzydła, wykonała nimi kilka zamaszystych machnięć, by wytworzyć wiatr. Przydałby się taki wielki wachlarz dający wytchnienie, ale po wachlowaniu uczucie gorąca było jeszcze trudniejsze do zniesienia i dawało się bardziej we znaki. Eve ocierała więc tylko twarz od czasu do czasu. Oczywiście piła także dużo wody, by nie nabawić się udaru słonecznego.
-Może nie przyzwyczajony jest jeszcze. Dopiero co "wyciągnęłam" go ze stajni i to na dodatek na tak wymagającą wędrówkę. Właściwie mogłam wybrać łaciatego Caledusa, bo czarny Pałasz to chyba nie był najlepszy wybór na pustynię...- zmartwiła się, że nie przemyślała tego wcześniej. -Ale musi być wytrzymały, musi dać radę- poklepała go po szyi.
Udało się wreszcie zewrzeć szyki. Rycerze poili swe konie własnych bukłaków, chcąc ulżyć zwierzętom. Anielica, pomimo swej nieśmiertelności, nie chciała dzielić się wodą z koniem. Co jak co, ale do miasta już blisko, silny wierzchowiec wytrzyma, gdy przecież cel ich podróży już jest widoczny. Wszak niełatwo przeoczyć dwa wielkie kamienne posągi wykute w skale, a za nimi wjazd do miasta. A w Hessein na pewno znajdzie się woda. Tutejsi są już przyzwyczajeni do takiej pogody. Przybysze z Valfden jeszcze się nie zaaklimatyzowali, stąd te ich problemy.
Na jałowej, pustynnej ziemi nie było co podziwiać. Aż żal, że drogi nie umilał cień wielkich tropikalnych roślin o rozłożystych liściach. Było to idealne miejsce do życia dla jaszczurek przemykających po rozgrzanym piasku. Jednak dzisiejsza spiekota musiała dawać się we znaki również im.
-Cóż, taka jest właśnie cena postępu i rozwoju- stwierdziła z obojętnością anielica na żale orka. -Myślę, że nic tego nie zmieni. Nie mam pojęcia po co oni to wycinali. Były tu jakieś złoża? Potrzebne było im drewno?- dopytywała, spoglądając na suchy, przewalony pień, a później na rozgrzane głazy wytarte przez piasek. -Ostatnią moją podróż na Chatal wspominam inaczej. Doświadczyłam wtedy całego uroku tutejszej przyrody. Dżungla, papugi, liany, takie sprawy. A ty Kenshin byłeś na Chatal przedtem?- zaśmiała się. -Tak, spieszmy się do miasta. Choć zwierząt też przecież nie należy przemęczać- zauważyła. Zbyt szybki marsz nie byłby za dobry.

Z tyłu piątka rycerzy rozmawiała między sobą. Pierwszy raz opuścili Valfden i to jeszcze w tak egzotyczne tereny. Najpierw Wilhelm zachwycał się ogromnymi posągami, choć szkoda mu było także tych zniszczonych terenów. Rona nie wzruszały takie rzeczy, był skupiony na misji. Co chwilę pytał, czy na pewno pozostali mają dobrze przygotowane bronie i że na pewno trzeba będzie wyczyścić je z tego piachu. Malachiasz pocił się jak szczur, całą bawełnianą koszulę miał mokrą i nie odzywał się wcale. Gorąco nie przypadło mu do gustu, ciężko znosił ich wędrówkę szlakiem.

Było już widać mury obronne. Można było spokojnie jechać dalej głównym szlakiem, gdyż najwidoczniej strażnikom przy bramie przykazane było ich wpuścić bez sprawdzania. Cała siódemka zatem ominęła dzielnice mieszkalne kierując się konno na plac.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 15 Marzec 2016, 18:08:24
Ork po nagłym zburzeniu uspokoił się i jadąc dalej bujał się na boki leniwie spoglądając w dal.
- Jak wspomniałem na twoim dworze byłem już tutaj raz zapolować na lwy morskie dla Trevanta. Szybkie polowanie nic specjalnego, ale bardzo zdziwiło mnie to jak tutejsi ludzie potraktowali tutejszą dżunglę, albowiem było tutaj gdzie się schronić przed palącym słońcem, a teraz to jałowa pustynia jakich wiele tutaj. Złóż raczej nie było poza drewnem i widocznie tego im brakowało, ale cóż poradzić skoro postęp jest dla nich ważniejszy.
Wzruszył ramionami, bo nic nie mógłby w tym momencie ani zrobić ani osiągnąć, aby dżungla na nowo odrodziła się. Kenshin jechał dalej beznamiętnie, lecz nie w milczeniu postanowił spytać anielice o jej pierwszą podróż na te rajskie tropiki.
- Opowiedz coś więcej o swojej podróży. Pewnie była bardziej ciekawa a może nawet bardzo tajemnicza?
Spytał jej się od tak dla zabicia czasu chociaż rozmowa w taki upał również mogła powodować większe zmęczenie.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 15 Marzec 2016, 19:21:36
-Ach, no tak. Ty, jako wyznawca Ventepi, szczególnie jesteś wrażliwy na takie bezczeszczenie przyrody- powiedziała ze zrozumieniem. Pamiętała czasy, gdy przybyła na wyspę - wtedy ona sama miała ciągoty, by zostać łuczniczką, służyć w Konkordacie. Niestety los ściągnął ją na ścieżkę bezprawia, na szczęście tylko chwilowo. Krótki był jej epizod w Krukach. Nie zdążyła niczego się dowiedzieć, ani zdobyć zaufania. Prawdopodobnie to i lepiej, gdyż teraz mogłaby mieć przez to problemy i niezłą zgraję płatnych zabójców na karku.
Strzelać z łuku potrafiła, nieporadnie, ale zawsze coś. Ta umiejętność przydała jej się może raz, i to w starciu ze zjawami.
-Wtedy płynęłam z Salazarem, Armin i Silionem, to było wtedy, gdy Salazar pierwszy raz "umarł". Przedtem dostaliśmy też dziwne kostki Erosa do układania i wyruszyliśmy na Chatal, by niejako rozwiązać ich "zagadkę". Pasowały do jakiejś fontanny, znaleźliśmy szczenięta taru, przy okazji zwiedziliśmy trochę dżungli i tamtejszego świata. Podróż wydała mi się przyjemna, było ciepło i w ogóle przyjemnie. Dlatego teraz dziwię się, że archipelag ma także takie... - tu rozejrzała się wokół. -...nieładne, nieprzyjazne miejsca.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 15 Marzec 2016, 20:06:35
- Dokładnie tak jestem na tym punkcie wrażliwy jak każdy członek konkordatu powinien być.
Potwierdził słowa anielicy, która trafiła w punkt. Historia Kenshina również była dość ciekawa, bo najpierw członek kruków potem mag w pakcie a skończył w konkordacie jako druid takie koleje losu go prowadziły do jeden organizacji do drugiej a sam skończył w trzeciej. Teraz jako przywódca konkordatu miał również pełno zadań na głowie, lecz on wolał pozostawać w cieniu i nie chwalić się wyróżnieniami ani swoją wiedzą, którą nabył w tych organizacjach. Druid w tym momencie stał się łowcą, bo do tego sprowadzało się to zadanie na archipelagu był, jakby to nie ujmować "znawcą" pod tym względem. Jednak teraz porzucił swoją przeszłość i postanowił skupić się na rozmowie z panienką Antarii, bo dość ciekawa była historia z tymi sześcianami.
- Dość ciekawa historia i zagadka z tymi sześcianami. Sam mam jeden na stanie i właściwie nie wiem do czego mogą służyć, ale na wszelki wypadek schowam go lepiej jak wrócę do domku, a nóż się do czegoś jeszcze przyda. Oznajmił od tak, bo według niego warto było o tym chociaż wspomnieć przez chwilę. Następnie powrócił do dalszych słów towarzyszki.
- Ta ziemia ma jeszcze wiele takich terenów. Teraz żałuję, że nie przejrzałem dziennika Silvastera, który opisał swoją pierwszą podróż tutaj z kilkoma towarzyszami i oczywiście z Salazarem na czele, kiedy był jeszcze jaszczurką. Mógłbym wtedy lepiej Tobie opisać, te miejsca jakie odwiedzili. Tymczasem musimy patrzeć i spoglądać na to, co ludzie już sobie zaskarbili w swoim szale wydobywania wszystkiego dobrego, co posiada ta ziemia i w zamian widzimy wyjałowione ziemie zamiast tętniącego życiem lasu. 
Ork ubolewał nad tym co widzi, a co mógłby zobaczyć gdyby miał trochę odwagi i wybrać się na ten dziki rejs wraz z kompanią chętnych kiedy była na to pora.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 15 Marzec 2016, 21:22:36
Oczywiście wyjałowiona ziemia była wokół szlaku, zaś już kilometr od niej były skarłowaciałe lasy przeradzające się w pełną dżunglę...

Po przekroczeniu murów miasta, gdy rycerze skłonili się na widok Evening, bowiem nikt rycerskiej etykiety ich nie nauczył jak zachować się w stosunku do istoty z zaświatów zatem poradzili sobie jak mogli licząc na to, że następnego dnia nie zawisną na alei niewolników jako zdrajcy. Oczywiście podróżnicy nie mogli znać odlotów Hafta i jego srogiego sędziwego bezprawnego działania...

Wraz z przekroczeniem murów strzeliste wysokie piętrowe domy gęsto poustawiane między sobą, zaczęły rzucać cień przez całą szerokość alei niewolników, która ciągnęła się jak... wyprostowany tasiemiec dajmy na to - do samego końca, do samego placu...

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/d/d5/Aleja_niewolnikow.jpg)

Jest to długa ulica, przy której co rusza postawione są posągi symbolizujące przygniatający los niewolników. Aleja ciągnie się od portu aż do samej centralnej części miasta, mija dzielnicę mieszkalną aż wpada do rynku, na główny plac miasta "Vox Populi". Posągi ukazują niewolników słaniających się pod ciężarem prac, jeden z posągów pokazuje jaszczuroczłeka opartego klatką piersiową o łopatę, ręce bezwiednie zwisają z niej symbolizując jego wyczerpanie i brak sił, by móc ją dzierżyć. Kolejny posąg zaś ukazuje człowieka, nędzarza który odziany jedynie w poszarpane spodnie niesie na plecach kamienny blok jako tragarz, zaś jego mina wykrzywiona w bólu i rozpaczy. Dalsze posągi są analogiczne, pokazują różne rasy i klasy niewolników okazując ich ból i cierpienie, po każdej stronie aleji stoją dwa posągi, które są inne, przysposobione złotem i złotymi ornamentami, dzierżą bat w swych dłoniach, są wyprostowane a z głową uniesioną do chmur. Pokazując wyższość i władzę, jaką sprawowali nad niewolnikami panowie. Aleja ma być przestrogą przed losem niewolniczym.

Gęsto usytuowane domy zagradzające słońcu prażenie wszystkich wokół przynosząc delikatną ulgę wzmagało inny negatywny efekt ciepła, brak przepływu powietrza... ciasno usytuowane domki wysokie i strzeliste blokowały działanie wiatrów wzmagając stagnację powietrza a jednocześnie generując zaduch i duchoty na ulicach... no delikatnie. Ale jak to mówią, wszystkiego mieć nie można.

Po Alei tuż za posągami za głównym przejazdem stały proste prowizoryczne stragany usytuowane jeden przy drugim a za nimi stali kupcy i sprzedawcy oferujące różne dobroci. szczególnie w oczy uderzyły was stragany z soczystymi owocami egzotycznymi, tak cytrusami jak i innymi. Również uwagę waszą przykuł jeden za którym siedział starzec rzeźbiący w drewnie figurki rycerzy, wojowników, jaszczuroludzi. Rył też płaskorzeźby w drewnie z dziwnymi wzorkami. bądź co bądź było to tak banalne jak i zaskakujące.

Szlak ciągnął się i ciągnął w dal a przed wami już ujawniał się koniec drogi a za nim plac "Vox populi"...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 15 Marzec 2016, 22:16:05
Miasto przywitało ich zacienionymi uliczkami i zaduchem. Z deszczu pod rynnę, chciałoby się rzec, ale to tylko taka ironia. Bardzo nieprzyjemna, gdyż myśli o chłodnej wodzie i deszczu zwiększały u podróżnych poczucie beznadziejności w całym tym bezsensownym upale, w którym nie dało się oddychać.
-Kilka osób dostało takie sześciany. Niektórzy zaś pragnęli zgłębić ich tajemnicę- kontynuowała jeszcze rozmowę o kostkach Erosa. -Zachowaj ją. Nigdy nie wiadomo, kiedy stanie się przydatna- zachęciła go uśmiechem. Po czym odetchnęła z ulgą, gdyż wjeżdżali przez bramę do zacienionej części miasta. Przywitały ich ukłony, nad wyraz głębokie i pokorne, jakby ze strachu. Dalej uginały się przed nimi i zwykłymi przechodniami sylwetki niewolników. Zmęczonych, z udręką wymalowaną na twarzy. W tej chwili Evening pomyślała, że jej służki to jednak mają wspaniałe życie. Krixos może trenować i walczyć na arenie kiedy chce. Ba!, nawet najlepszy ekwipunek ma zapewniony. Safra i Narii żyją zaś jak siostry, zajmują się domem, cieszą się dużą wolnością, a wymagane jest od nich jedynie zachowanie we dworze porządku i reguł, wypowiadanie wyuczonych formułek i nalewanie wina gościom. Nic uwłaczającego czci, a i tak Eve była uważana za zbyt surową względem nich. Posągi "panów" zaś idealnie oddawały ich zachowanie. Dumne, egoistyczne, brutalne, poniżające słabszych. ÂŻadne głębsze refleksje nie nasuwały się Eve. Tak urządzony był świat, ona tego nie zmieni. Choć w głębi duszy cieszyła się, że nie podzieliła losu wielu niewolnic, zmuszanych do pracy w różnej maści przybytkach.
Przyjemniejszym widokiem były soczyste owoce, tak pięknie wyglądające, jaskrawe, zdrowe. Chciała poczuć smak pomarańczy, orzeźwiający i słodki. Oczy jej zaiskrzyły na widok arbuzów, ananasów, daktyli...
-Kenshin!- zagadnęła nagle orka, gdy wolnym tempem przemierzali tłoczną ulicę. Anielica zeskoczyła z konia, lądując na ulicy. -Chciałbyś pomarańczy? Czy może awokado?- spytała orka, jednocześnie szukając drobnych, które starczyłyby jej na zakup owoców dla siebie i przyjaciela. I paladynów też można poczęstować.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 16 Marzec 2016, 13:02:41
Towarzysze po przejażdżce w końcu dotarli do miasta, które o dziwo przywitali ich z iście szacunkiem, bo rzadko kiedykolwiek mu się ktoś kłaniał i to praktycznie do pasa, a może była to jedynie zasługa anielicy, która swym blaskiem zszokowała tutejszych rycerzy? Nie miej jednak byli już w mieście i dla orka okazało się to zbawienne, bo wielkie budowle zrzucały cień w tym zaduchu i jak na taką porę było to zbawienne, ale nawet słońce w pełni nie odstraszało ludzi na straganach, co ruszy przechodzących po pełnych uliczkach ledwo co ork mieścił się ze swoim rumakiem, co rusz musiał omijać przechodnia, by go nie potrącić.
- Dlatego swój też później posprawdzam.    
Powiedział odwzajemniając uśmiech choć w jego przypadku nie był taki uroczy i niewinny, jednak był to uśmiech od szczerego serca. Kenshin nie wahał się oglądać straganów, które były dość ciekawe i niespotykane od tych na Valfden. Pełno znakomitych owoców nie tylko z drzew a morza również. Ork kojarzył je ze swojego rodzinnego domu pełno specjałów jak ośmiornice, jeżowce i inne smakołyki. Kenshin wsłuchując się w propozycję anielicy zgodził się na nią, bo co mu tam.
- Z chęcią spróbuję tutejszych pomarańczy, ale że w zamian, Ty stawiasz to w drodze powrotnej zrewanżuję się i coś Tobie kupię, byśmy byli kwita.     
Druid nawet nie zamierzał słuchać sprzeciwów od kobiety taka odwzajemniona przyjacielska przysługa albo po prostu nie chciał wykorzystywać majątek przyjaciółki.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 16 Marzec 2016, 18:56:13
-Niech tak będzie- zaśmiała się Eve, choć przecież nie potrzebowała nic w zamian. Chciała tylko przyjacielowi dać słodki podarek, typowy dla archipelagu, a rzadziej spotykany na Valfden. Może w jej południowych gminach też rosną pomarańcze?
Podeszła do jednego ze straganów. Wcześniej uważnie obejrzała stoiska i sprawdziła, gdzie owoce wydają się najświeższe i najbardziej dorodne.
-Poproszę dziesięć pomarańczy, najbardziej słodkich i soczystych, jeśli można- rzekła do sprzedawcy. Oczywiście nie musiały to być najlepsze owoce na całym Chatal. Chciała jedynie wywrzeć trochę presji na sprzedawcy, aby wybrał dobre sztuki.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 16 Marzec 2016, 19:30:49
Stojąc przed straganem z owocami, gdzie była wywieszka na temat cen owoców, dojrzeliście że ceny wahają się od 1 grzywny po 2 zależnie od owocu, takie jak banany, pomarańcze, cytryny, awokado, lichi były po jedną grzywnę, zaś kokosy, ananasy, arbuzy zaś kosztowały 2 grzywny, wyglądały zaiste soczyście, zaś wywieszki głosiły że owoce najlepiej gaszą pragnienie dając jednocześnie przyjemności dla podniebienia.

Nagle Malchiasz podjechał trochę bliżej i zwrócił uwagę dwójce raczącej się uśmiechami i życzliwymi propozycjami kto co komu kupi.
- Ktoś nas obserwuje. Za plecami. - powiedział przyciszonym głosem zrównując się z Evening, by po chwili wrócić na swoje miejsce w szyku.

W tym momencie zapytany sprzedawca prędko zaczął zbierać pomarańcze do pętanej rzemykami, dratwą torby i podał zamawiającej jednocześnie racząc ją ceną.
- A za dziesięć to i 10 grzywien poproszę...



Pod siłą sugestii Malachiasza z pewnością zwróciliście wzrok za plecy, tam mgnieniem oka Evening spotkała wysoką postać czarnowłosego elfa, szczególnie charakterystycznego.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/4/42/Npc_annar.jpg)

Jednak wraz z kolejnym mgnieniem oka postać zniknęła w tłumie i widziana postać mogła równie dobrze zostać uznana za przewidzenie...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 16 Marzec 2016, 20:05:22
Kenshin przyglądał się straganom z wielką ciekawością. Podziwiał tutejsze owoce, bo każdy wyglądał jakby został przed chwilą zerwany z drzew a do tego ta niska cena! Tutaj mógłby spędzić całe życie na jedzeniu ich zwłaszcza, że ork na brak gotówki nie narzekał no przynajmniej na razie. Druid zajęty rozmową  z anielicą oraz co rusz spoglądając na stragany nie mógł dostrzec, że jest obserwowany i pewnie w takim natłoku ludzi ciężko by mu było to zrobić, jednakże rycerz Bractwa ÂŚwitu okazał się znacznie lepszym obserwatorem. W tym momencie, kiedy Pasterz Stworzenia otrzymał ostrzeżenie natychmiast się odwrócił i na moment zawiesił oko na kimś kto mógł wyglądać na elfa, lecz ork pewności nie miał, gdyż postać jeno mignęła mu przed oczami niczym cień. Dlatego zwrócił się do anielicy.
- Widziałaś go? 
Zapytał z troską, bo to mógł być ktoś bardzo ważny na przykład jakiś zabójca albo Bogowie wiedzą co.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 16 Marzec 2016, 20:16:38
-Bardzo dziękuję- rzekła odbierając od sprzedawcy torbę pełną owoców. Niedługo przyszło jej jednak cieszyć się zapachem i widokiem owoców, gdyż Malachiasz powiadomił ją o tajemniczej postaci, która im się przyglądała. Jej spokój został zmącony. Evening obejrzała się oczywiście. Stał tam elf, który przy ostatnim spotkaniu był przecież niemal martwy. I to była chyba najlepsza cecha, jaką posiadał, gdyż wcześniej był denerwujący i ciśnienie anielicy od razu skakało w górę, gdy go widziała. Zacisnęła szczęki z gniewu, ale cóż mogła zrobić. Nie będzie się przez tłum przepychać, by go dorwać. Niech on się natrudzi, by ją znaleźć. Teraz będzie mu jeszcze trudniej ją zabić, ze względu na demoniczne umiejętności, które posiadała. Musiała się z nimi kryć, ale w wyjątkowych sytuacjach mogły być nadzwyczaj użyteczne.
Na jego widok westchnęła głośno z dezaprobatą. Nie przewidział się jej. Wszak Malachiasz pierwszy go dostrzegł. To dobrze, znaczy, że był czujny.
-Bardzo dobrze Malachiaszu, pomimo upału zachowujesz trzeźwy umysł. Był to ktoś bardzo natrętny, głupi, wnerwiający i chory psychicznie. Reszta niech także zachowuje czujność - gdy go dostrzeżecie ponownie, powiedzcie mi. Jest trochę groźny...- zawahała się, niepewna, czy może to wtrącić. -...ale nie niezniszczalny. To chore, że chciało mu się nas, a raczej mnie, śledzić. I nie wiem zupełnie po co- przewróciła oczami.
Już z zupełnym rozluźnieniem każdemu podała po pomarańczy, a pozostałe trzy schowała do toreb zawieszonych po bokach Pałasza. Wskoczyła z powrotem na konia.
-Ten elf to był Annar- zwróciła się tylko do Kenshina, gdy reszta zajęta była zdzieraniem pomarańczowej skórki. -Ostatnio, gdy go widziałam, miał bebechy na wierzchu i spaloną twarz. Wylizał się- stwierdziła z ironią. -Chciał zabić mnie i Salazara, jest niepoczytalny, ale mam nadzieję, że prócz tego jednego incydentu nie wejdzie nam już w drogę- wytłumaczyła orkowi, kim była ta postać. Rozejrzała się podejrzliwie po okolicy.
-Ruszamy. Nie ma co zwlekać- zawołała do towarzyszy.



8120-10=8110 grzywien
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 16 Marzec 2016, 21:07:17
Ork ruszył po chwili, ale musiał przetrawić te informacje dotyczące nowo poznanej postaci, która okazała się niepoczytalnym szaleńczym elfem. Kenshin czuł, że to nie będzie takie zwykłe polowanie a jakoś ta wyprawa będzie mieć drugie a nawet trzecie dno. Tajemniczy szalony elf musiał mieć na bank przy sobie krew wampirzą inaczej pewnie by umarł i już wiadome było, że to nie jest jakiś tam przeciwnik. Druid nie na żarty przejął się nowinkami i z pierwszych obserwacji postanowił się podzielić nimi z towarzyszami oraz swoimi obawami co do wyprawy.
- Na mój gusty wylizał się dzięki krwi wampirzej ona potrafi zdziałać cuda, bo skoro miał wnętrzności na wierzchu to tylko ona mogła tego dokonać. Mam złe przeczucia co do naszej wyprawy trzeba będzie się upewnić czy ona nie ma czasem drugiego albo nawet trzeciego dna.
Kenshin, by zająć swoje wielgachne łapy czymś innym niż jedynie lejcami zabrał się za pomarańcze wziął jedną i zaczął obierać ją ze skórki. Ork robił to delikatnie, by nie zgnieść owoc, ale z tych wszystkich nowych wiadomości dłonie mu zadrżały, lecz w końcu uwolnił pożywny owoc i zabrał się za jego zjedzenie. Sok z pomarańczy zleciał mu z ust po brodzie tyle tego było, ale to wszystko było dobre i takie odświeżające!
Jednak nie zapomniał pochwalić rycerza, który ma świetną orientację.
- Muszę Tobie przyznać, że potrafisz obserwować otoczenie były z Ciebie dobry łowca.
Teraz i ork zrobił się nad wyraz czujny i dokładnie badał tutejsze otoczenie.     
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 16 Marzec 2016, 21:51:55
Malachiasz uśmiechnął się na pochwałę delikatnie by po chwili skomentować wyjaśnienie elfa.
- Krew wampira leczy ranę, nie operuje ciała... jeżeli miał wnętrzności an ziemi to umarł, jeżeli żyje to znaczy że to czarna magia. - Powiedział chowając owoc, bowiem martwił się niestrawnościami w czasie jazdy, wolał jednak nie ryzykować rozstroju żołądka.

Wasza podróż aleją jakże umilana oglądaniem straganów z różnościami, wymijaniem przechodniów powoli dobiegała końca. Przed wami pojawił się plac "Vox Populi".

A czym on jest? Swoistym centralnym placem miasta, gdzie znajdują się najważniejsze budowle miasta, począwszy od zabudowań władzy tego miasta, jak i również wszelkie instytucje, zakłady i inne zakłady handlowe, placem "Vox Populi" nazywamy cały zamek, gdzie tętni towarzyskie życie obywateli oraz kontakt z władzą. Poza taką funkcją, jest również gigantycznym placem, na którym zbierają się najważniejsi dostojnicy marchii w celu prowadzenia demokratycznych głosowań w wybranych sprawach dotyczących marchii, dystryktów i gmin.

Dzisiaj jednak nadmiar obywateli nie był tutaj obecny, w związku z sytuacją kryzysową i stanem rzeczy wprowadzenia stanu kryzysowego, ludzie trzymali się z dala od niego dając władzy spokój i ciszę w rozwiązywaniu kłopotu. Tak samo po wyjściu na plac zniknęły wielkie domy gęsto postawione a zostały jedynie pojedyncze wysokie budowle rzucające cień. teraz słońce ponownie pozwalało sobie by raczyć was swym niezmąconym blaskiem.

Na placu poza budowlami jak świątynia, komisariat, w centrum placu były postawione rozległe, owalne wysokie namioty rycerskie pokryte biało czerwonymi płótnami - dokłądnie dziewięć. W każdym z nich mieszkał jeden rycerz wraz ze swoim giermkiem i ewentualnymi nałożnicami. wszędzie wokół panowała grobowa cisza poza jednym namiotem...

Między dziewięcioma owalnymi i wysoki namiotami stał prostokątny, jeden, znacznie większy, pokryty czarnym płótnem. Przez okrutny materiał dawało się dostrzec blaski światła z wnętrza dochodzące z zapalonych świec. wśród świec za stołem siedziała osoba wsparta łokciami o blat z założonymi dłońmi na głowie... jednak co dokłądnie było we wnętrzu ciężko było określić oglądając przez materiał z zewnątrz. Każdy z namiotów miał swoisty przedsionek w formie baldachimu - wspartego na 2 palach fragmentu płachty wskazującego wejście a jednocześnie osłaniające osoby przed wejścia jak i tuż po wyjściu.

Tak i największy ostatni posiadał taki baldachim, a wejście do środka było zasunięte materiałem -> wszystko zapewne po to, by słońce nie wdzierało się do środka.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 16 Marzec 2016, 22:22:52
Cały konny orszak dotarł wreszcie do placu. Bujanie się w siodle, choć nie wymagało wiele wysiłku, nie było najmilszą czynnością.
Gdy dotarli do Vox Populi, Eve pierwsza zeskoczyła ze swego konia. Miała dość niewygodnej jazdy. Otarła dłonią pot z czoła. Nie martwiła się już wcale o swój wygląd. I tak wszyscy byli sponiewierani przez podróż i hektolitry wylanego potu, wsiąkniętego w koszule i kropelkami spływającego po skroniach.
Evening zatrzymała Pałasza w cieniu jakiegoś budynku. Być może był to komisariat. Dla nich ważniejsze były jednak namioty sztabu kryzysowego. Tam musieli szukać informacji. Widocznie całe życie Hessein obracało się właśnie wokół bieżących spraw z wiwernami. Aż tak było źle?...
-Kenshin, chodźmy z kimś porozmawiać- rzekła Eve rozglądając się po placu usłanym namiotami. Naturalnie jej wybór padł na ten czarny, dziwny, prześwitujący namiot. Wyróżniał się kształtem i kolorem, który nijak pasował do gorącego klimatu. -Malachiasz i Wilhelm, wy chodźcie z nami- rozkazała. Mieli być dodatkowym zabezpieczenie w razie nagłego wypadku. Teoretycznie nic im tu nie groziło. Prócz Annara...
Evening wraz z orkiem i paladynami podeszła do ciemnego namiotu. Odsunęła materiał, który zasłaniał wejście do przedsionka.
-Ekhem!... Evening Antarii z Bractwa ÂŚwitu oraz Kenshin, druid z Konkordatu- uprzedziła osoby wewnątrz o swoim przybyciu. Czekała na jakieś pozwolenie na wejście, gdyż uznała, że wypada na takowe poczekać.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 16 Marzec 2016, 22:38:53
po odsłonięciu parawanu pierwsze co uderzyło Evening to okrutnie wilgotne gorące powietrze, a wraz z rozrzedzeniem pary dojrzała postać wewnątrz.

(http://img04.deviantart.net/1b8e/i/2011/044/c/1/the_last_hours_by_formenost-d39hfnt.jpg)

Postać jednak bez broni siedziała za stołem wsparta na dłoniach spoglądając przed siebie w waszą stronę, a przed sobą miał tylko mapę. Po ciele spływały mu krople wody idealni i kształtnie niczym strumyki spływając po względnie dobrze umięśnionym ciele. Poniżej pasa był obwiązany białym materiałem z czerwonymi przeszyciami osłaniając intymne części ciała.
- Wejdźcie, zasłońcie wejście i rozbierzcie się... Chyba że nie chcecie skorzystać z sauny i odświeżenia... - powiedział i wzruszył ramionami. Powiedział delikatnym barwnym głosem i serdecznie się uśmiechnął - dobry chłopak to był.

Wokół namiotu pod ściankami stały wielkie wiadra z wodą, które co rusz pomocnik zawinięty w czarne płachty pozlepiane do ciała dolewał z dzbanów gdy tej zaczynało brakować. w kątach sali stały też stalowe wanny w które można było spokojnie wlać wodę i się wykąpać... najwyraźniej bywalec namiotu szczególnie dbał o takie przyjemności.

- Ja jestem ze straży marchii Chatal, nazywam się Sylvill z Eretu, jestem dowódcą... dobrze że pani przejmie moje obowiązki. - powiedział i uśmiechnął się ponownie zapraszając was dłońmi do siebie. ze spoglądania na Evening prędko zwrócił swój wzrok na orka. - Przepraszam za te niezręczne słowa, ale rzadko widuje się orków w takiej karnacji. miło mi pana poznać. - powiedział i wyciągnął dłoń wstając i pochylając się nad stołem by uścisnąć dłoń gościowi.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 17 Marzec 2016, 12:36:50
- Czarna magia? Może i tak, ale ten elf musiał mieć niezłe kontakty skoro odszukał kogoś takiego.
Orkowi w głowie pojawiły się nowe obawy, co do tej wyprawy i zaczął czuć się nieswojo, jednakże zmęczenie przez pogodę sprawiło, że stał się obojętny. Kenshin dosłownie bujał się na koniu i jedynie starał się omijać pieszych jego koń również odczuwał zmęczenie, bo nie dość, że na swoim grzebcie nosił ciężkiego masywnego orka to palące słońce nie odstąpiło go na krok. Całe szczęście jednak w tym, że budynki rzucały cień, lecz to było tylko do czasu, gdyż dojeżdżając na główny plac miasta zwący się Vox Populi. Główny plac składał się głównie z przybytków publicznych i administracyjnych przynajmniej na pierwszy rzut oka. Eve w tym momencie zeskoczyła z konia i postanowiła się przejść do głównego namiotu, a ork poszedł w jej ślady i również zeskoczył z wierzchowca następnie wytarł pot z całej głowy w swoją koszulę mieszczanina a była ona lepka jak nie wiem co. Druid nawet nie zdążył odezwać się słowem, gdyż panienka Anatrii tutaj zarządzała i przedstawiła się za niego, więc postanowił czekać na odzew kogoś ze środka. Na szczęście towarzyszy długo to nie trwało i ze środka zdało się usłyszeć męski głos, ale taki serdeczny i miły. Ork wszedł do środka i rozejrzał się dookoła pełno było dzbanów z wodą tak jak kilka wanien, które czekały aż ktoś w nich się umyje, lecz najpierw przywitanie i obowiązki a potem przyjemności.
Kenshin oczywiście na wyciągniętą dłoń człowieczą  w jego stronę odpowiedział silnym uściskiem, żeby to wyglądało na porządny męskie przywitanie a potem rzekł.
- Miło mi Sylvill jestem Kenshin.
Następnie opuścił dłoń i zwrócił się do człowieka z prośbą.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale nim zaczniemy czy ktoś mógłby się zająć naszymi końmi?
Dla druida sprawa zwierząt miała zawsze priorytet i nie wyobrażał sobie, że będzie bawił się w luksusach kiedy jego koń jest zmęczony, głodny i w ogóle w złym nastroju.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 17 Marzec 2016, 18:02:33
Ork i anielica weszli do namiotu, parnego, ale było tu przyjemniej niż na zewnątrz. Dwóm paladynom kazała zostać w przedsionku, by po prostu pilnować wejścia i nie interesować się zbytnio omawianymi tu sprawami. Choć płachty nie były przecież przeszkodą, przez którą nie dało się słyszeć.
-Ja chętnie skorzystałabym z chłodnej kąpieli- rzekła Eve całkiem poważnie, rozglądając się po namiocie w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby nalać wody do wanny. -Jeśli mamy rozmawiać, to potrzebna jest trzeźwość umysłu, a ja, znaczy my, jesteśmy zmęczeni drogą. Nie przywykliśmy do takiego gorąca- wyjaśniła, lecz mężczyzna pewnie był wyrozumiały.
-Poproszę też o wodę dla mych rycerzy. Malachiasz- zwróciła się w stronę przedsionka, wiedząc, że paladyn ją usłyszy.-Przyjdź po wiadro z wodą, obmyjcie się wszyscy- a rycerz wszedł do środka, wziął jedno wiadro od jednego ze sług za przyzwoleniem Sylvilla oczywiście, i wyszedł zasłaniając za sobą materiał. -I tak jak powiedział Kenshin, przydałoby się napoić konie. Ciężko się napracowały- wyjaśniła jeszcze.
-Pan się cieszy, ja jeszcze nie wiem z czym będę mieć do czynienia. Haft mówił o wiwernach i wieży bezczelności, do której ludzie wchodzą, ale nigdy nie wychodzą, a "oddziały pacyfikacyjne są pacyfikowane", tak jakoś to szło- zaśmiała się. Równocześnie jej myśli były daleko od powierzonego jej zadania. Krążyły wokół tych balii z wodą i chęcią odświeżenia ciała po długiej i męczącej podróży.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 17 Marzec 2016, 19:17:53
- ÂŻle myśli się, będąc spoconym, brudnym, za to gorąca sauna, chłodna kąpiel jest zbawiennie przyjemna, pozwoli oczyścić umysł, ciało i zaznać jakże wszystkim potrzebnych uciech cielesnych... no bez głupich skojarzeń. - powiedział is am się uśmiechnął wiedząc jak to zabrzmiało to też delikatnie wytknął język i przymrużył oczko co by jeszcze śmieszniej obrócić niezręczne nazwanie kąpieli czy odpoczynku przy parze rozkoszami cielesnymi... którymi w gruncie rzeczy i tak były...

- Oktwio. - wrócił się do spowitej w czarne płachty postaci. - Odprowadź konie gości do komisariatu, wraz z rycerzami, niech odpoczną w cieniu i tam sobie poradzą. Haft ich zakwateruje w koszarach. Także zostać i zbudź Novę. - powiedział a postać skinęła głowę, zniknęła za parawanami, by po chwili wraz z nią przyszła druga niemal identycznie wyglądająca osoba, spowita w takie same czarne odzienie. Jedna z tych osób udała się w waszą stronę i chyląc głowę wyminęła was bez słowa udając się za zasłonę, na zewnątrz spokojnie zaczęła rozmawiać z rycerzami i wyjaśniać co jak gdzie zrobić. Razem z nimi udała się do komisariatu zabierając ze sobą wierzchowce.

- Nova, pomóż gościom się rozebrać, daj im białe przepaski, ręczniki, co sobie zażyczą zresztą... - Powiedział a Novum już zapraszała was dłońmi za parawany by pomóc wam się przebrać i przygotować wodne atrakcje jakie sobie goście zażyczą.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 17 Marzec 2016, 20:01:21
Słuchając wypowiedzi mężczyzny, anielica stwierdziła, że głodnemu chleb na myśli... Ale nie przejęła się tym wcale. Jedyną uciechą, jakiej potrzebowała, była chłodna kąpiel.
Anielica ucieszyła się, że Sylvill zadbał o jej podwładnych i zwierzęta. Ich dobry stan był wymagany, by móc zmagać się z bestiami, jakimi były wiwerny.
Evening poszła za służką za parawan.
-Poproszę tylko o ręcznik- rzekła cicho do kobiety. Nie chciała nadużywać niczyjej gościnności, a i tak musiała przecież ubrać się w swoje ubrania. Zaczęła powoli rozpinać guziki koszuli czekając, aż Nova naleje wody do wanny.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 17 Marzec 2016, 20:07:27
Ork uśmiechnął się na wieść, że konie zostaną należycie obsłużone więc nie pozostało dla niego nic innego jak się obmyć  potu, kurzu i brudu. - Ja też chętnie skorzystam z kąpieli. Moje ciało aż się o to prosi, by zaznać ukojenia. Powiedział i udał się za parawan, ale nie sądził, że będzie obsługiwany przez kobietę! Zawsze robił wszystko sam w domku jakoś nigdy nie zastanawiał się, by kupić sobie kogoś do pomocy, może pora to zmienić? Tak czy siak udając się za parawan zaczął ściągać koszulę mówiąc do kobiety.
- Nova poproszę o ręcznik reszta będzie zbędna.
Powiedział miło nie rozkazująco, bo po prostu w jego mienianiu nie było się co wywyższać względnie do kobiety, która miała za zadanie im pomóc w zaznaniu odpoczynku. Ork ściągając już przepoconą koszulę i położył ją na podłodze namiotu. W głębi nie mógł się doczekać aż zanurzy swoje umęczone ciało w wodzie.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 17 Marzec 2016, 20:52:01
Nova bez słowa podała obojgu ręczniki i przepaski, by po kąpieli mogli się ubrać.
-  Po kąpieli zapraszam do stołu, porozmawiamy o sprawach które na ans czekają... - Powiedział Sylvill odprowadzając was wzrokiem za parawny. - Nova pomoże wam się umyć, nie krępujcie się... - powiedział widząc dziwne miny gości których trochę nei rozumiał... lubił czystość, ciepło, wodę...

Nova zaczęła nalewać z dzbanów wody do stalowych wanien i sprawdzała jej temperaturę kolejno biorąc kolejne dzbany z różnych wiader, by raz brać z tych okrutnie nagrzanych, a następnie z tych niedawno przyniesionych chłodnych, tak dobierała odpowiednią temperaturę dla duszy i ciała. Stanęła przy wanna to zależnie które z gości pierwsze dotrze i była gotowa do niesienia pomocy zgodnie z życzeniami gości.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 17 Marzec 2016, 21:57:14
Evening zdjęła koszulę. Na Chatal wzięła same cienkie ubrania, przewiewne - tak jej się zdawało. Lecz 35 stopni ciężko przeżyć nawet w nich. Bluzkę Eve położyła na podłodze, wszak wokół były same tkaniny. Buty postawiła równo przy parawanie. Zsunęła też spodnie i żałowała, że nie może chodzić w zwykłej zwiewnej spódnicy. Niestety niezbyt wygodnie jeździło się w niej konno i była niepraktyczna podczas walki, która mogła zdarzyć się w każdej chwili, biorąc jeszcze pod uwagę fakt pojawienia się Annara, idącego być może ich śladem.
Anielica zdjęła wstążkę z włosów, które stały się już nieświeże i ciężko opadały na ramiona. Przed służką nie bała się pokazać swego ciała, dlatego zdjęła też bieliznę. Niewolników traktowała nieco inaczej niż "zwykłych" ludzi. Byli bardziej bezwolni, cisi, anonimowi - tak jak Nova okryta czarnym suknem od stóp do głów. Anielica nie widziała nawet twarzy tej kobiety, tym bardziej nie krępowała się. Biel ciała Eve i jego jędrność kontrastowały z jednolitą czernią i prostym kształtem odzienia służki.
Anielica weszła do wanny i nawet nie wzdrygnęła się, gdy zimna woda zaczęła ją otaczać. Odetchnęła z ulgą, choć na udach i rękach pojawiła się gęsia skórka. To orzeźwienie było jej jednak bardzo potrzebne. Skrzydła niezdarnie wystawały poza balię i czasem Eve marudziła, że przeszkadzają one w wielu rzeczach, na przykład w kąpieli właśnie. Chciała zanurzyć się w wodzie cała, jednak nie mogła tego zrobić przez anielskie pierze. Nabrała zatem trochę wody w złożone dłonie i polała sobie nią twarz, potem włosy. Czynność powtarzała kilkukrotnie.
Wreszcie, gdy uznała, że wystarczy, wstała i, stojąc tak w wannie, obserwowała przez chwilę krople wody spływające po jej brzuchu. Gęsia skórka nie ustępowała, jednak wystarczyło, by Eve wyszła a robiło jej się ciepło, choć gorąco nie było tak odczuwalne.
Wyszła z wanny i poprosiła o ręcznik. Wytarła się nim staranie i przetarła włosy. Ubrała się w swoje ubrania. Były nieświeże, ale czas na luksusy przyjdzie później. Może jeszcze zdoła się gdzieś przebrać. Na razie jej rzeczy były gdzieś w tobołkach Caledusa.
Evening ubrana, wyszła zza parawanu. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech i nie było w tym nic dziwnego. Anatrii była zadowolona, że spotkała ją jeszcze chwila przyjemności, nim będą musieli stanąć do boju.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 17 Marzec 2016, 22:04:29
Wanna była po brzegi wypełniona wodą, która tylko czekała aż ork w jej się zanurzy. Jednak nim do tego doszło to odprawił służkę, bo nie chciał być w pełni nagi przy nieznanej mu kobiecie. - Dziękuję za wszystko teraz możesz odejść. Poradzę sobie sam. Kenshin odprawił służkę, by móc wreszcie poczuć się swojsko i ściągnął spodnie a potem bieliznę, którą pozostawił na podłodze. W tym momencie został zupełnie nagi tak jak go Ventepi stworzyła dlatego nie czekał długo, tylko powoli przymierzał się do kąpieli. Druid zaczął powoli zanurzać swoje mocno rozgrzane i przepocone stopy i już przy pierwszym kontakcie lekko zasyczał z odprężenia, gdyż woda była idealna. Kenshin nie czekał długo, tylko poszedł na całość i gdy miał już w wodzie całe nogi to usiadł a cała woda zalała jego wielkie ciało. Druid czuł się jak w niebie jego spięte mięśnie się rozluźniły a on sam poczuł ulgę i wielkie odprężenie. Ork delikatnymi ruchami gładził swoje silne ciało ciepłą wodą, która była wspaniała i do tego stopnia się rozluźnił, że aż zamknął oczy i oddał się rozkoszy. Kenshin dbał o każdy szczegół na swoim ciele, by nie wyjść niedomytym i to mu się udawało do pewnego stopnia niestety, bo ani rusz nie mógł sięgnąć dłońmi zakamarków na swoich plecach. Dlatego postanowił zawołać służkę do pomocy mimo, że ją wcześniej odprawił.
- Nova czy mogłabyś podejść i mi pomóc w pewnej rzeczy?   
Zapytał tajemniczo i dziwnie zarazem, ale młoda kobieta wstawiła się za plecami orka oczekując.
- Dziękuję , że przyszłaś, ale jednak będę potrzebował twojej pomocy, bo widzisz nie jestem w stanie umyć sobie pleców, pomożesz? 
Poprosił grzecznie jak na druida przystało a kobieta wzięła specjalną szczotkę i zaczęła czyścić brud z pleców orka. Pasterz stworzenia czuł się wspaniale do tego stopnia, że parę razy jęknął czując szczotkę na swoich plecach. Teraz dłoń kobiety zaczęła gładzić jego plecy polewając dłonią to było jak zbawienie, gdyż delikatna dłoń służki wspaniale się sprawdziła do tego typu zadań. Kenshin już wiedział, że będzie musiał nająć jakąś najemnicę choćby dla samej kąpieli. Ork siedząc w wanie będąc pieszczony dłońmi kobiety zapragnął spłukać sobie głowę świeżą zimną wodą! Tak tego teraz potrzebował i mógł już się zbierać do wyjścia z kąpieli.
- Mogłabyś mi jeszcze podać wiadro najlepiej z lodowatą wodą?
Kobieta po prośbie orka odwróciła się i na chwilę zniknęła, by po chwili wrócić z wiadrem pełnej zimnej wody. Druid pochwycił wiadro i bezpośrednio wylał na swoją łysą łepetynę. Woda postawiła go całkowicie na nogi i teraz mógł wyjść dowiedzieć się czegoś na temat misji.
- Dziękuję okazałaś się nieoceniona. Możesz już odejść. 
Kiedy służka wyszła ork powstał i zaczął wycierać się ręcznikiem, który otrzymał jakiś czas temu. Kenshin czuł się jak w siódmym niebie takie czysty i pachnący, ba nawet pogoda nie byłą mu już straszna czuł, że może osiągnąć wszystko. Druid użył nawet przepaski, by zakryć swoje ciało a następnie wyszedł z parawanu, by dowiedzieć się jakie zadanie ich czeka, ale on swoje już znał od dawna miał tylko zdobyć skórę z wiwren więcej nie powinno go interesować przynajmniej do tej pory mu się tak wydawało. Jednak wkrótce się przekona co planuje jeszcze dla niego los. Dlatego w milczeniu podszedł do Sylvill i zamienił się w słuch.   
 
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 17 Marzec 2016, 22:38:28
Widząc ubierające się osoby w brudne rzeczy Nova aż zawyła z bólu to brzmiało jak okrzyk przerażenia. Szybko wytrąciła je z rąk by wręczyć czyste przepaski i odzienia
- - Ja wypiorę szybko suche będzie i czyste. - powiedziała błagalnym tonem.

- No tak... Nasze zadanie to dotrzeć do wieży bezczelności oczyścić teren wokół. dalej się rozstajemy wy wracacie do domu a my próbujemy zniszczyć instancję zgadza się? - zapytał Sylvill czekając ze zniecierpliwieniem.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 18 Marzec 2016, 11:34:08
Krzyk kobiety był taki przenikliwy, że aż druid poczuł go na sobie w postaci gęsiej skórki w upalny dzień! Ork o tym nie pomyślał, żeby wykorzystywać dziewczynę do prania swoich ubrań, ale to dobrze, że kobieta wszyła z inicjatywą. Kenshin miał już na sobie przepaskę a brudne ubrania przekazał służce, po czym zwrócił się do dowódcy Sylvill.
- Taki pierwotnie był zamysł, że mamy zabrać skóry i wracać w drogę powrotną. Jednak znając życie okaże się to bardziej skomplikowane, ale skoro już tutaj jesteśmy to może opowiesz mi o tej wieży? Jestem niezmiernie ciekaw jej historii.  
Odpowiedział zniecierpliwionemu człowiekowi, coby nie musiał się denerwować czekaniem.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 18 Marzec 2016, 23:04:58
Nie było się co sprzeczać ze służką. Przydałyby się im czyste, świeże ubrania. Dlatego oddała je Novie, a sama zawiązała materiał powyżej piersi, gdyż niezręcznie byłoby rozmawiać o ważnej sprawie zawiązując przepaskę na samych biodrach.
Mokre włosy zagarnęła do tyłu. Podeszła do biurka Sylvilla.
-Więcej nie będziemy przecież potrzebni. Powiedziano, że za to zostanie nam zapłacone, a skóry możemy sobie wziąć. Nie przewidujemy dalszych rzeczy. Wieża i bestie wokół niej - tyle. Jeśli wrócimy z tego wszyscy cali i zdrowy to już będzie cud- spojrzała na mężczyzn jakby szukając w ich wzroku potwierdzenia
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 18 Marzec 2016, 23:39:18
- Nie wiem jak umówiliście się z Haftem, ten człowiek jest niezbyt komunikatywny. Pytam, bo tylko 3 osoby mogą wejść na instancje, więcej bariera nie przepuści do środka. - Zauważył i wzruszył ramionami.

Westchnął jednak ociężale i zaczął mówić.
- Do samej wieży udamy się o zachodzie słońca, za jakieś pięć godzin.

Zaś noVa z uparciem mieszała i rozcierała ubrania w kadziach z wodą ręcznie piorąc odzienia wraz z olejkami...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 19 Marzec 2016, 11:06:45
- To wokół wieży jest bariera?
Zapytał z niedowierzaniem, bo zawsze coś się musiało dziać niespodziewanego.
- Proszę o szersze wyjaśnienia, bo Haft jak sam dobrze ująłeś nie jest zbyt komunikatywny. Powiedz wszytko co wiesz na temat tegoż miejsca. 
Kenshin oczekiwał wyjaśnień, bo mu się należały jako członek całej wyprawy.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 19 Marzec 2016, 14:26:30
-Trzy osoby. Rozumiem, że ty Silvillu nie masz zamiaru wchodzić do wieży?- upewniła się. W końcu dowództwo zostało powierzone jej. -Pójdzie jeden z naszych paladynów. Ten, który będzie chciał, gdyż są jednakowo wyszkoleni. I czemu ta bariera w ogóle powstała wokół wieży? Co jest w środku, że musi być chroniona? - Eve zadawała te pytania, z między jej brwiami pojawiała się coraz głębsza zmarszczka oznaczająca zamyślenie i podjętą próbę wywnioskowania wszystkiego samej. Jednak nie można pozwolić sobie na dziecinne zgadywanki, ale postawić na fakty, które Sylvill czy Haft powinni znać. W końcu sami stracili tam swoich ludzi i są bezradni. Znają teren wokół, doświadczyli jego niebezpieczeństwa.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 19 Marzec 2016, 23:50:14
- Nie tak dokładnie bariera... w sensie nie taka magiczna jak nad Mor Andor czy z opowieści o Kolonii górniczej Khorinis, czy też jak ta nad stolicą Myrtany za czasów pierwszej wojny z Meanebem. - Zaznaczył historycznie porównując do 3 rodzai istniejących dotąd barier znanych w świecie Marantu. - Ta bariera otacza wieżę czyniąc ją całkowicie niedostępną w stanie jakim jest. ta bariera utrzymuje wewnątrz zawieszony w czasie stan wieży. Muszę wam to wyjaśnić inaczej... Salazar Trevant podczas pierwszej ekspedycji odkrył znaczne miejsca historyczne a w nich podążając śladami pierwszej ekspedycji odkryto dużo notatek, legend, bajek... wiecie im bardziej wstecz, tym więcej bajek a nie faktów. - tak zaczął by było wiadome by nie traktować jego opowieści dosłownie słowo w słowo, a raczej uznać to za legendę.

- Historia jakich wielu o nieszczęśliwej miłości dobra i zła. - uprzedził patrząc na was i wzruszył ramionami by uprzedzić o nudności opowieści, jednak świadom był, że to konieczne. - W biednej rodzinie zrodził się człowiek imieniem Tezzeusz. jak każde dziecko dorastał, opuścił dom zabłysnął w świecie zyskując tytuły arystokratyczne. W życiu swoim jako arystokrata, poznał pannę imieniem Fenile. w obu zapłonęło uczucie miłości jakże wzajemnej wspólnej i głębokiej. Fenile z natury lubiła gdy ktoś się o nią troszczył, to też Tezzeusz stał się potężnym czarnoksiężnikiem zawierzając swoje życie mrocznej stronie tego świata. Fenile zaś jako głęboko uduchowiona, swoje życie zawierzyła Zartatowi wzrastając tak w wiedzy i w potędze stając się aniołem aż wreszcie archaniołem.

- Mimo różnic i innych dróg, oboje dalej płonęli głęboką tęsknotą do siebie żyjąc wspólnie znając swoją nieśmiertelność po wsze czasy, tak też ich uczucie miało trwać wiecznie. - mówił z uśmiechem i wspomniał Devristusa i Patricię, którzy również podobnie złączyli się węzłem małżeńskim, chociaż każdy jasno uznaje, ze nie jest to wynikiem uczucia a jedynie obopólnych korzyści tytularnych... - Jednak nic nie może wiecznie trwać... co raz dał los trzeba będzie stracić... Tak też i tu się stało. Baron Tezzeusz budując swoją twierdzę sięgnął po tak czarną magię, że jego potęga skruszyła ogniwa świata zmuszając siły dobra do walki z jego egzystencją, stał się zbyt dużym zagrożeniem by pozwolić mu dalej plugawić świat.

- I dochodzimy do sedna sprawy...

- Fenile wraz z 11 archaniołami została wysłana by zgładzić zło plugawiące świat. Nie wiedziała, ze będzie musiała zabić ukochanego. Lądując przy wierzy przebyli 12 pięter wieży zabijając sługi Tezzeusza, a wśród sług były różne istoty tak mroczne tak też łagodne tak jak zepsute tak też zmienione. gdy zniszczyli zło tej wierzy dotarli na szczyt gdzie Tezzausz siedział na swym tronie wiedząc o nadchodzących archaniołach, wiedząc, ze tam wśród nich jest jego ukochana.

- Baron Tezzeusz jednym ruchem dłoni zniszczył wszystkich archaniołów, lecz nie miał sił by przeciwstawić się sile swego uczucia. Gdy jedyną żywą pozostała Fenile upadł na kolano błagając ją o wybaczenie i zrozumienie... ze to wszystko dla niej... Tak ona przerażona... a jednak kochająca go nie chciała robić mu krzywdy. Zechciała przeciwstawić się woli boga i pozostać z nim sama, lecz ten w złości podjął walkę zamiast niej i kierując jej ciałem zadał ostatni cios baronowi przebijając włócznią jego serce. Zniewolona w swym ciele Fenila zaczęła płakać, a jej łzy spływając po twarzy płynęły wzdłuż włóczni do serca jej ukochanego.

- Siłą miłości jakże wzajemnej Baron odżył a w krzyku rozpaczy rozpostarł barierę czasu wokół wieży zamykając tak w czasie jak i przestrzeni siebie i swoją ukochaną, by mogli żyć wspólnie i wiecznie unikając tym samym bogów, świata i innych...

Skończył opowiadanie i westchnął ociężale wiedząc, że nikt go nie zrozumie bo kiepsko opowiadał.

- Rozumiejąc słowa uczonych bariera zamyka przestrzeń i czas w sobie, zamyka moment w którym jeszcze wszyscy żyją... jedyną możliwością rozdarcia tej bariery jest uniemożliwienie jej powstania wewnątrz bariery. To znaczy, ze po przejściu przez nią ma się jakiś czas tylko, by dotrzeć na jej szczyt i zabić oboje, Tezzeusza i Fenile... O samej wierzy wiemy, ze ma 13 pieter oraz jej otoczenie. Wiemy, ze na każdym z pieter jest jakaś istota Tezzeusz, jakiś jego generał i podwładni, którzy są istotami przez niego powołanymi do życia.

- Nie wiemy jednak nic więcej. Wiwerny to po prostu problem tego terenu, zalęgły się wokół wieży poza barierą.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 20 Marzec 2016, 11:42:23
Ork jak nie ork wzruszył się opowieścią o miłości. Kesnhin był taką istotą, którą łatwo było zmusić do łez, bo był bardzo wrażliwy na krzywdę i cierpienie innych i zaczął sobie to wszystko wyobrażać jak miłość Tezzuesza i Fenile rozkwitała, jak kochankowie wybrali osobne drogi do bycia nieśmiertelnymi, by być razem przez wieki i nie musząc się przejmować śmiercią. To było piękne, ale jak wszystko musi się zakończyć fatalnie dla kochanków, którzy zmuszeni byli walczyć ze sobą i zakończyć żywot jednego złego barona, gdyż tak rozkazał Zartat, Bóg światła. Teraz para zatrzymała się w czasie i czeka aż ktoś przerwie ich cierpienie na wieki. Druidowi napłynęły łzy do oczu, które szybko przetarł ręką, by się ich pozbyć. Ork zrozumiał całą opowieść i już wiedział czemu ludzie z Chatal są tak zaciekawieni całą to wieżą jednak go powinny interesować zaledwie skóry wiwren w głębi liczył na to, że nie będzie musiał przekraczać progu wieży i walczyć z bestiami, które mógł stworzyć nekromanta, ponieważ ork nie posiadał odpowiedniego przeszkolenia i znał jeszcze specjalnych umiejętności, nie to co anielica, która teraz wyglądała obłędnie przepasana jedynie na piersiach i biodrach widok wręcz piękny!
- Dziękuję za opowieść była wspaniała.   
Powiedział lekko zachrypniętym głosem, gdyż jeszcze był pod wypływem opowieści i emocje do końca mu nie opadły.
- Ma się rozumieć, że ktoś od was wejdzie do wieży? Czy my mamy również to uczynić i walczyć z czasem, jak i różnymi poczwarami wewnątrz jej?
Kesnhin chciał wiedzieć dokładny plan, bo to było dla niego ważne, po prostu nie chciał niepotrzebnie ryzykować życiem choć wewnątrz siebie chciał na własne oczy zobaczyć upadłego barona i łzy Fenile.
 
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 20 Marzec 2016, 11:47:17
- To od was zależy, czy was to interesuje, czy nie, czy będziecie mieli chęć rozwikłać tą sprawę. Wiem jedynie, że w wieży w momencie walki było jedynie troje ludzi, gości wieży, zatem tylko 3 osoby mogą wejść na instancję. Jeżeli będziecie chcieli wejść, opowiem wam o każdym z pięter.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 20 Marzec 2016, 12:18:07
Ork milczał, tylko spojrzał pytająco na Evening czy w ogóle będzie zainteresowana wieżą oraz jej poziomami, bo sam Kenshin  z czystej ciekawości chciałby poznać każdy z poziomów oraz co się w nich kryje. W końcu i tak mają zapas czasu a ubrania jeszcze nie wysuszone, więc na kolejną opowieść jest czas.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 20 Marzec 2016, 15:15:35
Słuchając tej mdłej opowieści, która lepiej, żeby okazała się tylko bajką, Eve starała się nie okazywać drwiny wobec tej historii. Mocno ze sobą walczyła, by na jej twarzy nie pojawił się grymas ukazujący jak bardzo ta historia jest banalna i beznadziejna - według niej oczywiście. Cudem pohamowała odruch wymiotny z tej całej miłości. Po jej twarzy rzecz jasna nic nie było można poznać, poza małym, ledwie widocznym drwiącym uśmieszkiem. W głowie zaś kłębił jej się myśl o tym, że to niemożliwe wręcz, żeby takie kiczowate historie działy się naprawdę.
Odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna przestał mówić. Lecz jeszcze bardziej zadziwił ją widok płaczącego orka i Eve zamurowało. Wlepiła w Kenshina oczy nie wiedząc, czy sama ma zacząć płakać czy może się śmiać. I pomimo tego, że Kenshina bardzo lubiła, to zastanawiała się jakim cudem ork załapał się na tą wyprawę.
-Ekhem...- odchrząknęła delikatnie. Lekko się zmieszała, gdyż nie wypadało przyznać się, że ma się tę opowieść za totalne bujdy, a sama historia tragicznych kochanków jest po prostu słaba w najogólniejszym słowa tego znaczeniu. Na dodatek ona sama nigdy w Bractwie nie słyszała o żadnej Fenile, która zebrała 11 archaniołów, których jakiś mag uśmiercił jednym ruchem ręki. Może to był temat zakazany, by nie zniechęcać rekrutów?
-Cóż....- westchnęła z rezygnacją. -Wejdziemy tam oczywiście, ty Kensh też jeśli chcesz. Tam nie może siedzieć nie wiadomo co- spojrzała w oczy Sylvilla szukając w nich potwierdzenia. -Najwyżej decyzję podejmiemy już przy wieży, wszak wiele może się zdarzyć przed tym. Na przykład wiwerny mogłyby kogoś...- nie dokończyła. Głośno przełknęła ślinę. -Chętnie "zwiedzę" wieżę, to co jest za barierą. Bardzo ciekawa sprawa z samej tej bariery. Czy ktoś z obecnie żyjących byłby w stanie wytworzyć taki twór zatrzymujący czas wewnątrz? Poza tym to dość niepraktyczne, rozumiem, że tam wszystko trwa tak jak było w momencie utworzenia bariery? Właściwie to dość niewygodne rozwiązanie. Co im po ich miłości, skoro nawet ruszyć się nie mogą?
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 20 Marzec 2016, 16:08:53
Dla orka była to ckliwa opowieść o miłości, ale teraz powrócił do życia codziennego i sprawy całej tej wieży, bo Evening odpowiedziała na zadanie przez niego pytanie. Dobrze się stało, że będzie miał możliwość wybrania wejścia do wieży bądź też zostania na dole gdzie będzie mógł spokojnie sobie zaczekać i oprawiać zwierzynę. Jednak coś wewnątrz jego kusiło go do zwiedzania wieży i pewnie tak zrobi, o ile przeżyje spotkanie z wiwrenami a to powinno się udać, bo w końcu jest wojownikiem dalekosiężnym dzięki swojemu łukowi resztą niech się zajmie bractwo na pierwszej linii. W końcu jednak przemówił.
- Zobaczymy co przyniesie los, bo najpierw musimy zająć się wiwrenami to na początek reszta się okaże jak to mówią w praniu, jednakże skoro mamy jeszcze czas opowiedz o każdym z pięter, bo do pięciu godzin jeszcze daleko.
Oznajmił i czekał na dalszą historię o wieży oraz jej tajemnicach.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 20 Marzec 2016, 18:11:36
- to zabrzmi głupio ale... Według opowiadania wieża zamyka w sobie pewien okres czasu, od rozpoczęcia bitwy do jej końca, zapętla się. Dajmy na to, że aniołowie dotarli do stóp wieży o godzinie 5tej, i rozpoczęli natarcie przechodząc kolejne piątra wieży, każde przechodzili godzinę i dotarli na szczyt o godzinie siedemnastej gdzie doszło do ostatniej walki. Następnie znowu zaczynają spod stóp wieży... Walka kończy się wraz z przebiciem serca przez Fenile. Według opowieści oni są tego całkowicie nieświadomi, żyją tym w czym sami zostali zamknięci, jednak czas mimo wszystko płynie i wszystko co żywe... dawno umarło. Więc jeżeli wejdziecie będziecie musieli tak długo próbować aż uda wam się zniweczyć ostatnie wydarzenia, będziecie mogli pomóc Archaniołom lub Baronowi. to wy będziecie decydować o losie ich miłości, jeżeli podejmiecie się wejścia do środka. - Powiedział i westchnął ociężale wiedząc jak nierealnie to brzmi, a jednak nie mógł zrobić nic więcej niż przekazać to co zawierały notatki nieboszczyka Salusia, tak te skradzione legendy jak i jego ich interpretacja.

- Domyślnie wszyscy umarli z wyjątkiem tych, co nie mogli, czyli Archaniołowie na pewno żyją, Baron też, jego słudzy... pewnie nieumarli też żyją. Wiemy jaki generałów miał Baron na każdym z pięter, to tak jakby musieć zabić 12 przywódców jego armii a na końcu zabić samego Barona.

W miedzy czasie Nova zdążyła uprać ubrania i przyniosła je wam, dosyć wilgotne zgodnie z panującą duchotą w pomieszczeniu i wilgocią.

- Macie czas na podjęcie decyzji, nie musicie iść, poproszono was wyłącznie o pomoc w zabiciu wiwern, jednak jeżeli was interesuje ten element naszego życia to możecie spróbować. Niedługo będziemy się zbierać, za godzinę wyruszymy. - powiedział i wstał z krzesła. bez krępacji odwinął ręcznik okazując delikatnie owłosione podbrzusze i przyrodzenie... średnie, przeciętne... bez nadmiernych walorów . Uśmiechnął się lekko i odwrócił do was plecami by następnie ruszyć w głąb namiotu po swoje odzienie, gdzie już służka Oktawia czekała dzierżąc przeszywnicę pod płytową zbroję.-  Proponuję zjeść coś w karczmie pożywnego i zrobić zapasy na drogę, czeka nas kawał wędrówki. -dopowiedział z oddali.

Nova zaś dzierżąc ubrania, gotowa by usłużyć przy odziewaniu.
- Czy mogę państwu pomóc jakoś...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 20 Marzec 2016, 18:59:43
-Więc jakich miał generałów na każdym z pięter?- dopytała Eve szybko. Jeżeli to były to istoty w stylu Tausae to nie chciało jej się tam pchać na siłę. Jeśli demony to nic trudnego, jednak przysięgła im służyć. Ale to w imię większego dobra. -I co na przykład Baron potrafił, prócz tego że umiał stwarzać takie bariery. Miał wielką moc, to wiemy, ale jakieś konkretne umiejętności? Bo wnioskuję, że ja, będąc anielicą z nim nie wygram w bezpośrednim starciu na umiejętności.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 20 Marzec 2016, 19:09:48
Druid nawet nie patrzył na dziwne zachowanie człowieka, który odkrył swoją męskość przy anielicy to było niestosowne a w innych kręgach wręcz karygodne, a nawet niesmaczne. Ork tym razem milczał, bo padły ważne pytania z ust Evening. Natomiast czekając na odpowiedź wziął swoje ubranie, które były jeszcze wilgotne, ale w mig się wysuszą w na zewnątrz gdzie temperatura jest wystarczająco wysoka! Kenshin nie czekając długo udał się za parawan z zamiarem ściągnięcia chusty, którą pozostawił koło wanny i ubrał się w swoją koszulę mieszczanina i zwykłe spodnie w jakich przybył na Valfden. Oczekiwał aż Eve uzyska odpowiedź, by mieć godzinę dla siebie i móc pozwiedzać albo posilić się przed walką ze skrzydlatymi bestiami. 
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 20 Marzec 2016, 20:15:09
Rycerze przywykli do tego że ich ciało jest narzędziem, tak jak młotek, czy miecz. Nie wstydzili się swego ciała ani okazania go wśród żołnierskiej braci, zwłaszcza do przygotowania przed służbą było to konieczne a obecność innych osób nie krępowała go.

- Pierwsze piętro było piętrem służby, gdzie prym wiodły zombie i szkielety dbające o podstawowy porządek, tak też ich dowódca był taki sam, chodź ważniejszy.

- Drugie piętro zajmowała pracownia Tuliego, konstruktora-krasnoluda, szalonego naukowca.

- Trzecie piętro zajmuje Hallante, matka Tezzeusza.

- Czwarte piętro objął we władanie "książę demonów" cokolwiek to znaczy.

- Piąte piętro było lochem ludzi wiary a samą pieczę ojął szaman Vulak.

- Szóste piętro to dom anioła Arpitusa

- Siódme piętro to piętro eksperymentów gdzie troską otoczyła... krowa z jednym rogiem...

- Ósme piętro to ogród, gdzie odpowiedzialność spoczywała na drzewie.

- Dziewiąte piętro to dom żywiołów.

- Dziesiąte, jedenaste i dwunaste nie są znane, notatki zostały wydarte przez Salazara Trevant i spalone, powiedział że tylko jedna osoba pozna ten sekret. Najwyraźniej jak każdy idiota zaufał komuś innemu a nie nam.

- Trzynaste piętro to "tron Tezzeusza"
- mówił odwracajac się co rusz, gdy służka zapinała jego przeszywnicę i przygotowywała kolejne elementy płytowego pancerza. zaczęła od napierśnika.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 20 Marzec 2016, 20:25:04
A anielica na owy widok nie zareagowała choćby rumieńcem. Mogłoby to być nieco dziecinne z jej strony tak się speszyć. Ona zaś miała przed sobą wieczność, niejedno widziała i pewnie jeszcze więcej zobaczy. Tylko w myślach zaśmiała się sama do siebie. Coś ostatnio dużo reakcji zachowywała tylko dla siebie, pozostawały w sferze niewypowiedzianych słów. Poza tym Sylvill nie miał się czego wstydzić. Wojownicy zazwyczaj są dumni ze swojego ciała. Ona także nie kryła się przed służbą, ale przecież usługiwały jej elfki, kobiety. Przed mężczyznami należy być tajemniczą, nie ujawniać wszystkiego na raz, lecz pozostawić niezbadane tereny do osobistego odkrycia.
-Naradzimy się z Kenshinem- odrzekła, gdy mężczyzna skończył opowiadać. -Nie wiadomo czy to wszystko warte jest świeczki- dodała. -Dziękujemy za informację- słowa skierowała do Sylvilla. Potem zwróciła się do orka. -Przebiorę się, a później pójdziemy coś zjeść dobrze? Obgadamy to wszystko- oznajmiła, po czym udała się za "parawan", by z pomocą Novy ubrać się w czyste już ubrania.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 20 Marzec 2016, 20:38:08
Sylvill pokrótce wyjaśnił co jest w środku wieży i z czym będą się ewentualnie mierzyć. Zombie i szkielety nie były mu w cale obce, bo w pakcie widział ich na pęczki co nie zmieniało faktu, że lepiej z nimi nie walczyć w pojedynkę skoro jest ich prawdopodobnie pełno, ale i tak pierwsze piętro będzie najłatwiejsze a później lepiej nie pytać, gdyż dziwne kreatury mogły tam zostać wliczając to matkę upadłego barona. Dlatego lepiej się będzie ze dwa razy się zastanowić nim przypuści się atak tak jak to stwierdziła Eve, która poszła się ubierać.
- Masz rację. Najpierw zjedzmy a w międzyczasie się zastanowimy, bo to sielanka na pewno nie będzie, bo skoro Zartat wysłał podobnych, Tobie to co tam może zdziałać zwykły śmiertelnik jak ja?
Zapytał właściwie samego siebie, ale powiedział to na głos. Ork czuł się dziwnie w całej tej sytuacji zwykły śmiertelnik prawdopodobnie będzie musiał radzić sobie z czymś do czego zostały wysłane zastępy aniołów, to z racji tego względu nie mogło się udać, chyba że miałby wielkie szczęście a do tego jeszcze wiwreny w każdym bądź razie czekał aż anielica się wyszukuje i będą mogli pójść razem do karczmy obgadać zaistniałą sytuację.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 20 Marzec 2016, 21:18:38
- Bo widzicie, w czasie gdy doszło do tego starcia, do wieży weszły też trzy osoby, szlachcic Duncan, szlachcianka Eaguto i sługa Croop. Oni mieli wpływ na wydarzenia, tak samo 3 osoby które wejdą też będą miały. Można wejść i biernie się przyglądać jak archanioły zabijają ich i dochodzi do starcia z Tezzeuszem. Można też zabić archaniołów i nie dopuścić do starcia kochanków. Można też pomóc im i zanim Fenile zaatakuje Tezzeusza, zabić go... są różne scenariusze, to od decyzji tej trójki która wejdzie zależy los wieży i tej dwójki. Wpływ tych osób jest nieznany na wydarzenia, nie wiemy co się działo na piętrach. Znamy tylko tą legendę. A o ich obecności wiemy z ostatnich zapisów przed mrocznymi wydarzeniami. No w takim razie do zobaczenia. gdy będziemy gotowi a wasze konie przysposobione, zadmiemy w róg i spotkamy się na placu.

Służka Nova była gotowa by pomóc wam się ubrać. Udała się pierw za baronową Antarii i rozpostarła odzienie umożliwiając przywdzianie go.

///możecie opisać jak Nova wam pomaga xP
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 20 Marzec 2016, 21:38:14
-Sylvill, jeszcze jedno pytanie!- zawołała Eve zza zasłony w momencie, kiedy pozbyła się materiału zawiązanego na piersiach. -Ta bariera jest widoczna? Na przykład jak bańka mydlana?- spytała z niekrytą  ciekawością w głosie. -A żadne dzieciaki nie bawiły się w okolicy? Nie chciały przejść przez barierę?-Nova tymczasem wzięła gorset anielicy, zapinany nisko pod skrzydłami, specjalnie wyprofilowany. Było tylko pięć szlufek do zawiązania. Służka stanęła za anielicą i zaczęła wiązać sznurek ciasno, tak jak chciała panna Antarii. Nieważne, że był upał. Wyglądać ładnie trzeba zawsze. A gorsety, choć ciasne, nadawały kształtu tu i tam, nie żeby Eve narzekała na brak krągłości w odpowiednich miejscach. Później Nova podała anielicy bieliznę, przepaska z bioder znalazła się u służki, a Eve ubrała tę część garderoby. Dalej spodnie, skórzane niestety. I buty. Choć te odzienia były bardzo praktyczne w walce, to w klimacie Chatal nie sprawdzały się zupełnie. Na szczęście zbliżał się wieczór, miało zrobić się chłodniej.
Ostatnią czynnością było nałożenie wierzchniej bluzki, którą trzeba było zapinać z tyłu, z powodu skrzydeł właśnie. Anielica wyszła zza parawanu, jasne włosy ponownie związała w kok, by było jej chociaż trochę mniej gorąco.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 20 Marzec 2016, 21:50:48
- Nikt kto ją przekroczył, nie wyszedł z niej. - Odpowiedział, a Oktawia zakładała mu ochraniacze i osłony na krocze.

- Jest widoczna... wygląda tak jakby rozpostarto wokół niej gęstą mgłą i to dokładną, okrągłą niczym słup wokół wieży widać ją jak przez mgłę... to taki jakby... hmmm... walec. lecz na samym szczycie wokół jest jakby pierścień uniemożliwiający przedostanie się górą i ominiecie bariery. Próbowaliśmy wysłać tam sokoła. Niestety pozostał z niego jedynie spalony pierz...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 20 Marzec 2016, 22:04:21
-Porozmawiamy wszyscy w karczmie i tam zadecydujemy o wieży. Posilimy się i będziemy tu za godzinę. Do zobaczenia- powiedziała Eve odchylając kolejne materiały, by wyjść z namiotu. Od razu uderzyło w nią suche rozgrzane powietrze, tak inne od tego wewnątrz. Na placu powinna być przyzwoita karczma, którą będzie nietrudno znaleźć, dlatego też nie pytała się gdzie takową znaleźć. Zgarnęła swoich paladynów i poczekała na Kenshina.
Anielica miała mieszane uczucia co do zbadania wieży bezczelności. Jej zdaniem istnienie tej bariery i całej sytuacji wewnątrz zapętlonej w czasie nie ingerowało w rzeczywisty świat, dopóki nie zaczęło się ingerować we wnętrze wieży. Ale to musiała obgadać z Kenshinem.
Gdy ork znalazł się na zewnątrz, udali się na poszukiwanie karczmy niedaleko.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 21 Marzec 2016, 13:02:32
Kenshin będąc już ubrany wcześniej bez pomocy służki udał się na zewnątrz namiotu. Oczywiście gorące powietrze lekko dawało się we znaki, ale nie tak jak wcześniej było po prostu lżejsze odrobinę, ale zawsze! Wtedy już przed namiotem stali rycerze na czele z anielicą, która pierwsza była gotowa do działania a czekali specjalnie na orka. Druid wraz z dodatkowymi informacjami od Sylvill, mógł zastanowić się nad słusznością wejścia do wieży i zakończenia całego procederu zapętlenia tamtejszych wydarzeń. Tymczasem jednak postanowił rozejrzeć się za karczmą, by mógł zjeść ten ostatni posiłek, przed być może swoją śmiercią.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 21 Marzec 2016, 17:01:52
Bez trudu i bez najmniejszych kłopotów odnaleźliście szyld zatytułowany "Kojący dotyk Enart". Jak większość karczm tak i ta była tak samo nazwana a dzisiejszy spokój głównej dzielnicy miasta dawał się we znaki nawet tej karczmie. nie dobiegały z niej ani krzyki, czy swawolne rytmy muzyki. Swoista cisza, spokój... stagnacja... wegetowanie do nastania nocy. Przez okiennice widzieliście, że wewnątrz poza karczmarzem przebywa też kilkoro innych osób, troje ubranych w wykwintne stroje - zapewne władztwo miasta, oraz kilkoro rycerzy jedzących posiłki...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 21 Marzec 2016, 17:58:09
Towarzysze przemierzając uliczki miasta w gorące popołudnie trafili bez problemu na szyld, "Kojący dotyk Enart" cóż nazwa karczmy kojarzyła się dość dobrze, bo właśnie poszukiwali ukojenia dla swoich żołądków i gardeł, gdyż pewnie wszyscy byli głodni a do tego woleli napić się czegoś specjalnego z tych terenów. Orka oczywiście nie dziwiły dźwięki ciszy jakie wydobywały się z karczmy. Pogoda oraz panująca duchota nie zachęcała do rozrób i krzyków na terenie jak i w środku budynku i dobrze, że było cicho będą przynajmniej mogli w spokoju pomyśleć nad planem wieży w międzyczasie przez okno dało się zauważyć grupę trzech ludzi odzianych w ładnie zdobione szaty na pierwszy rzut oka mogło się zdawać, że są kimś ważnymi na archipelagu albo po prostu jakieś bogatsze jednostki, które lubią szpanować swoimi dobrami. Dla orka nie miało to takiego większego znaczenia, ale dla Evening mogło mieć ona lubi otaczać się osobami z wyższych sortów, tak czy siak otworzył drzwi i wpuścił najpierw kobietę a potem sam wszedł, bo tak należało przepuszczać przodem kobiety, także gdy to uczynił zasiadł razem z resztą kompani i nim zamówili posiłki rozpoczął temat całego polowania i wieży.
- To jak zamierzamy brać udział w tym całym zapętleniu czasowym? Jeżeli tak to komu pomagamy archaniołom czy czarnoksiężnikowi. Ja osobiście bym wybrał opcję aby oboje żyli i dalej się kochali, lecz wtedy trzeba będzie się niestety pozbyć twoich bliźnich Eve a do tego powstrzymać Fenile i jej włócznie. Jakie macie pomysły?
Zapytał wszystkich zebranych a szczególnie Eve, bo tego powinien zacząć a nie chciał być zarozumiały względem wojowników Zarata i proponować zabijanie istot anielskich, ale wewnątrz jego trwała walka, gdyż wierzył w miłość tej niecodziennej pary i liczył na to, że da się to rozwiązać pokojowo bez krzywdzenia obydwu stron. 
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 21 Marzec 2016, 18:15:52
Wnętrze karczmy było idealnym miejscem, by porozmawiać, naradzić się. Eve pierwsze co zrobiła to podeszła do szynkwasu i zamówiła wodę, na Valfden rozdawaną za darmo. Nigdy jej się jeszcze to nie zdarzyło - zamówić wodę. Ale dziś pragnienie było trudno ugasić i nigdy jeszcze nie chciało jej się tak pić. Dlatego poprosiła karczmarza o szklankę wody, po czym usiadła na przeciwko Kenshina. Wszyscy paladyni też się rozsiedli, rozmawiali między sobą.
-Od razu powiem ci, że to ryzykowne w ogóle walczyć z tymi wiwernami, a co dopiero wejść do wieży i po kolei zabijać te istoty, które tam się znajdują. Sam słyszałeś.... Mogą to być stworzenia straszniejsze od demonów a na pewno lepiej wyszkolone. Ja się o siebie nie boję- przyznała szczerze, prosto z mostu. -Ja mogę umrzeć i i tak się odrodzić. Ale ty?- ściszyła głos. W jej oczach było zatroskanie. -Nie ukrywam, że z chęcią przekonałabym się na własnej skórze co jest wewnątrz. I zabiłabym Fenile i Barona, a ocaliła archaniołów. Nie obchodzi mnie ich miłość, narobili zamieszania to niech zginą- prychnęła rozbawiona nie wiadomo czym. -Ja wolę stoczyć walkę z dwoma osobami niż dwunastoma archaniołami, którzy przewyższają nas we wszystkim.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 21 Marzec 2016, 18:22:53
Wśród bogatych osób... był zatroskany jegomość dostrzeżony prędzej przez Malachiasza.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/4/42/Npc_annar.jpg)

Zwrócił się do was wraz z rozpoczęciem rozmowy.

- Fenile też była archaniołem. Ja w pokojowych zamiarach. - od razu zastrzegł delikatnie podnosząc swoje łapki niczym w geście poddania się.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 21 Marzec 2016, 18:31:53
Z roztargnienia spowodowanego upałem anielica nie dostrzegła pewnego gościa karczmy, który tak źle wpływał na jej samopoczucie. Ork z anielicą nie zdążyli dobrze obgadać sprawy, a on już się wtrąca. Mimowolnie jakoś tak, na widok Annara, w wolnej dłoni Eve zaczął tworzy się zalążek pocisku esencji, chwilę później jednak zniknął, w przeciwieństwie do zdenerwowania panny Antarii, uwidoczniającego się na przykład przez ostrzejsze rysy twarzy.
W drugiej dłoni pojawił się nowy sztylet. Wszyscy paladyni momentalnie wstali z miejsc wyczuwając złą energię, albo po prostu nieprzyjazną atmosferę. Antarii także wstała, a raczej zerwała się z miejsca. Była przezorna. Zacisnęła szczęki.
Nie wiedziała co powiedzieć, Annar nie za bardzo ją interesował, ani to co ma im do powiedzenia. Mogłaby go w sumie teraz zabić i miała na to wielką ochotę i nie było przeciwwskazań.
-To nie zmienia faktu, że jeden archanioł to mniej wymagający przeciwnik niż 12 tych istot. Poza tym nie wiadomo czy w ogóle będziemy mieli chęci zajrzeć do tej Fenile....- odburknęła.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 21 Marzec 2016, 18:38:26
Ork nie wiedział co począć, bo ledwo co zaczęli rozmowę a tu ktoś się wtrąca mimo, że był w pokojowych zamiarach to wszyscy wstali w zdenerwowaniu, ale on siedział niewzruszony lecz przygotowany na każdą ewentualność. Chciał zagadać do gościa, więc to zrobił raczej w miłym tonie zabrzmiała wypowiedź, ale w końcu miał do czynienia z wariatem a po takich wszystko jest możliwe.
- Skoro w pokojowych to cię do nas sprowadza? Mów lepiej szybko, bo oni nie są tak spokojni jak ja.    
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 21 Marzec 2016, 19:04:25
- Pięknie pani wygląda gdy się złości. - Powiedział z uśmiechem i mrugnął oczkiem, jednak jako, ze nie chciał przekroczyć tej delikatnej bariery wytrzymałości panny Antarii szybko kontynuował wątek i zaczął się zbierać do wyjścia. - Wystarczy ze wejdziecie do wieży i będziecie iść na szczyt wraz z nimi, oni doprowadzą was na szczyt. Oni w sensie archaniołowie. Musicie uniemożliwić zabicie Tezeusza inaczej wieża nigdy nie runie a instancja będzie trwać wiecznie. Jeżeli byście chcieli mogę wam pomóc przedostać się na sam szczyt... chętnie poznam mojego mistrza za życia. Po zniszczeniu bariery, instancji, najpewniej umrze itak... Chciałbym zobaczyć go żywego. - mówił z poważną miną na koniec delikatnie próbując się uśmiechnąć tak jakby z niezadowolenia.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 21 Marzec 2016, 19:36:53
Ze wszystkich informacji jakie powiedział elf to jedynie dwie go zainteresowały a mianowicie, to że był uczniem upadłego barona czyli znał się na mrocznych sztukach już dawno a druga była taka, żeby najlepiej uratować Tezeusza inaczej nigdy nie pozbędą się dziwnego zaplątania orkowi od tego wszystkiego mogła rozboleć go głowa, jednakże nie dał się i zabrał głos.
- No i wszystko jasne jakim cudem przeżył z rozwalonymi wnętrznościami a po drugie zdradził pewną tajemnicę, która mogła być pułapką, gdyż jak go uratujemy to będziemy mieć do czynienia z potężnym magiem i cała sprawa znów zatoczy koło. Dobra od tego wszystkiego zachciało mi się pić i jeść idę zamówić, bo nam czasu nie starczy. 
Oczywiście to wszystko powiedział jak dziwny jegomość opuścił lokal, po czym udał się do tutejszego karczmarza.
- Poproszę wodę i kurczaka, ile płace?
Zadał oczywiste pytanie karczmarzowi.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 22 Marzec 2016, 15:25:50
Annar wyszedł jednocześnie dając znać, że jeszcze się spotkają.



- Za kurczaka to 3 grzywny. - Odpowiedział karczmarz a za nim jego kucharka imieniem Barbara zaczęła przygotowywać danie do podania.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 22 Marzec 2016, 16:13:43
- Proszę oto grzywny.
Powiedział wręczając zarządcy przybytku skromną kwotę za pieczystego kurczaka. W międzyczasie jak posiłek będzie robiony to rzekł jeszcze.
- Jeśli to nie sprawi kłopotu to czy mógłby pan zanieść go do tego stolika- wskazał palcem miejsce, przy którym siedział, bo należało szybko się uwinąć i znaleźć jakieś rozwiązanie na temat tej całej wieży i terenów jej okalających. Dlatego po prośbie, którą skierował do karczmarza udał się do stolika, by omówić dalszy plan działania.

5139g - 3g = 5136g
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 22 Marzec 2016, 17:19:19
-Jak ja go nie lubię- oznajmiła Kenshinowi gdy wrócił na miejsce, dodając do tego nieco teatralne westchnięcie i spojrzenie pełne dezaprobaty. -Nie rozmawiajmy o nim, proszę. Nie mogę na niego patrzeć, z nim rozmawiać i o nim też mi się nie chce- wyjaśniła błagalnie, by ork nie zadawał żadnych pytań o elfa.
-Kenshin, co z tą wieżą? Proponuję rzucić monetą, co ty na to? Inaczej nie znajdziemy rozwiązania. Ja niekoniecznie chciałabym ją odwiedzić, ale jak już jednak zdecydujemy, że wchodzimy, to mi bez różnicy, ale rozumiesz, tak narażać się bez powodu też nie chcę. No... się albo raczej cię- sprecyzowała.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 22 Marzec 2016, 17:58:51
Druid nie pytał o elfa, bo go nie interesował to z powodu tego, że do niczego nie był mu potrzebny. Ork nie widział w nim żadnego potencjału poza jego szaleństwem i tego, że był uczniem upadłego barona co miało związek z jego nagłym ożywieniu pomimo rozwalonego ciała. Dlatego mógł się jego spodziewać w wieży, o ile tam wejdą do środka.
- Uwierzysz mi czy nie, ale mam dziwne przeczucie, że on będzie w wieży jeśli do niej pójdziemy. Takie dziwne przeczucie mam.
Powiedział, co tym wszystkim sądził i następnie powrócił do samej wieży.
- Jak się nie ma rozsądnego wyjścia to trzeba zdać się na los. Jestem za tym byśmy przekroczyli próg wieży. Wiem, że jest ryzyko i to właściwie ja ryzykuję najwięcej z wiadomych przyczyn- wzruszył ramionami i mówił dalej - Jakoś nigdy nie miałem w naturze ryzykowania chyba, że chodziło o obronę moich bliskich teraz ich z zemną nie ma, ale jestem gotów się poświęcić się i sprawdzić cały budynek, by nie tylko zaspokoić moją ciekawość a zrobić coś dobrego i uratować archaniołów od tego zapętlenia czasowego.
Wyjaśnił jakimi powodami się tym czasie kieruje czarnoskóry ork.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Karczmarz w 22 Marzec 2016, 18:02:14
Po przygotowaniu przez baśkę dania, przełożył ręcznik przez lewe ramię chwytając też tą ręką tacę z parującą pieczenią z kurczaka, zaś w drugą rękę wziął dwulitrową karafkę z wodą, z zatkniętymi na szczycie dwiema owalnymi szklankami. wyminął kontuar i zwiewnym szybkim krokiem podszedł do stołu kładąc tacę przy orku, zaś "karafkę" między dwójką siedzącą przy stole.
- Smacznego. - Dopowiedział zamawiającemu i ze swoim szelmowskim uśmiechem pożegnał się z dwójką jednocześnie figlarnie mrugając oczkiem.

Tak też wrócił do kontuaru zajmując się dalej pucowaniem szklanek.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 22 Marzec 2016, 18:45:28
- Dziękuję- podziękował za przyniesiony posiłek i od razu rozlał wodę do szklanek, aby Eve również skosztowała tego krystalicznego płynu. W takich warunkach odpowiednie nawodnienie to podstawa! Ork teraz powąchał pieczeń i musiał stwierdzić, że tak smakowicie pachnie jak wygląda. Dlatego bez trudu dorwał się do sztućców i zaczął delikatnie kroić mięso i zachować wszelkie normy panujące podczas jedzenia posiłków. Kenshin był wychowany jak na orka choć tak naprawdę był zaklętym człowiekiem co za ironia losu, także zajadał się tą niebywałą pieczenią nie mówiąc nic, tylko czekał na odzew panny Antarii. Druid jedynie od czasu do czasu popijał świeżą zimną wodą by przepłukać swoje suche gardło.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 22 Marzec 2016, 18:53:43
-Kenshin, ale ja nie widzę w tym sensu- przyznała. -Może i czas się tam zapętla, ale póki to nie ingeruje w nasz świat i w naszą rzeczywistość w zły sposób, to dlaczego mielibyśmy ryzykować nasze istnienia dla czegoś, co niby jest legendą, a niby prawdą. I nikomu nie robi to różnicy czy oni tam będą trwać lat sto czy dwieście, albo nawet tysiąc. Nie są tego świadomi, więc oni nawet nie wiedzą, że tam są...- przekonywała dalej. -To jest jakieś bezsensowne i absurdalne istnienie takiego tworu i bariery. Już lepsza byłaby dla nich śmierć albo ten wybór, nieważne jak dokonany: życie archaniołów czy kochanków, naprawdę nieważne. Byle by ta bariera nie powstała bo jest irracjonalna i przecząca zasadom logiki, a jednocześnie niektóre istoty w niej umierają więc jakiś czas musi tam być, bo skoro by go nie było, to jak mieliby umrzeć?-teraz to już zaczynało przechodzić w myślenie na głos, ale Eve chciała aby ork wiedział, co chodzi jej po głowie w związku z wieżą. -Niech tam tkwią, skoro była taka wola Barona. Dobrze, że nie mają wiedzy, że są tam zamknięci, że będą tam trwać wiecznie, ale nie wszyscy. Nie widzisz tych nieścisłości? Ze względu na nie właśnie nie zajmowałabym się tą sprawą, bo istnienie bariery przeczy wszystkiemu... to znaczy przeczy czasowi i przestrzeni, życiu i śmierci. Nie wiem jak to działa, jak potężny był baron by stworzyć taki twór genialny a zarazem jakoś ułomny.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 22 Marzec 2016, 19:28:22
Ork przestał na chwile jeść i zamienił się w słuch, by dobrze wyłapać każde słowo płynące z ust anielicy. W sumie cała ta wypowiedź miała wiele sensu, więc co chwilę przytakiwał dając do zrozumienie, że sam nie miał wiedzy albo brakowało mu dedukcji, by połapać się w tym wszystkim. Dla niego liczyła się pomoc jednym albo drugim, bo w takich kategoriach to rozpatrywał, lecz Eve otworzyła mu oczy pokazując szerszy obraz wieży i rzeczy jakie tam się działy.
- Ja, tylko chciałem pomóc przerwać to szaleństwo, ale w Twoich słowach też jest prawda. W takim razie zrobimy jak uważasz, bo sam nie zamierzam ryzykować życia dla przekonania się czy legenda jest prawdziwa. Chociaż chciałbym ją sprawdzić, no cóż może innym razem.
Odetchnął i zaczął jeść dalej, aby skończyć na czas.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 22 Marzec 2016, 19:35:17
Eve wyprostowała się i spojrzała na paladynów. Przebiegła po ich twarzach oczami. Byli wobec tego bierni, i tak nie weszliby do wieży. Może maksymalnie jeden.
-Dobra, możemy wejść. Ale ja naprawdę nie mam ochoty na walkę z tyloma wymagającymi przeciwnikami. Zabijamy tą Fenile z Baronem i będziemy mieć z głowy, a przy okazji przeżyjemy jakąś "przygodę". Może tak być?- spytała i wzięła sporego łyka wody. Później dostawiła pusty kufelek.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 22 Marzec 2016, 20:06:15
- Myślisz, że mi by się chciało walczyć z tylko pomiotami zła? Zrobimy to tak, że będziemy szli za archaniołami oni się pozbędą zagrożenia a potem my zrobimy swoje i uwolnimy wieżę, o ile uda nam się przeżyć spotkanie z wiwrenami. Dlatego musimy być szczególnie rozważni, bo bez tego daleko nie zajedziemy.
Zwierzył się ze swoich obaw oraz "planu" jak mają go przeżyć, po czym dopił wodę z ładnego kubeczka i tym sposobem dał znać, że skończył jeść. Teraz mógł się zbierać, bo wszystko miał gotowe aby zapolować. Jednak zastanawiał się czy nie wyszedł z prawy przy skórowaniu, wyciąganiu gałek ocznych, spuszczaniu krwi i innych płynów ze zwierząt. Dlatego przypominał sobie wiedzę nabytą w konkordacie póki jest jeszcze czas.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 23 Marzec 2016, 15:59:00
-Może tak być. Mi to obojętne- podsumowała. Nie musieli tam walczyć z nikim prócz barona i Fenile, ale cała sytuacja wyjaśni się już w środku. Eve chciałaby użyć swych demonicznych umiejętności, ale w towarzystwie Kenshina i paladynów nie za bardzo wypadało, choć to nie kwestia jakiegoś savoir vivru. Nie widziała nic złego w tym, że mogłaby komuś wyjawić to, że "współpracuje". Teoretycznie jeszcze niczego złego nie zrobiła, na nikogo nie doniosła, nie zabiła, a nie chciała być zdrajczynią Valfden, ani narzędziem w rękach demonów. Trochę to dziwne, gdyż żaden z nich nie odwiedził jej jeszcze. Ale pewnym było, że kiedyś sobie o niej przypomną. Poza tym uczulenie na srebro i sól było dość uciążliwe, a najmniejszą tego wadą był mdły smak potraw.
-Musimy się zbierać- rzuciła w stronę paladynów i orka tak jakby od niechcenia. Nie za bardzo chciało jej sie opuszczać w miarę bezpieczną Karczmę, gdzie było pod dostatek napojów i jedzenia, a słońce wędrowało w dół ku horyzontowi i robiło się naprawdę przyjemnie. Nie za ciepło, nie za zimno... Jakby idealnie na walkę.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 23 Marzec 2016, 17:16:28
Właśnie w tym czasie kiedy mieli się wszyscy zebrać i wyjść ork dokładnie w tym momencie skończył się posilać. Wolał on walczyć z pełnym żołądkiem i mieć tą ostatnią radość w swoim życiu, przed prawdopodobną śmiercią od wiwren albo ataku na wieże. - Dobrze zbierajmy się. Powiedział zebrał się w sobie i powstał od stolika dopijając wodę nalaną jeszcze wcześniej i wyszedł z kraczmy razem ze swoją kompanią. Kenshin dobrze rozumiał niechęć w głosie anielicy, bo jemu im dłużej tutaj siedział w tym palącym klimacie to tym bardziej mu się nie chciało, a to dopiero początek właściwiej przygody. Towarzysze spacerowali już w późne popołudnie idąc do miejsca zbiórki i wyjazdu w okolice wieży bezczelności. 
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 23 Marzec 2016, 18:16:52
Rzeczywiście było to prawdą, czas tej pary mijał jakże nieubłaganie w czasie rozmowy i tuż po komendzie anielicy rozległo się huczne zawołanie rogu w który zadął któryś ze strażników marchii obwieszczając zawołanie na główny plac.

W tym czasie Sylvill oraz jego zbieranina strażników gorszej jakości przysposobiła swoje wierzchowce, jak i wierzchowce paladynów, Evening oraz Kenshina. Pałasz jak zwykle z pewnością dał się we znaki chociaż nie było widać żadnych rannych, ciężko rannych, jedynie jeden z potępioną miną spoglądał spode łba na Pałasza obrażonym płaczliwym wzrokiem jakby ktoś mu w krocze kopnął...

Wszyscy w pełnym rynsztunku czekali z utęsknieniem wyglądając za podróżnikami.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 23 Marzec 2016, 18:34:01
Evening i Kenshin weszli na plac. Tam już stały ich konie, a także konie strażników z Chatal. Wszystkie przygotowane do drogi. Anielica podeszła do Pałasza, poklepała go po umięśnionej szyi i powiodła dłonią po karej sierści. Wierzchowiec zarżał, lecz szybko się uspokoił. Taki panikarz był z niego, bez powodu wydawał nic nie oznaczające dźwięki, bez widocznego celu czasem szarpał się i wierzgał. Może teraz denerwowały go pozostałe zwierzęta i doskwierało mu zmęczeni upałem. Ale przecież miał cień w stajni, do tego wiadro wody i siano.
Eve spojrzała na Sylvilla, jakby czekała na rozkazy. Lecz teraz to ona miała dowodzić całą kompanią, dlatego wskoczyła na grzbiet Pałasza, usadowiła się wygodnie, i okrążyła szykujących się rycerzy. Paladyni byli już na swoich miejscach.
- Gotowi -zakrzyknął Malachiasz. Anielica skinęła głową.
-Kenshin? Wszystko w porządku?- spytała się go tak na wszelki wypadek. Wciąż mógł się wycofać. Wszyscy mogli.
-Prowadź Sylvill- powiedziała do mężczyzny, mocniej chwytając lejce.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 23 Marzec 2016, 18:52:09
Na placu rozległy się fanfary, jakby miało to zapoczątkować cel wyprawy. - Czy tutaj wszystko musi być tak oficjalne? Zapytał i pokręcił głową z niedowierzania. Jednak bądź co bądź wszyscy już byli gotowi, więc i ork wsiadł na swojego rumaka upewniając Eve, że jest gotów, bo wracać z pustymi rękoma nie zamierzał.
- Jestem gotów.
Machnął mocniej lejcami i ruszył do przodu, by zrównać się z towarzyszką. Kenshin nie miał już odwrotu, ale w myślach pomodlił się do Ventepi o łaskę dla niego, by jakoś przeszedł tą próbę bezpieczniej.
Pani daj mi siłę, by móc uniknąć niebezpieczeństwa i w całości powrócił na łono konkordatu. Ocal mnie przed bestiami, do których będę szył z mojego łuku. Wiem, że dzięki tobie ta misja się powiedzie.
Kiedy skończył na chwilę opuścił głowę oddając się w zadumie.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 24 Marzec 2016, 00:18:09
Przytaknął.
- Zatem... zgodnie z rozkazem, do drogi. -Powiedział i w ciszy przewodząc orszakowi ruszył tuż obok Evening wskazując kolejne uliczki, którymi mają wydostać się z miasta.

Kierował was na wschodnią bramę, gdzie prowadziły kręte, ale szerokie alejki zakładów rzemieślniczych. W oddali dojrzeliście wielki łuk triumfalny zbudowany dla uczczenia osób i wszelkich istot ginących w co 100 letnich kataklizmach nawiedzających ten pierścień wysp. Nie był w żaden sposób szczególnie piękny... ot zwykły taki z rytami różnych istnień i scen na nim. Pod bramą stało dwoje kolejnych strażników miejskich, którzy jakże usłużnie rozsunęli się dając wolny przejazd na szlak, szlak prowadzący wprost w gąszcz dżungli. wszyscy strażnicy zachowywali pełną ciszę, najwyraźniej by nie pominąć żadnego z rozkazów i wytycznych. Nawet Sylvill uchodzący za nadzwyczaj gadatliwego i upierdliwego zachowywał spokój uśmiechając się pod nosem...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 24 Marzec 2016, 12:30:10
Wszyscy szli w ciszy, co było dość dziwne i niepokojące. Eve podejrzliwie obejrzała się w tył. Piątka paladynów jechała nieco z tyłu. Ron z Wilhelmem mieli głowo uniesione wysoko i spoglądali na zieleń rozprzestrzeniającą się na przodzie - czyli dżunglę. Reszta spoglądała na zakłady rzemieślnicze, jak dekarze, szewcy i krawcy kończyli już swą pracę, zamykali powoli sklepiki, zamykali okiennice. Szyldy nad drzwiami dawały pojęcie jak wielu specjalistów tutaj ma swoją siedzibę, a każdy z nich pracą swych rąk i obeznaniem w swojej dziedzinie utrzymuje siebie i rodzinę.
Przejeżdżając pod łukiem Eve zdążyła dojrzeć kilka scen, które były drastyczne. Jakiś huragan i morze występujące z brzegów, ludzie uciekający w popłochu przed potężnymi złowrogimi chmurami, łamiące się potężne stare drzew, zniszczone domy i ruiny.
-Co obrazują te obrazki na łuku? To wizja końca świata?- spytała Sylvilla, a tym samym przełamała tą ciszę, potęgowaną przez parne gęste powietrze, tak samo leniwe jak i ludzie, którzy w nim muszą egzystować.
Nad bujną roślinnością zaś latały kolorowe ptaki. Były to papugi tak powszechne tutaj. Skrzeczały wysoko nad koronami drzew, które nabrały przyjemnego, ciepłego koloru przez zachodzące słońce. Z dżungli dochodziły już wrzaski jakichś tutejszych zwierząt, śpiew egzotycznych ptaków, a wilgotność powietrza była coraz bardziej wyczuwalna.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 24 Marzec 2016, 12:32:36
Wszyscy jak jeden mąż ruszyli ku przeznaczeniu i walce z wiwrenami. Orszak jechał w zwartym szyku podróżując jeszcze przez miasto a raczej jego krętymi uliczkami Sylvill co rusz wskazywał jak mieli wszyscy jechać, aby dostać się do bramy wyjazdowej. Kenshinowi rzucił się w oczy wielki łuk triumfalny, który nie był zbyt piękny, lecz to nie miało takiego znaczenia, bo ważniejsze było z jakiej okazji powstał. Powstał on, by oddać cześć istotą poległym w kataklizmie jakie nawiedza tą wyspę. Jednak wkrótce  dojechali do bramy wjazdowej tam dwójka strażników posłusznie się odsunęła i towarzystwo zebrane z rycerzy, anielicy i orka wyjechało na trakt prosto do dżungli. Upał już nie był taki męczący jak wcześniej, ale i tak było gorąco a dobrze jeszcze nie wjechali w las gdzie do gorąca dojdzie duża wilgotność, to nie były warunki dla zwykłych ludzi, ale jakoś musieli to przetrwać. Druid również zastanowił się czemu tak wszyscy nagle pomilkli? Może każdy się skupiał przed walką albo składa modły do swoich bogów, któż to mógł wiedzieć co im się w głowach roiło w każdym bądź razie ona pierwsza przerwała milczenie zaraz po niej odezwał się ork.
- Daleko jest do tej wieży?
Spytał prostym acz według niego ważnym pytaniem w tym momencie otarł pot z czoła, który powoli zalewał jego oczy drażniąc je.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 25 Marzec 2016, 17:23:23
//Przepraszam, że musieliście tak długo czekać.

- Dokładnie tak, sir. - Odparł Sylvill - Obrazuje to koniec tutejszego świata, od wnętrza łuku, bowiem to w gruncie rzeczy nasza fortyfikacja obronna, od środka widać ryty mitycznego smoka Vesuviusa, Prawdziwego Władcy Enart. - Odparł tak dodatkowo mając nadzieję, że zainteresuje to rozmówców, chociaż sam niewiele wiedział o tych terenach, nie interesowały go.

Wśród strażników marchii jadących wśród was był pewien stary człowiek.

(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/31/43/37/3143377fa312310124a2490e518b54c2.jpg)

- A gówno tam więcej, dzieciaki... władcy phi! Co najwyżej oprawcy kurwa, a nie władcy. Władca Chatal jest wśród nas. - Odparł jadąc za wami, wcale się nie rpzejął, że wyłamał się z szeregu, że nie dotrzymał dyscypliny służbowej... najpewniej uznał, ze jest już za stary by się przejmować obrazą wyższych rangą.

Minęliście łuk triumfalny a niebo nad wami przybierało już barwę różu i fioletu, te umykające sekundy tej barwy na niebie szybko zmieniały się w urokliwy nocny krajobraz. Temperatura wokół was nadal była wysoka chodź już nei tak kąśliwa, spadła poniżej 30 stopni dając wam delikatną ulgę chociaż nadal ciepło powodowało delikatnie niekomfortowe wrażenia jednak bez znaczenia dla tak wytrawnych podróżników jak anielica Evening i Kenshin.

- Wyminiemy tę dżunglę i dotrzemy, polecam dotrzymywać uwagi, gdyż dżungla to niebezpieczne miejsce zwłaszcza tutaj. Tu pod nami w pobliskich szczytach nam niewidocznych jeszcze, są ogromne złogi czarnej rudy... te wszystkie wyspy to jedna wielka bomba... - Powiedział Sylvill ale skończył szybko co by nie zanudzać.

Przekraczając progi dżungli wilgotne powietrze rajskiej puszczy rzeczywiście dawało się odczuć, w stosunku do słonego powietrza, to było rzeczywiście czymś inny i z pewnością przyjemniejszym.

Jadąc dżunglą dostrzegaliście ciekawe zwierzątka, całkowicie nawet inne od tych dostrzegalnych na Valfden. Pojawiały się tu w dalekiej oddali małpy, małpiatki, lemury. Wszelkie znane i legendarne zwierzątka dżungli.

Gdy jechaliście drogą przed wami na drodze siedziało ciekawe stworzenie.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/7b/Bestiariusz_elthizar.jpg)

Czerwone pręgi na grzbiecie stworzenia wyglądały zaskakująco, niczym rozbryzgi tętniczej krwi na tafli czarnego jedwabiu, a jego sierść była gładka, stosunkowo długa. Jego szyję i głowę zdobi bujna czarna grzywa niczym u lwa, zaś z czoła wyrastają dwa długie rogi. Około 1,3 metra wysokości a długości 2,3 metra...

Białe ubarwienie wokół oczu idealnie uwydatniało te złote oczy z czarnymi źrenicami wpatrujące się wprost na was z oddali...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 25 Marzec 2016, 18:20:56
Ork jechał nie przejmując się tymczasowo niczym, bo podróż jeszcze im zejdzie a do walki jeszcze daleko a miał już dość zamartwiania się zawczasu. Dlatego obserwował tereny i wsłuchiwał się w rozmowy towarzyszy zwłaszcza, kiedy otrzymał odpowiedź od tutejszego prowadzącego wyprawę czyli człowieka imieniem Sylvill, więc wystarczyło ominąć dżunglę i już powinniśmy dotrzeć, ale to jeszcze zajmie jakiś czas.
- Dziękuje.
Odparł krótko, bo nie było nad czym się rozczulać. Wszystko wraz z rajdem w dal powoli się zmieniało, gdyż temperatura była mniej dokuczliwa niż zazwyczaj, lecz w pełni komfortowo nie było, ponieważ ze słońca nadal lał się żar. Dobrze, że jednak są już na półmetku i rozmowa była wskazana i w tym Sylvill się spisywał. Najpierw odpowiedział o łuku potem o mitycznym władcy Chatal smoku, który podobno raz na sto lat niszczy tutejsze życie, by móc na nowo je zasiedlić i tak w kółko. Druid oczywiście nie pozostawał bierny i zapytał z ciekawości.
- Tutejsza dżungla pewnie różni się od tej na Valfden, choć pewnie obie są tak samo niebezpieczne co urokliwe.
Dodał os siebie, bo wiedzę na temat lasów miał dobrze obeznaną choć od dżungli wolał lasy mieszane. Zwłaszcza kiedy dojrzał lemury i inne małpiatki zwisające z drzew, bo tego na Valfden nie było. Uwadze orka nie przeszła sprawa starego już mężczyzny, który wyłamał się z szyku i biadolił coś na temat władców Chatal. Kesnhin podjął temat i rzekł z pełną gracją, by nie urazić podenerwowanego już człowieka.
- Opowiedz coś waść o tych mitycznych władcach. Dlaczego byli tacy źli dla poddanych.
Towarzysze tak jadąc przed siebie w końcu natrafili na nowy okaz zwierzęcia! Na pierwszy rzut oka ciężko było stwierdzić jaką to nową rasę stworzyła bogini Ventepi. Stworzenie było piękne do tego stopnia, że ork zawiesił się i cały czas się przypatrywał. Czerwone pręgi stworzenia ładnie zdobiły czarną jak czarna ruda skórę, która ładnie mieniła się w zachodzącym słońcu do tego te rogi dodawały stworzeniu majestatu jak i nutkę tajemniczości. Druid oczywiście podziękował Ventepi, że pozwoliła mu zobaczyć nowy twór jakiego dotąd nie widział. Kesnhin zrobił to oczywiście w myślach, coby nie przestraszyć zwierzęcia.
Pani, zaskakujesz mnie cały czas, nie sądziłem, że istnieją takie zwierzęta, którym Ty dałaś życie. Zaprawdę powiadam wspaniały to widok widząc tak majestatyczne stworzenie.     
Jednak ork nie wytrzymał wewnętrznego zachwytu i powiedział do towarzyszy.
- Znacie to stworzenie? Ja pierwszy raz na oczy je widzę a jestem już w konkordacie o kilku lat. Doprawdy ciekawe są ścieżki wybrańców Ventepi, że dzieli się ona z zemną darem ujrzenia takiego stworzenia.
Dodał od siebie licząc na to, że nie spłoszy zwierzęcia oraz tego, że rycerze nie rzucą się na niego i nie zabiją je okrutnie, bo wtedy będzie zmuszony walcząc z tutejszymi ludźmi. Teraz ork był gotów na wszystko, by ocalić to stworzenie przed brudnymi łapami ludzi choć sam widziałby taką skórę zdobiącą jego ścianę to jednak indoktrynacja konkordatu robiła swoje i nie mógł sobie pozwolić na zabicie tej rzadkiej istoty!   



Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 26 Marzec 2016, 13:31:46
Podróż wzdłuż ściany lasu tropikalnego była urozmaicana przez małpy, które z ciekawości siadały na gałęziach nad samą drogą, by tam, przy pomocy chwytnego ogona i łap jak ludzkie, baraszkować i dokładniej zbadań "intruzów na ich terenie". Wydawały przy tym przedziwne odgłosy, jakieś piski i krzyki albo śmiechy. Lemury siedziały cicho, machając spokojnie zwisającym ogonem, zupełnie jak kot. Wielkie oczy zdradzały je wśród bujnej roślinności. Były wielkie i okrągłe i zdradzały zaciekawienie wędrującym orszakiem. Wśród koron skrzeczały też kolorowe ptaki i od czasu do czasu gdzieś zatrzęsły się gałęzie, a jakieś pióro spadło na dół - były to ślady obecności tych istot, choć ludzkie oko niekoniecznie było zdolne, by je dostrzec.
-Jak to smok? Po prostu smok, taki jak z legend?- spytała szybko Eve, przysłuchując się odpowiedzi Sylvilla. Nigdy smoka nie widziała. Ten tutaj musiał być wyjątkowo wredny, skoro niszczy Archipelag w regularnych odstępach. Eve uznała, że to absurdalne.
-Co to znaczy, że władca Chatal jest wśród nas?- obróciła się Eve słysząc głos starca.
Niebo tym czasem robiło się z fioletowego granatowe, co oznaczało, że słońce schowało się już za horyzontem i teraz będzie się robić coraz chłodniej. Rozgrzana ziemia jednak nie zdąży się dobrze wychłodzić, a już nastanie świt i upał zacznie się od nowa. Wojownicy mają jednak trochę czasu, by odbyć walkę we względnym chłodzie.
Drogę koniom zagradzał jednak wilk siedzący na drodze. Istota wyglądała tylko z daleka jak wilk. Gdy dojechali bliżej, ukazały się rogi i piękna czarna sierść z czerwonymi paskami na grzbiecie. Piękne byłoby z niego futro przemknęło niechcący przez głowę anielicy. Lepiej, żeby nie mówiła tego na głos. Ryzykowałaby gniew druida z Konkordatu i tutejszych mieszkańców... Tak więc mogła się mu tyko przyglądać i wyobrażać sobie ten płaszcz na atunusowe dni.
Z pytaniami wyprzedził ją Kenshin, więc poczekała cierpliwie na odpowiedź Sylvilla chociażby. Pałaszowi kazała zwolnić, ale ten narowisty wierzchowiec chyba nie rozumiał tak prostych rozkazów. Wierzgnął i kłusował tak jak wcześniej.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 26 Marzec 2016, 13:52:41
- No... jak taki z legend, złoty i plujący lawą, zwie się Vesuvius. Mówią, że tak jak Leviatan czy Ervatel tak i on jest starożytnym czy jakoś. Taki trzeci brat mający swój dom i swoje leże tu pod naszymi stopami, głęboko we wnętrzu ziemi i śpi, by zbudzić się za niespełna 80 lat i pogrążyć archipelag w chaosie i zniszczeniu... podobno to dobrze bo alternatywa była by gorsza... ale jednak i tak wszystko tu umiera. - Odpowiedział Evening kończąc życzliwym uśmiechem pełnym zrozumienia. Też nie zbyt to rozumiał a skoro nie rozumiał i nie potrafił zrozumieć nie drążył tematu by wiedzieć więcej.

Starzec na koniu w przyzwoitej zbroi znowu westchnął ociężale przygnieciony ciężarem starości i doświadczenia.
- Przecież smok tu nie rządzi rządzić może tylko człowiekiem, nie smok, smok tu zabija a nie rządzi. Rządzenie to nie zabijanie, on nie jest władcą tylko oprawcą. Tylko jednej osobie obecnie należy się tron władcy Chatal. Ty dobrze o tym wiesz Sylvill i nawet nie próbuj mi tu swoich bzdurnych fantastycznych teorii snuć, też mi coś smok władca w dupach wam się od tych książek i pergaminów przewraca. - Mówił i żachnął się niemiłosiernie że aż odwrócił głowę z miną pełną pogardy krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Sylvill już zrezygnowany tylko spuścił głowę w dół mając nadzieje, że stary da sobie spokój i przestanie marudzić. Znowu się zaczyna ten nigdy nie moze być cicho... Bogowie czeluście mnie pokarali służbą z tym człowiekiem...Powtarzał w myślach zrezygnowany i zniechęcony.

Gdy jednak drogę przestąpiło zwierze każdy jak jeden mąż się zatrzymał.
- To zły omen... zwiastun śmierci. Syn Thanatosa... Może lepiej zawrócić? - Odpowiedział jeden z pozostałych strażników trwożnym głosem, drżącym najpewniej nie z zimna.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 26 Marzec 2016, 14:42:59
Ork cały czas przysłuchiwał się rozmówcą o smoku władcy Chatal, który niszczy wszystko dookoła raz na 100 lat. Jednak on nie zamierzał komentować słów starszego wojownika oraz Sylvilla, bo nie widział takiej potrzeby, po prostu przyjmował wszystko do swojej świadomości, by móc ewentualnie to wykorzystać albo chociaż pochwalić się innym swoją wiedzą, którą z każdym dniem zdobywał coraz więcej. Dla niego osobiście to było przekomarzanie się starych znajomych. Kenshin dostrzegając stworzenie zatrzymał się wraz z całą kompanią, ale kiedy usłyszał dziwną wiadomość nie mógł uwierzyć, że stworzenie może być zwiastunem śmierci a tym bardziej nie chciało mu się zawracać
- Czyli jednak znacie to zwierzę. Opowiedzcie o nim więcej, bo jakoś powątpiewam, by to piękne, majestatycznie stworzenie mogło być zwiastunem czegokolwiek. Dla mnie jest to znak od Ventepi, że jeszcze muszę wiele czasu poświęcić na naukę jej fauny i nie raz Ona mnie jeszcze zaskoczy. Dlatego proponuję jechać dalej. Evening, co Ty na to?
Zapytał anielicy, która dowodziła tutaj i jej słowa są świętością, jednakże jeżeli ork poczułby dyskomfort oraz bojaźń przed wyprawą mógłby zawsze zawrócić bez żadnych konsekwencji. Tak mu się przynajmniej zdawało.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 28 Marzec 2016, 16:02:45
Anielica niby nie zwracała uwagi na starca i na to co mówił. Lecz tak naprawdę słuchała uważnie i nie mogła się z nim zgodzić. Właśnie ten, który zabija jest władcą. Może nie jakimś silnym, trwałym i potężnym, ale rządzi ludźmi, siejąc w ich umysłach strach, który każe się podporządkować. Nie miała ochoty na kłótnię ze staruszkiem. Miał sporo racji, owszem, wszak Isentor nie był krwawym władcą. Chyba wręcz przeciwnie.
-Hm? To zwierzę to zwiastun śmierci?- dopytała, będąc wyrwana z toku własnych myśli. -Nie wiem, czy to aż tak poważna sprawa. Myślę, że ktoś bardziej zaznajomiony z kulturą i obyczajami Chatal powinien o tym zadecydować- spojrzała na Sylvilla. Eve, gdyby jechała samotnie, albo z Dragiem na przykład, pierwsze co to upolowałaby to zwierzę, ciało przywiązała do grzbietu konia, a po dotarciu do domu zrobiłaby z niego piękny futrzany płaszcz, a o jakichś przesłankach śmierci nie miałaby przecież pojęcia. Teraz zapewne wszyscy będą wypatrywać tych oznak śmierci nawet tam, gdzie ich nie ma, i będzie to wina tego zwierzaczka. Siła sugestii...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 28 Marzec 2016, 16:18:52
Sylvill tylko wzruszył ramionami wszakże on niewiele wiedział a już na pewno go to nie obchodziło, tęsknił za swoją sauną.

- Tak jak Eros i Thanatos są władcami miłości, życia jak i śmierci i zniszczenia tak i ich stworzenia je zwiastują. Elthizar ten tu, to zwierze któremu legendarną przynależność przypisuje się Thanatosowi, tak Cozar jako dziecię Erosa zwiastuje szczęście miłość i życie. Raczej nie są agresywne chodź i to nie jest do końca pewne. - odpowiedział zatrwożony strażnik.

Stworzenie zaś przekrzywiło tylko głowę i dalej wpatrywało się w was złotymi oczkami nie ruszając się z miejsca a jedynie jakby... wyczekując waszej reakcji na jego obecność.

Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 28 Marzec 2016, 16:46:36
Ork zastanawiał się czemu zwierzę nie reagowało, więc dla pewności wyciągnął łuk i jedną strzałę z kołczanu od tak dla bezpieczeństwa, i powoli nałożył ją na cięciwę łuku po czym mocno ją naciągnął i rozpoczął celowanie w łeb pięknego stworzenia. Miał nadzieję, że zwierzę w końcu odpuści i sobie pójdzie jeśli nie będzie miał fajne trofeum do powieszenia w domku a może nada się ono do czegoś innego. W międzyczasie podczas mierzenia mówił niewzruszony.
- Czyli to Elthizar zwiastun boga śmierci Thanatosa z reguły wierzę w święte zwierzęta, bo samo mnie jedno nawiedziło podczas chodzenia po puszczy, jednakże to pewnie nie jedyny okaz w tutejszych lasach, więc chyba nic się nie stanie jak jedno z nich odejdzie oddając mu należytą cześć. Jeśli się nie odsunie to będę zmuszony z nim zawalczyć jak równy.
Powiedział czekając na reakcje otoczenia nie zmieniając swojego celu i cały czas mierząc w rogowatą głowę elthizara, ale zwierzę to wydawało się Kenshinowi wyjątkowo inteligentne, jakby rozumiało co on i jego towarzysze mówią między sobą a przynajmniej wzrok stworzenia na to wskazywał.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 28 Marzec 2016, 16:57:57
-Dobra, nie ma co spowalniać i marnować czasu. Jedziemy- rozkazała Eve po chwili namysłu. Mały zastęp rycerski chyba da radę jakiemuś futrzakowi w razie gdyby zaatakował... Dlatego nie było się czego bać, choć może ten Elthizar miał wściekliznę i dlatego tak blisko ludzi podchodził? Nie należało też brać jego pojawienia się tak dosłownie. Przecież każda walka niesie ze sobą prawdopodobieństwo śmierci i nie musiał o tym przypominać jakiś dziki zwierzak.
-Jak długo jeszcze ludzie będą wierzyć w takie przesądy?- prychnęła pod nosem anielica z pogardą i przycisnęła piętami boki Pałasza, by ruszał.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 28 Marzec 2016, 17:08:54
Gdy rycerze ruszyli wraz za anielicą a Kenshin sobie stał z wyciągniętym łukiem mierząc do stworzenia, Elthizar skupił swój wzrok na jedynym agresywnym bezpodstawnie członku wycieczki, Kenshinie. patrzył na niego z politowaniem i żałością niczym pies na chodniku nierozumiejący niechęci wobec niego i nieuzasadnionej wrogości. jednakże jako dobre stworzenie mimo legendarnej swojej przynależności nadal pozostawał sympatycznym spokojnym zwierzęciem a w jego wzroku była jedynie pogarda. Wszak śmierci się nie bał bo jako inteligentne dziecko nocy wiedział jak skonstruowany jest świat. Mimo przeciwności losu, pomimo swoich wad i ograniczeń, robi co w jego mocy, by wykonać powierzone mu zadanie. Ostatecznie, świat zawsze stara się przyjść mu z pomocą, nawet jeżeli wszystko wokół wydaje się temu przeczyć, bowiem wszyscy mają w sobie pierwiastek magii.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 28 Marzec 2016, 17:25:55
Kenshin zrezygnował z mierzenia do stworzenia, bo wszyscy ruszyli a wzrok stworzenia padł na niego. Dziwne to było, ale cóż świat jest niestety okrutny. Dlatego schował swój łuk oraz strzałę do sajdaka i ruszył smagając Przeklętego lejcami. Koń powoli ruszył za całą kompanią. Teraz był z tyłu i czekał kiedy zwierzę go ewentualnie zaatakuje i wtedy będzie mógł się bronić wedle przykazań Ventepi.
- Zabobony są i będą zawsze, tylko ludzie jakby się nie zmieniali.
Rzucił na słowa Evening starając się jakoś zrównać.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 29 Marzec 2016, 20:16:07
-Właśnie jakby ludzie zmądrzeli, to by tych bajek nie rozsiewali- odpowiedziała przyjacielowi, po czym odwróciła się, by jeszcze raz spojrzeć na zwierzę, póki nie odjechali daleko. Pomyślała o lisach, które jak są chore na wściekliznę to też tak blisko osad i ścieżek ludzkich podchodzą, boją się jedynie spuszczonych ze smyczy psów, a tak to zdają się być ufne i chodzą wzdłuż drogi i się czają. Może nie są urocze, wszak powykrzywiany pysk z wypływającą pianą nie nakłania do zbytniej przyjaźni... Ale takie siedzenie na drodze też jest podejrzane. Jednak nie był to powód do zaprzątania sobie myśli.
Evening nie zaniepokoiła się tak jak Kenshin. Jej ostatecznej śmierci Elthizar nie mógł zwiastować, natomiast ewentualna walka skończyłaby się raczej jego zgonem.
Eve, jadąc na przedzie obok Sylvilla, miała niezmącony widok na ciemny gąszcz jaki tworzyła dżungla. Odgłosy toczącego się tam życia nie cichły, wręcz przeciwnie. Chłodny wieczór był idealną okazją dla zwierząt by wykazać się większą aktywnością niż za dnia. Budziły się powoli te nocne istoty, których błyszczące ślepia niekiedy w nocy można dostrzec powszechnie w Valfdeńskich lasach.
Do wieży chyba nie zostało daleko - tak zdawało się anielicy. Dla niej to dobrze, dla niektórych może trochę gorzej, wszak nie wiadomo kto zginie. Oby nikt, ale świadomość spotkania Elthizara na swej drodze źle mogła wpływać na psychikę żołnierzy. Faktem było też to, że nikt ich tu siłą nie ciągnął, a wiedza, że wiwerny to niebezpieczne bestie, jest powszechna.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 29 Marzec 2016, 21:00:11
Gdy wyminęliście Elthizara i ruszyliście w dalszą drogę, on podniósł głowę i spojrzał w ciemniejące niebo. powoli stanął na nogi i ze zwieszoną głową udał się w las powolnym spacerem niczym smutne zwierze... Owszem słońce zanikało już nad dżunglą, a was zaczął skrywać cień.  Ten nadmiar mroku wskazywał na konieczność pojawienia się światła, to też Sylvill przezorny wyciągnął z juków drewnianą pałkę owinięta na zwieńczeniu bawełną nasączoną łatwopalnymi olejkami. Wyjął też krzesiwo które po kilku zderzeniach krzemieni ze sobą wznieciło pierwsze iskry i następne, które wznieciły drobny, zachłanny płomień. tak też drewniana pałka prędko zapłonęła ogniem rozświetlając niewielki obszar wokół niego, wskazując kierunek mimo zmroku.

- Robi się ciemno a dżungla w ciemnościach to niezwykle... - I rozległo się syczenie a w głowie Sylvilla wypowiadającego te słowa przemknęła myśl, że wykrakał w myślach.

Nad wami w koronach drzew zaczęły rozlegać się złowrogie wrzaski i skrzeki a im towarzyszyły stuknięcia i uderzenia szpil o konary drzew, gałęzie, a korony drgały jakby szalały tam stada wiewiórek. Po chwili gdy zatrwożeni nagłym ruchem jakże odbiegającym od spokojnej scenerii nocnej dżungli zaczęły spełzać po konarach Rotische wyłaniając się z gałęzi a z ich szczęk spływała gęsta toksyczna wydzielina. Schodząc z drzew wyglądało to jakby specjalnie czekali na ofiary by atakować z dwóch stron.

Z każdej strony tak przed wami jak i za wami tak z lewej jak i z prawej schodziły i rozpoczęły natarcie na was...

(http://i63.tinypic.com/10pq0xx.jpg)

//Wybaczcie za jakość ale tak na szybko... to czerwone "jajeczko" to wy, cała ekspedycja, zielone kropeczki to nasze Rotishe które schodzą z drzew i zaczynają was atakować... Evening ma do dyspozycji 5+10 rycerzy do podjęcia działań. 5 to paladynów z umiejętnościami przynależącymi do paladynów, zaś 10 wyuczonych w stopniu rycerskim. Kenshin ma tylko siebie ;).

//Opisywanie działań za pomocą rycerzy nie wymaga wielkich opisów, można zasugerować jedynie rozkazy i polecenia a ja ocenie efekty ich działań i je opiszę.


10x Rotish (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Rotish)

//Jest półmrok... właściwie ciemno, a do każdego miacie odległość 10 metrów -> około.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 30 Marzec 2016, 14:13:32
Kenshin ominął to majestatyczne stworzenie nie oglądając się do tyłu, gdyż zdążył zapamiętać wygląd oraz niecodzienne zachowanie stworzenia, bo spodziewał się nagłego ataku a tu nic nawet warknięcia nie było, a tylko się głucho przyglądał i patrzył na towarzyszy. Tak czy siak zwierzę, po chwili po prostu zniknęło w dżungli. Ork nie zdziwił się zanadto, że ludzie wzięli to za zły omen, bo nie takie rzeczy już wdział, ale czy rzeczywiście towarzysze będą mieć tak przekichane? Wkrótce mięli się o tym wszystkim przekonać.
Kompania ruszyła dalej traktem a słońce już się całkowicie schowało za horyzontem i nastała ciemność w tym właśnie momencie las deszczowy, jakby ożył z dala zdało się usłyszeć wiele dźwięków małp, stada robaczków, które przygrywały sobie, warknięcia i skrzypnięcia gdzieś w oddali i jeno było pewne, że las nie spał!
W tym też momencie Sylvill zapalił pochodnie mówiąc, że dżungla to nie zwykłe miejsce, tylko że druid to dawno wiedział i na złość coś zaczęło się dziać, to było tak jakby człowiek to wykrakał i korony drzew zaczęły się ruszać tak dziwnie, że to musiało być coś złego. Wtedy też Kenshin odruchowo wyjął łuk i strzałę z sajdaka, bo wiedział, że to nie będą przelewki i tak się właśnie stało, bo kiedy ruch na drzewach zmalał to po pniach zaczęły schodzić rothise i to z dwóch stron! Zupełnie wyglądało to na zasadzkę i, to bardzo zaplanowaną jak na stworzenia oczywiście.
    Druid nie czekał aż one podejdą, tylko nałożył strzałę na cięciwę łuku. którą mocno naciągnął i rozpoczął celowanie w bestie po jego prawej stronie dając rycerzom czas na ogarnięcie się. Pasterz stworzenia mierzył dobrze opancerzone stworzenia, które dopiero co złaziły z drzew a ork widział ich sylwetki dość wyraźnie pomimo nocy, bo odległość nie była za daleka, to też Kenshin nie czekał długo jeno odczekał dosłownie sekundę i wypuścił żelazny pocisk prosto w mrok. Strzała przecięła duszne powietrze robiąc świst i trafiając robaczka bezpośrednio w pancerz przebijając go na wylot. Chrupniecie pancerza a potem charakterystyczny skrzek umierającego zwierzęcia dało się usłyszeć i to pewnie na większą odległość niż stali zwarci w szyku towarzysze. Stworzenie mając ranne organy wewnętrzne, po penetracji żelaznym grotem zsunęło się z konaru i padło bezpośrednio na ziemię umierając od odniesionych obrażeń.     
    Kenshin nie czekał długo, tylko wyjął kolejną strzałę i ponownie umieścił ją na cięciwie łuku. Bestie powoli zbliżały się do towarzyszy, więc nie miał nadto czasu a musiał działać szybko. Dlatego też bez większych ceregieli czarny ork wypuścił kolejną strzałę w stworzenie po prawej stronie, które spełzało po konarze drzewa. Strzała pomknęła w mrok dżungli trafiając zwierzaka bezpośrednio w głowę. Bestia zapiszczała obrywając grotem w głowę, a potem zdechła kiedy ostrze grotu wylądowało w mózgu, po czym skręciła się w kokon i spadła z hukiem na ziemię.
Ork w myślach jeszcze podziękował Ventepi za celne oko oraz prosił o przetrwanie tej próby.
Pani mówi twój wierny sługa ork. Dziękuję, że Dałaś mi cele oko dzięki, któremu jestem w stanie obronić swoich towarzyszy. Spraw, abym był jeszcze w stanie kontynuować wyprawę i przeżył ją bez najmniejszych uszkodzeń na ciele i duszy, choć z hańbiłem się celując do bogu ducha winnego elthizara. Dlatego przyjmie każdą karę na jaką zasługuję.
Gdy skończył wyjął kolejną strzałę i rozpoczął dalej mierzyć w rotishe.

Pozostaje :
13 żelaznych strzał

8x Rotish
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 30 Marzec 2016, 20:07:56
Evening wyrwało się bardzo brzydkie przekleństwo, którego niepodobna nawet powtórzyć i nawet wypowiedziane przez największego chuligana traktowane jest jak wyjątkowa obelga, nie przystająca tym bardziej paniom baronowym w otoczeniu swych rycerzy. Na szczęście nikt go nie słyszał; inaczej byłby bardzo zgorszony i zdziwiony niewychowaniem panny Antarii. Jednakże jak tu inaczej zareagować jak nie siarczystym wulgaryzmem, gdy jakieś przerośnięte owady tylko czyhają na ciebie i atakują niespodziewanie i, po pierwsze, zupełnie bez sensu, zamiast siedzieć w gąszczu i zajadać się małpkami. Evening poczuła złość, gdyż w chłodny czas chciała jeszcze zregenerować siły na walki a nie marnować je na jakieś głupie walki po drodze, nikomu niepotrzebne i na dodatek niepotrzebnie narażające jej ludzi na śmierć czy obrażenia. Anielica zirytowała się, jakby od niechcenia, ale jednak z przymusu, sięgnęła po miecz z czarnej rudy.
Jednego ze stworów cięła siedząc jeszcze na koniu, mocnym, choć niezamierzonym i wykonanym prędko ruchem od dołu. Atak dosięgnął odnóża rotisha ucinając je w połowie. Przeciwnik zwalił się niezdarnie na ziemię, wtedy Eve zdążyła zeskoczyć z Pałasza i wbiła ostrze w pancerz. Czarna ruda przebiła się przez chitynę docierając do owadzich wnętrzności. Eve szarpnęła by wydobyć miecz wbity w rotisha. Musiała bowiem szybko reagować na pozostałe stwory, których jeszcze kilka było na drodze.
Anielica przemieściła się za odwłok jednego przeciwnika. Po latach praktyki przyszło jej to z niezwykłą łatwością, choć wymagało wyjątkowej koncentracji, siły woli i prośby do Zartata. Sekundę później nad jej dłonią formował się już pocisk z żywiołu życia. Evening skupiła energię na powstającej magicznej kuli, uniosła rękę i wypowiedziała inkantację -Izeshar!. Pocisk esencji przy niewielkiej pomocy telekinezy pomknęła w stronę średnio zorientowanego w sytuacji rotisha. Kula uderzyła w głowę, także chronioną przez chitynę ale bardziej delikatną i mniejszą niż na przykład odwłok. Pocisk zwęglił owadzią głowę, lecz Eve wykonała szybki unik schylając się, by nie zostać trafioną przez kończyny, poruszone drgawkami. Wykonała wcale wdzięczny piruet, jak na pole bitwy, i przystanęła na sekundę czy dwie. Musiała pobrać nieco boskiej energii pozwalającej jej na walkę magią.
Jeden rotish atakował dwóch rycerzy, z czego jeden był bardzo wystraszony, a drugi mierzył do niego mieczem jak drewnianą zapałką. Eve zaczerpnęła mocy Zartata, prosząc go w myślach o siłę, którą niezwłocznie otrzymała z niebios. Rotish, skoncentrowany na rycerzach, nawet nie dostrzegł anielicy szykującej się do rzucenia zaklęcia.  Niebo rozświetliło się, podobnie jak czasami promienie słoneczne przebijają się przez chmury. Anielica wypowiedziała inkantację -Izeshar upishosh!, a błysk z nieba zalał przeciwnika, który skrzeczał i piszczał, jednak niedługo potem pozostał z niego popiół i kilka cienkich kości. Swąd zwęglonego ciała był przy tym niemiłosierny.

W tym czasie rycerze z Chatal i paladyni Bractwa wspólnie starali się pokonać pozostałe bestie.
Wilhelm pomagał jakiemuś rycerzowi. Najpierw przemieścił się do rotisha, który siekał swymi odnóżami w powietrzu, mierząc jednak w wojowników. Wilhelm posłał w jego stronę dwa pociski esencji, wypowiadając wcześniej inkantację Izeshar i skupiając się na zaklęciach. Rycerz dobił zwierzę kilkoma pchnięciami w brzuch, gdzie nie było chitynowego pancerza.
Ron wykonując kilka bardzo poprawnych i skutecznych zamachnięć, które miażdżyły pancerz z chityny i raniły bestie. Musiał się mierzyć aż z dwoma na raz, jednak perfekcyjnie bronił się też tarczą, przez co śmiercionośne odnóża zatrzymywały się właśnie na niej, nie raniąc paladyna. Wkrótce obok niego leżały dwa martwe rotishe.
Michał znacznie lepszy był w walce mieczem. Razem z jednym ze strażników, który walczył nieco gorzej od niego ale wciąż skutecznie, pokonali dwa ostatnie rotishe, które walczyły zaciekle, ale w końcu się poddały pod naporem dwóch mieczy i dwóch wyszkolonych wojowników.


//Zabiłam 3 rotishe (błysk niebios, pocisk esencji).
Rycerze pozostałe 5.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 30 Marzec 2016, 22:26:54
Zamordowane bestie, wszędzie rozlana posoka, wnętrzności, a do tego swąd spalenizny, kłębuszki dymu... jakże urocza wieczorna sceneria umalowała się teraz wokół podróżników. Szczęśliwie mogli podziwiać dzieło śmierci i zniszczenia wokół siebie... wszakże wokół nich zapadła cisza...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 31 Marzec 2016, 12:42:19
- Ventepi niech będą dzięki! Powiedział ork nawet nie zdążył oddać trzeciego strzału, kiedy anielica wpadła w szał zabijania przerośniętych robaków a i rycerze nie stali biernie, tylko walczyli jak najlepiej potrafili i okazało się, że dobrze sobie poradzili, gdyż żaden nie ucierpiał. Jednak swąd spalonych ciał rotishów unosił się dość gęsto, więc ork postanowił zasłonić swój nos, by nie musiał znosić tego paskudnego swądu, jednakże jak przypadło na myśliwego postanowił zrobić coś z tymi w miarę całymi zwierzętami i je oprawić nim ruszą dalej, bo był by to grzech wobec Ventepi zostawić nie oprawioną zwierzynę. Dlatego ork zeskoczył z Przeklętego mówiąc. - Proszę zaczekajcie na mnie, bo chce oprawić zwierzynę, bo szkoda by było zostawiać to tak pozyskania trofeów. Druid ruszył pozbierać robale na jedno miejsce i tam zaczął pozyskiwać co się dało z mocno poranionych nie żywych już stworzeń.
Kenshin najpierw dobrał się do pancerza, które stanowiły chityny a wydobył je w taki sposób, że dobywając sztylet podciągnął nieco do góry płytkę, po czym ostrzem odciął tkankę mięsną wydobywając całą płytkę z pancerza okalającą jednego z rotisha i tak postępował z każdym, który jakoś ocalał, bo z popiołów raczej nie dało się niczego zebrać. Następnie ork wziął się za zęby, które pozyskiwał tak, że wbijał ostrze sztyletu w dziąsła wycinając je w całości po czym zaczął oczyszczać z reszty tkanki próbując uzbierać tyle ile się dało, by następnie trofea schować do swojej torby tak postąpił z każdym rotishem, któremu mógł zabrać zęby do kolekcji. Teraz przyszła pora na oczy, które wyjątkowo ciężko jest wydobyć. Dlatego posiedział chwilę i przypomniał sobie wiedzę, którą przekazał mu Myszowór i zabrał się szybko do zrobienia tego im towarzysze go opuszczą. Druid uczynił takie kroki, by pozyskać to rzadkie trofeum wbił sztylet w szwy łączące czaszkę i kości skroniowe i policzkowe i rozsunął je, dzięki czemu gałki oczne były praktycznie na wierzchu jeno je delikatnie jak na orka wyjął i schował do flakonów, by przetrwały tą podróż z pozostałymi zwierzętami zrobił podobnie. Kenshin na sam koniec zostawił sobie wydzielinę, która wymagała najwięcej pracy, bo musiał podwiesić każdego rotisha na drzewie przy użyciu lian i wtedy podstawił puste butelki w najważniejszych miejscach tam gdzie przebiegały tętnice i najważniejsze żyły, by kolejnymi ruchami sztyletu ponacinać te newralgiczne miejsca i czekać aż osocze zwierzęcia uzupełnią pojemniki, a gdy jeden był już pełen podstawiał drugi do tego stopnia, że nic już nie dało się spuścić. Wtedy dopiero pozbierał wszystko do kupy i zarzucił je na konia, by mieć jakieś pamiątki z drugiej wizyty na Chatal.
Miał nadzieję, że towarzysze nie będą na niego źli, że musieli czekać tak długo aż ork zrobi swoją powinność, ale tak należało uczynić jako myśliwy, bo w przyrodzie nic nie może się zmarnować!
- Przepraszam, że tak długo, ale teraz jestem gotów do drogi. No, po prostu nie mogłem pozwolić żeby to się zmarnowało.   
Starał się wytłumaczyć przed anielicą i  Sylvillem.


// Ile trofeów zebrałem? z tych 8 rotishy, bo reszta spalona na popiół.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 31 Marzec 2016, 19:36:46
-Człowiek wybiera się na polowanie, ale czasem zapomina się, że na niego też ktoś poluje- skomentowała Evening rzucając okiem na pobojowisko i trupy rotishów zawalające drogę. -Chłopcy, uprzątnijcie trochę- rozkazała, a sama poszła się napić z bukłaka. Czarowanie jest dość wyczerpującą czynnością wbrew pozorom. Potrzeba do tego niezwykłych pokładów energii, które trzeba pozyskiwać od Zartata, gdyż człowiek jest na to za słaby, nawet będąc aniołem. Evening nie była zadowolona z tej niespodzianki po drodze. Niepotrzebna strata energii i czasu... Na szczęście nikomu nic się nie stało, więc za chwilę można było ruszyć dalej.
Strażnicy i paladyni na wpół zwęglone ciała zaczęli przeciągać w krzaki wzdłuż drogi. Później czekali aż Kenshin uzyska to, co mu potrzebne, a później resztę także wywalali w krzaki. Zajęło im to chwilę, ale na drodze pozostał już tylko sam popiół i węgiel.
-Nie szkodzi Kensh. Ale... co później robisz z tymi wszystkimi rzeczami? Udaje ci się je sprzedać, czy używasz ich do sporządzania jakichś mikstur?- spytała Eve, gdyż sama nigdy nie miała okazji tak zbierać trofeów, nigdy tego nie umiała. Druidzi jednak byli w tym mistrzami i takie rzeczy, jak oko czy krew jakiegoś robala z dżungli, na pewno była im przydatna.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 31 Marzec 2016, 20:01:15
- Co prawda to prawda.
Odpowiedział na wieść o polowaniu, bo czasami myśliwy zamienia się w bezbronną ofiarę choć tym razem tak nie było! Ale pozostały jeszcze przeklęte wiwreny. Jednakowoż mały odpoczynek przyda się każdemu, bo walka i zebranie trofeów wymagała skupienia i utraty sił zwłaszcza podczas podczepiania robali do lian i podciągania ich choć dzięki temu zabiegowi zapewnił sobie dość rzadkie trofea w sam raz na sprzedaż oraz do wykonania zbroi z chityny taki rarytas sobie sprawi, gdy uda mu się szczęśliwie wrócić do domu, także siedząc już na koniu odpowiedział na pytanie odnośnie trofeów.
- Widzisz każdy łowca to kolekcjoner i lubi się chwalić tym co udało mu się zdobyć. Dlatego większość trofeów trafia po prostu zwyczajnie na ścianę, jednakże jeśli są to naprawdę rzadkie okazy to są chętni na kupienie ich i to za bardzo wysoką cenę. Trzeba jedynie wyczekiwać okazji, bo z tego co tutaj mam mogę najwyżej zlecić zlecenie na wykonanie mi zbroi z tych owadzich pancerzy a reszta trafi na półeczkę.
Miał nadzieję, że odpowiedział wyczerpująco na temat i nie usłyszy zwykłego "aha" od anielicy. Druid poprawił się jeszcze w siodle i był gotów jechać dalej ku nowej przygodzie.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 31 Marzec 2016, 20:06:06
//Sam musisz uwzględnić ile i jakich trofeów pozyskujesz zgodnie z opisem walki, ja ewentualnie odejmuję to co wypiszesz jeżeli nie zgadza się z walką. Tak, z 8 Rotishy pozyskujesz bez ubytków więc wszystko z list x8 powinieneś wypisać w tamtym poście :) .

16 oczu rotisha
384 zębów rotisha
24 litry osocza rotisha
32m2 chitynowego pancerza rotisha


Gdyby Nie to, że Paladyni zwrócili się plecami do Evening i Kenshina, mogli by dojrzeć całą plejadę różnych wyrazów twarzy. To na jednym rycerzu malowała się nam bezgraniczna złość, by na drugim nieukrywane niezadowolenie z lekkim foszkiem. Kolejny Paladyn ze stoickim spokojem i naiwną zgodą zadowolony z siebie pobożnie i usłużnie wykonywał zlecenie... i tak każdy pełen skrajnych emocji... Zwłaszcza Zbyszko staruszek, który wykazywał nadmierną chęć macania martwych zwierzątek a cała sceneria radowała go niczym nowa zabawka dziecko.

Tak też i paladyni uprzątneli wszystko... tak :)
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 01 Kwiecień 2016, 16:55:26
-Acha- odparła na wyjaśnienia przyjaciela uśmiechając się przy tym tajemniczo, trochę zadziornie. Zbieranie zwierzęcych członków odciętych pośmiertnie i stawianie ich na półce nie wydawało się anielicy zbyt pasjonujące, ale przede wszystkim higieniczne. Dlatego z pobłażaniem traktowała takie zwyczaje gromadzenia trofeów. Jedynie polowania, które przyniosą zysk, miały dla niej jakiś sens. Poluje się po to, by zyskać jakiś surowiec. Nie po to, by resztę zwierzęcia chować gdzieś w domu, a później na dodatek się tym chwalić.
-Ruszajmy- wydała rozkaz, gdy wszyscy rycerze wrócili do siodeł, a Zbyszko "zaspokoił swoją potrzebę". Eve nie chciała tego komentować, widocznie zbyt duża ilość słońca mu zaszkodziła. -Elisash! - wypowiedziała inkantację i przy pomocy telekinezy przesunęła świetlistą kulę na przód orszaku, by było widoczna droga przed nimi. Szarpnęła za lejce dając Pałaszowi znak, żeby ruszył swoje cztery litery. Albo trzy.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 01 Kwiecień 2016, 17:27:55
Odpowiedź anielicy a potem zadziorne uśmiechnięcie się jej spowodowało u orka śmiech, choć spodziewał się takiej odpowiedzi to nie mógł nic więcej wykrzesać, ba nawet nie zamierzał jej zrugać po prostu cieszył się z faktu, że odgadł co Eve powie na jego wyjaśnienia. W każdym bądź razie wszyscy byli gotowi do drogi, która została oczyszczona przez rycerstwo, więc ork nie pozostał dłużny Przeklętemu i pociągnął delikatnie lejcami a ten po sekundzie ruszył do przodu zapominając, że miała tu jeszcze przed chwilą walka. Dobrze natomiast, że panienka użyła swoich czarów danych ich do samego Zartata i oświetliła resztę drogi dla orszaku choć światło pomagało im się lepiej poruszać to niosło za sobą ryzyko ponownego ataku dzieci dżungli.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 02 Kwiecień 2016, 10:43:29
Czas... który mijał wam w dalszej podróży zwłaszcza w ciszy i skupieniu w otaczających was ciemnościach pod przewodnictwem świetlistej kuli i Sylvilla z pochodnią dał wam ciekawą obserwację otoczenia. Dżungla jakby zamarła.

Dźwięki otoczenia zwierząt znacznie malały by wreszcie zaniknąć w gęstwinie co pokazywało jak gdyby okoliczne tereny wszystko co żywe opuściło. Nawet wiatr nie chulał i nie smagał drzew nie powodując nawet szelesty liści. nastała kompletna cisza zakłócana nerwowym i niespokojnym harczeniem i westchnieniami koni, uderzeniami kopyt o ubity piach.

Sylvill spojrzał na Kenshina i Evening najwyraźniej czekając na odpowiednie rozkazy bowiem wiedział ze czas coś zmienić w sposobie ich poruszania się by nie ryzykować utratą środków lokomocji a otaczająca ciemność zawsze generowała to, że zagrożenie przybędzie z zaskoczenia...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Kwiecień 2016, 16:34:18
Atmosfera grozy opanowała okolicę i dała się we znaki całemu wędrującemu towarzystwu. Ledwo zdołali pokonać przerośnięte robaki, a już wkraczają na kolejny niebezpieczny teren. Tym razem jednak nic na nich nie czyhało w zaroślach. ÂŻadnych ślepiów, ani odgłosów. To było chyba bardziej przerażające.
Wiatr ustał, wszelki ruch także. Tylko konie zaczęły wszystkie na raz rżeć, przystawać, albo nagle przyspieszać. Rozszerzały nozdrza, strzykały uszami w każdą stronę. Pałasz w pewnym momencie zaparł się zupełnie i nie reagował na żadne komendy, łypiąc oczami to w jedną, to w drugą stronę. Przy kolejnej próbie wznowienia marszu niemal przysiadł na zad - nawet za dwa wiadra owsu nie ruszyłby z miejsca. Eve obejrzała się za siebie. Myślała, że tylko Pałasz taki niewychowany i nieposłuszny, ale wszystkie konie odmówiły, by dalej iść. Udzieliła im się złowroga atmosfera.
-Sylvill, co to za miejsce, że konie przystają? Co one tu czują?- zapytała, choć domyślała się oczywiście. Opustoszały teren, żadnych odgłosów innych zwierząt, to wierzchowce także chciały stąd iść. -I czy daleko do wieży? Wygląda na to, że będziemy musieli iść na pieszo, bo dalej w siodle nie ujedziemy- rozejrzała się też wokół siebie, lecz jedyne co widziała to nieprzenikniona ciemność w głębi dżungli i kawałek drogi oświetlonej przez kulę, która lewitowała w górze, tworząc cienie po bokach traktu, tak naprawdę nie zachęcające do wędrówki w tamtą stronę. Eve zeskoczyła z konia. -Zostawiamy je tutaj- powiedziała głośno, by ci rycerze z tyłu także ją usłyszeli. -i dalej idziemy na własnych nogach.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 02 Kwiecień 2016, 16:44:17
Czas mijał na spokojniej jeździe bez żadnych ekscesów dopóki nie zrobiło się dziwnie. Cała atmosfera otaczająca ich była jakaś nienaturalna, pełna grozy. Konie, jakby stały w miejscu ze strachu, czyżby coś czaiło się jeszcze w dżungli? Ork niestety nie miał wyostrzonych zmysłów jak wampir czy inny dhampir albo też bestie z paktu i musiał działać na tyle ile pomagały mu jego oczy, słuch oraz węch i wszystko to wskazywało na to, że dalej konie się nie ruszą choćby błagali i samych bogów to one się nie ruszą. Kenshin słysząc rozkazy anielicy postanowił poczekać aż decyzję podejmie Sylvill, bo druidowi jakoś nie było chętnie pozostawiać konia na żer dla kreatur tego lasu.
- Ponoć za tą dżunglą powinna czaić się wieża. Przynajmniej tak mówił Sylvill.
Odpowiedział na jedno z pytań Evening czary ork, co do reszty sam nie wiedział, więc czekał na wyjaśnienia, bo może one coś wskórają i nie trzeba będzie wykonywać rozkazu pozostawiać koni w tym niebezpiecznym miejscu chyba, że są już blisko wieży to by wiele wyjaśniało.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 03 Kwiecień 2016, 01:49:40
- Musimy być już na skraju dżungli. Wszystkie zwierzęta uciekły to znaczy ze czai się tu groźny drapieżnik, czyli wiwerny postrach nie tylko zwierząt ale i ludzi. Wiwerny bytują na piaskach wokół wieży więc na pewno jesteśmy już na skraju skweru. Dobrze będzie przywiązać konie do pni drzew, żeby w razie odgłosów nam nie uciekły. Nawet nie wiem czy nie lepiej było by poczekać do wschodu słońca... przyczaić się w gęstwinach i poczekać... W jukach są zapasy na jeden dzień żywności. - Odparł niepewnie wiedząc że generuje to dylemat ale wiedział ze w nocy w starciu z taką zwierzyną nie będzie łatwo mając za źródło światła jedynie jedną kulę i jego nędzną pochodnię. ÂŚwiadom był tego że starcie z takimi zwierzętami zajmuje duży obszar, bo to odskakują, odlatują, wielkie są, a niezwykle groźne...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 03 Kwiecień 2016, 13:37:22
-Masz rację- odpowiedziała Eve po chwili zastanowienia. -Tuż przed wschodem słońca jest jasno, ale też najchłodniej. Jeśli teraz odpoczniemy, to walkę odbędziemy rano. Tak będzie najlepiej. Rozkładamy się tutaj, o świcie ruszamy na walkę!- rozkazała. Wszyscy paladynie zeszli ze swych wierzchowców, tak samo rycerze Chatal. Zaczęli rozkładać prowizoryczne obozowisko, to znaczy każdy wziął swoją kapę i derkę z konia, ułożył ją sobie na ziemi, by było mu wygodnie spać. Wilhelm rozpalił małe ognisko, ledwo się tlące. Trochę światła było zawsze potrzebne, choćby dla dodania otuchy w ciemnej dżungli. Każdy z wojowników kładł się powoli, bo wiedział, co go jutro rano czeka. Być może niektórych śmierć albo ciężkie rany?
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 03 Kwiecień 2016, 13:42:14
- Czyli dotarliśmy. Oznajmił ork schodząc z konia i wyprostowując się wtedy też kilka jego kości strzeliło, jakby małe gałązki się złamały. Kenshin od razu przywiązał konia do jednego z pni i zaczął przysłuchiwać się pomysłowi Sylvill o przeczekaniu do ranka w sumie mu to odpowiadało, bo jak wspomniał wcześniej w nocy nie widział tak skutecznie jak wampiry i temu podobne istoty, a z wiwrenami nie ma przelewek. Tutaj trzeba było myśleć i to solidnie, by wyjść cało z tego wszystkiego.
- Jestem za przeczekaniem do ranka walka z wiwrenami i to o zmroku, nie będzie zbyt przyjemna tak samo jak w dzień, ale chociaż będę widział do czego mam strzelać. Wypowiedział swoje zdanie czekając aż Evening podejmie decyzje, która powinna być słuszną taką jaką przekazał człowiek chwilę temu. Dobrze, że anielica się zgodziła na plan i mają okazję przeczekać do rana w sumie dobrze, bo nie chciał iść w ciemno do piekła jaki urządzą wiwreny. Druid również poszedł w ślady rycerzy i rozłożył sobie posłanie, a że był przyzwyczajony do takich warunków, więc mu to nie przeszkadzało, ale nim położył się spać patrzył jeszcze to raz na anielicę to na Sylvilla, bo może uraczą jeszcze jakąś opowiastką.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 03 Kwiecień 2016, 19:45:43
Sylvill zeskoczył z konia i podprowadził za lejce wierzchowca do pnia drzewa dając mu kilku metrową swobodę w poruszaniu chodź wiedział też, ze nie jest to dość dla takiej zwierzyny, lecz każdy musiał być zdolny do poświęceń.

Wyjął z juków konia pakunki i rozłożył je tuż przy zdjętej uprzednio derce z końskiego grzbietu. Jendym pakunkiem była dzienna porcja owsu i pasy dla konia to też rozsupłał skórzany worek ustawiając przed wierzchowcem. rozwinał też drugi pakunek w którym była żelazna misa i szczelny sztywny dwulitrowy bukłak z wodą. Wlał do misy połowę zawartości stawiając obok owsa. Bukłak zatknął i zajął się czwartym pakunkiem, gdzie przygotowane były bułki i kawałki sera skrojone w trójkąty, jak i kiełbasy w formie długich lasek.

Jako że Sylvill szczwanym był nie omieszkał przenieść swego posłania w pobliże rozpalonego ogniska, sięgnąć do pobliskiego drzewa i złamać gałęzi, która to następnie posłużyła jako badyl na którym zatknął kiełbasę. przybliżył tak ja do ognia piekąc powoli i pozwalając się wytopić nadmiarowi tłuszczu, a jego krople skutecznie rozpalały ogień i pobudzały do swawolnych tańców płomienie. Jednak też nie odezwał się do nikogo słowem, bowiem każdy wiedział tylko tyle ile potrzeba a niektórzy aż nad to więcej niż im potrzebne.

Nad głowami obozowiczów rozciągał się piękny obraz gwieździstego, nocnego, bezchmurnego nieba, na którym płonęły bielą gwiazdy na czarnym jak atrament tle. Rozgwieżdżone niebo, cisza, stagnacja, spokój, pełny żołądek pobudzały fantazję i marzenia do harców w głowach tejże grupy. Nawet Sylvill oddał się chwili rozkojarzenia i zapomnienia układając się na kocu i spoglądając w gwiazdy.

Niezłomny nasz staruszek rycerz, mistrz ciętej riposty i wtrącania się gdy to zbędne, przewodnik niechlubnej bandy "mistrzów seksu i biznesu" grasujących po karczmach Hessein, nie omieszkał wyrwać się przed szereg i pochwalić umiejętnościami, chociaż można domniemywać, ze zrobił to w słusznej wierze a nie dla poklasku.

Wyjął zza napierśnika srebrny poprzeczny flety zdobiony ornamentami, a każdy relief na instrumencie przedstawiał węża sunącego zygzakiem wzdłuż korpusu do ustnika. Zaczął odgrywać powolną smętną melodię która wprowadzała jakże nostalgiczny nastrój jednak nie smutny a raczej pogodny, nakłaniający do marzeń, wspomnień refleksji jednak pozytywnych.

Sylvill spojrzał na rycerza i jego flet. pokręcił tylko przecząco głową jednak nic nie powiedział. Odwrócił głowę i spoglądał w niebo wzdychając sobie.

Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 03 Kwiecień 2016, 20:32:33
Ork poddał się kojącej muzyce graną przez jednego ze zgryźliwych rycerzy i w milczeniu oparł się o swoje posłanie, by móc obserwować gwiazdy tak jak to robiła lwia część załogi. Wszystko było takie spokojne wręcz sielankowe aż dziw bierze, że jutro z rana mają walczyć z wiwrenami. Taka była teraz atmosfera w obozie. Kenshin wyciągnął się i odsapnął z tego wszystkiego, bo mógł odpocząć do wysokiej temperatury i skupić się na sobie koncentrować swoją myśli i pragnienia na jutrzejszy pojedynek, a do tego właśnie był wymagany taki spokój jaki panował w danej chwili. W swoim umyśle starał się przewidzieć warianty ataku oraz jakie skutki mogą wyniknąć jeśli ktoś zostanie ranny, jak wtedy zareaguje cała grupa? Jednak nic nie przychodziło mu do głowy, bo nie znał za dobrze całej grupy, więc po chwili dał sobie na wstrzymanie, bo czas zweryfikuje to co ma się jutro wydarzyć. Teraz spoglądając w niebo rozmarzył się, gdyż to mógłby być jego ostatni piękny widok na rozgwieżdżone niebo i chciał zapamiętać każdą chwilę nim uda się do snu.   
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 04 Kwiecień 2016, 21:43:55
Pałasz też został przywiązany do drzewa stojącego przy drodze. Nie podobało mu się to, szarpał za liny, ale nie miał większego wyboru. Zaparł się na tylnych nogach, jak to ostatnio miał w zwyczaju, i ciągnął. Nic z tego. Liny były solidne, specjalnie na takie wyjątkowe przypadki. Zapas owsu w worku powinien starczyć na cały dzień.
Karego wierzchowca w ciemności niemal nie było widać, tylko oczy błyszczały. Anielica wyjęła z juków swoje pożywienie, czyli wędzone mięso i kiełbasy, kilka bułek, ser i sucharki. Zajęła swoje miejsce przy ognisku. Wzięła kromkę chleba, wetknęła na patyk i trzymała niedługo nad ogniem - czekała, aż chleb się zarumieni, stanie się chrupki i ciepły. Gdy kromka była gotowa, Eve zdjęła ją z patyka, wyjęła kiełbasę, i zjadła tak przyrządzoną kolację. Zagryzła kawałkiem sera i popiła wodą z bukłaka. Ogień dawał przyjemne ciepło, nie było zbyt gorąco, można rzec w sam raz. Ciepły wieczór spędzony w dżungli. I wyjątkowo bez żadnych bestii dokoła. Prócz wiwern oczywiście, ale one były daleko...
Rozgwieżdżone niebo, praktycznie wszędzie takie samo, nad Chatal zdawało się być zupełnie inne niż nad północnym Valfden. Nad górami było czyste, klarowne, gwiazdy to były nieskazitelnie białe punkty wyraźnie się odcinające na tle najczarniejszego nieba. Zdawało się, jakby były zmarznięte, skoncentrowane w sobie. Tutaj niebo zdawało się rozgrzane i samo jak gdyby było zmęczone ziemskim upałem, choć nie dosięgało go wcale. Gwiazdy migotały intensywnie, ciepłe powietrze nadawało im rozmytych kształtów.
Niedługo trwało to rozmyślanie panny Antarii o wyglądzie nieba w różnych częściach świata. Senna atmosfera zapanowała, gdy melodia wypełniła przestrzenie w umyśle.

Paladyni siedzieli trochę dalej od ogniska i rozmawiali ściszonymi głosami. Nie mówili o walce, a o jakichś swoich sprawach, które zaprzątały im ostatnio głowę. Słychać było kobiece imiona pomiędzy wymienianymi komplementami. Ale też mowa była o broni i o przewadze miecza nad szablą, i dlaczego tak mało wojowników w bractwie walczy młotem. Następnie kolejni rycerze mówili "dobranoc" pozostałym, przewracali się na drugi bok, i skurczeni zasypiali przysłuchując się tak miłemu dźwiękowi ludzkiego głosu. Oznaki, że ktoś drugi jest obok, że ma miecz przy pasie i ostrzeże przed niebezpieczeństwem.

Eve, dziwnie spokojna, także położyła się na boku, ale nie zamykała oczu. Patrzyła w wątły płomień, później na Kenshina i zastanawiała się, o czym może myśleć śmiertelnik przed niebezpieczną walką, na którą dobrowolnie się wybrał. Sama już niemal zapomniała o jej myślach, na przykład przed walką na Zuesh. Wtedy bała się, ale nie czuła aż tak bardzo tej możliwości śmierci. Zbyt wiele potężnych postaci ją otaczało, by dać jej umrzeć. A może to ufność w swe umiejętności bojowe? Choć ta egzystencja, pozbawiona strachu o własne istnienie, być może nigdy nie miała sensu, ani smaku prawdziwego życia, takiego ludzkiego, z codziennymi troskami.
Eve przewróciła się na drugi bok, przy okazji szybko odgoniła te rozmyślania natury egzystencjalnej. Nie było można ich zagłuszyć, przynajmniej nie teraz...
Antarii, przysłuchując się tej dziwacznej w jej odczuciu melodii, ni to wesołej, ni to smutnej, zamknęła oczy, ale nie zasypiała jeszcze długo. Nie mogła zasnąć.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 05 Kwiecień 2016, 02:06:12
Nikt długo nie mógł zapaść w sen, lecz senna atmosfera dosięgnęła śpiewaka a ostatnie co wszyscy zapamiętali przed snem było wycie wilka.

Kenshin we śnie pojawił się w czarnej przestrzeni, nie widział ścian, nie widział podłogi, wszędzie nieprzenikniona czerń, po chwili ujrzał przed sobą złote ślepia, by po chwili poczuć jakby go nagle i gwałtownie szarpnęło w ich kierunku, a gdy mknął z zawrotną prędkością w kierunku oczy przestrzeń zaczęła się zmieniać. Wokół wirowały i migotały światła, czerń zmieniła się w jasny poranek. Gdy zaczął spowalniać, ruch wokół również spowalniał, gdy zatrzymał się i mógł wreszcie rozejrzeć się wokół stał u podnóża ogromnej wieży sięgające aż do chmur... znajdował się na złotawych piaskach na ubitej ziemi gdzie wokół pierścieniem rozkładała się dżungla. jego obserwacja nie była dokładna, pobieżna szybko, bo gwałtownie przerwana wyciem wiwerny. Wiwerna wyleciała z nad wieży i pikowała wprost na Kenshina. Nie miał broni, stał nagi, a bestia zbliżała się do niego nieubłaganie. chcąc czy nie nie był w stanie się ruszyć. gdy gorączkowo rozglądał się co więzi jego nogi dojrzał jak piasek pod nogami otoczył jego stopy zmieniając się w głazy więżące go w miejscu. Wiwerna wzlatując w ostatniej chwili wylądowała tuż przed Kenshinem a jej wredna paszcza rozdziawiona w niby uśmiechu wydała okrutny, złowieszczy gardłowy szyderczy śmiech, by w następniej chwili paszczą pochłonąć głowę... zapadła ciemnosć. W tej ciemności Kenshin ponownie znalazł się w czarnej przestrzeni gdzie dojrzał jedynie złote oczy, a po chwili te złote oczy pokazały ich właściciela. w tej ciemnosci tuż przed nim stał Elthizar i ponownie pokręcił głową z politowaniem i żałością.
Kenshin obudził się...

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/7b/Bestiariusz_elthizar.jpg)

Evening we śnie pojawiła się na ogromny okrągłym placu, wszędzie wokół leżeli martwi rycerze i aniołowie, ona unosiła się na skrzydłach w powietrzu szybkimi lecz niewielkimi ruchami skrzydeł. Stała w pełni nago w dłoni dzierżyła włócznię, włócznia grzęzła w jakimś ciele, gdy spojrzała na ciało dojrzała w jednej chwili osobę, by w za następnym mrugnięciem oka postać zmieniała się. tak też widziała jak włócznia przez nią trzymana przebija serce każdego z jej przyjaciół, każdego z jej znajomych, każdego na kim jej zależy i w życiu zależało, a cała wizja z pewnością miała zadawać ból i nieprzyjemne doznania. Po chwili jednak włócznia zaczyna pękać, kruszyć się zmieniać w drobiny stali, które swobodnie opadają na ziemię, a ciało co rusz ukazująceg inną bliską sercu osobę znika a w jej miejscu staje biały, podobny do wilka stwór z czarnymi paskami i plamami na sierści. Spoglądał łagodnym i życzliwym wzrokiem w stronę Evening, która mimo woli swobodnie opadła na ziemię klękając na kolana. Zwierzę powoli podeszło kładąc głowę na uda i podając niezgrabnie łapę. Po chwili uniosło zwierze głowę a jego pysk rozdziawił się w delikatnym zwierzęcym uśmiechu a w oczach widać było jedynie kojącą łaskawą biel.
Evening obudziła się...

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/5/5d/Bestiariusz_cozar.jpg)

Gdy wszyscy zbudzili się dokładnie równocześnie, czerń nieba powoli przenikały pierwsze promienie słońca rozjaśniając nad horyzontem delikatnie niebo...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 05 Kwiecień 2016, 18:55:52
Kenshin spoglądał sporo czasu w niebo bijąc się w myślach nie mógł on zasnąć, jednakże po pewnym czasie i to ze zmęczenia zasnął, ale to nie był sen sprawiedliwego, lecz czujny taki, coby mógłby się od razu obudzić i walczyć w obronie swojego życia, co niestety i tak na nic się to zdało, bo zapadł się w śnie i to na dobre. Orkowi we śnie pojawił się w czarnej przestrzeni. Nie wiedział co ma to symbolizować, ale jedno było pewne nie mógł wiedzieć gdzie się znajduję ani jak opuścić to miejsce, nie wiedział czy musi spełnić jakiś warunek, by opuścić tą czarną przestrzeń dopóki nie dojrzał dwóch złotych ślepi, które wydawały mu się dziwne znajome i to one pociągnęły ork do przodu zatracając go w tym wszystkim. Oczy przyciągnęły go jak magnez a on sam nie miał jak się z tego wyrwać, tylko ślepo poddać się wizji, która po zbliżeniu się do ślepi spowodowała u orka odrętwienie, nie mógł się zorientować gdzie jest ani też co się wokół niego dzieje. Dopóki ta nieprzenikniona ciemność zamieniona została porankiem zgoła nieoczekiwanym, dopiero wtedy Kenshin zorientował się, że jest calusieńki nagi tak jak go Ventepi pani życia stworzyła i mógł się dokładniej rozejrzeć, bo miał władzę w głowie oraz rękach, jednakże po szybkich oględzinach mógł stwierdzić, że jest w okolicy wieży wysokiej aż do samych chmur a sama wieża mieściła się na wyjątkowej plaży fale biły o brzeg i było bardziej klimatycznie niż można było się spodziewać.- Wieża bezczelności. Mówił w we śnie, a może na jawie, ale nie było tak pięknie, bo po chwili nadleciała wiwrena, która pikowała bezpośrednio na nagiego i bezbronnego orka, lecz ten pomimo, że chciał zrobić unik nie mógł go uczynić z takich powodów, że jego nogi były zamurowane. - Rusz się, rusz, się!........... Rusz się! Zabrzmiało to jak rozkaz, ale został zignorowany przez nogi i pozostało jedynie patrzenie się bezbronne na potwora ze skrzydłami, które wylądowało tuż przed nim rozdziawiając swoją paszczę w geście szyderstwa i tryumfu nad bezbronnym orkiem, ale druid nie czuł strachu nie zawahał się ani na moment, bo wiedział, że trafi on do Ventepi polować na jej łąkach i lasach. Dlatego zła się nie uklęknął, kiedy paszcza pełna kłów odgryzła mu głowę i w świadomości orka nastała pustka, która ponownie została wypełniona przez oczy, te złote oczy pewnie nie raz będą mu się jeszcze śnić, lecz tym razem poznał właściciela tych ślepi a był to zwiastun śmierci Elthizar taki sam do, którego mierzył na ścieżce przez dżunglę również jego zachowanie było podobne, bo spoglądał na orka z politowaniem i żałością. Jednym słowem cały ten sen był ostrzeżeniem a ork wiedział, że sny potrafią się ziścić zwłaszcza takie realne, czyżby Kenshin miał jutro umrzeć? O tym dowie się za chwilę, bo obudził się zlany potem choć nie bał się śmierci to miał prawo poczuć się dziwnie i tak właśnie było, kiedy rozglądał się po obozie zauważył, że część się zbudziła a reszta powoli dochodziła do siebie, kiedy ciemne chmury zostały przecięte przez pierwsze promienie słońca. Kenshin również wstał wytarł swoje mokre czoło o rękaw koszuli i poszedł oddać się potrzebie fizjologicznej za jakimś większym krzakiem a następnie poszedł się napić wody tego teraz potrzebował, by jakoś się otrząsnąć z tej zgubnej wizji, potem pozbierał swój ekwipunek i był gotów do podróży w okolice wieży, by ziścił się jego sen choć nie zamierzał umierać jeszcze nie teraz, nie teraz!   
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 05 Kwiecień 2016, 20:36:00
Po kilkunastu minutach obracania się z boku na bok, próbowania wyciszenia się, anielica usnęła, lecz ten stan, w którym należało się zregenerować i wypocząć, przyniósł kolejne obrazy, na dodatek męczące, gdyż przepełnione czymś, co już kiedyś przeżywała. Wizje, które w jej umyśle tworzył Tausae, były bardzo podobne do tego snu. Przyjaciele, śmierć... A wszystko po to, by zadać jej ból gorszy od fizycznego.
Wznoszenie się w powietrzu we śnie było znacznie łatwiejsze od wysiłku, który musiała włożyć w rzeczywistości, by się unieść. Nagość odzwierciedlała jej bezradność. Wśród zranionych włócznią osób byli jej przyjaciele, ci dalsi i bliżsi, a nawet kilka osób, których tu teoretycznie nie powinno być. Wszyscy jednak zaś zostali zabici ostrzem wbitym w pierś, bez wyraźnego powodu.
Przed nią pojawiło się zwierzę, bardzo przyjazne i miłe, kontrastowe do śmierci wokół. Jego wzrok dawał nadzieję, że pomimo tego złego, czego doświadczyła ostatnio, wszystko będzie dobrze... Chyba...
Zbudziła się o świcie, krzątanina innych wyrwała ją ze snu, kończąc tym samym ową wizję, smutną choć optymistyczną na koniec. To sprawiło, że Eve nie wiedziała co ma myśleć o śnie. Czy brać  go jako zapowiedź szczęścia, czy wręcz przeciwnie.
Eve zebrała swoje posłanie, derkę zwinęła w rulon i przyczepiła do juków Pałasza. Wierzchowiec zaś mógł się nacieszyć wolnością od natrętnych much gdyż zwyczajnie ich tu nie było z powodu złej atmosfery tego miejsca.
-Zbierajcie się, zaraz wyruszamy, póki słońce nie wzeszło- przeszła się wokół obozowiska, by dobudzić resztę osób. Kilka rycerzy spało jeszcze dość twardo, jakby nie chcieli się zbudzić. Czas jednak gonił.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 06 Kwiecień 2016, 16:43:42
Ork krzątał się po obozie gasząc ognisko, kiedy również razem z nim wstała anielica i chcąc zapytać czy miała równie iście niepokojący sen powiedział.
- Jak się spało? Bo mój sen nie był taki spokojny a nawet trochę dziwny taki realny.
Mówił normalnie bez strachu w głosie.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Kwiecień 2016, 16:55:31
-Też miałam jakiś nienormalny sen. Mój był tylko trochę "straszny". I podobny trochę do wizji, którymi dręczył mnie Tausae... Wiesz, wszyscy przyjaciele, pozabijani, i to moją włócznią, jak ja nigdy włóczni w ręce nie miałam. Ale później przyszło jakieś białe zwierzę, coś pomiędzy psem a wilkiem, i w oczach miało taką dobroć i spokój. Więc nie wiem czego mogłabym się spodziewać, czy to dobra wróżba czy zła. Wydaje mi się, że bardziej dobra raczej. Może to przez tą podejrzaną okolicę te sny?
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 06 Kwiecień 2016, 17:21:45
- Ja natomiast widziałem swoją śmierć, którą zadała mi wiwrena koło wieży bezczelności, jednak nie czułem strachu, bo ma wiara w Ventepi była silniejsza. Mi się trafił nasz wspólny znajomy zwący się Elthizarem, który patrzył z pogardą a jednocześnie żałością w oczach, także mój sen był raczej zły, bo na co dzień nie trafia się takie rzeczy jak zwiastun śmierci. Doprawdy dziwne te omeny nam się trafiają i widzę, że masz słuszność, bo może tak być, że przez te tereny coś nam się w głowach pojawiło.
Mówił spokojnie, bo jakoś tak się zdarzyło, że Kenshin czuł niezwykły spokój idąc na bitwę wręcz śmiertelną.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Kwiecień 2016, 21:55:16
-ÂŚniła ci się własna śmierć!?- spytała z niedowierzaniem. Według niej to był najgorszy omen. Jednak snom nie można wierzyć, ale ten tak tak bardzo pasował do sytuacji, jakby opisywał przyszłość. -Może to właśnie Ventepi chciała ci coś przekazać? Na przykład właśnie to, byś się nie bał?- mówiła, już bardziej uspokojona. Dolała Pałaszowi wody i zawinęła worek, by koń miał lepszy dostęp do owsu. Pogłaskała go po szyi. -To niepokojące... Ale nie możesz dać się opanować świadomości, że zginiesz. To był tylko wytwór twojej wyobraźni i śpiącego, nieświadomego umysłu. Ten obraz podsunął ci dzisiejszy dzień - spotkanie z elthizarem i świadomość niebezpiecznej walki. Nie przejmuj się Kensh, będę gdzieś blisko, a przynajmniej postaram się- Eve chciała go pocieszyć, a jednocześnie przekazać, nie wprost, że jego życie jest dla niej ważniejsze niż jej braci paladynów, nie mówiąc już o rycerzach Chatal.

W tym czasie zarówno rycerze jak i paladyni byli już gotowi do wymarszu. Każdy miał przy pasie swoje bronie, wypolerowane, naostrzone. W tym porannym świetle wszystko wyglądało na jeszcze bardzo senne, tymczasem oni musieli się obudzić i skoncentrować, gdyż nie czeka ich byle jaki pojedynek na sali treningowej.
-Czas ruszać!- odezwała się do wszystkich. Po czym najzupełniej spokojnie poprawiła swój miecz z czarnej rudy przy pasie i ruszyła ścieżką naprzód, w stronę wieży bezczelności, dokąd konie nie chciały iść.
Po rozmowie z przyjacielem Evening podeszła do Sylvilla. -To możliwe, żeby ta okolica podsuwała senne wizje o jakimś znaczeniu, albo w charakterze przepowiedni? - zapytała o to cicho, poufale, by nikogo nie martwić. Szczególnie orka...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 07 Kwiecień 2016, 16:21:09
- Dokładnie tak śmierć z paszczy wiwreny. Dopowiedział potwierdzając słowa anielicy. Druid mówił spokojnie bez jakiś obaw wewnętrznych czy tam zewnętrznych na przykład poprzez drżenie głosu czy trzęsienie się dłoni. Kenshin nie odczuwał lęku, obaw po prostu niczego był jak skała bez emocji i pragnień chociaż dobrze robiło mu się na sercu, kiedy anielica wybranka Zartata i do tego nieśmiertelna pocieszała go cały czas zapewniając, że nic mu nie będzie w takich momentach pocieszania pewnie, niektórzy popadliby jeszcze bardziej w zatracenie i skupiali na symbolice snów, jednak nie ork wybraniec Ventepi.
- Będzie dobrze. Wierzę, że nic mi się stanie a sen to sen, jakoś wydaje mi się, że wszystko potoczy się według innego scenariusza, że i razem damy radę wrócić z tej wyprawy cało. Starał się uspokoić anielice, która była bardziej zaniepokojona tymi snami niż sam zainteresowany ork. - Najwyżej Ventepi weźmie mnie do swego świata szybciej, aniżeli mógłbym to przewidzieć, ale nie przejmujmy się tym teraz, bo czas okaże co ma dla nas zaplanowane. Druid prawdopodobnie pogodził się z wizjami oraz snem i szedł w sumie po swoje przeznaczenie. Teraz po tych słowach podszedł do konia i poklepał go dając mu życiodajnej wody, bo pomimo że postawił go w cieniu to nie chciał, aby biedaczysko męczyło się w taką pogodę, która ma dopiero nastąpić. Jednak padł rozkaz wymarszu, więc poprawił swoje bronie szczególnie kołczany ze strzałami, bo dzięki nim będzie miał jakiekolwiek szanse z wiwrenami. Kenshin nie myślał już o nocy a skupił się na teraźniejszości i zadaniu jakie na nim czuwało miał zdobyć skóry i to zrobi choćby i miał zemrzeć!       
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 07 Kwiecień 2016, 21:25:33
Wszyscy rycerze powolnie się krzątali, powolnie przygotowywali do wymarszu mając w głowach własne sny, których doświadczyli tej nocy. Gdy wszyscy byli gotowi do wymarszu razem z Evening i Kenshinem udali się za nimi w kierunku wieży.

Sylvill zapytany o sen w końcu odpowiedział.
- Sama okolica to nie... spotkanie Elthizara zawistuje coś złego... może chodziło właśnie o koszmary albo coś. Też miałem koszmary... Mardil maltretowała mnie swoim wachlarzem... - odpowiedział ponuro nie ujawniając co miał na myśli poprzez maltretowanie. Westchnął po chwili milczenia. - Ale na szczęście we śnie pojawił się Cozar przerywając wizję. Wiele jest opowieści, ze widząc Elthizara nie można być dla niego niemiłym, bowiem msći się nawet we śnie, a opornych nawet do obłędu potrafi doprowadzić. Każdy opowiada, ze przed snem pamięta wycie wilka... może nas uspał albo coś... nie wiem się nie znam na tym wszystkim... nie lubie tych nieznanych stworzeń bo to nigdy nic się nie wie... - Mówił idąc tuż obok Evening i Kenshina
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 08 Kwiecień 2016, 16:10:17
Ork szedł razem z Evening i Sylvillwem a wsłuchując się jego wyjaśnienia mógł stwierdzić jedno. - Mści się zasrany kundel za to, że miałem czelność mierzyć do niego. Powiedział sobie w myślach i już żałował swojej decyzji, że nie oddał tego strzału, bo by to wszystkim ułatwiło zadanie i nie musieliby mieć wizji. Kenshin nie zachowywał się spokojnie jak na druida przystało, po prostu był zły i stracił na chwilę rozum, bo zamiast cieszyć się z daru jaki otrzymał móc zobaczyć takie niezwykłe stworzenie to planował zamordowanie Elthizara i postąpił nie według zasad Ventepi, więc teraz ma za swoje, ale do szaleństwa nie będzie jak miał go doprowadzić, gdyż Kenshin
był już szalony a do tego opętany!Także szedł teraz w milczeniu obok swych towarzyszy z nadzieją, że uda mu się przetrwać walkę z wiwrenami a nie zginąć od nich.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 08 Kwiecień 2016, 18:47:55
-Mam nadzieję, że zwiastował właśnie koszmary jako to coś złego, a nie czyjąś śmierć- Eve przetarła dłonią zaspane oczy. -Tak... Wycie wilka też było. Miłe zwierzątka tu macie- dodała z nieukrywaną ironią. W istocie stworzenia tutaj zdawały się czyhać na człowieka, raz by go pożreć, drugi raz by go ostrzec przed "czymś złym", ale pewnie też z chęcią nie pogardziłyby ludzkim mięsem w postaci posiłku.
-Maltretowanie? Wachlarzem?- chyba wiadome dlaczego Eve zwróciła uwagę na tę część wypowiedzi. Uśmiechnęła się przy tym lekko, nikt jednak tego nie zauważył.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 10 Kwiecień 2016, 02:38:59
- Nie "pieśćmy" już tego tematu. - odparł na ten delikatnie drwiący ton pytania, bowiem dla niego było to już dość upokarzające, chociaż nie omieszkał przy słowie pieścić przewrócić oczkami.

Nie przeszliście nawet 200 metrów, gdy na horyzoncie ponad koronami drzew dojrzeliście coś czego nie sposób uświadczyć w ludzkiej architekturze.

W oddali na horyzoncie widać było wieżę sięgającą po same chmury i znikającą w jej gęstwinie. Była ogromnie szeroka, wysoka a cegły czarne spowite bielmem dając odcienie szarości. Pierwszym co rzucało się w oczy to smugi płynące po tafli wieży niczym wijące się kosmki włosów na tafli wody. Wyglądało to niczym złudzenie, iluzja, a jednocześnie przesiąknięte okrutnie widoczną i realną magią... Wokół wierzy niczym rzędem wiły się spiralnie osadzone okiennice co wyglądało niczym łańcuch wijących się w górę pomieszczeń skrytych za taflą jarzącej się bariery. widoczne jednak po sobie rzędami w górę było tylko 9 okiennic co już pokazywało ogrom wielości wierzy która ujawniała tym samym w całej swej wielkości zaledwie 9 pięter ze wszystkich 13tu. Widać było problemy architektoniczne. Od piątego piętra w górę widać było ogromne jarzące się czerwienią pęknięcia i rysy niczym żyły lawy spływające korytami wulkanu w dół.

Nadal przemierzając las dobiegała was okrutna niepokojąca cisza...

Mijaliście kolejne metry w dalszej ciszy gdy zaczęliście odczuwać poddenerwowanie i niepokój, nie wiedzieliście czym spowodowane... co rusz słyszeliście sprzeczki wśród rycerzy a w waszych głowach pojawiały się negatywne myśli "po co to robimy", "czego tu chcemy" "co ans to wszystko obchodzi" "marnowanie naszego czasu". Jednak szliście dalej i dalej a łącznie po godzinie drogi, szybkiego marszu na jaki pozwalały wam odzienia, zaczęliście słyszeć dźwięki, okrutnie niskie, basowe a jednak modulowane, stałe i niezmienne, a wraz z dobieganiem tych sonicznych dźwięków wyjaśniły się powody nagłych negatywnych myśli i odczuć, co też mogło tłumaczyć brak żyjących organizmów tutaj...

- Jeszcze trochę i dotrzemy...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 10 Kwiecień 2016, 12:50:20
Towarzysze szli dalej w zwartym szeregu milcząc jakiś czas, bo słowa prowadzącego Sylvilla było prostą odpowiedzią na zaczepkę anielicy o wachlarzu. Dobrze, że nie zagłębiali się dalej w ten temat, bo mógłby on być dziwny, a tak przynajmniej ich myśli będą szyły jednym torem i skupią się na określonym zadaniu czyli pozbycia się wiwren z terenu wokół wierzy, bo taki był pierwotny cel tego całego zamieszania a wieże pozostawili sobie jako deser o ile wszyscy jakoś przeżyją te zmagania z bestiami. - Niech Ventepi będzie z nami! Wypowiedział na głos kiedy zobaczył wieżę sięgającą ponad chmury. Taka była jego pierwsza reakcja, którą wolał zachować dla siebie, ale cóż słowo się rzekło. Druid będąc zdumiony budowlą patrzył się na nią to na towarzyszy czy aby czują to samo, co on czyli strach a jednocześnie podziw dla budowniczych i już wiadome było, że budynek nie powstał za pomocą ludzkich dłoni a wybudowany za pomocą nieczystych sił, bo w końcu baron jako nekromanta mógł stworzyć swoje sługi i to pewnie tak powstała ta wieża. Kenshin tymczasowo innego wytłumaczenia nie widział i wolał w nim trwać aż zostaną rozwiane jego wątpliwości, ale to później miał o to zapytać, jednak w tym momencie nie chciał się odzywać, bo myć może to pytanie padnie od innych. W każdym bądź razie szedł dalej podziwiając ten wytwór magiczny, bo całą ją okalała magia, jakby bariera chroniła tą wieżę czyli zgadzało się to  z zapiskami na kartach czyli, że to miejsce jest otoczone barierą, która powstała po to, aby utrzymać to miejsce nienaruszonym zaiste czarna magia! Zostawiając tymczasowo wieżę szyli dalej przez las deszczowy, który był niespodziewanie cichy za cichy jak na las, a ork się na lasach znał jak nikt inny z będących tutaj ludzi.
- Za cicho tutaj, mógłbym rzecz, że jak na cmentarzu. To, nie jest naturalne czyli można rzecz, że jesteśmy blisko.         
Przerwał to milczenie i szedł dalej mając już w razie czego przygotowane swoją niezawodną broń czyli łuk i te porządniejsze strzały wykonane z mithrilu taki grot będzie wstanie przebić niejedno, jednak idąc dalej zaczęły mu do głowy przychodzić myśli takie jakie nachodziły go podczas snu czuł lekkie zwątpienie oraz niechęć do pójścia dalej, gdyż w tym momencie przypomniała mu się śmierć z ręki wiwreny a czuł wtedy spokój, że spotka się ze swoją Panią na tamtym świecie to teraz dłonie mu lekko drżały i zaczął się silnie pocić na całym ciele. Jednak skoro miał umrzeć to zrobi to jak na wojownika lasu przystało i umrze od ciosu silniejszego. Dlatego resztę drogi przeszedł milcząc bijąc się ze swoimi myślami i wizjami ubiegłej nocy.   
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 14 Kwiecień 2016, 18:29:22
Choć tropikalny las mógł się wydawać przytłaczający, ogromny, nieskończony i niebezpieczny, to dopiero wieża, która się ukazała nad koronami, ucieleśniała wszelką monumentalność i potęgę. Niezwykle masywna, wysoka "do nieba", zdawało się że sprawia ciężar ziemi, która musi ją dźwigać. Nie dało się jej objąć jednym spojrzeniem, chyba że z bardzo daleka. Stąd zdawało się, że jej wierzchołek niknie w chmurach i nie da się go dojrzeć, a sama wieża jest nieskończenie wysoka, wszak nie było widać jej końca.
Otoczona barierą magiczną robiła wrażenie, jakby była ucieleśnieniem jakichś marzeń sennych, a po zbudzeniu się śpiącej istoty, runie majestatycznie, łamiąc tysiące drzew wokół. Lecz będzie spadać powoli, dokładnie, wolno pogrąży się w chaos. Magia była wręcz namacalna, Eve szczególnie mocno to czuła. Nie jest to z pewnością budowla zbudowana wyłącznie siłą mięśni niewolników, twórców najpiękniejszych, najtrwalszych dzieł, zdolnych przetrwać tysiąclecia, choć o nich samych nie pamięta się nigdy. Okiennice okalały wieżę, pnąc się do góry jak żmija po pniu.
Budowla nie była wolna od wad. Tak samo jak we śnie pełno jest niedomówień i nieidealnych rzeczy, tak i tu powstały pewne błędy. Na wysokości wyższych pięter widoczne były szerokie, zaczerwienione pęknięcia, jak gdyby rany w twardej skorupie wieży.
Sam teren wokół był nieprzyjazny do przeżycia. Ta negatywna atmosfera doskwierała nawet z pozoru bezmyślnym zwierzętom- te bowiem nie zasiedlały tej okolicy wcale. Im bliżej kompania była wieży, tym każdego nawiedzały czarniejsze myśli. Evening nie mogła odpędzić wyobrażeń o śmierci, którą poniosą niemal wszyscy, sama zaś zostanie z wielką odpowiedzialnością za śmierć tych ludzi. Wieża dostarczała jej naprawdę niemiłych wspomnień i anielica miała ochotę cofnąć się, wrócić, ba!, uciec do domu, jak najdalej stąd, byle tylko nie czuć przygnębienia promieniującego od budowli. Chciała rzec coś do rycerzy, by ich pocieszyć, ale ciemna fala zalała jej umysł, która wypełniła go kompletnym brakiem nadziei. Jedynie bólem, cierpieniem i bezsensem samego istnienia.
Wreszcie Eve zdała sobie sprawę, że to nie jest jakiś napad depresji, ale te dźwięki, niskie i basowe, powodowały te urojone widziadła.
-Spokojnie, jeszcze trochę- Eve odwróciła się do rycerzy, gdy usłyszała ich spory, kłótnie, wzajemne oskarżanie się. -Nie zwracajcie na to uwagi, to minie, to przez te dźwięki. One tak na nas działają, nie poddajcie się im. To tylko złudzenia- chciała ich wesprzeć, ale sama czuła się słabo psychicznie. Szła jednak nadal w stronę wieży, byli blisko celu, a poddać się nie można.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 14 Kwiecień 2016, 22:11:06
W ciszy wędrowaliście dalej a przytłaczająca sytuacja nie dawała wam spokoju, monotonne i depresyjne dźwięki trwały nadal i nadal... przestaliście nawet zwracać uwagę na czas... do momentu, gdy dojrzeliście jak las robi się co raz rzadszy, mniejszy.

Gdy dojrzeliście zmianę lasu i nierozejrzenie się wokół, wieża jej ogrom nawet szerokości, średnicy wprawiał was w osłupienie, bowiem sama wielkość jednego piętra musiała sięgać przynajmniej 40 metrów średnicy.

Przed sobą dojrzeliście zakończenie lasu a tuż za nim przestrzeń usłaną jasnym piaskiem, do wielkiej bramy przed wami błyskającej światłami bariery dzielił was pas o szerokości 30 metrów.

Gdy dotarliście na skraj dżungli i mogliście rozejrzeć się swobodnie dojrzeliście w oddali na piaskach leżące - jakby śpiące. słyszeliście syczenie i warczenie, a wiwerny zdawały się was nadal nie spodziewać i nie wyczuwać...

Leżały rozproszone na piaskach, dojrzeliście 6 sztuk jednak każda od siebie pooddalana o 10 metrów. Najbliższa spała tuż obok magicznej bramy.

(zdjęcia wieży dodam po walce jeżeli podejmiecie wolę wejścia, osobiście odradzam :x )

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/2/26/Bestiariusz_wiwerna.jpg)

6x Wiwerna (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wiwerna#Trofea)
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 17 Kwiecień 2016, 11:28:10
Słowa anielicy dodawały otuchy, także i orkowi, bo jemu aż się odechciało walczyć z tymi bestiami może z powodu tej dziwnej ciszy albo wieża źle na niego wypływała w każdym bądź razie czuł się nieswojo a do tego koszmar w nocy spowodowany przez Elthizara powoli się sprawdzał! Ork widział na skraju lasu plażę oblicze wieży i w końcu pomruki śpiących wiwren, które prawdopodobnie nie wyczuły jeszcze towarzyszy czy też innego zagrożenia, bo kto mógłby inni nim zagrozić? Tutaj to one były władcą tej plaży i okolicznych terenów. Wszyscy zebrani mogliby wykorzystać okazję i jeszcze zawrócić, lecz Kenshin widział nie mógł sobie lepszej okazji wymarzyć i zestrzelić jedną nim reszta bestii się zorientuje. Druid nawet się zastanowił czy dobrze uczyni, bo reszta rycerzy mogłaby wpaść w pułapkę i spowodować napaść pozostałych pięć sztuk bestii na rycerzy. Dlatego postanowił trafić w najbliższą, by dać szanse reszcie się zorganizować i samemu dobyć następną strzałę i zdążyć wymierzyć w drugą.
    Kenshin tak więc uczynił, że dobył strzałę z mithrilu ze swojego drugiego kołczanu następnie wziął w dłonie łuk wykonany z tego samego materiału i umieścił na jego cięciwie pocisk, który powinien przebić wszystko a na pewno czaszkę paskudnej kreatury. Nim jednak ork wystrzelił wziął kilka głębszych oddechów i uspokoił swoje skołowane serce, które teraz waliło jak opętane i gdy to uczynił nałożył strzałę na cięciwie, którą mocno naciągnął do tego przymrużył swoje prawe oko i ponownie nabrał morskiego powietrza, które wypełniło jego płuca. Ork nie wyczekiwał długo, tylko odczekał chwilę i wypuścił swój śmiercionośny pocisk a razem z nim zwolnił powietrze z płuc i otworzył swe prawe oko. Strzała pomknęła praktycznie bezszelestnie w stronę śpiącej wiwreny, która leżała najbliżej całej kompani. Pocisk bezbłędnie trafił bestię w bok głowy przebijając skórę a zarazem czaszkę i na samym końcu lądując w mózgu niszcząc ten ważny organ stworzenia. Bestia nawet się nie zorientowała co ją trafiło, kiedy jeszcze spała została zabita we śnie a do tego jeszcze lotka strzały kołysała się na boki, kiedy to wszystko się zakończyło bezbolesną śmiercią tak jak uczyli tego w konkordacie, jednakże to nie zmieniało faktu, że zaraz reszta bestii się zbudzi i rozpocznie się rzeź. Dlatego ork dobył kolejnej mithrilowej strzały, którą ponownie umieścił na cięciwie łuku z nadzieją, że jeszcze zdąży coś ustrzelić nim zostanie zabity jak we śnie. Wtedy na jego czole pojawiły się krople potu i lekko drżały mu dłonie nerwy przejęły na chwilę ciało druida.   

 Pozostaje :
13x Mithrilowa strzała

5x Wiwerna
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 17 Kwiecień 2016, 18:16:15
Wreszcie gęsty las ustąpił, a zamiast dżungli pojawił się zwykły piach na którym spały wiwerny. Eve ucieszyła się z takiego terenu walki, gdyż nic nie przeszkadzało w starciu, wszyscy rycerze będą mogli rozstawić się na wolnym terenie, a miejsca nie zabraknie. Było jeszcze chłodno, co było dodatkową zaletą i dawało im przewagę. Nad okolicą zaś górowała wieża, niezwykle szeroka, pnąca się w górę, ale nie ona była najważniejsza, tylko sześć wiwern, które należało zlikwidować. Im szybciej tym lepiej.
Kenshin jako pierwszy dał znak do ataku. Za nim swą walkę zaczęli też paladyni. Wilhelm przemieścił się do wiwerny oddalonej o 10 metrów od tej, którą zabił ork. Jego miecz już był gotowy do użytku. Jednakże wszystkie zwierzęta zbudziły się nagle, wszystkie na raz, jakby rażone impulsem. Był to zwykły zwierzęcy instynkt, choć aż dziwne że bestie nie wyczuły ich wcześniej, tylko spały spokojnie. Teraz zostały wyrwane ze spoczynku i musiały stoczyć bój. Nie od dziś wiadomo, że to dość głupie zwierzęta. Niestety z tą głupotą łączy się też agresja. Wilhelm dopadł do jednej z wiwern. Stała ona już na nogach i rozpostarła swoje wielkie skrzydła. Podbiegła do wojownika i zaatakowała go żądłem. Sprawny unik pozwolił uniknąć ciosu. Potem wystarczył jeden sprawny ruch dłoni i miecz zagłębił się w bok zwierzęcia. Wbił się łatwo, kalecząc większość narządów wewnętrznych wiwerny. Krew obficie spływała na piach i wsiąkała w niego.
W tym samym czasie inni nie próżnowali. Michał wraz z jednym ze rycerzy Chatal walczyli z wiwerą, która z początku zaatakowała ich z powietrza, jednak nie zdążyła wysoko wzlecieć, gdyż paladyn wypowiedział inkantację -Izeshar, wcześniej pobierając energię magiczną. Pocisk esencji zwęglił łeb wiwerny, kończąc tym samym jej żywot.
Ronm którego ulubioną bronią był kiścień, zbliżył się do przeciwnika. Przerośnięty jaszczur szarżował w jego stronę. Broń paladyna była już jednak w ruchu i nawet rozpostarte skrzydła nie robiły na nim wielkiego wrażenia. Znał swoje umiejętności. Tak poprowadził kolczastą kulę, że trafiła wiwernę w szyję, a on sam zdążył schylić się, by nie zostać ugodzonym przez żądło. Wiwerna zaryła w piach, lecz paladyn szybko do niej dopadł i mocno uderzył kilka razy w grzbiet i głowę. Kolce poraniły skórę bardzo boleśnie. Posoka znów rozlała się dookoła.
Tymczasem Evening wzniosła się w powietrze. Zrobiła nad terenem jedno kółko, by rozeznać się szybko w sytuacji i rozpędzić trochę. Dostrzegła to jedna z wiwern. Głupi jaszczur także oderwał się od ziemi. Evening pożałowała, że zachciało jej się zaatakować z powietrza. Bezpieczniej byłoby rozegrać to zwyczajnie na ziemi. Jednak już było za późno. Antarii musiała wykonać nagły i szybki zwrot w powietrzu, by nie zostać ugodzoną żądłem rozwścieczonej wiwerny. Przeciwniczka anielicy nie była taka niezdarna w powietrzu, choć jej nietoperze skrzydła były bardzo duże. Do tego dochodziły pazury, które właśnie zwierzały w stronę Eve niezwykle szybko. Evening zdążyła jednak skoncentrować się, co nie zabrało jej wiele czasu, gdyż mała to wyćwiczone. Przemieściła się za wiwernę. Ta przeleciała dokładnie w tym miejscu, gdzie przed chwilą znajdowała się Eve. Zdziwiona, lecz wciąż dość niemądra wiwerna, poszybowała dalej, łypiąc w dół, szukając ofiary. Jednakże niedługo już miała być martwa.
Anielica użyła jednego z prostszych zaklęć z dziedziny życia. Nie warto było się wysilać. Skupiła szybko energię, poczuła jak krąży w jej żyłach. Nad jej dłonią pojawiła się kula przypominająca tą armatnią. Zbliżyła się do wiwerny na jakieś 10 metrów. -Izeshar!- krzyknęła, gdy wyczuła odpowiedni moment. Przy pomocy telekinezy śmiercionośny pocisk pognał w stronę istoty, która zacharczała w dziwaczny, gadzi sposób i zaczęła opadać w dół. Jej nietoperze skrzydła stały się bezwładne, a rana po pocisku zrobiła się czarna. Zaśmierdziało też spalenizną.
Wiwerna spadła w piach, wzbijając niewielkie chmury kurzu.


//Paladyni: 3 wiwierny, 2 mieczem i kiścieniem, jedna pociskiem esencji. Eve: pocisk esencji.
Została 1 wiwerna. (Kensh, dla ciebie :) )
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 18 Kwiecień 2016, 19:00:57
Dla orka wszystko potoczyło się tak szybo, że nawet nie zdążył odpowiednio zareagować, bo praktycznie dając znak do ataku rycerze i anielica się praktycznie wszystkim zajęli to była niewyobrażalna sytuacja i jakie wspaniałe kombinacje wyszły. Kenshin był pełen podziwu dla nich do tego stopnia, że aż nie zwrócił uwagi jak jedna z wiwren wbiła się w powietrze i zaczęła pikować w stronę orka tak jak to wyglądało we śnie, jednakże teraz nie był nagi, gdyż ma swój łuk oraz strzałę gotową do ataku!   
    Druid nie czekał już więcej, tylko się otrząsnął jakby z letargu i zaczął mierzyć do bestii z mithrilowego łuku mając na cięciwie już przygotowaną strzałę z tego samego materiału co łuk i był gotowy na bestie. Wiwrena była już gotowa do ataku swoją paszczą, lecz ork nie czekał aż do tego dojdzie po prostu musiał zmienić wydarzenia z jego nocnej mary w nową rzeczywistość i tak właśnie uczynił. Kenshin wymierzył w łeb bestii oczekując dobrego momentu ataki pojawił się po krótkiej chwili i wypuścił strzałę z objęć cięciwy. Pocisk poszybował pod kątem z każdą chwilą zbliżając się do przerośniętej jaszczurki, która nie była świadoma ataku dystansowego. Strzała leciała z zawrotną prędkością trafiając stwora bezpośrednio w paskudne czoło. Grot przebił czachę i było nawet słychać chrupnięcie podczas kontaktu kości ze strzałą a następnie kreatura powoli skręcała na bok, kiedy jej mózg został penetrowany aż w końcu padła martwa i runęła na miękki piasek z dość zawrotną prędkością do tego stopnia, że podczas kontaktu z podłożem zrobiła się wielka chmura kurzu i piasku a nawet słychać było charakterystyczne chrupnięcie innych kości tak szybko owa bestia spadła.
Ork sądził, że to będzie koniec wrażeń na ten słoneczny poranek jednak nie wszystkiego można być pewien grunt, że nie umarł jak we śnie. - Chwała niech będzie Ventepi oraz jej wybrańcom. Dodał sobie otuchy oraz zapytał. - Wszyscy cali? Teraz czekał na uspokojenie wszystkich, by mógł zabrać się za oprawianie tej zwierzyny

Pozostaje :
12x Mithrilowych strzał

0x wiwren 
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 18 Kwiecień 2016, 19:10:01
Eve przewróciła oczami na te "modły" Kenshina. Wylądowała bezpiecznie wśród trupów wiwern. -Wszyscy cali. Spisaliście się bardzo dobrze. Nie wiem dlaczego rycerze z Chatal mieli z tą garstką problemy... Kensh, ile zajmie ci oskórowanie?
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 18 Kwiecień 2016, 21:35:22
Gdy tak staliście wśród ciał zaczynając "coś w formie odpoczynku rozległ się pisk i nieprzecinające powietrze syczenie, gdy rozejrzeliście się wokół, wśród szczytu wież dojrzeliście kolejne wiwerny, które pikowały w waszą stronę. Kenshin zauważył, ze ta sytuacja jest bardzo podobna do tej, którą doświadczył we śnie... niemal identyczna - tylko nic go nie unieruchamia.

Z przestrzeni powietrznej w kierunku grupy szybowało 5 wiwern, jedna do Evening, jedna do Kenshina, pozostałe 3 w kierunku grupki rycerzy...

5x Wiwerna (odległość 100 metrów w górę, lecą wprost na was z zawrotną prędkością :P
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 19 Kwiecień 2016, 17:47:17
- Jakąś dobrą godzinę to na pewno......... Odpowiedział, ale nim zdążył zabrać się za to co zamierzał rozległ się wielki pisk i skowyt, bo w odległości jakiś 100 metrów kolejne wiwreny leciały w kierunku towarzyszy. Orkowi dopiero ta sytuacja była podobna do jego snu choć wcześniejsze, lecz wymuszone latanie wiwreny i pikowanie w niego również przypominało jego wizje, jednakże teraźniejszy obraz znacząco odzwierciedlał sen. W końcu rzadko ma się świadome sny, ale teraz nie stał nagi i w rękach miał broń, którą natychmiast wykorzystał.
    Druid wykorzystał to, że zwierzę leci bezpośrednio na niego i to z dużą prędkością, co natychmiast wykorzystał dobywając kolejną strzałę z mithrilu następnie umieścił ją na cięciwie swego łuku, którą mocno naciągnął i po chwili mierzenia w łeb bestii wypuścił strzałę. Pocisk poleciał pod kątem ostrym trafiając zbliżającą się bestie z zawrotną prędkością bezpośrednio w łeb. Wiwrena rozłożyła skrzydła bardzo szeroko, po czym tor jej lotu zmienił się a na pewno lekko wyhamowała, kiedy jej mózg został spenetrowany przez grot strzały. Kenshin zrobił krok w bok, bo obliczył gdzie wiwrena wyląduje i tak się właśnie stało według jego obliczeń, że padła tuż przy nim. Bestia wydała ostatni syk a jej dusza powędrowała do samej Ventepi, by jej móc od teraz służyć.
Druid wierzył, że reszta poradzi sobie równie dobrze i szybko uporają się z bestiami.


Pozostaje 11x Mithrilowych strzał


4x Wiwerna (odległość 100 metrów w górę, lecą wprost na was z zawrotną prędkością
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 19 Kwiecień 2016, 18:48:06
Evening zareagowała równie szybko. Wiedziała, że ten pojedynek coś za szybko i za łatwo się skończył. Rzeczywistość nie mogła być tak piękna. Dlatego, gdy ujrzała kilka lecących wiwern w ich stronę, nawet się nie zdziwiła. Rycerze zaś nie zdążyli nawet pochować swych broni, więc byli gotowi do walki.
Anielica jednym, wyćwiczonym ruchem dobyła miecza. Czas zrobić z niego użytek. Skoncentrowała się, by pobrać nieco energii od Zartata, która pozwalała jej na skuteczniejszy bój. Przemieściła się na około 120 metrów nad ziemią, rozpostarła szeroko skrzydła, by złapały masy powietrza i pozwoliły unieść się anielicy bez problemów. Evening pozostała niewidoczna dla wiwern, gdyż znajdowała się nad nimi. Jednak gdy stworzenia zaczęły zniżać lot by dopaść tych na dole, Eve złożyła skrzydła tak, by mogła swobodnie i szybko spadać w dół, kontrolując jednak lot. Przyspieszała, aż wreszcie około 40 metrów nad ziemią ostrze miecza dosięgło skrzydło wiwerny, dziurawiąc je. Istota zaskrzeczała z bólu, wygięła się dziwnie i zaczęła spadać jak kamień. Wreszcie uderzyła w ziemię, piach stłumił huk. Anielica znalazła się przy wiwernie z mieczem w dłoni. Przez chwilę nieuwagi nieomal nie została ugodzona żądłem, bo choć wiwerna miała uszkodzone skrzydła to pazury i ogon działały sprawnie. Dlatego Antarii zdecydowała się jednym ruchem z góry na dół w szyję bestii, zakończyć jej żywot.

W tym czasie Malachiasz poczekał aż wiwerna zniży lot. Wylądowała wreszcie na piasku, a rycerz wykonał unik przed pazurami. Później zaatakował zwierzę od tyłu, a ostrze jego miecza zanurzyło się w grzbiecie wiwerny, która padła w piasek.
Ron pomógł jednemu rycerzowi Chatal, który dość nieporadnie próbował uniknąć pazurów i żądła. Uratował go z pewnej odległości, wymawiając inkantację -Izeshar i wtedy pocisk przeleciał obok wojownika. Trafił jednak idealnie w łeb wiwerny zostawiając w tym miejscu spaloną dziurę.
Wilhelm mierzył się z ostatnią bestią. Umknął szybko przed ciosem ogonem, a później też przed pazurami, gdyż wiwerna chciała wzlecieć i zaatakować z góry. Jednak paladyn przemieścił się za jej plecy, obrócił się wokół własnej osi i godził bestię w podbrzusze, rozpruwając skórę i odsłaniając wnętrzności. Krew wylała się ze środka.



//0x wiwern
Eve 1, rycerze 3 (pocisk esencji)
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 19 Kwiecień 2016, 19:15:05
I było po bitwie... wrzawa wszelka ucichła a wokół roznosiło się wyłącznie złowieszcze dudnienie magicznej bariery ściśle okalającej wieżę.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/3/3c/Lokacja_wieza_bezczelnosci.png)
(niestety tylko taka grafika :( )

Wokół nie pozostało już nic żywego poza wami, grupką rycerzy i rycerzy z chatal.

Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 19 Kwiecień 2016, 21:19:00
-Kensh, ja nie chcę tam iść. Po co się narażać?- zaczęła znowu anielica. Nie miała ochoty na odwiedziny tego miejsca tak bardzo przepełnionego magią. -Mamy to, po co tu przyszliśmy- w jej głosie słychać było rezygnację. Miecz powędrował do pochwy. Sprawdziła pobieżnie stan rycerzy. ÂŻaden z nich nie narzekał na rany czy urazy.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 20 Kwiecień 2016, 19:03:09
Gdy wszystko ustało i zrobiło się ponownie cicho mógł spokojnie odpowiedzieć. - No sam przecież narażać się nie będę mamy to, po co przyszliśmy, więc możemy wracać aż skończę oprawiać te stworzenia, a skoro ich ilość jest dość imponującą to trochę potrwa, także dajcie sobie na wstrzymanie.
Ork w swoich założeniach miał nadzieję pójścia do wieży i zbadania jej choć raczej unikałby niepotrzebnego narażenia siebie, jednakże ten niezwykły budynek go nęcił i zachęcał taka dziwna sytuacja to była. Jednak rozum wziął górę nad ciekawością i został, by móc walczyć innego dnia, zatem schował swój łuk do sajdaka i zabrał się do pracy.
Na sam początek zebrał wszystkie stworzenia na jedną kupę, aby mieć blisko i nie latać po całej plaży, bo szkoda było na taką błahostkę czasu zwłaszcza, że niedługo znów rozpęta się piekło od wysokiej temperatury. Dlatego zbierając wszystkie truchłą zabrał się najpierw za skórowanie. Kenshin nigdy jeszcze nie skórował gada zwłaszcza tak wielkiego i już wiedział, że będą nie małe trudności z tym, lecz się nie poddał i zaczął w taki sposób. Ork dorwał swój sztylet ze szkła i powoli, starannie zaczął nacinać skórę pierwszej bestii zaczynając od ogona potem piął się wyżej i wyżej dopóki nie dotarł do skrzydeł tutaj się chwilę zastanowił i zrobił to tak, że rozłożył skrzydła bestii na bok, po czym ostrzem przejechał po łączeniach z tkanką dając upust naprężonym mięśniom i wtedy skóra sama się zwinęła dochodząc do pleców bestii następnie ork posuwał się dalej wzdłuż grzbietu aż skończył na głowie tam zrobił nacięcia, wzdłuż czaszki oraz dwa nacięcia w poprzek w ten sposób oddzielił górną warstwę skóry następnie następnie przewrócił bestie na plecy i tam ponownie poszedł sztylet w ruch robiąc nacięcia, wzdłuż tułowia a kończąc na nogach, na których musiał się trochę skupić, by nie pociąć tak cennej skóry dlatego zrobił kilka ruchów sztyletem, by ponacinać skórę newralgicznych miejscach i w końcu oddzielić skórę od reszty mięśni. Tak właśnie jednym ruchem później ściągnął całą skórę i położył ją na miękkim piachu w taki sposób zdobył tą cenną rzecz dla bractwa z każdej zabitej wiwreny.   
Teraz przyszła pora na pozyskanie pazurów tutaj sprawa była prosta i nie trzeba było zbyt większego wysiłku, po prostu ork wbijał sztylet prosto w pazur a następnie delikatnie podważając go wyciągał w całości tak zrobił z każdą łapą wiwreny, która padła podczas tych walk. Ork kończąc bawić się z pazurami oczyścił je i schował do swojej torby.
Następnie wziął się za pozyskanie żądła jadowego i samego jadu do tego przygotował już swoje fiolki i podszedł do każdej z wiwren i na końcu samego ogona nacisnął mocniej na końcówkę, która wyskoczyła razem z żądłem a tuż za nią wyleciał śmiertelny płyn, który mógłby go zabić w minutę. Kenshin dokładnie przystawił fiolkę, by żadna z kropel nie padła na jego ciało, bo mogłoby to się źle dla niego skończyć. Kiedy już napełnił jedną to podchodził do kolejnej wiwreny rozpoczynając proceder na nowo, gdyż każda z wiwren miała w sobie mało jadu, bo zaledwie pół litra jadu a na to wystarczała jedna fiolka. Druid pozbierał żądła jadowe i również schował je do swojej torby tak samo jak jad.
Druid teraz postanowił zdobyć krew nim dobierze się do organów wewnętrznych w tym celu pozbierał wszelakie butelki jakie mu pozostawały i klęcząc przed każdą z bestii zamaszystym ruchem pociął im tętnice a szkarłatna ciecz zaczęła wypływać ork jedynie postawiał kolejne fiolki aż do zapełnienia tak zrobił aż przestała posoka wyciekać z głównej arterii następnie podciął jeszcze z każdą bestii w okolicach nóg, by wycisnąć krwi tyle ile się dało. Ork kończąc ten proceder zakorkował każdą z fiolek i schował ją do torby.
Kenshin następnie przewrócił bestie na bok i chwytając sztylet wbił się nim w pomiędzy żebra tam przecinając się przez resztkę skóry, mięśnie dotarł do serca, które nie miał zbyt łatwo jak wyciągnąć dlatego wsadził do środka bestii swoją łapę a następnie sztyletem poodcinał wszystko to co trzymało je w środku tak wyciągnięte serce schował do specjalnego worka przystosowanego do przetrzymania w jak najdłuższej sterylności taki organ podobnie zrobił z wątrobami, tylko oczywiście zdobywał ten organ z innej strony, bo nie widział potrzeby, aby przedzierać się przez całe truchło, co i tak sprawiło mu trochę problemów, lecz zdobył upragniony organ znacznie szybciej a niżeli miałby to robić tam, gdzie zdobył serce.
Ork będąc już cały umorusany we krwi i lepiący się od niej na sam koniec zostawił sobie oczy bestii, jednak wcześniej napił się wody z bukłaka i wylał jej trochę na swoje dłonie a potem czoło zmywając trud zdobywania trofeów. Tak jak było powiedziane wcześniej nastała pora na zdobycie oczu tutaj również nie był problemu, tylko druid wbił sztylet w czoło stworzeń rozdzierając czaszkę i po chwili gałki oczne były na wierzchu, tylko je zebrał i umieścił w następnych fiolkach.
Tak skończył obrabiać całą zwierzynę. - Uuf skończyłem. Powiedział i usiadł na miękkim piasku odsapując chwilę, by napić się wody. Teraz wypadałoby rozdzielić trofea zwłaszcza skóry dla bractwa, by ork sam nie musiał ich taszczyć i mogli się zabierać w drogę powrotną odpuszczając sobie wieżę na inny wypad!

Zdobyłem :

5,5 litra jadu wiwerny,
66 pazurów wiwerny,
11 żądło wiwerny,
55m2 skóry wiwerny,
220 litrów krwi wiwerny
11 serc wiwerny
11 wątrób wiwerny
22 oczy wiwerny

// Z tą krwią to trochę przesada nie sądzisz?
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 21 Kwiecień 2016, 16:46:59
//Nie, gdyż zasady nie zmuszają ciebie do posiadania własnych pustych fiolek - mimo że powinny i w dosłownym rozumieniu zasad oraz dostępności przedmiotów w grze świadczy o takiej zasadzie, która jednak nie funkcjonuje w grze, zatem... ta ilość krwi została pozyskana, tak samo litry jadu wiwerny. Kiedyś powiedział bym, że spuściłeś tą krew na ziemię, pozyskałeś ją z ciała, ale nie miałeś w co ją zebrać, teraz jednak tego nie zrobię i zawierzę twojej ocenie co jest realistyczne i ile z tej krwi i jadu rzeczywiście zabierzesz :) .

Oprawianie zwierząt samotnie trwało długo, minęły 3 godziny gdy wszystko było gotowe a słońce na niebie świadczyło o południu gdy srogie westchnięcie "uff..." dobiegło wszystkich o skończonej pracy myśliwego.

Sylvill podszedł do zebranych trofeów i westchnął ociężale ze zrezygnowaniem.
- Ehhh... trzeba by to zatachać do koni i jakoś poprzypinać, rycerze z pewnością pomogą to zebrać, las jest pusty możemy zająć ręce tobołkami z tymi... rzeczami. - Powiedział i uśmiechnął się półgębkiem na tyle na ile potrafił w tej sytuacji w jakiej był, zmęczony, zrezygnowany i zdołowany nastrojem tego miejsca i depresyjnymi dźwiękami drgań struktury magicznej bariery.

Sylvill zaczął rozkładać płaty skór i zawijać w nie trofea Kenshina aby móc większe ilości targać w związanych tobołach ze skóry wiwerny. Gdy płat skóry był w 1/3 zapełniony a to żądłami a to pazurami a to innymi pierdołkami, zawinął skórę i związał końce razem tworząc duży wór ze sporym ciężarem. sprawdził czy da radę unieść i ze zniesmaczeniem zarzucił tobół na plecy i zaczął powoli iść w kierunku obozowiska z którego wyruszyli o świcie pod wierze, czekała ich krótka podróż szlakiem a dalej już tylko powrót do miasta by cała podróż dobiegła końca, a dwoje bohaterów tego dnia mogło zająć się ważniejszymi sprawami.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Kenshin w 21 Kwiecień 2016, 20:29:18
Kenshin odsapnął wycierając czoło z potu trzy godziny roboty były bardzo wyczerpujące nawet dla niego wielkiego orka. Druid jednak podniósł się z miękkiego piasku i popatrzył ze zrezygnowaniem na wieżę, ale cóż słowo się rzekło i musiał się zbierać. Dlatego zrobił to samo co Sylvill wpierw mu najpierw dziękując za pomoc.
- Dzięki przyda się pomoc, przy taszczeniu tego. Mam nadzieję, że rycerze z bractwa również wezmą coś ze sobą, gdyż nasze konie będą przeciążone zwłaszcza mój, który ma już na sobie co nieco. Odpowiedział i związał skórę robiąc z niego tobołek tam napchał rzeczy wypełniając go różnymi rzeczami z wiwren a następnie taszczył go do koni, bo już tęsknił za domem a wieża dopiero zaczęła napawać do jakimś niezrozumiałym lękiem, bo wizją się nie przejął i pewnie będzie mógł spokojnie spać po nocach bez takich dziwnych koszmarów. Kenshin kątem oka spojrzał na rycerzy, którzy również się uwijali i zaczęli zbierać resztę tych drogocennych trofeów dla nich jak i samego orka.  W sumie szybko się wszyscy uporali i w mig mogli wracać z powrotem do miasta. Widocznie obecność wokół wieży sprawiła, że każdy z nich chciał to jak najszybciej opuścić to miejsce. W końcu wszyscy dotarli do wierzchowców i załadowali pakunki, po czym powsiadali na rumaki i bez słowa ruszyli ku miastu.   
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 21 Kwiecień 2016, 21:11:04
Rycerze jakże ochoczo targali trofea w kierunku obozowiska i gdy po godzinie marszu w pełnym oporządzeniu, w szczerym słońcu i pod obciążeniem dostrzegli swoje rumaki w cieniach drzew, z rozrzewnieniem przywitali swoje rumaki okrzykami radości i zawołaniami ich imion. Po krótkiej chwili przyjemności oporządzili konie przywiązali i poprzyczepiali trofea równo markując je po wierzchowcach w opróżnionych jukach.

Gdy wszyscy byli gotowi bez słowa i bez rozkazu, za to żwawym i ochoczym krokiem udali się do miasta gdzie miała czekać ich zasłużona nagroda - odpoczynek i zapłata a jakże by mogło być inaczej.

Mijała kolejna godzina za godziną a wraz ze zniknięciem niekorzystnych warunków jak "buczenie" bariery dało się dostrzec papugi, ptaki i inne pozytywne żyjątka dżungli które raczyły was swoim śpiewem i widokiem, by w końcu dodać wam otuchy po okrutnych przeżyciach minionych dwóch dni.

W radości, śmiechu i swawoli grupy dało się czuć po tak udanym starciu niezwykłą pozytywną energię bijącą z udanej wyprawy, gdzie nikt nie umarł, a tyle groźnych zwierząt zmarło pod dowództwem Evening Antarii.

Mijały kolejne chwile, kolejny czas, gdy przed wami dżungla zaczynała być rzadsza by po chwili ukazać w oddali miasto Hessein otoczone pasem jałowej ziemi wokół. Brama, swoisty łuk tryumfalny który dane było minąć uczestnikom wyprawy przed opuszczeniem miasta. z tej strony zdawał się być mniej uroczysty, mniej przyjazny a raczej wrogi i surowy, co szczególnie uwydatniały szpikulce, najeżona grotami brama. W końcu można było się tego spodziewać że pełni też poza funkcją ozdoby także funkcję infrastruktury obronnej.

Na łuku widać było stojącego mężczyznę a wraz z zbliżaniem się do niego dałos ie dojrzeć posturę grubawego pulchnego rycerza, komisarza Zbigniewa Hafta.

Gdy tylko dotarliście pod bramę, zbiegł z niej po stopniach wewnątrz i przywitał was zapytaniem jakże niemal desperackim.

- I?! Jak poszło? Udało się?!

 
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 21 Kwiecień 2016, 21:17:29
Evening zbrzydło już po tych trzech godzinach patrzenie na te same czynności, czyli rozczłonkowywanie ciał wiwern, wyciąganie z nich wszelkich bebechów i okaleczanie, czyli wycinanie pazurów i zębów. Po takich zabiegać bestie wyglądały jak karykatury samych siebie, a ten widok nie był przyjemny.
Anielica zwlokła się z jakiegoś kamienia na którym siedziała. Przez te trzy godziny próbowała zbadać wieżę z zewnątrz, lecz to co w środku musiało pozostać tajemnicą do czasu, aż nie przekroczy się bariery.
Oczywiście panna Antarii także pomogła nieść zdobycze Kenshina. Wzięła do ręki jeden tobołków.

Jeszcze nigdy obecność żywych i w miarę przyjaznych istoto nie sprawiała anielicy takiej radości. Ptaki, małpy, owady. Wszystkie stworzenia uwijały się w swojej pracy. Nie było negatywnych myśli tylko las przepełniony życiem.
Wreszcie dotarli do miasta. Czekał tam na nich Haft i zachowywał się jak panienka spragniona ploteczek.
-Udało się. Nie mam pojęcia dlaczego poprzednie oddziały pacyfikacyjne zostały spacyfikowane- odparła mu, gdy stanęli już pod łukiem. -Z wiwernami poszło szybko i łatwo. Sami też na tym skorzystaliśmy. Nikt nie jest ranny, wszyscy cali i zdrowi- zakomunikowała.
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Narrator w 21 Kwiecień 2016, 22:57:06
Czyżby panna Evening Antarii podglądała go wieczorami w jego prywatnej intymnej garderobie pełnej sukni i kusych damskich podomek, pończoch i pantofli z obcasami? Nie... na penwo nie... pewnie byłą to tylko interpretacja chwili...

Niezależnie od tego, na twarzy hafta zawisł uśmiech w kształcie banana... tak zwłaszcza to porównanie jest trafne zważywszy na pożółkłe ciemne zęby... taki podstarzały banan już wręcz momentami zaczerniały.
świetnie. - Powiedział po chwili i zagwizdał, ze środka wyszło 2 rycerzy niosąc skrzynię.

Strażnicy miejscy postawili skrzynię przed haftem a ten uniósł wieko i zaczął kolejno wyciągać mieszki i wręczać uczestnikom wyprawy.

To w zamian za pomoc w oczyszczeniu wieży. teraz zajmiemy się jej eksploracją. Mój szarlatan z komisariatu w czarnej szacie, taki nie wiem... Annar czy coś, moze znacie, wymyśla sposób jak obejść brak kontaktu z wnętrzem wieży, jeżeli wymodzi coś, to moze uda nam się tą historię rozwiązać.... no nieważne, nie wasz problem, wybaczcie. po 200 grzywien dla każdego, niestety więcej nie mogę wam dać. - Po wręczeniu mieszków zamknął skrzynię i podgwizdując melodię rpzez zęby poszedł do centrum maist na swój komisariat.

Sylvill przygarnął grzywny i spojrzał na nie z politowaniem.
Chłopaki, dajmy na bractwo te grzywny, niech coś mają z tego chłopaki, w końcu wprawne wojaki, a my... my i tak jesteśmy martwi. powiedział i zaśmiał się szyderczo. Zwrócił do Evening i wyciągnął dłoń by się przywitać i ucisnąć rękę. Jednak nie doszło to do skutku w następnej chwili oni wszyscy, tak ich rumaki jak i oni sami zaczęli znikać, rozsypywać się w drobinki materii i rozmywać w powietrzu niczym dym. Mieszki pełne trofeów, mieszki grzywien i wszystko wokół opadło na ziemię wprawiając w konsternację wszystkich świadków wydarzenia, jak rycerze światli i prawi okazują się czymś co nie istnieje w świecie żywych.

Pozbieraliście trofea, grzywny i skonfundowani mogliście zając się własnymi sprawunkami...

Wyprawa zakończona!!!

Podsumowanie: Evvening Antarii, Kenshin oraz 5 rycerzy z bractwa świtu zaalarmowani niepokojącymi wydarzeniami w pobliżu miejsca "Wieży bezczelności" udali się na archipelag, do miasta Hessein w celu zasięgnięcia informacji i udzielenia wsparcia przygotowanej grupie uderzeniowej. Gdy dotarli do maista spotkali się z Rycerzem Sylvillem, który udzielił im wiedzy o samej wieży i jej otoczeniu. W przerwie przed wymarszem członkowie wyprawy udali się do karczmy, gdzie posilili się ale też spotkali czarnego maga, elfa Annara. Ten zaoferował im pomoc w zwiedzaniu wierzy, jednak nikt, a zwłaszcza Evening znająca tą postać nie była tym zachwycona. Po posileniu się udali się na plac, gdzie już wszystko było gotowe do wymarszu. Zgodnie z planem wyruszyli w dżunglę przedzierając się szlakiem przez rozległe gęstwiny dżungli. Podróż mijała powoli dając każdemu przyjemność z rozmowy i planowania, by ten błogi spokój podróży przerwało pojawienie się tajemniczego stworzenia, Elthizara, syna Thanatosa (zwierzę mające legendarną przynależność do istnienia zwanego Thanatosem). =Moment konsternacji i decyzji zaważył o losach grupy śmiałków. wszyscy którzy zachowali spokój i nie zagrozili życiu uzyskali łaskawe łypniecie oczkiem, natomiast ci, którzy zagrozili atakiem uzyskali pełną politowania pogardę. Następnie zdarzył się atak Rotishy zwabionych blaskiem płomieni i kuli światła. Zwartej ekipie sprawnie się udało pokonać bestyjki i zebrać trofe, by następnie wyruszyć do wieży. Gdy zapadła noc, a byli już w pobliżu, postanowili przeczekać do świtu by nie walczyć z wielkimi bestiami w ciemności, co odbierało by im szansę na zwycięstwo. Po krótkim śnie w niekorzystnych warunkach otoczenia wieży, miewali nocne koszmary które zbudziły ich tuż o świcie. Część, która prędzej spotkała Elthizara i w pokoju go wyminęła, zaznała ukojenia we śnie, ratunku z rąk okrutnej sytuacji przez bestię zwaną Cozarem (syna Erosa zgodnie z legendarną przynależnością stworzenia do istnienia jakim jest Eros). Pozostali (Kenshn) mieli koszmar wieńczony ich śmiercią budząc ich niewyspanymi i dalej zmęczonymi jakby byli bez snu... Niemniej jednak udali sie pod wieżę i szczególnie dotkliwym stały się dla nich warunki tej okolicy, niepokojące dźwięki wydawane przez srogą i niecodzienną instancję, czarno-magiczny twór bariery czasu na danej przestrzeni, a zakłócenia zaklęcia wydawały depresyjne tony basowe i buczenie wprawiając organizmy pod dłuższym czasie w stany lękowe i depresyjne. Jednak rycerze zatwardziali i niezłomni wraz z Anielicą Evening i orkiem Kenshinem wdarli się pod samą wieżę, gdzie bytowały wiwerny -> największe zagrożenie wprawiające rycerstwo zajmując się wieżą w niemożność rozwiązania sprawy :) . na miejscu spotkali 6 wiwern lezących i śpiących zyskując efekt zaskoczenia by po chwili po rozpoczęciu walki i niemal skończeniu, zostać zaatakowanym przez grupę 5 wiwern z powietrza. Cała walka była okrutna i krwawa ale szczęśliwie oddziałowi 15 rycerzy Evenign i Kenshina udało się przezwyciężyć okrutne bestie. Kenshin pozyskał z nich trofea. Po pokonaniu bestii, udali się do Hessein, gdzie komisarz Haft nagrodził uczestników wyprawy mieszkami grzywien, jednak zaskoczeniem była decyzja oddziału Rycerzy pomagających Evening i Kenshinowi z ramienia miasta, którzy postanowili przekazać swoje zdobycze na rzecz bractwa świtu.



Nagrody:

Evening Antarii:
+200 grzywien (od Zbigniewa Hafta za wykonanie zadania)

Kenshin:
+200 grzywien (od Zbigniewa Hafta za wykonanie zadania)
16 oczu rotisha
384 zębów rotisha
24 litry osocza rotisha
32m2 chitynowego pancerza rotisha
5,5 litra jadu wiwerny,
66 pazurów wiwerny,
11 żądło wiwerny,
55m2 skóry wiwerny,
220 litrów krwi wiwerny
11 serc wiwerny
11 wątrób wiwerny
22 oczy wiwerny



+2000 grzywien na rzecz skarbca organizacji: Bractwo ÂŚwitu



Talenty:

Evening Antarii:
Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy: 1 złoty talent
Walka: 2 złote talenty

Kenshin:
Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy: 1 brązowy talent (to za realizm z trofeami, przykro mi, chciałem dać srebrny)
Walka: 2 złote talenty



Mężczyzna rozsiadł się wygodnie w fotelu i westchnął ociężale, jednak z nutką radości w tym odgłosie. Mimo smutku jaki drążył jego serce, ten moment był chwilą błogiej radości wynikającej... z chyba wybaczenia. Ostatnie dni wprawiły go w podły nastrój, a zmowa milczenia raniły jego duszę niczym groty strzał worek mięsa jakim jest ciało... Siedząc wygodnie rozejrzał się wokół z delikatnym uśmiechem i nucąc melodyjkę powtarzał w myślach jedno wyrażenie... Wschodami gwiazd i zachodami, odmierzam czas liści kolorami, czekaniem na niespodziewane, straconych szans rozpamiętywaniem, zużytych słów przesypywaniem, gubieniem dróg i odnajdywaniem, bez godzin i bez kalendarzy, długością dni i zmiennością zdarzeń, odmierzam czas, nie używając dat. Z kilku dni w morzu dat własny swój znaczę ślad...

Po chwili ponownie nachylił się nad biurkiem i z lekkim rozbawieniem pokierował dłonie do księgi która to była przed nim rozpostarta. Zamknął ją i odsunął od siebie. Rozejrzał wokół a tam było mnóstwo ludzi krzątających się i zajmujących swoimi sprawunkami.

Mężczyzna wstał ze zdobionego fotela i odsunął się zwalniając miejsce innym krzątającym się. Gdy znalazł się jeden podchodzący i pytający, "Czemu wstajesz? Czemu nie piszesz?! co się stało!?" Spojrzał na niego i uśmiechał się życzliwie.
- Przecież nigdzie nie odchodzę, zwalniam miejsce, by móc widzieć dalej i szerzej. Tylko tak stanę się jeszcze lepszym narratorem, a teraz ty siadaj i pisz, wtedy ja będę mógł opisać ciebie, ale nie tylko, bowiem też to co napiszesz... dalej i szerzej. Pamiętaj, ja tu jestem, nigdzie nie idę... po prostu oddaję to, co nie moje, a zawsze możesz zasięgnąć wsparcia, wystarczy się odwrócić i jestem - o tu. - wskazał palcem na siebie i mrugnął oczkiem. Zaczął przyglądać się cudzej pracy, by wiedzieć i widzieć, dalej i szerzej...
Tytuł: Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Wiadomość wysłana przez: Devristus Morii w 01 Maj 2016, 13:16:51
Evening Antarii zamienia 1 złoty talent na 3 brązowe.