Forum Tawerny Gothic

Tereny Valfden => Dział Wypraw => Wątek zaczęty przez: Canis w 01 Sierpień 2015, 21:53:44

Tytuł: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 01 Sierpień 2015, 21:53:44
Nazwa wyprawy: Basen północny
Prowadzący wyprawę: Evening Antarii/Licho
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: przebywanie w karczmie w Ekkerund pewnego zimowego poranka
Uczestnicy wyprawy: Evening Antarii, Salazar Trevant



Salazar również dostrzegł mężczyznę i dwójkę która weszła za nim. Zaskoczył go jednak nie fakt pójścia w kat sali, tylko brak złożenia zamówienia. Kto przychodzi do karczmy i się rozsiada bez składania zamówienia? No mało kto.

- Wiem, zawsze warto wyrwać się od miejskiego zgiełku, doświadczyć chodź trochę innego, odpocząć i cieszyć się życiem. Cieszę się z tego, że zechciałaś się ze mną spotkać, nie należę do... - No i tu mu drący się karzeł przerwał. A jakże ciekawym, donośnym głosem. Dowódca, albo śpiewa w chórze, że tak doniośle... Może dwa w jednym?

- Panie, nerwy na wodzy i o co chodzi, ja się tu produkuję, by pani szlachcic mnie polubiła a pan się drzesz na całe gardło wybijając mnie z rytmu wypowiedzi! - Dziad wstrętny mu tu w spotkaniu przeszkadza, no niech by go jakie licho wzięło! Ale samą wypowiedź zakończył uśmiechem patrząc na Evę, przy której nieszczęsny mężczyzna usiadł i mrugając oczkiem w jego kierunku. No tylko żeby się jeszcze nie obraził... - A tak poważniej może... Powie pan o co chodzi... Tak głośniej i do nas, tych dwóch posępnych też pan zaprosi co usiedli z tyłu, bo wyglądają jak tajni agenci. - powiedział wskazując palcem w miejsce gdzie dwójka zaległa nie składając zamówienia i palcem zaprosił do lady. Jak to mówią, odegrał cwanika, sędzia to może! A co mu szkodzi!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 01 Sierpień 2015, 22:06:59
Mężczyzna obruszył się strasznie, był bardzo, ale to bardzo zdziwiony. On po prostu chciał wylać swoje smutki, najgłębszy żal po stracie ludzi na trakcie!... Poniosło go, bo i strata była wielka.
- Przepraszam panie, ja nie chciałem! Idzie biedny człowiek po jedzenie, przemierza góry by ostatnie zapasy na hemis zrobić dla siebie i rodziny. Ba, nawet całej wioski! A tu mu piątkę ludzi wybijają, wyrzynają jak bydło!... Tak tak...- przerwał na chwilę, gdyż dostał ataku kaszlu. Być może nie tylko zbóje na drodze go pokonały, ale także zapalenie płuc się za niego bierze.- Uprzejmie państwo wybaczą, straciłem dwóch nastarszych synów co ze mną byli, a także trzy części z czterech tego co wiozłem za góry. Tłuszcz, skóry, warzywa i mięso. Zostawili tylko kostki mydła!- pogroził pięścią w przestrzeń. - I drewniane paliki do mebli- dodał już zupełnie żałośnie. ÂŁzy cisnęły mu się do oczu. - Nakupowałem zapasów za tysiąc grzywien, a mi ani złamanej grzywny nie zostawili. Chciałem się podzielić choć piwem z moimi braćmi z wioski- ciągnął, ale widać było, że teraz zamilknie na dłuższą chwilę.
- Nie może być! Chultaje!- warknął karczmarz i przeczesał swoje wąsy i brodę. - Przecież to rozbój w biały dzień! Masz pan piwo dla siebie i dla swych braci. Zaraz zrobię wam dzika, bo widzę w jak beznadziejnej sytuacji jesteście- zapewnił dobroduszny teraz karczmarz.
Eve położyła dłoń na ramieniu Salazara, żeby go uspokoić, mężczyzna wcale nie był jakiś groźny czy podejrzany. -On po prostu przed chwilą stracił synów... I zapasy dla rodziny. Nie denerwuj się na niego- rzekła po cichu.
- Aaa, tak tak! Panienka ma rację... Ich ciała wciąż tam leżą. Bo wilki teraz nie podejdą, a już pewnie zwąchały ciepłą krew! Ja do Ekkerund kilka razy w roku tylko się wybieram, takie nieszczęście!- niemal zakwilił. A jego głos wypełniała prawdziwa, przeszywająca serce boleść. - Miałem 4 wozy, zostały mi tylko dwa. To i tak cud! Z dziesięciu koni oby cztery się ostały.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 01 Sierpień 2015, 22:21:29
- Ja rozumiem. Nie chciałem być niemiły tylko przymusić do otwartej rozmowy, wybaczcie. - Odparł z lekkim niezadowoleniem z siebie... - Strata duża i szczere kondolencje, ciała pan na szlaku zostawił, trzeba by je wziąć i zawieźć do rodzinnych stron i pochować. Zmarłemu należy się spokój duszy a rodzinie ciała synów, mężów, ojców, czy córek, matek, żon... Nawet wrogów się chowa, albo pali, nie godzi się ciał na szlaku zostawić i dać rozszarpać zwierzynie... Prawda Evening? - Zwrócił się do kobiety z pytającym wzrokiem, na bitwach to się nie znał za bardzo poza jedną w życiu więcej nie przeżył... Jednak dalej dopytywał Mężczyznę - Daleko to stąd? Daleko mieszkacie? I jeszcze pytam, a tych dwóch nic nie zamawiających to z panem? ÂŻe za panem weszli...?
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 01 Sierpień 2015, 22:44:27
- A owszem, wrócimy po nie zaraz tylko... chcieliśmy się ogrzać, poza tym zbójcy gonili za nami. Chcieli obrabować skradzione wozy- odpowiedział. Eve tylko przytaknęła zaabsorbowana opowieścią mężczyzny. - Przepraszam... Jak to tak? Nie wypada! Nie przedstawiłem się. Grunaldi. Tamten młodzik to Eryk, cudem umknął tym bandziorom. Starszy to Klemens, on kilku ubił, razem ze mną. Pozostali... albo skonali od ran albo na miejscu zginęli od ciosów. Nie jesteśmy podejrzani ani ociupinę! Masz pan przed sobą ojca, który właśnie stracił dzieci. Kiedyś ich pomszczę! Ale na razie chcę wrócić z ciałami do domu. Zima będzie ciężka bez zapasów, ale jakoś wytrzymamy. Musimy rychło wracać póki w górach śnieg nie zasypie naszych szlaków. Mieszkamy zaś między Górami Kolczymi a Morzem Orathu, parszywa kraina, ale dom to dom, nieprawdaż? Tam czekają żony i ciepłe łóżka. Nie wrócimy tam w komplecie...
-Pomożemy wam!- wyrwało się Eve. -Jestem Evening Antarii z Bractwa ÂŚwitu. A to Salazar Trevant, sędzia w Efehidonie. To dziwne że na drogach nie było patrolu. Przykro mi, że padliście ofiarą tak okrutnego występku. Mamy konie i dwa taru, a wy pewnie sanie do podróży przez góry. Na jedne załaduje się ciała waszych pobratymców- powiedziała nie tyle podekscytowana, co zdeterminowana by pomóc. Przynajmniej ona czuła taką potrzebę. Do domu nic jej nie ciągnęło. ÂŻadnych obowiązków czy osób do których mogłaby wracać.
- Eryk! Klemens! Chodźcie tu- machnął na nich Grunaldi. - Panienka nam z nieba spada!
-Ja pomogę wam na pewno- a Salazarowi dała kuksańca w bok i posłała porozumiewawcze spojrzenie.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 01 Sierpień 2015, 22:55:59
- Aua moje żebra, no wiesz... - Powiedział z uśmiechem o taki: :D. - Oczywiście, że pomogę. Co więcej, dobrze się składa, nasze zwierzęta mają dobre zmysły zwłaszcza węchu... "Po zapachu ich poznacie" mówiła kiedyś kapłanka, zapach krwi nie schodzi z ostrza, gdy się kogoś zabije, możemy tak ich dorwać i odnaleźć. Mogli byście tak odzyskać chociaż część zapasów gdyby udało nam się ich dorwać. Zmarłym życia nie przywrócę... Ale to co stracone w przedmiotach można odzyskać.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 01 Sierpień 2015, 23:08:34
- Nie chcemy ich gonić. Nasz lud nie jest mściwy. Prędzej nasi bogowie ich pomszczą... Wyrwali północy wiernych i oddanych synów... Dopijemy piwo i ruszamy w drogę. Przyda nam się ktoś do eskorty. Ugoszczę was w moim domu najlepiej jak będę potrafił! Czeka tam moja żona, trzy córki i syn. Najstarsza jest w pańskim wieku tak myślę, całkiem ładna!- powiedział pełen dumy, ale jednak wciąż nie dało się nie usłyszeć smutku. - Pójdzie przyszykować konie i wozy- rzekł do Eryka i Klemensa. - Sanie chowamy na wyżynie, gdzie zaczynają się śniegi. W dół zjeżdżamy już wozami. Tam się nikt nie zapuszcza to i nikt nie podwędzi tych sanek he he- i znów śmiech przerodził się w kaszel. Grunaldi churchlał głośno i mocno. - Ekhe! Ekhem!... Wybaczcie- popukał się w pierś. - Północ nie taka straszna... Nasza osada to ostoja w tych górach. ÂŚniegu też tak dużo nie ma bo wieją wiatry od morza, więc jest nieco cieplej. Przez góry natomiast wiedzie szlak. Nie jest wymagający, wiele razy wypróbowany. Tylko jeden odcinek jest dość trudny. Ino w górach nie jedno licho mieszka- powiedział pogodniejąc nieco.
-Panie Grunaldi, będzie nam miło odwiedzić samą północ Valfden. Ja osobiście nie miałam okazji być na końcu Valfdeńskiej ziemi - powiedziała dziewczyna i zeskoczyła z wysokiego drewnianego krzesła przy szynkwasie. -Umiemy walczyć, już żadne zbiry wam w drodze nie zaszkodzą!- zapewniła nakładając płaszcz i odstawiając puste naczynie po herbacie. -Zima, choć sroga, musi tam być piękna!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 01 Sierpień 2015, 23:36:46
- Panie... Jednej kobiecie tylko swe serce chciałbym oddać i już chyba wiem której. - odpowiedział i mrugnął oczkiem. - Dla mnie wyprawa będzie radością, mogąc pomóc ludowi, takie my ministry jesteśmy, by służyć ludowi. - powiedział jakże uśmiechając się do mężczyzny, któremu los synów odebrał, co prawda sam nie wiedział jak by się zachowywał w obliczu takiej tragedii, jak by ją przyjął. Jednak wiedział, że pragnienie zemsty było by czymś, co nie opuściło by go nawet na sekundę... Chciałby poruszyć ziemię i niebo, by sprawiedliwości stało się zadość, a winni poczuli mękę, katusze, zwłaszcza, że to rozbój o przedmioty, a życie jest... cenniejsze, zwłaszcza osób w sile wieku. Każdy w swym sercu jednak chowa dwa światy, miłości i śmierci. Każdy ma inne jej proporcje i inne jej walory hołubi, tak też i tu Salazar dojrzał prawdę, której uczyło go coś co w swoim dzienniku nazywał prawem cienia... staniem z boku i patrzeniem na świat, toczeniem się losu własnym życiem i jego obserwacją. Tak, wiedział, że prawo cienia nie jest prawem dzieci nocy, lecz prawem świata, opisującym nie jak ma postępować człowiek będący taki a nie inny, jest drogowskazem dla wszystkich, których życie obarczone jest przekleństwem, nie, nie złym, ani nie dobrym, wszystkich obarczonych swoim jestestwem. Jednak nie czas było na pierdoły i filozoficzne durnoty! Sięgnął po swój kubek herbaty i dopił czym prędzej by z lekkim stukotem odłożyć kubek. - Również nigdy na krańcach Valfden nie byłem... Chętnie doświadczę uroków tych klimatów! Damy radę nic nie straszne nam na szlakach. - Powiedział i również zeskoczył ze stołka i zapiął piękny nówka kubrak, który dostał w prezencie. Szczególnie zauroczyły go mosiężne guziki, dzięki czemu całe odzienie nabierało szczególnych walorów. Sięgając po czapkę założył na głowę, dziwnie się poczuł nigdy czapki nawet kapelusza nie miał! Ale co to za życie by nie doświadczyć czegoś nowego?! No własnie! - To co? Czas byśmy rozprostowali kości, konie przysposobili i możemy ruszać!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Sierpień 2015, 11:56:55
- Bo nie widziałeś mojej Wiesławy! Baba jak się patrzy- śmiał się radośnie. Chyba mówił to na całkiem poważnie, nie było czuć żadnej ironii.
Na twarzy Eve wystąpiły rumieńce, lecz to chyba przez ten rześki wiatr, który powiał, gdy otworzyła drzwi karczmy. Zaraz za nią wybiegł Edgar radośnie machając swym długim ogonem. Był wyspany i najedzony, niestraszna mu żadna droga. Pognał przed siebie ulicą Ekkerund potrącając niechcący kilku krasnoludów; na szczęście uszło  mu to na sucho. Grunaldi wyszedł także pożegnawszy się wcześniej z karczmarzem, bo to on pierwszy zaproponował jakąkolwiek pomoc.
Konie stały okryte derkami. One także zdążyły się najeść, odpocząć i wystygnąć po drodze. ÂŚnieg prószył ale zaraz topniał. Był stopień albo dwa powyżej zera.
- Eryk, Klemens, dawać mi tu mojego karego!- istotnie Góral, bo tak nazywał się koń Grunaldiego, był czarny jak węgiel, jak najciemniejsza zimowa noc. Mężczyzna sprawnie go dosiadł, a chwilę potem obok niego stała pozostała dwójka, już na nieco gorszych koniach. Oni ciągnęli za sobą dwa wozy.
Eve poklepała Płotkę po grzbiecie, odwiązała od drewnianej beli i wyjechała na szlak. -Edgar, do nogi!- krzyknęła za zwierzakiem. -Chodź tu, bo mi zginiesz- rzekła karcącym tonem. Wtedy, gdy przybiegł do swej pani, Edgar zauważył Mayę. Jak to młody psiak, nie wiedział zbytnio jak ma się zachować; krążył zaciekawiony wokół niej i tylko się przyglądał.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 02 Sierpień 2015, 13:29:35
Maya miała przyjemność lezenia skulona przed karczmą między nogami pałasza, aby nikt jej nie próbował pod konia wydostać. Leżała tam chwilę czasu co rusz spoglądając na drzwi karczmy, na osoby wchodzące i wychodzące z niej. Gdy dojrzała wybiegające Taru podniosła głowę  i wyciągając szyję obracała czarnymi uszkami przysłuchując się wydawanym dźwiękom kolegi psowatego. Już jej właściciel i opiekun wychodzący jako ostatni z karczmy i zamykający drzwi za całą piątką osób nie był istotny. Dostrzegła go dopiero, gdy zaszedł do konia i zaczął go odwiązywać, wtedy dostrzegła, że niestety, ale musi wyjść spod konia. Delikatnie i swobodnie wyczołgała się spod Pałasza stając na równe nogi i przyglądając się pozostałym osobą. Podeszła do każdej z czwórki osób, uniżając głowę i kuląc uszy na bezpieczną odległość kilku centymetrów, by powąchać nogawki spodni i móc łatwiej zidentyfikować postacie, znaleźć je w razie zagubienia. Nie lubiła nadmiaru pieszczot to też oczami spoglądała w górę, aby obwąchiwana osoba nie dojrzała jej zbytnio, a przynajmniej nie próbowała głaskać. Niestety najemnice Beatrice i Irsis miały w zwyczaju głaskać psowate po głowie, czego Maya się niestety bała, najwyraźniej nie raz młode dzieci podczas spacerów, chcące ją pogłaskać po główce robiły to niedelikatnie raczej uderzając w głowę a niżeli delikatnie przykładając dłoń i głaszcząc po sierści. Gdy obeszła całą piątkę, która krzątała się w pobliżu karczmy, powróciła do swojego właściwego opiekuna patrząc oczami co rusz na Człowieka, to na biegającego Edgara. oczy błagalne i otwarte, a rozdziawiony pyhsk, z którego zwisał jakże radośnie długi różowy język pokazywały, ze czegoś chce i liczy na zgodę. Niestety sędzia nie rozumiał potrzeby i pragnienia psowatego, to też jedyne co mógł zrobić to też zrobił, powiedział, ze spokojnie, będzie miała gdzie się wybiegać. Nie tego oczekiwała i tu zawiodła się na swym panu, ale czego mogła się spodziewać, wiedziała, ze ludzie nie do końca je rozumieją, mimo przywiązania i wzajemnej relacji brak było pełnej zdrowej komunikacji... Jednak nie wykryła w głosie ani gniewu ani karcenia, przez co musiała sama przyzwolić sobie i uznać to za zgodne z wolą jej pana, no bo jak inaczej? No nie da się. Wybiegła za Edgarem lecz dojrzała, ze jest tuż obok, lecz co teraz? Tak tu był problem egzystencjalny. Dysząc powoli przyglądała się towarzyszowi czworonogowi podobnych rozmiarów, który właśnie podszedł i okrążał ją. Było jej trochę dziwnie i niemiło, poczuła, ze to nie tak... więc uznała, ze sama przejmie inicjatywę, nie chciała być pokazem istnienia, chciała być przynajmniej dobrą znajomą. To też podeszła do zwierzęcia od boku stając na przeciwko Edgara. Wyciągnęła szyję do przodu jednocześnie delikatnie unosząc głowę i próbowała powąchać kolegę od pyszczka, wiedziała, ze tak najlepiej i najmilej zacząć znajomość, gdy nawąchała się rozdziawiła swój pyszczek z którego ponownie zaczął zwisać różowy język, zaczęła delikatnie dyszeć i merdać ogonkiem z ciekawości i nadzieją, że Edgar podejdzie do niej. Było coś, czego nikt inny nie wiedział tylko ona i służba Salazara, być może Edgar to wyczuje swym czułym powonieniem. Zdarzyło się jej już od trzech dni zostawiać plamki na podłodze, na dywanach krwawe i lepkie jak zauważyły Beatrice i Irisis, jednak nie informowały o tym Salazara.

Jednak nie każdy był w stanie ocenić myśli dwójki czworonogów i ich zamiary, w takiej sytuacji postawiony był Salazar, też nawet nie próbował, machnął ręką na Mayę, wiedział, że skoro Edgar nie opuści swojej pani, to ta jego psowata również będzie w pobliżu się kręcić. to też odwiązując Pałasza poklepał go delikatnie po grzbiecie i wkładając prawą nogę w stalowe strzemiona wybił się z lewej i przełożył ją nad grzbietem lądując tyłkiem delikatnie na grzbiecie  wierzchowca. Włożył drugą nogę w lewe strzemię. Jednocześnie obwiązał nadgarstki wodzami idącymi od uzd konia pociągnął delikatnie do siebie przekręcając w lewą stronę, przez co Pałasz otrzymał sygnał by wycofać się i obrócić w prawą stronę, obracał i obracał aż w końcu obrócił. popuszczając wodze koń ruszył na przód i podjechał do Płotki ewe stając obok.  Jego ogon już zaczął obijać się na lewo i prawo łaknąc dalszej podróży.

Pałasz nie był "pięknym" koniem, zwykły koń o jakże gniadym umaszczeniu i siwawej grzywie oraz ogonie.
- Nie okrutny Pałaszu, teraz nie będziesz się śmiał z moich siwych włosów wredny dziadzie... - Powiedział pół szeptem do konia pochylając się nad jego kłębem i szyją. W odpowiedzi tylko lekko parsknął kręcąc głową na lewo i prawo, zaś w myślach pojawiło się: ÂŻebyś się nie zdziwił, będzie wiele okazji by ci wkurzyć.

Tak... zwierzęta go chyba nie lubiły...

- To jak panie Grunaldi, możemy jechać, chyba? - Spojrzał na Eve, lecz co tu dużo mówić, była lepiej przygotowana od niego!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Sierpień 2015, 13:48:11
Edgarowi zaś żadne suczki w głowie... Był jeszcze młodym taru, nie miał czasu na uganianie się za nimi, wolał pognać za kaczką w zaroślach, albo całymi kilometrami iść wiedziony zapachem czegoś nowego. Coś tam wyczuł, oczywiście, lecz nie wyglądał na przejętego tym faktem. Tyle woni dookoła... wolał biec przy szkapie i dorównywać jej kroku. Jęzor musiał zwisać swobodnie a uszy latałać z góry na dół przy każdym susie. Tak więc niedojrzały czworonóg nie wiedział zbytnio co ma począć z zapachem Mai, zatem zignorował go zupełnie.
- Chłopaki, bierzta wozy i jedziemy. To zaledwie kilometr stąd. A potem już prosta droga do domu, za góry znaczy się- oznajmił Grunaldi. Konie szarpnęły, koła zaczęły toczyć się powoli, by potem nabrać odpowiedniego tempa. Brodaty mężczyzna na karym koniu jechał kilka metrów za nimi. Sposępniał i zmarkotniał w jednej chwili. - Przeklęte Ekkerundzie szlaki...- mruknął
-Panie Grunaldi, teraz już będzie pan bezpieczny. Znam trochę magii, Salazar chyba też. A właśnie... Czapka w sam raz?- spytała Eve poprawiając uzdę swej szkapie. -W górach może wiać. Mam nadzieję, że konie dadzą radę.
- Nasze dały to i wasze przejdą trasę w mig- dodał Grunaldi. Cały czas zbliżali się do owego miejsca. Z przeciwka rzadko kto szedł. Kompania właśnie minęła mury miasta i wyszła no owy feralny szlak.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 02 Sierpień 2015, 14:26:31
I tak więc wybiegła na szlak, gdy krzątaniny przy oporządzaniu koni i wozów dobiegały końca i wiedziała, że to czas będzie na uroczy bieg i wybieganie nadmiaru sił i energii, której w Mai nigdy nie brak! Zniecierpliwiona opieszałością swojego właściciela delikatnie zawyła, lecz gdy dojrzała jego karcące spojrzenie by hałasu nie robić zaprzestała alarmowania całej okolicy swoim istnieniem!

- Ja znam bardzo trochę... jedno zaklęcie aby którym lepiej się nie afiszować... - Mówił półgłosem co by nie straszyć górala swoim kiepskim wykształceniem. - Czapka pasuje idealnie, dziękuję!- Odpowiedział z radością susząc zęby o tak :D . Jednocześnie delikatnie dźgając swojego pałasza butami co by nie zgubił i nie spowalniał ekipy mknącej szlakiem i trzymał się blisko wozu, delikatnie bo jeszcze gotów byłby zrzucić jeźdźca ten wredny typ. Po jakim ogierze i jakiej szkapie ten cholerny koński zad to ma...

- Nie ma takiej niegodziwości, która by nam była straszna, spokojnie, teraz już wam nic nie grozi. Ewentualnie bieda po ugoszczeniu mojego konia, nie dość że wredny to pochłania tony owsa, także radzę uważać goszcząc go w swojej stajni. - odpowiedział licząc, że choć trochę rozbawi to zasmuconego górala, nie znał sposobu by ukoić ból po takiej stracie, zwłaszcza, ze tym nie był zawistny mimo takiej dotkliwej straty...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Sierpień 2015, 22:27:19
- Ooo z daleka mi z nim, skoro tyle je! Zima za górami jest ciężka, to niech chociaż owsa nie wyjada- odparł z konia Grunaldi.
-Wystarczy wyznaczyć mu dzienną dawkę, kilka kilogramów i sprawa załatwiona- uśmiechnęła się Eve. -I jak ty sobie konia wychowałeś, że taka wredota z niego!?- dodała jeszcze.
Wozy toczyły się powoli przez drogę poprowadzoną przez gęsty mieszany las. Prowadziła ona prosto na północ. Było przedpołudnie zatem słońce wznosiło się powoli w górę, choć i tak świeciło niemrawo wcale niewysoko nad horyzontem, a jego ciepło ledwo co dało się odczuć. Dodatkowo jechali przecież w cieniu starych, dostojnych, lecz bezlistnych drzew.
Taru węszyły zaciekle, Maya tak samo jak i Edgar. Ich ścieżki splatały się albo całkowicie rozmijały. Chłód im wcale nie przeszkadzał, choć para leciała z ich pysków, a i koniom z nozdrzy leciały białe kłębki.
- Dojeżdżamy, ojcze- powiedział Klemens. Rzeczywiście z oddali było widać bałagan na drodze. Jakiś podróżny ominął go obojętnie. Tak samo jak i ciała pozostałych członków ekspedycji zza gór... Psowate dotarły tam pierwsze, zwolniły kroku i stały nieruchomo. Czekały aż reszta dojedzie do tego pechowego miejsca.
-Niech Zartat ma ich w opiece- szepnęła mściciel. Na drodze leżało kilka ciał a czerwona jucha już dawno wystygła i wsiąknęła w niezamarzniętą jeszcze ziemię. Najpierw dwa konie z przebitymi bebechami. Dobre, silne i mocne zwierzęta poległy w tej nierównej walce. Potem ciała ludzi, dokładnie cztery, z kieszeniami wywiniętymi na wierzch. Zbóje nic im nie zostawili, nawet buty porozkradali.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 02 Sierpień 2015, 23:10:42
- Tak to jest widzisz, gdy nie trzeba się martwić jadłem dla konia, a wredny jest... odpłaca się za lata, gdy byłem zdolny zmusić go do wszystkiego magią, dziś jesteśmy w innym położeniu i wyrósł taki cham... Ale jak to mówią, jest akcja i reakcje... dobrze mnie wkurzy to kupi się nowego konia a z tego da koninę! - Powiedział głośno do konia przystawiając usta do jego ucha, a teraz już kuc nie był taki cwaniak jak groźbę dosłyszał!

Gdy dojeżdżali a woń krwi przeplatała powietrze, Salazar wyczuł słodki żelazny zapach, który jak dobrze znał... tyle doświadczenia z krwią a dziś niewiele potrafił z nią zrobić... Ze zwierzyną również...

Na słowa Eve spojrzał na nią zaciekawiony.

- Niech Rasher da im skąpy posiłek... - Jednak powiedział to raczej do siebie.
- Bestialstwo... żeby żądza mienia była ważniejsza od życia ludzkiego... to niepojęte... Dobra! Zwinać ciała i na wóz tak? - Dopytał zeskakując z konia, oboje jak i Salazar tak I Pałasz poczuli ulgę w tym momencie, jeden, ze pozbył się ciężaru, drogi, ze wreszcie stopy dotykają ziemi!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Sierpień 2015, 23:19:58
- Tak... Dajcie do chłopców na wóz...- odparł posępnie Grunaldi. Nie chciał dotykać ciał. Pewnie pożegna się  z nimi na swój własny sposób. Później, w rodzinnej okolicy. Stał przygarbiony przy drzewach i obserwował to co zostało z jego dobytku i ludzi.
- Bierz, Klemens!- nakazał mu młodszy Eryk i razem wzięli ciało najstarszego brata na wóz. Potem jeszcze jedno ciało... Przykryli ich jakąś derką i zamknęli powieki.
-Pomożesz mi?- szepnęła Eve do Salazara. Nie chciała pytać Grunaldiego kto to, czy dobrze go znał, czy zasiadali wieczorami wspólnie przy piwie i grali w kości. Odpowiedź pewnie potwierdziłaby jej domysły. A wtedy zrobiłoby się jej jeszcze bardziej żal, że jego znajomi  w tej potyczce polegli. Chwyciła za ramiona mężczyznę, który zapewne zginął od kłutej rany w bok.
- Wracacie do domu, chłopcy- powiedział Grunaldi.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 02 Sierpień 2015, 23:28:35
- Oczywiście, że pomogę, nie mogą tu leżeć, a sama nie możesz targać. - Powiedział i mrugnął okiem, stanął przed ciałem między nogami i wkładając ręce pod tułów mniej więcej na środku ciała w okolicach pośladków trupa uniósł w górę i powolnym krokiem kierował się do podstawionego wozu. Starał się by ciężar przy ramionach, który ogólnie jest największy a pani mściciel tam własnie chwyciła, był jednak chociaż proporcjonalnie po połowie rozłożony i nie musiała targać najcięższych partii ciała sama.

Gdy oboje włożyli ciało na wóz, Salazar zapierając się rękoma o krawędź wozu, podsadził się i włożył jedną nogę by następnie stanąć na wozie. podszedł do bezładnie leżących zwłok i delikatnie ciągnąć za ramiona po podłodze wozu przeciągnął je dalej, by kolejne ciała swobodnie się zmieściły. Szybkim krokiem zeskoczył z wozu i podszedł do kolejnych zwłok, analogicznie stanął między nogami chwytając ciało przy pośladkach, liczył na to, że Eve przyjdzie z pomocą do tych zwłok ^^ .
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Sierpień 2015, 23:44:01
-Nie takie ciężary się dźwigało- odparła Eve. Treningi w Bractwie dawały w kość. Szczególnie te, gdy była jeszcze rekrutem. Trzeba było nabrać krzepy i nie było taryfy ulgowej dla kobiet.
Pozostało jeszcze jedno. Trup miał twarz młodego chłopca o czystej, dziecięcej jeszcze cerze. Czyjeś dziecko... przemknęło dziewczynie przez myśl.
Jego także przetransportowali na wóz, ułożyli tak, by nie wystawał i przykryli. Szły chłody, ciała więc nie cuchnęły tak mocno i owadów wcale nie było.
- Dzięki wam. Odjazd- powiedział Grunaldi, gdy siedział na swym karym Góralu.
Za nim na Płotkę wsiadła także mściciel, chciała zostawić to okropne miejsce za sobą i jechać wreszcie na północ, by lepiej ją poznać. A może spieszyło się jej do ciepłego dworu Grunaldiego? Też możliwe.
-Wio Płotka!- Eve dźgnęła szkapę w boki a ta ruszyła posłusznie, choć ospale.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 03 Sierpień 2015, 00:11:21
- Wiem wiem... ale nie godzi się samemu, gdy może ktoś pomóc, nie chciałem by to źle zabrzmiało. - Odparł lekko speszony.

Po zajęciu przez ciała miejsc należytych i ich zakryciu, podszedł do okrutnie przesiąkniętego złem ogiera i wiedzieli co teraz nastąpi. spojrzeli na siebie oboje wzrokiem żądnym śmierci drugiego a jakże! Ale jak to mówią, blisko jest od nienawiści do miłości, tak samo jak od pełni życia do śmierci. Także mimo wzajemnej niezbyt dobrze wyglądającej relacji, również zionęło przyjaźnią tylko mocno skrytą. Jak to mówią, przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, ani przeciwieństwem nienawiści - miłość, przeciwieństwem jakiegokolwiek z uczuć jest brak uczuć i ignorowanie, brak dostrzegania istnienia! Tak... Wiedzieli, że mimo chłodnej relacji de facto są sobie bliscy...

Włożył nogę w strzemiona i przekładając nogę nad grzbietem zajął swoje miejsce i poklepał po szyi delikatnie swojego Pałasza, można powiedzieć z delikatną czułością w podzięce, zapewne dlatego że jednak poczekał i nie nawiał mu z drogi!  Chwytając za lejce pognał Pałasza, by szedł dalej w pobliżu Płotki, pięknego wierzchowca, szkapy o tarantowatym umaszczeniu, biel i czerń, pojawiające się na białej sierści czarne plamki i centki. Podziwiał w milczeniu patrząc na bok. Jednak czując chłód poprawił czapeczkę na głowie.

- Opowiedzcie może o waszej wsi za górami, jak wam życie mija w tych hardych warunkach, z czego się utrzymujecie? My z Efehidonu Niewiele wiemy o górskich Terenach, mimo że sam zarządzam górskimi włościami, niewiele zajmują mnie sprawy przyziemne i życia, zwłaszcza teraz, gdy pod mój komisariat weszły wyspy Chatal i budowa stref życia w pustynnych warunkach, wręcz skrajnych a równie nieprzystępnych co góry. - Tak zapytał chcąc wywiązać jakąś rozmowę i oderwać gospodarza od myśli o śmierci kompanów podróży. Co rusz wyglądał na przód doglądając ganiającej i skaczącej po wertepach wśród krzewów Mai, cieszył się, że chociaż ona nie doświadcza uczucia śmierci i poczucia winy, które zawsze towarzyszy śmierci mimo, ze nie z naszych rąk "czemu nie zapobiegłem temu, czemu oni a nie ja?" Każdy zadaje sobie takie pytania, zwierzęta niekoniecznie, więcej zauważył, że zwierze inaczej na nią reaguje.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 03 Sierpień 2015, 09:58:48
- Zwiemy się klanem Dwugłowego Orła - zaczął Grunaldi przybliżając się do jadących z tyłu Salazara i Eve. Jechali teraz równo, w jednym rzędzie. - Tak jak pan mówi... ÂŻycie na północy nie rozpieszcza, szczególnie że nasza wioska leży między niebezpiecznymi górami a wzburzonym morzem. Niebezpiecznie tam pływać statkami, co roku zdarza się, że zagubiony okręt roztrzaskuje się na skałach zwiedziony pozornie bezpiecznym  zejściem na ląd. Ale to pod powierzchnią kryją się niebezpieczne skały... Potem przez wiele miesięcy Morze Orathu wyrzuca ciała i inne szczątki. Hmm... Może coś przyjemniejszego teraz by was nie odstraszyć. Owiec mieszka tu z tysiąc razy więcej niż ludzi ha ha!- zaśmiał się serdecznie. Istotnie, górskie polany były idealny dla tych zwierząt. - Wełny mamy pod dostatkiem. I baraniny także. Spróbujecie jej, gdy dotrzemy! Oczywiście nie jest to bajkowa kraina... Chodzi wiele legend o potworach zamieszkujących jaskinie z czego wargi i wilki to najmniejsze zagrożenie. Demonów prawie się nie widuje, ale północnice czy inne licha bardzo często. Podobno ÂŚnieżny Potwór przemierza Góry Kolcze, na własne oczy widziałem jego ślady! Wielki skurczybyk. Nawet ja bałbym się spotkania z nim. Oprócz potworów mamy też i piękne dziewczęta. Może nie są tak egzotyczne jak na południu wyspy... ale podróżni z daleka chwalą ich zimną, surową urodę - mówił. A opowiadał z zachwytem i znajomością własnej pięknej, choć groźnej krainy.
-ÂŚnieżny Potwór?- prychnęła śmiechem Eve. Jakoś średnio w to wierzyła. -Chciałabym to zobaczyć! Pewnie zwykły niedźwiedź czy coś.
- Naiwna jest panienka... Widziałem jego ślady! Całkiem blisko szlaków.
Tymczasem podróżni zbliżali się do wyżyn. Szarych, rzadko porośniętych i mokrych. Choć miały w spobie jakiś tajemniczy pierwiastek skrywający ich potęgę i budzący zachwyt.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 03 Sierpień 2015, 18:47:59
- Panie, ale śnieżny potwór... dużo istot zostawia dziwne nienaturalne i duże ślady. Mój dziad to specjalnie takie duże łapy miał porobione i drzewa podpalał, by straszyć dzieci odciskami w błocie, jakoby był to wielki gad zionący ogniem. Można się bać gdy się nie wie co to jest, warto by odkryć te ślady, wykorzystać psy pasterskie czy wilki i taru do odnalezienia tej bestii. Nie ma się czego bać, gdy jest wiadome czym to jest jak się temu przeciwstawić. Zapewne ustaliliście już rejon i miejsca w których przebywa, bo nie wierzę, ze nie próbowaliście tropić. - Liczył, ze góral opowie coś więcej tak brany pod włos swoich wąsów.

Jednak szczególnie w spokojnej podróży człowiekowi doskwierało zadowolenie z możliwości ujrzenia czegoś więcej, niż tylko zatęchłej swojej nory z podgrodziu, czy źle umeblowanej kancelarii sędziowskiej, obskurnych sal czeladzi krawieckiej czy innych miejsc niż te, które przychodziło mu oglądać codziennie i niemal bez przerw. Doglądając mieniących się szczytów górskich w oddali kiepsko iskrzących się w bledszych promieniach słońca, w wyżynach, płaskowyżach i pastwiskach co rusz porośniętych mniej gęstą zielenią, gdzie wszędzie towarzyszył widok osadzonej wody wzdłuż jak i wszerz pokrywającej i mieniącej skalne i ziemne tereny, których nie przykrywała zieleń.

- Cię się, ze dane nam było was spotkać w karczmie, dzięki wam nasza rozmowa nabrała też innego wymiaru i możemy uczestniczyć w tej przeprawie, gdzie dane jest nam się poznać, panie Grunaldi. Chociaż opisywana ziemia przez ciebie nie tyle jest groźna i niebezpieczna, co równie bardzo interesująca i budząca ciekawość. Jak panie sobie radzicie z demonami i północnicami? Czy takie nieuchwytne stworzenia, mordercze i krwiożercze nie są większym nękaniem, niż niespotkany dotąd śnieżny potwór? - Dopytywał jednak dalej.

- Eve, czy zostaniemy tam na dłużnej? W sensie w tejże wiosce? Może byśmy spróbowali pomóc w odnalezieniu tego "śnieżnego potwora", być może pan Grunaldi znajdzie chętnych myśliwych by zalpolować na to coś, czego się tak lękają? - Zapytał Eve przekrzywiając głowę na bok i patrząc na nią z dziwnym uśmiechem. Taki uśmiech, ze uśmiech nie wiadomo o co chodzi tylko widać uśmieszek.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 03 Sierpień 2015, 20:40:13
- Proszę nie drwić z tego co mówię, bo będzie tak że podczas śnieżnej zawieruchy zapodzieje się pan z tyłu, zostanie sam, a śnieg przykryje nasze ślady. Wtedy obudzi się to, co najgorsze w leśnej gęstwinie. I być może wtedy znajdziemy pana po jakimś czasie, ale zamarzniętego oczywiście, tak że przy najdrobniejszym stuknięciu, posąg z pańskiego ciała rozpadnie się na kawałeczki- mówił złowrogim głosem, jakby próbował przestraszyć swych towarzyszy. Eve z początku nie nabrała się na tę opowieść, wszak każdy lud ma taką historyjkę do straszenia dzieci, ale teraz zaczynała brać słowa Grunaldiego na poważnie.
-Są niedźwiedzie, wilki, wargi, może to i zawierucha przemienia ich ślady na potężniejsze? Ja z zupełnie innych stron jestem... znad morza. Tam tylko topielce i duchy żeglarzy były postrachem dzieci.
- ÂŚnieżny Potwór bywa blisko szlaków przy naszej wiosce. Im bliżej Ekkerund tym tropy są rzadsze, więc możliwe, że w miarę zbliżania do domu spotkamy tych śladów więcej- Grunaldi zamyślił się i drapał się po brodzie. Rzeczywiście nie przyszło mu do głowy, że ktoś może robić sobie przysłowiowe "jaja". Jednak nie mógł dopuścić tej myśli do siebie. - A tropcie go sobie!- ocknął się nagle. - Ja dziwnych stworów się nie tykam- zakończył.
Skoro ojciec zamilkł, przemówił Eryk. - Demony staramy się unikać, ot co. Srebro każdy we wiosce ma to i się obroni. I nie zapuszczamy się daleko. Wszędzie chodzimy co najmniej w parze. Dziki teren to i przystosować się trzeba. Mamy psy...- wzruszył ramionami. - ...ofiar jest niewiele. Zaledwie kilka rocznie. A to pewnie i dlatego, że okolica nieprzyjazna, to i różnym stworom nie chce się tam mieszkać.
Dziewczyna przysłuchiwała się tym opowieściom o północy. Opowiadali o swojej codzienności, dla nich pewnie monotonnej. Z zasłuchania wyrwał ją Salazar.
-Hm? Ach, no wiesz... Moglibyśmy, jeśli tylko gdzieś na trasie znajdziemy jego ślady. Grunaldi mówił, że on głównie wokół szlaków się pląta. Mamy dwa taru więc czemu nie?
- Ocho! Za tymi wzniesieniami pewnie pada śnieg- przemówił Klemens. Rzeczywiście nad wyżyną unosiły się szare chmury, ale nie było dotkliwie zimno. Po prostu chłodno.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 03 Sierpień 2015, 23:25:27
- No wie pan, nie drwię i nie chciałem pana denerwować, raczej szukam bardziej zrozumiałego wyjaśnienia. Jak zgubię się i drogi nie odnajdę w śnieżnej zawierusze, to zapewne i zamarznę w ciągu kilku godzin samemu będąc nie mogąc znaleźć drogi do wioski czy domu, chociaż takich posągów by rozsypywały się przy dotknięciu to jeszcze nie widziałem. - Odpowiedział będąc pełnym podziwu dla pięknej bajki! Chociaż miał też drobną nadzieję, że chociaż coś z tej bajki jest prawdą. - Niech się pan nie obawia, czym by to nie było, przy nas zapewne nie zaatakuje, ja zawsze mówię, że złego diabli nie biorą, a boskie o mijają szerokim łukiem bo jeszcze groźniejsze. - Pierwsze mówił wskazując na siebie i mrugając zabawnie oczkiem, a drugi element to dyskretnie wskazał ręką na Evening po czym jakże skrzętnie odwrócił wzrok ku niebu jakby nigdy nic.

- W śnieżycy będzie ciężko... gęsty śnieg szybko przysypie ślady, a zapachy na wietrze i chłodzie zdeformowane mogą nie poprowadzić ich za daleko... Ale można by spróbować w razie jak mówisz znalezienia śladów...

Zimno wieje, pada... no prawie jak nad morzem tylko ładne kilka stopni jeszcze zimniej. Przemknęło mu przez myśl słysząc zapowiedź opadów śniegu, ciekawe jak gęstych, rzadki, siarczystych, czy może delikatnych spokojnych. Czy będzie to delikatne spotkanie z początkiem zimy, czy srogie spotkanie z matką naturą gotową mścić się na podróżnych za nic!

Jednak mimo przeciwności, w zwartej grupie zawsze raźniej i oby wszyscy dotarli do celu zdrowi i cali, by móc dopełnić obowiązków, których podjęli się w przeprawie. Delikatnie doglądał w oddali biegających i węszących Taru, Mai z pewnością się podobała możliwość biegania samopas, gdy wozy spokojniej ciągnięte przez konie nie mogły nadmiernie pędzić, a kłopoty ze szlakiem i im bliżej szczytów tym pewnie węższym będące, im nie będą przeszkadzać, w końcu nie potrzebują nadmiaru miejsca. A ich obecność była bardzo korzystna i umożliwiająca wyczucie zagrożenia z większej odległości, jako wyczulone bestyjki z instynktami zdolne są jednak wyczuć zagrożenie znacznie lepiej od ludzi. Człowiek pogłaskał swego konia dłonią jakby dziękując za spokojną jazdę, jednak nic nie powiedział, gdzieś tam na dnie dalej gorało uczucie nuty niechęci do tego tu on poniżej. Jednak też nie straszne mu były ani śnieżne potwory, ani żadne inne, wiedział, ze prędzej czy później z czymś sobie nie poradzi, wolał by by był to przeciwnik niż starość i choroby! I tym bardziej ciekawiły go te problemy z odległej krainy ludzi z gór.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 04 Sierpień 2015, 18:10:11
Wlekli się na górę nieco ociężale. Tylko taru biegły lekko wśród niskiej ciemnej trawy i skał. Droga na szczyt wzniesienia zajęła jakieś dwadzieścia minut, a w dole ukazał się widok ośnieżonej już doliny. Puchu było wiele, gruba metrowa warstwa pokrywały podnóża gór tak samo jak ich szczyty.
- Widzicie tamtą przełęcz?- spytał Klemens. Wskazał na przejście między dwoma szczytami. Ono także już było ośnieżone. - Dotrzemy tam za jakieś... cztery godziny i po drugiej stronie zrobimy przystanek. Tam zaczynają się gęste i ciemne iglaste lasy. Osłonią nas od wiatru.
- ÂŚnieg dopiero co spadł... Będzie niebezpiecznie, obyśmy nie ugrzęzli- wtrącił Eryk.
- Masz rację. A musimy zdążyć przed następną zawieruchą. Dopiero to zauważyłem, że chmury są wyjątkowo ciemne. O, widzisz tam?- spojrzał na zachód. - Tam mocno pada. Oby nie dotarło do nas- i tak bracia rozmawiali, prawdziwi znawcy gór, widać, że te szczyty ich wychowały a ową trasę znali niemal na pamięć. Znali wszystkie znaki na niebie i ziemi, co nierzadko chroniło ich od zamarznięcia. Wiedzieli gdzie są szczeliny i rozpadliska, z której chmury spadnie śnieg a z której nie.
- Tam też czekają sanie. Będzie łatwiej się podróżować- dodał jeszcze Eryk.
Jednak na ich trasie było widać coś o dziwnym, nieokreślonym kształcie. Był on podłużny, pełny wystających jakby kikutów, gdzieniegdzie kolorowy, a gdzieniegdzie szary. Pokryty był śniegiem. Owe tajemnicze coś wzróciło uwagę Grunaldiego.
- Co do cholery?...- mruknął do siebie i mrużył oczy by dojrzeć coś w dole. Stąd jednak trudno było określić co to mogło być.
-Nie wiem, nie widzę szczegółów- wzruszyła ramionami Eve. Nie widziała wiele, ale wyczuła, że Płotka zaniepokoiła się czymś. Wierzgnęła i chciała wracać... Edgar zaś przybiegł blisko dziewczyny i konia. Usiadł i dyszał.
Panowała dziwna, pełna wyczekiwania atmosfera.
- Zejdźmy w dół doliny i sprawdźmy to. Trzymajcie się blisko siebie, uważajcie na ten śnieg, jest głęboki- nakazał Klemens.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 04 Sierpień 2015, 21:03:05
- Sprawdźmy... Maya! - Zawołał salazar półgłosem wołając swojego chowańca do siebie.
Samiczka taru to będące piękne i jakże majestatycznie czarno białe zwierze, które rozochocone biegało po wertepach, aż wreszcie zaciekawił jeobiekt z oddali, wyginając szyję w przód i ruszając swoim spiczastym noskiem, próbowało wyczuć obiekt, potulnie jednak wróciła do konia i trzymała się przy jego kopytach.

Salazar delikatnie i z wyczuciem przechylił lejce w lewą stronę by przybliżyć się i "zbić" w zwarty oddział, by sunąć tuż za wozami torującymi drogę, a że zmierzali w kierunku zasypanych wertepów pokrytych grubą warstwą śniegu, lekkiego, puszystego ale jednak, mogło być nieprzyjemnie. ÂŁopat nie mieli ani możliwości by rozpuścić ogniem śniegi, ale zawsze była też siła mięśni i możliwość pchania, chociaż metr śniegu? to będzie nie lada wyzwanie...

I jeszcze ten obiekt w oddali... no cuda niewidy... Będzie wesoło!

- Robi się co raz to ciekawiej, groźniej... rozumiem, ze innej drogi już nie ma, by ominąć te wysokie śniegi? Zresztą damy radę, raz kozie śmierć...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 04 Sierpień 2015, 22:17:49
Narrator ma chyba zbyt bujną wyobraźnię bo śniegu wcale nie było metr. Inaczej drobna Eve prawie w połowie przykryta byłaby śniegiem, a koła od wozów nie poruszyłyby się o centymetr. ÂŚniegu było piętnaście centymetrów.  <aniol>

Eve nasunęła szalik na nos, coby nie zmarzł i nie zrobił się czerwony. Tu było o wiele chłodniej, temperatura musiała spadać, gdyż mróz ciął w policzki. O dziwo było wyjątkowo cicho, to znaczy nie wiał wiatr. Tylko z nieba zaczął padać puch i spokojnie opadał w dolinę.
- Ostatnio musiała tędy przejść jakaś śnieżyca - zauważył Klemens.
- Spadło dużo śniegu, ale potem przyszła odwilż, a potem znów mróz. ÂŚnieg nie jest tak grząski, dami radę przejechać- rzekł Grunaldi poprawiając na sobie futro. - Co to u licha jest?- nie mógł się nadziwić. Ze wzniesienia zjechali szybko, potem jeszcze kilkaset metrów prosto. Konie czasami musiały aż wyskakiwać z zasp śnieżnych, za to taru miały przednią zabawę! Edgar jakoś się ośmielił w stosunku do Mai, gdyż teraz biegał za nią i polował na jej ogon, albo po prostu chciał ją przewrócić w śnieg. Były o wiele wolniejsze niż normalnie, bo warstwa puchu mocno spowalniała taru. Długo przed resztą zwierzęta dobiegły do owego posągu...
Kompania bowiem dojeżdżała do tajemniczego "czegoś". Teraz można było już dostrzec kształty wozów, powalonych koni, zesztywniałych twarzy...
-Wędrowny cyrk- wyszeptała zaskoczona Eve. Teraz to, co widzieli z góry, było wyraźnymi ludzkimi sylwetkami skulonymi na bok, siedzącymi, poprzykrywanymi kocami, przysypanymi śniegiem i... zamrożonymi. Zesztywniałe ciała koni, wcale nie wychudzonych.
- Musieli natrafić na naprawdę złą pogodę- stwierdził kolokwialnie Klemens.
-"Złą pogodę"!?- oburzyła się Eve. -Przecież oni zamarzli niemal w ruchu!
- W górach pogoda zmienia się bardzo szybko- odezwał się Grunaldi. - W Ekkerund mogła być dodatnia temperatura, ale tutaj... sama pani widzi. Zupełnie inne warunki. Nie możemy nikogo winić.
W to dziwo trudno było dziewczynie uwierzyć. Na jeden z wozów zapakowany był kolorowy namiot. Jakieś maski i inne rekwizyty- wszystko do siebie poprzymarzało tworząc jedną bryłę. Najgorsze były te ludzkie sylwetki, niektórzy trzymali się razem, inni leżeli samotni zupełnie gdzież z boku, w oddali. Pewnie próbowali jeszcze uciekać o ile mieli w sobie choć odrobinę ciepła.
- Myśleli, że zdążą przed prawdziwą hemis. Tymczasem tutaj i w astas pada śnieg- powiedział smutny Eryk.
Eve zeszła z Płotki by lepiej przyjrzeć się ludziom. Nie było szans na znalezienie żywych. Cyrk zatrzymał się tu już dawno i możliwe, że odtaje dopiero z wiosennymi roztopami...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 04 Sierpień 2015, 22:49:26
- Wiało wiało i zawiało... Ich to już chyba nie przetransportujemy... Chociaż im też należał by się godny pochówek, gdy szlak odtaje... - Mówił przejeżdżając w pobliżu ciał... I to się nazywa druzgocąca siła natury. Chłód, który potrafi zmienić w lodowe posągi żywego człowieka, mimo, że ten się rusza i chce iść dalej... ÂŚnieg, który prószy i nie oszczędza nikogo na swej drodze i zachowuje się jak gdyby łaknął ofiar.

Salazar widząc przejęcie Eve, również zeskoczył i zaczął butami przebierać w śniegu. Podszedł do jednego z ciał, by chociaż dotknąć martwej zamarzniętej istoty. jeszcze nigdy nie miał okazji, delikatnie wierzchem dłoni dotknął policzków.

- Zimne... jedźmy dalej, by i nas nie spotkał ten sam okrutny koniec. - Zaproponował patrząc na Eve doglądającą zwłok...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 05 Sierpień 2015, 18:22:37
Zastygli w bezruchu ludzie, oszronieni i przykryci warstwą śniegu wywali na dziewczynie dziwne wrażenie. Po pierwsze nie mogła tego zrozumieć, że tak łatwo dali się mrozowi, ale chwilę później stwierdziła, że góry mają jeszcze więcej niespodzianek w zanadrzu i nic nie może jej dziwić. Pomimo tego, że podążali szlakiem, nie znali tej doliny i warunków tu panujących, mogących zmienić się w każdej minucie.
Aura wokół była jakaś nieswoja, pełna śmierci i boleści, ale też niedowierzania. Nikt jednak nie był w stanie im pomóc, gdyż góry i natura przygotowały dla nich taki, a nie inny los. A cyrk wracał do swej siedziby na hemisową przerwę w spektaklach. Resztę roku poświęcali na wywoływanie uśmiechu na dziecięcych twarzach i pokazywaniu sztuczek. Teraz egzotyczne zwierzęta jak i same konie leżą skostniałe.
-Takie coś może spotkać nas w każdej chwili- powiedziała beznamiętnym głosem. -Możemy się spieszyć, a i tak natkniemy się na zawieruchę.
- Tutaj już będzie spokojnie, ale kto wie co będzie wyżej w górach?- odparł Eryk.
Z ulgą żegnała to dziwne miejsce. Jakby cała scena zastygła, a czas się zatrzymał. Ludzie pewnie po prostu zasypiali z zimna i tak już zostawali...
-Skoro tak, to ruszajmy- powiedziała wspinając się na Płotkę i tylko spoglądając na resztę Grunaldi był smutny, ale nie zdziwiony. Eryk i Klemens też nie wydawali się zszokowani.
- Wrócimy tu na wiosnę- powiedział Klemens.
I wozy znów zaczęły się wlec. Powoli ale miarowo. Niekiedy grzęzły w śniegu, nawet gdy konie mocno szarpały. Trzeba było je pchnąć. Droga pod górę do przełęczy była często używaną. Zadbana, prosta, z powycinanymi drzewami.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 05 Sierpień 2015, 18:53:52
W obliczu takich wydarzeń nawet nie wiedział co powiedzieć. Mimo miłej rozmowy z obywatelem Grunaldi, Erykiem i Klemensem, mimo starań i chyba inaczej postrzegających zjawisko śmierci zwierząt, mimo tego wszystkiego panowała okrutna atmosfera po dwóch zdarzeniach równie nieprzychylnych. Począwszy od zmarłych zamordowanych, dalej zmarłych zamarzniętych. Czy konieczne jest aż tyle cierpienia i tyle śmierci? Czy aż takie żniwa są konieczne? Co prawda bogowie wpływu nie mają na ludzką wolę dają im czynić jak chcą, lecz jak tłumaczyć pogodę? Bogowie swych żywiołów Rasher opiekun lodu zesłał i ten podmuch zbierając swoje żniwo... Czy i na nas taki ześle? Czy może nas oszczędzi? Czym zawinił cyrk, by taki los mu zgotować? Mnóstwo pytań a brak jakiejkolwiek odpowiedzi, gdyż równie dobrze można powiedzieć że maczał jak i nie maczał w tym palców. Tak więc z posępna miną, skupiony na przemierzaniu szlaku na grzbiecie Pałasza, myślał i począł wierzyć, ze nadzieja to coś, co ma szansę wytłumaczyć wszystko, jest zawodna. Wiedział jednak, ze na pewno zainwestuje w wełniane odzienie dla swojej służby. Jeszcze tego by brakowało by i one pozamarzały. Myślał wspominając swoje dwie służki, które pewnie teraz siedzą w domku i nie mając tych obrazów grzeją się przy kominku i plotkują we dwie.

Szlak często uczęszczany i zadbany. Prowadzacy zapewne więc do więcej niż tylko ich wioski.
- Wiele osób korzysta z tego szlaku? znaczy się w pobliżu waszej wioski są jeszcze inne? - W końcu zapytał odganiając od siebie myśli o śmierci.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 05 Sierpień 2015, 19:09:27
- Wiosek jest kilka, cztery dokładnie. Staramy się współpracować, choć nie zawsze wychodzi- powiedział Grunaldi wcale nie zmuszając swego konia do wędrówki pod górę. Zwierze było przyzwyczajone do takich tras. Gorzej z Płotką, ona się ociągała i co chwilę przystawała. Eve musiała się nieźle naprosić tego zwierzaka, by w ogóle ruszył. - Dbamy o stan tej ścieżki, bo to jedyna możliwa droga do Ekkerund, najbliższego nam dużego miasta. Ocho, widzę że konik zmęczony? Wejdziemy tylko na ten przesmyk i będziemy mieć przystanek- odparł uspokajająco, a Eve odetchnęła z ulgą. Ta przerwa im się należała.
Taru także zwolniły, trzymały się blisko ludzi i już nie biegały tak żwawo. Chłód i trudny teren wyciągnęły z nich wszystkie siły.
-To nie to co Chatal- rzekła ni stąd, ni zowąd mściciel. I zaśmiała się pod nosem. -Dwa przeciwne światy, jakby leżały na innych planetach. Choć szczerze... nie wiedziałabym które miejsce wolę! Oba mają w sobie coś magicznego- teraz Płotka i Pałasz jechały równo kopyto w kopyto.
Dotarli wreszcie na przełęcz, skąd rozciągał się taki widok...

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/1/17/Szyt_g%C3%B3rski.jpg)

Zapadała noc, ale do całkowitego zachodu zostało jeszcze półtorej godziny
- No! Teraz ognisko i przerwa! nakazał ucieszony Grunaldi.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 05 Sierpień 2015, 19:28:59
- Z obu warto korzystać i wyciągać to co najpiękniejsze, tak jak ten zachód słońca! Na Chatal jest dosyć monotonnie, stale ciepło raz cieplej ale nigdy zimno. Nie doświadczy się śniegu czy zawieruchy, za to pustynne burze i temperatury nawet do 50ciu stopni... Czy można to porównywać... tutaj roztopy się pojawią, tutaj jest mniej monotonnie i widać zmiany bardzo wyraźnie pór roku... - Powiedział patrząc na zmierzające czy wręcz już niknące nad horyzontem w otoczeniu pięknych majestatycznych szczytów słońce. - Magia jest wszędzie wokół nas, w każdym miejscu, tylko trzeba przestać gonić za wszystkim, znaleźć czas by móc zatrzymać się i móc ją dostrzec. - Powiedział z uśmiechem patrząc to rusz na Eve, to na zachodzące słońce. Liczył, ze dojrzy ten piękny moment, gdy ostatni milimetr połyskującej tafli gwiazdy zajdzie za horyzontem ustępując miejsca księżycom. a że dzień był już krótki a noc długa okrutnie, szczególnie cenił każdą chwilę, gdy promienie dotykają jego twarzy.

Zeskoczył z grzbietu konia i nawet nie wspominając już o swojej relacji z nim, dał mu w spokoju iść gdzie chce, w końcu daleko nie odejdzie, a będzie skrzętnie korzystał ze słońca jak i później ognia. Maja zmęczona zdyszana, zziajana, padła na łapach na ziemię kładąc się brzuszkiem do niego. ogon także położyła i wtuliła pysk w śnieżną kupę zasłaniając swój nosek. ciężko sapała zaś śnieg przy nosku szybko dzięki temu topniał. Mimo chłodu zmęczona chciała poleżeń i schłodzić swe mięśnie. Co rusz ruszała oczami przyglądając się wszystkim uczestnikom podróży, szczególnie na Edgara.

Salazar jednak wiedząc, ze nie jest tutaj po to, by sobie podziwiać piękny zachód słońca, nie odstępując wzrokiem od niego by co rusz dojrzeć kiedy zajdzie i jednak dostrzec ten moment, szukał w pobliżu leżących gałęzi i resztek krzewów. W końcu na samo życzenie ogień się nie rozpali, trzeba coś zapalić, takie zmarznięte wychłodzone... ciekawe jak rozpalą ogień!

- Ekhem a że tak spytam z czego zrobimy ten ogień? bo drwa poprzymarzane, zimno wieje kupa śniegu... domyślam się, że macie w tym dużo doświadczenia! Ja szczerze poza podpaleniem iskrą pochodni sam jeszcze ogniska nie rozpalałem w takich warunkach. - Przyznał szczerze, zimą ogniska jeszcze nie robił! Mówił doglądając gałązek i szukając, no może coś znajdę... No to szukał gałęzi i drew, by donieść do miejsca, gdzie Grunaldi planował swoje ognisko mieć!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 05 Sierpień 2015, 20:20:14
- Co ty, panie!- zdziwił się Grunaldi. - W hemis może jest zimno ale też sucho. W powietrzu jest mało wilgoci. To na przykład dlatego włosy na głowie stają dęba gdy zdejmiesz czapkę!- śmiał się rozpromieniony mężczyzna. - Krzemień, podpałkę i kilka drew zawsze mamy przy sobie. Musimy mieć, inaczej zamarzniemy w tej głuszy- mówiąc to nazbierał z wozu, gdzie nie było ciał, trzy kawałki drewna i jakąś suchą trawę. - Pozbierać możesz iść, w końcu ogień musi płonąć całą noc. Drewno musi być suche, łatwo się łamać. A... jakie tam badyle znajdziesz to przynieś, poradzimy sobie- mówił zadowolony z odpoczynku.
Salazar nazbierał dość sporo gałęzi, tych przykrytych śniegiem i nie tylko. Nie musiał daleko odchodzić, ale gdy już się zbliżył nad ogniem widniał garnuszek z topniejącym śniegiem. - Herbatka się robi!- zażartował Grunaldi. Zwykła ciepła woda. Takich luksusów jak herbatki nie było. Ale były inne! Na przykład koce. Duuużo koców ze skór i futer górskich zwierząt. Są te z wargów i wilków, nawet z niedźwiedzia się znajdzie.
- Kładźcie to pod dupska bo wilka dostaniecie- powiedział i poszedł po trochę jedzenia na wóz. Niewiele tego było, głównie wędzone ryby i suszone paski solonego mięsa. Do tego zwykłe suchary.
- Najedzcie się. Ciało skądś musi brać energię żeby się nie wychłodziło- mówił tonem znawcy.
Eve poszła zaś przywiązać Płotkę do drzewa. Potem położyła sobie grubą skórę i futro na śnieg, blisko ognia. Obok niej pojawił się Edgar. I tak zasnął od razu, może dopiero woń mięsa go zbudzi. Dziewczyna zaś usadowiła się obok ciepłego futrzaka i zabrała się za kolację. -Smacznego!
- Smacznego, smacznego...- rzekli niewyraźnie Klemens z Erykiem. Oni już wcinali coś dobrego.
- Ustalmy warty. Proponuję by panienka przespała się teraz i pan także. Najmniej znacie góry, a dzień drogi pewnie mocno was zmęczył. Na wozie jest dość miejsca, żebyśmy na ziemi nie musieli leżeć. Po północy wy obejmiecie wartę, a ja i moi synowie położymy się spać. Tak do zachodu księżyców. Będzie jeszcze ciemno, ale ruszymy- zawyrokował Grunaldi, po czym nalał sobie ciepłej wody i wypił ją ze smakiem. Następnie zabrał się za smakowicie wyglądający kawałek wędzonego mięsa.
Słońce nikło powoli za górami...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 05 Sierpień 2015, 20:52:42
- Huh... - Burknął tylko niosąc czym prędzej znalezione gałązki, aby było co dołożyć do ognia. Przyjął futrzany koc i rozłożył derkę przy ognisku siadając. przyjął kilka sucharów w formie dokładniej czterech i kilka pasów solonego mięsa. Układając na sucharkach i składając je "w kupę" zrobił sobie sucharkowe kanapki z solonym mięsem!

- Tak... smacznego! - Odparł z uśmiechem gryząc sucharki i dalej słuchając Grunaldiego.

Maja widząc plastry mięsa zerwała się z kupki śniegu i pędem co sił w nogach dotarła do Salazara. Ciężko dysząc zaczęła sapać prychać kłaść łapę na nogi próbując wygryźć mu z rak sucharki z mięsem! I znowu się zaczyna... Pomyślał wspominając w głowie jak wiele razy Maya żebrała o każdy nawet najmniejszy okruch jedzenia. Już wiedział, ze póki będzie jadł spokoju miał nie będzie. Spokojnie zagryzał sucharki z mięsem trzymając drugą ręką Maye na odległość, żeby mu czasem nie wydarła z rąk, była nawet do tego zdolna, takie panowało w niej pożądanie jedzenia. Gdy jednak z czterech sucharków została ostatnia połówka kanapki, łamiąc sucharki na mniejsze kawałki i rozdzierając plastry wędzonego mięsa, podał je Maji, by coś też zjadła. Gdy zauważyła, że w rękach nic jej pan nie ma, to jakby nigdy nic położyła się obok i kładąc bokiem do ognia obracała oczkami rozglądając się po osobach w pobliżu. Ah te rozbiegane oczka... Już coś knuje skubana... Pomyślał patrząc na niż z zaciekawieniem, jednak bardzo szybko zrozumiał o co chodzi, pić się chce. Suszone solone mięso jest słone a sól... wysusza. Sucharki też suche! Salazar wziął kubek i podstawił pod garnuszek przekrzywiając go na zawieszeniu, by wlać do kubka. Mając już Trunek wrócił na miejsce i usiadł. Popił dwa-trzy łyki wypłukując tym samym smak soli i suchotę z ust. Gdy zobaczył, że zostało około połowy kubka, postawił przed mają dając jej możliwość napicia się ciepłej wody, by nie musiała zajadać się śniegiem... Liczył, że go nie będą ganić za "rozdawanie" zwierzęciu jedzenia.

- Jak mówisz tak będzie... Tylko tak czasem sprawdźcie czy nie zamarzaliśmy. Mamy swoje chodzące czworonożne gorące piecyki, płaszcze i skorzystamy ze skór, ale różnie to bywa. Mnie mamusia uczyła, ze jak zimno jest, ze skóra się trzęsie to lepiej nie zasypiać bo się człowiek może nie zbudzić...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 05 Sierpień 2015, 21:16:36
- He he he, spokojna głowa! Nie damy wam zamarznąć. Najwyzej palce u nóg nieco poodmrażacie!- i Grunaldi zaczął się strasznie śmiać, że jego głos niósł się po lesie, aż Edgar się zbudził.
Zaś Eve zatrzymała kawałek mięsa w drodze do ust, bo przeraziła się tym żartem mężczyzny.
-O niee, nie mam zamiaru niczego sobie odmrażać- rzekła wystraszona.
- Oj, mrozu straszliwego nie ma. My to uznajemy za "chłodno". Kilka stopni na minusie jest, ze trzy, max cztery ha ha. Nie ma powodu do obaw! Tylko dobrze się owińcie tymi futrami a nic wam się nie stanie.
-Mam nadzieję- powiedziała już nieco uspokojona. Pocieszała się tym, że może chociaż Edgar ogrzeje jej nogi, jeśli tylko psisko zdoła się tam zmieścić. Dłonie miała o dziwo ciepłe, a to wszystko dzięki ciepłej wodzie i pożywieniu.
- Może nie była to kolacja w najlepszej Efehidońskiej restauracji, ale północ nie rozpieszcza. Idźcie się wyspać- powiedział Klemens. Pięć godzin snu to i tak dużo w tych warunkach. Zapewne będzie trudno zasnąć, a noc będzie niespokojna, głównie przez te opowieści o potworach... Między skałami niosą się różne odgłosy, góry żyją własnym życiem.
-Miłej warty, panie Grunaldi- powiedziała Eve, a potem poszła przyszykować sobie w miarę wygodne miejsce do spania. Miejsca na wozie istotnie było dużo. Dwie osoby zmieszczą się na nim bez problemów i jeszcze zostanie zapas miejsca. Na taru na przykład!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 05 Sierpień 2015, 21:43:27
- Lepsza kolacja niż jadam z swojej zatęchłej efehidońskiej ruinie, zapewniam. - Odparł z uśmiechem na twarzy. Ukląkł przed wyłożonym przy ognisku futrze i składając ten futrzany włochaty miękki i przyjemny kocyk, żeby móc go później ładnie rozłożyć na wozie. - Zatem... udanej warty. - Powiedział i udał się w kierunku wozu, a Maya tuż za nim.

Będąc już przy wozie spojrzał na krzątającą się przy nim już Evening.
- No to będziemy mieli noc pod pięknym rozgwieżdżonym niebem i to jeszcze w chłodzie. Dobrze że miękko na futerkach będzie! - Mówił i zaśmiał się, nie wiedząc ja tutaj stresującą sytuację rozwiązać. Jako, że dojrzał dużo miejsca uradował się poniekąd. Maja będzie mogła spokojnie dogrzać, sapać dyszeć chuchać i dmuchać dzięki czemu będzie cieplej!

Rozłożył tym samym futerko, które zabrał wraz ze sobą spod ogniska, rozłożył jeszcze wokół kilka lezących fragmentów futer i koców, by cała podłoga była "w miarę" usłana i kładąc ręce na wozie podsadził się w górę, po czym zapierając rękoma i unosząc swój tyłek przesuwał się dalej, aż nogi nie będą wystawać za wóz. Jak każdy wóz tak i ten miał burty po bokach, zatem wiatr nie będzie tak dokuczliwy i chłód wynikający tylko z temperatury a nie dodatkowo z zimnego wiatru, który tylko potęguje uczucie chłodu. Będąc już na wozie zaczął rozpinać swój kubrak, który to dostał w prezencie. rozpiął piękne mosiężne guziki i zdejmując kubrak poczuł wreszcie tą temperaturę. niby tylko 3 - 4 stopnie a już cierpiał na mrozie, jednak było to jakże celowe. położył się na wznak przykrywając kubrakiem siebie dookoła, tak jakby "kładąc" plecy kubraka na brzuchu. Leżał na wznak i podniósł głowę.Maja już się gramoliła na górę by położyć się z boku.

Zwierzę wskoczyło na wóz i przylgnęło grzbietem do lewej nogi, zaś Saluś usadowił się po prawej stronie wozu, przy samej burcie by jak najmniej miejsca zajmować i oddać Evening go więcej.

- No to... Mam nadzieję, że dotrwamy do północy! - Mówił wpatrując się w ciemniejące niebo doszukując się pierwszych gwiazd, a oczy rozdziawione miał w wielkości jednego denara, czyli ze wielkie o.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 05 Sierpień 2015, 22:18:09
Takie łoże na kółkach wyglądało na całkiem wygodne. Było miękko, ciepło i przytulnie- zupełnie jak w domu. Evening nie chciała zdejmować kubraka, gdyż ciepło było jej bardzo potrzebne by w ogóle zasnąć. Owinęła się szalikiem i jeszcze nasunęła go nieco na głowę. Edgar wgramolił się na górę, ale miejsca wiele nie było, musiał dzielić ciasny środek z Mayą.
Dziewczyna też położyła się na plecach, kładąc ręce pod głowę. Z ust obojga leciała para, właściwie z pysków taru też.  Niebo było pełne gwiazd. Był to pewnego rodzaju prezent od matki natury za cały dzień znoszenia jej humorów i innych przeciwności losu. Nagroda. Widok zapierał dech w piersi i sprawiał, że okolica nie była tak ciemna i straszna. W oddali niosło si wycie wilków.
-Jeśli się zbliżą, taru je wyczują- powiedziała Eve przerywając ciszę. -Mogłabym tak leżeć w nieskończoność!- dodała po chwili. -Ale żeby zawsze było tak jak teraz, w tej chwili właśnie... - wstyd się przyznać, że takie widoki wzruszały Eve. Wyobraźnię miała bujną, więc różne niestworzone rzeczy wymyślała sobie w głowie patrząc na gwiazdy. W każdym z punkcików widziała inny wszechświat a także jakby to było móc wznieść się tam wysoko...

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/3/3a/Gwiazdy.jpg)
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 05 Sierpień 2015, 22:42:39
- Piękne niebo pełne gwiazd... czyste, przejrzyste, niezakłócone miejskim zgiełkiem. Tak, to naprawdę cudowny widok. Każdego dnia od wielu lat patrzę w niebo szukając tam szczęścia, jakoś nie chce przylecieć ani mnie tam zabrać. - Odparł z lekkim uśmiechem. Wtedy dojrzał spadającą gwiazdę, zapewne jaką małą grudę piasku kosmicznego albo coś, ale to zawsze tak trzeba nazywać, ładniej brzmi! - Rzadko kiedy wygląda to tak jak teraz... O zobacz, spadająca gwiazda! Trzeba pomyśleć życzenie, może się spełni! - Powiedział i z uśmiechem zamknął oczy myśląc życzenie. Skończył marzyć i spojrzał ponownie w niebo.

- Tak jest pięknie, niestety, nic co piękne nie trwa wiecznie... ale to co dobre już tak, na szczęście. W hemis będziemy mogli spokojnie niemal całymi dniami doglądać księżyce i gwiazdy, a słońce tylko na kilka godzin czy chwil zakłóci ten widok. - Mówił zastanawiając się nad tym co widzi. ÂŁączył punkciki tworząc w głowie kolejne układy i konstelacje, doglądając gwiazd północy i południa, wschodu i zachodu poznając charakterystyczne, największe, najbliższe. A szczególnie plamy na niebie były zniewalające, gwiezdne szlaki pyłów i asteroid przecinające granatową, wręcz czarną taflę dając dodatkowych doznań. - ÂŻeby móc oglądać takie niebo zawsze, też byłbym szczęśliwy.

Mówił i mówił, lecz w końcu zamilkł, doglądając piękna sytuacji w której się znalazł. chroniony z każdej strony przykryty kubrakiem i leżący na miękkim, włochatym futerku, mógł spokojnie przyglądać się zjawisku nocy, która każdego zniewalała, nie tylko dzieci nocy.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Sierpień 2015, 11:40:59
-Gdy już zostanę obdarzona skrzydłami wzlecę tak wysoko, jak tylko się da, by choć na chwilę znaleźć się bliżej tych gwiazd- westchnęła. -To potężna siła, aż trudno uwierzyć że to wszystko jest w ciągłym ruchu- a potem szybko zacisnęła powieki gdyż marzenie było wyjątkowe i ważne. I gdyby jego spełnienie zależało od tej gwiazdy... Eve musiałaby cały swój los powierzyć właśnie jej. -Ciekawe gdzie spadła- powiedziała całkiem serio.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 06 Sierpień 2015, 14:35:09
- I moje marzenie się spełniło. - Powiedział z uśmiechem patrząc na Eve zamykającą oczy, po czym z powrotem spojrzał na gwiazdy. Westchnął głęboko i mówił dalej. - Kiedyś słyszałem piękne bajki o tym, czym są te "świecące" punkty na niebie. Kolega mówił, że to świetliki, przyklejone do "tego granatowego czegoś" miał na myśli jakąś płachtę wokół ograniczającą świat... Ojciec z kolei mówił, że tam na niebie patrzą na nas przodkowie wielkich królów i wodzów, którzy w każdej chwili w nocy, czekają by pomóc utrapionym w ich trudach. Zaś włóczęga mówił, że to zawieszone w przestrzeni kule gazowe, które świecą dzięki tym gazom. I niestety ten ostatni miał najwięcej racji w tym co mówił... - Coś czuł, ze taką pogadanką uśpi Eve, ale no niestety nie umiał inaczej opowiadać tylko tak zdeczka nudnie! - Jednak w każdej z tych bajek jest odrobina prawdy, gdzieś tam są wodzowie i królowie, gdzieś tam jest każda dusza zmarłego... które mogą być dla nas inspiracją w chwili refleksji... - Właściwie to tylko my się ruszamy, niebo się nie rusza... znaczy gdy spojrzysz na te gwiazdy, one co noc w tej samej godzinie są w tym samym miejscu i ułożeniu... to my się obracamy, ale one raczej nie zmieniają położenia, a przynajmniej nie tak byśmy zauważali... ja nie zauważam przynajmniej o! - Ale pytanie gdzie spadła zbiła go z tropu. - Prawdopodobnie nigdzie. Drobina materii kosmicznej spaliła się w powietrzu i rozsypała w drobiny... gdyby było to coś dużego, przecinającego nasze powietrze słyszeliśmy byśmy wielki huk... Jednak marzenia się spełniają, moje już się spełniło... Właśnie! Jakie miałaś marzenie? jakie wypowiedziałaś? - Zapytał z ciekawości, jednak szybko oprzytomniał. - Jeżeli nie chcesz nie mów... Niektórzy mówią, że to pecha przynosi... Może lepiej nie zapeszać. - dodał z uśmiechem dalej doglądając gwiazd.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Sierpień 2015, 15:37:08
-Królowie i wodzowie, którzy pomagają nam w trudach życia? Phi, to dopiero bajeczka! Gdyby "przeszkadzali" prędzej bym uwierzyła. Kula gazowe brzmią dziwnie... Przecież gaz leci zawsze do góry i niknie gdzieś w powietrzu. Jak niby utrzymać taki gaz razem? Bez sensu- komentowała te wszystkie teorie. -ÂŚwietliki wydają się najbardziej prawdopodobne! Albo to mieszkanie bogów, żeby wszystko mieli pod kontrolą i doglądali ziemi, choć i tak słabo im to wychodzi- dodała jeszcze. -Mnie opowiadano o miejscu gdzie ziemia styka się z niebem, a słońce wpada tam do wody by wynurzyć się o poranku. I tak jest od początków świata. Jednak nikt nigdy jeszcze tam nie dotarł. Dziwne, prawda- uśmiechnęła się. -Jak to spaliła się!?- Eve wielce zdumiona uniosła jedną brew.-Założę się że spadła w Ardenos! Na którąś z plaż. Gwiazdy płoną cały czas, niemożliwe żeby ktoś mógł spalić gwiazdę...- tłumaczyła  wielce oburzona. -Marzenia ci nie powiem! Masz rację, to przynosi pecha.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 06 Sierpień 2015, 18:29:36
- No... ale gwiazdy nie spadają... To była tylko jakaś asteroida, pył, kamień kosmiczny, który przebił się blisko naszej planety i zaczął płonąć w obliczu naszej atmosfery... - Mówił lekko zmieszany. - Te wszystkie gwiazdy na niebie to swoiste bańki wypełnione energią, właśnie tym "gazem", który w odpowiedniej ilości, odpowiednio ściśnięty świeci a dzieje się to dlatego, że tam, w tej bezkresnej granatowej przestrzeni jest inna atmosfera niż tu. Tam wśród tych milionów gwiazd są takie planety jak nasz Marant, podobnej, ale też innej wielkości. Ten Panteon Bogów, gdzie są kaplice naszych bogów, niegdyś służył do podróży w odległe zakątki galaktyki, do przemierzania innych światów poprzez lot w tej przestrzeni o tam... Gdyby przyjrzeć się niebu, dojrzysz, że wszystkie gwiazdy stoją nieruchomo, zaś my się obracamy, tak jak i księżyce się obracają i na dodatek krążą po dziwnej trasie po tej przestrzeni, ale same gwiazdy w galaktykach to się nie ruszają od tak... Znaczy pewnie i ruszają, ale tego to nie widzi się za bardzo... Ja przynajmniej nie widzę, może ten dracon by więcej mógł powiedzieć... - Mówił lekko zszokowany, ale uśmiechnięty i radosny. - Nie wiem czy słyszałaś kiedyś o innym wymiarze... albo o Trinrilecie... do którego portal tak swoją drogą leży w prastarych chramie na twoich ziemiach. Te portale do tych miejsc własnie przenoszą w pobliże tych innych gwiazd, tam tętni życie draconów, trinriletańczyków i innych, których jeszcze nie poznaliśmy. słońce to taka sama gwiazda jak te wszystkie które widzimy tu i teraz... tylko, że jest znacznie bliżej i tez stoi nie ruchomo w  stosunku do tych o gwiazd tam, bo my też widzimy tylko skrawek tej przestrzeni a ona i tak biegnie dalej do innych gwiazd, które są byt drobne, byśmy je mogli dojrzeć naszymi oczyma... A nasza planeta to nie jest talerz... a wielka kula, która krąży wokół słońca na dodatek obracając się jeszcze wokół niczym baletnica. wody opływają ziemie i nigdzie słońce nie upada w taflę wody... - Mówił z zasmuconą miną, że psuje tak przyjemne domniemywania. - Gwiazdy nie spadają... i nie płoną wiecznie. Niektóre gwiazdy znikają, wypalają się i giną, zaś inne wybuchają. To co my widzimy na niebie i nazywamy spadającymi gwiazdami to tylko meteoryty, komety, czy drobiny materii, które spalają się w pobliżu naszej planety... oczywiście gdzieś lądują ale nie takie jak widzimy je w czasie lotu...

- Jednak to wszystko nie zmienia tego jak jest pięknie i jak można marzyć o tym co tam jest... Wiele razy wyobrażałem sobie światy pełne zabawnych futrzanych stworzonek hasających to tu i tam, inne zaś pełne krwiożerczych i morderczych istnień, kolejne zaś z ludźmi takimi jak my, którzy również co noc spoglądają w tę otchłań i być może spoglądamy na te same gwiazdy ale siebie nie dostrzegamy....
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Sierpień 2015, 23:10:44
Eve przysłuchiwała się naukowemu wywodowi, który dość jej się podobał, choć brzmiał tak nieprawdopodobnie. Przynajmniej dla niej. Salazar sprawiał wrażenie, że dobrze zna temat a kosmos nie ma dla niego tajemnic. Nie dość, że opowieści z jej dzieciństwa uznał za wyssane z palca, to mówił o tym wszystkim, o gwiazdach jak słońce, że one wcale nie spadają, jakby to było najoczywistszą oczywistością na świecie.
-To bardzo mądre, co mówisz- podsumowała. Nie wiedziała co jeszcze powiedzieć, na razie musiała to do siebie przyjąć że spadające gwiazdy to zwykłe płonące w powietrzu odłamki. A to, że Marant nie jest "jak talerz" kompletnie dziewczynę zszokowało. -Ale że Marant jest kulą!?... Dziwne.
Lecz Evening coraz bardziej czuła zmęczenie dzisiejszym dniem. Ziewnęła przeciągle przykładając dłoń do ust.-Myślę, że Marant z kosmosu wyglądałby pięknie...- chciała jeszcze dodać "dobranoc", ale nie zdążyła. Oczy były zbyt ciężkie, a uczucie senności zbyt silne. Edgar położył łeb na jej nogach przykrytych grubą warstwą futer, a swoje dupsko wcisnął gdzieś tam obok Mai. Psiko spało, lecz snem czujnym, zwierzęcym. Mieli czas do północy by nabrać sił...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 06 Sierpień 2015, 23:22:25
Dobrej nocy i miłych snów. Pomyślał spoglądając na towarzyszkę podróży w tych górach. Sam spojrzał raz jeszcze na niego i dalej łączył w swojej głowie gwiazdy tworząc tym samym różne obrazy i konstelacje, a czy były poprawnie konstruowane? Cholera sama wiedziała. Pomyślał, że będzie musiał kiedyś nad tym więcej czasu spędzić. Jednak zmęczenie, chłód, wiele informacji, gonitwa do Ekkerund dalej przeprawa w to miejsce wyczerpały jego potencjał sił, i oczy mimowolnie same lgnęły by skryć się pod powiekami. Mimo hardej i zatwardziałej walki z poczuciem senności, nie mógł się oprzeć tej sile.

Maya miała mniej szczęścia. leżała leżała i próbowała spać, jednak ciężkie ją dni spotykały i nie było jej przyjemnie. co chwilę musiała wstać i że tak narrator to ujmie, rozchylić nogi by zadbać o swoją higienę osobistą, szczególnie doskwieralo jej, ze robi to w pobliżu 2 ludziów, Edgar nie, ten wiedział, ze higiena to ważna sprawa, ale ludzie to nie rozumieją... Tak też czuwała stale co rusz podnosząc głowę i patrząc na niebo i czując również niezykłą radość z tego widoku, chciała wyć niczym bracia wilki, jednak nie wypada budzić śpiących, powstrzymywała się.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Sierpień 2015, 23:40:09
Noc była chłodna, im robiło się później, tym było zimniej, a wiatr znajdował sobie przejście między szczelinkami w wozie, i dął także z góry, przez co twarze śpiących różowiły się nieco. Mściciel spała cała nakryta futrami i kocami, nosa nie wyścibiła wcale. Zdarzały się jej w życiu zimne noce, ale taka chyba jeszcze nigdy. Hemis spędzała w domu przy kominku, czytając, zajmując się domem, wyręczając niewolników w ich służbie by samej w ciemne dni się nie zanudzić. To jednak były prawdziwe polowe warunki i szkoła przetrwania! Tutaj liczyła się grupa, gdyż w pojedynkę nikt sam takiej podróży nie przetrwa. Miała ona swoje uroki, ale także niebezpieczeństwa czyhające wszędzie, na każdym kroku. Jednak ten widok gwiazd mógł wynagrodzić wszystkie trudy.


Pięciogodzinny sen musiał wystarczyć. O północy Grunaldi zbudził śpiącą dwójkę. Mściciel wcale nie chciała wychodzić z nagrzanego miejsca, ale cóż, warta to warta. Edgarowi widocznie taka drzemka wystarczyła, gdyż zeskoczył z wozu całkiem wesoły i rześki. A ciemno było... jak w piekle jakimś. Tylko ogień nie dogasał. Mężczyźni dbali by wciąż dawał ciepło i światło.
-Przepraszam, że wtedy mi się przysnęło!- powiedziała cicho Eve. trochę miała do siebie żal. Wystawiła ręce do ognia. -To było ciekawe, ale... widocznie zmęczenie było silniejsze. Przepraszam... Nie bierz tego do siebie.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 07 Sierpień 2015, 00:08:53
Salazar leżał tak jak się położył z odsłoniętą głową w czapeczce, policzki mu wręcz skostniały, a usta się spierzchły, skóra na nich delikatnie popękała. No to teraz to ja muszę wyglądać zabójczo. Pomyślał dotykając ranek na ustach. Ale nic wzruszył ramionami, nie pomyślał to teraz ma! Zbudzony przez Grunaldiego bez narzekania przeklinając chłód wstał z ciepłych rozgrzanych od temperatury ciała futerek, szybko założył kubrak i zapiął jednocześnie dygocac na mrozie, jednak gdy się zapiął i trochę rozruszała ramionami zrobiło mu się ponownie przyjemniej i cieplej. Podszedł do Siedzącej już przy ognisku Eve. Ale na przeprosiny wręcz się roześmiał no nie szyderczo, ale rozbawiony takim tekstem.
- Kiepski zemnie bajarz, wiem o tym Hehe. - Mówił z uśmiechem na twarzy, a spierzchnięte usta w uśmiechu musiały jeszcze gorzej wyglądać! - Dobrze że zasnęłaś i trochę zregenerowałaś sił tak jak i ja, będziemy mogli spokojnie wypełnić wartę i za parę godzin wyruszyć w dalszą drogę. W takich warunkach jeszcze nie było mi dane nocować poza domem. Cholerne Hemis... Chociaż ma swoje uroki, nie tylko srogi mróz, ale tez piękne widoki usłanych śniegiem pól, czy szczytów, więc coś za coś. Cieszmy się, ze nam jeszcze nie mamy odmrożeń na kończynach. Huh, ty masz cztery do stracenia, ja pięć, a mam nadzieję ze nie przyjdzie mi stać się kiedyś beznogim bezrękim eunuchem! - Odparł chcąc chodź trochę rozbawić towarzyszkę na warcie, w końcu jakże to ciężko w fatalnych warunkach się ja pełni, o zmroku, w dziczy, w chłodzie, gdzie z otoczenia co rusz dochodzą niepokojące odgłosy, a jak każdy wie śmiech i uśmiech to zdrowie! a wydzielane endorfiny do krwiobiegu jakże wspomagają w ciężkich i trudnych sytuacjach.

- Jaki plan warty, pani kapitan? - Zapytał stając na baczność i salutując do pani mściciel, wierzył ze może jakoś uda się rozweselić ją, tak też mrugnął oczkiem salutując a twarz wykrzywiając w uśmiechu. Po czym już calkiem serio dopytywał... - Będziemy pilnować przy ognisku? Czy może zrobimy jakiś patrol sadzając tutaj jedno z nas, czy jedno z naszych taru, zaś z drugim mały obchód wokół, może trochę drwa na podłożenie do ognia zebrać? - Zapytał dając też propozycje, nie znał się na działaniu warty czy takich regulaminowych zasad działania ochrony osób, mienia, obiektów i obszarów, jaką to też funkcję przyszło im teraz pełnić, gdy tylko udadzą się na spoczynek poprzednicy zmiany, Grunaldi wraz z Klemensem i Erykiem.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 07 Sierpień 2015, 10:24:09
-Hahah no coś w tym jest - zaśmiała się, gdy Sal mówił o odmrożeniach. -Ja mimo wszystko lubię hemis. Jest takie... hmm... tajemnicze i w ogóle! -Eee tam, nie było tak źle. Był ogień, wełniane kubraczki, dużo futer i koców. Do tego ciepłe futrzaste taru.- Wiesz co? Moglibyśmy się przejść. Księżyce świecą, a poza tym mogę... zaświecić światło- uśmiechnęła się po czym wypowiedziała inkantację Elishash. Nad jej głową pojawiła się kula świecąca wystarczająco mocno. Eve pchnęła ją telekinezą w głąb lasu.
-Yhg! I nie mówi do mnie "pani kapitan"- udała obrażoną. -Do dziś mam o to do ciebie żal!- uśmiechnęła się szeroko przecząc tym samym swoim słowom. -Nie nadaję się do rządzenia, chyba każdy to wie- przewróciła teatralnie oczami. -To co, idziemy?
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 07 Sierpień 2015, 14:46:39
Spojrzał na świetlistą kulę nad głową i przypomniał sobie szereg sytuacji, gdy sam potrafił taką zrobić, jednak nawet nie pamiętał kto go uczył, ani gdzie się tego uczył, a już w ogóle jak to powtórzyć... w jego pamięci pozostało tylko jedno wspomnienie nauki zaklęcia wrzątku, cała reszta wraz ze wspomnieniami przeszłości, wybranymi dotyczącymi dziwnej siedziby, dziwnych nieznanych z imienia ludzi, którzy uczyli się tak jak i on, czy nauczali, była zatarta, niewyraźna niemożliwa do identyfikacji... tak wiedział, że nowym życiem zapłacił dużą cenę, nie tylko finansową, nie tylko zmianą ciała, ale także utratą szeregu wspomnień, które nawet zachowane stawały się niekiedy obce.

Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy dosłyszał słowa o żalu, za pełnienie funkcji kapitana.
- Wybacz, lecz ty byłaś jedyną osobą, która była zdolna poprowadzić statek, reszta nie umiała by nawet podjąć wartościowej decyzji! A spisałaś się świetnie, dopłyneliście na Chatal... Poza tym... musisz mi kiedyś wybaczyć sam nie wybierałem takiego losu. Wszystko wina tej tajemniczej postaci! - Mówił szeroko się uśmiechając. - Piękna propozycja, chętnie się przejdę, a przy okazji sprawdzimy i zabezpieczymy okolicę, dwa w jednym, przyjemne z pożytecznym!

Jak powiedział tak też Maya zerwała się z posłania. - Maya, zostaniesz tutaj przypilnować ognia i miejsca. Waruj czy coś... - Mówił do młodej samiczki, lecz ta tylko przekrzywiała głowę w lewo, w prawo zdezorientowana, jednak na słowo waruj przyjęła wartowniczą postawę, siadła na tyłku i wychylając głowę w górę rozglądała się wokół nasłuchując i doglądając wszystko co w zasięgu jej wzroku, by w razie czego reagować i alarmować!

Oj nadajesz się, nadajesz, właśnie to widać[/i] - Mówił cwaniacko mrużąc oczy. - Zatem chodźmy. - Odparł z uśmiechem... wstając i idąc tuż obok Eve, w kierunku słanej kuli światła.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 07 Sierpień 2015, 16:11:50
-O, Maya niech pilnuje obozowiska, ktoś na warcie stać musi- uśmiechnęła się. -Edgar się wyspał i musi spożytkować siły choć przed nami i tak dzień podróży- wzruszyła ramionami. Niby dużo czasu spędzała ze swym chowańcem, a i tak nie dość mogła się nim nacieszyć. Lubiła gdy był przy niej, nawykła do tego, a bez taru u nogi czuła się nieswojo.
Dzięki zaklęciu światła w lesie było tak jasno jak za dnia. Dzikie zwierzęta nie zbliżały się nawet do tak podejrzanego zjawiska, więc wędrującej dwójce, a właściwie trójce, nie groziło zbytnie niebezpieczeństwo. Zaczął nawet prószyć śnieg. Już nie było tylu gwiazd na niebie... W ciągu tych kilku godzin niebo zasnuło się całkowicie i było tylko jedną czarną masą.
Spacer trwał jakieś piętnaście minut, choć Salazar i Eve nie oddalali się specjalnie daleko od obozowiska, to tak niedaleko od szlaku napotkali na... ślady ÂŚnieżnego Potwora!
Wiodły z zachodu na wschód, wgłąb lasu. ÂŚlad miał długość przedramienia dorosłego mężczyzny a zakończony był pięcioma okrągłymi palcami.
-O kurde- wymsknęło się Eve. Edgar zaś od razu chwycił trop i zaczął gnać po śladach aż sam zniknął w ciemności lasu i między drzewami. Oczy dziewczyny zaiskrzyły, bo poczuła że musi także podążyć za śladami, inaczej nie wytrzyma z ciekawości! Zaciekawiło ją to bardzo, ukucnęła więc przy jednym ze śladów i rzekła -Są świeże i jakieś dziwnie płaskie- powiedziała tonem jakiegoś detektywa ale miała rację, podejrzane to było. -Chodźmy za nim! Na pewno ukrył się niedaleko...- podniosła wzrok i spojrzała w ciemność w oddali. Popchnęła kulę światła jeszcze dalej, tak mniej więcej jak prowadził ślad. -Ciągną się jeszcze dalej, widzisz? Edgar pewnie już go znalazł!- ton głosu miała jakiś ucieszony, pomimo nocy i chłodu chciała rozwiązać zagadkę, a rano pochwalić się Grunaldiemu, że raz na zawsze, z panem hrabią uwolnili północ od legendy ÂŚnieżnego Potwora.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 07 Sierpień 2015, 17:50:25
Zachmurzone niebo skryte czernią mroku, nie było już tak piękne, lecz kłęby chmur prześwitywane blaskiem bijącym od księżyców musiały nadawać mu delikatnej szarości, by móc doglądać ślady chmur, chociaż jakieś!

Jednak gdy dojrzał ślady, które pierwszy zauważył Edgar i Eve, kucnął niżej przykładając swoje ramię i sprawdzając długość. "płytkie, ale duże..."
- Płytkie i duże... musi być to stosunkowo lekki potwór w stosunku do powierzchni stóp, skoro tak słabo wbite ślady. Naszych stóp były by pewnie wiele głębsze... - spekulował trochę zgadując i chcąc chodź coś dopowiedzieć. - Jeżeli jest niedaleko to stanowi zagrożenie, szybko musimy zlikwidować! Znaczy "zająć się tym". - Poprawił się od razu.

Z ekscytacją która sięgała zenitu zaczął wręcz biec z Eve za Edgarem, przynajmniej w tym kierunku stale bacząc na ślady. Prószący śnieg mógł je bardzo szybko zatrzeć i uniemożliwić znalezienie go, gdy Taru pobiegło znikając z pola widzenia. Gdyby wolniej kroczyło, można by za jego węchem podążyć, tak znacznie trudniej i ryzykowniej. - Oby potwór nie wykrył Edgara zanim nie dobiegniemy... - Powiedział w biegu do Eve z troską o taru, które mogło by mieć kłopoty w samotnym starciu z nieznanym.

Przebierał nogami w śniegu jak należy co nuż zatapiając całe stopy w śniegu i rozkopując je, by jak najszybciej dotrzeć za Edgarem, lecz nie biegł jak szalony opętany dzikim pędem, spoglądał za Eve, by podążać wraz z nią i nie zostać w tyle, ani i jej nie pozostawić samej, w końcu samotnie w nieznanym terenie i bez możliwej prostej orientacji terenowej wszyscy byśmy się mogli pogubić, a tego najbardziej nie chciał, nie zgubić sam siebie, to nie byłby żaden kłopot, po prostu jednego wrednego typa mniej, jednak szkoda by było takich osób jak Eve czy Edgar i Maya, które jakże cenną wartością Valfdeńskich ziem są! Chociaż umysł Salazara również chciał jednak się nie zgubić w odmętach mroku lasu, tak też wraz z Eve za kulą światła dążył, zaś ta słana przez Eve, przemieszczała się wzdłuż trasy siadów, za Edgarem...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 07 Sierpień 2015, 18:12:18
Kroku zwolnili dopiero gdy las zaczął robić się gęstszy, iglaste drzewa rosły blisko siebie i tworzyły jakby ściany. A w środku rosoły jeszcze gęściej niewysokie drzewa, teraz bezlistne, za to okolica zrobiła się pełna takich przeszkód, typu ostre gałęzie, przez które z trudem szło się przedrzeć.
Zwolnili, i to bardzo, bowiem roślinność stanęła im na przeszkodzie i była bardzo uporczywa. Co rusz Eve musiała łamać jakieś badyle uniemożliwiające przejście. Chowała się też blisko z plecami Salazara, nie odstępując go na krok. Hrabia odgarniał niesforne gałęzie i otrząsał świerki ze śniegu, a dziewczyna korzystała z okazji, by nie musieć tego robić samej. Sal był bardzo pomocny!
-Dobrze ci idzie!- zachęcała go Eve śmiejąc się czasem, gdy jakaś gałąź na wysokości głowy zrywała mu czapkę.-Chyba niedaleko...- dotarli w pewne miejsce gdzie usłyszeli szczekanie Edgara.
Wreszcie udało im się przedrzeć przez te diabelskie zarośla! Mogli się teraz poczuć jak prawdziwi zdobywcy nowych nieodkrytych ziem, albo naukowcy przedzierający się przez dżunglę. Wyszli na polanę pokrytą śniegiem, gdzie stał domek. A nawet poprzywiązywane konie! A przed domkiem stał Edgar niemal większy od niziołka, próbującego wielką drewnianą stopą przywiązaną do nogi odpędzić merdającego ogonem taru.
-Do nogi!- zawołała zaskoczona i rozśmieszona Eve. -No i Grunaldi ma tego swojego ÂŚnieżnego Potwora hahaha!- śmiała się serdecznie.
Niziołek nie ukrywał swego zdziwienia. Aż zaniemówił.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/74/Chatka.jpg)
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 07 Sierpień 2015, 18:34:45
Cieszył się równie bardzo czując nie niezadowolenie, wręcz radość z walki z gałęziami, byli to chyba no nie najprzyjemniejsi, ale nie będący wielkim zagrożeniem przeciwnicy a zdawął sobie sprawę z komizmu i sam także się śmiał na myśl, jak musi wyglądać po tej walce :D . Gdy wyszli z zarośli chwycił za czapę z powrotem ustawiając ją ładnie na głowie i poprawiając by dalej mu uszka chroniła! I dojrzał przepiękną zabawną akcję. W efekcie nic tylko kucnął i przykładając lewą dłoń do twarzy  zakrywając ją, patrzył prawym okiem śmiejąc się do rozpuku. Jednak po chwili się opamiętał.
- Wybaczy pan, że budzimy pana w nocy, ale zechce pan nam wyjaśnić może życzliwie po co panu ta wielka drewniana noga? - Mówił znowu się śmiejąc. - Lubi pan legendy o śnieżnym potworze?
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 07 Sierpień 2015, 18:55:41
- Macie mnie- powiedział załamany niziołek o wielkich stopach. Mocno to kontrastowało ze śmiejącą się dwójką, uważającą to za zwykłą zabawną sytuację, ale dla niego to było tragiczne!
- Moja rodzina od pokoleń była ÂŚnieżnym Potworem- jęknął zawiedziony. - A to turysta jakiś zajrzał, a obce plemiona nie zbliżały się do mego stada owiec, jacyś naukowcy płacili mi za informacje o Potworze... Eh! Teraz niech to wszystko szlag weźmie!- nawet przeklął a potem gwałtownie zerwał sobie drewniane modele stopy z nóg i cisnął nimi rozeźlony w zaspę. - Cholera no!- krzyczał jeszcze a małe rączki zacisnął w pięści. Nawet na twarzy poczerwieniał! - Nawet nie wiecie jak wygodnie się w tym chodzi po śniegu! Nie zapadam się w zaspach przynajmniej.
-Dobrze, spokojnie już- odezwała się Eve wciąż z trudem powstrzymując się od śmiechu. -Nikomu nie powiemy...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 07 Sierpień 2015, 19:46:53
- Oj panie panie... zbierz pan te stopy i mam drobny pomysł. Weźmiesz je pan założysz, i pójdziesz z nami w pobliże naszego obozowiska. zrobisz ładne dorodne ślady stóp bestii wokół wozu, może nawet masz jakieś strzępki białego futra? byśmy podłożyli, że byłeś na wozie wraz z trójką soób, które tam smacznie śpią. będziemy w pobliżu to nie odkryją cię, nie zbudzisz ich, a ty zachowasz swoją legendę i dalej będziesz rżnał tubylców na tę bajkę. Co ty na to? Opowiedz nam jak kreujesz tego baiłęgo potwora, jaki on jest? - Zapytał niziołka z trudem powstrzymując śmiech.

Zwrócił się do Eve.
- Słuchaj... byśmy tak wzieli go do obozu, narobi śladów przy wozie, dorzuci się kawałki futra, ze niby nawet tam siedział i nie zbudził ich, taki szybki i szczwany. A potem jak już będzie się zbliżał koniec warty naszej i czas ruszać, byśmy pohałasowali, lekko obtarli policzki, może ciupek krwi by się rozlało że niby walczyliśmy z nim, mieli by o czym rozmawiać przy domowym ognisku w późne wieczory strasząc gawiedź! - mówił z przejęciem knując intrygę, jednak sam nie był w stanie zrealizować, musiała by Eve się zgodzić i przystać na taką zabawę, by się to udało! - A potem jak dotrzemy do ich domu, ładnie będziemy opowiadać, będzie im może straszniej, ale też ciekawiej! Zawsze coś czym by żyli i się ciekawili. - Odparł z szerokim uśmiechem takim jak ten: :D.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 07 Sierpień 2015, 22:12:18
- A co ja z tego będę miał?- zapytał badawczo.  - Właśnie co do domu wracałem z lasu, nóżki mam krótkie, a i historyjki podsycać nie muszę, bo wciąż krąży po domach i każdy mieszkaniec gór ją zna. Nawet się przebierać nie muszę, ważne żeby stopy założyć i w nocy połazić obok szlaku i tyle. Każdy bachor się na to nabiera- zrobił dziwną minkę jakby pytał "Ha! I co teraz, hę!?". Zrobił się jakiś taki wredny bo szybko dodał - A kto wam uwierzy, że jakiś niziołek jest Potworem? Hahah! Dobre sobie...- machnął ręką, po czym zaczął zmierzać w stronę domku.
-Mnie się pomysł podoba z tym przegonieniem ÂŚnieżnego Potwora z obozu...- odrzekła szeptem, żeby ten wredny, mały i zawistny niziołek nie podsłuchiwał. -Będą nas uwielbiać za to, że uchroniliśmy ich przed nim...- ciągnęła dalej. -No ale patrz co to za menda i uparciuch- dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi nie mogąc nadziwić się, że niziołka tak zdenerwowało to nakrycie go. -Przecież powiedzieliśmy, że cię nie wydamy! Pod jednym warunkiem... Pomożesz nam zrobić małego psikusa Grunaldiemu i reszcie.
- CO!?- odwrócił się a oczy miał wielkie jak jakieś piłeczki. - To szantaż w najczystszej postaci!- oburzył się okropnie.
-Istotnie- powiedziała mściciel z szyderczym uśmieszkiem.
- Grrrrr!- warknął. - Niech wam będzie. Nie mogę przerwać mojej kariery w szczytowym okresie!- cały czas marudził i był zdenerwowany. Wrócił się po stopy, wziął je pod pachy i stanął naprzeciwko dwójki. - Białego futra nie mam!- zameldował wściekły. - Nigdy nie musiałem go używać, a z resztą co on mi da!? Potwór wielkości małego bachora, phi! Kto by się wystraszył. Drwiliby ze mnie. Dobra, ruszajmy, nie ma co mitrężyć. Nie mam wieczności na wasze widzimisię!
-Co za nerwus- westchnęła dziewczyna. -Wyluzuj mały, bo tak dalej nie pociągniesz- zaśmiała się gdyż taru bez większych trudności polizał niziołka po twarzy, na co ten odpowiedział żałosnym jękiem i kolejnym przekleństwem.
 - Chodźmy już!!!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 08 Sierpień 2015, 02:09:10
- Co będziesz z tego miał?! Równie dobrze mogę ciebie wypatroszyć i powiesić dla przykładu w najbliższej wiosce za niemoralne czyny, wzbudzanie poczucia zagrożenia wśród społeczności i działanie na jej szkodę. Pełnienie funkcji sędziego jest... - tutaj przerwał i delikatnie językiem oblizał spierzchłe usta, lecz zdając sobie z tego sprawę szybko wytarł ręką - ... bardzo ważne, by karać takich niegodziwców jak ty. Przed chwilą łaskawie dałem Ci korzystniejszą propozycję, która nawet nie była karą a propozycją rozwoju twojej baśni, drugą poznałeś teraz. - I tak, uśmiech z twarzy mu zniknął, nie było już cienia radości, tutaj pojawiła się jego dłoń sprawiedliwości i poczucie władzy jaką sprawował. Wielcy tego świata słusznie zauważają, "władza deprawuje". Jednak i ten wypadek należy by był ukarany, chodź społeczna szkodliwość czynu jest znikoma, prowadzi do wyzysku, generowania fałszywego poczucia zagrożenia, strachu i paniki.

Jednak Eve zdążyła go przekonać inną formą rozmowy, tak więc darował sobie dalsze groźby, doświadczył tym samym, że jest to wielce mądra kobieta, która bez gróźb egzekwuje posłuszeństwo. Kolejna rzecz, w której zaczęła być dla niego światłym wzorem.

Tak samo szybko myśląc i wyzbywając się negatywnych wrażeń rozchmurzył się a na jego twarz powrócił zadziorny uśmieszek.
- Chodźmy czym prędzej. Tylko cicho, skradać się trzeba... no niziołek cicho chodzi ale my to musimy szczególnie uważać, przynajmniej ja nie znam się na profesjonalnym skradaniu... - mówił już planując akcję. - Dobra, wracajmy do ogniska... stamtąd trafimy do wozu i obdreptasz wóz dookoła, potem zajdziesz stamtąd bezpośrednio do ogniska i szybciej pobiegniesz czy coś w las, już do siebie, jak znikniesz odstawimy resztę szopki z krzykami hałasami w ogóle... tak będzie najbezpieczniej. - Zaproponował rozglądając się i patrząc na Evę i tego parszywego mendę pasożyta społecznego niziołka licząc na jakąś akceptację propozycji albo zmiany jakieś o!

W końcu zwrócił się w stronę z której przyszli - Przydadzą się lekkie rany i zadrapania... - Mówił idąc przez dzicz, nie osłaniał głowy tylko utrzymywał na niej czapę, pozwalał gałęziom delikatnie dość uderzać w jego twarz by pojawiły się delikatne krwawe pręgi, może parę kropel krwi na nich by chociaż odrobinę pokazywały, że być może stoczył zażarty bój! W końcu co to za starcie bez obrażeń, tak najprędzej uwierzą!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 08 Sierpień 2015, 11:06:37
-Tylko żeby Maya nad nie wydała szczekaniem, albo bieganiem, bo gdy nas wyczuje i zacznie hałasować to wpadniemy- zmartwiła się dziewczyna.
Ona nie chciała kaleczyć sobie twarzy gałązkami. Wyjęła sztylet i nacięła opuszki dwóch palców lewej dłoni (gdyż jest praworęczna) i ubrudziła nią trochę dłonie, trochę policzki. Małe cięte ranki szybko się zagoją, a nawet nie będą uciążliwe.
Niziołek szedł grzecznie. Wyraz twarzy miał naburmuszony, ale założył stopy i dziarsko szedł trzymając się zdala od Edgara. Po kilkunastu minutach Eve postanowiła zgasić światło, by nie pobudzić śpiących na wozie. Wypowiedziała inkantację Elishash- kończąc tym samym zaklęcie.
Ogień było widać między drzewami. Płomienie lekko oświetlały wóz.
-No, pokaż co potrafisz- zaśmiała się do niziołka wskazując mu obóz. -Zrób ślady wokół wozu i ognia, potem czmychaj do lasu- rozkazała.
- Skaranie boskie! A niech was Ventepi....!!!- nie dokończył. Powstrzymał emocje, w końcu miał być cicho. Maya siedziała grzejąc się przy ogniu. Nagle wstała i zaczęła się cieszyć, to znaczy merdać ogonem i chyba zbierało jej się na szczekanie.
-Sal! Zawołaj ją!- wystraszyła się Eve, że akcja nie wyjdzie.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 08 Sierpień 2015, 11:25:33
- Maya! Ale już do nogi! Leżeć, cicho leżeć! Nie możesz! - mówił półgłosem do Mayi grożąc palcem.

Maja zrozumiała, i ogarnął ją smutek i żal. Tak jak radośc zagościła, gdy znajome twarze powróciła, tak karcona i obarczana zakazami zamiast okazać swą radość i rzucić się na nich by przywitać, musiała podejść i leżeć, zakazanym jej było okazanie emocji... Nie lubiła takich ograniczeń i też poczuła się niczym chcące biegać zatrzymane w biegu poprzez pochwycenie za rączkę, tak też i tu pohamowano jej chęć wyrażenia siebie. Jednak posłusznie nie odchodząc od ognia, położyła się z powrotem i leżała nieruchomo, jednak obracała oczkami by wszystkim dobrze się przyjrzeć, poznać te znajome twarze i chociaż wewnętrznie przeżywać radość bez uzewnętrzniania siebie!

- Dobra, chyba nie zaszczeka, to chodźmy... - Mówił i machnął delikatnie ręką zapraszając do ognia. - Dobra, on pójdzie porobić te ślady, wróci pójdzie w dzicz... my byśmy musieli tutaj trochę bałaganu narobić, szamotaniny czy coś... - Cwaniacko kombinował i podszedł do koców, zaczął je przesuwać, przekręcać, delikatnie nasypywał śniegu, no niewiele, ale zawsze, ze doszło do starcia, szamotaniny i w ogóle na tym poletku. - Jak już "śnieżny potwór pójdzie" poczekamy trochę z zabawą, niech się trochę wyśpią, wtedy, jak już czas będzie ich budzić do wyjazdu najlepiej, prawda? - Dopytał przewracajac i zaginając koce, no normalnie cywilizowanie robiąc bałagan z chytrą miną na twarzy, rozrywka przednia i ciekawość efektów dominowały w tejże sytuacji ^^.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 08 Sierpień 2015, 11:45:00
-Uff- odetchnęła z ulgą mściciel gdy Maya została na swym stanowisku. Mądre psisko.
ÂŚnieżny Potwór Niziołek pierwszy wkroczył do obozu, narobił śladów jak mu kazano, i poszedł bez słowa w las. Taki wredny był! Małe to i takie niedobre był stworzenie. Eve pożegnała go zdziwionym spojrzeniem, bo był to dziwny typek, ale przynajmniej do czegoś się przydał. Posłała Salazarowi spojrzenie, które mówiło, że nie wie o co temu niziołkowi chodzi i czemu taki jest zły. Wzruszyła ramionami.
Zaraz też wysunęła kilka drew z ogniska, połamała trochę gałęzi tych wokół obozu. Edgar zaczął kopać jakieś dziury i ogóle rozwalać świeży równy śnieg, przez co uczucie bałaganu wzmogło się.
-Dobra, chyba starczy nie?- spytała oceniając "szkody". -Poczekamy jeszcze dwie, trzy godziny- uśmiechnęła się.-Potem ich pobudzimy!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 08 Sierpień 2015, 13:24:22
W odpowiedzi na zachowanie niziołka machnął ręką mając na myśli: A idź w cholerę! Zaś w odpowiedzi na spojrzenie ewe również wzruszył ramionami.
- Jakiś strasznie drażliwy i niekomunikatywny...

Gdy już obóz pięknie był przystrojony imitując pobojowisko walki na jego twarzy zagościł iście szatański uśmiech godny najgorszego demona.
- Wystarczy w zupełności, będą mieli swojego śnieżnego potwora i będzie o czym opowiadać gdy dotrzemy do wioski. Brakuje jeszcze jednej rzeczy! = Powiedział odpinając środkowy guzik od kubraka i wkładając pod niego rękę zaczął gmerać i macać po swoim korpusie, dokładniej gdzieś w okolicach piersi. Po chwili wyciągnął buteleczkę oprawioną materiałową powłoką o pojemności 0,2 litra. Chwycił wolną dłonią i ponownie zatopił z powrotem dłoń wyciągając drugą fiolkę tej samej pojemności. - Widzisz, kiedyś dużo eksperymentowałem z krwią, zaklęcia, manipulacja strukturą iw  ogóle. zawsze nosze przy sobie 4 flakoniki z krwią ludzką. Rozlejemy wokół, poróbmy jakieś plamki, bronie może by polać? że niby go raniliśmy czy coś ale uciekł? co ty na to? przecież nie zabiorą śniegu z krwią i nie będą badać, nie skapną się, ze to ludzka a nie potwora! Co myślisz? - Spojrzał pytająco unosząc brew i podając jedną fiolkę krwi. Jakże sytuacja wymagała największych poświęceń, w końcu musiało być bardzo wiarygodnie! A efekt mógł przynieść wiele satysfakcji i przyjemności z udanego żarciku! Sam odkorkował buteleczkę i zajrzał do wnętrza, pływała w niej piękna szkarłatna ciecz...

//Tracę z miejsca NA KORPUSIE [4]:
2x 0,2l. krwi ludzkiej
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 08 Sierpień 2015, 19:02:21
-Bleh, ohyda!- powiedziała zdziwiona, a na jej twarzy pojawił się grymas. Już nie chodziło o to, że ma w tym brudzić ręce, ale że Sal musiał kogoś zabić, a potem upuścić jego krew. -No wiesz?! To byli jacyś niewinni ludzie? A może to był ojciec jakiejś rodziny, jedyny żywiciel!...- zrobiła przerwę by zaczerpnąć powietrza. -Z tym mięsem z harsesisa też mi jakieś podejrzane było  ;[ Dzięki, ale nie chcę tej krwi... brudzić sobie w niej rąk... Przecięłam sobie opuszki, widzisz? Wiele krwi nie trzeba-  mówiła całkiem już smutna i rozbita. Potem przykucnęła przy ogniu i wpatrywała się w niego. -ÂŻart fajny, ale bez przesady- dodała.
Zostały jeszcze dwie, trzy godziny.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 08 Sierpień 2015, 19:18:33
- Jeżeli bandyta, zabójca, wichrzyciel czy zdrajca, jest ojcem jakiejś rodziny, to lepiej dla niej, że więcej nie będzie jej deprawował, a rodzina zejdzie ze ścieżki występku i błędu, by kroczyć drogą prawa i porządku... Każdy wierzy w coś, ja wierzę w sprawiedliwość, tak ja jej doświadczam jak i inni muszą. Zaś zbrodnią jest hańbić ciało, zaś gdy samo zhańbione, czemu nie miało by być pożytkiem dla innych... Rozumiem twoje oburzenie, przepraszam. Harsesis to co innego... to była dzika bestia, wychowana dla mnie, która ze mną nie obcowała ni dnia ni nocy. była zwierzyną hodowaną specjalnie na tamtejszy dzień, za co też przepraszałem i przepraszam znowu... A czy nie lepiej wykorzystać ją dla żartu niż ma zeschnąć we flakonach... Co złego wyrządzone się nie cofnie, jedynie można pokutować, każdy dzień mego jestestwa jest dniem rozliczenia z dawnych przewinień. - Powiedział delikatnie przekrzywiając kącik ust. Po czym kucnął także w pobliżu ognia wyjmując pozostałe dwie fiolki. położył je w pobliżu palącego ognia i odkorkował je, były podłużne dłuższe, walcowate z wąskimi szyjkami.

Sięgnął po fragment gałązki i obłapując boczne w końcu miał drobny, chudy półmetrowy patyk, w miarę twardy. Włożył więc koniec gałązki do jednego z flakonów i delikatnie przekrzywił zapierając pąkami, z których wyrastały gałązki boczne o szyjkę fiolki i podniósł ją delikatnie do góry, po czym powoli włożył w palenisko w rozżarzone płonące kawły drewna. powtórzył manewr 4-krotnie umieszczając fiolki z krwią w ogniu.

Z czasem krew w szklanych flakonach musiała zacząć wrzeć i wyparowywać, zaś szkło wytapiać się i tracić swoją wartość, tak też i pokrowce na nich spłonęły.

- Wybacz proszę tą propozycję, mam nadzieję, ze zapomnisz mi to co złego, może nie dziś, ale kiedyś. - Odparł z życzliwym uśmiechem.

//Tracę z miejsca NA KORPUSIE [4]:
4x 0,2l. krwi ludzkiej
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 08 Sierpień 2015, 19:51:35
-Yhh...- teraz Eve nie wiedziała co zrobić, ogólnie Sal wpędził ją w wyrzuty sumienia. Patrzyła więc tylko na fiolki i wrzącą ich zawartość, i to jak cienkie i kruche szkło topniało i topniało... -Ja wiem, że na wyspie jest kilka organizacji, niektóre z nich naprawdę tajne, skrywane skrzętnie przez ich członków, a ten kto o nich wie na drugi dzień jest po prostu martwy. Niektóre mają swoje siedziby w podziemiach, inne w potężnych zamkach pilnie strzeżonych, także magią... I pewnie też niektórzy tak właśnie żyją, bo istnienie magii wszak nie jest tajemnicą, że korzystają z zaklęć potężniejszych niż te z Bractwa a energię czerpią... cóż, z źródeł typu ludzka krew i inne... - mówiła tak, często się zacinając, namyślając, robiąc takie "yyy...", gestykulując chcąc aby Sal też domyślił się o co jej chodzi. -Więc jeśli do takiej należysz, a te flakoniki były ci potrzebne, no to...- zmieszała się. -Oczywiście nic mi nie musisz mówić!- zastrzegła szybko patrząc na niego jakoś tak błagalnie.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 08 Sierpień 2015, 22:40:26
- Hahah! - zaśmiał się, lecz jakże nie szyderczo, nie w żaden taki sposób, wręcz przeciwnie, chcąc uspokoić nerwowe tłumaczenia Eve. Uśmiechnął się błogo obracając na kocu w jej stronę i rozkładając ręce. - Jak już Ci mówiłem, wspania...le tańcząca kobieto! - Dopowiedział unosząc paluszek delikatnie w górę zauważając kolejną zaletę, o którą pewnie zostanie skarcony, ale jakże mu się podobało takie coś... - Nie należę do żadnej organizacji, a me życie się zmieniło od momentu upadku w czarną toń nocnego oceanu. Moje czyny doprowadziły mnie na skraj człowieczeństwa, z powodu występków do jakich się posuwałem, by być dobrym. Inaczej widziałem i inaczej je widzę niż ty... to prawda i być może to nas zawsze będzie różnić. Lecz nie czynię źle... ÂŻądza potęgi ślepo kierowała mną, kiedyś nikczemnym złym  magiem do potwornych czynów. Sam chyba nie byłem świadom tego jakim stworzenie zrobiło ze mnie prawo cienia. Wiecznie wracałem do znanych mi ścian, zimnych komnat i unoszącego się zapachu krwi. Typowych sal laboratoryjnych magów i ich eksperymentów. Dla kogoś z glinu byłoby to przerażające wspomnienie. Dla dawnego Salazara, było jednym z lepszych. Z tamtych dni pozostały mi strzępki wspomnień, które błagałem o usunięcie, by wyzbyć się ścieżki występku i błędu, by móc kroczyć drogą porządku. Tak dziś siedzę tu przed tobą, będąc... jedynie częścią tego, czym byłem niegdyś. Nie gorszą ani nie lepszą inną, tą, która nie pamięta mroku swego serca, tą, która nie odczuwa wiecznego potępienia, które odczuwała i jest tego świadoma, ze było coś złego, że był mrok i cień, które skrywały me lico. Dzisiaj nie pamiętam kto tam był, gdzie to było ani jak tam było. Pzoostaje mi jednak piętno, które pamiętam doskonale. Jedno zaklęcie i tylko jedno, które wrzeniem krwi w żyłach ludzkiej istoty doprowadza do śmierci czy konwulsji... - Mówił patrząc w płomień ze stosunkowo poważną miną również co chwile przerywając mówienie, jednak raczej by zebrać myśli i logicznie przedstawić sprawę. - Dzisiaj ta krew, jest pozostałością po czynach, których się dopuszczałem i za które będę pokutował, mimo, że nie były złymi czynami. Za które Rasher da mi posiłek godny największych nikczemników. - Dopowiedział już z uśmiechem świadcząc swoją znaną już wizję przyszłości, od której nie zamierza już uciekać. Wręcz przeciwnie, cieszył się na myśl, że chociaż tak zostanie ukarany. - Dzisiaj tu i teraz pragnę ci podziękować że i dziś ratujesz mnie od kolejnego błędu pokazując kolejny grzech. Marnotrawienia płynu, z którego można zrobić użytek, oddać tym co jej potrzebują na przykład. I chciałbym, byś całe me życie była ostoją dla mnie i wzorem, dla którego starał się będę czynić dobrze. - Mówił dalej stosunkowo nieśmiało nie chcąc by to źle zabrzmiało, a nie umiał się dobrze wyrazić, bardzo źle się wyrażał niejednoznacznie, więc myśleć można było różnorako! To dobre i złe zarazem. - Także wybacz, chciałbym ci powiedzieć, lecz nie jestem w stanie, nawet chcąc przywrócić swoje wspomnienia na temat tych sal, osób które tam były, które czynią i czyniły podobnie do mnie, nie jestem w stanie mimo prób i znoju, dopiero czas uświadamia mi, że tak naprawdę, cieszę się, ze nie wiem. - Odparł z uśmiechem licząc, że Eve wybaczy i się rozchmurzy chociaż trochę.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 09 Sierpień 2015, 11:27:19
-To kim byłeś, albo czym byłeś... to pozostawmy przeszłości. Cóż, moje początki też nie były różowe, na szczęście szybko się opamiętałam i od tamtego czasu kroczę już tą ścieżką, którą pragnę- rzekła w odpowiedzi. Oczywiście nie chciała go karcić, wszak nawet nie ma takiego charakteru  i intencji, bo to jego przeszłość, a nie jej. I tak było trudno powiedzieć jej coś sensownego. Do czynienia ze złą, potężną i czarną magią miała, gdy Bractwo ruszyło śladem Funerisa z nim samym na czele, by odnaleźć potężnego maga. Udręczona przez wizje, nie wiedziała co jest realne, a co jest iluzją, jeszcze przez jakiś czas nawiedzały ją koszmary po tym krótkim spotkaniu z tą "złą magią" jak ją nazywała.
-Valden jest pięknym miejscem, ale też pełnym mroków, w które większość nie chce się zagłębiać, albo nie może... Wiele pozostanie skryte dla oczu większości- podsumowała poprawiając futro wokół siebie. Nie miała już nic do powiedzenia; Salazar wyjaśnił wszystko, co tu więcej dodawać?
Mijały godziny wypełnione rozmową, której niezmiernie towarzyszyło wycie wilków czy pohukiwanie sów. Wiatr wiał jakiś silniejszy, tak że biały puch podrywał się z rozłożystych gałęzi świerków.
Krew na śniegu i rękach została, może nieco skrzepła.
-Dobra, nie ma na co czekać. Grunaldi mówił, że gdy księżyc zniknie za tamtymi drzewami, mamy go obudzić. Trzeba narobić hałasu- wstała z ciepłego miejsca, wyjęła miecz, zaczęła krzyczeć i udawać zmęczoną walką.
-Aaaaa! Panie Grunaldi!!!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 09 Sierpień 2015, 11:52:08
Salazar również wstał i zdjął z pleców włócznię, niedbale rzucił ją w dal wbijając grotem w dół w ziemie, jak gdyby była celowo rzucona, odpiął sztylet od pasa i delikatnie nacinając palec skropił go swoją krwią i rzucił tuż obok siebie.

Następnie wyciągnął swoją piękną srebrną "Amare", grawerowaną zdobioną szablę. Zaczął ciąć w powietrzu bo bokach, przekładać z dłoni na dłoń okręcać wokół ciała, mówiąc dokładniej, chciał się chodź trochę zmęczyć, by pokaz był jak najbardziej wiarygodny, jakby doszło do okrutnego zażartego starcia. gdy pierwsze krople potu pojawiły się na jego czole, a chłód był nieodczuwalny w wyniku rozgrzania ruchami, stanął na nogach dysząc wręcz i dołączył się do krzyków Eve, co by rozbudzić śpiących.

- Cholera! Grunaldi! ÂŚnieżny potwór... AAA! - krzyczał w stronę wozu dalej stojąc i dysząc, opuścił szablę ostrzem do dołu, w końcu "imitacja walki" zakończona.

Maya rozjuszona wydarzeniami i krzykami zaczęła też ujadać i wyć łaknąc spokoju i ciszy! Nie wiedziała wcale, ze tylko pomoze we wzbudzeniu poczucia zagrożenia i dopomoże w rozbudzeniu śpiącej trójki królewiczów północy.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 09 Sierpień 2015, 12:03:13
- Co do cholery?! Co się dzieje!? Co to ma być!??- Grunaldi nagle zerwał się ze snu i zaczął dyszeć przestraszony. Za nim na równe nogi zerwali się Eryk z Klemensem, dobyli swych mieczy i podbiegli do ściany lasu. - Dorwiemy go!- krzyknął Eryk biegnąc ze śladami.
Wystraszona Eve, że chłopak mógłby pobiec za daleko, przyciągnęła go telekinezą i wykrzyczała -Hej! Nie warto! Już go przegnaliśmy. Widzicie krew? Był przerażający!- uspokoiła się nieco. -Miał po dwa rzędy ostrych zębów i łypał straszliwie oczyskami. Pazury długie jak u niedźwiedzia a jeszcze z paszczy kapała mu ślina. Nie zadzierajmy z nim więcej- mówiła udając strach i poruszenie najlepiej jak umiała.
- Co tu się musiało dziać!... Dobrze że walczyć umiecie, inaczej nic by z nas nie zostało!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 09 Sierpień 2015, 12:15:11
- Wyszedł od was! - Mówił zapierając się rękoma o kolana zgięty w pół symulując zmęczenie. - Przyszedł z kierunku wozów, chodził gdzieś przy was, wtedy go zobaczyliśmy jak na nas pędził. W ogóle go słychać nie było cichy chytry zwierz. A bydle wielkie jak śnieżna góra. śilny i krwiożerczy jak skurczybyk jakiś. Jedźmy już do cholery jedźmy bo tu nie wstrzymamy dłużnej. Prawie co byśmy tu już sztywni leżeli. Widzisz widzisz! to pazury cholera, szczęśliwie ledwo drapnął, gdyby zatopił to bym kurna twarzy w ogóle nie miał takie łapska wielkie a szpony ostrze! - Mówił wskazując na twarz swoją. - Kurna ile śladów jak nadreptał wszędzie widzicie!? nawet nasze Taru  go nie dostrzegały, normalnie cuda! cuda! Jedźmy lepiej nim wróci i z nas pasztet tu zrobi!

- Gdyby nie Eve to bym tu sztywny leżał, rzucił się na mnie a Eve go cach od boku, byście to widzieli! A i jej nie oszczędzał. cholerna bestia... - mówił strasznie przezywając i komedię odstawiając - Macie jeszcze jakieś podobne tu bestie w tych lasach? bo coś zaczynam się obawiać, że tu to demony są najmniejszym kłopotem...

Mówił zbierając i chowając bronie coraz trudniej powstrzymując pojawiający się uśmiech na twarzy.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 09 Sierpień 2015, 12:42:54
- Co wy opowiadacie...  <huh> - Grunaldi nie wiedział czy wierzyć czy nie, to brzmiało tak nieprawdopodobnie, a jednak śladów było co nie miara, a mściciel i Salazar byli we krwi... - Szybko! Pakujcie się do sań!- pospieszył ich. W zaroślach stały bowiem sanie, by lepiej podróżowało im się po śniegu. Dwa konie szybko zaprzężono do jednego wozu, kolejne dwa do drugiego. - Nie wierzę, co ja słucham!- mówił roztrzęsiony. Nie minęło dosłownie więcej jak dziesięć minut a wszystko było gotowe! Nigdy tak się jeszcze nie spieszyli. - I wy daliście mu radę!? Niesamowite! Aż strach jeży włosy na głowie!- gadał wciąż Grunaldi. -Już myślałam, że nie dam mu rady, na szczęście Edgar z Mayą nieco pomogli. Daliśmy radę z Salazarem. Uciekł... Długo nie wróci. Jest ranny- tłumaczyła Eve dosiadając Płotki i ruszając za saniami. Pognali w ciemności, ciemnym lasem, wśród drzew, a wiatr smagał ich twarze i różowił nosy i policzki. Z pysków koni wydostawało się mnóstwo pary, wszyscy pospiesznie pędzili przed siebie. Co chwila słychać było Wio! Szybciej!, a konie dawały z siebie ile mogły. Taru przemierzały zaspy, przeskakiwały przez zwalone drzewa, mknęły przez śniegi i nic im nie było straszne.
Konie wpadły w dziki galop popędzane przez ludzi. Eve zdążyła wyspać zaklęcie światła. Inkantacja Elishash zabrzmiała nieco niewyraźnie przez hulający wiatr, ale kula światła pojawiła się wnet  ułatwiając ucieczkę.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 09 Sierpień 2015, 13:00:00
Salazar udając roztrzęsionego pozbiera bronie, pochował je i dosiadając Pałasza, który tylko łypał na Grunaldiego z niedowierzaniem: I ty w to wierzysz... Ale na szczęście nie miał jak mu tego zakomunikować! Tak też pędził na przód zaś Salazar siedząc na koniu z trudem już powstrzymywał śmiech, wręcz musiał usta zasłonić, aby się z czasem nie wydało. Poganiał lejcami pałasza luzując mu pas lejc i delikatnie smagając nogą jego bok. Pałasz pędził jak szalony za saniami, które prowadzone przez Grunaldiego i jego synów mknęły niczym strzała przez powietrze tnąc śniegi płozami. Maya szczególnie szczęśliwa z poruszenia i zainteresowania, mając jakże ciekawe atrakcje korzystała co rusz wpadając w hałdy śniegu by wytarzać siebie i futerko, a następnie biegiem dogonić pędzącą drużynę.

- Też nie wierzyłem własnym oczom! Ale to szczera prawda! - Mówił niemal krzycząc udając roztrzęsienie i brak opanowania, przejęcie i zaaferowanie sytuacją. - Straszne... - już mówił do siebie. że w to wierzą... Pomyślał.

Ale wewnątrz skrywana radość z psikusa była jakże kojąca z udanego żartu.

- Ale dobra, było minęło... aby nigdy więcej tego nie spotkać. - już mówił chcac uspokoić siebie i innych co by też nie zamęczyli koni! wszakże szybko się zmęczą tak galopując. - Już za nami pewnie nie podąży, już dużo przebyliśmy od tamtego miejsca.

- Zajmujecie się myślistwem? że takie piękne i tak dużo futer macie? Czy raczej kupione od handlarza? - zauważył chcąc delikatnie zmienić temat.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 09 Sierpień 2015, 19:50:35
- Ta. Było minęło, a jak nas we wiosce dorwie to koniec- mówił Grunaldi. - My musimy polować. Las nas żywi, tak samo jak morze i góry. Poza tym jak już wiesz, mamy mnóstwo owiec- mówił, ale wciąż wystraszony.
Taki dziki pęd trwał z piętnaście minut. Sanie gładko sunęły po puszystym śniegu. Zaczynało robić się jasno, a kompania wjechała do gęstego lasu, choć był on przejezdny dzięki trasie przez niego prowadzącej.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/0/09/Las.jpg)

- Czeka nas kilkunastogodzinna podróż przez ten las, ale nie będzie męcząca- wyjaśnił Eryk wycierając twarz od potu. - Potem czeka nas... Przejście przez górę... tunelem.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 09 Sierpień 2015, 20:29:07
- Tu jest też pięknie... - Zauważył doglądając pięknie wyglądające korony drzew przyprószone śniegiem. śnieg jak puch oblepiał gałęzie niczym rosnące liście w innych porach roku, zaś wiejący wiatr pięknie wykruszał drobiny puchu tworząc przepiękne podmuchy śnieżnych drobin padające na twarze, pyski i gęby podróżników zależnie do której grupy posiadaczy zaliczyć ludzi, konie i taru! Wąski szlak przez dzicz w Hemis... Kuszące, napawające odrobiną strachu... tak to już im towarzyszyło i towarzyszy nadal, pełne zagrożeń leśne szlaki wraz z wygłodniałą zwierzyną, która jeszcze nie zapadła w sen zimowy lub nie zapadnie... Tunel?! O! - To go uderzyło, musiał zagadnąć o tę kwestię. - O jak ciekawie, sami wykuliście ten tunel? czy to dzieło kogoś innego? Ciekawym jest jak podtrzymano konstrukcję, żeby góra się nie zawalała wraz z drążeniem od połowy do wyjścia, wiem, ze to krytyczny moment! Wiecie może? - Zapytał z ciekawością podróżnych, wszystkich wszakże sam się na takich konstrukcjach nie znał, budowniczym akurat był dosyć kiepskim, drewnianej szopy by nawet nie postawił.

Na szczęście wszyscy zwolnili, a konie mogły chociaż odrobinę wytchnąć. Maja ciągle pędząc za nimi doganiała ich w końcu ciężko dysząc i wywlekłszy jęzor na zewnątrz co rusza parskała, gdy drobiny śniegu padały na jej nosek. szła między Eve i Salazarem stale dysząc i patrząc oczami to na Eve to na Salazara, jak gdyby czegoś chciała.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 09 Sierpień 2015, 20:51:10
- Magia!-odparł śmiejąc się przyjaźnie Grunaldi. Tak, owo podziemne przejście było wytworem magii, gdyż ludzie nie zbudowaliby czegoś równie pięknego. - Zwiemy go Kryształowym Przejściem. Będziesz zachwycony!- mówił wniebowzięty. - Wtedy tylko zjechać z góry i będziemy we wiosce. Widać ja nawet u samego wyjścia z Kryształowego Przejścia.
-Nie mogę się już doczekać!- wtrąciła dziewczyna. A zaraz potem zwróciła się do samiczki. -Czego chcesz, Maya? Może wody?... - myślała na głos. Tak naprawdę zimowa podróż zaczynała jej doskwierać. Nie przywykła była do aż takich temperatur. Marzyła wręcz o ciepłej sali w domu Grunaldiego i jego słynnej baraninie. Zjadłaby wszystko, gdyby tylko czekał na nią porządny i gorący(!) obiad. Koniecznie musiał taki być. Nieważne, że język może nieco się sparzyć. Chce czuć normalne ciepło, a nie takie gromadzone przez koce i futra.
Na szczęście podróż do Przejścia nie dłużyła się w tak wspaniałym towarzystwie. Wiele jeszcze legend północy przyszło poznać bogatym mieszkańcom stolicy. Wiele z nich sprawiało, że tutejszym ludziom krew zaczynała szybciej krążyć w żyłach, czy to ze strachu, czy ciekawości pozostaje kwestią sporną.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/bc/Przej%C5%9Bcie.jpg)
Piękno tego miejsca było niezaprzeczalne. A pytanie o pochodzenie tego tworu samo się nasuwało na myśli wędrowców.
Zamarznięte podłoże jak i sklepienie tworzyło piękny tunel, niedługi, miał jakieś dwieście metrów, ale tak zachwycający, że wielu odejmowało mowę. Sam Grunaldi zdawał się zachwycony tym zjawiskiem. I tak było za każdym razem gdy tędy podróżował.



Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 09 Sierpień 2015, 22:39:05
Gdzie wody, wody tu wszędzie dość, nie wody! Pomyślała Maya kręcąc głową, po czym z powrotem zaczeła się patrzeć tymi błagalnymi oczami to na jedno, no na drugie podróżujące konno sapiąc i rozwiewając język w biegu niczym taśmę zawieszoną do pyska.

- Pewnie po prostu lubi sobie patrzeć na ludzi. Wiele razy widziałem jak leży w domu i przygląda się każdemu od tak, nic nie chce ale się patrzy... - Powiedział patrząc na Mayę, znowu pokręciła głową ale poniekąd przytakując, czyli był bliżej odkrycia jej intencji. Niestety też nie był na tyle dociekliwy, by chcieć się dokładnie dowiedzieć, wiedział, ze jak naprawdę będzie czegoś chciała to wyrazi się jaśniej.

Gdy dotarliśmy do tunelu, to Salazar zwyczajnym swoim stylem oczywiście poza dojrzeniem nieukrywanego piękna i ozdoby regionu, zauważył ryzyko takich przejść.
- Oj... to śliskie pewnie jest... to pewnie trzeba tak miarowo iść po tym by się nie ślizgać? - Pytał ostrożnie wjeżdżając koniem na podłogę i dalej jakże ostrożnie przemierzając istną szklaną taflę. Maya równie ostrożnie kroczyła po śliskiej niemal szklanej powierzchni, żeby jej się czasem łapki nie rozjechały. Tak też powoli kroczyli przez tunel oczekując wyjścia a jednocześnie dostrzegając piękne bujne fale na ścianach tunelu.

- Ktoś się postarał... magia ognia jest potężna... jednak tylko w lodzie takie cuda wytworzy. Więc góry wręcz lodowe nasypy! to tu jak na Berk... przez 9 miesięcy pada śnieg, a resztę grad... - Tak zauważył wspominając opowieść o tresurze smoków!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 10 Sierpień 2015, 09:29:39
-Och, Sal... Naprawdę ważniejsze jest to, że jest ślisko!? Przecież tu jest pięknie i to powinieneś zauważyć w pierwszej chwili!- mówiła zdziwiona postawą przyjaciela. Sama zaś czuła respekt do tego miejsca, że było tak niezwykłe i oryginalne. Jedyne w swoim rodzaju na całym Marancie. Głowę zadarła w górę podziwiając kryształowe i lodowe twory. -Ja bym tak nie potrafiła- dodała jeszcze. Choć sama zadbała o własne i Płotki bezpieczeństwo. Zsiadła z konia, ujęła lejce i zaczęła prowadzić zwierzę, by przypadkiem nie połamało sobie nóg. Sanie Grunaldiego sunęły lekko i miarowo. Edgar zaś biegał jak szalony i co chwilę robił jakieś szpagaty i ślizgał się mocno po lodowej podłodze.
- Nawet tak piękne miejsce ma swoją mroczną stronę- zaczął Grunaldi. - Przejście stało się obiektem sporu wielu klanów. Wszystkie chciały go sobie przywłaszczyć,a potem pobierać opłaty za przejście...- zaśmiał się smutno. - Tylko nasz klan chciał, by Kryształowe Przejście było wspólne, a droga na południe otwarta dla każdego, jako że jest ona jedyną do Ekkerund. Wiele ludzi przelało tu swoją krew, za to, byśmy dzisiaj mogli przejść spokojnie, zachwycając się tylko pięknem tunelu.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 10 Sierpień 2015, 14:00:23
- Ależ Eve, dostrzegłem piękno, tak jak i dostrzegam je w osobie obok której idę, ale nie potrafię pięknie tego wyrazić! - mówił w odpowiedzi na zdziwienie i kolejne już karcenie! To mu się chyba zaczynało podobać, nie tam tunel, to karcenie go! Jakże uśmiechnął się szczerząc ząbki.

Po kilku krokach również zszedł z konia widząc i czując drgania kopyt pałasza wynikające z powolnego ślizgania się po lodzie. Stanął stabilnie na nogach na lodowej tafli pokrywającej poszycie tunelu. Przyglądając się co robi Eve, zaczął tak też naśladować mając swój wzór postępowania. Chwycił za lejce i powolnymi krokami za saniami szedł dalej rozglądając się wokół.

Maya skutecznie wykorzystywała swoje pazurki! Zauważyła, że jej długie pazury jeszcze nie stępione w biegu skutecznie sprawiają się jako kotwiczki w tafli lodu. skutecznie zatapiając pazurki szła znacznie pewniej chociaż i tak powoli. Oj była ostrożna była, ale nie poddawała się i żwawym krokiem przemierzała tunel. Co rusz patrzyła na ślizgającego się Edgara, nie chciała tak lądować i zzuć lodu pod brzuszkiem. Brrrr! ogarniała ją gęsia skórka na samą myśl o tym by miała zetknąć się z lodową taflą.

Salazar jednak będąc tu, w tym miejscu słysząc o przelewanej krwi, wyobrażał sobie jak on wytworzył by taki tunel w lodzie. Pierwszą myślą było, że niemożliwe, że nie dał by rady, lecz po chwili przypomniał sobie o ogółem dostępnych surogatach magii ognia. Runa Heshar! Błysnęło w jego głowie niczym gwiazda na nocnym niebie. Wykorzystując runę ognia, Heshar... wiele takich kamieni runicznych, mógłbym zrobić podobny tunel! I tą myślą rozchmurzył się, gdyż myśl, że nie dał by rady była najokrutniejszą, jaką mógłby doświadczyć. Zawsze łaknął potęgi, zawsze mówił, że nie ma rzeczy niemożliwych, i tak też tutaj! To jest możliwe! Nawet dla mnie! I tak uśmiech na twarzy mimo zagrożenia poślizgnięciem i tych rozterek wewnętrznych, czuł się przyjemnie w otoczeniu piękna zwariowanej, szaleńczej struktury tunelu, jego ścian i sklepienia.

- Choroba tocząca naszą cywilizację... Chciwość. Mieć tylko dla siebie, nie dzielić się... samemu korzystać innym nie dać... To przykre, że ludzie umierają z takich bezsensownych powodów, przez takie łaknienie posiadania. - Choroba, której i ja uległem... - Dopowiedział w myślach nie pokazując nic po sobie... Dalej kroczył tunelem doglądając wyjścia z niego, ostrożnie prowadząc Pałasza i doglądając Mayi, również spoglądał i na Eve, która jakże sprawnie sobie radziła, tak i podziwiał zabawę i frajdę Edgara. Takiemu to dobrze!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 10 Sierpień 2015, 14:55:24
Spacer, choć przyjemny, nie trwał długo. Wiało tu mocno z racji tego, że był to również idealny przelot dla mas powietrza. Uderzało ono w jeden stok góry, tłocząc się do Kryształowego Przejścia i wylatywało z drugiej strony. Wreszcie ujście tunelu było wyraźnie widoczne, zwiększało się z każdym krokiem i podróżni mogli spojrzeć na całą dolinę. I częściowo zamarznięte morze, choć dalej było wzburzone i mocno granatowe. U dołu było widać trzy wioski, stąd leżące blisko siebie, ale w rzeczywistości dzieliło je kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kilometrów.
Poniżej zaczynał las, tak samo gęsty jak i poprzedni, lecz drzewa tu rosły krzywo, jakby za wszelką cenę chciały utrzymać się zbocza.
- Nie róbmy zbytniego hałasu i nie panoszmy się poza szlakiem- ostrzegł Grunaldi. - Nie chcecie chyba, by dopadła nas lawina...- był śmiertelnie poważny.
Evening dosiadła Płotkę i szkapa znów musiała brodzić w głębokim śniegu, by jej właścicielce aż tak nie marzły nogi.
-Grunaldi, czy twoja wioska nie obawia się częstych lawin?- spytała szeptem dziewczyna.
- Nie, jeśli nikt nie wyjdzie w góry i zacznie krzyczeć- pogładził swoją brodę.
Ciche szuranie płoz o śnieg i spokojne stąpanie koni zakłóciło warczenie dochodzące zza drzew... Taru pierwsze to wychwyciły, zaskomlały i postawiły szpiczaste uszy.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 10 Sierpień 2015, 15:16:32
Tuż za wyjściem z tunelu Salazar widząc głęboki śnieg i możliwość wykorzystania Pałasza, prędko wskoczył na grzbiet korzystając ze strzemion po bokach i ciągnąc lejcami nakazał mu kroczyć wraz z nim na grzbiecie!

Zadowolony krocząc w ciszy słuchał Grunaldiego - No tak, śniegu kupa, lodowe góry skryte śniegiem strome zbocza, lawina to spore zagrożenie, które chcąc nie chcąc prędzej czy później może spłynąć z gór, po co jeszcze prowokować ją drganiami dźwiękowymi? No nie warto. - Rozmyślał przyznając racje, że rozumie i będzie cicho.

Niemniej jednak poruszone taru, które wykryły zagrożenie... Maya, która wymownie spojrzała na Salazara oczami pełnymi rozkazującego tonu: "Te! Gotuj cie bo masz mnie chronić!" To było wręcz oczywiste przesłanie tego spojrzenia, każdy mógł to wyczuć. Tak, Saluś też zrozumiał. Pociągając lejce do siebie zmusił Pałasza do chwilowego spowolnienia niemal zatrzymania się. Salazar odpiął dolny guzik od pięknego prezentu jaki otrzymał przed rozpoczęciem tej uroczej eskapady i odchylając dolną krawędź uwolnił spod niej rękojeść szabli. Lewą dłonią przytrzymał lejce by utrzymać kurs, prawą jednak chwycił za rękojeść broni, by w każdej chwili móc jej dobyć. Najlepiej posługiwał się szablą, ponad to pasowała mu do jego pozycji społecznej, a jeszcze dwa grawery bliskie jego sercu były szczególnym powodem, by to właśnie z tej broni skorzystać w przypadku starcia.

- Panowie... Zatrzymajmy sanie.... Taru coś wyczuły, zagrożenie jakieś.- Zauważył, gdy po chwili słyszalne stało się owo warczenie. - Psowate... - Zauważył mocniej chwytając za rękojeść i przygotowując się do zejścia z konia, by pieszo rozdziabdziać się z niebezpieczeństwem. Wyjął obie nogi ze strzemion, by jak najszybciej móc zeskoczyć z wierzchowca po przełożeniu nogi i zareagować w razie dalszego zbliżania się zagrożenia.

Maya przyjęła swoją postawę bojową, jedną łapkę wyciągnęła przed siebie jedną tylną cofnęła, tyłek uniosła do góry zaś głowę spuściła nisko zaciskając ostrze zęby i warcząc przez nie. ogonek wywinął się do góry delikatnie zakręcając nad grzbietem. całe jej ciało było napięte i wydać było drżenie mięśni, widać było, ze jest równie gotowa do ewentualnego starcia.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 10 Sierpień 2015, 15:37:32
Taru zmysły nie myliły. Wyczuły wargi nim te stały się w ogóle widoczne i słyszalne dla ludzi. Z ich białą sierścią były niemal niewidzialne wśród pni i ośnieżonych gałęzi.
-Edgar, bierz go!- wydała komendę Eve, zeskakując ze swej Płotki w głęboki śnieg. Stado dziesięciu wargów zaatakowało z prawej strony szlaku będąc w zwartym szyku. Zwierzęta zaczęły się rozpraszać, by zaatakować z każdej strony.
Eryk, Klemens i Grunaldi dobyli swych mieczy. Zaprawieni w boju zdawali się mieć sytuację pod kontrolą, na ile oczywiście było to możliwe.
-Grashiz isosh noshi!- wymówiła inkantację, która obdarzyła jej towarzyszy dodatkową boską siłą. Sama zaś mściciel dobyła srebrnego miecza i przygotowała się na natarcie przeciwników.
Zaczął prószyć śnieg...


(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/6/67/Bestiariusz_Warg.jpg)

//
10x  warg (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Warg)
Kara  opady atmosferyczne- śnieg (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Atrybuty_i_kary#Opady_atmosferyczne)
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 10 Sierpień 2015, 21:21:52
Gdy szare bestie wyłoniły się z bielma północnych terenów skrytych białym puczem doznał widzenia... Jego umysł skryło wspomnienie...



Po między draconami sobie żył,
Kiedy jego świat zniknął w kilka chwil.
Lecz wtedy on się wysoko wzbił,
Pa pa um ma ma dzięki temu że,
zrobił pętli ćwierć potem beczki dwie,
- Ostateczny sąd ułaskawił mnie.
Lądował gdzieś daleko hem,
- Stawiłem czoła tam gigantom aż trzem!
I jak to on, znowu górą był,
Bo mało kto ma ducha hart jak on!
Tamten dzień mam w pamięci w ciąż,
Zjawił się ten opatrzności mąż.
Gotowałem się na zgon.
Gdy wyciągnął mnie z czarnej cieczy on.
Porwał mnie ten magiczny rytm,
On za to drapał się na szczyt.
I jak raz ujrzał tam tajemniczy blask.
Erosie?! - wrzasnąłem tylko gdy nagle spadł.
- Ujrzałem przyszłość... coś mi powiedziała...
A co?
- Powiedziała: w nogi! Szybko!
Czekaj!
I przybył tu w najczarniejszą noc,
objawić nam potęgi moc.




Szybko jednak wyrwał się ze wspomnień widząc pędzące bestie. Okrutna natura... przemknęło mu przez myśl gdy kolejne płatki położyły się na jego nosie, w momencie gdy przekładał lewą nogę nad grzbietem konia i zeskakując z niego.

Stojąc już na równych nogach wyszarpnął szablę z pochwy przystawiając drugą dłoń do ostrza, jednocześnie na wolnej dłoni pojawiło się płytkie na mniej niż pół centymetra rozcięcie, z którego zaczęła płynąc stróżką krew. Czym prędzej wystawił dłoń przed siebie w kierunku jednego z wargów, który już szykował się do natarcia w kierunku drużyny.
- Elhuxu! - Energia magiczna płynęła przez dłoń i dochodząc do płynącej strużki krwi, łącząc się z pierwszymi jej kroplami, które wyjrzały znad rany, zaczęła się z nią łączyć i oddziaływać na nią. Krople krwi obdarzone nakierowaną mocą zaczęły znikać z pola widzenia materii i przywdziały formę krwistej czerwieni materii energii, by w następnej chwili  niczym promień światła o barwie jakże majestatycznej, szkarłatniej pomknęła do celu którym był tenże nieszczęsny warg. Energia przebiła się przez skórę, mięsiwo docierając do krwiobiegu, tam energia znalazła miejsce dla siebie, i w następnych chwilach pompowane przez serce warga zaczęła ogarniać cały organizm. Energia wpływała na strukturę krwi i powodowała zwiększenie częstotliwości drgań tejże płynnej materii doprowadzając tkankę łączną krwi do wrzenia w żyłach bestii. Bestie ogarnęły konwulsje, drgawki i ból. Bestia doznała paraliżu dogorywając... Ostatecznie powoli konając w mękach i bólu godnym najgorszych tortur.

Okrutna scena śmierci,, została haniebnie okryta zawieruchą walki, gdy pozostałe wargi rzuciły się do starcia. Te wielkie przerośnięte wilki, groźne bestie cięższe i szczwańsze od swych psowatych kuzynów zaatakowały jakże skrycie i w powabie łaknąć zawartości wozu, ludzkiej krwi, naszej żywej zwierzyny. Nie można dot ego dopuścić! Pomyślał chwytając pewnie szablę i pędząc wraz z pozostałymi do starcia, co by nie nastąpiło bezpośrednio przy wozie, gdyż ich uszkodzenia, uszkodzenia sań naszej konnicy mogły by spowolnić a wręcz nawet uniemożliwić dalszą podróż, była by to okrutna wieść dla nas i dla osób, które wyczekują transportu, rodzin naszych przewodników po niebadanym szlaku.

Odczuł jak na jego ciało niczym deszcz spływa coś, co kojąco wpływa. Nazwał to w myślach: Nieznanym dobrem.Gdy odczuł jak jego umiejętności, jak jego ciało zaczyna sprawniej wić się i poruszać, jak opady śniegu mniej mu przeszkadzają, mniej go ograniczają, wręcz poczuł się wszech potężny i niezwyciężony, To była dobra magia, która dała mu siły do starcia niczym elitarnego szermierza. Z niechybioną radością czując rosnące siły i słabiej działające zmęczenie na jego ciało, zaatakował bez ostrzeżenia szablą, gdy tylko bestia zbliżyła się na odległość 2 metrów. Oczywiście, szabla go nie drasnęła nawet, lecz zatrzymał się na łapach kierując głowę w tył. gdy tylko ostrze srebrnej amare powędrowało w bok, warg zadecydował o ataku i wybił się z tylnych nóg by skoczyć na niegdyś sprawnego jaszczura, dziś znacznie mniej, mimo daru, człowieka. jednak nie powział pod uwagę prostego faktu, różnicy między szablą a mieczem. a jest znaczna, szabla zwana szybką bronią sieczną, lżejszą i sprawniejsza od przeciętnego miesza, była bronią, która znacznie szybciej modyfikowała swoje działania. Tak też Salazar widząc pędzącą po paraboli postać warga, przerzucił broń przed sobą do drugiej ręki obracając szablą w powietrzu niczym gałązką po palcu zawieszonym na łuku rękojeści czym skierował ostrze szabli ku dołowi. Gdy pochwycił lewą, ranioną ręką szablę, zaczął swobodnie opadać na kolana, lecz mięśnie ramion i barków sprawnie współgrały w tejże sytuacji wyprowadzając cios sieczny od dołu. Gdyby nie broń wyglądało by to jak gdyby ruch ręką podczas pływania "kraulem". Dłoń zad głową przeleciała a zaś z nią prostopadle ułożona do ramienia szabla, której ostrze przecięło powietrze na wysokości nawet 2 metrów. Cios nie był kwestią przypadku, był istną sztuką precyzji, gdyż przecinające ostrze spotkało się z gardzielą stworzenia nieosłoniętą niczym jedynie skórą. ostrze z niezwykłym pędem zbiło się w szyję i bez precedensu przecięło kręgi odcinając głowę, która bezwiednie odskoczyła od ciała uderzając delikatnie w plecy Salazara, zaś samo ciało legło przed nim, który sam klęczał na kolanach sztywno trzymając szablę już za głową.

Przełożył broń w drugą rękę i zapierając ostrze o podłogę, gdzie zatopił ostrze w śniegu aż wreszcie napotkała zmarzniętą ziemię, po czym wsparł się na szabli by stanąć na równe nogi.prędko obrócił się w kierunku pozostałych walczących, by podjąć działania i pomóc w starciu, szczególnie spojrzał na Eve, by jej, jej Edgarowi ani też Płotce nic nie zagroziło, chodź wiedział dokładnie, ze mistrzem walki to on tutaj nie jest!

8x Warg
(obowiązuje kara: opady atmosferyczne - śnieg)
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 11 Sierpień 2015, 15:02:34
Edgar ujadał nieznośnie. Stał w miejscu na ugiętych łapach, jego brzuch niemal dotykał śniegu, a ten szczekał jak najęty. Dziewczyna chciała skarcić chowańca, gdyż przez niego nie mogła się skupić na przeciwnikach...

Miecz pochwyciła mocno i pewnie. Te wszystkie sekwencje ruchów, uników lub ataków miała przećwiczone i wykorzystane w praktyce wiele razy. Ba, nawet na polu bitwy, nie tylko w drobnych potyczkach, czym można było nazwać każde inne starcie, poza polem bitwy właśnie.
Eve nie miała czasu by dobywać tarczy. Zgłodniałe i wychodzone wargi rwały się do ataku, bo czuły ciepłą krew ludzi i zwierząt.
Pierwszy z nich doskoczył do mściciel i szczerzył złowrogo kły. Piana ciekła z jego pyska i kapała na świeży śnieg, który niedługo ma zbroczyć krew, oby zwierzęcia. Dodatkowo spadające płatki nie były tak uciążliwe jak deszcz na przykład, więc dało się je ignorować.
Evening uderzyła pierwsza, ciosem z góry, mocnym, zamierzonym i wycelowanym prosto w łeb warga. Ten jednak zdołał umknąć przed ostrzem, choć srebro musnęło jego ucho i bok pyska. Posypało się jedynie trochę futra. Przeciwnik warknął po czym przymierzył się do kolejnego ataku; wargi znane były bowiem z krwawego szału, przez co walki z nimi mogły przeciągać się długo, zwierzęta te nie męczyły się tak szybko.
Eve wykonała unik, by uciec spod wielkich pazurów warga. Zahaczyły one o jej buty, lecz nic złego się nie stało. Ta sytuacja dała dziewczynie możliwość kontrataku. Wyprowadziła mieczem cios z boku. Brodzenie w śniegu niczego nie ułatwiało, ale także przeciwnik był wolniejszy i w czasie gdy ten przymierzał się do skoku, Eve uderzyła w jego lewy bok przewracając warga w śnieg i raniąc podbrzusze. Szybkim jednym ruchem dobiła go ostatecznie wbijając miecz w gardziel bestii.

Tuż za nią czekał jednak kolejny, gotowy do rozszarpania drobnej dziewczyny, warg. Ten nie patyczkował się wcale. Od razu na nią zaszarżował z chęcią rozszarpania na strzępy najpewniej. Tuż przed Eve, warg uniósł się na dwóch łapach, by przewrócić mściciel, lecz ta czmychnęła w oka mgnieniu na bok, a śnieg zamortyzował jej upadek. Bestia jednak górowała nad leżącą dziewczyną i wydawać by się mogło, że nie ma sposobu by mogła wyswobodzić się z tej sytuacji... Wtem od strony wozów ujrzała biegnącego Edgara, który warczał głośno. Dopadł do tylnej nogi warga i zaczął go gryźć w słabym punkcie, gdzie było pełno ścięgien i drobnych kości. Przeciwnik zaskomlał, a że nie spodziewał się ataku z tyłu,  łapą uderzył Edgara z całej siły posyłając go kilka metrów od siebie. To dało czas mściciel by wstała. Zamierzyła się do ciosu z góry i wbiła miecz prosto w kark warga. Z pyska poleciała mu krew, a pośmiertne drgawki opanowały jego cielsko. Eve wyrwała miecz i wśród trwającej jatki podbiegła do swego taru, który trącony wielkim łapskiem, leżał teraz w śniegu...

Grunaldi w raz z synami byli doświadczonymi wojownikami, oni także zabili po dwa wargi. Każdy z nich wykazał się odwagą, ale także znajomością walki w trudnym i niesprzyjającym terenie. Zdawać by się mogło, że nie z takimi bestiami mieli do czynienia. Wszyscy trzej po walce wytarli swe żelazne miecze i zasiedli  na saniach dla odpoczynku. Miny mieli nie tęgie, zapewne spodziewali się idealnej drogi do samej wioski, bez żadnych już niespodzianek.
Krew wsiąkała powoli w śnieg, a Edgar wciąż nie mógł podnieść się z zimnego podłoża... Nie dyszał wcale, pysk miał zamknięty i oczy jakieś przymrużone....


//Grunaldi, Eryk i Klemens zabili po 2 wargi.
0x warg
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 11 Sierpień 2015, 18:27:09
Maya widząc leżącego brata na ziemi pędem doskoczyła do jego ciała na wysokość gardła, zaczęła trącać pyskiem jego szyję próbując ją podnieść, piszczała przy tym wkładając wszelki wysiłek by włożyć pysk pod głowę stworzenia i unieść ją, by Edgar jednak wstał. Widziała, że nie daje to nic, nie przynosi żadnego efektu, że nic to nie zmienia. Widząc to położyła się obok niego, za jego plecami, by ogrzać go, by nie zamarzł, może było mu zimno? może przez chłód leży? Nie wiedziała czemu jej niegdyś leżące bratnie szczenię z tego samego koszyka, z tym samym znamieniem na szyi leży teraz nieruchome.

- Maya! Przestań... - Powiedział kręcąc głową i patrząc w oczy chowańca, by przestań kręcić się przy ciele, tylko przeszkadza, nie pomaga. Maya dalej piszcząc odeszła od martwego taru i położyła się przy wozie patrząc spod sań na leżące ciało.

Salazar stanął za Eve i kucnął z boku by móc przyjrzeć się reakcji Eve na widok śmierci Edgara... nie wiedział, czy była bardzo do niego przywiązana, jak wielką stratą jest jego śmierć, jak na nią zareaguje, jaki może mieć to wpływ, co budziło nie tylko jego smutek i żal po stracie zwierzęcia, która było pomocą, chociaż i obowiązkiem Eve, ale także stratą kogoś ważnego w życiu.

Wiedział też, ze słowa nic nie zmienią, że nie poczuje się przez to lepiej, może prędzej gorzej. Kucnął przy niej i czekał patrząc na zmarłego co rusz rzucając jej spojrzenie swojej niewyraźnej i skamieniałej twarzy, nie było tam uśmiechu, ani żadnej miny, usta ułożyły się niemal w równą linię nie okazującą niczego. Zaś oczy były pełne smutku, przymrużone, nawet pojawiła się łezka. Gdyż sam wspominał zwierze z pamiętnego dnia w Ogrodach Erosa, skąd wyjęto je zamknięte z "kantorka". Jego oraz 4 inne szczenięta... Z 5 szczeniąt zostały już tylko 4... Oczy i twarz utkwione były w Eve i jako ze nic nie mówił, musiały coś wyrażać... a co wyrażały? no coś takiego: "wiem, że czujesz się teraz fatalnie, masz do tego prawo i wiedz, że jestem tu, żeby Cię wesprzeć".  Czy coś takiego w podobnym brzmieniu lepiej brzmiącego.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 11 Sierpień 2015, 21:43:24
Taru leżało teraz bez ruchu, zupełnie. Edgar przewracał tylko oczami patrząc biednie na wszystkich zebranych dookoła. Co myślał w tej chwili, było niewiadomą. Czuł się jednak szczęśliwy, że dzięki niemu jego właścicielka wyszła z potyczki bez ran krytycznych...

Eve zaś dała odczuć zwierzęciu, że nie jest samo w tej chwili i była przy nim do końca. Wreszcie jego łeb opadł bezwładnie, bezwładne stało się także całe jego ciało. Odszedł.
-Przykryjemy go śniegiem, ale nie przy samym szlaku tylko trochę dalej- odezwała się mściciel chłodnym głosem. -Widocznie wypełnił swoje zadanie na tym świecie- oświadczyła jeszcze, po czym wzięła ciało zwierzęcia i zaniosła je w upatrzone miejsce. Pod rozłożystym świerkiem. Położyła tam szybko stygnące zwłoki chowańca, po czym zaczęła je po prostu przykrywać śniegiem. Nie wykopie dołu w tej przemarzniętej ziemi.
Stała tak chwilę nad prowizorycznym "grobem" po czym bez słowa wróciła do miejsca, gdzie stały sanie, i wskoczyła na Plotkę.
-Możemy jechać- odparła krótko. Nieważne co inni o niej myśleli i o jej reakcji. Edgar to było tylko zwierzę... Albo on albo ona. Zginął śmiercią prawie bohaterską, broniąc ludzkiego życia. Dobre psisko z niego było.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Eros w 11 Sierpień 2015, 22:26:15
Przy usypanym kopcu śniegu, który skrywał ciało "Amare" pojawiła się tajemnicza postać. Spod kaptura przy wypłowiałym szarym płaszczu połyskiwały zielonkawe, rozjarzone oczy. Postać rozpostarła ręce nad grobem ujawniając swe szare dłonie pokryte fragmentami zielonych szklanych płytek, jak gdyby łusek, jednak pokrywających jedynie elementy ciała, pomiędzy nimi widać było skórę pokrytą ranami i liszajami.

Ujrzeliście jak kopiec śniegu rozsypuje się na boki odsłaniając przysypane ciało. Postać uklękła przy nim i energicznym ruchem wyprostowanej dłoni, która zwieńczona była ostrymi jak brzytew pazurami, wbił się pod żebra martwego ciała, pochwycił serce i wyjął je tą samą drogą, którą włożył rękę.

Będąc odwróconym do was plecami, zawiesił między dłońmi serce i zaczął szeptać niezrozumiałe inkantacje, zaś z jego dłoni płynąć energia w formie błyszczących czerwonych drobin. Drobiny uderzały w serce. po chwili drobiny ogarnęły całą powierzchnię i wnętrze i zaczęły się skurczać i ściskać, zamieniając organ w lity, błyszczący kamyk w szkarłatnej barwie o specyficznym kształcie. Postać chwyciła za kamień i trzymając w dłoni, zaczęła pazurem skrobać po powierzchni rubinu, napis brzmiała:

Cytuj
"Amare sanctus est"

Podszedł do Evening Antarii i podał jej kamień, po czym odwrócił się na pięcie i gwizdnął.

Edgar wstał z grobu jak gdyby nigdy nic i zawył niczym wilk ujawniając swoje gardło, na którym było znamię: "Amare", które błysnęło szkarłatną czerwienią.

Ciało Edgara jak i tajemnica postać rozmyły się w powietrzu znikając niczym rozwiewany z miejsca szary pył.





//Evening Antarii otrzymujesz:

Nazwa: Szkarłatny posąg duszy "Amare sanctus est"
Opis: Szkarłatny kryształ wytworzony przez tajemniczą postać z serca chowańca Taru, mającego znamię w formie wytatuowanego napisu "Amare" na gardle. Chowaniec był własnością Evening Antarii, a jego imię brzmiało Edgar. Kryształ jest niewielki mieści się w dłoni, ma nieregularny kształt mniej więcej taki: KLIK! (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/4/4e/Pos%C4%85g_duszy.jpg) Jest opatrzony grawerem w formie napisu: "Amare sanctus est".
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 11 Sierpień 2015, 22:42:01
Salazar zauważył, że uczucia Eve były albo głęboko skrywane w tej sferze, nie chciała ich uzewnętrzniać... a może zwyczajnie ich nie odczuwała i traktowała go jako narzędzie, niczym on swojego hodowlanego Harsesisa! Poczuł że nie wie jak zareagować i nawet jak widać tego nie oczekiwano, wręcz przeciwnie, ponaglano by jechać dalej. Wstał na równe nogi i widząc jak Eve sama chowie swego Chowańca - nie pchał się by nie przeszkadzać, chciała to zrobić sama - w porządku. Doszedł więc do swojego Pałasza i czekał, aż Eve wróci do drużyny, Maya cały czas krzątała się w pobliżu usypywanego śniegiem kopca, zal jej było, chciała jeszcze próbować go budzić i cucić, lecz nie ważyła się przeszkadzać Eve w zakopywaniu. Gdy Eve wstała i wróciła do swej szkapy, ze spuszczona głową stanęła między nią a Salazarem. co rusz podnosiła głowę i spoglądała to na jedno to na drugie, lecz w oczach jej nie było dawnej radości, jedynie smutek.

Salazar słysząc słowa Eve, włożył nogę w strzemiona i przerzucił drugą nad grzbietem chwytając tez w ręce lejce.

Wtedy go wmurowało w siedzenie gdy dojrzał postać i zrobił o tak:  <huh> . Tego już lepiej się nie da opisać.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 11 Sierpień 2015, 23:00:01
To, co Eve dalej obserwowała z grzbietu jej szkapy, wywoływało w niej chęć walki z nieznajomą postacią, szczególnie, że wyglądała ona na maga... Jednakże ów jegomość zaczął zachowywać się w dziwaczny sposób. Odkopał zdechłego Edgara i zaczął odczyniać jakieś czary.
Wtem dziewczyna ujrzała błysk od śliskiej zielonej łuski i od razu poznała ową postać. Była ona też wtedy, na statku, gdy Salazar zginął w objęciach morskich ciemnych fal...
Obserwowała jego uczynki bez słowa. W głowie poukładała sobie bowiem związek Chatal, własnego taru i owej postaci. I ten tatuaż na szyi chowańca... To znaczyło, że owa postać wróciła po swe dziecię, które wcześniej zostało wydarte śmierci, ale też własnej ziemi, która go wydała.
Postać po chwili podeszła do niej i podała jej kamień, jakby wyrwane serce taru. A wszystko to odbywało się w wielkiej ciszy i mrozie i nikt nie odważył się nawet szepnąć słowa. Eve zamknęła kamień w pięści, a potem było jej ujrzeć biegnącego Edgara jeszcze raz- tym razem po raz ostatni.
Postać odeszła razem z chowańcem.

Grunaldi, Klemens i Eryk zdjęci byli strachem. Trzeba było ich nieco uspokoić.
-To był przyjaciel- oznajmiła Eve ujrzawszy ich strach.
- To był czarci demon z samych piekieł! ÂŁadni ci wasi bogowie, albo diabli raczej!- mówił zestrachany Grunaldi. Czym prędzej wsiadł na sanie, za nim jego synowie i dali sygnał do odjazdu.
Evening zaś nie sprzeczała się z przewodnikami. Po chwili jednak przemówiła do Salazara.
-Znasz ten język prawda? Co oznacza "Amare sanctus est"?- dopytywała.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 11 Sierpień 2015, 23:15:02
- Nie do końca że znam, raczej bym powiedział znam wybrane sentencje. Amare sanctus est można różnie tłumaczyć, to krótkie stwierdzenie, a takie ciężko przetłumaczyć nie znając intencji... - mówił lekko zmieszany tłumacząc możliwe ryzyko błędnego tłumaczenia. - "Miłość jest świętością" albo "miłość jest poświęceniem". W tym wypadku podejrzewam, ze to drugie... w końcu poświęcił się, to jeden z największych aktów miłości do bliźniego.

Powiedział delikatnie unosząc jeden z kącików ust, jak gdyby chcąc się uśmiechnąć, jednak sytuacja była na tyle niecodzienna, a strata w jego odczuciu spora, ze nie było ku temu większej możliwości. Jednak słyszał też słowa Grunaldiego. Oburzył się nieziemsko na to stwierdzenie.

- To nie demony! Ani diably! Ani też raczej nie bogowie. Jedźmy już, jedźmy...

Powiedział uspokajając się, luzując w siodle. Po czym smagnął lejcami Pałasza ciągnąc za pasy od uprzęży. I koń miarowo powoli ruszył z miejsca idąc za saniami, tuż obok Eve i jej Płotki. Zaś między nimi ruszyła także Maja.

Stale ruszała sowją głową i rpzewracała oczami dysząc, lecz teraz w jej oczach już nie było pustki, po ujrzeniu swego  niby brata i tajemniczej postaci, która poruszyła jego życiem, w oczach pojawiła się nadzieja.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 12 Sierpień 2015, 16:14:30
-Miłość jest poświęceniem... Zatem Edgar nie zginął na marne, jedynie wypełnił swój ziemski los- skomentowała to Eve. Po czym strzepnęła lejce a Płotka przyspieszyła. Po chwili dogonili sunące gładko sanie.
Wioskę było widać już w dole jako szare nieregularne koło poprzecinane białymi ścieżkami. Stąd wyglądało jak jakiś tajemniczy magiczny symbol. Ale potem dostrzegalne już były dymy z palenisk i ludzie wyjeżdżający ze wsi, albo do niej wjeżdżający. Wozy i sanie poruszały się zwinne, wiejskie uliczki były szerokie i przystosowane do pojazdów o większych gabarytach. W Efehidonie na ulicach minąć się mogły dwa niezbyt szerokie wozy, albo cztery konie postawione obok siebie. Toczyła się tam ciągła walka o miejsce i możliwość przejazdu. A tu nikt nie miał z tym problemów. Może i ruch był nieporównywalnie mniejszy, ale widać też było, że ktoś z głową na karku zaplanował budowę wioski. Może to przodkowie Grunaldiego?...
Granatowe morze zaś rozbijało się o skalisty brzeg. Woda kłębiła się tam gdzie nie było kry i powstawały białe bałwany fal. Słychać było wyraźnie szum morza, a podróżnym udało się nawet dojrzeć oderwanie dużej tafli lodowej od wiekszej całości. Zmierzała ona teraz wolno lecz miarowo na niezmierzone otchłanie Morza Orathu, by stopnieć gdzieś tam, jeszcze dalej na północ, a może uda jej się dotrzeć do zachodnich krańców kontynentu?
Tutaj nie było tak zimno jak w samych górach. Dało się czuć ten wilgotny wiatr znad morza który przynosił nieco cieplejszego powietrza znad wody. Nad wioską górowały też  pokryte śniegiem szczyty, dawało to przytłaczające wrażenie, jakby zbocza te wiecznie pilnowały tutejszych mieszkańców. Morze i góry wpatrzone w siebie od wieków było rodzinnym domem klanu Dwugłowego Orła.
- Ha, cieszycie się?- zagadał szczęśliwy Grunaldi popędzając batem konie. - Wioo! No szybciej! Już w domu jesteśmy. Wio! Najecie się owsa i w ciepłym postoicie trochę... Wio!- zachęcał okrzykami zwierzęta. Choć same znały drogę do domu.
-Pewnie, pranie Grunaldi!- odpowiedziała Eve, jak na jakiś rozkaz. Okolica ją urzekła, szczególnie, że niedługo będą mogli solidnie napełnić żołądki i ogrzać się w pokojach. Także obecność morza wpływała na nią kojąco.


(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/9/9c/Widok.jpg)
//Tam z boku jest wioska oczywiście c:

Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 12 Sierpień 2015, 18:48:33
- Wara wyżresz im cały owies i będę musiał się wstydzić... głowa twoja zawiśnie, pamiętaj... - nachylił się nad grzbietem cichutko niemal szeptem mówiąc do ucha Pałasza, po czym pogroził palcem. Koń tylko parsknął jak gdyby mówiąc. "Ta, jak zwykle grozisz a potem nic nie robisz, phi!" a potem rzucił kątem spojrzenie przekrzywiając głowę i patrząc spodełba na swojego jeźdźca. Ten wzrok jasno mówił: "To ty nie zrób mi wstydu!" Na co Salazar się obruszył i obraził, i tak dwójka mknęła za saniami obrażona na siebie nawzajem.

Iście malownicze sceny spokojnej wsi bez gonitwy za mijającym nieustannie i nieubłaganie czasem wzbudziły w Salazarze zazdrość, zazdrościł im beztroskiego, spokojnego życia, bez nerwów,k gonitwy za monetami... żyli w swojej niewielkiej komunie co jakiś czas jadąc do innych miast handlować czy wymieniać swoje rarytasy regionu, lecz wiedli w życie w spokoju uzależnieni głównie od siebie i od tego co sami zrobią. Zauważył też, że on tak nie ma... on jest uzależniony od ludzi takich jak Grunaldi i jego pobratymcy, którzy pracują w pocie czoła płacąc daniny, z których to on co tydzień ma zysk, pasywny bo pasywny, stały i bez wysiłku... I w tym momencie zdał sobie srawę w na ile lepszej sytuacji się znalazł, częściowo lepszej a częściowo gorszej... światopoglądowo gorszej, praktycznie poniekąd lepszej...

- Przyda się chwila odpoczynku po trudach podróży. - Dopowiedział tylko racząc się wizją regionalnych rarytasów na stołach, możliwością obejrzenia jak tak właściwie żyją ludzie z tego "klanu". - A że się tak spytam... czemu "dwugłowy orzeł"? Tak pytam, gdyż to jest herb jednego z rodów, dokładniej Serquila, dosyć wrogiego nam, do którego należy znienawidzony i okrutny ojciec naszego władcy tak tylko pytam rozumiem... pewnie przypadkowa zbieżność? od czego więc pochodzi? - Dopytywał z ciekawości oglądając sunącą po niespokojnych falach morskich gładką taflę lodu-krę. Co szczególnie mu się podobało, gdyż wyglądało to jak gdyby klimat tutaj drastycznie się zmieniał, a zimą jak gdyby było tutaj cieplej.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 12 Sierpień 2015, 20:32:20
- Tak tak... Wiem o co ci chodzi. Nasza społeczność istniała jednak na długo przed nim- odpowiedział zmieszany Grunaldi. - Orzeł to dumny ptak, a dwie głowy świadczą o walce jaką codziennie staczamy. Z morzem. I z siłą gór.
Kompania zbliżała się nieubłaganie do wioski. Wreszcie dotarli do samych bram, gdzie witali ich wszyscy przechodnie, a nawet ludzie machali im z okien. Cieszyli się bardzo, dopóki nie zauważyli, że ponad połowy członków ekspedycji nie wróciło do domu. Tak samo nie było tak potrzebnych zapasów na hemis. Mrozy nadciągały, a ludzie mieli ograniczone zapasy w spiżarniach. Przybycie Grunaldiego, choć tak wyczekiwane, przyniosło tylko ból i smutek, a także brak nadziei i wizję zimowych głodów.
ÂŻony, matki, siostry wyszły na ulice, by powitać swych mężów, synów i braci. Ci jednak mieli nigdy nie powrócić do swych domów.
Mieszkańcy gromadzili się powoli na głównym placu, na którym to przystanął Grunaldi i jego dwóch ocalałych synów.  Evening zaś zeszła z konia i spuściła smutno głowę. Nie chciała na razie patrzeć tym ludziom w oczy, wiedząc, że stracili bliskich na znanych przecież szlakach, których ich klan używał od zarania dziejów.
- Przy samym Ekkerund dopadli nas łotrzy... Zrabowali wozy wypełnione kupionymi rzeczami i jedzeniem, zniszczyli je i pozabijali naszych braci- zaczął ponuro. Zaczęło prószyć. - Oto mieszkańcy ze stolicy, którzy ofiarowali swą pomoc i umiejętności walki, pomogli nam dotrzeć do domu, by nasi bracia odbyli ostatnią podróż w rodzinne strony, by tu pogrzebać ich ciała. Nie będziemy się jednak zniżać do poziomu tych złoczyńców! Wyrządzili nam zło, ale jesteśmy silni. Będziemy żywność rozdzielać racjonalnie, by ta hemis nie należała do najgorszych w waszym życiu- mówił podniesionym i pełnym dumy głosie. Gdzieś tam jednak słyszalny był żal. - Wiem, że wiele z was będzie cierpieć- zwrócił się do kobiet. - Ale wiedzcie, że wasi mężczyźni zginęli w walce, zaciekle broniąc naszego dobytku! Możecie czuć dumę. Ze skarbca mój skryba wypłaci wam, jeszcze dziś!, po 400 grzywien zapomogi. Nie zostaniecie same. Ja także poniosłem wielką stratę, choć nie wszystkich synów straciłem. Tam na wozie leżą ciała zmarłych, pogrzebiemy ich za dwa dni. Niech bogowie będą z wami...- tym smutnym pozdrowieniem skierował się do własnego domu.
Klemens i Eryk mieli zająć się koniami. Także Pałaszem i Płotką. Grunaldi zaś zaprosił Eve i Sala do swojego domu...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 12 Sierpień 2015, 20:54:28
- Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Innos i Beliar umarli i powrócili do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi. Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem bogów. Napisane jest bowiem: - Na moje życie - mówi Pan - przede Mną klęknie wszelkie kolano, a każdy język wielbić będzie bogów. Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę bogom. - powiedział wspominając jedno z czytań, które jakże pośrednio zawierza umarłych bogom tak Rasherowi jak i Zartatowi. Jednak wiedział, ze nikt nie chciał go słuchać, więc darował sobie dalszy wywód. Słuchając Grunaldiego zrozumiał, ze calą wioską mon tu musi zarządzać, a tym samym odpowiadać za jej bezpieczeństwo i dbać o nią, opiekuje się skarbcem, 400 grzywien za zmarłą ofiarę na służbie. Salazar nawet nie wiedział czy to cokolwiek znaczy w obliczu straty, sam zarabiał więcej tygodniowo i 400 grzywien to było jak jedno wyjście do karczmy... Jednak nic na to nie wspomniał, nie chciał nikogo ranić ani dołować. Chociaż przy stracie kogoś bliskiego 400 grzywien nie było by dla niego żadną rekompensatą w obliczu straty.

Zeskoczył z konia i podał lejce jednemu z dwójki synów i sam poszedł w ślad za Eve i Grunaldim do domu. Również ze zwieszoną głową wszakże także nie wiedział co powiedzieć ludziom, którzy doświadczyli straty, której nie powetują sobie do końca życia a w sercu wiecznie ból nosić będą po stracie najbliższych. W takich wypadkach cieszył się, ze nie ma rodziny.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 12 Sierpień 2015, 21:36:07
Dom Grunaldiego i jego rodziny nie znajdował się w samym centrum wsi, prowadziły do niego kamienne zadbane dróżki między kamieniczkami i niskimi chatami, teraz nawet odśnieżone. Był to właściwie pałacyk a nie dom. Zbudowany z kamieni i drewna, o czerwonym solidnym dachu. Wschodnie skrzydło ozdabiała wieżyczka z dużymi oknami. Do zachodniej strony budynku dobudowany zaś był budynek, który jak się później okaże, jest biblioteką.
Przed domem był ogród, teraz oczywiście wszystko przykrywał śnieg. Aż dziw, że w takim klimacie udało się stworzyć właśnie coś na kształt ogrodu. Były w nim zadbane alejki, a ta najszersza prowadziła właśnie do drewnianych i potężnych wrót pałacu.
W drzwiach stała zaś żona Grunaldiego. Starsza, spracowana już kobieta, ale zadbana. Szary kok widniał na jej głowie, lecz dodawał jej tylko poczciwości. Ubrana w grubą wielowarstwową suknię. Teraz stała ze splecionymi z przodu dłońmi... Obok niej trzy córki, a brzydkie były strasznie, ale to może później. Choć Salazar nie mógł oderwać wzroku od ich garbatych nosów i dziwnych pieprzyków na twarzy. Eve zresztą też nie mogła napatrzeć się na te trzy dziewczyny, które były tak wychwalane przez ich ojca... Co on w nich widział? Miłość ojcowska czy jak? Eve skrzywiła się nieco na ich widok. Choć matka jakoś specjalnie brzydka nie była, to może Grunaldi pod tą brodą ukrywał swą brzydotę?
Kobieta przywitała się z mężem, a potem córki także przytuliły się do ojca.
- Leon i Dezydery... Zginęli w walce, tak jak każdy pragnąłby zginąć- powiedział Grunaldi w ramach przywitania. Wszyscy weszli do środka, Eve i Salazara wpuszczono przodem.
- Kochanie, dziewczęta, to jest panna Antarii, służy w Bractwie ÂŚwitu. A ten przystojny młodzieniec to Salazar, hrabia i sędzia w Efehidonie- przedstawił ich.
- Witajcie w naszych progach. Moja córka Lara przygotuje wam pokoje, ale najpierw zjedzmy wszyscy razem. Zajmiecie przy stole miejsca naszych synów- powiedziała starsza kobieta i poprosiła, by wszyscy weszli do podłużnego pokoju, z kominkiem na jednym końcu i stołem ciągnącym się przez środek tej jadalni. Po prawej stronie znajdowały się duże podłużne okna z widokiem na górskie szczyty.
- Siadajcie, siadajcie- zachęcał Grunaldi. Gdy tylko ujrzał na stole mocne piwo w kufelkach rozchmurzył się. Dziwni byli ludzie północy...
Trzy siostry nie siadały jednak tylko stały pod ścianą jakby czekając na rozkazy.
Evening zajęła miejsce naprzeciwko okna by mieć dobry widok podczas jedzenia. W domu unosił się już zapach przypraw i szykowanego mięsa.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 12 Sierpień 2015, 22:10:15
- Jaki przystojny, przeciętny i normalny raczej. Mówił idąc za Grunaldim. Ale gdy dojrzał "piękności" tych terenów, zrozumiał czemu tak zachwalał córki, chciał jak najszybciej dać je na wydanie by nie musieć oglądać! Ale z kamienną twarzą i fałszywym uśmieszkiem wszedł do środka nie dając nic po sobie poznać ani i swoim mniemaniu i zdaniu na ich temat.

- Mam nadzieję, ze nie będziecie mieli nic przeciwko, by moja Maya również weszła do środka. Chciałbym prosić też o jakąś miskę wody dla niej. - Mówił wskazując dłonią za idącą przy Salazarze suczki Taru, która dalej z wyczekiwnaiem doglądała swojego właściciela i jego znajomą Eve, idącą tuż obok, dalej nie wiadomo czego chcąc.

Matka rodziny zarządziła gdzie siądziemy kogo miejsce zajmiemy, zatem nie pozostało nic, tylko skorzystać z zaproszenia do gościny, na miejsca ich synów. Salazar widząc Eve podchodząc nawet nie zdążył dojść do miejsca gdzie Eve chciała usiąść, gdy ta zajęła piękne strategiczne miejsce, by w razie nudnej rozmowy przy obiedzie móc zająć się doglądaniem klimatycznych scen. Salazar usiadł tuż obok niej, co by korzystać z tego samego okna, wierzył, ze Eve się podzieli w razie nudnej rozmowy i pozwoli zerknąć na ten sam szczyt przez tę samą framugę okiennicy!

Maya podeszła bliżej i położyła się przy krześle zwijając w kłębek. dyszała ociężale, najwyraźniej zmęczona podróżą. Jej oczka rozbiegane latały po nowym miejscu z ciekawością świata analizując każdy skrawek pomieszczenia. Zapach dotarł również do niej, jednak jak gdyby nigdy nic ignorowała go, wiedziała, ze czymś takim to jej nie raczą, ba więcej! Wiedziała, że nie wolno jej jeść przypraw, bo to źle działa na jej organizm.

- Piękne zapachy się unoszą. - Powiedział z uśmiechem już siedząc przy stole chcąc chociaż jakoś zagadać, niewiedząc co powiedzieć, a jeszcze czekali z pewnością na powrót pozostałych 2 synów.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 13 Sierpień 2015, 11:00:38
Najmłodsza, najmniejsza i chyba najbrzydsza z córek, o wąskich oczach i wąskich ustach, a także brakach w uzębieniu ruszyła do kuchni, a po chwili wróciła z miską wody i postawiła ją przy ścianie.
- Co tak sterczycie- burknął Grunaldi. - Siadajcie bo jak kat nad nędzną duszą się pastwicie- posłuszne córki nic nie odpowiedziały, tylko usadowiły się po drugiej stronie, to znaczy tak, że niemal przysłaniały Eve i Salazarowi widok na piękne szczyty.
Evening szturchnęła lekko Salazara, a potem posłała mu uśmieszek. Miał on oznaczać tyle, że dziewczyna łączy się z nim w bólu  niejako przymusu patrzenia na córki Grunaldiego. Ale cóż, trzeba było być miłym, wszak jego rodzina ugościła ich i dała jeść.
-Prawda, pachnie bardzo smakowicie. Piękny pałacyk! Aż dziw, że w tak surowym klimacie można budować takie cuda- zagadała jeszcze. W tym czasie wszedł Eryk i Klemens i zasiedli obok swych sióstr.
- Ano, nawet łatwiej jest! Nie męczą nas upały, ulew specjalnych też nie ma, tylko zwykły miarowy deszcz. Suszy nie doświadczyliśmy nigdy, no poza tym okresem zimowym ale to wiadome- mówił.
Wreszcie na nakrytym zastawą stole pojawiła się wielka misa z baraniną przyniesiona przez żonę Grunaldiego. Ten wstał, wziął specjalne sztućce i zaczął dzielić soczyste kawałki mięsa.
Salazarowi podał karkówkę, piękny kawał bez tłuszczu, ociekający sosem. Jeden z najlepszych kąsków. Eve trafił się chyba udziec, córki dostały nieokreślone kawałki, takie które rozleciały się podczas gotowania. Małżonka otrzymała część żeberek, a Grunaldi sam sobie nałożył mięso z okolic mostka. Klemen i Eryk podzielili się drugim udkiem i golenią.
- Smacznego!
I zabrzmiał dźwięk sztućców obijających się o siebie i talerze.

Evening chciała spałaszować wszystko za jednym razem, nie dbając ani o krojenie nożem, czy prawidłowe nałożenie sobie sałatki. Musiała się jednak opanować, ale i tak jadła szybko i zachłannie. Nieważne, że nie lubiła baraniny! Nic innego tu i tak nie mieli.
-ÂŚwietnie pani gotuje- rzekła do żony Grunaldiego między kęsami.
- Aaaa, to zasługa dobrych hodowców owiec. Mięso dzięki nim jest tak dobre- odpowiedziała skromnie.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 13 Sierpień 2015, 13:38:02
Maja widząc idącą kobietę i kładącą miskę z wodą ruszyła niczym rozwścieczona bestia do niej. gdy tylko miska wylądowała na ziemi, zatopiła swój pyszczek pochłeptując wodę jakże zachłannie. Patrząc od tyłu widać jedynie było merdający nad grzbietem ogon z radości.

Salazar w odpowiedzi na szturchnięcie tylko skierował swoje oczy na Eve z ponurą miną, na której jedynie smutek gości, no wyglądał pociesznie jak by miał zaraz się rozpłakać z rozpaczy.

(http://us.cdn1.123rf.com/168nwm/tigatelu/tigatelu1411/tigatelu141100038/33887243-smutna-bu%C5%BAka-emotikon-animowany.jpg)

Ale szybko opanował swoją minę i ponownie z fałszywym uśmiechem patrzył na wszystko inne, tylko nie przed siebie w okno. Akurat tutaj cholera... Jakby innych krzeseł nie było! Kłębiło się w myślach, jednak poznać po sobie nic nie dał.

- Pałacyk nadzwyczajny... Z pewnością wiele osób poświęciło swoje życie by powstał w takiej okazałości. Dom rodzinny od wielu pokoleń? - Zapytał, nie mając oczywiście nic złego na myśli, kiedyś budowa pałacu jakiegokolwiek niosła ofiary, chyba że był spokojnie rozbudowywany za każdym pokoleniem, wówczas zrozumiałe było by poświęcenie każdego z nich dla świetności rodu.

Gdy dostał mięsiwo miał dylemat moralny, czy poczują się urażeni, gdy odda część Mayi? zapewne tak... więc nie mógł, zaś widok na przeciw przy stole okrutnie zniechęcał go do jedzenia. I jak tu żyć... Zastanawiał się przez chwilę, gdy wziął widelec w lewą, zaś nóż w prawą dłoń i spokojnie pokroił kawałek karkówki na plastry, zostawiając mały fragment na końcu, po czym każdy kawałek kroił na mniejsze kęsy próbował zająć się czymś innym niż myśleniem o tych córkach i znalazł! zaczął myśleć o kimś innym. Tak wygrywa nasze wewnętrzne ja z rzeczywistością, dając własny obraz sprawy skrywając realia. Sięgnął po pieczywo, które być może pojawiło się na stole,m wszakże wolał buły niźli bulwy, tak więc miał nadzieję, chociaż jak nei było... to przeżył by i bez i tak więc zajadał kawałek po kawałku wyobrażając sobie magiczne chwile, gdy przyjemnie tańczył w karczmie Ekkerund, to wspomnienie nie tylko budziło jego wewnętrzną radość i przyjemność z urokliwych walorów estetycznych tancerki, ale także wspominało okres gdy był spragniony odrobiny wina! Tak sobie poradził z okrucieństwem świata!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 13 Sierpień 2015, 13:56:58
- Piwnice to jeszcze powstały... Za mojego prapradziada. To on stworzył podwaliny. Fundamenty znaczy... A potem mu się zmarło. Mój pradziad zaś miał łeb na karku, wynajął ludzi i podczas jednego lata zbudowali dwa piętra i okryli dachem. Bibliotekę dobudowałem dopiero ja. Gromadzimy tam historię naszego klanu i rodziny- wyjaśnił.
Wszyscy już powoli kończyli kolację. Wtem z korytarza dobiegł ich krzyk pomieszany z histerycznym płaczem. - Pomocy! Wypuśćcie mnie błagam!....
Ktoś jednak szybko pojmał skomlącą dziewczynę i jej błagalne wołania ustały. Wszyscy spojrzeli po sobie. Grunaldiemu wystąpiły kropelki potu na czoło.
- Ach te niewdzięczne służące!- powiedział wreszcie.
- Lara, zaprowadź gości do salonu- nakazała córce matka. Powiedziała jej też jeszcze coś na ucho i było to bardzo tajemnicze.
- Zapraszam do salonu. Jest tam kominek i wygodne sofy- rzekła zawstydzona Lara.
Eve zmieszana wstała od stołu, podziękowała za posiłek, i niezmiernie zdziwiona poszła za dziewczyną...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 13 Sierpień 2015, 17:45:13
- Ekhem! Panienka Lara poczeka. - Chrząknął głośno i delikatnie chwycił Eve za ramię i spojrzał na nią proszącym wzrokiem, by poczekała. Oczywiście szybko puścił rękaw bo było to jakże nie miłe by tak czynić. Wstał z krzesła. - Panie Grunaldi. Moja służba nie zwykła wołać pomocy, chyba że jest zagrożona, a pokładam wszelką nadzieję i wiarę, że w pana domu jest bezpiecznie i gościnnie tak dla służby jak i gości. Zatem może zechce pan przyprowadzić tu służbę albo zaprowadzić mnie i panią Evening do niej? Zwykłem nie przechodzić obojętnie gdy ktoś woła pomocy. Zwłaszcza, że to "wypuśćcie mnie" brzmiało jakby pętano ją tu siłą. Zgodzi się pan jak mniemam na to, by pomóc panu z niesforną służbą. - Powiedział z uśmiechem i skinął głową a na jego twarzy zagościł jakże miły i serdeczny uśmiech. - Rozumie pan zapewne, że plotki są jak wiatr, dziś wieje tu, jutro w Efehidonie, dokąd niedługo przyjdzie nam się udać, jeżeli nie odmówi nam pan nocnej gościny. Jednak jak spokojnie zaznać snu, gdy nocna mara jak tenże krzyk powróci we wspomnieniach? No nie godzi się przejść bez sprawdzenia, tak jak niegodnym było nie zaproponować wam pomocy w przeprawie górskiej. - Mówił spokojnie bębniąc palcami obu dłoni o blat stołu licząc na nich jak długo zajęło mu wypowiedzenie tych słów. po czym spojrzał na zacnego gospodarza, który jak każdy widać krył swoje grzeszki! I nie dziwota! normalna rzecz mieć swoje na sumieniu! A ciekawość jest jeszcze lepsza, bo dostarcza informacji o wszystkim i o wszystkich!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 13 Sierpień 2015, 18:07:48
Grunaldi wstał rozeźlony, jego twarz przybrała dziwnych złowrogich rysów, zupełnie innych niż dotychczas.
- Wy południowcy zwykliście wtykać nos w nieswoje sprawy, ale powinniście wiedzieć, że czasem nowi niewolnicy nie mogą pogodzić się ze swoim losem. Proszę nie mówić mi jak mam zarządzać moim domem, bo każdy kto znajduje się pod dachem tego budynku musi przestrzegać moich zasad. Drogę na południe znacie! Nikt wam nie każe tu zostać!!!- krzyczał, unosił głos, a na koniec walnął pięścią w stół aż sztućce podskoczyły.
- Pomogliście nam, owszem. Dostaliście jadło i ciepły kąt. Dostaniecie też zapasy na drogę powrotną. Ale jeżeli zainteresujecie się tym czym nie powinniście.... Biada wam. Możesz sobie być tym sędzią, północ żyje innymi prawami, prawami przetrwania, a nie spisanych reguł! Także albo uszanujecie mój dom, albo każę szykować wasze konie do drogi! A wy i wszyscy ludzie z południa, nigdy nie będziecie tu mile widziani, jako wścibscy i przemądrzali.-warczał Grunaldi. Wstąpiła w niego zupełnie inna osoba, nie do poznania...
Warto też zaznaczyć, że dla nich każdy był z południa, oprócz krasnoludów i okolic Ekkerund.
- Laro... Zaprowadź ich do salonu... proszę... Goście muszą odpocząć- powiedział bardzo potulnym głosem.
Evening nie miała zamiaru pytać o te krzyki. Sama nie traktowała swych sług idealnie, dlatego stwierdziła, że Grunaldi też nie dostarcza im wiele swobód i wygód. Stała obok Salazara zaczerwieniona na twarzy. Nie było jej wstyd, po prostu się mocno zdenerwowała i nie chciała wdawać w dyskusję.
-Sal, to na pewno nic groźnego...- szepnęła mu gdy Grunaldi wreszcie zasiadł. Jego żona zaś opuściła pokój. Synowie siedzieli sztywno, przestraszeni. -Chodźmy już...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 13 Sierpień 2015, 18:40:44
- Pewnego dnia szli przez miasto ojciec z synem. Ojciec ciągnął za sobą osła. Ludzie zaczęli szemrać: "Spójrzcie, jaki głupiec! Ma osła, a obaj idą pieszo!". Wówczas ojciec posadził na ośle syna i ruszyli dalej. Wtedy ludzie zaczęli mówić do siebie: "Spójrzcie jaki głupiec! Młodego chłopca posadził na osła, a on - starzec idzie pieszo sam". Tak więc ojciec zdjął syna, a sam wsiadł na osła. Reakcja ludzi była natychmiastowa: "Jaki okropny ojciec! Biednemu synowi każe iść, a sam siedzi na ośle".Ojcu nic nie pozostało, jak wziąć syna do siebie. Jadą tak razem na ośle, a ludzie na to: "Co za zwyrodnialcy! Biednego osła męczą!" Tak i ty panie Grunaldi godzisz w swoje imię samemu odmawiając mi zwykłej rozmowy i ganisz na siebie widmo mego wzroku. Jesteś jedynym człowiekiem, który ważył się mnie obrazić jak dotąd przed moim obliczem. Nie przywykłem do tego i nie zamierzam... - Chwycił za widelec i już miał ranić się by wydobyć krople krwi na wierzch by zabić ojca rodziny. Lecz Eve powiedziała co powiedziała... I jak to mówią - zmiękł. Puścił zaciśniętą pięść na rączce widelca, który bezwiednie opadł na stół.
- No dobrze... - odparł lekko rozeźlony ale potulnie zrezygnował z chęci odpłaty, chociaż miał nadzieję, że dość nagadał teraz, by Grunaldi sam go zaatakował! Wtedy uda mu się zrealizować swoje bez koniecznosci ponownego przybywania w to miejsce! Ale nie wiedział. udał się za Eve i Larą...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 13 Sierpień 2015, 19:02:14
Kłótnia kompletnie zasmuciła dziewczynę. Przybyli w gości a tu jeszcze takie niespodzianki...

-Sal, ja wiem że to było podejrzane, ale nie można tak od razu na kogoś napadać, żądać czegoś no i... Jeśli nie chcemy zamarznąć w ciemną zimną noc to lepiej słuchać się Grunaldiego- mówiła ściszonym głosem, alby Lara idąca na przodzie nie mogła posłyszeć o czym rozmawiali.
A Lara prowadziła ich rzeczywiście bocznymi korytarzami. Nie szli głównym, pięknym i szerokim przejściem, tylko cienkimi ścieżkami prowadzącymi nie wiadomo gdzie i jakoś na około. Nie było tu ozdób w postaci luster czy obrazów. Schodzili i wchodzili po schodach kilka razy, ale wreszcie dotarli do salonu.
Było to duże pomieszczenie, bardzo piękne i zadbane. Na głównej ścianie stał ozdobny ceglany kominek, a w nim płonął ogień. Na bokach stały regały z książkami, a wokół kominka wygodne tapczany i fotele. Na podłodze leżała cielęca skóra.
- Zechcą państwo tu poczekać, aż przygotuję pościele - oznajmiła Lara i wyszła.
Eve zaś usiadła na przeciwko kominka i westchnęła.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 13 Sierpień 2015, 19:34:30
- Eve, podejrzane... wcale niekoniecznie, każdy może traktować niewolników jak chce. Ale jeżeli nie była ta osoba najemnikiem niewolnikiem, to była równa nam, może i bez tytułu... Jeżeli mogę być szczery, mimo zniesienia najemnictwa, to nie zmienia stanu czym jest niewolnik a cechuje się wieloma względami tym samym z wyjątkiem innej nazwy i rozumiem lepsze i gorsze traktowanie. Jednak wierzę też, ze prawda nas wyzwoli, widziałaś jak się spocił i wkurzył? czy go uraziłem nazywając okrutnikiem? nie, grzecznie poprosiłem o spotkanie ze służbą. A że wybuchł jak wulkan to już nie moja wina... - tłumaczył się ze zwieszoną głową opartą o rękę, patrząc na kominek... - "Słuchać Grunaldiego", zależy czego ten cap będzie jeszcze chciał... Piękne te góry to prawda, ale nie wszystkie widoki tego wieczora były piękne... Nie wiem czym on się zachwycał. Jedno wspomnienie dziś uratowało mnie, ze zdołałem dojeść tą kolację w ogóle...

- Jak twoje wrażenia Eve, czy miło ci tutaj? dobrze? -
Dopytywał z ciekawości Eve czy podoba jej się tu, czy smakowała jaj kolacja, tak liczył się z jej zdaniem i chętnie chciał poznać jak się czuje co czuje co lubi i szanuje, co jej tego dnia szczególnie zapadnie w pamięci a co wzbudzi lęki i niechęci... Mówił półgłosem mimo, że lara wyszła, wkońcu tutaj to już nic nie wiadomo, może nawet ściany mają uszy.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 13 Sierpień 2015, 20:13:44
-Może to nic nieznaczący incydent? Nie brałabym tego jakoś specjalnie do siebie. To trochę inny świat, nie wiem czy zauważyłeś. Oni tu naprawdę muszą walczyć o życie każdego dnia. Nie wiem co to było, aczkolwiek jeśli się nie powtórzy to nie nasza sprawa i tyle...- powiedziała zmieniając pozycję na wygodniejszą. Wpatrywała się w ogień.
-No córki mu nie wyszły- zaśmiała się. -Tutaj pewnie uważane są za bardzo ładne jako córki wodza- uśmiechnęła się. -Tylko nie wiem czy to po niej czy po Grunaldim?...
-Nie wiem..., jesteśmy tu jakieś trzy godziny, ja jestem zadowolona, nie ma co narzekać. Poczuj jak jest ciepło! W drodze strasznie wymarzłam pomimo kubraczka- uniosła kąciki ust zadowolona, że jej ciepło. Tak zwyczajnie.
-Już bardziej dziwiło mnie to, co stało się z Edgarem.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 13 Sierpień 2015, 20:31:39
- Pewnie co najgorsze z niego i co najgorsze z niej, zlepek niedoskonałości, współczuję Grunaldiemu i jego synom, mają tutaj festiwal urody na co dzień. Uśmiechał się prześmiewczo. - Swoją drogą musisz uważać na nich, bo mając takie widoki jak twój w obliczu takiej "nieprzychylnej" kobiecej urody wokół, mogą być jeszcze bardziej napastliwi niż ja podczas tańca także wiesz... - uśmiechnął się z trwogą i współczuciem w oczach po czym już został tylko uśmiech pokazujący no może nierówne bo mistrzów od zębów nie odwiedzał, ale białe i całe żeby o!

- No kubraczek chronił nam tułów, mi nogi, uda też wymarzły, dzięki czapce uszy mam całe, tak pewnie już czerwone i odmrożone by były! bardzo praktyczny prezent, dzięki ci wielkie za wszystko! - mówił również zacierając ręce wyciągnięte w kierunku paleniska. również cieszył się z dogodnych domowych warunków mimo minionej niesnaski z gospodarzem.

- Z Edgarem, nie jestem pewny, ale chyba... Wrócił do domu Erosa. Też tam byłem, lecz tylko chwilę. Co znaczy, ze być może jeszcze go spotkasz, tak jak i mnie spotkałaś ponownie. - Powiedział z uśmiechem, jakby to było niemal oczywiste.

Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 13 Sierpień 2015, 22:20:29
-Cha cha, no one przynajmniej na siebie nie muszą patrzeć, takie z nich czupiradła- śmiała się na wspomnienie ich garbatych nosów i krost obrośniętych włoskami. Fuuuj aż Eve się wzdrygnęła! -Ojj tam, chłopcy są niegroźni... Chyba. Małomówni, nie są zaczepni. Poza tym zaklęcie snu wiele może załatwić- uśmiechnęła się.
-Edgar był tylko zwierzęciem, jakby nie patrzeć... Szkoda psiaka... Wiem, że może nie pokazuję wszystkiego co się we mnie kłębi, ale musiałam się tego nauczyć. Po tylu walkach, jednej bitwie... Ech. A co wtedy pomyślałeś, wtedy przy padającej gwieździe? Jakie to było życzenie?- zagadnęła.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 13 Sierpień 2015, 22:43:05
- Zaklęcie snu... dobra metoda, jednocześnie można uniknąć problemów, ja preferuję te bardziej krwawe środki. - powiedział i wzruszył ramionami jak kto lubi no. - Nie czynię ci z tego wyrzutu. Każdy ma swój stosunek do chowańca swojego, ja Harsesisa nie traktowałem nawet jak własne, bardziej jak dzikie zwierze plątające się po domu i nieagresywne, nigdy z nim nic wspólnie nie robiłem, mimo gabarytów - nie zauważałem. Maya jest bardziej ze mną związana i jej strata była by bolesna, nie umiem ukrywać złości żalu i bólu...  pragnienia, marzenia i że na kimś mi zależy łatwiej. Tak jestem przyzwyczajony by gniew swój okazać i karać za sprawianie cierpienia, zaś pogodne rzeczy zduszać w sobie mimo, że nawet próbuję, kiepsko mi to wychodzi. - Także rozumiem cię i spokojnie nie myślę o tym, każdy sam radzi sobie ze stratą, rzadko kiedy chce się dzielić tym bólem, w pełni rozumiem i szanuję, więcej wręcz podziwiam. Swoje przeżyłaś, krwi się naoglądałaś, strat kolegów i koleżanek doświadczyłaś... to okrutne ale i uczące pokazywania twardej, żelaznej woli działania.

- W domu Erosa jest pięknie, zresztą widziałaś jeden z przedsionków, Ogrody Erosa. Zapewne tam będzie wiódł żywot. W dłoni masz posąg jego duszy, po mnie też pozostał podobny kamień. Ale nikt nie odnalazł i nie odnajdzie, gdyż kamień leży gdzieś na dnie oceanu...
- Mówił dalej jednak z kontekstu wyrwało go pytanie o marzenie.

- Tak... jak mówiłem, już się poniekąd spełniło. - Odparł z uśmiechem. - Chciałem mieć szansę by móc z tobą sam na sam, przy nocnym niebie szczerze porozmawiać o tobie, o sobie o życiu o śmierci o sprawach błahych, przyziemnych jak i wzniosłych niecodziennych. Zachwyciła mnie twoja osoba i samo wspomnienie twego imienia budzi we mnie miłe uczucia, to też takie marzenie miałem... - mówił trochę speszony, chociaż zadowolony z takiego pytania! - Przepraszam, że to mówię bo to kłopotliwe, ale mam nadzieje, ze wybaczysz ten niezręczny moment który nastanie gdy skończę mówić! bo tak zwykle bywa własnie... O twoje marzenie nie pytam, no chyba ze się spełniło to wtedy opowiedz, ale jak nie to nie mów, żeby nie zapeszyć, dni wiele by się spełniło!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 15 Sierpień 2015, 12:06:42
-Taaak... Zauważyłam że rozgniewać cię łatwo, a już rozśmieszyć czy coś, trochę trudniej- zaśmiała się. Potem wysłuchała o jego życzeniu, tak dziwnie dla niej niezrozumiałym, gdyż nikt jeszcze się na taką szczerość przy niej nie zdobył. Miała siebie za godną zaufania, ale wiedziała też, że jest osobą raczej zimną i mało towarzyską, częściej dbającą o swoją  korzyść niż cudzych, a ze wszystkiego najbardziej lubiła trwonić pieniądze, które wcześniej zarobiła wysyłając służkę do herloda. Taka fala samokrytyki ją nawiedziła... A potem stwierdziła, że Sal poszedł na łatwiznę. Prosić o coś, co już się spełniło. -Ja... ja marzyłam o skrzydłach- wzruszyła ramionami.
W pokoju pojawiła się Lara przerywając pogawędkę.
- Zapraszam państwa do pokojów, znajdują się one na pierwszym piętrze- oznajmiła.
Eve zebrała się z kanapy, posłała Salazarowi najmilszy uśmiech na jaki się zdobyła, i ruszyła za Larą.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 15 Sierpień 2015, 12:33:32
Wówczas nie do końca się spełniło! spełniło się już w moment po jego "wymarzeniu"! To się nazywa błyskawiczna odpowiedź niebios na marzenia! :D .
- ÂŚnieżno białe obarczone piórkami? Coraz częściej widać je w naszym kraju... może przyjdzie dzień że i tobie je jakoś ktoś tam... na pleckach wyhoduje! Wszystko możliwe, nie znam się na tym, wybacz. - Mówił rozbawiony, nie marzeniem, wszakże każde jest ważne, istotne i ciekawe niezależnie czego dotyczy, bowiem wyznacza cel i toruje nam przyszłość, drogę do możliwego a także niemożliwego i jakże odległego. Bez marzeń nie było by niczego zawsze sobie mówił, innym też zresztą tak mówił!

Odwzajemnij jakże miły uśmiech Eve i delikatnie gwizdnął na Mayę, która ruszyła za nim, przecież nie zostawi swojej Mayi w takim dziwnym miejscu, przyda się ochroniarz! Wstał z miejsca i niczym skazaniec stanął za Eve i szedł za nią i Larą, a na końcu tego łańcuszka szła Maya!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 15 Sierpień 2015, 12:50:26
Najstarsza córka Grunaldiego przerowadziła dwójkę gości przez ciemne korytarze, na których tylko w niektórych miejscach, naprawdę ciemnych, świeciły świece.  Doprowadziła ich do drzwi po czym z trudem zdobyła się na wykrztuszenie z siebie słowa.
- Proszę nie zwracać uwagi na podejrzane krzyki, skrzypnięcia drzwi czy okien, a także szepty i rozmowy. Na skalisty brzeg bardzo często znosi zagubionych żeglarzy, których dusze krążą po naszym domu. Ale to nic groźnego, czasem spać nie dają piskami, które słychać tylko w głowie, albo gdy zostawiają ślady, choć ich ciał nie widać- powiedziała wystraszona, choć nie chciała by tak to wyglądało, że się boi. Podała im klucze. - My już przywykliśmy. Miłej nocy życzę- jak sarkastycznie to zabrzmiało...
Na Eve i Salazaraza czekały dwa osobne pokoje, lecz obok siebie. Urządzone tak samo, były typowo gościnnymi przestrzeniami. Naprzeciwko drzwi znajdowało się okno, a na nim świecznik. Pod oknem drewniany solidny stół z kufelkiem, talerzem i sztućcami. ÂŁóżka były pościelone schludnie w najlepszą pościel. Było tu także lustro i jakieś obrazy. W kącie miska z wodą i ręczniki.
- Jeśli czegoś wam będzie trzeba... Mieszkam na końcu tego korytarza- i Lara odeszła do swojego pokoju.

-Całkiem miła historyjka na dobranoc- skomentowała mściciel i otworzyła drzwi.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 15 Sierpień 2015, 13:20:31
- Gdybyś pani Laro nie wspomniała o tych wydarzeniach, zapewne nie dostrzegli byśmy takich rzeczy, a teraz będziemy doszukiwać się dziwnych wydarzeń a sen będzie niespokojny o ile w ogóle będzie. Polecam nie opowiadać o duchach, jeżeli chce się uniknąć podejrzeń, - Odpowiedział z uśmiechem ukazując jak może wpłynąć taka opowieść, wszakże sam był przyzwyczajony do takich sfer umarłych tym bardziej, ze od dawna już nie miał możliwości dostrzec zwykłych bytów astralnych.

- Bardzo miła historia. Także tego tak... dobrej nocy i miłych snów! - Zawołał do Eve otwierając wrota do swojego pokoju. Nie zamykał drzwi, wszakże nie zamierzał zbyt długo w nim pozostać. wchodząc do środka rozpiął kubrak i ułożył go na stole ładnie składając w ćwiartę, począwszy od złożenia w pół na grzbiecie, następnie przez środek, co by zgięcie jakie powstanie ewentualnie ułożyło się na grzbiecie wzdłuż kręgosłupa, tym samym uwolnił swoją biało czerwoną skórzaną szatę spod kubraka.

Podszedł do misy i ręczników. rozłożył jeden i zakasał rękawy od szaty do połowy przedramienia. Zamoczył dłonie w misie i pochylił głowę nad miską, zaczął delikatnie ochlapywać twarz wodą i przejeżdżać dłońmi po twarzy, szyi i karku obmywając ją z brudu i nieczystości codzienności. Gdy twarz wyzbyła się ich wziął ręcznik i wytarł twarz i kark, włosy, suche były i takie pozostały.

Następnie odsunął krzesło i wziął misę na ziemię. Zaczął rozsznurowywać obuwie i zdejmować je. Uwolnione stopy po całym dniu w chłodzie, chwili w cieplejszej toni nabrały różowawej barwy, wręcz spuchły nawet. Włożył obie nogi do misy i dłońmi zaczął obmywać je z brudu i nieczystości jakie i na nich osiadły. Gdy już zakończył sprawę czystości swoich nóg wyjął je z misy i z powrotem założył swoje butki!

Wziął misę i ponownie posadził na stole.stojąc przy nim zaczął obmywać dokładnie ręce i przedramiona i ramiona, na tyle na ile pozwalały mu możliwości zakasanych rękawów od szaty. Gdy skończył wytarł ręce dokładnie, ramiona i zsunął rękawy szaty do normalnego ułożenia.

Zadowolony z siebie wiedział, ze już więcej się obmywał nie będzie, bo wszakże wanny w pokoju nie było by mógł się więcej popluskać, także uwolniony spod kubraka i delikatnie odświeżony wyszedł na korytarz. Podszedł do okna i chwycił za świecznik, przełożył go gdzieś na bok i przyjrzał się oknu i widokom za nim. Jak tu to otworzyć... Myślał przyglądając się ramie, by móc otworzyć okno, wychylić się z niego i oglądać piękne niebo, być może szczyty górskie, a morze piękne rozeźlone nocne niebo oświetlone bijącym odbijanym blaskiem księżyców...

Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 15 Sierpień 2015, 13:34:50
- Nie musicie się ich doszukiwać, ślady ich obecności są wręcz namacalne- rzuciła Lara w odpowiedzi. Twarz miała dziwną bez emocji.
-Dobranoc- powiedziała nieco zestrachana Eve. Zapaliła wszystkie świece jakie były w jej małym pokoju.  Szyby pokryte były mroźnymi kwiatami, noc była nieprzenikniona, ciemna.
Woda w misce szczególnie ciepła nie była, raczej letnia. Zdążyła wystygnąć odkąd Lara nalała wrzątku. Dziewczyna z ulga pozbyła się grubych ubrań, które miały ją grzać. Teraz stawały się zbędne, gdyż w środku było przyjemnie ciepło.
Po dokładnym umyciu się Eve wskoczyła pod kołdrę i tę noc miała zamiar spędzić w towarzystwie wątłych płomyków świec. Wosk kapał na drewniany stół, a mściciel nie mogła skupić się na zasypianiu, gdyż w jej głowie zamieszkała myśl o tych krzykach i innych podejrzanych szeptach.
Odwróciła się do ściany zamykając oczy i nakrywając po same uszy. Tak wyczekiwała tego miejsca, poznania rodziny Grunaldiego, dzielnego wojownika z północy...  A teraz myśli o jak najszybszej ucieczce.
Zasnęła po dłuugim długim czasie wsłuchiwania się w dźwięki z zewnątrz. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów dziewczę bało się nie na żarty...


Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 15 Sierpień 2015, 13:45:54
Salazar szukał jakiegoś uchwytu, takowy znajdował się w drewnianej framudze, tylko szkoda by było gdyby nasz bohater przeziębił się i umarł na zapalenie płuc wkrótce po wróceniu do stolicy, bo zachciało mu się oglądać gwiazd.
Już miał pociągnąć za klamkę, już zimne powietrze miało wtoczyć się do pokoju gdy wtem... drzwi otworzyły się nagle, a do środka wtargnęła niewysoka postać w czarnych łachmanach i kapturze na głowie. Była drobna, ale wyglądała na silną. Nie miała przy sobie broni, nie licząc zakrzywionego zardzewiałego kawałka żelaza w dłoni. Acha, i kieszenie też miała wypchane, ale co się tam znajdowało, tego na razie nie można zdradzić. Postać stanęła przy drzwiach podpierając je plecami.
- Æśśśś! Proszę nie krzycz, nic nie mów, ćśśś!- przyłożyła palec do ust i posłała Salazarowi bystre spojrzenie czarnych oczu.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 15 Sierpień 2015, 14:06:15
No ładnie. I po tych historiach to co mam myśleć? że to duch? Zjawa? czy ktoś żywy? prawdziwy? I jak tu żyć, komu wierzyć... Najlepiej swoim oczom! A więc widzi osobę z zardzewiałym kawałkiem żelaza... No żelazo to dobre na duchy jest. I pomyślał - Może czyściciel korytarzy z duchów? Bo na pewno to nie duch, skoro żelazo trzyma i jeszcze jest! Ale każdy szczwany wojak spirytysta nie pozbywał by się ducha, bo to bezskuteczne, zainwestował by w sól i w poszukiwania zwłok wyglądających jak duch, tak można pozbyć się prawdziwych nie przyzywanych duchów! Ale czując się zagrożonym odchylił poły szaty i położył lewą dłoń na biodrze, gdzie zaświeciła piękna rękojeść szabli zawieszonej na uprzęży, zaś na samym ostrzu było można dojrzeć piękne grawery pnącej róży wzdłuż ostrza, zaś po przeciwnej stronie, przylegającej do ciała skryty był grawer węża, jego rodowego! prawą dłonią z kolei wskazał na ten kawałek żelaza w dłoni, by po chwili tylko pogrozić palcem niczym chcąc zakomunikować dziecku "Nie wolno!" Ale też nie znał intencji, chodź te czarne, ciemne wielkie oczy zawsze przyprawiały go o dreszcz i fascynację zarazem, to nie wgłębiał się drastycznie czego to osoba chce, chciała by był cicho, no to był cicho. Wierzył, że się zaraz rozjaśni o co chodzi. dalej trzymając lewą dłoń na biodrze, skierował prawą dłoń do okna, do uchwytu by otworzyć je i wpuścić to morowe powietrze do środka. Zapalenia płuc się nie bał, wiedział, ze złego diabli nie biorą, a dobrym nie jest żeby Zartat się nim zaopiekował. Wszyscy muszą umrzeć, wszyscy muszą zginąć... Otworzył okiennicę i wpuścił piękne powietrze do środka, orzeźwiające, mrożące, chorobliwie okrutne. No oczywiście otworzył na chwilę by schłodzić pokój, nie lubił też nadmiaru gorąca. Oparł się o framugę wręcz jakby siadając na parapecie, dalej z założonymi dłońmi na biodrach, racząc swoje plecy (i nereczki!) chłodem wpatrywał się w postać gotowym do wyjęcia szabli w razie napaści.

Westchnął głośno i zaczął mówić.
- W czym mogę pomóc?- zapytał w końcu z uśmiechem na twarzy.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 15 Sierpień 2015, 14:31:19
Licho drgnęła. Widziała jak Salazar kładzie dłoń na rękojeści. Zupełnie niepotrzebnie. Nie wiedział on bowiem, że owa postać i tak była groźniejsza, nawet bez czarów i porządnej broni. Była bowiem kobietą.
- Psiakrew!- rozeźliło się dziewczę. ÂŁypnęła na hrabiego spod kaptura i nerwowym krokiem podeszła do okna. - Zamykaj to kurwa! I nic nie mów, nic! Mówiłam ćśśś!- cały czas była zła, zatrzasnęła okno, a klęła pod nosem zduszonym szeptem jak szewc, aż strach pisać takie słowa. - Lepiej się mnie słuchaj, bo inaczej pożałujesz. Oboje pożałujemy- przytknęła mu ostrą krawędź żalaza do gardła. Po chwili odsunęła tę prowizoryczną broń, ściągnęła kaptur i usiadła na tapczanie.
- Dobra, albo mi pomożesz, albo zgnijesz w tych lochach razem ze mną- warknęła.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 15 Sierpień 2015, 14:47:39
Ech te kobiety... Pomyślał cicho stojąc dalej oparty o parapet. Skrzyżował ręce na piersi i uwalniając jedną dłoń zrobił parę machnięć dłonią wskazując by mówiła dalej. Kazała mu być cicho i nic nie mówić, jeszcze mu bronią groziła i przykładała do gardła... Do czego to dochodzi w dzisiejszych czasach. A języka migowego nie znał, więc co miał poczynić? No nic nie mógł. Tak więc poddał się woli rozmówczyni, chociaż brak morowego powietrza był bardo okrutny dla jego światopoglądowej wizji miejsca :( . Czekał więc aż zechce wyjaśnić o co chodzi i w końcu może łaskawie pozwoli mu się odezwać...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 15 Sierpień 2015, 15:04:51
- Dobra, widzę że wreszcie zrozumiałeś. Mów cicho, szeptem, i tylko wtedy gdy naprawdę będziesz musiał- szeptała dalej. Po czym dopadła do szafy która stała pod ścianą. Otwierała wszystkie szuflady po kolei, grzebiąc w szpargałach. - Szukam.... szukam czegoś. Coś, co pomoże mi stąd uciec. Wy jesteście tu nowi, nie widziałam was wcześniej. Przybyliście tu zatem "legalną" drogą- mamrotała ni to do siebie ni do Salazara. - Zapoznaliście się już z gościnnością Grunaldiego? Cha, cha! Co za chuj- mówiła dalej. - O, patrz jakie ładne! Chcesz? ÂŁap!- i nie odwracając się do niego wcale rzuciła mu kulę, kryształową, większą od dłoni, którą znalazła gdzieś na dnie szuflady. Była nieco zakurzona.
Sama jednak nie znalazła tego czego szukała. - Szlag by to! Niech go zaraza z tym pieprzonym pałacykiem- zakasała rękawy czarnego płaszcza.

// Otrzymujesz


Nazwa: Kula północy
Opis: Kula ma średnicę 10 centymetrów. Wytworzona ze szkła, w środku wypełniona gęstą przezroczystą cieczą. W środku znajduje się model górskich szczytów i wzburzonego morza, na którym kołysze się zniszczony żaglowiec. Kula jest magiczna: w sprzyjających okolicznościach żaglowiec zaczyna swój bój z ogromnymi falami, które zalewają pokład. Zaczyna też prószyć śnieg. Po chwili wszystko znów zastyga w bezruchu.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 15 Sierpień 2015, 15:15:32
- No przybyliśmy legalną droga i taką samą zamierzamy odjechać... A ty jak tutaj trafiłaś? Jesteś tu więziona? - Zapytał szeptem patrząc na kulę i położył ją na stole koło kubraczka. - Jak potrzebujesz się wydostać to wiesz zawsze jest okno, związać pościele, prześcieradła i fru w dół jak Roszpunka po swoich włosach... Albo możemy ci wyprowadzić jutro tak jak sami wyjdziemy drzwiami frontowymi...- mówił szeptem jeszcze nie do końca rozumiejąc o co się rozchodzi! Cała sytuacja była niecodzienna i jakże ciekawa.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 15 Sierpień 2015, 15:32:40
- Więziona? Już nie. Muszę tylko wrócić po resztę dziewczyn. Te babska mnie zamęczą, ale szkoda by było, by się zmarnowały, bo całkiem ładne są, ale co ja tam mogę wiedzieć- wyrecytowała marszcząc swój mały nosek. - Wiem, że nie robię dobrego wrażenia- powiedziała. - Ale jako że już się spotkaliśmy i nie możemy się "odspotkać", dlatego muszę ostrzec ciebie i tą dziewczynę co śpi obok... No właśnie czemu ona śpi obok a nie w twoim łóżku!? Faceci w dzisiejszych czasach są dziwni!- prychnęła. - ...że za dokładnie czterdzieści dwie minuty rozpęta się tu piekło, dlatego jeśli nie chcecie zginąć to radzę wam uciec stąd, a najlepiej trzymać się blisko mnie, a nawet mi pomóc, gdyż wtedy pójdzie mi to szybciej i sprawniej- tłumaczyła trajkocząc przy tym jak najęta. - Masz może pożyczyć sztylet? Szczegóły wyjaśnię po drodze!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 15 Sierpień 2015, 15:58:30
- Jak w moim łóżku, dostaliśmy osobne pokoje, musiała odpocząć i jak to tak w moim łóżku no wiesz... Przecież nie powiem kobiecie chodź śpij w moim łóżku, skoro swój pokój dostała... Mi tak nie wypada... - Szeptał ze smutną minką  ;[ . Mówił kucając i sięgając do łydki, gdzie zamocowany na skórzanych pasach był srebrny sztylet, wyjął go swobodnie, odpiął i podał trzymając kciukiem i palcami za ostrze, podając rękojeść.

- Weź go sobie, wiele krwi przelał... I co ja mam jej powiedzieć, słuchaj przyszła do mnie taka jedna jedna nieznajoma i ostrzegła, ze za 42 minuty będzie gorąco i że mamy uciekać? Przecież mnie wyśmieje i powie że mam urojenia! A się wyleczyłem z głosów w mojej głowie... Musisz iść i to powiedzieć jej... - mówił zestrachany i podekscytowany. - A ja bardzo chętnie przeleję trochę cudzej krwi... - mówił przewracając oczami.  <ignorant>.

Maya podniosła głowę zbudzona głośniejszym gadaniem i spojrzała na dziewczynę marszczącą nosek, też spróbowała zmarszczyć swój ale gorzej jej to wychodziło, ale pobudzona tylko przyglądała się rozmowie dalej leząc z uniesioną głową.

- Dobra chodźmy do Eve... miło mi Salazar jestem. - Mówił po podaniu sztyletu idąc do drzwi, gdzie wyjrzał na korytarz i nie widząc nikogo wyszedł i skierował kroki w bok, do pokoju, gdzie poszła Eve i zapukał do drzwi.

- Psssssst pssssst! - za psyczał parę razy chcąc zbudzić mieszkankę pokoju a nie chciał wtargnąć od tak bez ostrzeżenia, całe 42 minuty były do akcji nieznanej dziewczyny...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 15 Sierpień 2015, 22:24:08
- Cha, no takie sprawy to się załatwia wprost- skomentowała ze wścibskim uśmieszkiem. - Dzięki, życie mi ratujesz! Dosłownie- aż czarne oczy jej zaiskrzyły na widok sztyletu; żelastwo rzuciła na łóżko.
- Oddam ci sztylet po wszystkim. Nie wiem czy się przyda, potrzebny mi na wszelki wypadek. A  żadnej krwi nie mam zamiaru przelewać, yhh. No... tak jakby, może przy okazji ktoś się zrani ale to nie od ran kłutych ktoś zginie...  Widzę, że jakiś psychopata mi się trafił? No ładnie- przewróciła oczami. - Licho jestem- odparła bez ceremoniałów i ruszyła z hrabią do Eve. Podparła ścianę plecami a ręce skrzyżowała na piersi.
- 41 minut- westchnęła.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 15 Sierpień 2015, 22:27:24
-Czego!?- powiedziała zaspana mrużąc oczy. Odgłosy powtórzyły się jeszcze więc nie mógł to być żaden stwór czy duch. Nałożyła na siebie koszulę i uchyliła drzwi, za którymi stał Salazar z jakąś chłopczycą. Uniosła brew zdziwiona, właściwie nie wiedziała co ma powiedzieć. Sytuacja zupełnie ją zaskoczyła. Otworzyła drzwi szerzej, płomyki świec poruszyły się chaotycznie.
-Coś się stało?- zadała takie banalne pytanie, gdyż nic innego nie przychodziło jej do głowy...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 15 Sierpień 2015, 23:21:43
- Jakie psychopata... lubię widok krwi toczący się z rany kutej, ciętej, miażdżonej, lubię widzieć jak ciało toczy krwawa choroba, gdy weń cierpienia goszczą każdej chwili gdy kości płoną a krew gotuje się...

- Wybacz, że zakłócam spokojny sen... - Mówił patrząc na Licho, Wprost? No wiesz... nie wypada mi do szlachcianki wprost powiedzieć od tak o i zaprosić do łoża, no jakby chciała, ale nie gdyby odmówiła, wstyd na cały Efehidon! Pokiwał głową z dezaprobatą. Szybko skierował wzrok na Eve, której wdzięki zniewalające powodowały miękkość nóg, chociaż gdyby miała ciemne włosy ciemne oczy... szybko skarcił swe myśli okrutnie brzmiące i powrócił do porządku patrząc Eve prosto w oczy, równie zniewalające niezależnie od jej barwy, chodź zaspane były urokliwe. - Poznaj Eve, to jest Licho i jest taka sprawa, że za 41... już 40 minut zrobi się tutaj gorąco... miałem ci ja rację, ze są tu więzione osoby, będą uciekać, więc dla naszego bezpieczeństwa, mimo, że nie będziemy może mieć w tym udziału, lepiej się również ulotnić i zabrać nasze własności... Konie i uciec wraz z nimi, może pomóc im przedostać się w dogodne miejsce, by schronili się gdzieś... Licho ma chyba jakiś plan by nam objaśniła to łatwiej będzie go wspólnie zrealizować i wykonać... Zamierzam im pomóc, wręcz chętnie spotkam przeciwności na drodze, pana Grunaldiego w szczególności... Jeżeli oczywiście zechcesz również stąd pójść, gdyż zniknięcie jednego znas zepchnie problem na pozostałą osobę, a niechciał bym ci tworzyć kłopotu... - Mówił przejęty zdając sobie sprawę, że jest ufny i łatwowierny, jednak bardziej pasowało mu to na wizję porządku a niżeli dom pana Grunaldiego obarczony widmem niewoli.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 16 Sierpień 2015, 12:31:04
- Takich jak ty nie brakuje. A teraz sprężaj się bo jeszcze tego brakuje, by ktoś na korytarz wylazł. I cicho gadajcie!- ostrzegała szeptem. Była nieco poirytowana, ale musiała się pilnować, gdyż niekontrolowane ruchy czy dźwięki niepotrzebnie wywołają lokatorów z ich pokojów. Licho się nie przyznała, ale nie miała planu co zrobić z córkami Grunaldiego. Miała po prostu nadzieję na nie nie trafić. A i też na nieproszonych gości (Salazara i Eve) nie miała zamiaru wpadać. Owszem, dostrzegła ich przez małe więzienne okienko w lochach, ale że akurat tu będą ulokowani, tego wiedzieć nie mogła.
Nerwowo zaczęła stukać stopą w podłogę. - No dalej no... Musimy się jeszcze wydostać z tego zawszonego domu, a to nie takie proste jak się wydaje- marudziła i rzucała różnymi przekleństwami pod małym noskiem.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 16 Sierpień 2015, 12:36:53
-Acha... Mhm...- przytakiwała Eve słuchając opowieści Salazara. Było to zbyt realne na marę senną. -Och, 40 minut?- i wreszcie do niej dotarło i ocknęła się z zasłuchania. -W takim razie nie ma co zwlekać!- oznajmiła żywiej po czym ubrała się szybko, na plecy narzuciła kubrak nie zapinając go wcale; wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i szybko poprawiła włosy (musiała to zrobić). Minutę później stała już na korytarzu słuchając "rozkazów". Mało co z opowieści zrozumiała, po prostu wydawała się ona... niesłychana.  Postanowiła robić to, co będzie kazać dziewczyna.
-Dobra, nie marudź już, jestem gotowa- odpowiedziała szeptem Eve.
Przez okna wpadało blade światło księżyca, co wyglądało dość upiornie. Korytarz był opustoszały, ale trzeba było się zwijać w mniej uczęszczane rejony pałacyku.
-To co robimy?
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 16 Sierpień 2015, 12:41:30
- Najpierw idziemy do lochów, po resztę dziewczyn. Jest ich pięć, walczyć nie umieją i ogólnie są przerażone. Trzeba zadbać by były cicho. Uciekniemy przez suszarnie i piwnicę. We wsi jest pełno psów, co od razu nas zwęszą i narobią hałasu. Ktoś pójdzie odwiązać konie. Z waszymi poczeka na skarpie, a resztę pusci wolno, szkoda zwierzaków. Potem uciekniemy do wyznaczonego miejsca... A tam, jeśli wszystko się powiedzie... no, zobaczycie! - mówiła Licho prowadząc dwójkę z Efehidonu szybkim tempem, klucząc korytarzami krętymi i ciemnymi, szukając jakichś drzwi i przejść.
- Rozglądajcie się za klapą w podłodze- nakazała. Poruszali się szybko i cicho, Licho jednak najzwinniej, a mrok nie był jej straszny.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 16 Sierpień 2015, 13:30:06
- Wiem że nie brakuje, przecież nie mówię, że jestem jakiś szczególny... - powiedział gdy licho wtrąciła opinie o nim.

- Tak chodźmy! Chwila! - Warknął szeptem, szybko cofnął się do pokoju po dwa prezenciki! Wziął kubraczek który dostał od Eve i tą magiczną kulę! W końcu chociaż coś z odwiedzin na północy będzie na pamiątkę poza stresem i wspomnieniem ucieczki...

Wrócił z zarzuconym kubraczkiem na plecy i poszedł szybkim, ostrożnym krokiem za Eve i Licho. Maya widząc ubierającego się Salazarka wstała na cztery łapki i poszła za nim, sama nie zostanie przecież. A cicho była, przyzwyczajona by nocą chodząc po domu nikogo nie budzić, tak i teraz nie wyła, nie piszczała ani nie skamlała, w ciszy szła za swoim właścicielem zastanawiając się, co jest grane, że nie chce im się spać!

- Klapą w podłodze mówisz... - Powiedział na potwierdzenie, skierował swój wzrok pod nogi doglądając przejścia i klapy w podłodze, Skoro ma być klapa to musi być jakiś otwór na paluszek albo jakieś koło do pociągnięcia, tak, a może dywan skrywa... Myślał rozglądając się po drewnianej posadzce za prostokątnymi odznaczeniami granic albo ewentualnymi skrytkami na takie cuś.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 16 Sierpień 2015, 14:07:10
Coś zaskrzypiało w podłodze, gdy hrabia stawiał kolejne kroki. Salazar dostrzegł poluzowaną deskę niedbale przykrytą kolorowym dywanem. Pomimo mroku nietrudno było zauważyć wyrobiony kawałek drewna, gdyż akurat tam wpadały promienie jednego z księżyców.
- Masz coś?- spytała Licho, która czaiła się gdzieś tam obok.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 16 Sierpień 2015, 14:25:04
- Kolorowy dywan, chcesz? - Zapytał z uśmiechem zwijając go w rulon, by odsłonić to co pod nim. - Coś zaskrzypiało, a widać, ze poluzowana deska, krawędzie obłupane, wyrobione. Być może to skrywa klapę... Powiedział próbując palcami wydostać deskę i ewentualnie kolejne by odsłonić wejście o ile takie jest pod tę deską!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 16 Sierpień 2015, 14:36:51
- Kolorowy dywan to mi nie potrzebny. Ale tak... to tu. - potwierdziła dziewczyna. Ta deska przyczepiona była do innych desek i tak oto ukazało się całej trójce ciemne wejście, choć na dole widać było, że w jakiejś kałuży odbija się światło z pochodni.
Zejście miało 3 metry głębokości, pełne było pająków, żuków i innych robaków, a na dole skakały żaby, niektóre wielkie jak jakieś myszy. Ogólnie zalatywało stęchlizną i grzybem, nieświeżym powietrzem trudno się oddychało.
Licho usiadła na brzegu kwadratowego zejścia. Zaczęła schodzić miaro, plecami i nogami zapierając się o kamienne ścianki, strącając przy tym pajęczyny i trupy zdechłych owadów.
Eve i Salazar mogli ją wreszcie dojrzeć w dole jak macha do nich by i oni zeźli na dół.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 16 Sierpień 2015, 14:49:11
Ha! I salazar poczuł się jak w rodzinnym domu! Od początku życia mieszkał na zapleśniałych terenach bagien w pobliżu potoków i bagiennych stawów, później na Valfden egzystował w rozpadlinach w podgrodziu, gdzie grzyb toczący drewniane ściany był normalnością, aż wreszcie w pakcie i podziemnych tunelach gdzie wilgoć z ziemi sprzyjała rozwojowi nieprzyjemnych grzybów, pleśni i roznosił się zapach zbutwiałych szafek! Chociaż tego ostatniego zbytnio dobrze nie pamiętał, to i tak czuł się swojsko! Usiadł na krawędzi i macając pierwszy i drugi stopień powoli zszedł na dół, maja zaraz obok niego też zeszła, chociaż mijając pajęczynki i hacząc nimi o nos kilka razy kichnęła cicho.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 16 Sierpień 2015, 15:06:17
Eve chciała wygodnie zejść na dół. Dlatego użyła przemieszczenia. Skoncentrowała się, a potem komórki jej ciała znów ułożyły się w prawidłowej kolejności, ale już na dole, w lochach.
Mściciel strzepnęła niewidzialny kurz z ramienia i podążyła za resztą, omijając z początku żaby i ropuchy, potem jednak nie dbając o nie zupełnie. Nie chciało jej się wychwytywać zielonkawych stworzeń wśród refleksów odbijanych na mokrym podłożu podziemi.
Na ziemię spadały krople z podmokłego sufitu, ale też miejscami kałuże zamarzały i było naprawdę ślisko. Echo niosło się po korytarzach. Słychać było rozmowy przerażonych dziewcząt.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 16 Sierpień 2015, 15:14:06
Cała trójka dotarła po kilkuminutowym marszu w mokrych lochach do zakratowanego pomieszczenia. Blade twarzyczki całkiem ładnych panien oświetlały dwie pochodnie. Wreszcie mogli poczuć zapach ekskrementów, którymi wypełnione było wiadro w rogu celi. 
Dziewczyny pisnęły przerażone na widok Licho i zaczęły cienkimi głosikami błagać, by wreszcie je wypuściła.
- Zamknąć się!- zganiła je Licho. - Chętniej bym wam gardła poderżnęła za te piski, ale cóż, okażę dziś trochę serca- powiedziała kryjąc wścibski uśmieszek. Tylko nastraszyć je trochę chciała.
- Słuchajcie dziewczynki, teraz musicie poluzować ten pręt, on jest cały zardzewiały. Zmieścicie się- nakazała. I sama zaczęła kopać w żelastwo które ledwo się trzymało. Po chwili metal ustąpił, a dziewczęta, jedna po drugiej, zaczęły wychodzić. ÂŁkały i dramatyzowały. I znów zostały zganione przez Licho jakimś przekleństwem godnym największego gbura.
- Tam w bok jest korytarz. Prowadzi na górę- powiedziała wskazując kierunek na lewo.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 16 Sierpień 2015, 15:21:55
Maya widząc coraz większą grupę już sama była zestrachana co chwile piski i jęki które przyprawiały jej uszy o ból, No niech ze będą cicho, ja mam wyczulone zmysły! Myślała co chwile drapiąc łapą po uchu, ale dalej idąc za Salazarem...

Tak to jest z babami... Pomyślał widząc kobiety, a zapach jaki się unosił rozsiewany w powietrzu z wiaderka nadawał szczególnie obrzydliwy nastrój tego miejsca, no to już drastycznie przekroczyło jego przyzwyczajenia ;[ . Już Miał dość tych lochów.

Szybko szybko... idziemy no ja tu dłużej nie wytrzymam... - Mówił pędząc już w stronę wskazaną przez Licho, skręcił w lewo i szedł korytarzem, który to miał już prowadzić na górę. Zawczasu odchylił klapę kubraka i poły szaty, by w razie przeciwności szablą zadziałać sprawnie i skutecznie.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 17 Sierpień 2015, 13:57:21
Po niedługim marszu ciemnymi, mokrymi i zimnymi korytarzami, wspięciu się po niebezpiecznych stopniach z kamienia, całe towarzystwo dotarło na górę. Wyszli małymi drzwiami gdzieś na tyłach domu. W astas to miejsce porasta gęsta roślinność, a samych drzwi zapewne w ogóle nie da się dojrzeć.
- Zaraza, jak zimno- powiedziała Licho idąca na przodzie.
- Salazar, ty idziesz odwiązać konie. Ale po cichu, pamiętaj. Jakby cię ktoś ujrzał- zabij. My idziemy na ten szczyt, widzisz? Dojrzysz nas na pewno. Poczekamy tam na ciebie- rozkazała Licho nie pytając się wcale czy komuś się te plany podobają czy nie.
- A wy mordki w kubeł, dziewczynki, bo zginiecie razem z resztą...- tamte już przestały łkać ale wciąż był tak samo roztrzęsione. Kobiety z Licho ruszyły pod górę, zostawiając (byłego) sędziego z szybką misją.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 17 Sierpień 2015, 14:17:24
<huh> Taką minę zrobił gdy kobiety już odeszły. A skąd mam wiedzieć gdzie tu do cholery ich stajnia jest... chwila, klemens i Eryk odprowadzali gdzieś, Sal, myśl... myśl... Mówił i przypominał sobie miejsce, gdzie oddali swoje wierzchowce Erykowi i Klemensowi, dalej wspominał gdzie oni z nimi poszli, w którym kierunku, do których zabudowań, gdy już przypomniał sobie, pozostało zlokalizowanie swojego miejsca w kompleksie zabudowań zewnętrznych. Rozejrzał się czym prędzej w poszukiwaniu owego miejsca gdzie prowadzili konie. jako ze wszyscy byli cicho tak i on nasłuchiwał ewentualnych "końskich" odgłosów, gdy wtedy zauważył, ze jest przecież Maya z nim!

- Maya, gdzie jest Pałasz, gdzie Pałasz? Szukaj konia szukaj! - mówił szeptem do psiny, która na dźwięk imienia kojarzyła zapach i wygląd wierzchowca. Czym prędzej musiała wyczuć zapach koni i pobiec w tym kierunku, tak i Salazar ruszył biegiem za nią przytrzymując swoje bronie i zaciskając kubrak, żeby nie hałasowały po więzach zderzając się z metalowymi elementami.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 17 Sierpień 2015, 20:53:17
Evening skradała się zaś z zakapturzoną drobną postacią zaradnej dziewczyny w górę. Szły po stromych zboczach, po śliskich oblodzonych kamieniach. Wspinały się dzielnie i wytrwale, pokonywały ciemność, nie mogły być zauważone.
Przejście przez wieś było najtrudniejsze. Jakim cudem udało się grupie 7 kobiet, w tym 5ciu średnio zaradnych, przedrzeć nie wzbudzając niczyjej ciekawości, to pozostaje zagadką. Fakt, godzina była późna, ale nikomu nie było spieszno, by wyglądać przez małe ona swych kamiennych domostw.
Tak więc były właśnie u podnóża góry w bok od pałacyku Grunaldiego. W dole mogły dojrzeć Salazara czającego się przy stajniach.


Maya nie była głupim psiakiem. Wnet zaczęła węszyć swym czarnym wilgotnym noskiem i prowadziła pana uliczkami wsi. Trafili szybko i bez przeszkód, wreszcie zapach koni, ich jedzenia i odchodów stał się na tyle wyraźny, że sam hrabia nie miał wątpliwości co do tego, że tu oto znajduje się konikowy domek.
Koni było około dziesięciu. Płotkę i Pałasza miał chwycić za lejce i podprowadzić pod zbocze góry. Resztę wypuścić wolno w miarę możliwości biec szybko do Licho, Eve i dziewczyn.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 18 Sierpień 2015, 00:04:50
Salazar przyłożył palec do ust i spojrzał na maję, co by cicho była. Podszedł ostrożnie za stajnię, do miejsca gdzie były koniki. stojąc przy drzwiach przyjrzał się zamknięciu, za pewne zwyczajnej zasuwy lub drewnianej zakładki, rozsunął i ostrożnie powoli otworzył drzwi.

Nie raz był w stajni i wiedział, ze konie odgrodzone i po przywiązane do stalowych lud drewnianych żerdzi, żeby nocą nie pouciekały lub zderzały ze sobą. Zatem wszedł i podszedł do każdego z koni, tych ośmiu, które nie były znane mu z imienia na początek, odwiązał je i lejcami podprowadził pod drzwi głaszcząc grzywę i patrząc w ich oczy z miłym usposobieniem. Gdy doprowadził konie, wrócił do Płotki i pałasza, odwiązał je na Pałasza łypnał groźnym spojrzeniem a do Płotki szepnął coś powoli i spokojnie.
- Pójdziesz do pani, Do Evening... Pańcia czeka już. - Mówił podprowadzając do drzwi stodoły/stajni. Wyjrzał głową na zewnątrz i uchylił szerzej drzwi. chwycił jedną ręką lejce od Płotki i Pałasza i klepnął w końskie zady, by spłoszyć je i by pobiegły w wieś robiąc zamieszanie i dać sposobność do ucieczki. Gdy wszystkie 8 koni wybiegło ze stajni, pędem ciągnąc za lejce biegł w kierunku góry, Maja co rusz szturchała płotkę i Pałasza w okolicach górnych partii nóg głową, by popędzić ich bieg, by pędziły równo.

Saluś to już ze stresu i zadyszki płuca wypluwał mknać do Eve Licho i tych 5 średnio zaradnych!
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 18 Sierpień 2015, 12:13:05
Osiem koni wystraszonych nie tylko ciemną nocą, ale i wywołanym zamieszaniem, pomknęły szeroką główną ulicą wsi, rozkopując biały świeży śnieg i pozostawiając po sobie brunatną breję. Poszły! Poczuły zbliżające się zagrożenie tym swoim słynnym zwierzęcym instynktem i oddalały się od wioski.
Wystraszeni i zdziwieni ludzie wybiegali ze swych domostw, łapiąc się za głowy i jęcząc przeraźliwie. Niektóre z nich bowiem należały do zwykłych mieszkańców wsi, inne wyłącznie do Grunaldiego, ale kopytne narobiły tyle bałaganu... i hałasu, że nikt nie zauważył Salazara przemykającego na tyłach domu z dwoma końmi.
Jego ucieczka też taka prosta nie była. Grzązł w śniegu, ślizgał się na oblodzonych kamieniach, a musiał przeć przed siebie, pod górę.
Widział taką zbitą grupkę, czarną na tle puchu pokrywającego zbocze. Wreszcie znalazł się przy kobietach wraz z końmi.
-Nikt cię nie zobaczył? Widziałyśmy te pędzące konie. Licho ma dobry plan...- wyszeptała Eve do hrabiego.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 18 Sierpień 2015, 13:36:47
- Mam nadzieję, że nikt... Jaki to plan? - Zapytał i podał lejce Płotki Evening. Sam oparł swoje dłonie o kolana i zaczął dyszeć ze zmęczenia takiej przeprawy. - Jeny, ile to się człowiek musi wycierpieć... Jedno dobre, że już wcale mi zimno nie jest! - mówił pół głosem łapiąc ociężale oddech. No w końcu się też unormował i złapał ten właściwy który nadał jego oddechowi normalny rytm, tak też rozejrzał się z zadowoloną minką wokół po wszystkich.

- To jak? Gdzie trzeba te dziewczyny odprowadzić? Gdzie jedziemy? Jaki plan? - Dopytywał z ciekawością.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 18 Sierpień 2015, 18:45:20
- Zaraz zobaczysz...- odparła dziewczyna grzebiąc w napchanych szpargałami kieszeniach. W jednej z nich miała mały  gliniany dzbaneczek, wypełniony sproszkowaną niebieską rudą. Przez otwór prowadził knot. Z drugiej zaś kieszeni wydobyła krzesiwo.
- Zatkać uszy- ostrzegła ich wzniecając iskrę.
Dziewczyna zamachnęła się i rzuciła dzbanuszek na stok, u podnóża którego stał pałacyk Grunaldiego.
Minęła chwila odkąd prowizoryczny granat wpadł w śnieg. Wybuch nastąpiłz pewnym opóźnieniem ale i tak udało się zrealizować plan...
Zaczęło jakby grzmieć, ale to były dźwięki osuwających się mas śniegu. Pędząca lawina zerwała się i pędziła w dół, prując mrok, grzmiąc złowrogo.
Lawina dotarła w dół uderzając w kamienny budynek i przykrywając go szczelnie wraz z domami stojącymi obok.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 18 Sierpień 2015, 20:18:20
 <huh> Taka mina po raz kolejny zagościła na jego twarzy, gdy dojrzał coś, przed czym ostrzegał ich Grunaldi, lawiną wywołaną nie dość eksplozją u nasady która w wielkości dzbanka musiała być potężna, to hukiem tejże eksplozji...Jednak po chwili w jego umyśle odezwał się pragmatyczny punkt widzenia.
- Szkoda pałacyku... trzeba było ich wyrżnąć wszystkich i zagospodarować teren... - mówił bardziej do siebie szeptem. Zmyć podłogi krwią właścicieli, zaimpregnować krwią drewno i jaki ładny pałacyk by był... Taki zimowy domek na wczasy... Pomyślał jednak wyrywając się z zadumy spojrzał po wszystkich.

- No dobrze dobrze, ale teraz wiedza na 100% gdzie nas szukać jak przyjdą zobaczyć efekty dostrzegą nas tutaj... musimy zmykać stąd czym prędzej... Mogę jedną osobę wziąć na grzbiet pałasza poza sobą... może dwie jakoś się wcisnął, ale więcej... Daleko do punktu, gdzie mamy doprowadzić te dziewczyny? Poza tym, ktoś mi może wyjaśnić co one tam robiły? Skąd się tam znalazły i w ogóle? - Tak dopytywał...
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Licho w 18 Sierpień 2015, 20:52:48
- Cóż, Grunaldi nie był wcale miłym staruszkiem, na jakiego mógł wyglądać- przemówiła Licho gdy skończyła napawać się pięknem. Jej głos był nieco posępny. - Handel pięknymi dziewczynamizaśmiała się smutno. I tyle.
- My poradzimy sobie same. Dotrzemy do najbliższej wioski, nikt tu nas przecież nie zna. Powiemy że udało nam się uciec przed lawiną, tyle. Wy możecie ruszać... Nasze drogi się rozchodzą. Bywajcie!- powiedziała po czym ruszyła w dół z przestraszonymi dziewczynami.
Licho była taka, że trzeba było jej zaufać. Szczęście imało jej się jak mało kogo. A może była po prostu cwana i dzięki temu wszystko uchodziło jej na sucho? Właściwie los dziewcząt niewiele mógł ją obchodzić. Mimo wszystko wzięła je ze sobą, trochę wbrew swojej naturze, by nie zamarzły tu na kość.
Tak więc Licho ruszyła w dół i wreszcie zniknęła w cieniu nocy. W dole słychać było jęki poszkodowanych i okrzyki rozpaczy.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 18 Sierpień 2015, 21:14:28
- Emmm... dziwna dziewczyna... żywiołowa o. - Powiedział do Eve, gdy już zostali sami. - Czas się zbierać, jednak nie doczekamy tutaj poranka, nie wiem czy cię zaciekawi, ale chciałbym ci coś pokazać. - Powiedział wyjmując magiczną pamiątkę, którą znalazła Licho w jego pokoju.

//Podaję:
Nazwa: Kula północy
Opis: Kula ma średnicę 10 centymetrów. Wytworzona ze szkła, w środku wypełniona gęstą przezroczystą cieczą. W środku znajduje się model górskich szczytów i wzburzonego morza, na którym kołysze się zniszczony żaglowiec. Kula jest magiczna: w sprzyjających okolicznościach żaglowiec zaczyna swój bój z ogromnymi falami, które zalewają pokład. Zaczyna też prószyć śnieg. Po chwili wszystko znów zastyga w bezruchu.


- Za jakiś czas wybiorę się na Chatal i pewnie zabawię tam długi czas. Ta kula będzie mi z pewnością przypominać to miejsce i ciekawą nasza wspólną przygodę - Powiedział z uśmiechem. - To jak myślisz Eve, nie czas wracać z tych terenów? - Powiedział dosiadając Pałasza.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 18 Sierpień 2015, 21:20:38
-Trochę dziwna, ale na taką wyglądała- wzruszyła ramionami rzucając okiem jeszcze raz na połkniętą przej śniegowy jęzor wioski. Przyjrzała się kuli, która właśnie teraz raczyła ich obrazem wzburzonego morza, statku przez który przelewały się fale i prószącego śniegu. -Myślę, że to dobrze opisuje tą krainę. Fajna pierdółka nawet- stwierdziła z uśmiechem.
-Taa.... Zbierajmy się stąd. Nie będziesz miał mi za złe jeśli wybiorę się na Chatal z tobą?- spytała gdy schodzili powoli w dół, ciągnąc konie za lejce.

Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Canis w 18 Sierpień 2015, 21:26:27
- Za złe? Wręcz przeciwnie, będę szczęśliwy mogąc tam radować się ciepłym klimatem i urokliwymi miejscami wraz z Tobą. Tylko unormujmy nasze powinności w Efehidonie i będziemy mieli spokojne wczasy. - Odpowiedział z uśmiechem patrząc na Eve, a radość w jego sercu rozpierała go mod wnętrza. Maya lubiła gdy jej pan był szczęśliwy, wiedziała, ze jego szczęście, jest dobre i dla niej, Nie będzie tak miarkował pokarmu jupi!!! Aż skakała po śnieżnym puchu z radości.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 18 Sierpień 2015, 21:33:56
-Nie mogę się doczekać.
I odeszli, jak dwoje zbłądzonych wędrowców. Szli przed siebie, za plecami mając wioskę w ruinach, a przed sobą białe przestrzenie i lepszą przyszłość.

Zadanie zakończone powodzeniem.

Salazar i Eve spędzali czas w karczmie w Ekkerund. Tam poznali smutną historię Grunaldiego, któremu zabito synów na trakcie. Pomogli mu przedostać się przez góry do rodzinnej wioski. Znaleźli zamarznięty cyrk, walczyli z wargami, odkryli tajemnicę ÂŚnieżnego Potwora, przeszli przez Kryształowe Przejście. W domu Grunaldiego panowała dziwna atmosfera. Tam też poznali awanturniczkę Licho, która przygotowała "akcję ratowniczą" dla niej i jej towarzyszek niedoli.
Razem z Licho udało im się wywołać lawinę, która zmiotła przeklęty pałacyk Grunaldiego z powierzchni ziemi.





Talenty:

Evening Antarii
Aktywność: 1 złoty talent
Opisy: 1 złoty talent
Walka: 1 złoty talent


Salazar Trevant
Aktywność: 1 złoty talent
Opis: 1 złoty talent
Walka: 1 złoty talent

oraz:

Nazwa: Kula północy
Opis: Kula ma średnicę 10 centymetrów. Wytworzona ze szkła, w środku wypełniona gęstą przezroczystą cieczą. W środku znajduje się model górskich szczytów i wzburzonego morza, na którym kołysze się zniszczony żaglowiec. Kula jest magiczna: w sprzyjających okolicznościach żaglowiec zaczyna swój bój z ogromnymi falami, które zalewają pokład. Zaczyna też prószyć śnieg. Po chwili wszystko znów zastyga w bezruchu.
Tytuł: Odp: Basen północny
Wiadomość wysłana przez: Szarleǰ w 19 Sierpień 2015, 13:48:34
Evening Antarii zamienia 1 złoty talent na 3 brązowe talenty.