-
Nazwa wyprawy: Na drodze ku zrozumieniu
Prowadzący wyprawę: Drasul
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: ukończenie zadania szkoleniowego u Jana
Uczestnicy wyprawy: Eric, Izabell, Melkior, Drasul
Melkior oczekiwał w ciszy na resztę.
-
Drasul zaprowadził was do swojego przyjaciela, był nim stary druid. Wydawał się nieco ekscentryczny, trochę nieobecny, w każdym bądź razie był przyjaźnie nastawiony. Posadziwszy was na tyłach wozu wyruszyliście ze stolicy głównym traktem na północ. Turdnaszan próbował zagaić.
- Chętnie posłucham o tym, dlaczego chcecie przyłączyć się do konkordatu puszczy i kniei.
-
- Kiedy byłem w ÂŁowczych lubiłem chodzić po lasach, zapuszczać się w pierwotną puszczę. Jest w tym coś... hmm... - zamyślił się - Magicznego, pierwotnego? Samo polowanie też było pociągające, dla mnie to trochę jak skomplikowany rytuał do którego należy się odpowiednio przygotować wewnętrznie, potem poznać teren, zwyczaje i zachowania zwierzyny. Tropienie jej i w końcu ten jeden celny strzał. Albo i nie, czasami chodziłem "polować" bez łuku po prostu obserwując dzikie i często bardzo rzadkie stworzenia. Oczywiście byli i kłusownicy, tych zabijaliśmy już bez mistycyzmu. Strzała między oczy i tyle. I chyba to jest główny powód dla którego chcę wstąpić do konkordatu. Chronić puszczę przed takimi szumowinami.
-
Eric słuchał słów Melkiora i starał się umieścić swoją osobę w centrum takiego światopoglądu. Oba te światki jednak nie współgrały w jego przypadku do tego stopnia co w opowieści elfa. Eric miał nieodparte wrażenie, że zaszła na jego oczach drobna koloryzacja faktów. Nie miał tego nikomu za złe, gdyż sam nie miał zamiaru być w pełni szczerym.
- Chciałbym poczuć się częścią pewnej społeczności - rzekł, nie bardzo wiedząc od czego zacząć. - Mieć swoje miejsce wśród innych i wiedzieć, że mam ich poparcie. Realizować wspólny cel, działać na wspólne dobro - zamyślił się. Wiedział doskonale, że tak naprawdę nie powiedział jeszcze nic. Ogólniki, których użył charakteryzowały jego nastawienie do Konkordatu w równym stopniu, co przymiotnik "błyskawiczny" charakteryzuje dryf kontynentalny.
- Pragnę się uczyć. Poznać puszczę i jej mieszkańców. Znaleźć wspólny język z istotami lasu. Móc je zrozumieć - wiódł dalej, nie w pełni przekonany, czy tego właśnie chce - Tylko w Konkordacie otrzymam taką możliwość.
-
Drasul wsłuchiwał się w słowa niedoszłych dzieci lasu, niepokoiło go milczenie Izabell. Zastanawiał się dlaczego kobieta nie odpowiedziała na jego pytanie. Postanowił nie przeszkadzać jej w rozmyślaniach. Być może wyjdzie z tego coś dobrego.
- Mamy trochę czasu dla siebie, podróż jest długa i męcząca. Za kilka godzin będzie zmierzchać. Pozwólcie, że opowiem wam o wiedzy jaką Ventepi przekazała Panu Puszczy i Kniei ukzując mu się w postaci łani.
-
Melkior poprawił się na wozie.
- Chętnie posłucham.
-
- Ja również - zachęcił do opowieści.
-
- Przede wszystkim szanujemy dzieło stworzenia, gdyż sami jesteśmy jego efektem. Nie podnosimy ręki na dzieci lasu, rośliny i zwierzęta. Zastanawiacie się pewnie, czy można pogodzić to z byciem myśliwym. Otóż właśnie takie postępowanie najbliższe jest prawdziwemu myśliwemu. Nie naginamy tego co oferuje nam las do swoich potrzeb, korzystamy z jego darów w czystej postaci. Nie zabijamy dla rozrywki, chwały i pieniędzy. Postępujemy podobnie do drapieżnika, atakujemy gdy jesteśmy głodni, gdy potrzebujemy skór do ogrzania się przed chłodem nocy. Polujemy w ostateczności, nigdy dla czystej rozrywki, każde odebrane życie odpowiednio uhonorowujemy oddając cześć i pamięć zabitemu stworzeniu. Nie jesteśmy agresorami, jesteśmy obrońcami puszczy i kniei, nie zawahamy się obciąć ręki podniesionej na dzieło stworzenia.
-
//Oj mecz był wczoraj, a do domu dopiero dzisiaj trafić się udało...
- Ja..., ja chcę uciec - zaczęła cicho elfka. - Z miasta. Wrócić do na łono Matki, tak jak za moich najmłodszych lat. Przeprosić Ją, wspierać jak tylko mogę i korzystać z Jej opieki. Jestem marnotrawną córką, ale zrozumiałam swoje błędy. Czułam coś już jako członkini ÂŁowczych Królewskich, gdy zbliżyłam się do lasu i jego mieszkańców. Nauczyłam się posługiwać łukiem, bronią mych przodków, mej rasy. Teraz chcę zrobić krok dalej, byle w odpowiednim kierunku. - opowiedziała, wbiła wzrok z ziemię i zamilkła.
-
Melkior słuchał turdnaszana w milczeniu, słuchał uważnie i zgadzał się z tymi słowami. Nie bardzo wiedział czy i co powiedzieć.
-
Pochłonięci rozmową z Drasulem nie spostrzegliście jak księżyc zamienił się miejscem ze słońcem. Dojeżdżaliście do terenów, gdzie zaczynała się puszcza, stary druid zaczął podśpiewywać szantę leśnych ludzi.
-
Izabell szybko zwróciła swą uwagę na nucącego druida. Kojarzyła tą melodię, mniej więcej. Coś podobnego słyszała w dzieciństwie, chociaż niekoniecznie musiało to być to. Niemniej, nastrój się zrobił, a elfka zaczynała coraz głębiej wierzyć w słuszność swej decyzji. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a w kąciku oka zalśniła łza.
-
Otuleni melodią druida pogrążyliście się w mocnym śnie. Spokojna noc męczyła was niespokojnymi snami o lesie i wielkim drzewie, które cierpi. O świcie zbudził was Drasul, nie po mieszczańsku jak zwykł to robić każdy z nas. Drasul bez żadnych oporów zapiął w róg gotując strażników kniei do przyjęcia was na granicy puszczy.
-
Elfka przebudziła się niemal natychmiastowo. Taką formę pobudki uznała za co najmniej nieprzyjemną. Niemniej, była zlana potem. Sen o lesie był zdecydowanie niepokojący. Miała nadzieję, że nie widziała prawdy, a jeśli, to że uda się pomóc drzewu, cokolwiek je dręczyło. Starając się zinterpretować to, co zobaczyła, przeciągnęła się nieco i otarła oczka.
-
Elf przebudził się gwałtownie, nie był zwyczajny do takich pobudek a i sen jaki go nawiedził przyjemny nie był. Przetarł zaspane oczy.
-
Drasul zszedł z wozu, obrońcy puszczy wyłonili się z głuszy i przywitali z turdnaszanem lekkim skinieniem, w którym wydawało się być więcej pokory i szacunku, niż w powitaniu dwóch władców.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/6/63/Konkordat_puszczy_i_kniei_obronca_puszczy.jpg)
Rozmowa między dziećmi lasu trwała dłuższą chwilę, co zaczynało frasować starego druida. Probowałzabić czas pogawędką.
- Weźcie sobie do serca to co przekazał wam ubiegłem nocy Pan Puszczy i Kniei. Nie wiem co dla was szykuje ale mam dla was jedną radę. Pozostańcie sobą.
-
- Zawsze trzeba być sobą, nie kimś innym. To może się nie podobać wielu ludziom, ale kiedyś być może to zrozumieją. - odpowiedział.
-
Po rozmowie z obrońcami puszczy Drasul podszedł z powrotem do powozu.
- Waszym zadaniem będzie spędzenie nocy w puszczy. Postarajcie się przeżyć i przynieście mi zdobycz, z której będę zadowolony. Spotkamy się tutaj jutro w południe.
-
Melkior był trochę zaskoczony, ale tylko trochę. Zadanie niby proste, przetrwać jedną noc w obcym miejscu pełnym zapewne głodnych wilków i nie tylko. Ale ich było troje, poradzą sobie.
- Nie zawiedziemy.
-
Eric zeskoczył z wozu i rozprostował nogi. Mięśnie i kręgi boleśnie protestowały przeciwko drzemkom na podobnych powierzchniach. Właściwie czuł się, jakby drewniane deski wrosły mu się w plecy, a odnóża dolne zamieniły się w drętwe konary. Do tego ten sen o drzewie. Jak tu człowiek ma pozostać przy zdrowych zmysłach, kiedy coś sugestywnie daje mu znać, że powinien wypluć z dziupli nieproszonych gości? Zafascynowany tą myślą Eric niemal potknął się o własne korzenie.
- Noo, dokładnie to, co mówił kolega elf - wypaplał, czując się, jakby wargi wyschły mu na wiór, ba - korę zasuszonego dębu! Miał ochotę się czegoś napić i żywił głęboką nadzieję, że przez myśl nawet nie przejdzie mu sok żywiczny. Taki chuj! Po graniach jego umysłu właśnie spływały potoki złocistej, lepkiej cieczy. Ze zdenerwowaniem przygryzł wargi. Czy to tylko na niego tak podziałała ta przejażdżka z królem puszczy, jak już w myślach zaczął żartobliwie nazywać Drasula?
-
Przed wami rozpościerają się lasy i krzewy, wśród nich, wąska ścieżka prowadzi w głąb puszczy. Co czynicie?
//Z początku będę wrzucał jedynie grafiki potworów, których nie znacie, bo są one dla was czymś nowym. Dopiero po zaznajomieniu się z przeciwnikiem udostępnię ukryte na wiki statystyki.
-
- To może ja poprowadzę co? - spytał towarzyszy.
-
- ÂŚmiało - zgodził się Eric i z wolna podążył krętą ścieżką za elfem, starając się należycie oprzytomnieć po otępiającej drzemce. Niedawno wrócił z polowania na kłusowników i nie miał najlepszych wspomnień z wycieczki po lasach. Kilka głębokich ran dało mu się we znaki.
-
ÂŚcieżka ciągnęła się przez kilka kilometrów w głąb puszczy, byliście nieco zdziwieni tym, że tak długi odcinek nie porasta roślinnością. Być może ktoś często tędy chadza? Knieja żyła własnym życiem, w koronach drzew dziwne, małpiaste stworzenia ucztowały zajadając się cytrusami. Pod nogami aż roiło się od drobnych jaszczurek, żab i trudnych do zidentyfikowania na pierwszy rzut oka istot. Droga skończyła się, doprowadzając was do jeziorka w głębi lasu. Schodziły się przy nim wszelkie dzikie zwierzęta chcąc ugasić pragnienie.
-
Eric wysunął się na czoło pochodu, ostrożnie stawiając kroki, by przypadkiem nie nastąpić na przemykającą w gąszczu jaszczurkę czy inne stworzenie, którego nie chciał sobie odcisnąć na podeszwie. Zafascynowany widokiem tętniącej życiem leśnej społeczności zbliżył się nieznacznie do jeziorka, chcąc przyjrzeć się pojącym się przy nim zwierzętom.
-
- Robi wrażenie. - powiedział elf kucając sobie na brzegu jeziorka. Przyglądał się otaczającej ich faunie.
-
Eric z trudem opierał się chęci, by nie popchnąć elfa wprost w lodowatą taflę wody. W tej chwili wszedł w stan płytkiej medytacji, by się przed tym powstrzymać. Mianowicie powrócił do mierzwiących go wcześniej myśli o jego stanie drzewnym.
-
Podziwiając leśną scenerię w oczy rzucił się wam czerwony ślad krwi po drugiej stronie jeziorka.
-
- Widzicie? Wskazał czerwoną plamę po drugiej stronie. - Sprawdzimy to?
-
- Plamy krwi nie pojawiają się znikąd - powiedział błyskotliwie. - Raczej powinniśmy to sprawdzić - dodał i ruszył brzegiem jeziorka w stronę czerwonej plamy rozlewającej się po tafli wody. Czy miało to coś wspólnego z jego snem? Wrodzony sceptycyzm kazał mu odciąć się od podobnych myśli.
-
Izabell snuła się za mężczyznami, gotowa w każdym momencie sięgnąć po łuk. Ewentualnie miecz. Rozglądała się bacznie, lecz milczała, nie dzieląc się swymi spostrzeżeniami. Pozwalała panom prowadzić. Taka ich natura. Zauważona po przeciwnej stronie jeziora krew wywołała niejednoznaczne uczucia. Z jednej strony mogła zaniepokoić, z drugiej śmierć, truchła, krew w lesie była czymś normalnym. Niemniej, jej zdanie nie miało znaczenia - ruszyła za Melkiorem i tym drugim.
-
ÂŚcieżka z krwi prowadziła w głąb zarośli.
-
Elf ściągnął łuk z pleców, to w jakimś stopniu zapewniało mu poczucie bezpieczeństwa i dodawało pewności siebie. Powoli ruszył dalej w głąb zarośli.
-
Idąc w zaroślach napotykaliście plamy krwi na liściach i ściółce, ścieżka prowadziła do drobnego pagórka z ze skał i ziemi. Znajdował się w nim otwór o średnicy niespełna ponad metra, prowadzący do ciemnej jaskini. Po śladach można było wywnioskować, że istota, na której krew się natchnęliście jest teraz w środku.
-
- Włazić tam nie ma co, kryć się zbytnio nie umiemy... przynajmniej ja. Może przyczajmy się na pobliskich drzewach i zobaczymy czy to coś wyjdzie.
-
Eric w mgnieniu oka przeanalizował sytuację. Spojrzał przenikliwie na swoich towarzyszy, wciągnął głośno powietrze w płuca. Czoło mu się zmarszczyło, zupełnie jak naruszona rzuconym kamieniem tafla wody.
- Nie mam łuku. Wejdę przodem. Kryjcie mnie. Bądźcie gotowi na wszystko, tylko błagam, strzelając uważajcie, żebym nie znalazł się na drodze strzały. Dobra? - wypuścił zgromadzone w piersi powietrze. Atmosfera lasu działała mu na nerwy. Miał wrażenie, że nagle zrobiło się ciszej. Jakby cała puszcza zamarła w oczekiwaniu.
//Otwór jest w ziemi i prowadzi w dół, czy zwyczajnie naprzeciw nas?
-
Zejście do jaskini prowadzi po skosie, około 30 stopni w dół. W środku panuje totalna ciemność.
Osłona nocy
Po zachodzie słońca, gdy brak sztucznego oświetlenia przy graczu, otrzymuje on karę minus jeden do ilości dostępnych na post finiszerów ze wszystkich wyuczonych specjalizacji walki. Jeśli przeciwnik i miejsce walki są oświetlone kara nie obowiązuje.
-
- Dobra... Elf nałożył strzałę na cięciwę i uniósł broń naciągnął i wycelował w otwór. - Ruszaj.
-
Eric był pewien, że źle się to dla niego skończy. Może niepotrzebnie okazywał taką brawurę? Teraz jednak, kiedy już wypowiedział tamte słowa, nie mógł ot tak zrezygnować. Wyszedłby na tchórza i asekuranta. W środku panowała nieprzenikniona ciemność. Liczył na to, że zajrzy tylko na moment, a gdy usłyszy coś podejrzanego, wyfrunie stamtąd jak strzała.
- Dobra - przełknął ślinę. - Wchodzę - zastygł na chwilę, zamrugał powiekami, jakby nie był pewny tego, co robi i powoli zanurzył się w ciemniejącym otworze. Stąpał powoli, uważał by się nie poślizgnąć i nie robić zbytniego hałasu. Wszystkie zmysły miał w wyostrzonej gotowości. Słyszał przyspieszone bicie swojego serca. Wślizgnął się może na 2 lub 3 metry w głąb jaskini i nasłuchiwał.
-
Eric usłyszał przeraźliwy ryk, po chwili oberwał kością piszczelową w nogę, ponownie jakaś istota wydała z siebie irytujący jazgot.
-
Eric wydał zduszony syk bólu. Po omacku sięgnął po kość i chwycił ją w lepkie od potu palce. Wybiegł na zewnątrz, przerażony straszliwym jazgotem. ÂŚwieże powietrze przyniosło mu ulgę.
- Ludzka? - zapytał, pokazując trzymaną w ręku kość. Patrząc na elfów zorientował się, że mógł się zachować właściwiej. Może humanoidalna byłaby lepszym określeniem? - Tak czy siak, nie wejdę głębiej. Coś tam jest, a wolę nie ryzykować śmiercią w ciemnościach. Któreś z was może rozpalić ogień? - zapytał.
- Elfko, w międzyczasie mogłabyś obejrzeć ten pagórek? Może jest tu coś jeszcze - poradził lekko wystraszonej kobiecie.
-
W oddali jakaś istota poruszyła duże liście jednej z roślin, wydawało się wam, że ktoś was obserwuje. Ryk istoty napotkanej przez Erica robił się coraz głośniejszy. Bestia zbliżyła się na tyle blisko wyjścia z jaskini by móc wyrzucić kilka kości na oślep.
-
- Radze spier... dokonać taktycznego odwrotu na tamte drzewo, ma solidną gałąź. Wskazał odpowiednie drzewo. - Pomoge Ci się wdtapać Eric.
-
- Odsuńcie się od otworu - doradził i zrobił kilka kroków w bok. - Nie opuszczajcie broni - powiedział, sięgając po miecz.
- Coś się zbliża - skrzywił się.
-
Bestia wydała z siebie jeszcze kilka ryków po czym ucichła. Nic się nie stało.
-
- Może to był tylko ogr? Albo coś podobnego... Rozpal ogień, ja was osłaniam.
-
- Czym? - zapytał. - Nie sądziłem, że będziemy tu piknikować, więc nie mam ze sobą nic, czym mógłbym rozpalić ogień. Chyba że mam sobie kamykami postukać? - zapytał sarkastycznie.
-
- No, a czym mam ja to zrobić? Nie sram ogniem z dupy jak mój ojciec...
-
Byliście zajęci rozmową, czas mijał, była już godzina 18:00. Od czasu do czasu coś poruszało się w zaroślach.
-
- Hę? - wydusił tylko. Elf nie wyglądał na szczególnego żartownisia i był raczej poważny niż rozbawiony. Eric popatrzył na kość trzymaną w ręku. Zważył ją w dłoni, pomyślał moment, po czym cisnął ją z całej siły przez otwór jaskini. Cokolwiek tam było, mogło się spłoszyć. Lub rozwścieczyć.
-
Melkior ponownie wycelował w kierunku jaskini.
-
Nic się nie działo, czas mijał. Nastała godzina 19:00.
-
- Nie wiem jak wy, ale ja ide się przyczaić w tamte krzaki. Poczekamy i może wylezie. Powiedział i odszedł 10m dalej w krzaki. Przykucnął.
-
Czas mijał nieubłaganie, zapadła noc, księżyc ledwie oświetlał zarośla w lesie. Z jaskini wyszła jakaś istota. W ciemności ciężko było dostrzec szczegóły.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/3/3e/Bestiariusz_zebacz_jaskiniowy.jpg)
//Otrzymujecie karę:
Osłona nocy
Po zachodzie słońca, gdy brak sztucznego oświetlenia przy graczu, otrzymuje on karę minus jeden do ilości dostępnych na post finiszerów ze wszystkich wyuczonych specjalizacji walki. Jeśli przeciwnik i miejsce walki są oświetlone kara nie obowiązuje.
-
Bogowie! Co to za wynaturzenie! Elfa zaatakowała kudłata i śmierdząca Panika. Szybko jednak się opanował, szukał wzrokiem Izabell.
-
Istota krążyła wokół wejścia do jaskini, obwąchiwała zarośla. Próbowała ustalić czy jest już bezpieczne i nic nie grozi jej leżu.
-
Istota była dziwna, paskudna. I zapewne zła. Melkior bał się wycofać bo mógł narobić hałasu. Nie umieli się skradać. Naciągnął łuk i wycelował.
-
Istota nagle spłoszyła się powracając do swojego leża. Gdzieś w ciemności usłyszeliście trzask gałęzi.
-
Izabell trzymała w dłoniach łuk, po chwili sięgnęła też po strzałę. Zachowywała ciszę, gorzej było ze spokojem. Niemniej nie panikowała. Uspokajała oddech, gotując się do oddania strzału. Wycelowała w stronę z której dobiegł odgłos łamanej gałęzi...
//Jesteśmy w lesie? Elficki bonus do finiszerów działa?
-
Po przeciwnej stronie coś poruszyło się w zaroślach.
//Tak działa.
-
Melkior Starał się dojrzeć to "coś".
-
- Opuśćcie broń. Spłoszyła się. Wiem, że wygląda paskudnie, ale nie znamy jej zamiarów - Eric schował miecz do pochwy i podszedł bliżej czerniejącej pustki otworu prowadzącego do ciemnej groty. Starał się coś dostrzec w nieprzeniknionym mroku: gwałtowny ruch, nieuchronną śmierć sunącą wprost na niego. Strach krępował jego kończyny, ale krok po kroku szedł do przodu na galaretowatych kolanach. Kurwa, jak go podejść? No przecież nie jak pieska... Chyba.
-
- Może przynętą? Upolować jakiegoś kretoszczura i podrzucić w okolice jaskini, zasadzając się w krzakach.
-
- Pamiętasz słowa druida? Ja do tego ręki nie przyłożę - powiedział cicho, a słowa odbiły się echem po lesie. Niemal niezauważalnie drgająca grdyka mogła wprawionemu obserwatorowi dać solidne świadectwo o jego obecnym stanie emocjonalnym. Groza powoli rozlewała się po jego twarzy, jak woda zalewająca pagórkowatą dolinę, najpierw zajmowała wgłębienia, a potem wspinała się coraz wyżej. Nie dało się ukryć, że w tym wszechogarniającym mroku kryło się coś złowieszczego. Miało się wrażenie, że zza pnia najbliższego drzewa wyłoni się coś niewypowiedzianie złego, co wprawi wszystkich w szaleństwo. Eric i tak był już rozchwiany emocjonalnie, za każdym razem gdy zamykał powieki rysował się pod nimi obraz widzianej wcześniej bestii, jej żółtych ślepi i ohydnej paszczy. Otrząśnij się! Uniósł dłonie do twarzy i mocno uderzył się w policzki. To nieco orzeźwiło jego chylący się ku upadkowi umysł. Z nową stanowczością spoglądał wgłąb jaskini.
- Sam tu mam tak stać? - mruknął. - Myślałem, że mamy wspólny cel... - zdecydował się zagrać na ambicjach towarzyszy.
-
- Drasul kazał nam przynieść odpowiednią zdobycz. To "coś" wygląda na odpowiednie monstrum Bo normalne to to nie jest. - stwierdził elf.
-
- Trzeba się jej przyjrzeć. Lepiej mierzyć siły na zamiary - przemówił reszcie do rozsądku. - Ten pomysł z kretoszczurem w sumie nie taki najgorszy - uśmiechnął się nerwowo.
- Nie będę ukrywał, że nie bardzo uśmiecha mi się tam wchodzić.
-
- Ani mi, wrócę w okolice jeziora. Może coś wytropię. Ty... ty się gdzieś skitraj. Izabell rusz swój zgrabny tyłeczek i chodź. - powiedział wracając się powoli w stronę jeziorka. Szukał tropów zwierzyny.
-
Eric zawrócił i skrył się w krzakach. Miał nadzieję, że bestia wyjdzie w światło księżyca, by zbadać okolicę. Skrawki nieba prześwitywały przez gęste korony drzew. Widok gwiazd dodał Ericowi otuchy, chociaż dalej czuł głęboko skryty lęk. Wydawało mu się, że lada chwila coś może go zaskoczyć w gąszczu listowia i gałązek. Pod osłoną nocy i w nieznanym sobie terenie samoobrona urosłaby do rangi wyzwania o podobnym poziomie trudności, co zatrzymanie sunącego czoła lodowca. Nagle przypomniał sobie wcześniejszy trzask gałęzi, zgrywający się mniej więcej z momentem ucieczki potwora. Powoli i niezgrabnie zaczął się przemieszczać po krzakach, szukając źródła hałasu.
-
Melikor i Izabell nie zdążyli odejść zbyt daleko od jaskini, ponieważ wpadli w sidła pułapki zastawionej w zaroślach. Uwięzieni w ciasnej siatce próbowali dobyć broni jednak nagle stracili przytomność. Eric usłyszał jedynie ich krzyk.
-
Eric wybiegł z krzaków i podążył za odgłosem krzyku swych towarzyszy. Dobiegał ze ścieżki prowadzącej w stronę jeziora. Najwyraźniej nie zdążyli zajść daleko, gdyż ich głos nie dobiegał z oddali.
- Elfko! - krzyczał, zły na siebie, że nie poznał imienia żadnego z dwojga.
-
Eric również wpadł w pułapkę po chwili tracąc przytomność. Po kilku godzinach obudziły was odgłosy wydawane przez dudnienie plemiennych bębnów. Zdezorientowani zbudziliście się przy ognisku, byliście skrępowani więzami z lin na nadgarstkach i kostkach. Wokół paleniska tańczyło stadko goblinów, pociesznie podskakujących w rytm instrumentów. Nagle usłyszeliście znajomy głos.
- Hej, wy też tutaj? Miło, że wpadliście.
Obok was stał przywiązany do drewnianego słupa Drasul.
-
- Och, hm - rzucił błystkotliwie, wyrażając swoją konsternację. Cieszył się na widok znajomej twarzy, jednak w osiągnięciu pełni szczęścia nieco przeszkadzało mu najbliższe otoczenie; niebezpiecznie gorejące palenisko i roztańczone gobliny zgromadzone wokół niego.
- W co się wpakowaliśmy? - zapytał, chociaż odpowiedź była tylko formalnością, ich los był aż nadto oczywisty.
-
Gobliny tańczące przy palenisku rozstąpiły się, dojrzeliście zza nich herszta zasiadającego na swym kamiennym tronie. Goblin nosił koronę, najwyraźniej skradzioną jakiemuś baronowi oraz maczugę rycerską z rubinowym zdobieniem. Jego twarz wykrzywiał ponury grymas.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Człowiek! Ja wyjaśnić, ja wyjaśnić!
-
- Zamieniam się w słuch - powiedział z wyrazem rezygnacji na twarzy. Coś mu podpowiadało, że te sceny na dobre wryją mu się w pamięć. Być może do końca życia. Nie chciał się jednak rozwodzić, kiedy ów miał nastąpić, gdyż sceny rozgrywające się przed jego oczami sugerowały chociażby tak niewinny koniec jak wrzucenie do wrzącego kotła. Z dwojga złego mógł wpierw pozwolić wypowiedzieć się Lordowi Goblinowi.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Ja czegoś potrzebować i ja słyszeć, że wy mi to dać! Wy myśliwi! Ja potrzebować róg jednorożca! Wy pójść ubić jednorożca i przynieść mi róg. Turdnaszan żyć! Wy nie przynieść rogu! Turdnaszan kaput! Ja wiedzieć, gdzie jednorożce! Umowa?
-
- Ty potrzebować róg jednorożca, powiadasz... - Eric spojrzał z powątpiewaniem na turdnaszana przywiązanego do drewnianego palu. Zastanawiał się, czy to nie swego rodzaju próba. A jeśli tak; co należało w niej udowodnić? Oddanie ideałom leśnej braci, co wiązało się z odmową polowania na bezbronne zwierzę? Czy może lojalność wobec kompanów i akceptacja trudnych warunków, które zmuszają do pozbawienia życia nawet szlachetnych istot? Eric czuł się, jakby został przyparty do muru przez te małe bestyjki krążące wokół paleniska. Wił się w głębi swego umysłu, wszak musiał podjąć trudną decyzję. Ostatecznie wygrało człowieczeństwo. Rozwiązanie "turdnaszan kaput" niezupełnie przemawiało do jego głęboko zakorzenionej lojalności.
- Pokaż nam, gdzie te jednorożce... - mruknął przygnębiony.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- My was tam zaprowadzić! Pokazać! Wy upolować!
-
- Wyciągniemy cię z tego - zapewnił turdnaszana, choć mimo to obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem. Może było to coś z pogranicza paranoi, ale miał dziwne przeczucie, że Drasul specjalnie dał się w to wciągnąć. Ba, skrzętnie to zaplanował! Jego milczenie skłaniało do wyciągnięcia wniosków. Nie zachęcał do podjęcia żadnej decyzji, choć znalazł się w dość niezręcznej sytuacji. Eric nie zamierzał jednak odstawiać szopki na pokaz.
- Prowadźcie więc - rzucił z rezygnacją. Nie bardzo wiedział, co w tej sytuacji mógłby jeszcze zrobić.
-
Zakryto wam oczy i wyprowadzono z obozu goblinów. Zostaliście doprowadzeni do tego samego wodopoju, gdzie trafiliście na początku swej przygody w lesie. Po poluzowaniu więzów i odkryciu oczu jeden z goblinów przekazał wam potrzebne informacje.
- Jednorożec przychodzić tutaj o północ. Wy czekać, do północ niedaleko. Wy go zabić i przynieść mi róg, ja czekać o tam! - goblin wskazał na oddalone od was o około 50 metrów drzewo.
//Jest godzina 22:55
-
Cholera... a jeśli ten jednorożec to zwykły cieniostwór? Też ma jeden róg...
- No dobra. My iść się przyczaić. Tam. Wskazał odpowiednie krzaki zapewniające osłonę.
-
- Mam nadzieję, że któreś z was potrafi oprawiać zwierzynę - mruknął tylko markotnie i schował się we wskazanych przez elfa krzakach. Wziął głęboki oddech i wyczekiwał. Po chwili nie wytrzymał, wstał, zakręcił się dookoła w nerwach.
- Naprawdę zamierzacie to zrobić?
-
- Nie, nie wiem... widzisz inne wyjście? Ja nie za bardzo.
-
- Gobliny zwykle nie są najbystrzejsze. Możemy poczekać aż po nas wrócą i powiedzieć, że zawiedliśmy. Jeśli temu królowi naprawdę zależy na tym rogu, a chyba mu zależy, to powinien się zgodzić na pewne warunki. Powiemy, że bez Drasula nie uda nam się go dopaść, być może go wtedy uwolnią - przedstawił swój plan.
- Nie mogę się pozbyć z głowy wrażenia, że to jakaś próba - parsknął nerwowym śmiechem.
-
- Ja też wiesz? Tak w ogóle, Melkior Taccticus. - przedstawił się podając prawicę człowiekowi - Oni nas obserwują, nie możemy powiedzieć że zawiedliśmy bo ja... A gdyby tak... "upolować" jednorożca bez zabijania go? I wmówić im że róg jest w jaskini tego "czegoś"?
-
- Eric - rzucił lakonicznie i uścisnął dłoń elfa. - Kiepska sprawa. Wątpię, żeby dali sobie wmówić, że ot tak nagle róg zmaterializował się w ciemnej jaskini oddalonej od tego miejsca cholera wie jak bardzo - zasępił się i przestąpił z nogi na nogę.
- Słuchaj, ten goblin jest tam, przy tym drzewie - skinieniem głowy wskazał kierunek, który miał na myśli. - Może zaprosimy go na małą pogawędkę?
Coś jednak na granicy jego kory mózgowej drapało niemiłosiernie, tudzież stukało i wgryzało się jak oszalały dzięcioł.
- Tacticus?! - wybałuszył oczy. - Syn Aragorna? Cholera, pracowałem dla niego - uśmiechnął się.
-
- Ta, to ja. Pogawędkę? Chcesz go przekonać do czegoś? Wątpie by chciał.
-
- Stal - uśmiechnął się paskudnie. - Ma właściwości perswazyjne - mrugnął porozumiewawczo i ruszył w kierunku drzewa, o którym mówił goblin.
-
W między czasie przy jeziorku pojawił się biały jednorożec, przyszedł ugasić pragnienie.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/bd/Bestiariusz_bialy_jednorozec.jpg)
Tymczasem przy drzewie z goblinem stanął Eric.
- Czego Ty!?
-
Eric skinął na goblina, by ten podszedł bliżej.
- Do czego potrzebny waszemu wodzowi ten róg jednorożca? - zapytał, zbliżając się powoli do karłowatego stworka. - I jak pojmaliście turdnaszana?
-
- Nie Twoja sprawa ludziu! Ha! Tak jak was! Strzałki usypiać, wy bezsilni, my górą.
-
Melkior nieco inaczej wyobrażał sobie jednorożca. Ten był większy od tych z opowieści. Ale nadal piękny i majestatyczny. Nie zabije go, bo po co. Ale z drugiej strony... co jest ważniejsze?
-
Ramię Erica wystrzeliło błyskawicznie, a silne, sprężyste dłonie zacisnąły się na barku goblina. Druga ręka sięgnęła po miecz, a stal świsnęła w lepkim, wilgotnym powietrzu.
- Wiesz, co jest silniejsze od usypiających strzałek? - zapytał, przystawiając ostrze do szyi goblina. - Stal - mruknął grobowym tonem. - Zaprowadzisz nas teraz z powrotem do obozu. Powiesz, że ranne zwierzę czmychnęło i turdnaszan będzie nam potrzebny do jego wytropienia. Spróbuj tylko podnieść jakieś larum - zacisnął wargi w złości i sugestywnie nacisnął skórę na grdyce goblina ostrzem miecza.
-
Melkior podszedł do Erica, trzymając w ręku łuk. - Zgrabnie ci poszło.
-
- Nie ma czasu! On tu wrócić dopiero jutro! Czas uciekać!
-
- Mam pomysł. Szalony ale pomysł... odłożył łuk i miecz. Powoli ostrożnie zbliżał się do jednorożca. To tylko koń, duży dziki koń... Starał się zachować spokój i nie okazywać strachu.
-
- Cierpliwość jest cnotą - uśmiechnął się. - Której mi zdecydowanie brakuje - i znów poważne, posępne oblicze wystąpiło na jego twarz.
- Powiedz mi, skąd mamy mieć pewność, że uwolnicie turdnaszana, nawet jeśli przyniesiemy wam to, czego chcecie? - skrzywił się ze złością i pchnął goblina na ziemię, sztych miecza pofrunął w powietrzu i znalazł się niebezpiecznie blisko klatki piersiowej stwora.
- Nie przyłożę ręki do śmierci szlachetnej istoty - rzucił, patrząc z pogardą na kaleczącego mowę ludzką goblina. - Ale nie pozwolę też zginąć towarzyszowi. Twoja w tym głowa, żeby do tego doprowadzić - powiedział, sugestywnie wzmacniając nacisk ostrza.
-
Jednorożec nieufnie spoglądał na Melkiora ułożył ciało w pozycji bojowej, lekko opuszczając róg do szarży.
Pod drzewem:
- Co ja mogę? Herszt dotrzymywać słowa!
-
Bogini pomóż. Zdziwił się z jaką łatwością mu to przyszło. Elf stanął, uniósł lekko ręce pokazując je stworzeniu.
- Ăśśśś... nie zrobię ci krzywdy.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/bd/Bestiariusz_bialy_jednorozec.jpg)
Melkior poczuł przenikający jego skronie ból. Był na tyle silny, że powalił elfa na kolana. Usłyszał dudniący pogłos w swojej głowie.
- Tyś z rodu elfów! Cóż Cię do mnie sprowadza?
-
Eric obejrzał się z zaciekawieniem. W prawej ręcę wciąż wprawnie dzierżył broń przypierającą goblina do ziemi.
- ÂŁo kurwa - mruknął urzeczony. Wprawdzie nie słyszał słów dialogu, ale więź komunikacji między elfem a jednorożcem była wręcz namacalna.
- Ani drgnij - pogroził goblinowi.
-
- Naszego towarzysza pojmały gobliny, zażądały twego rogu grożąc że go zabiją. Nie przyłożę ręki do śmierci niewinnej istoty, ale i nie chcę stracić towarzysza. Możesz nam jakoś pomóc?
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/bd/Bestiariusz_bialy_jednorozec.jpg)
- Dlaczego? Twoi towarzysze, też są tego zdania?
-
- Tak są tego samego zdania. Dlaczego? Dlaczego nie chcę cię zabijać czy dlaczego masz nam pomagać? Zmierzaliśmy do Konkordatu Puszczy i Kniei. Spędzenie tu nocy miało być naszym testem. Ale niestety jeden z nas wpadł w goblińskie sidła. Nie wiemy zbytnio jak wybrnąć z tej sytuacji. A zabijanie dla zabijania jest bezsensowne.
-
Biały jednorożec otoczył Melkiora dokładnie mu się przyglądając. Wyciągnał prawe kopyto przed siebie i lekko pochylił głowę wraz z tułowiem.
- Słowa godne dziecięcia lasu elfie. Pomogę wam. Zbliż się do mnie.
-
Melkior zbliżył się do jednorożca.
-
Biały jednorożec uronił łzę, spłynęła po jego policzku kapiąc z pyska na ręce Melkiora. Elf spostrzegł, że łza zastygła zamieniając się w szklaną kuleczkę przypominającą diament.
- Rzuć nią z całej siły w ziemię, gdy będziecie potrzebować mojej pomocy. Upewnij się wtedy, że wszyscy macie zamknięte oczy.
Jednorożec spojrzał raz jeszcze na elfa po czym odszedł w knieję powoli znikając za sprawą magii.
-
- Co ci powiedział? - zapytał Melkiora z nieskrywaną ciekawością.
-
- ÂŻe mam tym rzucić o ziemię gdy będziemy potrzebować pomocy. I zamknąć oczy. Powiedział wskazując kulkę. - Wracamy do goblinów. Zabrał też swoją broń.
-
- No, paskudo - zwrócił się w stronę goblina. - Ty nas tam zaprowadzisz, migusiem. Tylko bez sztuczek - przestrzegł i pozwolił złośliwemu stworkowi wstać z chłodnej ziemi. Sztych miecza przytknął w miejsce między łopatkami goblina.
-
- Dobra ja zaprowadzić, tylko Ty nie robić krzywda. My dobrzy!
Goblin zaprowadził was do obozowiska swoich pobratymców. Na wasz widok herszt zwołał plemię, zostaliście otoczeni. Przywódca gromadki czekał na to co macie do powiedzenia.
-
- Gdzie turdnaszan? - zapytał rzeczowo, nerwowo spoglądając na elfa.
-
Elf pewniej chwycił kulkę gotowy do ciśnięcia ją o ziemie.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Tam gdzie wy go zostawić! - herszt wskazał na drewniany słup, do którego przywiązany był Drasul.
-
- Uwolnijcie go - polecił krótko, nie zdradzając wrogich zamiarów. Sam ton jego wypowiedzi był dość spokojny, choć przeplatany nutą niepokoju i nerwowości.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Macie róg?
-
- Najpierw turdnaszan - nacisnął.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Wy pokazać róg i puścić mój goblin wolno!
-
- Panie, pierdol sie. Eric, Drasul oczy! Krzyknął i rzucił kropelką o ziemię zamykając oczy.
-
Eric zacisnął powieki z całej siły i stanął jak wryty. Czuł, jak napięcie wwierca się w jego kręgosłup i paraliżuje go w spiętej pozycji pionowej. Czekał na to, co się teraz stanie.
-
Kropla uderzając o ziemię rozbłysła się na tysiące elementów błyskając jasnym światłem, które na chwilę zdezorientowało przyćmiewając wzrok. Po kilku sekundach wzrok jednak wrócił do formy wszystkim, którzy mieli otwarte oczy w chwili wybuchu. Herszt goblinów zszedł z tronu unosząc buławę we wrogim geście.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Czary jakie! Broń rzucać! Róg dawać!
Gobliny wyciągnęły w waszą stronę zaostrzone włócznie.
-
Jęk zawodu wydobył się dyskretnie z ust Erica. Spodziewał się więcej po łzach mistycznego zwierzęcia, toteż krótkotrwały błysk dezorientujący wszystkich dookoła nie sprostał jego wybujałym wymaganiom. Wiedział już, co się święci. Wyciągnął miecz i torując sobie drogę pośród goblińskich włóczni, biegł w stronę związanego turdnaszana. Zdyszany dopadł do palu i przeciął wprawnym ruchem więzy krępujące obrośnięte łuską kończyny.
- Wybacz to partactwo - palnął w przerwie na oddech. - Dopiero się uczymy - uśmiechnął się delikatnie.
-
- Dziękuję.
Gobliny nie próbowały zadać wam śmiertelnych obrażeń włóczniami, tylko groźnie wymachiwały nimi przed waszymi nosami. Nie zdołały nawet zatrzymać Erica, który zdołał uwolnić Drasula z więzów.
-
- A teraz wszyscy rozejdziemy się w pokoju i nikt nie zginie. Powiedział powoli się wycofując.
-
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany. - Nie próbowały nam nawet zrobić krzywdy - kontynuował, a elementy układanki w jego głowie powoli wsuwały się na swoje miejsca.
- To był test, prawda? - zapytał turdnaszana. Do tej pory nerwowy i nastawiony agresywnie wobec zgrai hałaśliwych goblinów, rozluźnił się nieco.
-
- Zostajecie poddani testowi, od kiedy wsiedliśmy na wóz druida w Efehidonie.
Herszt goblinów podszedł do Erica i Drasula.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- My potrzebować róg jednorożca, my potrzebować pomoc! Zło czaić się w naszym świętym dębie. Zepsuć go! My nie móc modlić się do bogini!
-
- Pozwolisz nam go obejrzeć? - zapytał. - Swoją drogą, macie pojęcie, co to za bestia, która czai się w jaskini obok jeziora?
-
- Zaraz... chyba widzieliśmy to wasze zło. Takie duże czarne coś?
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Ja pokazać, wy iść za mną!
-
Melkior ruszył za królem goblinów. Polubił go trochę... tak jakby.
-
Herszt goblinów poprowadził was kilka kilometrów za wioskę. Doszliście do okrągłej polanki pośrodku lasu, w środku znajdował się masywny dąb. Najwyraźniej z drzewem było coś nie tak, ponieważ straciło wszystkie liście, kora zmieniła odcień na szary, zaś spod pęknięć w drewnie wyciekała czarna posoka.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Drzewo matki chore. Zło czaić się tutaj. My nie mieć jak się modlić! Pomóc?
-
- Pmorzemy, bo czemu by nie.
-
- Korzenie drzewa z pewnością siegają głęboko - zadumał się. - Kiedy wpadliśmy w waszą pułapkę, podążaliśmy ścieżką od jeziora. Wcześniej widzieliśmy na nim plamę krwi. Może to ma jakiś związek z tym, w jakim stanie znajduje się ono teraz. Drzewo odciągało plugawe soki z jeziora i to doprowadziło do... - zmieszanym wzrokiem spoglądał na plątaninę szarych korzeni niknących w gąszczu ciemnej trawy. Usilnie starał się znaleźć jakieś dobre określenie tego, co widział właśnie na oczy. Najlepszy byłby eufemizm.
- Tego - skończył zrezygnowany. - Tak czy siak, podążyliśmy za śladem krwi i dotarliśmy do ciemnej jaskini. Wewnątrz niej kryła się paskudna bestia, która wyszła o zmroku ze swojego siedliska, ale nie wiedzieć czemu, spłoszyła się. Myślę, że powinniśmy to zbadać.
-
- Jestem tego samego zdania. Szkoda tylko że nie mamy "kociego wzroku".
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Drzewo! Wy patrzeć na drzewo! To czarne coś. To złe coś!
-
- Widze. To mi wygląda na czarną rudę. Ojciec coś tam tłumaczył że to wywołuje mutacje i tego typu szkody... ale nie znam się na tym kompletnie. - powiedział podchodząc bliżej drzewa.
-
Melkior spostrzegł jak czarna maź wydobywa się spod kory dębu, poczuł przy tym intensywny odór zgnilizny. Z puszczy dobiegł was głośny ryk dzikiego zwierzęcia.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Ja iść!
Herszt goblinów wycofał się chowając w krzakach.
-
- Ej! Ehh... Bogowie jaki smród. Elf chwycił pewniej łuk, cofnął się od drzewa i czekał...
-
Eric ukucnął wśród listowia, schowany za pniem najbliższego drzewa. Ułożył dłoń na rękojeści miecza i wyglądał w kierunku, z którego dobiegał ich hałas tratowanego poszycia leśnego. Coś się zbliżało i Eric powątpiewał, czy tym razem będzie to istota równie szlachetna co jednorożec.
-
Polała była kołem o średnicy 14 metrów, pośrodku znajdowało się drzewo. Wszyscy przy nim staliście wypatrując istoty, która wydała ryk. Po przeciwnej stronie polany coś poruszyło się w gąszczu krzewów. Wyłoniły się z nich dwie dziwne istoty. Stały 7 metrów od was przygotowując się do natarcia. Piana i czarna posoka toczyła im się z ust, wyglądały na zdeformowane kretoszczury, ciężko było to stwierdzić na pierwszy rzut oka.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/0/02/Bestiariusz_wypaczony_kretoszczur.jpg)
-
- Co to kurwa jest!? Elf uniósł naładowany łuk i naciągał cięciwę, 6 sekund. Wycelował w jednego z nich i wypuścił strzałę w stronę plugastwa szybko nakładając drugą.
-
- Musiały pić z tego jeziora - zadumał się. - Nie tylko drzewo na tym cierpi. Trzeba coś z tym zrobić - powiedział do Melkiora i wyciągnął miecz z pochwy. Tym razem był przekonany, że nie obejdzie się bez drastycznych środków. To nie były zwykłe istoty, których domostwem jest las. Te były efektem plugawych mutacji i deformacji, które mogły zagrozić pierwotnemu stanowi tych ziem, zaburzyć ich ekosystem.
- Tym razem - mruknął niechętnie. - Chyba będziemy musieli sobie pobrudzić ręce - rzucił nim bestie ruszyły do szarży. Jedna z nich niemal natychmiast otrzymała od Melkiora prezent w postaci strzały w zadzie. Eric skupił się na drugiej. Szaleńcza szarża nie przypominała nic, co by do tej pory w życiu widział. Walczył z kretoszczurami na arenie, ale te w niczym niemal nie przypominały swoich pierwotnych krewnych. Sama budowa i szkielet były podobne, ale te budziły strach, a nie uśmiech politowania. Eric uskoczył przed szarżą i świsnął mieczem w stronę grubego cielska. Bestia wyhamowała i błyskawicznie wykonała zwrot w jego stronę, uskakując przed stalą. Mięśnie mechanicznie poruszały się pod skórą. Czarna posoka skapywała z ust. Zmutowany kretoszczur ruszył do ataku. Kłapał zębami w okolicy kostek Erica, lecz ten za każdym razem nadążał z unikiem. Ciężko mu było wyprowadzić cios, miecz w dłoniach wydawał się zupełnie nieporęczny, kiedy przeciwnik nie przekraczał wysokości jego kolan. W końcu jednak pchnął w dół, prosto w pysk zwierzęcia. Ostrze przebiło szczękę, z mlaskiem weszło w język i zbrukało się gnilną cieczą. Krew trysnęła na trawę. Eric wyciągnął ostrze i ciął wzdłuż grzbietu kretoszczura. Bestia zachwiała się na krótkich odnóżach i padła na trawę. Zapach truchła przyprawiał Erica o mdłości.
-
//Nie poczekaliście na staty przeciwnika? Wasze posty nie otrzymają żadnych talentów, ponieważ nie mieliście pierwszeństwa ataku. Ponadto nie uwzględniliście aktywnych kar.
Wypaczony kretoszczur szarżował w stronę Melkiora, gdy ten wystrzelił strzałę, bestia w porę wykonała unik. Znajdując się 3 metry od elfa wypaczony kretoszczur plunął kwasem celując w pierś Melkiora.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/0/02/Bestiariusz_wypaczony_kretoszczur.jpg)
Eric pchnął w dół mieczem, celując prosto w pysk zwierzęcia jednak nie trafił, ponieważ źle wycelował z powodu ograniczonej widoczności. Wypaczony kretoszczur kłapnął pyskiem za lewą nogę człowieka pozbawiając go kawałka kończyny od kostki po samą stopę. Krew wylała się potokiem na zieloną trawę, Eric stracił równowagę upadając na plecy. Bestia podskoczyła lekko próbując wskoczyć na pierś ofiary w celu rozszarpania gardła.
Wypaczony kretoszczur (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wypaczony_kretoszczur) x2
-
Eric z sykiem bólu przetoczył się po mokrej trawie. Słyszał, jak ciężkie łapska bestii uderzają o ziemię, czuł wibracje trzęsące jego kręgosłupem. Resztką sił zdobył się na unik przed morderczym natarciem bestii, przeturlał się po ziemii kilka metrów w bok. Kretoszczur wylądował ciężko na ziemi, prawdopodobnie zostawiając w niej niemałe wgniecenie. Eric zerwał się na kolana i przyjął postawę gotowości bojowej. Zajadła bestia najwyraźniej mocno chciała zasmakować w tkance mężczyzny. Szarżowała na śmiesznie krótkich odnóżach wprost na nieco chwiejącego się Erica. Rozwarła paszczę i splunęła bezładną kulą piekielnie żrącego kwasu. Pocisk o centymetry minął sylwetkę mężczyzny, który w rozpaczliwym uniku rzucił się na swój lewy bok. Bestia już szykowała się do skoku wprost na jego klatkę piersiową, człowiek z trudem nadążał z reakcją. Ociężałe cielsko bestii szybowało już w powietrzu, kiedy zdążył zdobyć się na ostateczne pchnięcie, które utkwiło w podbrzuszu lecącego kretoszczura. Ostrze wpierw napotkało opór, ale kiedy przebiło grubą, twardą skórę, zatopiło się już w plugawej tkance na dobre. Eric natychmiast cisnął ciężkim cielskiem w bok i odturlał się, bojąc się, że bestia może jeszcze spróbować sztuczki z kwasem.
//Obowiązuje tylko kara nocy?
-
//Popełniłeś drugi raz ten sam błąd. Posiadasz 0 finiszerów, nie możesz zabić bestii w jednym poście. Na moich wyprawach jest do trzech razy sztuka...
//Pragnę również przypomnieć, że nie masz lewej nogi poniżej kostki, obficie z niej krwawisz i nic z tym nie robisz.
Bestia już szykowała się do skoku wprost na jego klatkę piersiową, człowiek z trudem nadążał z reakcją. Ociężałe cielsko bestii szybowało już w powietrzu, kiedy zdążył zdobyć się na ostateczne pchnięcie, które chybiło w podbrzusze lecącego kretoszczura. Bestia wylądowawszy na klatce piersiowej Erica zabrała się za rozszarpywanie jego górnych arterii.
Akcja dzieje się jednocześnie:
Wypaczony kretoszczur szarżował w stronę Melkiora, gdy ten wystrzelił strzałę, bestia w porę wykonała unik. Znajdując się 3 metry od elfa wypaczony kretoszczur plunął kwasem celując w pierś Melkiora.
-
//Zapytam, czy my jesteśmy w lesie bo nie wiem czy mam finiszer czy nie ;/
Melkior jakimś cudem zdołał wykonać unik odskakując 4 metry w lewo. Przebiegł jeszcze kawałek oddalając się łącznie na jakieś 10m. W biegu nakładał strzałę na cięciwę, naciągnął mając nadzieje że Eric jakoś wytrzyma te 6 sekund. Wycelował w paskude dobierającą się do człowieka. Traf maleńka. Zwolnił cięciwę a strzała pomknęła w stronę paskudy.
//Gdyby opis był nie jasny. Odskakuje w lewo, odbiegam jeszcze 6 metrów w tym samym czasie naciągając łuk. Zatrzymuje się i strzelam
Chuderlak.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
A Izabell tymczasem...
//No właśnie, co z Izką? Została się gdzieś czy jest z resztą pod drzewem i powinna zabrać się za walkę?
//I sorry panowie, ale była okazja na wypadzik na koncerty i nie było jak odmówić :)
-
Wypaczony kretoszczur nie trafił za pierwszym razem po tym jak jego ofiara odskoczyła w bok. Bestia zaczęła biec za Melkiorem w momencie, kiedy on zaczął przed nią uciekać. W efekcie czego odległość między nimi zmieniła się tylko do 4 metrów. Bestia ponownie plunęła w stronę elfa kwasem celując w tors. W tym samym czasie strzała wystrzelona przez Melkiora ugodziła kretoszczura leżącego na Ericu w fałdy tłuszczu i pancerz na plecach. Bestia zdołała jedynie lekko zranić Erica w prawe ramię powodując rozcięcie długie na 13 centymetrów i głębokie na 2. Postrzelony kretoszczur przeturlał się na plecach łamiąc strzałę i z dziką furią rozpoczął szarże na Melkiora. Dzieliło ich od siebie zaledwie 6 metrów.
//Jesteśmy w lesie i panuje noc. Mamy godzinę 2 w nocy.
//Izabell stoi sobie pod drzewem i nie reagując na poczynania towarzyszy.
Wypaczony kretoszczur (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wypaczony_kretoszczur) x2
-
... kontemplowała nad cierpieniem, którego niechybnie doznawało nie tylko drzewo, ale i natura w najbliższej okolicy. Z rozmyśleń wyrwały ją odgłosy walki. Nieco spóźniona, chwyciła łuk w wątłe, acz wprawione dłonie. Przyjęła postawę i podczas chłodnej oceny sytuacji wyciągnęła strzałę, przyłożyła ją do cięciwy i zaczęła naciągać. W ciągu ośmiu sekund celowała już w obrany cel, mając nadzieję, że zdąży. Był nim szarżujący kretoszczur. Przed kwasem już Melkiora nie uchroni, a pędzące zwierzę może jeszcze powstrzyma. Pocisk zaświstał podczas lotu i ugodził wypaczone zwierzę w korpus, bliżej głowy. Miało być w szyję, pomyślała. Niemniej, strzała przeszyła bestię na wylot i z dużym prawdopodobieństwem ją uśmierci. Oby elf go w tym nie uprzedził...
//Z aktualizacją moich statystyk nie powinno być chyba problemu, więc mam nadzieję, że Izka sama siebie nie skrzywdzi tym łukiem. Mogę prosić jeszcze o dokładne odległości między Izabell i przeciwnikami?
-
Nie było na nic czasu. Elf ponownie uskoczył w bok, wypatrzył solidną gałąź najbliższego drzewa wiszącą idealnie metr nad ziemią. zgrabnie wskoczył i przeskoczył na następną gałąź wiszącą wyżej. Wyżej na tyle by kretoszczury go nie sięgnęły. Elf narychtował łuk celując w łeb najbliższego kretoszczura. Strzelił.
-
Oba wypaczone kretoszczury niezdarnie wiły się na ziemi w konwulsjach, ranne od zadanych ciosów, które nie okazały się aż tak śmiertelne jak sądzili Melkior i Izabell.
//Uratował was tylko niepoprawiony zapis umki elfa. Zasad jednak trzeba się trzymać.
-
//Tyle wygrać!
Melkior zszedł z drzewa, dobył miecza i ostrożnie zbliżył się do konającej w konwulsjach bestii i dobił ją pchnięciem w okolice karku.
-
Elfka założyła łuk na plecy i podobnież jak Melkior chwyciła za miecz. Podeszła do cierpiącego stworzenia. Nawet dziecko lasu zabija w swojej obronie. I w obronie natury. Trzeba to miejsce uzdrowić czym prędzej, myślała. Zrobiło jej się żal. Szybkim cięciem przez gardło ukróciła ból bestii i zaczęła się rozglądać.
- Wszyscy cali? - spytała nim ujrzała rannego człowieka...
-
Wypaczone kretoszczury wyzionęły ducha. Herszt goblinów wygramolił się z krzaków, gdy zrobiło się już bezpiecznie.
-
- Erica capnęło. Dość poważnie... To coś odgryzło mu kawałek stopy. Znasz pierwszą pomoc?
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Na Ventepi! Paskuda jaka! To samo zło co na drzewo!
-
- Ja nie - spojrzała na herszta goblinów z nutą nadziei, lecz zaraz zwątpiła. A może Drasul? Tylko gdzie on się podział? Nie mógł pójść z nami? Spojrzała w górę, jakby chcą prosić Matkę o pomoc.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Wy mikstury nosić. Wy mikstur nie mieć?
-
- O tak, niestety. Tu trzeba maga albo alchemika. Wasze drzewo jest skażone magią i czarną rudą. Ja nie mam niestety.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Róg jednorożca pomóc. Wy mi go nie przynieść. Drzewo chore!
-
- Czcicie Ventepi i chcecie zabić niewinne stworzenie bo twierdzicie że jego róg odczyni "czary"? To nie czary... to trucizna.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Ofiara dla bogini. Róg pomóc, jednorożec bardzo magiczny.
-
- Ofiara wymagająca zabicia niewinnej istoty? Ciekawe... Izabell co o tym myślisz? To test, wiadome ale ja mam wątpliwości.
-
W czasie waszej dyskusji Eric stracił przytomność z powodu utraty krwi.
-
- Ja myślę, że powinniśmy zająć się nim - wskazała na Erica. - A drzewo ciężko będzie uratować. Potrzebne będą magia, pradawne siły albo cud. Czy też wsparcie Matki. Co wiesz o tej truciźnie? Ktoś otruł drzewo? - dodała, podchodząc do człowieka i sprawdzając jego przytomność.
- Jakiś pomysł?
-
- ÂŻe zacytuje swojego staruszka; "To co mam we krwi to czyste zło, nie moge z siebie tego wydalić. Napewno da się oczyścić skażone miejsce. Jak? Nie wiem." Czyli jesteśmy we dupie Izabell.
-
- Jednorożec - mruknęła tylko. - Magiczne stworzenie.
Nie miała pojęcia co robić. Myśli o wszystkim kłębiły się w jej głowie. Była niemal niezdolna do działania.
-
Eric był kompletnie nieprzytomny, krwawił obficie z odgryzionej stopy, trochę lżej z rany na barku. Niewiel go dzieliło do śmierci.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
- Jednorożec może pomóc!
-
- Ide go poszukać. Powiedział i pobiegł nad jeziorko mając nadzieję że go tam spotka.
-
Niestety Melkior nikogo nie zastał nad jeziorkiem.
-
- Nie zostawiaj mnie - rzekła, lecz za cicho, by Melkior ją usłyszał. Przyjrzała się najpoważniejszej ranie człowieka. Plama krwi, jak na złość, nie malała, a wręcz przeciwnie. Wykrwawi się, pomyślała. Wtedy zrozumiała, co mniej więcej powinna zrobić. Zerwała z pleców płaszcz i ignorując jesienny chłód starała się owinąć stopę Erica i zatamować krwotok. Medykiem nie była, niestety.
-
No tak, zjawia się tylko o północy... Wszechmatko pomóż, ześlij na nas swą mądrość. Zwrócił się w myślach do Bogini, tylko to mu zostało w sumie...
-
Izabell udało się tylko nieznacznie zatamować krwawienie, być może wystarczy na tyle, by Eric nie wykrwawił się nim dotrze do najbliższej osady.
Z kniei wyłonił się biały jednorożec, spojrzał wymownie na Melkiora.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/bd/Bestiariusz_bialy_jednorozec.jpg)
-
- Witaj, wiem że miałem użyć twojej łzy w chili zagrożenia. I użyłem, gobliny uwolniły naszego towarzysza i poprosiły o pokonanie zła przy ich świętym drzewie. Trawi je czarna ruda, jak i okoliczne zwierzęta. Nasz drugi towarzysz wykrwawia się teraz po ataku spaczonych kretoszczurów. Możesz nam pomóc raz jeszcze?
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/bd/Bestiariusz_bialy_jednorozec.jpg)
- Elfie zawiodłem się na Tobie. Nie wykorzystałeś mojej łzy w chwili zagrożenia. Użyłeś jej, by zagrozić innym dzieciom Ventepi. Nie mam dla Ciebie więcej, niż dostałeś ode mnie poprzednim razem.
-
- Te gobliny groziły nam, nie jestem jasnowidzem by przewidzieć że żyją tu mutanty powstałe w wyniku oddziaływania czarnej rudy. Wybacz że cię zawiodłem, jestem jeszcze młody, mam 21 lat... Przekonaj chociaż gobliny że twój róg nie zniszczy skażenia. Proszę.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/bd/Bestiariusz_bialy_jednorozec.jpg)
- Nie będę wysłuchiwał Twoich wymówek. Wasza rasa wiecznie ich szuka do usprawiedliwiania swoich błędów. Zaufałem Ci obdarowując wyjątkowym darem, a Ty mnie zawiodłeś. Okazałeś się niegodnym głupcem!
Biały jednorożec odszedł w gąszcz znikając przy pomocy magii.
-
Zadufana w sobie kobyła... Twoja matka była oślicą! Zły wrócił na polanę, podszedł do Izabell.
- Nie pomoże... ponoć go zawiodłem źle używając jego daru...
-
Izabell klęcząc przy rannym, szeptem modliła się do Matki.
- Proszę. Pomóż nam. Nie pozwól mu umrzeć, to jeszcze nie jego czas. Pokaż nam, jak uleczyć drzewo i całe to środowisko. Powierzam siebie i swoje intencje tobie, Matko. Miej nas w swojej opiece
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/70/Bestiariusz_golbinski_herszt.jpg)
Herszt goblinów poddał się, usiadł przy drzewie rozłożywszy ręce zaczął coś do siebie mamrotać w niezrozumiałym dla was języku. Kompletnie zagubieni w sytuacji próbowaliście coś naprawić, Melkior postanowił nawet wrócić do jeziorka, z racji tego, że nie znał drogi błądził kilka godzin po kniei. Wszak to goblin zaprowadził was do drzewa drogą z wioski, zaś do samej wioski zaprowadził was jeszcze inny przedstawiciel tego gatunku. Dotarcie do jeziorka o tej porze dnia, kompletnie nie znając drogi, niemal graniczyło z cudem. Na szczęście Melkiorowi się to udało. Po powrocie zastał wyjątkowo marny widok. Erica bladego niczym wapienna skała, zdruzgotaną Izabell i poirytowanego herszta siedzącego pod drzewem. Dochodziła piąta rano, już niemal świtało. Usłyszeliście dźwięk rogu myśliwskiego, byliście na tyle zmęczeni, że z początku nie zwróciliście nawet na niego uwagi. Ponownie dźwięk rogu rozbrzmiał w lesie.
-
- To chyba nasi... cóż. Zabiorą go domu. Był zmęczony i zrezygnowany.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/d/dd/Tragis.jpg)
Zza drzew wyłoniła się dziwna istota z nogami kozła i rogami zdobiącymi czoło. Osobnik wyglądał na myśliwego, w zasadzie wyglądał na kogoś, kto dopiero co wraca z łowów.
- Ohoho bogini! Cóżeś mnie za widokiem uraczyła tego pięknego poranka! Trup, płaczące elfy i wkurwiony goblin. Hahahahaha!
-
- Pomóż - wydobyła z siebie tylko na widok przybysza. Nic jej już nie dziwiło, nawet jego wygląd.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/d/dd/Tragis.jpg)
- Nigdy nie odmawiam pomocy. Co się stało? Po zadaniu pytania osobnik zbliżył się do Erica próbując pobieżnie zbadać jego rany.
-
- Płacze to ona... - odparł elf, nie bardzo wiedział kim czy też czym jest ta istota - Przeżyje? Spytał wskazując na Erica.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/d/dd/Tragis.jpg)
- Raczej przeżyje, dajcie mi chwilę na opatrzenie ran. Opowiedzcie lepiej co tutaj robicie?!
-
Elfka wcale nie płakała. Miała raczej problemy ze swoją bezradnością oraz zachowaniem Melkiora.
- Mieliśmy przeżyć noc w puszczy i w miarę możliwości uzdrowić to miejsce - odparła Izabell, wskazując na chore drzewo. Zaatakowały nas jakieś bestie, nawet nie wiem, czy ich truchła dalej tu leżą[/i] - dodała.
-
Osobnik z rogami opatrzył Erica, rozejrzał się po polanie, gdzie leżały truchła wypaczonych kretoszczurów. Podszedł do drzewa zbadać czarne ropienie.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/d/dd/Tragis.jpg)
- Skażenie czarną rudą, tak liczne ostatnimi czasy. Pomogłaby tutaj silna magia życia. Będę musiał zwrócić się o pomoc do jednorożców lub któregoś z druidów. Nic tutaj nie zdziałamy. Raczej żadnego nie znacie. Inaczej nie stalibyście tutaj tak bezsilni. Waszemu kumplowi nie grozi nagła śmierć ale nie obiecuje, że skończy się to dla niego dobrze. Potrzebuje mikstur leczniczych, mój opatrunek zatamował jedynie krwawienie. Ach gdzie moje maniery. Za długo przebywam w głuszy. Nazywam się Tragis, jestem noooo cóż, jestem myśliwym w konkordacie puszczy i kniei.
-
Elfka przelotnie rzuciła okiem na Melkiora.
- Ja jestem Izabell. Jak widzisz, nasz test przed dołączeniem do konkordatu, bo po to to wszystko robimy, nie idzie najlepiej... - odparła. - Co możemy teraz zrobić? - zapytała jeszcze, patrząc na Erica.
-
- Melkior. - przedstawił się - Miło mi poznać.
-
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/d/dd/Tragis.jpg)
- Wezmę tego przyjemniaczka na ręce, wracajmy na główny trakt poza lasem. Nie zostawię was w kniei samych, obawiam się czy przeżyjecie. Idziemy?
-
- Tak. Dziękujemy Triagisie. Odparł i ruszył za myśliwym.
-
- Tragisie elfie, Tragisie.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/d/dd/Tragis.jpg)
Tragis prowadził was przez las, na marszu zleciało wam kilka godzin, słońce już zaczynało wstawać. Powróciliście na główny trakt skąd z początku was przywiało. Przy wozie druida stał Drasul wraz z hersztem goblinów. To tutaj się zjawił zaraz po tym jak zniknął wam z oczu po uwolnieniu go przez gobliny.
-
Izabell ciągnęła się na końcu ze zwieszoną głową. Wszystko poszło źle. Zawiedliśmy, pomyślała. Zabrakło jej jednak słów na widok druida i reszty.
-
- Wybacz. - stanął przed Drasulem, było mu głupio - Witaj, jak bardzo oblaliśmy test?
-
- Dowiecie się tego niebawem. Zapraszam do wozu, wracamy do miasta.
Wszyscy jak jeden mąż i elfka wsiedli do wozu druida, po czym wyruszyli w stronę stolicy. Eric odzyskał świadomość i poczuł się nieco zdezorientowany. Byliście wycieńczeni i morzył was sen.
//Fajnym dopełnieniem byłoby opisanie jak każdy z was utula się do snu.
-
Coś się kończy, coś się zaczyna. Powrót do natury skończył się dla mnie nim na dobre go rozpoczęłam. Co ja teraz z sobą pocznę? Jeśli nie ma dla mnie miejsca tu, to nie ma dla mnie miejsca nigdzie. Och, Matko, rozmyślała elfka, układając się na wodzie do upragnionego snu. Mogę obwiniać ich, ale przecież sama zawiniłam bezczynnością i bezradnością. Ziewnęła i obróciła się na drugi bok.
- Miej mnie w swojej opiece - szepnęła jeszcze i zasnęła przemęczona.
-
Izabell zmorzył kamienny sen. Elfce przyśniła się polana, podobna do tej ze skażonym drzewem. Spostrzegła, że w zasadzie jest to ta sama polana, a ona jest unieruchomiona w czarnej brei wypływającej spod kory dębu. W panice Izabell zaczęła się chaotycznie szamotać, jednak w niczym to nie pomagało. Z czarnej brei wypełzły drobne insekty, które zaczęły kąsać jej jasną skórę. Z początku ich ukąszenia były nieznaczne, zupełnie jakby żerowało na niej kilkanaście komarów. Z czasem wgryzały się w jej skórę coraz mocniej potęgując większy ból. Niektórym z nich udało się przebić warstwę skóry, wpełzały głęboko pod mięśnie wgryzając się w nerwy. Izabell czuła niewyobrażalny ból ogniskujący na całym ciele. Zza dębu wyłonił się młody elf, stanął metr od elfki. Jego oczy były zupełnie czarne, zdawał się nieobecny, stał bezczynnie, nie próbując nawet pomóc Izabell.
-
Popełniłem błąd, my wszyscy. Ale kto mógł wiedzieć że stanie się to co się stało? Czasu się nie cofnie... Młody elf wolał zbytnio nie myśleć o wydarzeniach minionej nocy, był przygnębiony. Ziewnął i utulił się do snu.
-
Melkiora nawiedziły koszmary, w których ciężko chory potrzebował pomocy. Wysłał więc posłańca do apteki, oczekując na jego powrót odczuwał niewyobrażalny ból, miotał się w okrutnych konwulsjach. Gdy młodzieniec powrócił na ustach Melkiora zagościł uśmiech, lecz ten ku jego zdziwieniu wziął flakonik z lekarstwem w rękę, wyjął korek i ostentacyjnie wylał zawartość na podłogę patrząc z pogardą na elfa. Melkior zaczął się krztusić odchrząkując krew, nie mógł oddychać...aż zbudził się oblany potem.
//Izabell nadal śni i może w tym śnie reagować.
//Melkior zbudził się i tego dnia już nie zaśnie.
-
Elf otarł pot z czoła. To tylko sen, zły sen... Melkior nie miał sług, we dworze nie bywał wcale. ÂŻył skromnie w chatce na podgrodziu. To go trochę uspokoiło, ale tylko trochę. Może to jakiś znak?
-
Izabell nie powstrzymywała krzyku. Ból, jakiego nigdy nie doznała, nawet w porównaniu z pewnym wydarzeniem, przeszywał całe jej ciało. Zaczynała panikować, nie wiedząc co zrobić z sobą. Kręcąc się po okolicy, udało jej się dostrzec najpierw drzewo, które było w jeszcze gorszym stanie, ale i mężczyznę. To nie ja tu się liczę, przemknęło jej przez myśl. Uczepiła się tego jak liny, próbując się uspokoić. Ból wprawdzie się potęgował, ale zaczęła walczyć. To nie ja potrzebuję pomocy, ja muszę jej udzielić. Spróbowała drżącą ręką strząsnąć z siebie chociaż część robactwa. Dostrzegła w międzyczasie szczegóły elfa, który się pojawił. Walczyć, walczyć z tym, tym plugastwem. Ale jak?!
- Kim jesteś? - spróbowała z siebie wydusić. - Jesteś wrogiem czy... czy ofiarą - dodała zaraz. Wyciągnęła w jego kierunku rękę, nie prosząc o pomoc, lecz ją oferując, mimo iż nie miała pojęcia, jak miała by to zrobić. Matko, miej mnie w swojej opiece, powtórzyła w myślach słowa najkrótszej modlitwy, tym razem dodając jeszcze jedno zdanie. I pokaż mi, jak pomagać twemu stworzeniu w potrzebie.
-
Eric błędnym wzrokiem wodził po okolicy. Wspomnienia z ostatnich kilku godzin były dla niego skryte mglistym, mrocznym welonem. W niektórych miejscach umysł przesyłał mu różne sygnały, wśród nich dominowały informacje u bólu, smaku krwi i niegodziwych mutantach czyhających na jego życie. Zupełnie bez udziału narządów słuchu i tradycyjnych dróg przepływu dźwięku, w jego głowie rozbrzmiało donośne kłapnięcie potężnych szczęk i dziwny mlask, jakby ktoś rozdzierał aksamit. Poczuł ciepło w dolnej kończynie. Zaryzykował krótkie spojrzenie w dół i wtedy doznał szoku. Bezbronny, budzący litość, obandażowany kikut znajdował się w miejscu, w którym spodziewał się dojrzeć swoją stopę. Zacisnął szczęki, starając się powstrzymać złość i żal. Bólu właściwie nie czuł. Dłońmi zakrył oczy, a kciukami intensywnie i natrętnie nacierał na skronie. Natłok beznadziejnych myśli, jaki go zalał, był nie do zniesienia. W tej chwili odczuwał tylko dotkliwe zmęczenie, a on sam wręcz pragnął, by oddać się delikatnym dłoniom ograniczonej świadomości. Opuścił powieki, czując wilgoć zaszklonych oczu i zasnął.
-
Mężczyzna dotknął dłoni Izabell kończąc jej męki. Sen był już dla niej lekki.
Eric oblany potem po części przez gorączkę a po części przez nękane koszmary, w których nieustannie uciekał przed zagrożeniem, przewracał się z boku na bok. Sen zaprowadził go do groty zamieszkałej przez tą samą istotę, którą swego czasu widzieli w lesie. Amorficzny stwór nie okazywał wrogości, nie lękał się człowieka. Zapędzony w kozi róg Eric oglądał się przez ramię próbując upewnić się czy zmory z lasu wciąż za nim podążają. Bestia z jaskini zrobiła ku niemu krok.
//Czekamy na Erica, kolejny raz.
//Sen Izabell zakończył się.
-
Eric czuł, jak wilgotna tkanina jego koszuli przylega mu do lepkiego od potu karku. Niepewnie postawił pierwszy krok w kierunku potwora. Czuł się jak szaleniec, który dumnie kroczy w paszczę zagłady. Krok po kroku, coraz bliżej. Zaraz, znów miał stopę? Na moment ucieszył się tak, jakby grota nie była mrocznym siedliskiem zła, a biesiadną salą ze stołami zastawionymi trunkami i mięsiwem. Z trudem opanowywał drżenie rąk.
-
Wypaczone skażeniem stworzenie wtargnęło do jaskini, włochaty potwór stanął w Twojej obronie rzucając się na oponenta. Walczyli zaciekle miotając się po jaskini, obijając od jej ścian, w ferworze walki wturlali się do wyjścia kontynuując potyczkę przy jeziorze. Usłyszałeś głośny ryk i cichy pisk, po chwili do jaskini powrócił włochaty potwór, wygrał pojedynek z wypaczonym agresorem, w wyniku starcia utracił jednak dłoń. Od tego momentu sen był już dla Erica lekkim.
Po kilku godzinach podróży dotarliście do stolicy. Druid zaczął wypakowywać towary z wozu, Drasul zbudził was, by powiedzieć kilka słów na pożegnanie.
- Nie mnie oceniać wasze poczynania w kniei, jeśliście godni Ventepi wkrótce da wam znak.
Wyprawa zakończona
Grupa rekrutów aspirujących do zostania dziećmi lasu została wysłana przez Pana Puszczy i Kniei do dżungli na północ od stolicy. Napotkawszy anomalię w postaci skażenia czarną rudą próbowali wyleczyć las z choroby. W skutek błędnych decyzji plan nie koniecznie poszedł po ich myśli. Gdyby nie interwencja prawdziwych obrońców puszczy, zapewne rekrutów nie byłoby dziś z nami.
Drasul
Aktywność: 1 złoty talent
Opisy: 1 złoty talent
Walka: brak
Bonus pieniężny: 200 grzywien
Eric
Aktywność: 1 brązowy talenty
Opisy: 1 złoty talent (+1 złoty talent za bonus rasowy)
Walka: 1 brązowy talenty
Bonus pieniężny: 150 grzywien
Izabell
Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy: 1 srebrny talent
Walka: 1 brązowy talenty
Bonus pieniężny: 125 grzywien
Melkior
Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy: 1 srebrny talent
Walka: 1 brązowy talenty
Bonus pieniężny: 125 grzywien
-
Drasul zamienił 1 złoty talent na 2 srebrne.