Forum Tawerny Gothic

Tereny Valfden => Dział Wypraw => Wątek zaczęty przez: Stisla w 27 Luty 2015, 12:40:10

Tytuł: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 27 Luty 2015, 12:40:10
Nazwa wyprawy: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Prowadzący wyprawę: Evening Antarii
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: bycie Stislą
Uczestnicy wyprawy: Stisla

Stisla zrobiwszy uprzednio zakupy na rynku miejskim w stolicy Valfden, Efehidionie postanowił nieco pokrzątać się wśród kupców i ich straganów. Dawno go w mieście nie było, więc tym bardziej ochoczo nasłuchiwał i rozglądał dookoła. Liczył na to, że usłyszy gdzieś jakieś, jak to mawiał "sensacyje".
- Te straganiarzu, ile za te łachmany? A te koślawe owocunie, to chyba za darmo rozdajecie, ha? - zagadywał wszelakich sprzedawców...
Przechadzając się wśród tłumu gapiów i przekrzykujących się sprzedawców, spostrzegł w oddali między straganem dość żywy kolor czerwony.
Nie sposób nie zauważyć na rynku miejskim w Efehidionie coś czerwonego, a to pomidory, a to jabłuszka, ale tak duży obszar naraz nie zdarzało mu się wcześniej widzieć.
- Co to, kurka nioska, jest? - mówił do siebie i jednocześnie spoglądał na pokryty czerwoną płachtą namiot. Nigdy wcześniej nie widział tutaj tego typu "straganu". Z natury ciekawy krasnolud czym prędzej przepychał się by ujrzeć nieco więcej, a że z natury był raczej ciekawski, to strasznie mu się dłużyło to przepychanie
-Przepraszam... Odsuń się pokrako... Jak liziesz fajtłapo... Pani przodem... - zwracał się do każdego podeptanego przechodnia, raz miło, raz niegrzecznie, ale w końcu dotarł na tyle blisko namiotu, że jego oczom ukazał się w pełnej krasie.
Stoisko, jak stoisko, nic nadzwyczajnego, zresztą nie to przykuwało jego uwagę.
- Co za pannice! Na Ellmora, gdzie łone się uchowały! - spocił się z wrażenia
W namiocie przebywało kilka całkiem powabnych i urodziwych kobiet...

Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 27 Luty 2015, 13:11:44
Ależ to nie był zwykły, skromny, kupiecki namiot jakich wiele, który miał za zadanie dawać jedynie ochronę towarom przed słońcem albo deszczem. Nie był poszargany ani cerowany. Czubek ozdobiony jakąś złotą gwiazdą wystawał wyraźnie ponad inne skromne straganiki i namioty, które go otaczały, na których sprzedający umieszczali "reklamy" wśród łat i poszarganych płacht. Nie sprzedawano też w nim jajek czy drobiu, ani też ziemniaków albo innych tanich szpargałów.
Budowla była owszem, czerwona, ale też ozdobiona motywami roślinnymi przy spodzie, zawijanymi jakby ślimaczkami na samym szczycie; trójkątny dach cały był usłany złotymi gwiazdami (takimi samymi jak ta, która zdobiła jego czubek). I ktoś mógłby pomyśleć, że to jakaś przenośna świątynia nowego boga, sprawiedliwszego niż wszyscy poprzedni razem wzięci, a w środku ktoś opowiada o nim niestworzone lecz zachwycające historie.
Ciężka, droga tkanina była lekko rozsunięta. Stisla przez szparę mógł dojrzeć trzy piękne kobiety, prawie nagie. Odziane były bowiem w przezroczystą, zwiewną tkaninę nieukrywającą niczego. Chichotały one jedna przez drugą, rumieniły się, bawiły razem. Potem na chwilę znikały gdzieś w głębi by znów się pojawić i zachwycić swoimi zgrabnymi ciałkami krasnoluda. Wyglądało to bardzo rozkosznie!
W świetle zachodzącego słońca namiot wyglądał bardzo egzotycznie. Można powiedzieć, że zapraszał każdego lecz...
- Hej!- usłyszał Stisla. Trzy kobiety wydały z siebie odgłos zdziwienia i przerażenia; uciekły gdzieś wgłąb i schowały się. Ze środka wyszli zdecydowanym krokiem dwaj rośli mężczyźni. Silni, pozaznaczani czerwonymi znakami na twarzy, które miały dodać im groźniejszego wyglądu. Tak jakby ich mięśnie, połamane i zrośnięte wiele razy nosy, chłodny wzrok, nie były już same w sobie wystarczająco straszne.
Bez wyjaśnień dopadli do zdziwionego Stisli, wzięli go pod pachy i zanieśli wprost do czerwonego wnętrza. Nic sobie nie robiąc z tego, że krasnolud nawet nie wiedział o co chodzi...
Wnętrze było bogate. Kosztowności leżały na niskich stołach. Były tam porozkładanie pierścienie i drogocenne kamienie. Złoto leżało obok sztućców z tego samego metalu, dalej lustra w wymyślnych ramkach, skrzynie z solidnego ciemnego drewna, pachnidła i proszki w małych miseczkach. W środku unosił się zapach przypraw, ale też olejków raczej rzadko, nawet w stolicy, spotykanych.
Na podłodze leżały dywany, zapewne tak samo drogie jak i cała reszta. Były one pokryte całe pięknymi regularnymi wzorami. Można było od tego dostać oczopląsu!
Mężczyźni postawili Stislę, trzymając go za ramiona, by nigdzie nie uciekł i nie wiercił się zbytnio.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 27 Luty 2015, 13:43:52
Stisla, prawdziwy koneser kobiecego piękna nie był w stanie skupić się na dostojności otaczających go przedmiotów. Co mu po widokach znakomitości tego świata. W tym momencie nie robiły na nim żadnego wrażenia, ani dywany, ani wazy, a nawet różnokolorowe świecidełka i bogato zdobione wykwintności sztuki rzeźbiarskiej. On miał przed oczami tylko i wyłącznie jedną rzecz. A właściwie trzy. Trzy piękne kobiety, choć już dawno zniknęły z jego oczu, to on je cały czas widział oczami wyobraźni.
Nie protestował gdy dwóch wykidajłów niemalże porwało go z rynkowego zgiełku. Wymamrotał tylko śladowe ilości zdziwienia.
- Co u licha?
Wreszcie postawiony przed obliczem tych wszystkich otaczających go znakomitości, po dłuższej chwili doszedł do siebie. Zrozumiał, że znalazł się w sobie nieznanym miejscu trzymany przez dwóch całkiem dużych i silnych osiłków.
Wiedział jednak, że podglądanie niewiast było czymś nagannym, ale w duszy był szczęśliwy, że to co ujrzał zostanie w jego pamięci. Mógłby się siłować z olbrzymami, ale postanowił zaczekać co się będzie działo, wszak widoki były iście ujmujące, a i liczył na to, że jeszcze raz ujrzy oblicze choćby jednej z dam, które wcześniej podglądał.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 27 Luty 2015, 13:56:34
Mężczyźni czekali na kogoś, albo na coś. Chwilę to trwało. W  końcu jeden z nich zawołał niepewnym głosem - Panie...?
Zza kotary wyszedł wysoki, odziany w drogie jedwabne szaty mężczyzna. Był już siwy i doświadczony przez życie. Mimo tego stwarzał wrażenie bardzo dostojnego i bogatego. Siwe włosy, broda, krzaczaste brwi, szare oczy. Odznaczał się też garbatym nosem, ale jego wzrok był niezwykły... Gdy spojrzał na Stislę, krasnolud mógł doznać uczucia przebaczenia wszystkich win . Uderzył w niego spokój i zrozumienie. Tyle, ile akurat potrzebował.
-Co to za jegomość? - odezwał się, gdy ominął wszystkie niewysokie stoliki z najdroższymi towarami. Głos miał niski i przyjazny, aż z chęcią się go słuchało. -Coście się nad nim znęcacie? Krasnoludów się boicie!? - dodał, drwiąc ze swych sług. -Przecież w jego oczach od razu widać, że muchy by nie skrzywdził! - znów zabrzmiał przyjazny tembr jego głosu.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 28 Luty 2015, 15:17:24
Stisla nie spodziewał się mężczyzny, co najwyżej starszej, brzydkiej kobiety.
- Cccco? Ja? Co, kto się boi? - zapytał rozkojarzony
- Jam jest tutejszy szary krasnolud, nic specjalnego. A tak sobie szedłem niedaleko i taki łądny namiot dojrzałem, a i doceniałem jego knuszt, tfu, kunszt wykonania i takie tam... a... to też... - dodał
- A tyś to kto Mości Panie? Coś za jeden? Czemuś mnie porwał jak ja sobie tak grzecznie ino stał? - zapytał nieco bardziej buńczucznie.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 28 Luty 2015, 15:34:40
Strażnicy puścili krasnoluda. Podsunęli mu niskie krzesełko, mężczyzna kazał mu usiąść i sam zajął miejsce naprzeciw niego. -Dziewczęta! Wina proszę nalać mi i temu miłemu krasnoludowi... - zza kotary wyszły trzy młode służki. Jedna była maurenką o skórze koloru czekoladowego i czarnych lokach. Druga była blada, włosy miała niemal białe, a na twarzy mnóstwo piegów. Jej błękitne oczy miały w sobie niezwykłą głębie. Trzecia miała czarne długie włosy i opaloną skórę. Każda z nich odziana tylko w zwiewne, przezroczyste sukienki, zajęła się nalewaniem wina, postawieniem tacy z winogronami, albo po prostu ładnie wyglądała, by gospodarz mógł się napatrzeć. Stisla z resztą też. -ÂŁadne, hę? - mruknął dumny. - Jestem Edward Garbatonosy- przedstawił się. Upił spory łyk. -Ahhh! Jedno z lepszych win na całej wyspie! - wytarł rękawem siwą brodę. -Lepszego nie znajdziesz, doprawdy. Ale do rzeczy. Jestem kupem, jak zdążyłeś zauważyć. Nie musisz się mnie bać, he he! - zaśmiał się serdecznie. - Zaś moja historia jest dość długa. Te towary są bardzo cenne. Tysiąc grzywien za wazy z malukami sprzed paruset lat. Skrzynie malowane (zawartości nie sprawdzałem!) idą po dwa tysiące... Sztućce to jakieś trzysta do pięćset grzywien. A sam wszystkiego się dorobiłem!- pochwalił się. Rozgość się krasnoludzie. Jesteś porządnym człowiekiem, potrafię to wycztać z oczu! No ale... rudobrody, kim ty jesteś?- spytał, po czym maurenka usiadła mu na kolanie i nalała pysznego wina.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 28 Luty 2015, 19:56:18
- Czy ładne? Mości Panie, toż to zjawiska niespotykane, rzekłbym nadprzyrodzone! - zarzekał się krasnolud. I mówił najszerszą prawdę. Kobiety zrobiły na nim ogromne wrażenie.
- Kupcem powiadasz, ale chyba takim lepsiejszym... ykhm - Brodacz chrząknął gdyż w porę zorientował się, że popełnił gafę językową, a chciał zaimponować szczególnie młodym dziewczętom. - Znaczy się miałem powiedzieć lepszym... - szybko się poprawił.
Oj, majętność to chyba twoje drugie imię Dostojny Kupcu,co? - Stisla wreszcie doszedł do siebie, poczuł, że nic mu nie grozi, a i jego rozmówca nie miał złych zamiarów. - Mogę chlapnąć z Szanownym te "lepsze wino z całego świata"? - - zadrwił lekko z gospodarza namiotu, chcąc sprawdzić na jakim gruncie stoi.
- Jam jest Stisla, syn sławetnego Manka. Nie będę o ojczulku opowiadał, zna go każdy kto choć okruszynę tego światka zwiedził. Ty, Mości Kupcu, wyglądasz na takiego co bywał tu i tam, więc pewniutko żeś słyszał. No, ale mniejsza o to... Czym cię tak urzekł? - wypowiadając te słowa krasnolud skupił swój wzrok na ciemnoskórej kobiecie. W głębi duszy zazdrościł Garbatonosemu to, że dzielił z nią bliskość, choćby taką...niezobowiązującą.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 28 Luty 2015, 21:18:07
Edward zauważył wzrok Stisli skupiony na swojej maurence. Uśmiechnął się mimowolnie. -Pij i się nie krępuj! Powiem ci, jeździłem po świecie, także po kontynencie. Mają tam takie cuda... Ależ musiałem się na nie wykosztować! Istne boginie...- złapał się za głowę, choć tak naprawdę ceny niewolników nie robiły na nim wrażenia. -Są dla mnie bardzo cenne. Zrozumiesz, gdy zobaczysz moją żonę... Lepsiejszym kupcem? Uwierz mi, że pomimo mych bogactw... człowieka nie określa jego majątek- mężczyzna zrobił zamyśloną minę. Przez chwilę wbił wzrok w nieokreślony punkt gdzieś w przestrzeni. -Ha! A czymże mnie urzekłeś? A skąd mi to wiedzieć? Moi słudzy wzięli cię za niedoszłego złodzieja i podglądacza! Zupełnie niesłusznie. Są nazbyt gorliwi, musisz im wybaczyć. Nigdy mnie jednak nie zawiedli, nawet teraz- wyjaśnił. Spędziłem w Efehidonie już ponad dwa tygodnie. Więcej już nie sprzedam. Najbogatsi wydali u mnie swe oszczędności, a biedacy nasycili oczy. Zatem przysłużyłem się obydwu. Starczy tego dobrego! Dziś ruszam do Afers do mego domu - Gryfiego Gniazda. Jeśli nic cię nie trzyma w tej zapchlonej dziurze, to ruszaj ze mną, a zostaniesz sowicie wynagrodzony. Przyda się ktoś do obrony mych dóbr. Po drodze opowiem ci jak je pozyskałem (można powiedzieć, że uczciwą pracą, słowo honoru!). - Garbatonosy dokończył swe wino, dziewczętom kazał iść się ubrać, gdyż za godzinę ruszają na północ, a noce stawały się coraz chłodniejsze. Reszcie swoich ludzi kazał złożyć namiot uważając na niego, towary nakazał zabezpieczyć i pochować w skrzyniach na metalowe kłódki - wszystko zaś zapakować na wozy. Zaprząc konie, przygotować prowiant na drogę. -To jak? Zgadzasz się?
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 01 Marzec 2015, 10:08:27
- No, ten tego boginie... - odparł nieco zawstydzony, ale zachęcony przez Garbatonosego do rozmowy mówił dalej
- Co ja złodziej, a skądże! Jam spokojna dusza, a i piękno umiem docenić. Majętność nie jest ważna póki nie masz komu jej oferować, Mości Kupcu, prawda li to?
Po wysłuchaniu propozycji współpracy starał sie nie ukazywać, że dalsze przebywanie w gronie tych piękności, mowa oczywiście o kobietach, było mu jak najbardziej na rękę.
- Gryfie Gniazdo? Nie znam, gdziekolwiek to jest, z chęcią odwiedzę. Niedawno wróciłem do Efehidionu, ale co mnie tu trzyma? Nic. Czy się zgadzam? Jasne, Mosci Panie. Ruszajmy!
Stisla żwawo zatupał nogami, po czym zdał sobie sprawę, że będzie pełnił rolę wykidajło nieznanego mu dotąd kupca. Nie przejął się rolą jaką miał pełnić, gdyby to miało jakiekolwiek znaczenie, ale tym, że w porównaniu do Edwarda był mało atrakcyjną partią. Nie żeby kobietki za nim nie szalały, ale nie takie, jak służące kupca. Nic innego nie chodziło mu po głowie, tylko trzy dziewczęta. W myślach już widział żonę Garbatonosego...
Z zadumy wyrwało go wołanie...
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 01 Marzec 2015, 11:11:48
- Wsiadaj, za chwilę ruszamy- ponaglił go strażnik, który kilkanaście minut temu siłą zwlókł go do namiotu.
Cztery wozy, każdy z nich zaprzęgnięty w dwa konie, stały na rynkowej uliczce. Kończono składać wielki namiot i całą, zapakowaną już konstrukcję, włożono na pierwszy wóz, powożony przez strażnika. Drugi pojazd przeznaczony był dla samego Garbatonosego. Był solidny, ale przede wszystkim piękny. Zdobiony złotem i ornamentami - wyglądał jak powóz dla samego króla. Ciągnęły go dwa najpiękniejsze konie - jeden gniady, drugi czarny jak noc, oba wypielęgnowane jak należy.
Trzeci wóz były to zapasy jedzenia. Dzbany pełne wina, beczki ciemnego piwa, sery pleśniowe, ryby wędzone i mięso suszone. Oprócz tego słodycze i owoce, a także warzywa, które nadają się na najpyszniejsze potrawy. Edward wytłumaczył, że nie będzie jadł pomyjów, które serwują w przydrożnych karczmach.
W czwartym jechały służki i strażnicy, którzy mieli pilnować całego konwoju przed rabusiami i nie tylko.
Wszystko było już gotowe do drogi, a po straganie Garbatonosego w dzielnicy handlowej w Efehidonie nie było już śladu.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 01 Marzec 2015, 13:51:42
- Wsiadej, wsiadej, ino gdzie mam swe dupsko usadzić, jak każdy wóz wypchany jak tłusta lebera? - zażartował "nowy krasnoludzki wykidajło samego Edwarda Garbatonosego".
Dopiero teraz Stisla z uznaniem spojrzał na dobra jakimi otaczał się ów kupiec, któremu miał służyć swym mieczem, a raczej toporem, jak to w jego przypadku było. Wozy, konie, całe te bogactwo zaczęły mu się podobać. Pewnie tylko dlatego, że stracił z oczu, a z myśli ulotniły się na chwile wspomnienia pięknych niewiast.
- Te, strażniku, jak cie zwą, kole ciebie mam usieść? - ponownie zapytał
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 01 Marzec 2015, 18:39:49
-Cho no, krasnoludzie, do mnie! Co się będziesz z nimi gniótł na jednym wozie. U mnie miejsca pełno- oznajmił Edward, gdy sam wsiadał do swej "karocy".
Wszystko było już gotowe, czekano tylko na znak Garbatonosego.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 01 Marzec 2015, 19:06:30
- Ja, ekhm.... Serio? - zdziwiony zapytał Garbatonosego, po czym spojrzał po sobie i nie znalazł nic co mogło by pasować do wnętrza "karocy" kupieckiej. Spojrzał drugi raz czy czasem nie ubrudzi czegokolwiek w środku.
Z grubsza założył, że nie, choć jego buty ze skóry kreshara nie były przykładnym wzorem czystości.
Przetarł nieco wstydliwie jeden but o spodnie, zginając nieco kolano. To samo uczynił z drugim butem.
Wreszcie nabrał tyle odwagi by wskoczyć na "Edwardzi powóz".
- Posuń ino się lekko Mości Kupcu, moje cztery litery nie są takie wąziutkie jak ylfa, he he - zarechotał radośnie i wczłapał się na wóz.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 01 Marzec 2015, 19:37:58
-No! Jużci się posuwam, Stislo, mój drogi. Wiesz, chodziło mi o to jedynie, że dodatkowa para oczu może się przydać przy takim konwoju jak mój!- Edward doprawdy martwił się o swoje dobra, choć, pomimo wszystko, nie uważał się za materialistę. -Ruszajta!- dał znak. Szarpnęło wozem i wszystkie cztery pojazdy ruszyły w wyznaczonej kolejności na trakt. Najpierw tłukli się powoli przez zatłoczony rynek stolicy. Wreszcie udało się wyjechać na drogę prowadzą na północ. Przez wiele kilometrów ciągnęły się pola uprawne. ÂŻółta pszenica obok rzepaku, potem owies kołyszący się na wietrze. Za polami kończyły się wioski i zaczynały gęste lasy. Bywały one dość niebezpieczne, ale można było je minąć w dzień drogi. Potem była skalista wyżyna, następnie zaczynały się góry i doliny rzeczne.
Na razie Stisla i reszta wyjechali dopiero ze stolicy. Przed nimi jeszcze kawałek drogi - ale trzeba przyznać - w dość miłym towarzystwie.
- A czym ty się, zacny Stislo, zajmujesz?- spytał Garbatonosy.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 01 Marzec 2015, 19:56:20
- Dobrze, żeś Mości Druhu zapytał. Jestem, to znaczy chciałbym być płatnerzem, po ojczulu fach mam w łapskach, ino że ten, tego nigdy w rękach jakoś mi się nic nie trafiło i za wiele nie umim. No, dobra namówiłeś mnie, powiem całą prawdę, amator ze mnie w tym względzie, ale nie śmiechaj się, kurka nioska, za przeproszeniem, tfu, tfu.
Wybacz, jakoś mi tak ślina na język naszła
- A krasnolud mówił i mówił, a że podróż była daleka to sobie "rozwiązał" język. Opowiadał o ojcu, jego umiejętnościach, o tym jakim był fachowcem w dziedzinie płatnerstwa i kowalstwa. O podpatrywaniu przy pracy ojca, to nawet dwa razy pod rząd powiedział, no ale wpadł w trans mówienia i kto by się ośmielił mu przerwać, skoro tak kwieciście opowiadał...

- I ja taki też będę. Oj, nie rzekłem tego z przekory, oj nie. Tak mi w kościach jakoś gra, że czuję to. Na Ellmora, czuję. Będę kimś. ÂŚmiejesz się druhu pewnie, ale ja ci rzekłem teraz i rzeknę kiedyś, będę wybornym rzemieślnikiem! - rześko kończył swoje dywagacje, na moment nie tracąc nawet zapału o tym co mówił.
Na koniec rzekł jednym tchem.
- A ostatnio to hulam z jedynymi takimi druhami tu i tam, by nieco kiesę podreperować. - mlasnął dwa razy, a że zorientował się, że kupiec go polubił, mówił dalej... - Gardziełko by sie czym dało radę przepłukać. Tak mi zasło jak kurka nioska, za przeproszeniem Mości Edwardziku. - po czym brwi podniósł prosząco...
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Marzec 2015, 17:06:05
-Och wybacz...!- wyciągnął butelczynę wina i dwa kielichy. Nalał krasnoludowi, potem sobie. -Od takiej gadki może zaschnąć, fakt! Ale jakże ciekawa jest twa historia. Mieć fach w ręku... Rzecz nieoceniona. Jam pływał po morzach południowych, ale kiedy to było... Ze dwadzieścia pięć lat temu! Stąd me bogactwa. A wiesz czemu? Bo piratem byłem. Ale też łeb na karku miałem, ha ha! Bo gdyby nie to, to bym pewnie leżał pijany gdzieś w karczmie. ÂŻal mi takich ludzi, doprawdy  - napił się, wytarł rękawem brodę, po czym znów zaczął opowiadać. -Jako chłopiec piętnastoletni za marne grzywny służyłem na statku pirata .... Potem awansowałem, nauczyłem się przez te kilka lat jak wiązać węzły, żargon znałem na pamięć ha ha! A piłem z nimi!... jako chłoptaś już im dorównywałem, a może nawet prześcigałem. Uwierz lub nie, lecz dzięki temu zdobyłem sobie ich zaufanie. W pół roku później byłem prawą ręką kapitana! Szło nam dobrze, bnyliśmy postrachem na wodach. Podczas jednej z łupieżczych wypraw na północ od Valfden rozpętał się przeraźliwy sztorm. Fale sięgały wysokości wierzy świątyń Zartata, zimna woda przelewała się przez nasz statek - przez ten czas byliśmy zwykłą łupiną, którą może strącić byle powiew, byle burza...Taaak.... w takich chwilach człowiek uświadamia sobie jak mały jest w porównaniu do natury. Wreszcie nadeszła fala, tak ogromna, że wzrokiem nie dało jej się ogarnąć (a może to ja w chwili zagrożenia wszystko wyolbrzymiałem?) jakby chciała nas wszystkich pożreć. Najpierw powiew i małe krople, niczym mżawka, spadały na na nasz okręt. Potem już tylko szum i chaos, trzeszczenie i łamanie drewna, maszt zwalił nam się na głowy. Słyszałem jeszcze krzyki mojej załogi, a nawet ukochanej kobiety, lecz nic już nie widziałem, woda wdzierała mi się do oczu i płuc. Nie bałem się o skarby jakie zdobyliśmy... - podczas monologu Edward gestykulował i opowiadał z taką pasją, jakby wydarzyło się to wczoraj. Być może wróciły do niego wszystkie bolesne wspomnienia. -Lecz ani mój kapitan, ani ukochana nie przeżyli. Zmyła ich ta wielka, ciemna fala wraz z innymi osobami z załogi. Mniej niż połowa z nas przetrwała. Zaklęli, że więcej na morze nawet nie spojrzą! Durnie...  Pokierowałem tym, co zostało z naszej łodzi, do Atusel. Przetrwała spora część złupionych skarbów. Ale nie sprzedałem tego od razu. Potem wchodziłem w spółki kupieckie, pływałem na kontynent, sprzedawałem z zyskiem. Inwestowałem. A reszta mych towarzyszy? Pewnie gnije w zapyziałych karczmach w czasie gdy ja śpię na grzywnach...  Tylko gadającej papugi nigdy nie miałem- dodał jakby z żalem. Ale potem uśmiechnął się i dokończył swe wino. -No! Mi także zaschło. Takie męczące to gadanie.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 02 Marzec 2015, 20:38:19
Krasnolud podziękował za kielich wina skinieniem głowy i choć nie bardzo lubił ten trunek, to wyznawał zasadę, lepszy taki, niż żaden. Wysłuchiwał wspomnień kupca-pirata w spokoju, czasem robiąc zdziwioną minę, czasem lekko uśmiechając. Kielich wina szybko opróżnił. Stisla zaczekał jednak grzecznie, aż Garbatonosy skończył opowiadać tragiczne losy "łajby", po której pływał, po czym rzekł.
- Nie ma co się zamartwiać, tym co było, Mości Piraci - Z uśmiechem na twarzy trącił przy tym lekko w ramię współtowarzysza.
- Jedna rzecz mi tyko sie nie zgadza. Tyś mógł tyle wypić co gadasz, czy tyko na żarty ci się wzięło Dobrodzieju, hę? Nie stawaj lepiej ze mną w szranki, co to, to nie. - delikatnie zasugerował, że chciałby się z nim zmierzyć.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 02 Marzec 2015, 21:05:34
-Na stare lata się oszczędzam- przyznał i posłał Stisli porozumiewawcze spojrzenie.
Podróż mijała dość szybko i ciekawie w takim towarzystwie. Widoki były monotonne. Jechali w cieniu starego lasu, drzewa szumiały spokojnie. Garbatonosy od czasu do czasu wyglądał przez okno i pomrukiwał sobie. Czas umilała im pogawędka o starych czasach, albo jak było dawniej. Edward wytłumaczył krasnoludowi jak robić takie interesy, by czerpać z nich jak największe korzyści. Potem kupiec zafrasował się nad jakimiś rachunkami - obliczał ilości towaru, ich cenę, dodawał utarg z pobytu w Efehidonie, przewidywał następne transakcje. Czasem mu się przysnęło i chrapał wtedy straszliwie głośno. Stistla też sobie drzemał, wtedy Garbatonosy znów się budził i liczył, a potem znowu rozmawiali o swoich historiach albo zasłyszanych ciekawych opowiastkach.
Krajobraz wokół nich zaczął się zmieniać. Kupiec wiercił się i był bardzo niespokojny. -Oho, zbliżamy się..- mruczał, nie wyjaśniając do końca o co chodzi. Mówił to do siebie. -Już niedaleko... Ciekawe, co tym razem? Hm!...- drapał się po podbródku. -Zbliżamy się do Skalistego Wąwozu- zwrócił się wreszcie do Stisli. - Ciekawe miejsce... Taak... Rzadko tędy przejeżdżam, ryzykujemy bowiem życiem! - powiedział jakby zafascynowany. Odstawił kielich, wyczekiwał na coś za oknem...
A w okół nich urosły brzegi starej rzeki, która wyżłobiła to przejście wiele lat temu. Było ono szerokie na dziesięć metrów,  a ciągnęło się kilometrami tworząc niby tunel na północ. Na górze zaś rozciągały się dzikie łąki poozdabiane niewysokimi krzewami. Teren był tam niezamieszkany i dość surowy. -Już niedaleko... Już za chwilę...- mamrotał Edward.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 02 Marzec 2015, 21:25:21
Stisla był już strasznie znużony podróżą, więc po słowach kupca nieco się ożywił.
- Czego tak wypatrujesz Panusie? Jaki burdel w okolicy, czy jak? - krasnolud zarechotał radośnie.
- A jak jaka bestyja, to nawet i dobrze, rozprostować by kości trza - tym razem o mało co nie przewrócił się ze śmiechu - He, aż mi łeza po poliku poleciała. ÂŁohoo, tyś Druhu coś jednak, kurka nioska, chyba nie za bardzo radosny, hę?
Ryżobrody nie miał tego w naturze, ale tym razem wyczuwał napływające zdenerwowanie i niemałe zagrożenie. Czuł się nieswojo. Co ciekawe, na dłuższy czas zapomniał o podróżujących z nimi w karawanie, niewiastach.
Wtem w myślach ujrzał je wszystkie, a już nade wszystko przypomniał sobie, że nie została mu przedstawiona żona Edwarda.
- Mości Kupcu, a gdzież to Twoja ślubna się podziewa? Tak zachwalał jej urodę, że o mało co nie zemdlołem. Toś ona tu byndzie, czy ja, że tak za okno ślypia wystawiasz?
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 03 Marzec 2015, 16:16:12
Podniecenie rosło wraz z zagłębianiem się w wąwóz. Edward był już zupełnie nie spokojny i w końcu rzekł -Sfinks! Musimy odgadnąć zagadkę, by przedostać się dalej. Wielu tu zginęło, istoty te bardzo dobrze bronią przejścia. Głupców od razu zabijają- i rzeczywiście nie musieli długo czekać, aby na górze pojawił się sfinks. Miał smukłe ciało, przypominał lwa, ale był o wiele dostojniejszy i na pewno - inteligentniejszy. Sfinksy, jak każdy wie, porozumiewały się z istotami rozumnymi. Karawana zatrzymała się. Garbatonosy wraz ze Stislą wyszli z powozu. W starej dolinie zabrzmiał głos
- Dzieci się mną bawią
Mędrcy wymyślają
Mogę być dalszą drogą
Ale też głupią zgubą


(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/7e/Bestiariusz_sfinks.jpg)
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 03 Marzec 2015, 20:41:42
- Co ta bestyja mi tu o zagadce mawia, hę? Mamy zgadywać? Czy jużem zgadł? Gadaj no Sfinksiku co chcesz. - Stisla nad wyraz spokojny rozpoczął dialog ze spotkanym osobnikiem.
Nie wiedzieć dlaczego nie przejął się zagrożeniem jakie wynikało z konfrontacji ze sfinksem. Nie był może głupi, ale inteligencją o niespotykanych rozmiarach także nie grzeszył, mimo to coś mu w duszy mówiło, że poradzi sobie z
czymkolwiek do czego zostanie przez bestię zmuszony.
Następnie zwrócił się bezpośrednio do Edwarda:
- Nie ma stresowania Mości Kupcu, ja się tym zajmę. Zobaczymy na co stać tą bestyję. - Uśmiechnął się rześko i pokrzepił wyraźnie zdenerwowanego Garbatonosego.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 03 Marzec 2015, 21:50:45
Strażnicy, a nawet piękne niewolnice, z trwogą spojrzały na Stislę. Wszyscy bali się o swoje... życie. Nikomu nie uśmiechało się zginąć śmiercią głupców.
- Twoja odpowiedź jest dobra. Razem z towarzyszami możesz ruszać dalej- odezwał się stwór. Mówił dostojnie i tak też się zachowywał, choć kilka minut temu mógł po prostu ich pozagryzać. Machnął ogonem i odszedł w swoją stronę. Znów zaczął nasłuchiwać kolejnych podróżnych.
-Fiu fiu!- Garbatonosy otarł pot z czoła. Na jego poczciwej twarzy malowała się ulga. - Tobie zawdzięczamy życie! No już, wsiadać z dupskami do wozów! Szybko, Jadymy dalej!- rozkazał i sam się władował wraz z krasnoludem do wozu.
-Ho ho, robotny i całkiem intelygentny... I gdzie ty się ukrywałeś ha ha... Z łatwością znalazłbyś posadę gdzieś w spokojnym urzędzie albo innym kurwidołku! Tym więcej jestem ci winien, mój drogi.
Droga wiodła przez wąwóz jeszcze przez pół godziny powolnej jazdy. Dalej zaczynał się znów trakt przez pola i lasy, wśród zbóż i wysokich dębów. Do Gryfiego Gniazda było coraz bliżej...
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 03 Marzec 2015, 23:47:20
- Nie ma za co dziękować. Kompanija zawiać cztery litery i spierniczamy stąd, choć miły ten sfinks. - ryyżobrody zażartował i jednocześnie odetchnął z ulgą. Spodziewał się, że zadanie będzie trudniejsze, ale mimo to był zadowolony z siebie.
Wiedział, ze teraz będzie miał przewagę nad Edwardem. Szybko zasiadł na swoim miejscu w wozie kupieckim
- No to jak, gdzie teraz się udajemy? Pod lawę umyć łepetynę? Ha ah haha, ekhm (kaszel) - Stisla aż się zakrztusił tak się uradował, że to dzięki niemu przebyli drogę niezaatakowani.
- Inteligentny czy nie, trza jechać dalej. A urzędas ze mnie taki jak z Mości Druhu żebraczyna z jakiego kurzowiska. - mrugnął porozumiewawczo do kupca, że to kolejny z jego średnio błyskotliwych żartów.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 04 Marzec 2015, 13:05:36
-Teraz będą mokradła. Tak mi się zdaje... Bagniska straszne w środku lasu. Czasem czają się tam jakieś stwory. Przejedziemy tamtędy w dzień, to będzie łatwiej- wytłumaczył. Potem już droga prosta - do domu! Zatrzymamy się jeszcze po drodze. Dziewczęta muszą rozprostować nogi...- zaśmiał się. Potem poprawił na sobie swoją długą szatę. -Umiesz ty walczyć? Ten toporek to chyba nie dla ozdoby?
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 05 Marzec 2015, 11:00:44
- Czy umiem? No niby coś tam już pomachałem, ale żadne to cacko, co wbija się we wszystkie pomioty i inne takie. Jam prosty i biedy krasnolud, majętność nie jest moją dobrą stroną. Oj, ale jeśli chodzi o bitkę to chętnie w obronie karawany kupieckiej stanę. Oj, tak, stanę i będę bronił Mości Kupca i panienek, choćby miały nóg nie rozprostować, żywiutkie dowiozę gdzie sobie zażyczycie. - pół żartem, ale i pół serio Stisla ponownie wpadł w wir opowiastek.
I tak też Edward Garbatonosy, chcąc nie chcąc dowiedział się o kilku nowych faktach z życia ryżobrodego krasnoluda. O tym jak trafił gdzieś w okolice Efehidionu przeniesiony przez magiczny portal, o pewnej przygodzie z bandytami...
Wtem stało się coś niezwykłego... Stisla zapytał:
- Czy ja cię Dostojny, nudzę? Tak gadam i gadam, a może Tyś żeś kcioł, tfu, kurka nioska, chciał powiedzieć?
Najwyraźniej poczuł, że mówi za dużo. Zdarzyło mu się to chyba pierwszy raz w życiu...

//Wybacz zastój, obowiązki służbowe mnie wykończyły
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 05 Marzec 2015, 14:09:52
-Ja i owszem, o portalu słyszałem. Każdy go zna. Jest też taki, który do koloni karnej przenosi. Magiczne diabelstwo! Sam jednak przez tyle lat, przez żaden nie przechodziłem. Od urodzenia mieszkam na wyspie, ale do portali mnie nie ciągnie, oo niee. A walczyć- dobrze że umiesz. Różne potworki w tych lasach mieszkają. Ale nie bój się! W razie jakby co, to ja cię ochronię!- powiedział. Edward także umiał walczyć, ale mieczem, a nie toporem. Choć wolał się oczywiście tym nie trudzić - od czego ma swe sługi?
 -Nudzisz!?- oburzył się jakby Edward. Aż uniósł ze zdziwienia swe gęste brwi. - Uwierz, z tymi moimi strażnikami to ja sobie zbytnio nie poględzę. Z dziewczętami z resztą też - one są  od czegoś innego. Właściwie...  one nie są zbyt wykształcone. Tyle co im o interesach pogadam; prawym wleci, lewym wyleci. Dla nich najważniejsze jest, aby miały dach nad głową i zupę w misce - niezależnie od ceny, jaką muszą ponieść- wytłumaczył.  -A ty? Ho ho, to zupełnie co innego- zaśmiał się szczerze. Naprawdę polubił swego towarzysza.

Wtem wszystkie wozy zwolniły, jakby ugrzęzły. Do wozu wdzierała się gęsta mgła. Choć przed wjazdem do lasu dzień był słoneczny, tu zdawało się, jakby był pochmurny. Stisla z Edwardem usłyszeli krzyki dochodzące z tyłu i z przodu konwoju.

(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/8/83/Bagna.jpg)

- Stoimy!- dobiegł  głos strażnika jadącego na przodzie.
- Co? Co się dzieje? Co to za miejsce?- z tyłu było słychać wystraszone służki.
- I czego się baby boicie?! Chicho mi tam!...- kazał im się uspokoić Edward. -Toż to zwykły las!
- Wozy ugrzęzły, panie. Konie nie dają rady ciągnąć- odezwał się strażnik prowadzący "karocę".
-No już! Wysiadać wszyscy. Trzeba pchać!- rozkazał gniewnym, bardzo zmienionym, głosem.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 06 Marzec 2015, 12:00:53
- Sie robi! - Stisla usłuchał kupca, po czym prędko pobiegł do pierwszego wozu, by pomóc wyciągnąć.
Nie było wcale łatwo sobie z tym poradzić. Krasnolud krzepę miał niemałą a i sam przecież nie pchał. Musieli się wszyscy sporo natrudzić, żeby choć ruszyć.
- I raz i dwa. I raz i dwa - głośno zakomenderował ryżobrody i pchał w takt rytmu wytyczonego przez własne dźwięki.

// Udało im się przepchnąć? :)
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Marzec 2015, 18:42:27
I pomógł Stisli nawet Garbatonosy. Jego karoca była uwolniona. Jednak gdy zabrali się za kolejny wóz, na powierzchni wody zaczęły pojawiać się bąbelki, jakby ktoś nurkował pod jej powierzchnią. Atmosfera stała się naprawdę złowroga.
- Aaa... To tylko jakieś gazy, albo ryby pod wodą- rzekł strażnik. Panny odetchnęły z ulgą.
Udało im się też wypchać wóz pełen jedzenia. Ten pojazd utknął naprawdę głęboko, ale także konie mocno ciągnęły, więc szybko poszło.
Bąble znów się pojawiły.
A potem ręka wypełzająca na brzeg. Potem kolejna i jeszcze jedna. Za nimi pojawiły się na wpół zgniłe głowy ludzkie, a także całe ciała. Całe stadko ożywieńców, które wyczuły ruch i łatwą ofiarę... Podróżni zakłócili ich spokój.
Z bagiennej wody zaczęły wychodzić kolejne utopce. W sumie było ich dziesięć, jednak jeden zaplątał się  w jakieś korzenie, drugi ugrzązł zbyt głęboko by móc się wydostać, a trzeci był za bardzo zgniły by móc atakować. Na Edwarda i jego konwój ruszyło siedem utopców, głodnych i nadzwyczaj szybkich.
-Te bagna są zdradliwe. Pochłonęły już wiele ofiar- rzekł Garbatonosy w ramach wyjaśnienia. -Dupy w troki i jedziemy! Brać ich! Pilnować koni!- krzyknął kupiec i dobył swego miecza. Tak samo zrobili jego strażnicy, a służki wystraszone wróciły do swego wozu.



(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/b/be/Bestiariusz_utopiec.jpg)
7x http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Utopiec (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Utopiec) wyszły z bagien po on=bu stronach konwoju i atakują od prawej i lewej.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 06 Marzec 2015, 20:58:56
- No to do dzieła! Zdecydujmy o waszej przyszłości Zgniliźniaki! - krasnolud wrzasnął doniośle, po czym zwinnie dobył topór. Stanął pewnie na nogach czekając na atak zwinnych pomiotów. Stisla stał z prawej strony wozu z jedzeniem. Miał przed sobą obszar, który ogarniał wzrokiem czterech Utopców. Pierwszy z nich zbliżył się do niego w zatrważająco szybkim tempie. Gdy był już w zasięgu topora Stisla próbował wykonać zamach, ale nieumarły był szybszy. Wykonał zamach ręką, chciał poharatać twarz krasnoluda z ryżą brodą. Stisla zdążył zablokować trzonkiem topora pazury napastnika, dosłownie kilkanaście centymetrów od twarzy.
Następnie sam przeszedł do kontrataku i mocnym odepchnięciem spodem stopy odrzucił przeciwnika o kilkadziesiąt centymentrów. Szybko zebrał się w sobie i wykonał zamach z nad głowy, prowadząc topór z prawej strony ciała ku dołowi zataczając tym samym niewielki łuk. Utopiec został trafiony końcem ostrzem, ale na tyle delikatnie, że nieznacznie uszkodził powierzchnię, którą u człowieka żywego nazwalibyśmy skórą. Osocze z wewnątrz ciała zaczęło lecieć ciurkiem. Utopiec był jeszcze bardziej rozsierdzony tym zranieniem.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 06 Marzec 2015, 21:33:03
-No! Chłopy! Brać się ono do roboty! Stisla już ubił jednego!- ponaglał strażników Edward. Równocześnie sam zabrał się za jednego ożywieńca. Był dość masywnym mężczyzną, ale umiał władać mieczem i szło mu to wyśmienicie! Kilka wyuczonych pchnięć i uników wystarczyło, by ubić atakującego go potwora. Także jego "ochrona" wzięła się wreszcie do roboty. Jeden walczył sztyletem, drugi bardzo dobrze władał mieczem. Każdy z nich ubił po jednym utopcu broniąc całej karawany, zapasów jedzenia, pięknych dziewcząt... Pocieszającym był fakt, iż z wody nie wychodziły kolejne bestie.
-Jeszcze kilka i koniec! Ahhh!.... nie dam się tym umarlakom!- dało się słyszeć głos walczącego kupca.


//zostało: 3x utopiec
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 08 Marzec 2015, 20:31:25
Stisla widząc, że kompani mają pojęcie o bitce i na niejednym potworze zdarli już miecze starał się wypaść jeszcze lepiej.
Pierwsze zdziwienie przyszło, jak się okazało, że Utopce to wcale nie tacy straszni przeciwnicy.
Jednego lekko zranił, a jak się okazało wystarczyło by poległ. Wziął wiec się czym prędzej do roboty i będąc w zasięgu kolejnego ruszył na niego z niebywałym wręcz impetem. Musiał być przygotowany na atak nieumarłego. Tamten, będąc już jakiś 1 metr od krasnoluda próbował ugryźć go w udo. Wojownik z ryżym zarostem spodziewał się ataku, szybko sparował ostrzem próbę ataku, w ten sposób, że kawałek metalu znalazł się w uzębieniu Utopca. Obrońca karawany kupieckiej wykorzystał to i odepchnąć pomiot dłońmi poprzez trzonek topora. Przeciwnik upadł do tyłu. Stisla wyszarpnął swoją broń w mgnieniu oka. Przyłożył wrogowi w szczękę dwukrotnie, raz z lewej, raz z prawej, obuchem, co go lekko zdezorientowało i zamroczyło. Teraz miał czas by wykonać soczysty zamach znad głowy i wpić się na kilkanaście centymetrów wgłąb miejsca, którego u żywego człowieka nazwalibyśmy czaszką.
- No...- skwitował krasnolud swój pojedynek.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 08 Marzec 2015, 22:31:08
Z ostatnimi dwoma utopcami rozprawili się strażnicy. Teraz wokół karawany leżało kilka mocno uszkodzonych ciał potworów i można powiedzieć, że podróżnicy byli... bezpieczni. Edward aż podszedł do wozu z jedzeniem i piciem, wydobył skądś małą beczułkę piwa, nalał do kufla i upił spory łyk.
-Aaaah!... Co to za podróż bez zagrożenia. Chociaż to to nic w porównaniu z morskimi potworami! Długie węże z rozdziawioną paszczą! A to? Phi! Jakieś liche ożywieńce- wytarł brodę na której zostało trochę piany. -ÂŁyka?- zwrócił się do krasnoluda. -Aaa z resztą... Niedługo postój! Będziesz mógł jeszcze chwilę delektować się moimi służkami! Ha ha- uśmiechnął się dość serdecznie, wskazując na wóz w którym siedziały dziewczęta.
-Co za upiorne bagniska!... Co mi na stare lata przyszło się po lasach włóczyć...A niech to cholera weźmie...- marudził sobie Garbatonosy w drodze do swej "karocy", która już nie grzęzła w bagnistym mule. Mgła wciąż unosiła się nisko nad wodą, przedzierając się między drzewami. Wszyscy powoli zajmowali swoje miejsca, by wreszcie móc wyjechać z lasu w bardziej przyjazną okolicę.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 09 Marzec 2015, 10:05:38
- Morskie, nie morskie, żywe czy nie paskudztwo straszliwe. ÂŚmierdzi na mile. - krasnolud sztachnął się fetorem wydobywającym się ze zwłok pokonanych utopców.
- To co Mości Kupcu, jadym dali? Tak żem się rozgrał, że mi jeszcze się bitki zachciało. - mrugnął do Garbatonosego okiem i uśmiechnął nieznacznie
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 09 Marzec 2015, 16:15:05
-No jadymy, jadymy- zaśmiał się, a gdy wszyscy już siedzieli, powoli ruszyli. Wozy nie zostały uszkodzone przez utopce  i nikt nie jest ranny. Potyczka była krótka, ale zwycięska, i to trzeba było docenić.
Było już popołudnie, słoneczne, jak się okazało, gdy wyjechali z lasu. Przed nimi rozpościerała się piękna dolina, skąpana w promieniach słońca. Na szczytach gór pojawił się biały, odbijający światło śnieg. W dole spokojnie płynął jakiś strumień, który w tym miejscu wzbierał i rozlewał się na łąki u podnóży gór. Było tu bardzo spokojnie, idealne miejsce na odpoczynek...
Ahhh!...- Garbatonosy przeciągnął się i wyjrzał przez okno wozu. -Stąd już prosta droga do Gryfiego Gniazda. Na dole robimy postój!- krzyknął jeszcze na przód konwoju, by powiadomić resztę o swych zamiarach.


(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/a/a3/Dolina_rzeki.jpg)
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 09 Marzec 2015, 22:36:56
- No, piknie tutaj. Ja jednak wolę inne widoki oglądać. He he. - krasnoludzki towarzysz zarechotał radośnie, w swoim stylu, dając do zrozumienia, że ceni sobie to, że gości go jeden z możniejszych tego świata.
- Przyznaj kupcu, po kiego byłem ci potrzebny. Jak dotąd świetnikutko se radziliście i beze mnie. To i tym razem byście se dali. Sfinksa to by dzieciatko obeszło, a te nieumarłe umarlaki to żeś sam pacnięciem miecza kładł jak muchy. To jak jest, po co żem ci jest potrzebny, hę? - zapytał nieco podstępnie.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 10 Marzec 2015, 19:39:51
Tylko, że czas naglił. Edward, Stisla i cała reszta zatrzymali się w Karczmie w dolinie. Tam zjedli, wypili i odpoczęli.
-Jeżeli chcesz, możesz wrócić do miasta. Dalsza droga to droga przez pola, prosto do Gryfiego Gniazda. Mojego konwoju już nic nie zaatakuje, to bezpieczne tereny, poradzimy sobie. Oczywiście, wynagrodzę cię za twój trud. - zwrócił się do Stisli Garbatonosy.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Stisla w 10 Marzec 2015, 21:39:58
- Jak zechcesz, Mości Kupcu. -  Stisla skłonił się delikatnie na znak zrozumienia.
- Zrobisz jak uznasz za słuszne. Dostosuje się. - powiedział, ale w duszy czuł, że żal będzie mu się rozstać z Edwardem i jego kompanią. Polubił bogacza, ale w gruncie rzeczy to zależało mu na pięknie jakim się otaczał. Nie te bogactwo, to go raczej nie interesowało, za to towarzyszki podróży jak najbardziej.
- To co, bywaj? I do następnego razu Mości Edwardzie, przemiłe Panny i wy krochmalce co w walce się utopców nie zlękliście? - zwrócił się do wszystkich po kolei w karawanie kupieckiej.
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Evening Antarii w 11 Marzec 2015, 12:56:39
-Szkoda, że już nas opuszczasz. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś - przypadkowo lub nie. W przyszłym roku w Astas będę gościł w Efehidonie. Zawsze wypatruj czerwonego namiotu. A za twą fatygę i narażanie życia, kochany krasnoludzie, dostaniesz ode mnie małą zapłatę- Edward podał mu mieszek w którym było 50 grzywien. -Jeżeli jednak w przyszłości będziesz potrzebować pomocy, wiesz, że Gryfie Gniazdo znajduje się w Afers i tam zawsze przyjmiemy cię, z moją rodziną, z otwartymi ramionami. Bywaj! Do zobaczenia!- uściskał go serdecznie i poklepał po męsku.



Wyprawa zakończona powodzeniem!
Stisla na rynku w Efehidonie zauważył namiot bogatego kupca, a w nim piękne panny. Omyłkowo wzięto go za złodzieja, jednak sam Edward wybaczył mu i od razu się polubili. Bogaty kupiec opowiedział krasnoludowi swoją historię i zaproponował mu, aby chronił jego wozy w drodze na północ. Stisla zgodził się i ruszyli w drogę. Spotkali Sfinksa, a krasnolud dobrze zinterpretował zagadkę. Kompania uniknęła w ten sposób śmierci i mogła ruszać dalej. W ciemnych mglistych lasach musieli stoczyć walkę z utopcami. Stisla udowodnił, że umie władać bronią i jest lojalny. W dolinie rzecznej zatrzymali się w karczmie, a Garbatonosy dał krasnoludowi wybór. Stisla zapragnął wrócić do domu, więc Edward wynagrodził go 50 grzywnami za ochronę i pomoc.

Otrzymujesz: 50 grzywien jako nagroda od Edwarda za pomoc w ochronie jego konwoju

Talenty:
Stisla
Opisy: 1 srebrny talent
Aktywność: 1 srebrny talent
Walka: 1 brązowy talent
Tytuł: Odp: Brunetki, blondynki i inne... trucizny
Wiadomość wysłana przez: Isentor w 11 Marzec 2015, 20:33:13
//Poprawiam na:
Stisla
Aktywność: 1 brązowy talent
Opisy: 1 srebrny talent
Walka: 1 brązowy talent