-
Nazwa wyprawy: Echa Przeszłości II - "Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza"
Prowadzący wyprawę: Aragorn
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: ukończenie zadania szkoleniowego u Respeva
Uczestnicy wyprawy: Aragorn, Progan, Gunses, Kenshin, Samir, Gordian,
- Nie ma na, co czekać. Powiedział do Aragorna i reszty wstając od stolika.
-
- Znając życie ktoś jeszcze dołączy.
-
Progan udał się najpierw do swojego domku. Zostawił tam lutnię, a zabrał łuk i strzały. Przybył potem do karczmy, widząc, że kompania jeszcze nie wyruszyła podszedł do lady, poprosił wodę a gdy ją dostał napił się.
-
Ork podszedł się przywitać z człowiekiem, z konkordatu. Włąściwie to będzie pierwszy członek tej organizacji, z którym będzie mógł porozmawiać i dowiedzieć się jak się mają sprawy puszczy, poza zmutowanymi zwierzętami i złymi rytuałami na kaplicach Ventepii. - Witaj. Rzekł ork do nieznajomego. - Jestem Kenshin i niedawno dołączyłem do konkordatu.
-
- Witaj, synu Ventepi. Me imię jest Progan - przedstawił się - Mimo mi Cię poznać. Czy Ty też wyruszasz razem z panem Aragornem?
-
- Mi również miło. Tak wyruszam z nim, o to będziemy razem podróżować. Jednocześnie mam nadzieję, że będę godzien reprezentować słowo i siłę naszej Pani. Wsparła Ona mnie w puszczy gdy byłem na jednym z zadań. Oby dobrze prowadziła mój łuk i strzały.
-
- Przyjdzie wiec nam porozmawiać. Cieszę się, że osoba Twojej wiary wstąpiła do naszej społeczności. Nie opuść Ventepi myślą, słowem czy czynem, a i ona nigdy Ciebie nie opuści.
-
- Twe strzały prowadzisz ty, i masa czynników Kenshin. To się nazywa fizyka. Jak nie uwzględnisz choćby wiatru i odległości to nic nie trafisz nawet z pomocą Ventepi. Wtrącił do rozmowy swoje 3 grosze, wyszli z karczmy i drużyna udała się w kierunku stajni. - Nie żebym drwił z bogów, po prostu jako uczony rozumiem pewne zjawiska powszechnie uważane za "czary". Acz magia to nic innego jak zdolność umysłu do kontrolowania zjawisk natury itd.
-
- Tak, też się stanie Proganie. Odpowiedział na jego słowa. - Aragornie tak znajome są mi te zjawiska. Jak nie przymierzysz to nie trafisz, ale wsparcie bogów również się przydaje. Odpowiedział do Aragora gdy właśnie wyszli z karczmy i udali się do stajni. Jednak najlepsze w tym, że ork nie umiał jeździć nie wspominając o własnym wierzchowcu.
-
- Czy ktoś tu z obecnych nie umie jeździć konno?
-
- Ja. Chrząknął lekko.
-
- Niestety ja - mauren pokręcił głową. Funduszy brakowało mu dosłownie na wszystko.
-
- Więc trzeba będzie wynająć wóz. Aragorn zastanawiał się czemu do jasnej cholery nie można sobie KUPIĂ wozu. Wynajem kosztował, szczególnie gdy organizowało się dalekie wyprawy. Jak ta.
-
Progan na słowa Aragorna tylko się uśmiechnął. Wychodzi z karczmy, także nie było czasu na dywagacje.
Udali się do stajni, a gdy padło pytanie Progan się zmieszał. Nie miał pieniędzy na naukę jeździectwa, jednakże nie był sam.
- Ja też nie umiem... - przyznał się przed grupą.
-
Grupę dogonił i Melkior.
- Witajcie, Melkior jestem.
-
Progan przywitał go uśmiechem i skinieniem głowy.
-
Ork kiwnął głową na przywitanie elfa.
-
Przed stajniąą czekał on, były Marszałek, człowiek, który nad konne podróże zdecydowanie bardziej cenił te na chybotliwym pokładzie swojej fregaty, która w chwili obecnej z powodu pewnych problemów "odpoczywała" w stoczni przygotowując się do rychłego wyruszenia w morze. Szczerze powiedziawszy nie miał zamiaru ruszać się z dworu, acz pewne grupy nacisku wywarły na nim konieczność ruszenia dupy z ciepłego domku i ponownego przyodziewku pancerza, szabli i pistoletów.
Siedział teraz w siodle na swym ciemnym jak burzowa noc rumaku, który z powodu swej narowistości nerwowo grzebał kopytem w ziemi. Palił, co nie zdarzało mu się często wypuszczając spod naciągniętego na głowę kaptura siwe pierścienie dymu.
- Witaj Aragornie, jestem tak jak chciałeś. - przywitał się zwracając głowę w kierunku dracona.
- Czołem załogo. - powitał również pozostałych znanych mu ludzi.
-
Na płytach ulicy słychać było stukot kopyt. Do grupy zbliżał się czarny jeździec. Odziany w czarną dopasowaną do ciała skórzaną zbroję, siedział wyprostowany, dumny, jego ciało zdawało się być zamarłe. Głowę zasłaniał kaptur wiązany na twarzy rzemieniami. Kiedy podjechał stanął do nich bogiem. Widzieli na plecach łuk mistrzowskiego wykonania umieszczony w nosidle oraz miecz, wielki, potężny, dwuręczne mieczysko. Skinął on głową Aragornowi i Gordianowi.
-
- Namaste... Znaczy się witaj Gordianie. - odpowiedział i udał się do swojego boxu po Kropkę, czarną jak noc klacz z małą białą kropką na czole. Zawołał też właściciela chcąc wynająć wóz.
- Ile? Mam własne konie. Spytał gdy tylko człek się pojawił.
- 10 grzywien za dzień panie, na ile dni?
- Nie wiem, zapłacę jak wrócimy. Zapisz na nazwisko Tacticus. - Powiedział i poszedł jeszcze po Gucia, brązowego ogiera którego zaprzęgł do podstawionego wozu.
- No, ładować się. Dracon skinął czarnemu jeźdźcowi i dosiadł Kropki.
-
Gdy tylko wóz został podstawiony, mauren zręcznie wskoczył na pokład, sadowiąc się wygodnie. Z jednej strony było mu trochę głupio, że nie umiał jeździć konno, ale z drugiej nic nie mógł z tym zrobić. Nie pozostało mu zatem nic innego jak cieszyć się jazdą.
-
Ork jedynie zwrócił uwagę na wampira z paktu. Nie znali się, więc nie miał mu nic do powiedzenia. Teraz jedynie naśladując Samira wskoczył na wóz, gdzie usadowił się wygodnie.
-
- Gdzie tym razem? - zapytał dracona gdy reszta kompanii ładowała się na wóz. Nie znał w sumie celu podróży a jednak miło byłoby znać ten w miarę istotny szczegół.
-
Ork wskakując na wóz o mało go nie rozdupcył. Gdy wszyscy wygodnie się usadowili mały konwój ruszył w drogę.
- Pierwej udamy się na południe do K'efir, mam tam spotkanie z moim znajomym krasnoludem. Ma dla mnie informacje o moim starym mieczu i pewnej legendzie. Słyszeliście o Filarach Valfden?
-
Rzeczywiście skok orka musiał zachwiać, a nawet mógł obalić cały wóz na bok. Na szczęście Sami i Progan wyrównali ciężar i nic poważnego się nie stało. Teraz cały konwój ruszył w stronę K'efir ork pamiętał to miejsce, jaki i arenę, na której walczył z człowiekiem i zwierzakiem. Całe szczęście, że wtedy jeszcze nie było konkordatu. Pewnikiem było, że wyleciałby stamtąd z hukiem. Teraz był ciekaw całej historii Aragorna, więc zapytał aby mu ją opowiedział. - Opowiedz jestem ciekaw.
-
- Filary świata - dodał Gunses. Jego głos był niczym świst miecza przecinającego powietrze zimową nocą.
-
- Zacznijmy od tego że ta "legenda" powstała z ust jakiegoś wierszoklety który nasłuchał się opowieści o rzekomo boskich mocach Valfdeńskich herosów, zaczęto powtarzać ją po wsiach jakieś 12 lat temu. Wtedy też, jeszcze jako elf i dowódca XVI Komturii Kruczego Bractwa kończyłem walczyć z sektą zwaną Zgromadzeniem Angelosa. Wtedy też zaczęto nazywać bohaterów tamtych dni Filarami Valfden, Strażnikami Przeznaczenia i tak dalej. Do grona tych osób zaliczam się ja, Gunses Cadacus, Elrond Noldor, Zeleris Flamel czy Devristus Morri a to tylko kilka nazwisk z długiej listy mniej lub bardziej znanych osób. Robiliśmy sporo dobrego dla bezpieczeństwa kraju i zapewne w oczach prostych ludzi byliśmy kimś więcej niż np. zwykłym wąpierzem co to po nocach szcza do mleka i dupcy krowy by potem spijać krew dziewic. Jednak 6 lat temu wszystko pieprzło, choroba i śmierć Mistrza Gordiana arcymaga żywiołów, zabito mnie, usiłowano zabić Cadacusa. Ponoć były też incydenty z innymi. Do tego jeszcze pogrom Gildii Magów. Pewnie większość z tu obecnych nawet nie wie że w stolicy był piękny kompleks akademicki gdzie kształcono przyszłych elementalistów. No a potem była 3 letnia wojna domowa. W jej środku zostałem wskrzeszony przez... tego właśnie usiłuję się dowiedzieć. Podejrzewamy z Yarpenem że ktoś, jakaś sekta czy organizacja wzięła na serio opowieści o Filarach ÂŚwiata i usiłuje strzec balansu sił podczas gdy druga podobna grupa usiłuje zniszczyć świat czy coś w tym stylu.
-
Ork słyszał w swoim życiu wiele legend. Z reguły dotyczyły one smoków, dziewic i rycerzy w lśniącej zbroi. Słyszał nawet historię o potężnym mieczu, ale to były zwykłe legendy, które opowiadało się dzieciom przed snem. Jednak ta legenda, czy raczej historia dotyczyła żywych jeszcze jednostek będących na wyciągnięcie ręki. Aragorn, Gunses, Devistrus, którego również poznał będąc w pakcie. Doprawdy żywe legendy. Powiedział w myślach, przecież takie sytuacje zdarzają się raz na milion. Kenshin jeszcze analizował poszczególne słowa historii. Wyszło na to, że kolejna epicka historia się zaczęła. Walka pomiędzy dobrem a złem nigdy się nie kończy, ale jeszcze zostało wiele znacznie wiele do wyjaśnienia. W ostatnich słowach zwrócił się do Ventepi w myślach. Pani daj mi siłę, abym mógł pomóc moim towarzyszą, na tej niebezpiecznej wyprawie. Wszak wiadomo, że dobro zawsze zwycięża, ale z twoją pomocą nasze zwycięstwo będzie szybsze i mniej bolesne w skutkach.
-
Gunses jechał obok na Marsie, czarnym koniu o potężnej mocy krwi. Dosiadał go pierwszy raz, wiedział już jednak, że koń ten posłuży mu nie raz.
- Filary Valfden. To utożsamienie przepowiedni pewnej elfiej wyroczni. "Z kraju tego, gdzie sieją i żną na prochach tych co śmierci mieli nie zaznać, wyjdzie naród niezwyciężony. Zaś pośród niego mężowie święci. Imiona ich niczym gromy, mocarną ręką swą zaprowadzą na ziemi jeden porządek. A na ich drodze nie stanie ani skała, ani rzeka, ani góra, ani morze, bo niosą w sobie ogień swej potęgi, prawdy, sprawiedliwości i siły. Nie ma tego kto nie ugnie się pod nimi, gdyż zapisane jest w gwiazdach. Syn Nowego ÂŚwiata wystąpi, a z nim i Duch Lasu, i Smok, i Ten który oszukał śmierć a duszę ma skalaną, i inny syn Nowego ÂŚwiata, i Drugi Smok, i kolejny Duch Lasu, a nikt nie stanie na ich drodze. I przyjdą kolejni i zdejmą brzemię i sami staną się filarami". O kim mówi, o jakich czasach, może tych co były, może tych co będą... - wymówił
-
Gordian jechał po drugiej stronie wozu nie wchodząc zbytnio w dyskusje, w sumie nie miał o czym mówić, bo nie znał się zbytnio na legendach krążących po wyspie, nie mniej jednak mogło mieć to jakiś sens. Wszak każdy z wymienionych tutaj osób reprezentował zgoła inne umiejętności i żywioły.
Zwrócił uwagę na zachowanie Cadacusa, który diametralnie zmienił się od momentu upadku, a właściwie rozwiązania sabatu. Powstanie Ostoii i jego dziwne "przeistoczenie" z potężnego hrabiego na utytłanego w zwierzęcych wnętrznościach łowczego było czymś strasznie dla Morii'ego dziwnym. A teraz? Teraz Cadacus był jeszcze bardziej specyficzny, może to ta śmierć i jej piętno pozostały na nim? Może to ta demoniczna dłoń? Z tym wampirem coś się działo, tego był pewien.
-
- Albo tych co są obecnie. Legendy mają to do siebie że często pasują do każdych czasów. Jednak jak można rozumieć określenie "Syn nowego ÂŚwiata"? Duch lasu? Może oznaczać druida, elfa czy maga ziemi. Smok zaś... Chłopstwo zwie smokiem mnie, zwało Zelerisa Flamela. Wiele jest niewiadomych, po za jednym. Ktoś wykorzystuje mity do swych celów. Podłych zapewne i wielce niegodziwych. W 25896 roku I Ery złożyłem przysięgę że będę walczył z skurwysyństwem tego świata choćbym miał przy tym zdechnąć. Cóż, jak na razie umarłem 8 razy. Do K'efir był jeszcze kawałek, co prawda wyjechali późno to nie opłacało się stawać na noc. Zresztą, nawet jesienią na Valfdeńskich równinach było dość ciepło. Krasnolud powiedziałby pewnei że panuje tu upał. Cóż, było jakieś 6 stopni i za kilka godzin zrobi się cieplej, wszak jechali do dżungli.
-
- W takim razie powinieneś dobić do dziesięciu, Aragornie, okrągłe liczby zawsze lepiej się prezentują - skomentował Samir. Do przepowiedni wygłoszonej przez zamaskowanego mężczyznę nie chciał się odnosić.
-
Ork najpierw poprawił się na wozie. Temperatura nie sprzyjała siedzeniu 6 stopni, na plusie to nie wiele dlatego potarł swoje dłonie, by zrobiło mu się cieplej. Inni kontynuowali rozmowę o przepowiedni, która na pewno nie dotyczyła Kenshiego. Trasę na szczęście kojarzył, bo raz tutaj już jechał i wiedział, że za nie lada moment powinno być ciepło. Tymczasowo nie odzywał się do towarzyszy, bo nie widział takiej potrzeby.
-
Aragorn tylko się uśmiechnął. A tym czasem Gunses coś wyczuł. Mroczne złe "coś" kryjące się w dżungli do której właśnie wkroczyli. Było cicho, zdecydowanie za cicho jak na tropikalny las...
-
Gunses złapał za łuk jedną ręką, drugą wyciągnął z kołczana przy pasie strzałę, zarzucił ją na łuk, napiął do połowy. Wszystko wykonał w mgnieniu oka. Był nieumarłym.
- Taam - syknął wskazując miejsce - Coś nas obserwuje. Kroczy przed nami...
-
Gdy kompania wjechała do dżungli Kenshin czuł się nieswojo choć zrobiło się trochę cieplej. Jednak ta dziwna cisza sprawiła, że ork czuł się niekomfortowo. Ciszę przerwał syk nieumarłego. Ork spojrzał w kierunku wskazanym, przez wampira Gunsesa jednak niczego nie dostrzegł gdyż jest jeszcze ciemno, ale dla pewności wyjął łuk z sajdaka i wziął jedną z żelaznych strzał. Teraz oczekiwał nadejścia przeciwnika, albo przeciwników.
-
- Gotuj broń. - dracon pociągnął nosem i dobył miecza, nic nie czuł. W tej samej chwili na kompanię wyskoczyła 6 cieni. Aragorn zdążył dostrzec ich czerwone ślepia nim jeden skoczył na niego zrzucając go z konia, miecz wypadł mu z ręki. Hrabia jeszcze nigdy nie szarpał się z wampirem zwłaszcza w nocy. Nieumarły siedział na nim usiłując zdjąć mu hełm, nekromanta chwycił go lewą ręką za gardło prawą dobywając sztyletu. Jeden szybki cios w kark sprawił że wampir odpuścił, trochę. Czarny poprawił jeszcze i wbił ostrze w czaszkę dzikusa.
6 x http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wampir_k%C5%82usownik
1 atakuje Gucia skacząc na niego, reszta stara się nas otoczyć
Mamy noc, więc jest -1 finiszer dla tych co nie widzą w nocy
-
Gunses nie zdążył wystrzelić, mimo iż słyszał i czuł napastnika, ten skrywał się za konarami, w ostatniej chwili wyskoczył i rzucił się na wampira. Cadacus momentalnie wypuścił z ręki łuk i strzałę, aby opadły spokojnie na ziemię, sam zaś przyjął na siebie impet skoku renegata. Skok ściągnął go z konia, razem wpadli pod wóz, poturlali się. Gunses był od nich starszy i silniejszy, wrzucił więc wampira pod siebie. Teraz leżąc na nim i unosząc na bezpieczna odległość swoją szyję, złapał go dłońmi za przeguby w nadgarstkach. Wykręcił. Ponadludzka siła wampira spotęgowana zdolnościami bestii skręciły ręce renegata, powodując ze kości wyskoczyły ze stawów. Spod woza rozległo się przeraźliwe wycie. Renegat odchylił głowę do tyłu skowycząc. Gunses dał się ponieść chwili. Rozwarł usta, wyszczerzył kły i uderzył prosto w pulsującą tętnicę żylną. Ostre wampirze zęby przecięły skórę i mięśnie, rozszarpały tętnicę z której ciepła posoka uderzyła w przełyk Cadacusa. Tu i Teraz zaciągnął się, wchłaniając w siebie krew renegata. Ta dodała sił, pokrzepiła, zadziałała pobudzająco jak narkotyk. Gunses szybko podrzucił nogę bliżej siebie, wyszarpnął sztylet dłonią, przejechał nim po szyi renegata otwierając jego tchawicę. Spod wozu dobiegał odgłos topielca. Renegat topił się we własnej krwi. Gunses zbliżył swoje usta ociekające posoką do uszu wampira i wyszeptał
- Noar moicety na'rdazarnoelgeoi mi prearvaa'r vaaleardaz'ety noardaz vaa'rmpirearmi setkerarzetujel cetiel noar setmielrecet - oczy renegata tylko otworzyły się w przestrachu. Chwilę potem, był już martwy.
5/6 wampir kłusownik
-
Ork już miał przygotowaną strzałę na taką ewentualność. Teraz starał się pomóc towarzyszą, więc liczył że bogini mu wybaczy atak na żywą istotę choć niebezpieczną dla wszystkich. Nałożył strzałę na cięciwę łuku mocno naciągając, jako że była noc nie mógł szybciej wycelować więc musiał te 6 sekund odczekać, a w tym czasie wampiry próbowały ich otoczyć. Kenshin wziął głęboki oddech i wystrzelił. Strzała pomknęła z wielką szybkością trafiając jednego z najbliższych przeciwników w głowę. ÂŻelazny grot idealnie wbił się w czaszkę powalając wampira na ziemię, jako że nie umiał odbijać pocisków zmarł natychmiast gdy grot dosięgnął mózgu. Teraz dobył drugiej strzały i czekał na lepszą pozycję do ataku.
4 x http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wampir_k%C5%82usownik
-
Progan upadł na plecy na wóz. Było ciemno. W puszczy było wręcz mroczno. Wiedział, że łuk i strzała teraz to szaleństwo, mógł zranić kogoś ze swoich. Upadł więc na wóz, wyciągnął sztylet i modlił się.
- Zewolo, pani światła i życia. Racz wysłuchać naszych mod..... - pod wozem coś zawyło przeraźliwie, wycie to niosło ból i rozpacz, zagłuszyło słowa człowieka. Progan zacisnął dłonie na rękojeści sztyletu - ...i dozwól nam zobaczyć twe ożywcze słońce dnia następnego.... Ventepi, matko moja.... - pod wozem coś zaczęło się topić, dławić, skrzeczeń i bulgotać, człowiek przełknął ślinę, zimny pot wystąpił mu na czoło - chroń nas, sługi swoje. Od zła. Od nieprawości. Od śmierci racz nas zachować...
-
//Kenshin, mam dziś dobry humor więc przeżyjesz... nie uwzględniłeś stat wroga ;[
//Wampir do którego celował ork po prostu odbił strzałę swoją wardyną i z rozbiegu skoczył na burtę wozu przymierzając się do rozprucia orka...
5 wampirów
-
Melkior uratował rzyć czarnego orka z dalekiej krainy. Siedział obok na wozie i zdążył dobyć w porę sihila. Pchnął renegata w brzuch i pociągnął ostrze do góry, wiedział że to go nie zabije ale spowolni by dać orkowi szansę.
-
Coś wskoczyło na wóz. Progan spojrzał do góry. Na burcie woza stała czarna postać. Mimo zerowej widoczności człowiek zobaczył nienaturalnie jasną twarz. Skóra napastnika była wręcz biała niczym mleko, jego ruchy były szybkiej, zwinne, kocie.
Wampir... przebiegło przez myśl Proganowi. Człowiek przestał myśleć o czymkolwiek innym, jak tylko o przeżyciu. Trzymając przy sobie sztylet dziabnął nim. Ukuł. Ostrze przeszyło skórzaną zbroję, lekko, bo tylko na kilka centymetrów weszło w łydkę przeciwnika. Progan wyciągnął ostrze, zdobiła je smuga krwi.
-
Melkior elf, który siedział do tej pory w ciszy pomógł nieszczęśnikowi rozpruwając wampira tak samo postąpił Progan raniąc wampira w łydę. Dając czas na szybką reakcję i dobycie srebrnego bułatu. Kenshin zamachnął się tajfunem trafiając w szyję krwiopijcę. Srebro idealnie przecięło tętnicę szyjną dziecka nocy, ale to pewnie nie wystarczało aby go zabić, więc gdy ten padł wbił mu swoje srebrne ostrze w czaszkę, jak to zrobił przed chwilą Aragorn. Oczywiście podziękował młodemu elfowi. - Dzięki. Gdyby nie Wy, byłoby po mnie. Od teraz wiedział, że nie ma sensu strzelać z łuku do nieśmiertelnych.
4 wampirów
-
Gunses wylazł spod woza, stanął na równe nogi, ocenił sytuację. Na wozie wrzała walka. Ktoś rąbał mieczem w kłusownika. Ktoś, Gunses stracił wiarę w ludzi, dźgnął renegata w łydkę. Mocarny ork trzasnął wampira w łeb, Tu i Teraz wiedział, że tego krwiopijca nie przeżyje. Cadacus chwycił przeciwnika demonicznym szponem, szarpnął i niczym szmacianą lalką rzucił o ziemię, aż ta zadrżała. W tym samym czasie wyrzucił dłoń przed siebie, przed wóz, w ręcz w zady koni
- Aenye - zakrzyknął. Moc krwawego kryształu jaki miał przy sobie wyzwoliła się w duszy nieśmiertelnego, przeistoczyła w magiczną energie i wypromieniowała z dłoni Cadacusa w postaci wybuchu światła, oślepiając wszystko to, co mogło tam stać. Gunses złapał zaraz za rękojeść miecza. Czarne dwuręczne mieczysko zasyczało tnąc powietrze. Gunses stanął do walki.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
Melkior, Progan już go poznał, uderzył mieczem w brzuch. Ork zamachnął się i ciął wampir w głowę. Krew siknęła spadając dookoła, brocząc kropelkami twarz i odzienie leżącego na wozie człowieka. Chwilę później nastała światłość. Coś nagle rozpromieniło noc, jasność wiekuista spłynęła na chwilę na okolicę, przemieniając mroczny świat w czarno-biały obraz. Progan leżał oniemiały przez ułamek sekundy. Zdawało mu się...
- Buzie widzę...
-
Aragorn zwalił z siebie truchło renegata i podniósł się z ziemi, w jego stronę pędził wampir kamikadze. Dracon uniósł przyłbicę i zebrawszy w sobie całą swą moc krzyknął. A krzyczał straszliwie, niczym ryk smoka.
- Izani qiash xugro agrosh yship hugryshiltu! Gdyby świeciło słońce można by dostrzec fioletowe smugi mknące w wampira, ale teraz... teraz pędzący wampir został zmieniony w zgniłą breję czegoś...
2x wampir banita 2 oślepieni na następne 2 posty z walką
-
Ork pod wpływem światła, aż usiadł a ręką zasłonił oczy. Nie wiedział, kto ani co wywołało tą falę światła. Jednak jedno było pewne, że musiał to zrobić mag ale jeszcze nie wiedział, który z towarzyszy to uczynił. Jednie, co jeszcze usłyszał to słowa Progana, że coś widzi. Kenshin postanowił powtórzyć pytanie. - Co widziałeś?.
2x wampir banita 2 oślepieni na następne 2 posty z walką
-
Jeszcze przed walką Samir napiął swoją kuszę, a gdy tylko pojawiła się dogodna okazja posłał bełt prosto w łeb oślepionego wampira. Nie sądził, by jego słuch był na tyle czuły, by określić bez pomocy wzroku tor lotu bełtu. ÂŻelazny grot z obrzydliwym chrupnięciem wbił się w głowę krwiopijcy, siła uderzenia posłała wampira na ziemię. Mauren odrzucił kuszę i skoczył na jednego z wampirów, traf chciał, nieoślepionego, w skoku dobywając katany. Zaatakował szybko, tnąc znad ramienia, przeciwnik zbił broń, wyprowadził cios szponem, Samir zablokował go karwaszem. Przeszedł bokiem, tnąc sekwencją skomplikowanych ciosów, starając się zyskać choć trochę przewagi nad sprawniejszym przeciwnikiem. Udało mu się odtrącić broń wampira, płynnym ruchem uwolnił ostrze z lewego karwasza i pchnął w mostek krwiopijcę, wyszarpnął je i kopnął wroga w brzuch, odpychając go i potężnym cięciem odrąbał jego prawe ramię. Odcięta kończyna upadła na ziemię, wlokąc za sobą warkocz krwi. Samir ciął jeszcze dwa razy, znacząc pierś przeciwnika głębokimi pręgami i wyostrzoną klingą odrąbał drugie ramię.
1x wampir banita 1 oślepieni na następne 2 posty z walką - chyba już im przeszło
-
Ork w końcu przejrzał na oczy. Wstał i zobaczył sylwetkę stojącego maurena, a obok niego bez ramion leżał jeszcze żywy wampir. Kenshinowi żal się zrobiło krwiopijcy, bo biedaczysko za dużo się męczył i to właśnie on powinien dać mu wieczny spoczynek. Ork dobył 9 żelaznej strzały z kołczanu i wziął łuk leżący na wozie. Szybko naciągnął cięciwę i wymierzył w leżącego nieopodal wampira. Kenshin wziął głęboki oddech, a po chwili wystrzelił trafiając biedaczysko w głowę. Teraz nie miał żadnych szans na zablokowanie ciosu i musiał przyjąć kojącą śmierć. Pocisk wbił się w czaszkę uszkadzając mózg. Wampir wreszcie zaznał spoczynku od ciągłego bólu.
Pozostaje : 8 żelaznych strzał
1x wampir banita.
-
Dawno nie widziałem skurwieli. - prychnął Gordian spinając konia, który troszkę przeląkł się nagłym pojawieniem się przeciwników. - Spokój. - wydał krótki rozkaz ciągnąc koński łeb ku sobie, tak, że jego kary ogier zatańczył na zadnich nogach wierzgając przednimi tuż przed jednym z kilku pozostałych przy życiu wampirów gdy nagle coś błysnęło.
- Cholera... - zaklął prawie bezgłośnie już mając mówić coś na temat magów i ich wkurzającej tendencji to strzelania piorunami z dupy, ale jednak tymi magami byli Gunses lub Aragorn. Chociaż w tym przypadku kolejność powinna być odwrotna.
Błysk wyraźnie oślepił wampira stojącego przed samym wozem co w sumie nie zmieniało nic wiele w tym, że ów posiadał jeszcze pozostałe zmysły, które póki co zdecydowanie przekraczały wszelkie możliwości empiryczne siedzącego w siodle Gordiana.
Cóż było robić i na co czekać, walka trwała i trwać miała jeszcze chwilę trzeba było więc spróbować dołożyć cegiełkę do ogólnego zwycięstwa. Kary ogier padł na przednie nogi, więc Morii mógł zwolnić wodze. Wypuszczając grube rzemienie chwycił za obydwa pistolety i huknął nimi w kierunku przeciwnika, który o ile wyszkolony w odbijaniu pocisku nie mógł za dużo zdziałać w kontakcie z dwoma żelaznymi pociskami, które w ułamku sekundy przebiły jego pierś w miejscu 3 i 6 żebra - kolejno z lewej i prawej strony.
- Dobijcie gada, żeby nie zwiał. - krzyknął tylko nie będąc pewien tego czy kule powaliły krwiopijcę ostatecznie.
//:Nie wiem ilu pozostało :(
-
Huki wystrzałów oprzytomniły Progana, uklęknął on na wozie, cały czas trzymając przy sobie sztylet. Wierzchem dłoni otarł czoło, z przerażeniem zobaczył, że rozmazał po sobie krew. Wzdrygnął się i starał się uspokoić szepcząc pod nosem jakąś modlitwę.
-
- Heshar anash! Nad prawą dłonią dracona pojawiła się kula ognia, kilka sekund po strzale Gordiana gdy wampira odpechnęło do tyłu. Ognisty pocisk dzięki psionice rąbnął w łeb nieumarłego. Ten zaś padł martwy. Nastała cisza.
-
... przerwana ciszą odciąganych kurków i wysuwanego zza pasa wycioru do luf. Gordian powoli zabrał się za przeładowywanie obydwu pistoletów, bo to bardzo zajmujące zajęcie było. Wyczyścił więc przykopcone lufy, przedmuchał panewki i zasypując je uncją rudy przyklepał mocno ubijając proch w komorze. Na końcu do środka powędrował owinięty w papier pocisk, który pięknie miał się dzięki niemu zaklinować i nie wypaść w czasie jazdy gdy broń będzie narażona na wstrząsy. Morii delikatnie powrócił kurkami na swoje miejsce wcześniej mocując na spłonce kapiszon. Po czym nonszalancko zamocował bronie przy pasie.
- Sprawdzi ktoś, kto to był czy jedziemy dalej?
//: Jeżeli popieprzyłem coś w rytualne ładowania broni prochowej sorry, ja się znam na ładowaniu armat;/
-
Ork zdążył spojrzeć jedynie, jak kule przebijają ostatniego ocalałego z wampirów, a potem puff powstała kula ognia, która definitywnie zakończyła tą walkę. Kenshin nawet zapomniał, że mógł użyć również swoich zaklęć. Dlatego teraz będzie o tym pamiętał, a nas koniec wytarł bułat o spodnie i spojrzał na zmartwionego Progana. Wyglądał na jakby miał zaraz zemdleć. Kenshin odwrócił się do niego. - Progan wszystko w porządku?.
-
- Bandyci pewnie, to renegaci. - powiedział patrząc na leżącego bez rąk trupa. - Acz ich krew powie nam wszystko. Co widziałeś? - spytał, wiadomo kogo.
-
- Tak... Już wszystko dobrze... - powiedział Progan i wstał z klęczek - To były wampiry, prawda?
-
- To dobrze. Powiedział uśmiechając się. - Tak. Było ich sześciu. Tutaj muszę, Ci podziękować gdybyś nie zainterweniował pewnie nie byłoby mnie na tym świecie. Gdy skończył usiadł sobie i oczywiście nie zapomniał o elfie. - Melkiorze mam u Ciebie dług.
-
- Tak, dzikie. Nie kontrolujące swych żądz wampiry.
-
- Przyszli z gór - powiedział Gunses nie zwracając uwagi na bezsensowne pytania - Przebyli daleką drogę. Gnieżdżą się w jednej z tamtejszych jaskiń... Wolne wampiry. Inni muszą się kontrolować.
-
- Trzeba będzie się zabrać za sprzątanie przy jakiejś okazji. - powiedział wyciągając sztylet z łba ubitego wampira i wycierając go o trawę. Dosiadł konia i rzekł:
- Ruszamy?
-
- Powinniśmy. Jeszcze zleci tu więcej, a nie potrzebujemy dodatkowych kłopotów.
-
Ruszyli by po dwóch godzinach dojechać do K'efir.
(https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t1.0-9/10544307_745084785549783_3848800957932197096_n.jpg?oh=efa0db203e6eedd7f6dd9b52bdc78dea&oe=54D47C6A&__gda__=1424246272_e9c8ed4931cfe0df709ba63a22032175)
Wioska w której zbierają się wszelkie szumowiny, wyjęte spod prawa. Wioska jest niewielkich rozmiarów, w centrum miejscowości znajduje się wielka karczma. Większość budynków to karczmy, w których bandyci/najemnicy piją, czekając na pracę. Za areną znajduje się duży dom przywódcy miasta, którym jest aktualnie kobieta Renfri. Władzę ona przejęła za sprawą śmierci poprzedniego przywódcy Ba`la, który został zabity, w akcie zemsty przez Adamusa Roydila, Aragorna Tacticusa, Konrada Artina, oraz Mogula Khana. Poza typami spod ciemnej gwiazdy, mieszkają tam również chłopi zajmujący się hodowlą bydła i uprawą roli.
-
Gordian mający z reguły "w dupie" to co myślą inni o grabieniu zwłok kierował się własną filozofią, której pierwszym przesłaniem i punktem było: "Każdego ubitego wroga traktuj jako potencjalne źródło czegoś, co możesz kiedyś opchnąć na targowisku." Chowając więc swój piękny tytuł do tylnej kieszeni spodni zeskoczył z siodła i dokładnie przeszukał wszystkie trupy szukając przy kłusownikach jakichś niezwykle interesujących trofeów, ozdób, biżuterii, mapek, listów czy wreszcie gotówki, która jakby nie patrzeć mogła stanowić jakąś część ruchomości tej bandy. Mając na uwadze swoje wielkie, wręcz wrodzone boskie szczęście liczył, że trafi na jakąś perełkę, która kiedyś będzie mógł zastawić na miejskim targu.
-
- Co to za miejsce? - zapytał Progan nie wiedząc w sumie nic o tej miejscowości.
-
Ork rozejrzał się dookoła i rozpoznając miejscowość, oraz jej zwyczaje. Najbardziej zapadła mu pamięć bójka w karczmie i sama arena, gdzie walczył w imię nauki strzelania. Wtedy jeszcze nie miał zamiaru przystąpić do konkordatu, bo wtedy jeszcze nie powstał. Teraz jednak postanowił wytłumaczyć Proganowi klimat tego miejsca. - Proganie. Zaczął. - To jedna z najbardziej niebezpiecznych wsi, czy tam miasteczek na naszej wyspie. Tak mu się przynajmniej wydawało. - Tutaj za nic, można dostać po gębie a nawet zostać zabitym. Za głównym budynkiem jest arena, gdzie ludzie i zwierzęta ze sobą walczą dla pieniędzy, i innych przyjemności. Sama zarządczyni to twarda i wredna kobieta. Stara się trzymać to miasto w ryzach i lepiej jej nie podskakiwać. Powiedział, jak on widzi to miejsce i oczywiście, niektóre fragmenty mogły się pokrywać z opinią innych lub nie.
-
//: Którą mamy godzinę?
Gunses obserwował osadę. W porównaniu z opanowaną przez dzikie wampiry Ostoją i Fortem Numenoru była to sielankowa miejscowość.
//: Zapomniałem o czymś co miałem zrobić Archontem, teraz nim jestem więc będzie 'huzia na józia'! :D
-
Progan chciał już zapytać czy to bezpieczne, ale w porównaniu z atakiem sześciu krwiożerczych wampirów, taka wioska nie mogłaby stać na przeszkodzie... filarom Valfden? Czyżby legendy mówiły o Aragornie? - pomyślał Progan. Nie wiedział bowiem, że i Gunses Cadacus tutaj jest oraz Gordian Morii, syn Devristusa Morii a rodzina z Wielkim Mistrzem Gildii Magów.
- Nie rozdzielajmy się - zaproponował zanim ktoś zaproponuje podział na mniejsze grupy, a zawsze taki się proponuje, po czym wszyscy umierają.
-
- I ja jestem tego samego zdania, co Progan. Choć czuł, że i tak wszyscy zignorują jego słowa.
-
- Zarządza tu moja narzeczona. Jedyna osoba potrafiąca zapanować nad bandą najemników i niezbyt trzeźwych myśliwych. Tak czy inaczej, zatrzymamy się u niej a nie w tutejszej karczmie którą łatwo z oborą pomylić. Dracon podprowadził kompanie pod "najładniejszy" i największy dom w w osadzie. Zsiadł z konia i oddał wodze służbie. - Zapraszam na salony. Powiedział i otworzył drzwi kluczem. Weszli do sporej izby, dość elegancko urządzonej, w kominku wesoło trzaskał ogień.
//Jest 1 w nocy.
//Gordiu - 20 grzywien
-
Ork wyskoczył z wozu na twardą już ziemię. Było już bardzo późno, tak późno że nawet swoich dłoni nie widział. Jednak uśmiechnął się na wieść, że zarządczyni miasteczka jest jego kobietom. W sumie pasowali do siebie ona wredna i porywista, a on jedynie różnił się tym, że jest mniej wredny. Ork z jeszcze jednego się ucieszył, że ominą karczmę, która w cale nie wyglądała na taki budynek. Smród z niej było czuć nawet tutaj. Jednak teraz się tym nie przejmował i ruszył za draconem. Przechodzą, przez próg zapytał. - Gdzie położyć buty?. Cóż zabrał zwyczaje ze swojego kraju.
-
- Gdzieś w kącie. - powiedział zdejmując i odkładając hełm na stojak. Rękawice i ciężkie buciory też zdjął i rozwalił się w jednym z foteli.
- Głodni?
-
Ork skinął głową i ściągnął szmaciane buty i postawił je w kąt. Teraz bosymi stopami przeszedł, po podłodze wykonanej z desek. W końcu dotarł do salonu gdzie siedział już czarny dracon z propozycją zjedzenia czegoś.
- Ja chętnie coś przekąszę.
-
Progan trzymał się na baczności kiedy przemierzali miejscowość. W końcu, kiedy drzwi domostwa do którego weszli się zamknęły, odetchnął z ulgą. Butów wolał nie zdejmować. Skórzane buty, na stopach onuce, dobre kilka godzin... Nie, wytarł je dobrze, otupał jeszcze przed wejściem.
- Też bym poprosił...
-
- A ja nie potrzebuje - rzekł Gunses wchodząc do środka. Pożywał się niedawno, starczy mu na cały dzień. Wszedł, zdjął łuk, kołczan i zwiesił je na wieszaku. ÂŚciągnął z pleców wielki miecz i oparł Siewcę ÂŚmierci o ściankę. ÂŚciągnął rękawice. Jedną dłonią białą jak marmur, drugą przypominającą szpon demona z koszmarów rozwiązał rzemienie skórzanej maski i odrzucił ją na plecy. Oczom zebranych ukazała się twarz godna bicia na monetach. Skóra biała jak kreda, oczy wielkie, całe czarne niczym płynna smoła, włosy koloru mleka, krótkie, ufryzowane.
Wampir wszedł do większej sali, usiadł na fotelu, godnie i przykładnie, tak jak siadać nakazywały kanony wampirzej kultury. Sabatu już nie było, ale istniały wampiry.
-
- To ja pójdę do kuchni po coś do żarcia. Powiedział Melkior i po chwili wrócił z bochenkiem chleba, ogórkami, kiełbasą, pasztetem z zająca i kawałem szynki. Przyniósł też pięciolitrową beczułkę piwa.
- No, to smacznego.
-
Gordian tymczasem schował grzywny do sakiewki sporządzonej z kawałka koszuli wampira i przywiązując ją do paska kawałkiem rzemienia przerzucił zwłoki na bok drogi do niewielkiej jamy. Tak by ewentualni padlinożercy niekoniecznie sterczeli na środku dość uczęszczanego szlaku. Po tym wszystkim poprawił rękawice i łapiąc za łęk siodła usadowił się na grzbiecie konia.
Cmoknął na niego cicho i wolnym stępem ruszyli w kierunku osady, która znajdować się miała dość blisko od jego obecnej pozycji.<patataj>
-
- Dziękuję. Powiedział na przyniesiony posiłek, po czym zabrał się do jedzenia. Najpierw ukroił sobie pajdę chleba, a następnie nałożył trochę pasztetu z zająca i spokojnie zaczął jeść. Kęs za, kęsem znikał w jego paszczy a później trafiało to do żołądka. Skończywszy jeść małą kanapeczkę wziął jeszcze jedną kromkę, ale tym razem nałożył kiełbaski. To szybciej pochłoną na sam koniec nalał sobie piwa do szklanicy i pił sobie małymi łykami. Nie chciał rozmawiać, bo jak pies je to nie szczeka, jak mawiało przysłowie.
-
Progan stanął jak wryty. Myślał, że nadal tkwi w tamtym koszmarze. Kilka metrów przed nim, na fotelu siedziało coś, co miało oczy kolory węgli, twarz biała jak marmur i roztaczało dookoła aurę zimnego przerażenia. Aura ta udzieliła się tylko Proganowi. Przełknął ślinę i rzucił okiem na innych. Czyż oni nie widzieli, kto z nimi siedzi...?
Człowiek odwrócił się, aby ukryć swoje zmieszanie. Zaczął przeszukiwać swoją torbę, aż znalazł tam czerwoną tasiemkę. Zawiązał ją sobie na lewej dłoni. Był przesądny, owszem. Odwrócił się ponownie. Nieznajomy musiał być kimś zaufanym, pewnym. Kimś na kim można było polegać, komu można było uwierzyć. Postanowił nie wpatrywać się w niego. Poszedł więc i usiadł na krześle trochę dalej, łapiąc chleb, ogórka i kawałek kiełbasy.
-
- Co tu się odpie... oh. Aragornie, mieliście być wcześniej Musieli ją obudzić gdy wchodzili i gdy Melkior szperał po garach, po schodach schodziła odziana w długą - niemal przeźroczystą - suknię brązowo włosa elfka.
(https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xaf1/t31.0-8/830386_495386327186298_1833722138_o.png)
- Na trakcie dorwały nas zdziczałe wampiry, i troszke nam zeszło. Panowie, pozwólcie że przedstawię przyszłą małżonkę.
- Renfri "jeszcze nie" Tacticus. - powiedziała i narzuciła na siebie płaszcz, mogła latać pół nago przy Aragornie ale nie przy po części obcych ludziach i orku. Szczególnie nie przy orku.
- Witajcie w moim "srajdołku". Dodała uprzejmie.
- Oh kochanie, nie jest tu tak źle. To miejsce miewało gorsze dni...
//Urwało mi od neta ;[
-
Progan spuścił wzrok z rozebranej kobiety. Poprzysiągł sobie w dniu kiedy jego żona umarła, że nie zgrzeszy przeciw niej zdrożną myślą.
-
Ork, jak to ork zmierzył długouchą z góry na dół nie przegapiając żadnego szczegółu. Mógł stwierdzić, że każda elfka jest do siebie podobna, więc ciężko było wyłapać jakiś konkretnych szczegółów. Jednak on znał ją z charakteru i języka, i chyba to jedynie różniło ją od innych z jej gatunku. Kenshin kończąc oględziny pił sobie dalej nie strzępiąc języka.
-
Narrator o tym nie wiedział ale gdyby wiedział to zapewne pochwaliłby śluby druida. Albo przynajmniej pochwalił. Tak czy inaczej kompania siedziała jedząc i grzejąc się w cieple kominka.
- Yarpen jest?
- Tak, zameldował się rano u mnie i siedzi w karczmie. Ma ze sobą Kriosa co ciekawe. Ponoć ma "ważne informacje o wielkiej wadze".
- A to ciekawe... Samotny ÂŁowca. Kto by pomyślał...
-
Kiedy kobieta narzuciła na siebie płaszcz Progan mógł podnieść wzrok. To była elfka, zdradzały ją uszy i drobne zęby. Poza ty z języka i wymowy przypominała bardziej człowieka. Progan wysłuchał rozmowy, nie chciał przerywać, ale kiedy zapanowała cisza spytał
- Co dziwnego w tym, że ktoś poluje samotnie?
-
- To potoczna nazwa na wojowników nieistniejącego już państwa Aldarr. Stanowili społeczeństwo klanowe, szkolili swoje dzieci od najmłodszych lat na okrutnych wojowników i świetnych zabójców. Nie znali strachu, współczucia... Spalić wieś ze wszystkimi mieszkańcami? Wystarczyło zapłacić. Nie wszyscy byli zimnymi skurwielami, oczywista rzecz ale... byli zakałą "Starego ÂŚwiata" jak mawiał Komandor Szafir z XVI Komturii Kruczego Bractwa.
-
Progan nie wiedział nic o państwie Aldarr ani o Komturii Kruczego Bractwa. Zrozumiał jednak, że samotny łowca, nie oznacza samotnego myśliwego. Zapamiętał tą lekcję.
-
Ork wsłuchiwał się w rozmowę, ale nie miał zielonego pojęcia o czym mówił Aragorn. Kenshin był, po prostu za młody i za późno tutaj zawitał, żeby dowiedzieć się wszystkiego. Jednak słowo zabijać bez mrugnięcia okiem dużo mu przypomniały o jego poprzednim życiu. Chociaż wiedział, że spalenie całej wsi nie leżały do jego zajęć, on jedynie mordował ludzi, którzy nie nowego państwa i opierali się na starych zasadach.
-
- Dobra, jest późno. Powinniśmy iść spać. Na górze są pokoje, możecie też zdrzemnąć się tutaj.
-
Progan jeszcze pokręcił się trochę po domku. Zagrzał sobie mleka z miodem i wypił. Potem wyskoczył za dom, do kantyny, coby załatwić to i owo. Ostatecznie wrócił do domu, zagrzał sobie wody, znalazł wolną blaszaną miskę i umył się w łaźni. Poszedł na górę i zajął jedno ze stojących w pokoju łóżek. Leżał i myślał.
-
Ork ziewnął sobie pokazując swoje zębiska, po czym odniósł kufel do kuchni. Przed samym snem pożegnał się jeszcze z siedzącymi. - Miłej nocy. I udał się najpierw obmyć twarz, by później pójść na piętro i położyć się na jednym z łóżek. Wcześniej jednak wyciągnął bułat, łuk, miecz i kołczan strzał i oparł je na stoliku obok dopiero teraz mógł się legnąć na łóżku. ÂŁoże zaskrzypiało, pod jego ciężarem widocznie, niektóre ze sprężyn nie były przygotowane na tamą masę, a być może samo łózko już było stare i nadawało się do wymiany, ale kto to mógł wiedzieć. Ork jedynie położył się twarzą do ściany i zasnął momentalnie.
-
Progan leżał i myślał. Dużo miał do przemyśleń. Zewolo, pani ożywczego światła i ochronnego ognia... ÂŁaska Twoja rozpościera się nad Twym ludem niczym słońce rzucające promienie na ziemię. Dziś, kiedy na naszej drodze stanęło zło, Ty swym ogniem natchnęłaś mych dzielnych kompanów, wypaliłaś w nich wszelki grzech i występek, ażeby mogli bronić tych, którzy sami bronić się nie mogą przed złem. Przed złem, które czai się w ciemnościach. Dozwól mi, o pani, zapłonąć w duchu, sercu i umyśle Twoim niegasnącym ogniem, który rozdziera mrok i wypala to, co złe. Natchnij każdego z nas swym wiecznym ogniem prawości i mądrości, przepal uprzedzenia, wypal żądze, ogrzej zatroskane serca i umysły, oświetl drogę przez życie - po czym zamknął oczy i zasnął.
-
Noc była miła, szczególnie dla Aragorna i Ren. Legli razem na wielkim łożu, usiadła na nim okrakiem i otuleni podnieceniem zaczęli poruszać się z pełną delikatnością i wdziękiem a ich ciche jęki były symfonią dwóch rozżarzonych i gorących ciał. (Więcej nie ma zboczuchy!)
Nastał nowy dzień i wszyscy powoli wstawali.
//Jest 11:00 rano
-
Uszy Gunsesa krwawiły. Oczy w sumie też. Dlatego od rana siedział z zawiązaną na twarzy maską.
-
Ork obrócił się z boku, na bok i wiedział, że to pora wstawać. Odsłonił pościel, czy tam narzutę i na chwilę sobie usiadł. Wtedy wszystkie sprężyny oddały dźwięk, jakby to ulgi. Swoimi czarnymi dłońmi przetarł twarz i powoli się zbierał. Nałożył cały ekwipunek, i pościelił łóżko. Teraz udał się na poranną toaletę i gdy wrócił wszedł do salonu. Ujrzał tam wampira, który również się odział i czekał na resztę kompanów. Kenshin usiadł bez słowa, an jednym z foteli i czekał. Nie chciał do wampira mówić dzień dobry, bo byłoby to nie miłe ze względu na osłabienie jego organizmu i tej porze dnia.
-
Aragorn zszedł na dół, ziewnął głośno i na widok zamaskowanego Gunsesa nie mógł się powstrzymać by powiedzieć...
- Dzień dobry. Piękny i słoneczny dzień dzisiaj mamy. - powiedział patrząc przez okno, mistrzem taktu i poprawności politycznej to on nie był. Poszedł do kuchni zrobić śniadanie dla reszty.
-
Ork lekko się uśmiechnął na słowa Aragorna, do wampira i zanim jaszczur opuścił pomieszczenie rzekł. - Dzień dobry. I znów siedział cicho i milcząco w oczekiwaniu na posiłek.
-
- Zapewne - rzekł kąśliwie Gunses z fotela
-
Progan również się wybudził, zaścielił łóżko. Wygładził włosy, ubrał się, zszedł na dół mówiąc
- Niechaj będą pochwalenie bogowie. Dzień dobry.
-
//: Więcej nie ma, bo nie umiesz napisać ładnego opisu stosunku :(
Gordian dotarł do osady późną nocą, wszak gdy wyruszał w jej kierunku było grubo po pierwszej. Nie miał zamiaru spać, ani nic jeść. "Jedzenie późno powoduje tycie" - przypomniał sobie słowa jednej z jego "lokatorek". Skierował się więc ku stajni by tam własnoręcznie wyczesać swój nowy nabytek i po sprawdzeniu kopyt i siodła napoić go dwoma wiadrami wody i zarzucić do żłobu owsa i siana. Po skończonej pracy usiadł gdzieś tam na ławce pod ścianą jednej z chałup, naciągnął na głowę kaptur i spokojnie pykając fajkę z zielem czekał świtu dając się lekko ponieść odprężającym działaniom bagiennego ziela zmieszanego z tytoniem. Tak nastał ranek, a na podwórze wyległa cała okoliczna hałastra śpiesząca do swoich robót.
-
Ork przywitał się z Proganem, który zszedł z piętra. - Dzień dobry. Jak się spało?.
-
- Dziękuję, dobrze - powiedział Progan który przespawszy się z myślą, że członek ich drużyny jest nieumarłą osobą, starał się to zaakceptować i wyzbyć się lęku.
-
- Miło słyszeć. Dobra siadaj zaraz Aragorn przyniesie śniadanie, a potem dowiemy się co będziemy dalej robić.
-
Aragorn przyniósł śniadanie. Chleb, kiełbasa, szynka i wielka patelnia jajecznicy.
-
Ork doczekał się pyszności, które czarny dracon sam zrobił. - Dziękuję i smacznego. Powiedział do zgromadzonych, a następnie nałożył sobie solidy talerz jajecznicy do tego na chleb narzucił szynkę i kiełbasę, po czy zaczął jeść, przy użyciu widelca. Nie chciało mu się czekać, aż reszta łaskawie wyjdzie ze swoich łóżek. Jedzenie szybko zaczęło znikać z talerza i gdy skończył zapytał o dalszy plan. - Jaki jest plan?.
-
Progan podszedł i nałożył sobie jedzenia na talerz, po czym wrócił na swoje miejsce. Usiadł na krześle, położył sobie miskę na kolanach, obok niej złożył dłonie i opuszczając lekko głowę powiedział po cichu
- Dziękuję Ci Ventepi, pani wszelkiego stworzenia, rośliny i zwierzęta, za Twoje dary ku pokrzepieniu naszych ciał i dodaniu sił do wiernego służenia swemu przeznaczeniu.
-
- Pogadać z Yarpenem, on nam powie co i jak. Ma przyjść w południe, wtedy też się dowiemy czy mamy do czynienia z sektą czy plotkami. Wolałbym to drugie...
-
- Rozumiem. Do południa nie zostało wiele czasu, więc nie opłaca się nigdzie iść. Jednak pójdę sobie zrobić herbatę. Kenshin opuścił miejsce siedzące i poszedł do kuchni. Wstawił wodę na piec, a gdy ta zaczęła się gotować wsypał do kubka kilka listków zielonej herbaty, po czym zalał je gorącą wodą. Chwilę odczekał, a potem usunął resztki liści i wrócił do salonu, by w ciszy popijać sobie łyczek, za łyczkiem.
-
- Witam panów - przywitał się uprzejmie mauren, wchodząc do sali, zwabiony zapachami śniadania. Dociągał sprzączki jednego z karwaszy, które nosił na obu przedramionach. Nałożył sobie nieco strawy i zabrał się za jedzenie, nie wiedząc, ile czasu mu jeszcze zostało. Jak widział, przybył jako jeden z ostatnich.
-
Punktualnie o 12 przyszedł Yarpen.
- Pochwaleni niech będą bogowie. - rzucił na wejście, krasnolud ten był typowym przedstawicielem swej rasy, rubasznym, lubiącym wypić, pochędożyć i rozpierdolić parę łbów w krwawej bitwie. Niekoniecznie w tej kolejności. Jednakże szacunek dla bogów miał. Specyficzny szacunek. Brodacz postawił na stoliku jedną małą wódeczkę która jak wiadomo jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, rozlał do kieliszków i rzekł.
- Kto zgadnie z czym mamy do czynienia?
-
Ork wypił setkę nalaną, przez krasnoluda i nawet nie robiąc dziwnej miny rzekł. - Ja zgadnę. Po, czym dodał. - Zgaduję, że mamy do czynienia z sektą.
-
- Bingo. Zwą się "Trójcą" i czczą starych bogów, nowi to dla nich kłamstwo Meaneba i test prawdziwej wiary... ukra... zdobyłem pewną tabliczkę po dracońsku. Aragornie. - krasnolud wręczył draconowi kamienną tabliczkę.
- Hmm... ciekawe... bardzo. O rzesz kurwa mać!
-
Ork nie poczuł się szczęśliwy dlatego, że trafił czuł raczej nieuniknioną rzeź, która będzie gdy znajdziemy tą całą sektę. Znów będzie musiał walczyć, lecz tym razem w obronie nie, tylko kraju ale i towarzyszy. Nie podobało mu się, że będzie zmuszony przelać krew ludzi, tylko dlatego że wyobraźnia i fantazja ich ponosi. Z rozważań na temat tego wszystkiego obudził go krzyk dracona. - Co tam jest napisane?.
-
Zapewne wszystko to było bardzo ciekawe. Progan zagłębił się w myślach. Starzy bogowie... Nowi...
- To niemożliwe... - wyszeptał
-
- Wiem że nie możliwe. - usłyszał, jego uszka na to pozwalały - Obawiam siię że członkowie tej sekty zostali zmanipulowani przez jednego z 13 Boskich Demonów. Ta tabliczka, o ile to autentyk, wspomina o sarkofagu. Szkoda że dalszy fragment jest odłupany. Jakby celowo. Proganie, wiesz może kiedy światu objawili się nowi bogowie?
-
- Niemożliwe... - chwycił milczący wampir z fotela - Bo nowi bogowie przedstawiają te same wartości co starzy.
-
- Mnie tego nie mów. Czy kiedykolwiek w dziejach jakakolwiek sekta była normalna w swych założeniach? Zgromadzenie Angelosa pamiętasz? Ich przywódca wierzył że jest bogiem.
-
- Widać, że niektórzy ludzie na prawdę są pomyleni. Oni wszystko zrobią, aby mieć wielu popleczników, którzy uwierzą w jego słowa i podążą za nim nawet na śmierć. Jedynym powodem działania takiego człowieka jest władza nad wszystkim. Choć dziw mnie bierze skąd biorą się ludzie, którzy wierzą w takie bajki?. Czasami nawet na to nie ma wytłumaczenia.
-
- Nie wiem Kenshin. Być może to brak perspektyw popycha ludzi do sekt.
-
- Tego również nie da się wykluczyć, ale co robimy dalej?. Ork czekał na plan dalszych działań.
-
- Wiemy, że jest sekta wierząca w starych bogów. Uznaje nowych za wymysł Meaneba. Ale jaki jest ich cel? I czy wy sami wierzycie w nowych bogów?
-
- Ja wierzę w Ventepie całą swoją duszą. Progan wierzy we wszytko, znaczy we wszystkich bogów. Co reszty towarzystwa to nie wiem. Jednak ciekawi mnie twoje pytanie wampirze. Podobno wy wyrzekacie się ich, żeby zachować swoją nieśmiertelność, to czemu zadałeś takie pytanie?. Nie chciał tutaj nikogo obrazić, ale jedynie zagłębić pytanie wampira.
-
- Nigdy nie przywiązywałem do tego zbytniej uwagi, do czasu aż pierwszy raz wylądowałem w kotle dusz. Więc raczej wierzę. Yarpen? Coś?
- Nic nie wiem więcej, dostałem te informacje i tabliczkę od Kriosa...
- Przecież to zwykła menda i przemytnik, po za tym co on tu robi do chuja?
- Interesy, ta tabliczka... jest druga. Ma ją kupiec w Sinliar. Chcecie wiedzieć jaki to ma związek z Filarami? Po mojemu to szef tej sekty chce przywołać czy coś któregoś z 13 boskich demonów. Mając drugą część tabliczki poznamy zapeewne imię skurwiela.
-
Progan rzucił okiem na wampira, a potem wolno wymówił kilka słów odpowiadając na pytania Aragorna
- W trzecim roku drugiej ery bogowie się ujawnili... - a kiedy odzyskał pełnię władz umysłowych dodał - Pojawili się wcześniej, nie wiemy dokładnie kiedy.
-
- Dziękuję Proganie. Demona boskiego nie da się... przyzwać bez łamania pieczęci Otchłani. Jednak ich ziemskie awatary można "ożywić". Upraszczam oczywiście. Cóż, i tak jedziemy do Ombros na spotkanie z Panią Jeziora
-
- Mało o nas wiesz. Z wiarą czy bez i tak żyjemy wiecznie. Sam przez lata nie wierzyłem w ich istnienie - powiedział. Zdanie to oznaczało, że zaczął wierzyć, dodał więc - Do czasu aż Ventepi uratowała mi życia - zmienił zaraz temat
- Obudzą 13 demona... Po co? Co on ma zrobić? Skoro nowi bogowie to według nich wymysł Meanaba, czyli oni nie istnieją. Co miałby dać im demon? Wybić wyznawców nowych bogów? Pomóc w przywróceniu starej chwały? Co do tego mają Filary Valfden? Uznają nas za swoich przeciwników czy sprzymierzeńców?
-
- Trochę ciężko mówić o wierze w przypadku realnie istniejących bytów, które mogą wyciągnąć do nas pomocną dłoń lub nas skarcić. Taka sytuacja wiąże się raczej z wiedzą o ich istnieniu, wierzyć można co najwyżej w to, czego nie da się udowodnić - zauważył Samir.
-
- Gunsesie, szczerze? Mam to aep arse co i dlaczego. Moim zadaniem będzie odnalezienie tabliczki, sekty, wybicie ich i ewentualnie zabicie boskiego demona. To się kupy nie trzyma i śmierdzi pułapką na kilometr. Dlatego pojedziemy prosto w nią. Jak zawsze.
-
- Jak zawsze. Nie tylko my uczymy się na błędach, Aragornie. Może i oni na to liczą. Robią szum w okół sztucznego problemu. Pewnie nie wiedza jak przywołać demona, pewnie nawet nie to jest ich celem. Chcą zainteresować Cię tym. I zabić. A uwierz mi... Można Cię zabić tak, żebyś nigdy nie został już wskrzeszony.
-
- Niby jak? - spytał wyraźnie zainteresowany. Nie kojarzył metody niszczenia czy pętania duszy.
-
Wampir zaśmiał się. Gunses złapał Aragorna na jego niewiedzy
- Jesteś świetnym wojownikiem Aragornie, ale prostolinijnym. Są sposoby, są metody. Proste. Wręcz śmiesznie proste. Ale jesteśmy w towarzystwie. Nie wszyscy sobie ufamy. Wiedza jaką posiadam pozostanie więc moja dopóki nie zostaniemy sam na sam.
-
- Bycie uczonym mi nie wychodzi. - powiedział szczerze. - Pora ruszać, przed nami długa droga. Powiedział zbierając sie do wyjścia.
-
- Zapewne... - powiedział Gunses i zbierał siły aby się podnieść.
-
- Rozumiem. Powiedział w stronę wampira. Reszcie się cicho przysłuchiwał teraz wiedział, że mają opuścić mieszkanie, więc ork wstał i ruszył, po buty zakładając je mógł teraz opuścić mieszkanie.
-
Drużyna wyruszyła w drogę. Po południu minęli stolice i udali się w kierunku Kruczego Wału.
-
Progan nie odzywał się podczas dalszej rozmowy. Czuł że nie wypada. Jednak po kilku godzinach jazdy zapytał
- Do kogo jedziemy?
-
- Do "kupca" mającego drugą tabliczkę. To pewnie zasadzka, tyle że on nie wie że ja wiem że to pułapka, Więc zastawimy własną.
-
- A jaki mamy plan? - zapytał oglądając się za siebie. Inni milczeli i jechali obok.
-
Dracon obrócił się w siodle do Progana. - Będziemy improwizować.
- Taaa. Rzucił siedzący na wozie Yarpen. - Jak wtedy pod Psim Stolcem? W Sanktuarium Raanaarów czy pod Mrozami? - wymieniał wielkie bitwy które były improwizacjami... - Po prostu spotkamy sie z panem Janem, jak sie nazywa człeczyna. To ponoć ten no... arechel... archelo... archeolog kurwa.
-
Gordian jak zwykle był nie w temacie. W sumie nikt go o nic nie pytał więc stwierdził, że najlepiej będzie tak sobie jechać wolno na końcu konwoju ubezpieczając tyły. Jego myśli krążyły daleko od obecnie przemierzanego traktu, był teraz na pełnym morzu. Tam, wiedziony południowymi wiatrami mógłby kilkanaście razy szybciej przemierzyć dzielący ich dystans by jak najszybciej załatwić swoje sprawy i pożeglować w kierunku kolejnych przygód. Teraz jednak jechali dalej...
//: Ja w tygodniu średnio dostępny jestem. ;/
-
Gunses również milczał. Koncentrował się na trzymaniu się w siodle. Dla niego każda taka wyprawa była niesamowitym niebezpieczeństwem. Powiedziałby ktoś 'winien siedzieć w krypcie'. Ten nieśmiertelny jednak taki nie był. Był potrzebny. Przyjął na swe braki funkcję protektora wyspy. I teraz, naprzeciw klątwie Innosa, boga światła, przemierzał ziemię oświetlany jego promieniami. Trzymał się wodzy, a koń niósł go poprzez kolejne krainy.
-
Około 18 dotarli pod Kruczy wał. Kruczy wał to mur, który zbudowano wokół granic gminy Ombros. Mur sam w sobie jest wysoki i potężny. Budowany i zaprojektowany przez najlepszych kamieniarzy, których rekrutowali sami zabójcy z górskiego masywu Nagaz. Otacza on głównie miasto regionu oraz samą siedzibę organizacji. Długość obwodu muru wynosi około 100km. Na samych murach zasiadają niewidoczne grupki wartowników wybranych spośród krwawych kruków. Ich wzrok oraz załadowane kusze strzegą bacznie wszystkich przejść. Każdy nieproszony gość próbujący przebyć tą trasę musi się liczyć z możliwością utraty życia.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/9/9a/Lokacje_kruczymur.jpg)
Dracon zatrzymał konwój. Uniósł przyłbice i krzyknął w stronę strażnicy.
- Hrabia Tacticus w interesach do Sinliar!
-
Widząc kruczy wał i Aragorna krzyczącego coś do strażników mauren jedynie uśmiechnął się kącikiem ust. W teorii mógłby załatwić przejście konwoju, wszak miał swobodny dostęp, ale w ten sposób wszyscy towarzysze wiedzieliby jak zarabia na życie. Zatem Samir przeciągnął się jedynie i czekał na rozwój zdarzeń.
-
Gunses spojrzał lekko na wał. Z góry zdawać się mogło, że na koniu siedzi ranny człowiek kruczego bractwa.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/thumb/3/3c/NPC_Tonius_Slepy.jpg/397px-NPC_Tonius_Slepy.jpg)
Do przybyszów wyszedł człowiek odziany w dziwne szaty. Na rękach niby dziecko trzymał sporą kuszę. Przyjrzał się wam spoglądając po kolei na każdego. Samirowi znany był jako Tonius, przywódca wartowników Kruczego Wału. kruk rzecz jasna pamiętał czarnoskórego rekruta.
-Interesy tak? Człowiek wyprostował się i dał znak swoim podwładnym. Dwóch wartowników zniknęło za kamiennymi murami. Wrota zaczęły się otwierać ukazując zadbaną drogę prowadzącą do centrum Ombros. -Zatem miłego pobytu hrabio. Tylko proszę na siebie uważać.
-
- Jak zawsze. Ruszył z wolna dając znak reszcie drużyny by ruszyli. I tak też przejechali przez bramę.
-
Gunses widząc jak Aragoron, Progan i wóz ruszają lekko uderzył swojego konia. Ten zaczął wolny marsz przez bramę. Gunses kolebał się w siodle.
-
Po zachodize słońca ich oczom ukazało się miasto.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/thumb/b/be/Lokacje_sinliar.jpg/800px-Lokacje_sinliar.jpg)
- Sinliar... (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Sinliar) największe miasto dystryku. Pełne bandziorów i tutejszych mend. Bogowie... szkoda że umarłeś wtedy Aragornie, może to miejsce nie stałoby się oazą skurwysyństwa... Wypowiedział się brodacz. - Gdzieś tu winny być stajnie.
Dracon nie skomentował, pokręcił tylko głową.
-
Progan zrobił jakiś znak na czole i torsie. Wierzył bowiem, że to go ocali od niebezpieczeństwa.
-
Po zachodzie słońca Gunses odzywał wigor. Jechał raźnie, wyprostowany, energiczny. Rozglądał się. Chłonął wszystkimi zmysłami świat. Aura inteligencji działała w nocy.
-
Zajechali pod stajnię gdzie zostawili konie i wóz.
- Uwaga na mieszki, lubią tutaj znikać... - ostrzegł towarzyszy Aragorn. Yarpen skierował ich do karczmy gdzie miał przebywać Kupiec. "Rozdeptany Trablin". Gospoda o dość dziwacznej nazwie, ale przynajmniej elegancka i duża. Weszli na piętro gdzie znajdowało się kilka prywatnych sal. Stanęli pod drzwiami do jednej i wtedy Gunses coś poczuł.
-
- Eter. Ktoś tutaj czaruje - syknął do towarzyszy. Dotknął swojego miecza i wyszeptał
- Elisash ilar - jego miecz momentalnie rozpłynął się w powietrzu.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
Ork nie wierzył, że tak szybo gdzieś dojechali, Okazało, że są w Ombros tuż koło teleportu do jego rodzinnych stron. ÂŁezka mu si e w oku zakręciła na tą myśl, że jest tak blisko a jednocześnie daleko. Z letargu wybudziło go gadanie Aragorna ze strażnikiem wału, a jeszcze pozostało zawitanie do miasta. Długo to nie trwało, a ork cały czas milczał napawając się widokiem. Słowa Aragorna o sakiewkach przyjął do siebie i mocno zawiązał mieszek do paska spodni. Teraz udali się do karczmy na umówione spotkanie, ale oczywiście nie wszystko wyszło jak trzeba i prawdopodobnie znów trzeba będzie walczyć. Słysząc syk wampira ork automatycznie sięgnął, po bułat wykonany ze srebra na łuk było, po prostu za mało miejsca. W tym stanie i milcząco Kenshin oczekiwał nieuniknionej walki.
-
Dracon otoczył się psioniczną barierą i przygotował do czarowania. Wpadli do pomieszczenia z bronią... Draconem rzuciło o ścianę, mag, kimkolwiek był znał mortokinezę i wiedział jak jej użyć.
- Aresh! Aresh! Krzyknął czarodziej a draconowi i wampirowi odebrało mowę, chwilę później człowiek wypowiedział inne zaklęcie. - Aenye! Oślepiając wzajemnie całą grupę. Oślepieni i oszołomieni poczuli jak coś ciężkiego pozbawia ich przytomności. Dwie godziny później ocknęli się skrępowani sznurami leżąc na podłodze prywatnej sali.
(https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/10419957_745093865548875_6992484557561861510_n.jpg?oh=4e5a272207c4916db5f8ec7afb621965&oe=54EE42C3&__gda__=1423390331_715e4a0afc5d9dbce40f8bbb76006ccf)
Czarodziej stał wsparty na kosturze, w wolnej ręce utrzymywał jakiś czar.
- Jestem Eugenne (Judżin) Sinin, a wy... właściwie to Aragorn, jest idiotą. - powiedział, po kolei podchodząc i rozwiązując wszystkich z wyjątkiem czarnego na którego wciąż działał knebel..
- Wybaczcie podchody i zaistniałą sytuację. Aragorn jest jak wierny i zbyt ufny pies, wystarczy rzucić mu kawałek kiełbasy a pobiegnie choćby to była pułapka. Sekty i kulty działają na niego jak lep na muchy. Wiedziałem że kiedy puszczę plotkę o odpowiedniej treści to przylecisz. Nie spodziewałem się tylko Ciebie Panie Krwawego Kryształu. - tu spojrzał na Cadacusa, reszty nie znał - Tabliczka po którą przyszliście jest prawdziwa. Cała ta szopka z sektami... może sprawi to że zrozumiesz wreszcie że są na tym świecie osoby które Widzą w rzece czasu. I niektóre z tych osób chcą by wygrała "Ciemna Strona Mocy". Nie jest to na rękę mojej organizacji ani nikogo o zdrowych zmysłach. "Filary Valfden"... pompatyczna nazwa i coraz mniej ufam Wyroczni i temu że wspomina o tobie Draconie. Jedno jest pewne i prawdziwe. Gdzieś w górach Hrabstwa Terwor ktoś lub coś szuka grobowca Tiraga. Jednego z 13 boskich Demonów.
-
//: Możemy mówić ale jesteśmy związani, czy jesteśmy rozwiązani i możemy mówić?
Progan obudził się z bólem głowy. Kiedy padał uderzył nią o posadzkę. Ból promieniował i ćmił, człowiek chciał wręcz ponownie pogrążyć się w nicości z której właśnie się wybudził. Był w jakiejś komnacie. Na szczęście byli też tutaj jego kompani. Druid pomimo wszystkiego poczuł ulgę, że nie jest sam. Kiedy próbował usiąść na ziemi ból eksplodował w głowie, Progan w niemocy pochylił się i dotknął czołem klepiska. Słuchał co się dzieje.
-
//Jesteście rozwiązani i możecie mówić. Tylko Aragorn jest związany i doprawiony zaklęciem Knebla.
-
Gunses podniósł się z podłogi. Stanął wyprostowany. Spojrzał na maga, który potraktował go zaklęciem wywodzącym się z sabatu.
- Kiedy ktoś się topi, musi być ktoś kto poda mu brzytwę - skomentował swoją podróż za Aragornem i spojrzał nad swoje ramię, by przekonać się, czy ma swoją broń.
-
Gdy tylko wampir się odezwał, Samir podniósł się z ziemi, korzystając z nieuwagi maga. Bezszelestnie wstał na nogi, dopasowany ekwipunek nie wydawał żadnego dźwięku. Mauren podszedł powoli do czarodzieja, uważnie stawiając kroki, a gdy był już przy nim bez żadnej zapowiedzi rzucił się na niego, sięgając do głowy, by jednym, krótkim szarpnięciem skręcić człowiekowi kark. Silne, wytatuowane ręce pomknęły do przeciwnika, gotowe zgasić jego życie szybkim ruchem.
//Cichy zabójca
-
// :o
Zaklęcie działające na Aragorna ustąpiło w momencie gdy trup upadł na podłogę.
- No. To teraz na pewno dowiemy się wszystkiego od niego. - powiedział wstając z ziemi z poczuciem bycia kretynem i działania pod wpływem impulsu. Yarpen chciał coś powiedzieć ale uciszył go gestem. - Poszukajmy tej tabliczki...
-
//: :o
- Mogę go przeczytać...
-
- To nam niewiele da. Prawda? Myślę że jego "przyjaciele" wkrótce nas nawiedzą. I nie będzie to zbyt miła konfrontacja. Dzięki Samirowi i jego porywczości przewyższającej moją! - westchnął ciężko, gotowało się w nim. Chciał zabijać (Hulk niszczyć!), niszczyć i miażdżyć. Na szczęście na stoliku stała flaszka wódki którą pochwycił i wypił kilka porządnych łyków po czym opadł ciężko na krzesło.
-
- Kruczek wyszedł z cienia. Chyba już wszyscy wiemy, jak zarabia na życie. - skomentował wybuch porywczości Samira
-
- Naprawdę sądzisz, że to ja jestem w tym towarzystwie porywczy? - Samir potarł dłonie, które właśnie odebrały komuś życie i spojrzał na Aragorna - Trzeba było nie leźć prosto w zasadzkę.
-
Wszystko wydarzyło się w ciągu paru sekund. Aragorn z Gunsesem zostali zakneblowani i wtedy niewiary gody błysk odebrał reszcie i samemu orkowi wzrok. Kenshin nagle padł tracąc przytomność, jak cała kompania. Gdy się przebudził okazało się, że sprawką całego zamieszania został mag. Czarodziej założył na Aragorna pułapkę, ale nie spodziewał się tak licznej ekipy w raz z nim. Ork nawet nie zdążył otworzyć usty, gdy ten ów czarodziej padł od ciosu maurena, który zaszedł go niespodziewanie od tyłu. Teraz przypomniały mu się stare lata, jak jako zabójca robił takie same rzeczy. ÂŚcieżka śmierci, w której wcześniej uczestniczył była już dawno za nim. Jednak zawsze zajdzie się ktoś, kto będzie to dalej robił, może nie dla samego zysku ale dla sprawdzania swoich umiejętności. Cóż ork znał się na tym kunszcie od lat, ale nie chciał chwalić czynu maurena. Teraz będą uwolnionym starał się odszukać tablicy. Patrzał, po szafkach pokoju i wielu innych miejscach.
-
- A czy ktoś kazał ci go zabijać? Nie wydaje mi się... Doceniam dobre chęci. - ponownie golnął z flaszki, alkohol zaczynał działać...
//Kenshin znajdujesz tabliczkę
-
- Zaskakujące, że nie zwróciłeś nam na to uwagi, a teraz będąc w swoim gnieździe zabijasz osobę, która skłonna by była mówić. O czym? O kim? Jakie nazwiska mogły tutaj paść? Kto może za tym wszystkim stać?- po czym zwrócił się do Aragorna - Kto wie, czy przekroczenie kruczego wału nie było większa pułapką. Proponuję opuścić to miejsca. Póki żyjemy.
-
- Nawet nie wiem o czym mówisz, wampirku - mauren z uśmiechem pokręcił głową - Wypij jego krew, zobacz, co wiedział, wiem że umiesz.
-
Ork się uśmiechnął, bo znalazł coś, co uspokoi całe to towarzystwo, przed niepotrzebną rzezią. Sama tablica była słabo schowana, bo gdyby towarzysze się teraz nie kłócili na pewno ktoś znalazł by to szybciej.
- Mam!. Oznajmił. - Znalazłem tablice!. Ork chwycił ją i zaniósł do Aragorna. - Trzymaj i zamknijcie się już w końcu.
-
- A Pani Jeziora? Przecież nie udam się z tym do Lithana... Nazseg Mistrza nie ma od... dawna... Mamy inne opcje Gunsesie? Samir... ciapata łajzo... nie pierdol głupot. - odpowiedział wstawiony nekromanta, wszak wypił sam pół litra a w butelce zostało drugie pół...
- To dafwaj mie to tu! - zaczął czytać.
-
- Sam chłepcz jego krew - rzekł nieprzyjemnie Gunses i nie spuszczając Samira z oka powiedział do Aragorna
- Nie zaprowadzę Cię do Pani Jeziora w tej kompanii. Lithan musi Ci wystarczyć.
-
- Co, żeś wyczytał?. Zapytał z ciekawością w głosie siadając na swoim krzesełku. I podchodząc do stolika zabrał Aragornowi flaszkę i pociągnął, ze dwa łuki no góra trzy i odłożył ją s powrotem.. - Więc, co wyczytałeś?.
-
Za pomocą psioniki dracon odebrał flaszkę orkowi. Była jego.
- Eugenne nie kłamał. Tabliczka wspomina o miejscu spoczynku Tiraga, nie konkretnie ale mam podejrzenia że jest to w okolicy w której ocknąłem się po śmierci. Zupełnie jakby ktoś... Gunses, uderz mnie. Mocno, w morde.
-
- Musisz uderzyć się sam - powiedział Gunses patrząc na postać Samira - Przejdź do rzeczy, Aragornie.
-
Ork nie tego spodziewał się, po wampirze ale cóż. Dzisiaj dracon nie wyłapie, po buźce od wampirka, co trochę zasmuciło go w środku. Teraz jednak czekał na dalsze wyjaśnienia, i co będą dalej robić. Gunses już wyraził swoje zdanie i, można byłoby być pewien, że go nie zmieni. - Mów dalej Aragonie.
-
- Urodzeni mordercy będą mnie pouczać o zabijaniu - Samir pokręcił głową i oparł się o ścianę, czekając na ciąg dalszy wydarzeń.
-
- Jakby chciał bym tam wrócił, odnalazł coś... lub kogoś. Problem w tym że jedna z szans dowiedzenia się prawdy leży tutaj na podłodze. Do drugiej nie zabierze nas Gunses z powodu tego oto trupa i sprawcy tego... Przeznaczenie to suka... Nie ufam Lithanowi ale nie mam wyjścia. Proganie, wiesz gdzie on jest?
-
- Cholera. Zaklął ork pod nosem. - Ja osobiście nie zdążyłem go poznać, ale faktem jest, że Progan przebywał dłużej w naszej puszczy i pewnie wie gdzie się znajduje elfi mag. Ork sam nie wiedział, czemu mówi za Progana ale stało się.
-
Progan był nieobecny. Ustępujący powoli ból przywracał go do świata. Kiedy mógł już otworzyć oczy i pozbierać się na kolana na podłodze leżał człowiek z nienaturalnie wykręconą głową. Druid mimowolnie złapał się sam za kark, zabolało. Zrozumiał, że ktoś uśmiercił człowieka. Spojrzał na wampira. Któż by inny?
Pytanie Aragorna obiło się o jego umysł, zabrzmiało w głowie, ale nie podziałało. Powtórne zawołanie skupiło uwagę Progana. Odwrócił twarz do Aragorna i zapytał
- Słucham?
-
- Czy wiesz gdzie jest Lithan. - spytał ponownie.
-
- Wiem - przytaknął
-
- Zaprowadzisz nas? To ważne.
-
- Tak.... Chyba tak... - nie przypominał sobie, by Lithan miał coś przeciwko wizycie.
-
- Nic tu po nas Aragornie - podsumował Gunses
-
- Wiem. Dracon zabrał tabliczki i po chwili opuścili karczmę jak i Sinliar. Ponownie minęli Wał który bez problemu przekroczyli.
- Proganie, którędy teraz?
//Jest noc. Może za szybko lecę ale dłużyzny są złe a mamy jeszcze 666 punktów scenariusza.
-
Całe zamieszanie ustało i jedynie został powrót, który również krótko trwał. Teraz znów o zmroku i pustymi brzuchami jechali dalej, ale czy do znajomego mu terenu?, czyżby cała kompania miała odwiedzić tereny świętej puszczy?, a może jeszcze gdzie indziej. Na to pytanie, może jedynie odpowiedzieć Progan. Progan nasz święty i duchowy przewodnik całego konkordatu wiedział więcej o elfim magu i, wiedział gdzie go szukać w rozległych terenach pusz i kniei.
-
- Teraz... Ze stolicy na północ wiedzie trakt. Tam... Tam gdzie ziemie są opanowane przez... wampiry. Musimy znaleźć ten trakt i dojechać do miejsca, gdzie zaczyna się puszcza... - Progan może i święty był, ale na kartografii znał się mało.
-
Ork wiedział, że zgadł. Cała nasza kompania odwiedzi miejsca jedynie zarezerwowane dla konkordatu. Kenshin był jednak ciekaw, co wyjdzie z tej sytuacji i jak zareaguje Lithan nasz mag, który miał na pieńku z niejednym na całej wyspie. Ta wyprawa od samego początku przynosi niespodzianki i to niekonieczne te dobre. - Zatem jedziemy do konkordatu. Panowie daleka droga, przed nami i wcale nie taka bezpieczna jakby się mogło wydawać. W końcu panowały tam również wampiry i inne istoty.
-
Przejechali przez stolicę i jeszcze kawałek na północ. Zatrzymali się w karczmie "Celny Strzał". Odpoczynek i dobry posiłek były konieczne by rozładować napięcie. Zostawiwszy konie i wóz weszli do przytulnego wnętrza.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/6/65/Lokacje_karczma_celny_strzal.jpg)
-
Progan trzymał się razem z grupą. Nie miał konia do oporządzenia, więc zebrawszy swoje rzeczy razem ze wszystkimi wszedł do środka.
-
Ork zrobił to samo, co reszta. Jedynie od tego siedzenia poprawił łuk w sajdaku i ruszył do wnętrza karczmy.
-
Karczma jak to karczma, gwarna i pełna ludzi. Głównie kupców jadących do Metr na powoli dobiegający końca Targ pod Dębami. Zasiedli do stołu. Podeszła do nich młodziutka kelnereczka.
- Co podać?
- Gorzałki, jeno dużo. I coś smacznego, ja wezmę kurczaka. Nie wiem jak reszta.
-
- Ja również kurczaka. Wtrącił ork.
-
- Dużo tutaj ludzi - zauważył Progan i poprosił o stek, ziemniaki i kiszoną kapustę.
-
- A no, do Metr na targ jadą pewnie. To tak, wódka, dwie kury i stek ziemniakami i kapustą. 9 grzywien.
Dracon odliczył z mieszka 10 srebrnych monet i wręczył kelnerce, ta zaś poszła w kierunku kuchni.
-10 grzywien
-
- No to sobie podjemy i dzięki Aragornie za to, że płacisz.. Powiedział ork uśmiechając się szeroko i życzliwie w stronę dracona.
-
- Proszę. Odpowiedział, w tym samym czasie kelnerka przyniosła zamówienie.
-
- Także smacznego. Powiedział i oderwał wpierw nogę świeżemu upieczonemu kurakowi. Jedynie kilka kęsów wystarczało, żeby nic nie zostało prócz samotnej bez mięsnej kostki. Oczywiście tam samo zrobił z drugą, a do piersi musiał sobie nalać gorzałki, bo przecie dziewczę ją przyniosło. Rozlewając każdemu, po kielonu czekał aż wszyscy wzniosą toast, ale w oczekiwaniu na towarzyszy zajął się już piersią. Złapał ją swoimi wielkimi łapskami i dobrał się do soczystej oblaną tłuszczykiem piersią. Kenshinowi mięso w prost rozpływało się w ustach. Właściwie nie wiedział, jak określić to danie, a może był po prostu bardzo głody, że nawet nic specjalnego smakowało mu jak ambrozja, któż to może wiedzieć. Kończąc posiłek wytarł dłonie o skrawek materiału leżącego na stole.
-
Progan zjadł podany mu posiłek. Poczuł się lepiej. Chociaż pełność na żołądku spowodowała u niego lekką senność.
-
Aragorn zapłacił jeszcze za pokoje i wszyscy poszli spać. Tak minęła kolejna noc. Najwcześniej wstał Aragorn. Siedział na dole i żarł śniadanie.
//Jest 9:00
-
Ork zjadł i poszedł do swojego pokoju i dzięki dobroci Aragorna cała kompania nie musiała płacić za spanie. Kenshin szybko ściągnął swoje bronie, aby ułożyć się do snu. W karczmie łóżka musiał być odpowiednio przygotowane, pod wszystkich gości, bo te o dziwo nie skrzypiało ani nie oddawało innych niepokojących dźwięków. Kenshin zasnął jak maleńkie dziecko. Tak spokojnie przespał do rana i wtedy właśnie się obudził, i wstał z łoża ścieląc je a następnie zebrał ekwipunek, i poszedł się ogarnąć. Ork robiąc swoje w końcu zszedł na dół gdzie ujrzał Aragorna. - O!, widzę, że ranny ptaszek z Ciebie Aragornie i smacznego. Podszedł i usiadł obok niego.
-
- Dziękuję. - odpowiedział krótko i dalej pił poranną kawę - Zanim wyruszymy dalej muszę iść do lasu po parę ziół.
-
- Dobrze pamiętam, że kiedyś sam Ci przynosiłem zioła. Czego teraz poszukujesz?. Spytał, bo był tym zainteresowany.
-
- Mogę udać się z Tobą? - zapytał Progan. Obcowanie z lasem, z roślinami uważał za swoją świętą powinność. Poza tym umiał rozpoznawać niektóre zioła.
-
- Potrzebuję korzeń magiczny, starost górski, ziele lecznicze i brzuchowiec w sporych ilościach. Proszę bardzo Proganie, będzie mi miło.
-
- Idę z wami. Wiedzę potrzebną również posiadam.
-
- Ruszajmy więc. Dracon dopił kawę i poprosił karczmarza o kilka worków po czym we trójkę opuścili karczmę.
-
No i wyszli z pustymi workami. Teraz musieli się udać albo na łąkę, bądź do najbliższego lasu. - Wiecie gdzie tu jest najbliższa łąka albo las?. Nie przypominamy sobie abyśmy coś takiego mijali, po drodze tutaj. No chyba, że większą część trasy przespałem.
-
Progan zakasał rękawy. Wyszedł z resztą.
//:Jaka pora dnia?
-
Za draconem, orkiem i człowiekiem wyszedł też wampir. Bowiem usłyszał całą rozmowę.
-
// 9:30 rano. Pisałem ;/
- Kenshin. Jesteśmy w lesie... Karczma stoi praktycznie w nim. Na północ od stolicy masz głównie Puszcze. - powiedział kierując się w głąb starego lasu.
-
Gdy połowa kompanii wyszła z karczmy, Samir spokojnie wszedł do głównej izby, siadając na wolnym miejscu. Odpalił skręta, z braku bagiennego ziela posiłkując się tytoniem i zaciągnął głęboko, patrząc w przestrzeń. Nie miał pojęcia gdzie poszli i po co, nie widział też nikogo innego z drużyny. Możliwe, że go zostawili, ale posiłek był opłacony, więc mauren po prostu zaczął jeść, czekając na resztę.
-
Gunses dogonił towarzyszy i zaczął rozglądać się za roślinami.
//:Aruś Ty przecież masz jeszcze rzadkie rośliny wyuczone.
-
Ork podrapał się za głową. - O, rzeczywiście. I poszedł dalej w las.
-
O tej godzinie w lesie było jeszcze ciemnawo, ale Progan kluczył, schylał się, zaglądał między krzaki. Szukał roślin.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
//Wiem że mam :)
Natrafili na sporą ilość ziela leczniczego.
Aragorn:
10x ziele lecznicze
Kenshin
10x ziele lecznicze
Progan
10x ziele lecznicze
Gucio
10x ziele lecznicze
-
Wampir już nie raz szukał ziół. Kiedyś z Aragornem, innym razem z Mistrzem Gordianem a jeszcze wcześniej z Casniem, obecnym nauczycielem bestii. Wiedział więc czego i gdzie szukać. Zauważył, że Progan podąża w ślad za nim, więc pozwolił mu się z nim zrównać aby druid uczył się. Znaleźli zioła lecznicze. Narwali i spakowali.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
Krocząc za Gunsesem Progan natknął się razem z nim na rośliny lecznicze, których nazrywał. Zauważył, że wampir zna się na roślinach. Podejrzewał że z ksiąg, chociaż zachowanie tej istoty w lesie mogło świadczyć o tym, że jest on związany z naturą. Człowiek zapakował rośliny, zarzucił sobie worek na plecy i począł kluczyć z wampirem dalej.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
10 sztuk
Nazwa: ziele lecznicze
Występowanie: lasy, łąki, pola
Opis: Roślina wieloletnia. Młode pędy pojawiające się na wiosnę, kwitnie w lecie. Wysokość 30-40 centymetrów. ÂŁodyga cienka, żylasta. Liście pióropuszowate podłużne. Kwiaty w formie baldachimów.
Właściwości: Silne właściwości lecznicze.
Wykorzystanie: Wykorzystywane głównie jako substrat do produkcji wywarów leczniczych (mikstura leczenia ran 0,3l i 0,5l); stosowany w kremach i maściach.
Zbieractwo: do 15 roślin na 10 minut
-
Orkowi długo nie zajęło szukanie poszczególnych roślin. Tym razem znalazł w lesie sporą ilość ziół leczniczych. Kenshin ostrożnie zabrał się za wyrywanie każdej z roślin. Zrobił to oczywiście tak, żeby nie uszkodzić korzeni. Wszak mogą się one jeszcze do czegoś przydać. Kończąc pakować do worka rośliny ruszył jeszcze dalej.
Zabieram :
10 sztuk
Nazwa: ziele lecznicze
Występowanie: lasy, łąki, pola
Opis: Roślina wieloletnia. Młode pędy pojawiające się na wiosnę, kwitnie w lecie. Wysokość 30-40 centymetrów. ÂŁodyga cienka, żylasta. Liście pióropuszowate podłużne. Kwiaty w formie baldachimów.
Właściwości: Silne właściwości lecznicze.
Wykorzystanie: Wykorzystywane głównie jako substrat do produkcji wywarów leczniczych (mikstura leczenia ran 0,3l i 0,5l); stosowany w kremach i maściach.
Zbieractwo: do 15 roślin na 10 minut
-
//Jak to z tym zbieraniem x czegoś na x minut jest? Chyba po 10 minutach powinienem wam odpisać. Chore ;[
Aragorn zebrał ziele.
10 sztuk
Nazwa: ziele lecznicze
Występowanie: lasy, łąki, pola
Opis: Roślina wieloletnia. Młode pędy pojawiające się na wiosnę, kwitnie w lecie. Wysokość 30-40 centymetrów. ÂŁodyga cienka, żylasta. Liście pióropuszowate podłużne. Kwiaty w formie baldachimów.
Właściwości: Silne właściwości lecznicze.
Wykorzystanie: Wykorzystywane głównie jako substrat do produkcji wywarów leczniczych (mikstura leczenia ran 0,3l i 0,5l); stosowany w kremach i maściach.
Zbieractwo: do 15 roślin na 10 minut
Kawałek dalej natrafili na skromne ilości brzuchowca.
-
Ork idąc jeszcze dalej w głąb zauważył brzuchowce, więc ruszył w ich stronę.
-
//:Przez 10 min zbierzesz 15 ziół. Po tych 10 min zaczynasz znowu. Więc jeśli napisałeś Dzisiaj o 14:02:48 że znaleźliśmy zioła, to do 14:12 mogliśmy zebrać jeszcze po 5 sztuk. Teraz, od 14:12 jest już nowe liczenie i do 14:22 możemy zebrać znów każdy max po 15 sztuk.
//:Może nam się trafić strumień, a tam rośliny lecznicze i jeszcze jakieś rzeczy co rosną na strumieniach. Może jakiś mały wąwóz ze skał i tam jakies skaliste rzeczy.
Progan chodził dalej. Spodobało mu to się. Rośliny rosły czasami w grupkach, czasami same. Poznawał las z dołu, z maleńkości. Nie jako wielki i potężny bór, ale jako całość złożona z małych elementów. Z najmniejszej rośliny.
-
Zaczęli więc zbierać brzuchowiec. W ciszy o dziwo.
-
I tak zbierając nazbierali.....?
-
Nazbierali po 5 sztuk.
//Czyli za 15 minut znowu można. Dlatego nienawidzę latania za kwiatkami ;/
-
Ork bez problemu zerwał pięć brzuchowców, ale tak żeby nie uszkodzić owoców. Sam owoc jest rzadszy niż sama roślina, więc włożył je delikatnie do worka.
-
//Wszyscy nazbierali jak na razie:
10x ziele lecznicze
20x brzuchowiec.
-
//:Każdy znalazł po 20 brzuchawców? Czyli 100 minut szukania.
Progan ucieszył się, bo z brzuchawcem nie miał do tej pory zbyt wiele wspólnego. Zapakował i ruszył dalej.
Nazwa: brzuchowiec
Występowanie: lasy, łąki, pola.
Opis: Roślina trzyletnia. Młode pędy pojawiają się wiosną, w lecie następuje kwitnienie, owocowanie jesienią. Wysokość zależna od miejsca występowania od 20-30 cm. ÂŁodyga cienka, krucha. Liście mięsiste, twarde. Kwiaty w kształcie małych dzwonów, owoce czerwone.
Właściwości: Silne właściwości stymulujące czynności życiowe oraz neutralizujące trucizny.
Wykorzystanie: Szczególnie często wykorzystywana łodyga, w związku z występowaniem w niej najobfitszych soków roślinnych, do produkcji mikstur i leków (większa mikstura leczenia ran 0,5l). Rzadziej wykorzystywane owoce, na które trzeba czekać do jesienie, chociaż są jedną z najlepszych neutralizatorów większości znanych trucizn (odtrutka 0,3l).
Zbieractwo: do 2 roślin na 10 minut
-
//Liczyłem od 14:36 do 16:36 +- minuta dwie <niezdecydowany>
Po dwóch godzinach znaleźli jaskinię ukrytą w małym wąwozie.
-
Ork zmęczony zbieraniem ziół otarł pot z czoła i w tym czasie dojrzał jaskinię. Niby to zwykła jaskinia w lesie, ale że Kenshin był ciekawski orkiem zawołał cichaczem towarzyszy. - Patrzcie jaskinia. Wskazał swym czarnym paluchem. - Idziemy?. Zapytał jakby to miało jakiekolwiek znaczenia, bo wiadome było, że każdy się tym odkryciem zainteresuje.
-
- W okolicy nic więcej nie znajdziecie. W jaskini może być korzeń magiczny. Idziemy.
-
Ork kiwnął głową i delikatnie zarzucił worek na plecy żeby roślinki się nie pogniotły, ale nie chciał iść do ciemnego miejsca bez żadnej obrony. Dlatego wyciągnął srebrny bułat i chwyciwszy go w jedną rękę ruszył w stronę jaskini.
-
- Spokojnie, nic tu nie ma groźnego. - powiedział wchodząc do środka. - Sporo tu korzonków magicznych.
-
- No wiesz, jak mówi przysłowie. Dmuchać na zimne albo przezorny zawsze ubezpieczony. Tak mądrość ludowa czasami była niedoceniona. Jednak ork o dziwno zaufał draconowi i odłożył bułat na swoje miejsce i wszedł za Aragornem do jaskini. Starając się jak najlepiej rozglądać i wyszukać tych magicznych korzeni.
-
Progan i człapiący obok niego Gunses również weszli do środka.
- Korzenie magiczne? - spytał oglądając słabo widoczne roślinki
-
Gunses podrzucił worek na ramieniu
- Taaak - nachylił się - Korzenie
-
//Najnudniejszy element gry ;[
Zbierali i uzbierali po 10 roślin.
-
Gordian również z racji tego, że był niezwykle sprawnym i wyszkolonym alchemikiem <hehe> zajął sie poszukiwaniem ziółek wszelakiej maści, a to trafił na brzuchowca, a znów lecznicze ziele, nadarł tego zielska jak głupi podrzucając co ładniejsze okazy do aragornowej sakwy, która bez dna była, jakby to mógł jakiś zdolny zauważyć.
- W jaskini to szansa jest cieniostwora spotkać a nie jakieś tam korzenie. - zauważył bardzo inteligentnie zwracając uwagę drużyny, coby nie pchali się do jamy na tak zwanego Jana. Bo Jan wszakże w stolicy młokosów walczyć uczył.
-
Mimo wszystko zbadali jamę, nazbierali zielska i wrócili do karczmy.
//Podlicze na koniec wszystko
-
Wrócili więc do karczmy w upieprzonych błotem i liśćmi butach. Otrzepując je przed wejściem weszli do środka aby się nieco ogrzać.
- Korzenne piwo i jakiegoś ciepłego żuru albo innego rozgrzewającego cholerstwa, mości oberżysto. - powiedział Gordian zatrzymując się przy kontuarze. W końcu od dłuższej chwili nie jadł zbyt dużo, co powodowało nieprzyjemny uścisk w żołądku.
-
Ork w mik nazbierał korzeni magicznych. Niestety jaskinia o tej porze roku była pusta, bez żadnych dzikich lokatorów, ale cóż szybka podróż z powrotem do karczmy, gdzie czekał na nich już Samir. Jemu nie chciało się nigdzie fatygować, więc cierpliwie czekał. Kenshin usiadł obok niego z workiem pełen roślin.
-
Chwilę później podano Gordianowi żur i piwo korzenne. Aragorn... on żył powietrzem w sumie. A przynajmniej uczył się "jeść magię". Mimo to też siorbał żurek, w chlebie a co.
-
Rzucając na ladę kilka monet, które chwilę wcześniej znalazł przy martwych wampirach zajął się jedzeniem żurku.
Jadł dość szybko, acz nie żarłocznie, po prostu nie chciał by inni na niego czekali. Nie mówił nic mimo, że towarzysze siedzieli tuż obok, bo to podobno niezbyt jest kulturalne, a on jako szlachcic powinien jednak utrzymywać poziom. gdy skończył popił wszystko piwem i cicho czknął w zaciśniętą pięść czując wyraźny posmak czosnku i kiełbasy.
- To co teraz? Idziemy wykopywać ziemniaki czy ruszamy dalej?
-
- Ja wezmę jeszcze jednego kurczaka, przed podróżą. Powiedział w stronę karczmarza.
-
Kenshinowi przyniesiono kurę.
- Ruszamy, gdyby nie... "wypadek" w Sinliar to pewnie teraz siedzielibyśmy w swoich domach w wygodnych fotelach lub leżeli w łózkach obok pięknych kobiet. Zjesz po drodze Himura. Proganie, prowadzisz.
-
- Się wie. Oznajmił krótko i zaczął jeść jak dzicy ludzie, którzy nie wiedzieli od czego służą sztućce, czyli swoimi czarnymi łapskami. Kenshin szybko zjadł mięsko i wyszedł, poza karczmę czekając na Progana i wóz.
-
Aragorn zapłacił jeszcze 100 grzywien i opuścił karczmę czekając na Progana.
-
Melkior gdy jeszcze wszyscy spali zmył się z karczmy jadąc z jakimś kupcem do Atusel.
//Wypisz z uczestników Melkiora
-
Wyruszyli więc. Progan pokazywał gdzie mają jechać. Minęli pola, łąki, małe wsie. Przed nimi rozciągała się puszcza. Przed nią zaś, na dawien dawno wyciętym pasie drzew stał wielki kamień. Niczym słup. W oddali zauważyliście kolejny i kolejny. Kamienie ciągnęły się na linii skraju puszczy.
- To tam... Mieliśmy się spotkać przy kamieniu... Podjedźmy bliżej - powiedział Progan
-
I podeszli, Aragorn nawet zdjął hełm i zawiesił przez ramię na pasku. Dracon trochę się stresował.
-
Ork również wyruszył w towarzystwie druida i dracona. Miał pełne prawo tam podejść, bo był członkiem konkordatu, ale niestety nie zdążył poznać maga. Ciekaw był jaki jest.
-
Progan zaś podszedł do kamienia. Na kamieniu wyryty był znak. Przedstawiał on dwa drzewa skręcone pniami, korzenie ich zrastały się w jeden, konary zaś tworzyły nad nimi baldachim. Druid położył dłoń na kamieniu. Był on martwy, zimny. Zwiesił głowę i mamrotał coś chwilę pod nosem. Ostatecznie spojrzał i z bojaźliwością w sercu poruszył ustami nie wydając z siebie dźwięku
- Ture ae sere. Ture ae sere. Alkar oy taur. - wymówił słowa które nauczył go Lithan. Nic się nie stało. Musiałaby być noc, najczarniejsza z czarnych, wtedy to Ci którzy mieli wyostrzony wzrok ujrzeliby że wzór drzewokorzenia zalśnił lekko. Teraz zaś nie widzieli nic.
-
Ork wzrokiem odprowadził Progana w stronę kamienia. Druid położył rękę na kamieniu i coś zrobił. Właściwie nie wiadomo, co lecz wyglądało to na jakąś modlitwę. Kenshin postanowił się nie odzywać, bo nie widział jeszcze powodu, ale czy po tym rytuale zjawi się sam Lithan.
-
Cisza która nastała trwała niespełna 3 minuty. W lesie przed wami rozległ się trzask pękającego drzewa. Spojrzeliście. Wielka topola rozłamała się na pół. Jej pień rozpękł się na dwoje u podstawy. Spomiędzy pęknięcia w pniu wyszła postać. Kiedy tylko opuściła drzewo, to zrosło się za nią na powrót. Pod lasem czekał na was Lithan.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/2/24/Lithan_le_Ellander.jpg)
-
- Witaj skurwielu Lithanie. Zabrzmi to śmiesznie ale potrzebuję twej pomocy. Niestety... Mówił podchodząc bliżej elfa.
-
Chwila zajęło, kiedy pojawił się sam Lithan potężnych elfi mag. Sama jego obecność budziła niepokój orka choć byli z tej samej organizacji i dało się czuć jego moc już z kilku metrów. Moc maga przytłaczała orka, a nawet jego wielkość tutaj nic by mu nie dała, czuł się malutki, przy nim. Z takimi typami trzeba uważać, co się mówi albo lepiej w ogóle się nie odzywać. Zasugerował w sobie w umyśle Kenshin. Dlatego jedynie przyglądał się sylwetką elfa i dracona.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/2/24/Lithan_le_Ellander.jpg)
Lithan uśmiechnął się paskudnie lustrując wzrokiem Aragorna. Jego oczy były koloru nocnego nieba odbitego nocą na powierzchni stawu. Stał uśmiechnięty i patrzył. Po chwili milczenia odrzekł
- Czego Ci trzeba, Aragornie?
-
- ~~Pamiętasz jak sześć lat temu umarłem we śnie? Zawsze myślałem że to Twoja sprawka. Ale teraz wiem że to nie Ty. Po roku czasu ktoś mnie ożywił i zostawił w górskiej osadzie w Terwor, nie pamiętam kto. Ktoś zablokował mi wspomnienia. Przychodzę do Ciebie gdyż pozostałe osoby są obecnie niedostępne. Wiem że zbytnio się nie lubimy ale.. podobno się zmieniłeś.~~ - powiedział w elfiej mowie.
// Słowa w ~~ tym znaczku są po elfiemu, z tutaj obecnych raczej tylko ja znam ten język
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/2/24/Lithan_le_Ellander.jpg)
- ~~ Daruj sobie mowę Starego Ludu. Szczekasz. Chcesz więc, abym spojrzał w czas? Wystarczy Ci tylko nazwisko? ~~
-
- Nazwisko i miejsce. - odparł krótko.
-
Ork zastanawiał się, o czym mówią. Tego dziwnego języka nie znał, ale chciałby go poznać. Pewnie mówią o jakiś tajemnicach. Pomyślał ork, bo sam lubił takie rzeczy i nigdy nie mówił wszystkiego. Jednak Aragorn powiedział teraz wspólnej mowie i Kenshin mógł się domyślić, że chodzi o jego nagłe ożywienie gdzieś tam i oraz, kto go zabił. Ork nadal stał w milczeniu.
-
/~/- Pieprzą coś po swojemu jakby nie mogli się porozumiewać mową wspólną/~/ - powiedział Gordian w języku gordyjskim, który dla niepoznaki rozumiał każdy ze zgromadzonych. Po czym zeskoczył z siodła i poprawił popręgi, które jak mu się wydawało nie były zbyt dobrze dociągnięte.
- A mówiłem tym stajennym, żeby nie dotykali konia... Ehh.
/~/ - zdania w takich znaczkach wypowiadane są w języku gordyjskim, który to zna każdy z was. (Prócz Aragorna i Lithana)
-
Do orka dotarły również słowa Gordiana i gdyby nie powaga sytuacji pewnie, by wybuchł śmiechem. Teraz jednak wyczekiwał odpowiedź elfa Lithana.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/2/24/Lithan_le_Ellander.jpg)
Lithan zmierzył Cię wzrokiem.
- Nie tylko Ty szukałeś odpowiedzi. Ragaret Tryff, wieś Ferran w górach na północy - powiedział i szybkim ruchem uniósł dłonie nad głowę i klasnął nimi. W momencie kiedy klasnął jego działo rozpadło się na kilkanaście elementów - kruków. Stado zatoczyło koło na polanie przed lasem i zniknęło między drzewami.
-
Kijowe robią teraz te działa, że wystarczy klasnąć i już się rozsypują. - pomyślał Gordian patrząc na to co stało się kilka metrów przed nim o nie oglądając się już więcej w kierunku, w którym jeszcze chwilę temu stał elf odprowadził konia nieco dalej. Niech zwierzę nie przeżywa kontaktu z taką brzydką personą.
-
Teraz wiedzieli już wszystko no przynajmniej wiedzieli, kto i gdzie. Lithan kończąc zamienił się w czarne kruki, co orka zaskoczyło. Elf znał się na zaawansowanej magii, która przekraczała normalne zdolności. Ciekawe, czy tego będą uczyć w konkordacie. Jednakże pora była jechać, bo od samego stania nigdzie nie dojedziemy. - Ruszamy dalej?. Zapytał zamyślonego dracona.
-
- Aha. - odpowiedział czasoprzestrzeni jako takiej - Ciekawe... bardzo ciekawe. A jeśli to zasadzka? Gunses, słyszałeś. Co myślisz? Zaraz orku.
-
Gunses który nie miał najmniejszej ochoty widzieć się z Lithanem siedział cały czas na koniu lekko na uboczu. Spektakularne pojawienie się jak i zniknięcie elfiego czarodzieja uszło jego uwadze. Zapytany podjechał bliżej
- Nie sądzę. Wydawać by się mogło, że Lithan ma teraz ważniejsze rzeczy do roboty niż zapędzać Cię w kozi róg. Jeśli o mnie idzie, jeśli ktoś może chcieć zastawić na Ciebie pułapkę, to ten cały wspomniany przez Elfa. Nie zaś sam Elf.
-
- Rozsądniej będzie chyba wrócić do domów i przemyśleć wszystko dokładnie. Jak myślicie?
-
- Słusznie. Puszczę swoich zwiadowców do tej wsi. Wybadają czy taki człowiek w ogóle istnieje.
-
- Myślę, że wampir ma rację. Całą tę sprawę lepiej przemyśleć na chłodno, a w takich sytuacjach pośpiech jest złym doradcą. Ork wypowiedział swoje zdanie.
-
- Tak więc w drogę.
-
Kenshin wsiadł na wóz i oczekiwał powrotu do domku.
-
Gordian zaś spacerował sobie kawałek dalej puszczając konia wolno, tak by ten miał możliwość poskubać trochę zeschłej trawy. Obserwując sobie pasące się zwierzę kopał co chwilę leżące na ziemi kamienie. Procarz byłby jak w raju. - pomyślał sobie i podniósł kawałek pokruszonej skały, która dzięki zewnętrznym czynnikom stała się zdecydowanie bardziej obła, a jej krawędzie straciły na ostrości.
- Koszmar... - zwrócił się do konia. - Tak, nazwę Cię Koszmar, bo to bardzo dobre imię dla cholery Twojego typu. Dziewczyny się ucieszą jak Cię do nich przyprowadzę. - dodał po chwili klepiąc konia po szyi. Niestety nie miał przy sobie ani kostki cukru, ani nawet kawałka marchwi, którą to mógłby przypieczętować ową, małą uroczystość. Koszmar musiał więc zadowolić się trawą.
Niestety, albo i stety drużyna coś postanowiła, lecz zamiast na północ skierowała się całkowicie w drugą stronę, tak jakby chciała wrócić do domu. Cóż był więc robić, trza było jechać.
-
Gdy dojechali do stolicy Aragorn zapłacił 70 grzywien za wynajem wozu.
- Dziękuję za waszą pomoc. Acz nie wyszło to tak jak planowałem, przeznaczenie to suka. Jeszcze się spotkamy, mam nadzieje...
//Wybaczcie ale po ciekawej akcji Samira nie bardzo wiem jak dalej logicznie pociągnąć wątek, dlatego takie zakończenie.
Zadanie zakończone.
//Podsumowanie i talenty max do jutra
-
Podsumowanie:
Zebrawszy w "Obieżyświecie" grupę awanturników wyruszył na poszukiwanie odpowiedzi dotyczących swej przeszłości, niestety w w wyniku pewnych perturbacji musieli zawrócić z obranej ścieżki.
Loot:
Aragorn:
10x
Nazwa: korzeń magiczny
Występowanie: zacienione tereny podmokłe, bagna, mokradła, jaskinie
Opis: Roślina wieloletnia, bulwiasta. Wysokość od 20 cm. Liście w zaniku, kwiaty o fluorescencyjnych liściach mieniących się jasnofioletową barwą. Korzeń bulwiasty, mięsisty i soczysty.
Właściwości: Dość silne właściwości magiczne, polegające na regeneracji ubytków energii magicznej i stabilizacji magicznej.
Wykorzystanie: Na skalę światową wykorzystywany korzeń magiczny, do produkcji mikstur odnowy magicznej (mikstura energii magicznej 0,3l i 0,5l).
Zbieractwo: do 12 roślin na 10 minut
10 sztuk
Nazwa: ziele lecznicze
Występowanie: lasy, łąki, pola
Opis: Roślina wieloletnia. Młode pędy pojawiające się na wiosnę, kwitnie w lecie. Wysokość 30-40 centymetrów. ÂŁodyga cienka, żylasta. Liście pióropuszowate podłużne. Kwiaty w formie baldachimów.
Właściwości: Silne właściwości lecznicze.
Wykorzystanie: Wykorzystywane głównie jako substrat do produkcji wywarów leczniczych (mikstura leczenia ran 0,3l i 0,5l); stosowany w kremach i maściach.
Zbieractwo: do 15 roślin na 10 minut
20x
Nazwa: brzuchowiec
Występowanie: lasy, łąki, pola.
Opis: Roślina trzyletnia. Młode pędy pojawiają się wiosną, w lecie następuje kwitnienie, owocowanie jesienią. Wysokość zależna od miejsca występowania od 20-30 cm. ÂŁodyga cienka, krucha. Liście mięsiste, twarde. Kwiaty w kształcie małych dzwonów, owoce czerwone.
Właściwości: Silne właściwości stymulujące czynności życiowe oraz neutralizujące trucizny.
Wykorzystanie: Szczególnie często wykorzystywana łodyga, w związku z występowaniem w niej najobfitszych soków roślinnych, do produkcji mikstur i leków (większa mikstura leczenia ran 0,5l). Rzadziej wykorzystywane owoce, na które trzeba czekać do jesienie, chociaż są jedną z najlepszych neutralizatorów większości znanych trucizn (odtrutka 0,3l).
Zbieractwo: do 2 roślin na 10 minut
Kenshin
10xNazwa: korzeń magiczny
Występowanie: zacienione tereny podmokłe, bagna, mokradła, jaskinie
Opis: Roślina wieloletnia, bulwiasta. Wysokość od 20 cm. Liście w zaniku, kwiaty o fluorescencyjnych liściach mieniących się jasnofioletową barwą. Korzeń bulwiasty, mięsisty i soczysty.
Właściwości: Dość silne właściwości magiczne, polegające na regeneracji ubytków energii magicznej i stabilizacji magicznej.
Wykorzystanie: Na skalę światową wykorzystywany korzeń magiczny, do produkcji mikstur odnowy magicznej (mikstura energii magicznej 0,3l i 0,5l).
Zbieractwo: do 12 roślin na 10 minut
20x
Nazwa: brzuchowiec
Występowanie: lasy, łąki, pola.
Opis: Roślina trzyletnia. Młode pędy pojawiają się wiosną, w lecie następuje kwitnienie, owocowanie jesienią. Wysokość zależna od miejsca występowania od 20-30 cm. ÂŁodyga cienka, krucha. Liście mięsiste, twarde. Kwiaty w kształcie małych dzwonów, owoce czerwone.
Właściwości: Silne właściwości stymulujące czynności życiowe oraz neutralizujące trucizny.
Wykorzystanie: Szczególnie często wykorzystywana łodyga, w związku z występowaniem w niej najobfitszych soków roślinnych, do produkcji mikstur i leków (większa mikstura leczenia ran 0,5l). Rzadziej wykorzystywane owoce, na które trzeba czekać do jesienie, chociaż są jedną z najlepszych neutralizatorów większości znanych trucizn (odtrutka 0,3l).
Zbieractwo: do 2 roślin na 10 minut
10 sztuk
Nazwa: ziele lecznicze
Występowanie: lasy, łąki, pola
Opis: Roślina wieloletnia. Młode pędy pojawiające się na wiosnę, kwitnie w lecie. Wysokość 30-40 centymetrów. ÂŁodyga cienka, żylasta. Liście pióropuszowate podłużne. Kwiaty w formie baldachimów.
Właściwości: Silne właściwości lecznicze.
Wykorzystanie: Wykorzystywane głównie jako substrat do produkcji wywarów leczniczych (mikstura leczenia ran 0,3l i 0,5l); stosowany w kremach i maściach.
Zbieractwo: do 15 roślin na 10 minut
Progan
10x
Nazwa: korzeń magiczny
Występowanie: zacienione tereny podmokłe, bagna, mokradła, jaskinie
Opis: Roślina wieloletnia, bulwiasta. Wysokość od 20 cm. Liście w zaniku, kwiaty o fluorescencyjnych liściach mieniących się jasnofioletową barwą. Korzeń bulwiasty, mięsisty i soczysty.
Właściwości: Dość silne właściwości magiczne, polegające na regeneracji ubytków energii magicznej i stabilizacji magicznej.
Wykorzystanie: Na skalę światową wykorzystywany korzeń magiczny, do produkcji mikstur odnowy magicznej (mikstura energii magicznej 0,3l i 0,5l).
Zbieractwo: do 12 roślin na 10 minut
10 sztuk
Nazwa: ziele lecznicze
Występowanie: lasy, łąki, pola
Opis: Roślina wieloletnia. Młode pędy pojawiające się na wiosnę, kwitnie w lecie. Wysokość 30-40 centymetrów. ÂŁodyga cienka, żylasta. Liście pióropuszowate podłużne. Kwiaty w formie baldachimów.
Właściwości: Silne właściwości lecznicze.
Wykorzystanie: Wykorzystywane głównie jako substrat do produkcji wywarów leczniczych (mikstura leczenia ran 0,3l i 0,5l); stosowany w kremach i maściach.
Zbieractwo: do 15 roślin na 10 minut
20x
Nazwa: brzuchowiec
Występowanie: lasy, łąki, pola.
Opis: Roślina trzyletnia. Młode pędy pojawiają się wiosną, w lecie następuje kwitnienie, owocowanie jesienią. Wysokość zależna od miejsca występowania od 20-30 cm. ÂŁodyga cienka, krucha. Liście mięsiste, twarde. Kwiaty w kształcie małych dzwonów, owoce czerwone.
Właściwości: Silne właściwości stymulujące czynności życiowe oraz neutralizujące trucizny.
Wykorzystanie: Szczególnie często wykorzystywana łodyga, w związku z występowaniem w niej najobfitszych soków roślinnych, do produkcji mikstur i leków (większa mikstura leczenia ran 0,5l). Rzadziej wykorzystywane owoce, na które trzeba czekać do jesienie, chociaż są jedną z najlepszych neutralizatorów większości znanych trucizn (odtrutka 0,3l).
Zbieractwo: do 2 roślin na 10 minut
Gunses
10x
Nazwa: korzeń magiczny
Występowanie: zacienione tereny podmokłe, bagna, mokradła, jaskinie
Opis: Roślina wieloletnia, bulwiasta. Wysokość od 20 cm. Liście w zaniku, kwiaty o fluorescencyjnych liściach mieniących się jasnofioletową barwą. Korzeń bulwiasty, mięsisty i soczysty.
Właściwości: Dość silne właściwości magiczne, polegające na regeneracji ubytków energii magicznej i stabilizacji magicznej.
Wykorzystanie: Na skalę światową wykorzystywany korzeń magiczny, do produkcji mikstur odnowy magicznej (mikstura energii magicznej 0,3l i 0,5l).
Zbieractwo: do 12 roślin na 10 minut
10 sztuk
Nazwa: ziele lecznicze
Występowanie: lasy, łąki, pola
Opis: Roślina wieloletnia. Młode pędy pojawiające się na wiosnę, kwitnie w lecie. Wysokość 30-40 centymetrów. ÂŁodyga cienka, żylasta. Liście pióropuszowate podłużne. Kwiaty w formie baldachimów.
Właściwości: Silne właściwości lecznicze.
Wykorzystanie: Wykorzystywane głównie jako substrat do produkcji wywarów leczniczych (mikstura leczenia ran 0,3l i 0,5l); stosowany w kremach i maściach.
Zbieractwo: do 15 roślin na 10 minut
20x
Nazwa: brzuchowiec
Występowanie: lasy, łąki, pola.
Opis: Roślina trzyletnia. Młode pędy pojawiają się wiosną, w lecie następuje kwitnienie, owocowanie jesienią. Wysokość zależna od miejsca występowania od 20-30 cm. ÂŁodyga cienka, krucha. Liście mięsiste, twarde. Kwiaty w kształcie małych dzwonów, owoce czerwone.
Właściwości: Silne właściwości stymulujące czynności życiowe oraz neutralizujące trucizny.
Wykorzystanie: Szczególnie często wykorzystywana łodyga, w związku z występowaniem w niej najobfitszych soków roślinnych, do produkcji mikstur i leków (większa mikstura leczenia ran 0,5l). Rzadziej wykorzystywane owoce, na które trzeba czekać do jesienie, chociaż są jedną z najlepszych neutralizatorów większości znanych trucizn (odtrutka 0,3l).
Zbieractwo: do 2 roślin na 10 minut
Talenty
Aragorn
Aktywność: 1 złoty talent
Opis: 1 srebrny talent
Walka: 1 brązowy talent
Bonus pieniężny: 175 grzywien
Progan
Aktywność: 1 złoty talent
Opis: 1 złoty talent
Walka: brak
Bonus rasowy: 1 złoty talent
Bonus pieniężny: 200 grzywien
Gunses
Aktywność: 1 złoty talent
Opis: 1 złoty talent
Walka: 1 złoty talent
Bonus rasowy: brak
Bonus pieniężny: 300 grzywien
Kenshin
Aktywność: 1 złoty talent
Opis: 1 srebrny talent
Walka: 1 srebrny talent
Bonus rasowy: brak
Bonus pieniężny: 250 grzywien
Samir
Aktywność: 1 srebrny talent
Opis: 1 srebrny talent
Walka: 1 srebrny talent
Bonus rasowy: brak
Bonus pieniężny: 150 grzywien
Gordian
Aktywność: 1 srebrny talent
Opis: 1 srebrny talent
Walka: 1 srebrny talent
Bonus rasowy: 1 srebrny talent
Bonus pieniężny: 150 grzywien
-
Gunses zamienił 1 złoty talent na 2 srebrne talenty, oraz 2 złote talenty na 6 brązowych talentów.