Kazmir zjawił się na farmie, tam odnalazłszy zarządcę spytał:- To bydzie jakiesik 5 grzywnów.
- Panie, można u was kupić zimnioki np.? Ze 3 kilo, nie mam czasu ni ochoty zapierdzielać 6h by móc se wziąć.
- Pan da. - powiedział wygrzebując z kieszeni 5 grzywien.- Prosze.
Zostaje: 183grz
- Dobry! To znowu ja, tym razem bym chciał tak ze 5 kilo pszenicy.- 8 grzywien.
Zawsze go interesowało to, w jaki sposób pozbawiona głowy kura daje radę jeszcze tyle przebiec, pryskając krwią na prawo i lewo. Umorusał sobie znowu spodnie, do tego w kroku, co wyglądało jakby jakaś zazdrośnica dźgnęła go nożem, albo miał poważne problemy z przyrodzeniem. Postanowił, że upierze później, teraz nawet tego nie dotykał. Najpierw zajął się skubaniem, pozbawiając jednego z ptaków piór. Wyciągał je, maczał w ciepłej wodzie. Pierz może posłużyć do produkcji puchatych kołder lub poduszek; na takim gospodarstwie nic nie może się zmarnować.
Gdy już uporali się z ptakami, zanieśli oskubane kurczaki do kuchni, gdzie pomocnice oporządziły je do końca. Oni wzięli swoją zapłatę, do tego Aeger poprosił o kilka kilogramów warzyw. Nieco rzepy, trochę ziemniaków, marchwi i cebuli.
[member=268]Devristus Morii[/member]
Po południu został wysłany do pomocy przy spichrzach. Miał pomagać przerzucać ziarno, sprawdzić jego stan, popakować w worki. Już niedługo zacznie się ponownie zasiew, ziemia nagrzeje się na tyle, by nie zniszczyć ziarna, a noce będą już na tyle ciepłe, żeby dać dobre warunki do wzrostu roślin. Dlatego też stali w kilka osób, tylko i wyłącznie ludzi, pracując szuflami i rękoma. Napełnili kilka lnianych sakw, znieśli je na dół, wystawiając na zewnątrz. Gospodarz zarządził, że będą to robić dnia jutrzejszego.
Na koniec dnia pracy Aeger ruszył do właściciela farmy, poprosił o zapłatę i nieco miodu pitnego, który ten trzymał w swoich spiżarniach.
[member=268]Devristus Morii[/member]
Po odniesieniu drewna kobiecie, mężczyzna miał zamiar poszukać sobie jeszcze jakiegoś zajęcia, gdy niespodziewanie zaczepił go Chłop.Z prośbą pomocy przy naprawie uszkodzonego ogrodzenia.Gestat zgodził się, i poszedł z mężczyzna po deski, które leżały pod drzewem.Gestat wziął kilka desek w ręce i ruszył z chłopem na pastwisko.Gestat przykładał deski, do uszkodzonych desek na ogrodzeniu,a chłop wbijał gwoździe.Kilka minut później, chłopowi zdrętwiały ręce i zamienił się z Mężczyzna.Po paru godzinach, gdy naprawili ogrodzenie, farmer podziękował za pomoc Gestatowi i udał się z nim do gospodarstwa.
Gestat zakończywszy już prace na dzisiejszy dzień, poszedł po zapłatę do gospodarza farmy, prosząc tez o kilka kilogramów mięsa.
Po ciężkiej pracy przy wywalaniu gnoju, mężczyzna zrobił sobie krótką przerwę, siadł na stołku, starł pot z twarzy, a po kilku minutach, udał się do domu chłopa.Przywitał się z gospodynią, pomówił z nią o życiu na farmie, a następnie wziął od niej wiadro pełne, resztek jedzenia i wrócił do stajni.Wszedł do chlewa, ze świniami i wlewał pomyje do koryta.ÂŚwinie kwiczały i przepychały się koło mężczyzny, ale po chwili zajęły się konsumpcją resztek.Gedran wyszedł ze stajni, oczyścił się trochę i skierował się do chłopa, po swoje wynagrodzenie, prosząc też o kilka kilogramów mięsa.
Elfka rozejrzała się po okolicy. Hm, pomyślała i zerknęła na sakiewkę, w której zostało jeno 25 grzywien. Nie mając nic do roboty, podeszła do gospodarza zapytawszy o pracę.
- Dobry - rzekła i skłoniła się uprzejmie. - Znajdzie się coś dla mnie na dwie godziny? Mogę zbierać owoce i oporządzać zwierzęta. Nie każcie mi tylko wywozić gnoju...
Kiellon na ostatnią godzinę wybrał sobie sadzenie zbóż zabrał się do tego w taki sposób, iż wziął worek założył go sobie przez ramię potem napełnił go nasionami i zaczął chodzić po zoranym wcześniej polu przez gospodarza. Krasnolud równomiernie brał garść nasion i sypał na ziemię a miał dość duży areał do przechodzenia a do tego chciał to robić starannie, więc zabrał się za to konkretnie i robił swoją robotę dopóki nie skończył wysiewać wtedy też podszedł do gospodarza. - Panocku skończyłem mam nadzieję, że ma pomoc się przydała i dostanę godne wynagrodzenie za mą pracę.
Gdy poradziła sobie także ze świniami, spojrzała na słońce i spostrzegła, że minął jej prawie cały dzień. Ciężka praca, pomimo że była w wspaniałym towarzystwie i niecodziennej atmosferze, miała zaraz przynieść żniwa też dla niej. Wypłata wprawiła ją w jeszcze wiekszy zachwyt, że z uśmiechem przyleciała do rolnika.
- Skończyłam już pracę, dziękuje że mogłam pomóc. Wszystko dopilnowałam i zadbałam o zwierzęta. Mówiłeś kochany, że za pomoc mógłbyś obdarować mnie dodatkowo darami twojej ziemi. Byłaby szansa, abyś dał mi jakieś swojskie wypieki i słynne, domowej roboty nalewki? Zawsze chciałam spróbować, podobno różnią się od tego co pić i jeść można w karczmach.
//Dwa wypieki jabłecznika, nalewka z wiśni, nalewka z pigwy, nalewka z czarnej porzeczki ( po 1 litrze )
Można wybrać tylko jedna z poniższych kategorii i należy kierować się poniższymi wytycznymi.
Płyny - do 5 litrów
Jaja - do 5 sztuk
Wypieki - do 5 sztuk
Warzywa - do 5 kilogramów
Owoce - do 5 kilogramów
Mięso - do 5 kilogramów
Co godzinę (z dopuszczalną odchyłką 10 minut)
Skończywszy wszystko co miała w planach zrobić, Elizabeth zaczęła sprzątać po sobie. Narzędzia pracy odłożyła na swoje miejsce, czyli do niewielkiego magazynu, któremu z wyglądu blisko było do szopy. Zaś wiadra, w których przenosiła obornik do ogródka, dokładnie umyła. Przecierając ręką spocone czoło, zwróciła się do rolnika:
- Skończyłam na dziś, cieszę się, że mogłam w jakiś sposób pomóc. Bardzo miło was odwiedzać, atmosfera tutaj jest całkowicie inna niż w wielkich miastach. Cicho, spokój i sielanka. Na pewno nie jestem tu ostatni raz.
//chce 5 sztuk dowolnych wypieków ^-^
Do posprzątanej obory należało jeszcze przyprowadzić jej mieszkańców. Akurat wypasały się na łączce. Słońce zachodziło, więc i krowy trzeba było zagnać do obory. Na szczęście to była już spokojna robota, bezstresowa. Udał się spokojnie na pastwisko i odwiązał krowy. Te, już nauczone, niemal same szły do obory, by tam udać się na spoczynek. Droga nie była długa, więc minęła spokojnie i bez przeszkód. Nawet byk nie próbował się dobierać do żadnej. W końcu zaprowadził je na miejsce, gdzie zajęły się nimi kobiety, które wzięły się za dojenie. A Kermos udał się po wypłatę.
-Skończyłem. Pensję za 6 godzin i 5kg jabłek poproszę.
244g+220g=464g
-Pomożeta.
Odpowiedział starszemu wieśniakowi. Jakby nie patrzeć, potrzebował pieniędzy. W życiu Egbert imał się już różnych rzeczy, a chociaż w żadnym gospodarstwie nie spędził nigdy zbyt dużo czasu, to nie była to dla niego praca całkiem obca. Na początek zrobił szybkie rozeznanie, żeby przekonać się gdzie przyda się najbardziej, po czym skierował się w stronę studni. Zabrał ze sobą dwa wiadra, które po brzegi wypełnił chłodną wodą. Teraz wystarczyło zanieść je do zagrody by napoić zwierzęta. Chociaż wiadra były naprawdę spore, w rękach mężczyzny sprawiały wrażenie dziecięcych zabawek.
Tak się jakoś złożyło, że sadzenie marchewek zajęło Gai tyle czasu, przez co nie mogła się zająć niczym innym. Chyba za długo myślała o niebieskich migdałach! Pewnie tak było, jednak dziewczyna ruszyła do gospodarza i tak jakoś posmutniała, bo tak mało grzywien zarobiła. - Ups. Chyba za długo się zajęłam tymi marchewkami. Przepraszam, że tak mało pomogłam.. No tak jakoś wyszło, następnym razem pomogę bardziej!
2669g + 20g = 2689g
Dziewczyna zdążyła na czas wszystko wyścielić i schowała widły oraz taczkę. Teraz po tej cięższej pracy, postanowiła nakarmić resztę zwierząt w oborze, bo była już godzina 12 a zwierzaczki nie mogły pozostać głodne. Dlatego poszła do składziku po resztki i kiszonkę z pokrzyw i wylała je do koryta. Różowe świnie zaczęły wyżerkę, ale to nie był koniec na dziś i jeszcze na zaś nasypała koniom owsa w tym celu, nabrała wiadrem z wielkiej hołdy nasion i wsypała je zwierzętom, żeby miały jak wrócą z pola a gospodarz nie musiał się męczyć. Właśnie minęła kolejna ostatnia godzina i nadeszła pora na wypłatę.
- Przerobiłam 6 godzin i chciałabym odebrać wypłatę.
2694g + 220g = 2914g
Następnie Toruviel udała się do kurnika, uprzednio wysypując ziarno z worka przed nim. Kury raz dwa "wyleciały" z kurnika, w najlepsze zajadając się ziarnami. Elfka weszła do środka, wzięła koszyk i zaczęła zbierać jajka, ostrożnie, tak by się nie potłukły przy chwytaniu, czy dawaniu do koszyka. A gdy już zebrała, zaniosła je do właściciela. Odłożyła w jego domu. Podeszła do niego, chcąc skończyć swą zmianę.
- No, ode mnie to tyle na dzisiaj.- oznajmiła.
Zanim kendes zaniósł wiadra pełne mleka pod lokacje innych owoców jego pracy zajrzał jeszcze do świń, a widząc wszelki bród wziął łopatę i zaczął przerzucać gnój aż przynajmniej parę świń nie miało wysprzątane w swoich małych ,,siedzibach''co łatwe nie było bo to w końcu świnie, a nie króliki czy co innego. Po skończeniu u świń kendes zabrał wiadra z mlekiem i zaniósł do reszty, a widząc przechodzącego farmera powiedział.
-pracowałem przez sześć godzin wszystko co zrobiłem zobaczysz tu przed wejściem do twojego domu bo nie byłem pewny gdzie to zanieść,tak czy siak padam na twarz mógłbym prosić o pensję i może 5l miodu?
Kończył pracę, dokarmiając świnie. Skoro już byli przy chlewie, gdy zbijali połamany płot, to Aeger wszedł do środka, szukając jakiegoś zajęcia do końca dnia. Razem z Jimmym wzięli się za przygotowywanie śruty dla macior, które kłębiły się wewnątrz budynku. Mieszali zboża, stosując opracowane przez gospodarza proporcje, dodając na koniec nieco oleju roślinnego, co by zwiększyć przyrost masy ciała. Ubrudzili się we dwoje niemiłosiernie, a śmierdzieli jak te świnie, które będą tym karmione. Zagotowali wszystko, przełożyli do wiader i zaczęli rozprowadzać po korytach. Aeger na początku nawet starał się nie wdepnąć w jakieś większe gówno, ale szybko okazało się to niemożliwe. Skończyli na szczęście wcale szybko, a potem rozeszli się w swoje strony. Jimmy był stałym pracownikiem, więc ruszył po prostu do innych zajęć, Aeger zaś znalazł gospodarza, prosząc o wypłatę za wykonaną dzisiaj robotę. Zapytany, czy nie chce nieco płodów, wziął kilka litrów mleka do kany, co by móc zrobić z tego nieco masła, zebrać śmietanę i mieć nieco zsiadłego.
Nawaar wyzbierał co mógł z grządek z marchwią i pietruszką, więc ostatnią ze skrzynek zaniósł do składu, gdzie pozostaną jakiś czas. Ciemnoskóry powoli kończąc swoją pracę dzisiaj, musiał się nieco uświnić i nawieźć obornika wokół pomidorów. W tym celu wziął taczkę wraz z widłami, podjechał do kopca obornika, który śmierdział jak to mają w zwyczaju. Mauren załadował taczkę narzucając materiał od dołu, żeby było łatwiej, potem zawiózł je w okolice szklarni, by na spokojnie rozładować, po podrzucać je pod pomidory. Szklarnia była duża i kilka kursów było wymagane tak samo umycie się po tym wszystkim.- Dobra robota, oto twoje 220 grzywien. Bierzesz coś z jedzenia czy tylko pieniądze?
W końcu skończył i mógł odebrać należność. - Skończone na dzisiaj, ile tym razem zarobiłem?
Mauren pozanosił pełne skrzynie ogórków do składzika. Wszystko ładnie tak wyglądało razem, że aż szkoda było sprzedawać, jednakże nie jemu w każdym razie jeszcze, nie skończył pracy na dziś. Ciemnoskóry poszedł jeszcze zbierać fasolę szparagową do skrzynek, bo ich też będzie sporo. Ciemnoskóry ukląkł nad krzakiem pełnego fasoli, który zaczął obrywać i pakować do skrzynek w delikatny sposób, żeby nie uszkodzić środka. ÂŁatwo było przerwać skórkę warzywa, przez głupotę. Dlatego nie spieszył się z tym, tylko na spokojnie wyrabiał swoją normę. Jedna skrzynia za druga napełniała się warzywem. W końcu skrzynki mu się skończyły jak i krzaczki, które miały na sobie jeszcze fasolę, także wyzbierawszy wszystko co mógł pozanosił drewniane skrzynie do środka i stamtąd ruszył do właściciela zagrody po swoją wypłatę.- Oto twoej 220 grzywien.
- Jednak zostałem do końca, ile dziś zarobiłem?
Praca na farmie nie była czymś, co nieśmiertelny wampir zrobiłby z umiłowaniem, uśmiechem i wielką ochotą. Ale na razie każda grzywna byłaby na wagę złota. Albo raczej srebra. Jeden pies, pieniądz to pieniądz. Imago odpowiedział panockowi chłopowi, który pytał o pomoc.
– Pomogę, pomogę, nie martwcie się. Możliwe nawet, że zrobię całą dzisiejszą dniówkę.
Następnie zaś wampir udał się do kurnika. Na farmie zawsze było sporo pracy. I właśnie o to teraz, wielki wampir, pogromca dwóch wiwern(samymi nożami i sztyletami!) miał wyciągać jajka spod kuperków kur. Na szczęście koguta w pobliżu nie było. Zaczął wyciągać jajka spod kur, po czym pakował je do wiklinowego koszyka.
Zostawiłem ogórki które były jeszcze małe i niedojrzałe, wkrótce później udało mi się zebrać pełen kosz, to poletko na ktorym zbieralem zostało ogołocone z ogórków A ja poszedlem je wysypać tam gdzie poprzednim razem. Odlozylem koszyk z miejsca z którego gonie wziąłem. Teraz kiedy już południe minęło A slonce bardziej chyliło się kupić zachodowi, zrobiło się bardziej przyjemnie. Dalej było gorąco jednak jakoś lepiej się oddychało. Tym razem postanowiłem się trochę poszwędać, sprawdzałem co gdzie jest, może się taka wiedza przydać następnym razem przydać. Odwiedziłem raz jeszcze świnie, zobaczyłem czy niczego nie potrzebują, albo raczej czy nie cza im dać jedzenia, na szczęście jeszcze miały, krowy były już o tej godzinie na pastwisku i jadly świeża trawę więc nic im nie trzeba było.- Oto twoje 220 grzywien oraz litr mleka.
Poszedłem do farmera po odbiór pieniędzy za pracę.
-Skończyłem i przepracowalem 6 godzin, i chciałbym prosić o litr mleka.
Watu poszedł odebrać zapłatę za wcześniejsze pięć godzin pracy.- Oto twoje 140 grzywien.
- Pracowałem 5 godzin.
Watu wziął ostatnie przygotowane wiadra które również wlał do koryta, tym razem bardziej małe prosiaczki się pożywiły, one miały ciężko by dorwać się do koryta a widok jak jedna mała parówa wpada do koryta był komiczny. Watu odniósł puste wiadra i udał się po nasiona. Jak się po chwili okazało stały nieopodal, wiec wziął czyste wiadro i nasypał do niego z worka trochę nasion przenicy, a porze przenżyta ? a kto by to rozróżnił, następnie udał się pod kurnik gdzie nakarmił nieloty. Stwierdził że pora kończyć tu i udać się do pracy do szpitala.-Przepracowałem 6godzin, kury i świnie nakarmione i krowy też w sumie.
To była już ostatnia godzina którą Watu miał przepracować a jak nazlosc teraz musiał znaleźć jakąś robotę. Godzina była już pozna więc nie było to takie proste, zobaczył jednak że kury nie są jeszcze zagnane do kurnika więc tym się zajął. Znalazł więc jakiś patyk na ziemi, odszedł tak daleko jak widział ostatnią kurę i zaczął płoszyć wszystkie w stronę kurnika. Kury były przyzwyczajone to tego żeby o tej porze wracać do kurnika, potrzebowały do tego tylko zachęty. Z jednej strony wszystkie były już w kurniki więc poszedł w drugą stronę i tak samo przeploszyl kury do kurnika, i tu pojawił się problem że kury które przedchwika były już w kurniku zaczęły wychodzić, Watu musiał zagęszczać ruchy i z powrotem je zagnac. Nie uciekły jednak one daleko, kiedy wszystkie były już w kurniku mężczyzna zamknął drzwi i poszedł odebrać wypłatę.- Oto twoje grzywny, dobra robota. Pamiętaj że przysługuje ci także część naszych zbiorów w ramach wypłaty, jeśli oczywiście chcesz.
-Przepracowalem pełne sześć godzin i przyszedłem po wypłatę.
1372+220=1592g
odprowadził krowy i poszedł po wypłate.
-40 grzywien się należy
2555+40=2595g