Nazwa wyprawy: Krew magów: słodka zemsta Prowadzący wyprawę: Isentor Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: przynależność do mrocznego paktu Uczestnicy wyprawy: Aragorn, Darlenit, Devristus, Etos, Gunses, Isentor, Malavon, Mogul, Nocturn, Zeleris Flamel, Zennishi
Isentor siedział na jednym z foteli w sali ideologicznej, zamyślony, pogrążony w zadumie na tematy znane tylko jemu samemu, oczekiwał na pozostałych członków paktu, na tych którzy zechcieli dołączyć do krucjaty przeciwko mordercom stojącym za pogromem magów w stolicy.
Do sali ideologicznej wkroczył Nocturnus. - Mistrzu, wyruszę wraz z Tobą, by pomścić krew naszych braci! - krzyknął gniewnie, uderzając ręką w najbliższy stół.
- I ja. Mam złe przeczucia że ta krucjata nie potoczy się tak różowo. - powiedział wchodząc do Sali. - Załatwiłem swoje sprawy, mój wasal ściga na północy sporą grupkę rebeliantów a że radzi sobie dobrze to mogę was wspomóc.
- Idę z wami - powiedział krótko Zeleris, gdy wrócił do sali ideologicznej. Wcześniej wymknął się, aby zostawić zwierzaka w swojej komnacie. Bydle było za młode jeszcze na takie wyprawy. Mag uśmiechnął się lekko. Miał w końcu szansę odrobić swoją nieobecność podczas upadku Gildii. Krwią osób, które do niego doprowadziły.
Ja także wyrusze na ta zemste. Wszakze Gildia Magow i jej uczniowie byli i sa bliscy memu sercu powiedzial Wielki Mistrz nieistniejacej już Gildii Magow.
- Przypominają mii się czasy Kruczego Bractwa i zemsta na Kwinie... też byliśmy pełni entuzjazmu i chęci mordu... skończyło się oblężeniem mojego zamku w Kadev. Pamiętasz Zelerisie? Udzielałeś wtedy wsparcia. Szkoda że byłem "martwy" gdy atakowano gildię...
I ja mistrzu! Choć atak był przed moim przybyciem, to i tak jako ten który posługuje się magią - czuje obowiązek względem tego by wam pomóc. Rzekł mag, poprawiając swój sprzęt...
- Z 7 lat temu na Valfden rezydowało Krucze Bractwo, najemne bractwo rycerskiie. Dokładnie jego XVI Komturia. Byłem jej Komandorem czyli wodzem. Niejaki Marcel Kwin, szlachetka z przerostem ambicji postanowił znieważyć mojego majora i 2 innych Braci. Po części mu się to udało. Po jakimś czasie poszliśmy się mścić zgodnie z 4 punktem kodeksu który brzmi tak: Frater Cruenta Vindicare Injuras. Krzywdy Bractwa Mścić Krwawo. Dokonaliśmy zemsty, tyle że Kwin był w sojuszu z pewną sektą którą wtedy biłem. Ich "resztki" rzuciły się na nasz zamek w Kadev u podnóży gór Nagaaz. Jeśliś ciekaw poszukaj książki tytule IV. Frater cruenta vindicare injuras (http://marant.tawerna-gothic.pl/index.php?topic=22324.0) powinna być w miejskiej bibliotece. Nie Isentorze.
- Przeszło 4 lata temu, kiedy w kraju coraz częściej dochodziło do aktów zdrady ze strony zubożałej szlachty, tłuszcza obwiniła magów za wojnę, za srogą zimę i brak żywności, za mgłę na morzu, za wszystkie niegodziwości jakie spotkały valfdeńczyków. W punkcie kulminacyjnym nerwy nie wytrzymały i doszło do pogromu. Do aktów przemocy przeciwko magom podżegali szlachcice i najemnicy z rozkazów Lithana. Ten przeklęty elf opracował długoletni plan osłabienia królestwa. Wtedy nie byliśmy jeszcze świadomi zagrożenia. Pozbycie się magów miało dla niego znaczenie strategiczne w przyszłych potyczkach. O wiele łatwiej walczy się z armią składająca się ze zwyczajnych wojaków. Wrażliwi na energie magiczną, z początku byli szykanowani, piętnowani, zostawali pariasami w swoich osadach. W stolicy było o wiele lepiej, tutaj mieszkali wykształceni ludzie, nie obwiniali magów za brak deszczu, nie oskarżali o mroczne rytuały, które ściągnęły na Efehidon gniew bogów. ÂŻycie w stolicy przebiegało normalnym torem. Isentor posmutniał wspominając wydarzenia z tamtych dni. - Paradoksalnie, to w stolicy wybuchł pogrom magów. Nikt nie był w stanie określić jak do tego doszło, zanim zorientowaliśmy się z czym mamy do czynienia tłuszcza szturmowała gildię magów w starym mieście.
-Z opowieści wynika,że za wszystko odpowiedzialny jest jeden elf,możecie opowiedzieć mi jego historię.Wolę wiedzieć z kim mam do czynienia,bądź jakimi sługami się posługuje.Coraz bardziej ciekawiła historia wojny i elfa jaszczura.
-Chciałbym,żeby na wyprawie był jakiś wampir,może się przydać do zwiadów i jednocześnie,będę może miał okazję mu się odwdzięczyć za wykucie buławy dla mnie.
- Nigdy nie byłem w Gildii Magów, a znałem wtedy raptem ich kilku - powiedział krzątający się do sali ideologicznej Gunses - Nie chcę aby to było źle odebrane, ale nie czuję powołania do zemsty na tych którzy wtargnęli do Gildii Magów. To była tragedia i nie wolno o tym zapomnieć, a zemsta jest słusza, ale nie jest to moja zemsta...
-Ja również pamiętam tamte wydarzenia. Wszędobylski chaos, chłopi błyskający gniewem z oczu i atakowane budynki oraz członkowie dawnej Gildii Magów... - powiedział elf zjawiając się wśród zebranych. -To było dziwne uczucie opuszczać miejsce, które uważało się za nowy dom. Poza tym szkoda było zostawić to wszystko co zbudował mistrz Gordian...
- O Lithanie? Jak już wiesz, to elf. Najstarszy znany mi elf żyjący w naszym świecie. Najstarsza znana mi osoba żyjąca na świecie... Ma ponad 30 tysięcy lat. Jest potężnym czarodziejem specjalizującym się w magii natury oraz alchemii i rytuałach. Jest związany z powstaniem mojej rasy, to jego klątwa rzucona na pewną piątkę rodzeństwa sprawiłą, że stali się oni pierwszymi wampirami. Lithan przez setli lat próbował niszczyć moją rasę, poprzez szereg podstępów. Udało mu się, kiedy jego syn, wampir Kagan zaszedł bardzo wysoko w hierarchii wampirów, zajął miejsce w Dziewiątce Numenoru i poznał tajemnice skrywane przez wampiry, wydał je wilkołakom, które potem zniszczyły mój naród. Obecnie Lithan ma podwójny plan. Pracuje dla Meaneba, naszego głównego wroga. Meaneb chce zniszczyć naszą wyspę, Lithan pomaga mu w tym tworząc bunty, podpalajac i niszcząc wsie, nasyłając swoich magów, wojowników i wilkołaków na osady. Jest bogady, w jego kieszeni siedzą przywódcy praktycznie wszystkich bandyckich grup na wyspie. Lithan poszukuje czegoś na wyspie, jego ludzie rozkopują stare świątynie i grobowce. Nie wiemy jeszcze czego tak na prawdę szuka. W zamian za pomoc Meanebowi ma otrzymać możliwość ocalenia tych, którzy się do niego przyłączyli oraz swego wnuka, Devristusa. Lithan szuka sposobu na zabicie Meaneba, ale nie wierzy że nam się to uda. Jest przekonany, że nie zdążymy, dlatego woli zaskarbić sobie przychylność Meaneba aby uzyskać tym samym czas dla siebie i swoich ludzi którzy szukają sposobu na unicestwienie Meaneba... Jest zbyt potężnym czarodziejem aby zwyczajnie go zaatakować. W ciągu tych tysięcy lat posiadł niebywałą wiedzę z zakresu magii i alchemii, co czyni go poważnym zagrożeniem, zwłaszcza, że jest niezrównanym strategiem i taktykiem.
Zennishi wywalił gały na opowieść wampira,ciekaw był jak wygląda ten Lithian i jak potężny jest,lecz miał jeszcze jedno pytanie.-Skoro wiesz,że on nasyłał na twoją rasę wilkołaki i inne paskustwa to dlaczego nie chcesz się zemścić za swoich poległych braci?.
- Bo nie idziecie mścić się na wilkołakach, tylko na bandytach i totumfackich Lithana. Poza tym, pogrom wampirów jest w historii notowany na pierwsze wydarzenie I ery, to tak zwane Wojny Nieśmiertelnych. Jeżeli wiesz, to pierwsza era miała ponad 26 tysięcy lat, jak już rozumiesz, tamte czasy są dla mnie odległe. Tamte wydarzenia pamięta tylko garstwa wilkołaków żyjących do tej pory, ale są zbyt potężne bym się mógł z nimi teraz mierzyć.
- ÂŻyjemy w podłych czasach. Bunty, pogromy, demony, zastój gospodarki... cud że Valfden jest w stanie same się wyżywić. A propo talentu strategicznego Lithana... zaczynam w niego powątpiewać. Zaczyna popełniać błędy...
- Zlekceważyłem go pod Marcham. Stworzenie przez niego iluzji 20tyś armii nauczyło mnie by tego nie robić. To było... ponad moje siły. Mieć go na wyciągnięcie miecza! I świadomość że mimo obecności 2 arcymagów gówno mu zrobisz... Gdy będziemy z nim walczyć Gunsesie... chcę go zabić osobiście. - dracon uśmiechnął się na słowa jaszczura. - Musiałbyś nie mrugać Zennishi.
- Z tym mruganiem to celna uwaga - powiedział Gunses do Aragorn i uśmiechnął się, szczerze. Mniejsza o to, że pokazał swoje kły za co na wsiach zostałyby nadziany na pal.
- Gunsesie jeśli nie chcesz wyruszyć Twoja wola, chciałbym mieć jednak w drużynie więcej bestii. Udajemy się do karczmy "celny strzał". Znajduje się ona w pobliżu gór, na północ od stolicy, w tamtych rejonach nadal mogą pałętać się demony, które przeszły przez wyrwy. Isentor podniósł się z fotela, rozprostował ręce i ruszył w kierunku wyjścia. - Osiodłać konie, wyruszamy czym prędzej!
Mal ukłonił się w stronę króla i wyszedł przygotować swojego konia. Jak zwykle zarzucił na swoją szatę skórzany pancerz, do pasa przypiął miecz, a w ręku dzierżył wierny kostur. Większość jego przedmiotów pochodziła jeszcze z czasów, gdy uczęszczał do Gildii Magów. Zawsze dobrze wspominał tamten okres. Większość obecnych magów wtedy była adeptami i wszyscy z sobą konkurowali. Większość lekcji i wykładów pochodziła od mistrza Gordiana. Teraz zaś tylko niewielka grupka pamiętała jego nauki. Elf westchnął mimowolnie.
- Jeżeli istnieje możliwość, że zostaniecie zaatakowani przez demony, to jednak wyruszę z wami. Nie mogę was narażać - powiedział wampir i poszedł do stajni osiodłać swojego wierzchowca i ruszył za królem. I tak jechał w stronę gór...
Zeleris nie wspominał nauk Gordiana, gdy szykował się do wyjazdu. Po prostu chciał pomścić Gildię jako swój dom, a nie Gildię jako dzieło elfiego maga. Osiodłał konia i wdrapawszy się na niego, ruszył za królem i wampirem.
Zennishi słysząc,że wampir jednak wyrusza ucieszył się.Zszedł do stajni przygotować swojego konia i ruszył za wszystkimi w stronę karczmy.-Zaczekajcie na mnie.Krzyknął z oddali.
Mal ruszył zaraz za królem. -Ostatnio coraz częściej ludzie na naszych wyprawach zostają ranni. Czy gdzieś w tych starych zwojach, które znaleźliśmy ostatnio nie ma czegoś o magii leczniczej mistrzu? - zapytał Isentora. -Mikstury nie są złe, ale to niekiedy za mało. Sami zresztą nie raz widzieliśmy.
Po kilkunastogodzinnej wędrówce przejechaliście stolice i obraliście za kurs karczmę "celny strzał". Znajduje się ona na samym końcu traktu, którym zmierzacie na północ. - Opracowuje witalizm dla specjalności Malavonie.
Słońce powoli zachodziło już za horyzont, kiedy dotarliście do celu. Isentor rozkazał zatrzymać się 400 metrów od karczmy. - Ukryjcie się w zaroślach. Rozbijemy tutaj obóz, tylko pilnujcie się, by nie rozpalać ogniska. Nie możemy wejść do karczmy wszyscy na raz, bo zaczną coś podejrzewać. Dlatego proponuje wchodzić do karczmy z odstępem kilkunastu minut po 2-3 osoby i rozsiąść się w mniejszych grupkach.
Zennishi dojechawszy zszedł z konia i słysząc polecenie Mistrza udał się w pobliskie zarośla czekając niestety słońce zachodziło,co mu się nie podobało,bo zaczynało być mu zimno.
Zeleris, zgodnie z instrukcjami ukrył się w zaroślach. Okazało się to zdumiewająco łatwe, pomimo ogona i skrzydeł. - No to czekamy - powiedział tylko i, no cóż, czekał.
Isentor, Mogul i Devristus weszli do karczmy. Nikt nie zwrócił uwagi na trzy osoby, ruch dzisiaj dopisywał, karczmarz zajęty był rozlewaniem trunków, zaś gości pochłaniała przednia zabawa i śpiew barda. - Chodźmy przysiąść gdzieś na uboczu, ork, elf i człowiek przy wódce mogą się rzucać w oczy.
- A więc czekamy... - szepnął pod nosem, po czym oparł się o pobliskie drzewo, oczekując na swoją kolej. W międzyczasie kumulował energię magiczną, gdyż czuł, że nie wszystko może pójść po myśli Isentora.
Isentor usiadł przy stole tuż naprzeciwko Devristusa. Zbliżyła się do nich urodziwa kelnereczka pytając o zamówienie. (http://www.chamsko.pl/demot/0_0_1063610407_Pijemy_przez_xawery_middle.gif) Rozumiejąc się bez słów złożyli zamówienie składające się z litrowej butelki, średniej jakości okowity. Po przyniesieniu zamówienia przez dziewkę rozpoczęli rozmowę. - Widzę trzech z nich. To tamten szlachcic przy barze z tymi dwoma chłystkami.
Elf rozlał do kieliszków okowitę i odstawił butelkę. Następnie skierował spojrzenie na wspomnianych szlachciców. Na pierwszy rzut oka nie wyglądają na zbyt inteligentnych.
- Uczony nie porwie chłopa do mordu poetyckimi hasłami, nie muszą więc być. O tam są kolejni. Isentor wskazał grupę siedzącą dokładnie po przekątnej sali. - Czekamy aż zjawią się pozostali i rozpoczynamy masakrę. Powinni już tu być, napijmy się.
Czyli połączymy przyjemne z pożytecznym Elf uniósł kieliszek i stuknął nim w uniesione kieliszki towarzyszy. Następnie "ognisty" napój spływał po przełyku do żołądka. Karczma ma zostać w stanie nienaruszonym?
-Dobra, nie wiem jak wy, ale ja idę. Jak ktoś chce to z dwie osoby mogą się przyłączyć. Powiedziawszy to elf ruszył w stronę karczmy. Spokojnie przekroczył próg. Zauważył siedzącego na uboczu króla, Devristusa i Mogula. Sam wybrał miejsce z dala od tej grupki. Nie można było od razu dać sygnału innym, że są tu w sporej liczbie. Zajął więc siedzisko, po czym złożył zamówienie na butelkę wina.
Isentor również przechylił kieliszek, spił okowitę powoli pozwalając trunkowi delikatnie spłynąć po gardle. - Bardziej zależy mi a tym, by nie ucierpiał nikt postronny. Nie chcę by nasze podobizny wisiały na drzewach w okolicy przez następne pół roku i byśmy byli poszukiwani za spalenie żywym ogniem chłopa, który nawinął się pod rzucane zaklęcie. Karczma to tylko budynek, kupa drewna i gruzu. Na szczęście stać nas na opłacenie milczenia karczmarza. Zobacz, jest już Malavon.
Zennishi nie czekając,już na Gunsesa wyruszył za Malavonem do karczmy gdy przekroczył próg zobaczył jak pierwsza grupa siedzi i pije coś mocnego,spokojnie siadł obok elfa i czekał na resztę.-Można się przysiąść do Ciebie Malavonie.
Gunses wszedł po jakimś czasie. Podszedł do gospodarza - Można u was zatrzymać się na noc? - zapytał - I czy ktoś może oporządzić mi konia, czy mam się tym sam zająć?
A chybcikiem, za Malavonem, do karczmy wszedł i Darlenit. Usiadł przy stoliku razem z wyżej wspomnianym magiem. - Nie lubię takich podróży - rzekł, starając się, by wyglądało to na naturalną kontynuację rozmowy.
A Zeleris miał dylemat. Niby mieli nie zwracać na siebie uwagi, co było raczej zrozumiałe, ale z drugiej strony samo pojawienie się czarnego dracona wręcz musiało ową uwagę zwrócić. Wszak nie często widuje się takie istoty. Tak więc mag przez dłuższy moment zastanawiał się, czy w ogóle wchodzić do karczmy. Czy nie lepiej byłoby ubezpieczać resztę z zewnątrz. Jednak po dłuższej chwili rozmyślań uznał, że to pierdoli i chce się napić. Wszedł więc za Darlenitem do lokalu i usiadł przy nim i Malavonie, tak jakby podróżowali razem. - Mają tu coś porządnego do picia? - zapytał towarzyszy.
Karczmarz podał Gunsesowi dwa piwa, jasne jak i ciemne, kiedy Zennishi zwrócił się do niego z dziwną prośbą wskazał mu menu wiszące za nim na ścianie.
Isentor skinął głową Devristusowi dając mu znak na następną kolejkę. - Przerzedza się w karczmie z każdą godziną. Nasz cel nadal siedzi i chleje. Zaraz do nich podejdę.
Elf ponownie rozlał okowitę do kieliszków, a następnie znów stuknął w kieliszki towarzyszy. W kolejnej sekundzie "ognisty" napój rozlał się po języku, aby jak najszybciej trafić do przełyku. Wszyscy już przyszli?
Zennishi patrząc na menu zwrócił uwagę na jedno z dań.-Poproszę kurczaka i szklankę wody do tego,proszę przynieść do tamtego stolika wskazał palcem.Po złożeniu zamówienia wrócił na swoje miejsce.
Po pewnym czasie do karczmy wszedł Nocturnus. Przekraczając próg, bez problemu dostrzegł członków Paktu podzielonych na grupki. Przejrzał kartę dań, po czym zwrócił się do karczmarza. - Witaj gospodarzu, chcę zamówić duży stek i trzy kufle mocnego piwa. - złożył zamówienie, następnie usiadł przy stoliku na uboczu, czekając na jakiś sygnał od reszty lub dalszy rozwój wydarzeń.
Zennishi otrzymując swoje zamówienie zajadał ile mógł chciał,być silny przed walką,ale nie zapomniał od dwóch magach siedzących obok jego.-Jak chcecie,możecie sobie wziąć kawałek.Nie chciał wyjść na samoluba i się podzielić.
-Nie trzeba. Mam wrażenie, że niektórzy członkowie mojej rasy byliby w stanie wyżyć tylko o winie i owocach. Elf uraczył się kolejnym łykiem lekko cierpkiego napoju. -Także nie krępuj się i jedz.
-Nie ma problemu a swoją drogą ciekaw jestem kiedy się coś wydarzy,ale brakuje tu kilku członków,będąc przy barze zauważyłem Gunsesa.Jaszczur bez krępacji konsumował dalej.
Isentor wraz z Mogulem zbliżyli się do mężczyzn siedzących przy barze. Szlachcic zmierzył ich z pogardą, kiedy stali na tyle blisko, by mógł dojrzeć rysy ich twarzy. Jego towarzysze odruchowo sięgnęli do broni przy pasie, zakładając, że dwóch nieznajomych może mieć wrogie zamiary. W nerwowej atmosferze oczekiwali, aż któryś z nich się odezwie. - Witam mości Pana i jego dwóch towarzyszy! - Witajcie, z kim mam przyjemność? - Nazywam się Morduk, a to mój towarzysz Barlok. Poszukuje ludzi do pewnej roboty. - 1000 grzywien płatne z góry! - Nie zapytasz jakiej roboty? - Nie interesuje mnie to, możesz mi zlecić wymordowanie sierocińca, zrobię to bez mrugnięcia okiem. Najważniejsze, by grzywny się zgadzały. - Muszę pozbyć się maga, który przeżył pogrom w stolicy 4 lata temu. - Pogrom!? Pamiętam to dobrze i wyraźnie, piękna rzeź. Komuś udało ujść się żywemu?
- Grr. To miało najpewniej udawać, że komuś się jednak udało wyjść żywemu a ktoś spartaczył robotę. Nie zamierzał się odzywać, bowiem jak zwykle grał swoją ulubioną rolę. Tempego aż do bólu ochroniarza.
- Owszem, wam. - Rzucił ozięble Isentor. Po czym spojrzał wymownie na Mogula jednocześnie wyciągając przed siebie dłoń, z której wystrzelił energie mortokinezy posyłając szlachcica za bar, prosto w pułki wypełnione butelkami z alkoholem. Jego dwóch towarzyszy przez ułamek sekundy nie wiedziało co ze sobą zrobić.
Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 2/2
Po drugiej stronie sali pozostała grupa podżegaczy zaczęła przewracać stoły robiąc z nich prowizoryczne barykady. //Grupa ukrywająca się za stołami rozpoczyna ostrzał, znajdują się 12 metrów od uczestników wyprawy. Kule i pociski latają po całym pomieszczeniu niszcząc meble i raniąc ludzi.
Ork szybkim ruchem wyciągnął z pasa swój miecz i pchnął zaskoczonego bandytę ponad najwyższe prawe żebro. Jeśli atak się udał złapał za ramię martwego podżegacza i odwrócił się z nim tworząc z jego ciała tarczę przeciwko strzałom. Dodatkowo stanął pomiędzy pozostałą dwójką przy życiu tak, by w razie ich ataku móc ochronić się przed uderzeniem.
Mag wywrócił stół stół i schronił się za nim. - Izipash ipush! - wymówił gniewnie. W jego dłoni powstała kula energii, którą dodatkowo podsycała wściekłość maga. Po chwili obrał za cel bandytę, który właśnie mierzył w stronę jednego z członków Paktu. Nocturnus bez najmniejszego wahania cisnął w niego piorunem kulistym. Przeciwnik został trafiony w korpus i natychmiast padł martwy.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 1/2
Zennishi akurat skończył posiłek gdy akcja się zaczęła szybko wywrócił stół,aby schronić siebie i dwóch magów przy nim niestety nic nie mógł zrobić,bo nie miał broni dystansowej ani żadnej magii pod ręką,więc postanowił czekać,aż skończy im się amunicja,bądź podejdą na zasięg jego broni
Pozostały przy życiu bandyta podżegacz rozpoczął ostrzeliwać Mogula i powoli wycofywać się do wyjścia z karczmy. Strzelał niedbale, zależało mu jedynie na zajęciu czymś orka, by mógł bezpiecznie uciec.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 1/2
Grad pocisków przeszywał pomieszczenie. Isentor skupił się otaczając ciało mortokinetyczną tarczą, która odbiła pierwszy śmiertelny nabój pędzący w jego stronę. 7 z nich siedziało ukrytych za dwoma stołami w bliskiej odległości od siebie. Wtedy drugi pocisk rozbił się o mentalną ochronę wokół maga. - Upiltu! Trzeci z pocisków roztrzaskał martokinetyczną barierę kończąc równie źle jak i ona. Jednak zaklęcie wybuchu cienia było już aktywne. W punkcie pomiędzy dwoma stołami, za którymi kryli się bandyci podżegacze czarna energia ukazała swoje złowrogie jestestwo. W ułamku sekundy z drobnego czarnego punktu rozległ się potężny huk i fala czarnej energii zalała obszar koła o średnicy 6 metrów wyrywając z podłogi deski, zmiatając na wióry stoły, rozrywając niczym szmaciane laleczki ciała bandytów. Kończyny rozrzucone po pomieszczeniu ukazywały niszczycielską moc czarnej magii, widok rzezi przyprawiał o ciarki. Występ jednego aktora, w akompaniamencie krwi rozbryzganej po ścianach i twarzach postronnych.
Zennishi widząc potęgę magi zniszczenia nie mógł uwierzyć,że niedługo on prawdopodobnie będzie mógł ją władać.A teraz chciał zasłużyć na to,by zaskarbić sobie szacunek zobaczył jak wielkie zamieszanie się zrobiło wykorzystał,więc to i wyszedł za stołu jednocześnie wyciągając swoją buławę podbiegł do jednego z bandyty podżegaczy,który znajdował się w sali i uderzył go w tylną część czaszki bandyta padł.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 1/2
Gunses stanął w kącie z którego miał dobry widok na wszystko. Pilnował, aby magom nie groziło zbyt wielkie niebezpieczeństwo i aby mogli wymierzyć sprawiedliwość.
Ork dalej ze swoją tarczą zebrał w sobie gniew i wystawił demoniczną łapkę, i cisnął wiąskę błyskawic w stronę uciekającego bandyty. Tego się nie spodziewał...
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 0/2
Gdy zaczęła się strzelanina, Zeleris zareagował prawie, że instynktownie. To znaczy zaczął pobierać energie magiczną z duszy. Po ułamku sekundy jednak zorientował się, że najpierw powinien zadbać o jakąś ochronę. Podobnie jak Nocturn, wywalił więc stół i schował się za nim, mając nadzieję, że cokolwiek on da. Dla pewności otoczył się także barierą psioniczną. Dopiero później zaczął przygotowywać zaklęcie. Skoncentrował energię magiczną i zaczął wizualizować efekt. W międzyczasie ostrzał trwał dalej, a podżegacze ginęli od potężnej magii króla. - Izipash ipush! - warknął pod nosem, przez co stworzył piorun kulisty w dłoni. Wychylił się zza stołu i cisnął piorunem w jednego z bandytów okupujących salę. Energetyczna kula trafiła w jego pierś bez większych problemów wypalając dziurę w napierśniku człowieka, oraz parząc go tak dotkliwe, że aż sprowadziło to na niego śmierć. Podżegacz padł martwy na ziemię, a Zeleris schronił się za stołem i szykował kolejne zaklęcie. Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 0/2
Bandyta podżegacz porażony piorunami przez Mogula wywrócił się po czym skonał w męczarniach. Krople i płaty stopionej od gorąca skóry wskazywały drogę do wyjścia z karczmy.
Isentor wskoczył za bar ukrywając się przed nadlatującymi pociskami, chociaż większość bandytów skupiona była na samobójczym wybryku jaszczura.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1
Zennishi zdołał zaskoczyć jednego z bandytów, pozostała 10 ukrywała się za stołami w pobliżu. Pierwszy pocisk trafił jaszczura w lewe ramię. Drugi był nabój, rozerwał kolano, trzeci i czwarty pocisk przeszyły brzuch przelatując na wylot kiereszując po drodze wnętrzności Zennishiego. Samobójczy akt odwag zakończył się ledwie żywym jaszczurem leżącym w kałuży własnej krwi tuż pod stołem, za którym ukrywało się 2 szlachciców i 1 bandyta.
//: taka mała rada Zennishi - jeśli MG zwraca Tobie uwagę lub poprawia Cię, to nie edytuj, tylko brakujące informacje staraj zamieścić w kolejnym poście już.
Ork Nie miał zbytniego pola do manewru, musiał improwizować i dalej walczyć na odległość, bowiem ostrzał trwał dalej. Ponownie zebrał w sobie gniew mając wyciągniętą demoniczną rękę i cisnął błyskawicą w najbliższą grupkę bandytów, która strzelała za stołu. Wiązka błyskawic poraziła jednego z nich. Zaklnął patrząc na konającego jaszczura, nic nie mógł zrobić.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 0/2
To był czas dla Gunsesa. Wampir ruszył w kierunku leżącego jaszczura, wykonał opanowany do perfekcji ślizg, dzięki czemu po rozbiegu sunął po podłodzę w stronę leżącego dziecka nocy. Podbiegł do niego, wziął go za ręce. Nie bacząc na latające kule zaczął ciągnąć go do wyjścia.
Elf spojrzał się na to co się dzieje. Chciał pomóc jaszczurowi, ale przyciągnięcie psioniką może go zabić. Izani qiash xugro agrosh Rasher Elf wyciągnął przed siebie dłonie, a wokół bandyty z fioletowego obłoku wyłoniły się widmowe szkielety. Można była dostrzec przerażenie w oczach podżegaczy. Szkielety nie czekały ani chwili, więc odprawiły taniec śmierci na podżegaczu od razu po pojawieniu się na podżegaczu. Przeciwnik nie miał szans z taką potęgą tego zaklęcia. Dwóch jego znajomych w przerażeniu uciekli od szkieletów. Dev uśmiechnął się, osłonił się psioniczną barierą i schował za pobliskim stołem.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 0/2
//: ciężgo Isku zobrazować to sobie jak wygląda karczma, lecz wyjście i najbliższy kawałek sali gdzie ja się znajduję są już czyste, więc raczej mogę wykonać ten manewr.
Ork rozejrzał się po sali i sam z cielskiem doszedł do Gunsesa który ratował jaszczura. Ustawił się tak, że odkryte plecy jak i towarzyszy nie ustawiał na linii strzału. Dodatkowo zasłaniając się rzucił z gniewem kolejną wiązkę zabijając ostatniego bandytę podżegacza.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 0/2
Mag wychylił się zza stołu, by oszacować liczbę i rozmieszczenie przeciwników. Dostrzegł, że największa grupa kryje się za barykadami po drugiej stronie sali. Ponownie ukrył się za stołem, po czym skumulował odpowiednią ilość energii magicznej. Po krótkim czasie wstał, wyciągnął przed siebie ręce i wypowiedział inkantację zaklęcia. - Izipash ipush huoshan elishash! - w pomieszczeniu zerwał się lekki wiatr, który z każdą chwilą nieznacznie się nasilał. Po krótkim czasie Nocturnus obrócił się ku barykadom i uderzył rozpostartymi dłońmi o siebie. Wytworzyło to silny podmuch wiatru skierowany w barykady i znajdujących się w ich pobliżu przeciwników. Silny wiatr cisnął jednym szlachcicem o ścianę, natomiast drugi wywrócił się na barykady.
Bar: Szlachcic podżegacz 1/1 Bandyta podżegacz 0/2
Gunses rzucając się do ratowania jaszczura oberwał pociskiem w brzuch, kiedy podniósł rannego i próbował z nim uciec trafiły go w plecy kolejne 3 naboje.
Szlachcic był cały czas ogłuszony, Isentor wychylił się na chwilę zza lady rzucając zaklęcie tchnienia śmierci. - Iaesh qiash xugro izani! Podmuch wytworzył się z dłoni, które przystawił do siebie Isentor, pomknął w stronę ogłuszonego szlachcica podżegacza zamieniając go w zgniłe truchło bez życia.
Szczęściem Gunses był dość niezwykły i drugiej takiej hybrydy ciężko było szukać w świecie. Mimo ran jakie odniósł udało mu się wyciągnąć jaszczura przed karczmę. Upadł przy nim, swymi kłami rozerwał sobie skórę i żyły na prawym nadgarstku i ociekającą krwią dłoń podał jaszczurowi - Pij... - rzekł szamocząc się z butelką ludzkiej krwi przypiętą do pasa. Sam też musiał się zregenerować.
Zennishi patrząc jak Gunses oberwał zrobiło mu się przykro,że z jego powodu kompan oberwał 3 razy.Zennishi wtopił kły w żyły wampira pijąc jego krew nie wiedział jednak,co po tym nastąpi.
Odrobinę się spóźnij. Mogul wiedział o tym, lecz miał również świadomość niezwykłych zdolności regeneracyjnych wampira jak i również tego jaką upartą też personą był Gunses. Dlatego też wolał się rzucić na pomoc jaszczura niż czekać bezczynnie, nawet jak miał przez to oberwał. Podobało mu się takie zachowanie. Trzeci raz dzisiaj zebrał w sobie gniew i posłał wiązkę w szlachcica. Nie dało to nic jednak, bowiem błyskawice rozeszły się po zbroi nie robiąc większej krzywdy. Teraz jedyne na co się przyda, to ochrona Gunsesa i Zennishiego, tak, by mogli spokojnie się zregenerować. Ork zablokował również ucieczkę ewentualnym uciekinierom, bowiem znajdował się przy samym wejściu.
Zennishi pijąc krew Gunsesa zauważył,że rany jego się bliźnią ból ustępuje i ponownie nabiera sił.-Dziękuje Gunsesie,za uratowanie mojego marnego żywota nie wiem jak Ci się odwdzięczę Tobie z resztą też Mogulu.Rzekł już zdrowy jaszczur.
//Zdarzyło się tak,że jaszczuroczłek był wampirem i jeżeli tak to jakie cechy rasowe nabywa.Pytam z ciekawości.
- To nasz obowiązek, co nie Mogul? Chronić tych, którzy sami nie umieją się ochronić... - powiedział Gunses dopijając do końca butelkę i przypinając ją ponownie do paska
- Nie przydamy się tam, to już nie nasza walka. Rzekł spokojnie Mogul, który miał nadzieję na szybki koniec, bowiem znudził się lekko. Cały czas osłaniał się martwym cielskiem.
//Darlenit Twój post został usunięty. Czytaj posty, bo kompletnie nie wiesz co się dzieje. Ten szlachcic jest obezwładniony i nieprzytomny, obok niego siedzi Isentor.
Aragorn usłyszał strzały(!). Nie reagował do czasu aż zobaczył Gunsesa targającego Zennishiego. Podleciał do nich i dobył swoją dwuręczną kosę kosę. Tak na wszelki wypadek. Zapach prochu przyjemnie drażnił nozdrza. - Jak na imieninach u szwagra. - rzucił krasnoludzkim powiedzonkiem. - Jak im idzie?
Szlachcic powoli odzyskiwał przytomność dlatego Isentor czym prędzej rzucił na niego zaklęcie snu. - Izaar! Ledwie wstawał a ponownie zsunął się na podłogę. Strzały broni zaraz go zbudzą więc mistrz musiał działać szybko. Wychylił się zza lady, by ponownie wystrzelić z dłoni tchnieniem śmierci w jednego z ogłuszonych szlachciców. - Iaesh qiash xugro izani! Podmuch wytworzył się z dłoni, które przystawił do siebie Isentor, pomknął w stronę ogłuszonego szlachcica podżegacza zamieniając go w zgniłe truchło bez życia.
Elf wychylił się zza stołu. Podniósł rękę i skierował w nią w szlachcia na sali. Iaesh qiash xugro izani! Z jego dłoni wystrzelił fioletowy podmuch tchnienia śmierci, który na swojej drodze przemieniał wszystko w zgniliznę. Po chwili podmuch dotarł do szlachcica i ukrócił jego żywot. Elf schował się za stołem odsapnął, gdyż obok niego przeleciała kula. Westchnął. Mogę użyć jeszcze zaklęcia dwu inkantacyjnego. Kula ognia pomyślał. Heshar anash! Nad dłonią ukrytego za stołem maga pojawiła się pulsująca ogniem, żółto-czerwona kula. Elf wychylił się, zlokalizował przeciwnika i schował się. Wziął oddech i wychylił się jeszcze raz. Tym razem za pomocą psioniki rzucił kulą w szlachcica. Nekromanta już miał wprawę w rzucaniu pociskami, więc nie zdziwił się jak kula ognia stopiła pancerz przeciwnika na korpusie, który wtopił się w skórę, a następnie zaczął palić wnętrzności. Szlachcic skonał w męczarniach. Devristus zmienił kryjówkę - przeturlał się do stołu obok tego poprzedniego.
Malavon w końcu się ruszył. Ukrywał się nieco przy jednym z stołów. Widział, że i tamci mieli swoje barykady. Elf pchnął jeden ze stołów mocną psioniki. Wzrokiem odnalazł pozostałą dwójkę szlachciców. Skupił się, aby skorzystać w końcu z swojej energii. Zauważył dwójkę pozostających niedaleko siebie szlachciców. -Anoshu izosh ruash! - rzucił słowa zaklęcia w eter. Wokół nich wytworzyła się dość żwawo kula wody. Czar uwięził w swym wnętrzu parę przeciwników. Jednak Mal musiał utrzymać swoje zaklęcie jeszcze przez jakiś czas.
Uwięzieni w kuli wody mężczyźni udusili się. Szlachcic uśpiony przez Isentora ku jego zdziwieniu spał jak zabity, darując sobie delikatność chwycił go mortokinetycznym uściskiem i wyrzucił zza baru na roztrzaskane stoły. - Jest mój!
Zennishi po wszystkim wszedł do karczmy chciał się napić wody,żeby przepłukać gardło po wampirzej krwi.-O tu jest.Wrzasnął na całe gardło i wpił całą szklankę w tri migach.
Isentor był rozczarowany skupieniem na misji swoich towarzyszy, tym bardziej przeszkadzało mu ich błazeńskie podejście do sprawy zemsty. Starał się jednak skupić na szlachcicu. Uniósł go metr nad ziemię za pomocą mortokinezy. - Czy ktoś z was potrafi strzelać? - najpierw zwrócił się do towarzyszy po czym do szlachcica. Wiesz, gdzie znaleźć Lithana?
//Zennishi krew zaczęła leczyć rany. Nie udzielono Ci pomocy więc pociski, które pozostały w ciele zaczynają się zarastać. Ponadto wampirza krew nie jest w stanie przyśpieszyć zrastania połamanych kości. Nadal masz roztrzaskane kolano.
Mag wyszedł zza barykady i rozejrzał się po kompletnie zdemolowanej karczmie. Krwi, ludzkich szczątków, dziur po kulach i zniszczonych mebli było tutaj pod dostatkiem. Podszedł do szlachcica, którym chwilę temu cisnął Isentor. - Weźmy go na tortury i pomęczmy w podziemiach Paktu. - zwrócił się do Isentora, po czym wyciągnął miecz. Kilka sekund później dostrzegł swoje piwo w nienagannym stanie. Przyjrzał się kuflowi i napił się. Wszyscy cali? - głośno zapytał grupę, ocierając piwo z ust.
Zennishi zdał sobie sprawę,że kolano ma rozwalone upadł po wypiciu wody i jak wszedł o własnych siłach do karczmy ciężko powiedzieć,ale zaraz wołał o pomoc.-Panowie kto zna się na medycynie,czy coś i niech ktoś,pomoże mi te kule wyciągnąć,bo będę miał gangrenę.Bardzo proszę.
- Nawet gdybym wiedział, pierdol się magu! Isentor zacisnął mortokinetyczny uchwyt na szyi szlachcica, ten lekko zacharczał dusząc się. - Devristusie, odstrzel mu prawą dłoń za pomocą kuli ognia.
- Co prawda kuli nie potrafię usunąć, jednak jestem w posiadaniu mikstur uzdrawiających. Wypij, przyspieszy regenerację ran. - zwrócił się do Zennishiego, po czym podał mu miksturę leczniczą.
Nazwa: większa mikstura leczenia ran (0,5l) Cena: 25 grzywien Działanie: Leczy głębokie do 5 centymetrów rany cięte. Leczy rany kute tkanki mięśniowej do kilkunastu centymetrów - rany po pchnięciu mieczem lub strzale. Nie leczy uszkodzonych organów. Leczy również siniaki i stłuczenia tworząc skrzep (strup).
Jaszczur przyjął miksturę od Nocturna,od razu ją wypijając,lecz to nie załatwiło jego problemu z kolanem.-Dziękuje Ci Nocturnie pomożesz mi wstać i usiąść na jakimś krześle.Odwdzięczę Ci się po zakończeniu misji.
Ork popił jeszcze trunki i poszukał swoich "narzędzi". Gdy je znalazł zabrał się za Zennishiego. W ostatniej chwili rozkazał mu nie pić mikstury, bo ta przyśpieszyłaby jeszcze proces gojenia ran. Musiał działać szybko, bowiem wampirza krew zaczęła działać. Całkowicie zaapsorbował się w pracy nie zważając już uwagi na nic innego. Po dosyć dłuższej chwili wszystkie kule były wyjęte a jaszczur zabandażowany. Używam umiejętności Medyk
Szlachcic zawył z bólu, szarpał się w konwulsjach uwięziony w mortokinetycznych uścisku ochlapując podłogę krwią z kikuta u końca ręki. - To ból drogi przyjacielu. Dokładnie to odczuwali mordowani przez was adepci, magowie, dorośli jak i dzieci. - Pierdol się! - Powinieneś zmienić nastawienie. Oszczędziliśmy Ci lewą dłoń, jeszcze możesz samemu się odlać, wypić piwo i zwalić konia jeśli zabraknie Ci grzywien na dziwki. - Dev... - Czekaj! Czego chcesz! - Atak na gildię magów został przeprowadzony zbyt precyzyjnie. Tłum chłopów posiada przewagę liczebną i z łatwością zatłucze młodzików, adeptów ale nie poradzi sobie z potężniejszymi magami. Większość spłonęła ale odnaleźliśmy ciała, która wyglądały na zaszlachtowane mieczem. Chłopów nie stać na miecze, nie potrafią nimi walczyć. Wydaje mi się, że pogrom przeprowadzony przez tłuszcze był przykrywką. W rzeczywistości przeszkolona grupa zabójców wdarła się do gildii magów bezlitośnie mordując najpotężniejszych. Chłopi dobili niedobitki, zaś przemarsz takiej ilości ludzi oraz wywołany przez nich pożar strawił wszelkie dowody.
- Nie ma problemu. - odpowiedział krótko i pomógł wstać Zennishiemu, gdy tylko Mogul zakończył usuwanie kul. Po chwili odprowadził go do najbliższego krzesła, na którym mógł swobodnie usiąść i nieco odpocząć.
Zennishi w ostatniej chwili wypuścił flakonik z miksturą na szczęście,była zakorkowana.Jaszczur patrzył co wyprawia ork i cieszył się,że kule opuściły jego ciało,jeszcze noga została do naprawienia.-Dzięki za ostrzeżenie Mogulu przed wypiciem miksturki i za wyciągnięcie kul.
Przerażony widokiem kolejnej kuli ognia szlachcic zaczął współpracować. - Rozgryzłeś nas. Mieliśmy zaszczuć adeptów chłopami, prawdziwa walka odbywała się od wewnątrz. Przecież nie wdarlibyśmy się do budynków gildii z kilkoma mieczami i chłopskimi widłami. Bramy zostały otworzone od środka. Nie zamieniłem z nimi zbyt wielu słów, z resztą nie byli zbyt rozmowni. Kazali na siebie mówić bractwo ciemności, uważali się za lepszych, patrzyli na nas z pogardą. To oni zajęli się eksterminacją arcymagów i magów w gildii, kiedy dotarliśmy do środka zastaliśmy trupy. Nikt z chłopów nie zastanawiał się nad tym, widocznie założyli, że wcześniej ktoś z tłuszczy już się tu wdarł i doprowadził do rzezi. - Przysłał ich Lithan? - Nie, przybyli na rozkaz jego współpracownika. Nie wiem o kim mówił. - Myślicie o tej samej osobie co ja?
- Gdzie znajdę to bractwo ciemności? - Od kilkunastu dni jest tam bariera. Tam ostatnim razem dostarczaliśmy im broń. Kontakt się urwał po powstaniu bariery. Wydaje mi się, że nadal tam są.
- Kryjówka bractwa ciemności i wyrywy z demonami, teraz nabiera to sensu. Przynajmniej są tam uwięzieni. Isentor wypuścił z uścisku szlachcica, ten opadłszy na ziemię chwycił się za kikut, który potwornie przeszywał ból, po czym spróbował wstać na równe nogi.
- Zacisnąć ząbki psze pana, ale jak chcesz. Nie do końca Isentorze. W końcu ja jestem tutaj i przedostałem się, tak? Oni też mogą, pytanie brzmi kiedy się na to zdecydują. Słychać było chrupnięcie, noga nastawiona.
Zennishi zawył z bólu,ale już czuł się lepiej teraz mógł wypić miksturkę od Nocturna i to zrobił jednych haustem.-Panowie ma się rozumieć,że wejdziemy do bariery.Zapytał wszystkich się znajdujących.
//Mogę już normalnie chodzić,czy muszę wypić miksturkę na zrastanie kości.
- Musieliby zdobyć chram. Przejść o wyznaczonym czasie przez portal i przebić się przez wojsko po naszej stronie. Nieco samobójcza misja. A co do Ciebie, dziękuję za udzielone informacje. Izani qiash xugro agrosh Rasher! Z ziemi wyłoniło się 6 widmowych szkieletów, każdy z nich dzierżył długi, miecz oburęczny, zamaszystymi ruchami oręży siekali ciało szlachcica raz po razie, krew z ran bryzgała dookoła czyniąc z aktu mordu spektakularne widowisko.
//Masz nastawione kości, zrastanie kości trwa od tygodnia do dwóch tygodni.
Mal odsunął się od widowiska związanego z śmiercią szlachcica. Nie chciał poplamić swojej szaty. -Na portal do bariery musielibyśmy nieco zaczekać, prawda? Chyba, że akurat jakoś niedługo się otwiera. Poza tym zakładam, że nie może to być zwykły zwiad. Podobnie nie każdy ma kontakt z tym Lithanem.
Zennishi dostając od orka miksturkę wypił ją pędzikiem i czekał na zrośnięcie mu się kości.-Ponownie dziękuje Ci Mogulu,i tak trzeba poczekać na zrośnięcie się kości,więc do tego czasu koś niestety musi mnie ponieść,lub jakiś wóz załatwić.
- Będę musiał porozmawiać z Gunsesem na temat infiltracji obozu Lithana. Bariera to jednak spory obszar, dużo terenu do przeczesania jeśli nie będziemy mieli żadnych wskazówek. Nic nas już tutaj nie trzyma. Proponuje wracać do paktu.
Na odchodne Isentor pozostawił właścicielowi karczmy mieszek wypełniony grzywnami na odbudowę karczmy. Po długiej podróży powróciliście do siedziby paktu.
Podsumowanie: Członkowie mrocznego paktu wyruszyli do karczmy "celny strzał" w poszukiwaniu mężczyzn odpowiedzialnych za pogrom magów w stolicy. Okazało się, że pogrom był tylko przykrywką do wyeliminowania najpotężniejszych magów na wyspie przez bractwo ciemności.
Talenty: Aragorn Aktywność: 1 srebrny talent Opisy: 1 srebrny talent Walka: brak Bonus pieniężny: 100 grzywien
Darlenit Aktywność: 1 brązowy talent Opisy: 1 brązowy talent Walka: brak Bonus pieniężny: 50 grzywien
Devristus Aktywność: 1 złoty talent Opisy: 1 srebrny talent Walka: 1 srebrny talent, 1 złoty talent Bonus pieniężny: 250 grzywien
Etos Aktywność: 1 brązowy talent (+1 brązowy talent) Opisy: 1 brązowy talent Walka: brak Bonus pieniężny: 50 grzywien
Gunses Aktywność: 1 srebrny talent Opisy: 1 złoty talent Walka: brak Bonus pieniężny: 150 grzywien
Isentor Aktywność: 1 złoty talent (+1 złoty talent) Opisy: 1 złoty talent Walka: 2 srebrne talenty, 1 złoty talent Bonus pieniężny: 400 grzywien
Malavon Aktywność: 1 złoty talent Opisy: 1 srebrny talent Walka: 1 złoty talent Bonus pieniężny: 250 grzywien
Mogul Aktywność: 1 złoty talent Opisy: 1 brązowy talent Walka: 1 srebrny talent, 1 brązowy talent Bonus pieniężny: 200 grzywien
Nocturn Aktywność: 1 złoty talent (+1 złoty talent) Opisy: 1 srebrny talent Walka: 1 srebrny talent Bonus pieniężny: 200 grzywien
Zeleris Flamel Aktywność: 1 srebrny talent Opisy: 1 srebrny talent Walka: 1 srebrny talent Bonus pieniężny: 150 grzywien
Zennishi Aktywność: 1 złoty talent Opisy: 1 srebrny talent Walka: brak Bonus pieniężny: 150 grzywien