Forum Tawerny Gothic
Tereny Valfden => Dział Wypraw => Zakończone wyprawy => Wątek zaczęty przez: DarkModders w 29 Kwiecień 2019, 19:23:04
-
Nazwa wyprawy: Ostateczna zemsta!
Prowadzący wyprawę: Narrator
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: Znajomość sprawy
Uczestnicy wyprawy: Szeklan Caved
Długo zajęło mu przygotowanie się do tak ważnwgo rejsu, który miał na dobre pokrzyżować plany tym pirackim ścierwą. Całą noc kompletował ekwipunek i zastanawiał się nad przebiegiem ataku i desantem. Wpatrzony w mapę próbował dostrzec strategiczne miejsca, w których mogliby przypuścić udany szturm bez większych strat. Miał też nadzieje, że jak tylko dobiją do Certuzy, to wreszcie dowie się coś na temat przebiegu misji Siwobrodego, który od kilku dobrych tygodni nie dawał znaków życia.
O samym świcie stawił się w Atusel. Przenikliwe zimno nie dawało mu spokoju. Otulony płaszczem siedział ja swoim rumaku, który powoli zmierzał w stronę pobliskiej stajni. Nie zamierzał brać go na tak długi rejs, postanowił więc oddać go w dobre miejsce.
Stajenny, który tego dnia zajmował się stajnią miejską bez żadnego problemu wziął pod swoje skrzydła konia barona. On sam już podążył do portu pieszo.
-
//Ścierwom*
Szeklan dotarł do portu, Elis i niekoniecznie szczęśliwa załoga już czekali.
-
Jaszczur w pełnej i kompletnej zbroi maszerował między przemieszczającymi się kupcami i strażnikami patrolującymi port. Łatwo dostrzegł Elis, jej statek i załoge, która nie kwapiła się do przygotowania statku do nadchodzących walk. W tym utwierdzały go miny ludzi Elis, którzy nie wyglądali za zadowolonych.
- Czołem załogo! - przywitał się energicznie z załogantami.
- Cześć Elis. Gotowa do wypłynięcia na pełne morze?
-
Załoga kiwnęła głową. - Gotowa właź, za nim chłoaki zrobią bunt
-
Jaszczur pokiwał jedynie głową i z lekko skwaszoną miną wszedł na okręt w towarzystwie Elis.
- Co oni tacy nie w humorze? - spytał zaciekawiony marnym zainteresowaniem załogantów ekspedycją.
Rozmawiając tak napomknął jeszcze Elis o pewnej sprawie.
- Zanim ostatecznie wypłyniemy na Chatal chciałbym abyśmy zawinęli jeszcze do portu w Certuzie. Tam będą czekać na nas moje dodatkowe oddziały.
-
- A jak myślisz? Przerwałam im przepustke praktycznie. Matt, kurs na Certuze. Ilu ludzi?
-
- Jak zobaczą łupy, to zmienią zdanie. - stwierdził pokrótce. Zaraz też dodał. - Oddział Czarnych Kapturów pod wodzą Siwobrodego. W sumie z 50 osób.
-
- Ale mają swój statek?
-
- Tak, Siwobrody posiada swój osobisty bryg, którym patroluje pobliskie wody. - odpowiedział na pytanie Elis. W duchu nie mógł się już doczekać kiedy wreszcie skopie dupska tym tłustym swiniom.
-
Fregata powoli opuszczała port.
- A powiedz mi, jak poszło z Mei? Słyszałam że jest wredna.
-
Elis dostrzegła na twarzy jaszczura grymas. Znowu wróciły wspomnienia jak to skopali sprawę wraz z Tyrrem.
- Masz jakiś rum na pokładzie? - zadał dość istotne pytanie. Jakoś na trzeźwo nie zawsze chciało mu to przejść przez gardło. Teraz jednak przemógł się.
- Do dupy. Tyrr namówił mnie na swoje głupie sztuczki, którymi tylko podkurwiliśmy Mei. No, a potem Celia nam dupe ratowała. Mei to stara krowa. Nawet byś nie powiedziała, że to wielka władczyni tamtejszych piratów. - powiedział powolnym krokiem zmierzając w stronę burty. Morskie fale często go uspokajały, teraz to nie chciało za bardzo pomóc.
- No i muszę się napić.
-
- Zapraszam do mojej kajuty.
-
W takich sytuacjach zwykł nie odmawiać. Szlachecka reguła, baronowi nie przystoiło.
- Z wielką chęcią. Przynajmniej choć trochę się ogrzeje. - mówił dotrzymując kroku uroczej damie. Na szczęście kajuta kapitańska nie była zbytnio oddalona, więc podążał w jej kierunku spacerowym tempem.
-
Weszliście do środka, kajuta była duża ale ciasnawa. Głównie przez spore dwuosobowe łóżko z baldachimem. - Siadaj, i opowiedz co odwalił Tyrr. Wskazała ci krzesło przed biurkiem. Elis zaś szukała rumu w barku.
-
Elegancka kajuta stylizowana raczej na modłę kobiecą. Sam kapitan statku należał przecież do płci pięknej. Uwagę jaszczura przykuło duże, dwuosobowe łóżko wykonane z wysokiej jakości drewna. Elis nie pierdoliła się z takimi szczegółami. Przecież stać ją na takie luksusy i dlaczego więc miała by sobie tego żałować?
Szeklan spoczął na wyznaczonym miejscu. Ściągnął z głowy kaptur oraz hełm, który od tego mrozu prawie przymarzł mu do głowy. Powoli wracało także czucie w dłoniach i stopach.
Na słowa Elis jedynie uśmiechnął się.
- Stwierdził, że dobrym sposobem na wyciągnięcie informacji od niej będzie zastraszenie. Sam stwierdził, że Marduk może ją roznieść w drobny mak. Potem okazało się, że te nasze zagrywki językowe spaliły na starcie bezpowrotnie zamykając za nami drogę. To by było zbyt piękne gdyby się miało udać. A potem... Nie korzystny kontrakt z Celią...
-
Postawiła butelkę rumu i dwa drewniane kubki na biurku. - Trochę cię znam, głównie z narzekań innych. I wiem że Tyrr tylko rzucił propozycję, a ty zacząłeś jej grozić praktycznie od razu, bez powodu. Nie zwalaj winy na Tyrra, bo erudytą to ty nie jesteś. Na Garudze radze uważać co, do kogo i jak mówisz. To nie są cińk ciank ciong z Tinriletu tylko skurwiele.
-
- To, co tam chlapnąłem, to już inna sprawa. Co się powiedziało, to się nie odstanie. - powiedział biorąc do ręki kubek napełniony białym a jakże aksamitnym rumem, który powoli wypił.
- Z nikim nie zamierzam wojować oprócz tych, którzy sami rozpoczęli ze mną wojnę więc możesz być spokojna.
-
- Wesz, do Meynarda cię i tak nie wpuszczą. Z nim widują się tylko grube ryby, albo ci co chcą sprzedawać łupy na Garudze. Dolała ci rumu.
-
- Na chwile obecną i tak nie miałbym żadnego interesuje. - powiedział opróżniając po chwili całą zawartość kubka. Teraz dopiero poczuł moc białego rumu.
- Chce tylko i wyłącznie rozprawić się z tymi psubratami plądrującymi moje włości. A łupy? Cóż, nad tym można by było się zastanowić jeśli znajdzie się coś interesującego.
-
- Wątpię by je tam trzymali. Uzupełnniła rum i rozpieła koszulę, zrobiło jej się ciepło. Prawie wyszły jej cycki.- Znajdziemy pewnie ostatni pryz, a resztę jeśli są mądrzy to dobrze ukryli.
-
Jaszczur w międzyczasie zrzucił z siebie płaszcz, który miał na sobie. Ciepło kajuty i biały rum sprawiły, że ciepłota tego zmiennocieplnego gada wróciła na dobre tory. Oparł się więc i trzymając w łapce kubek wpatrywał się w Elis.
Pierwszy raz widział taką kobiete. Konkretna jest, nie ma co. - mówił do siebie w myślach spoglądając dyskretnie na jej rozpiętą koszule.
- Trochę sprytu i dojdziemy także do nich. Muszą mieć gdzieś w pobliżu mape z konkretnymi lokalizacjami.
-
- Możliwe. Znowu polała rumu i chyba lekko wam uderzało do głowy. - Rozbieraj się. Siedząc na brzegu biurka ściągała buty, i spodnie...
-
Zaprawiony w alkoholowych paradach jaszczur jeszcze był w miare trzeźwy. Lata picia z Xvierem, Themo i innymi Bękartami do czegoś zobowiązywała. Słysząc rozkaz Elis zaniemówił. O kurwa, tego jeszcze nie grali. - powiedział do siebie w myślach spoglądając na wstawioną kobiete, która właśnie zaczęła zrzucać z siebie spodnie. Obserwował tak przez moment jej wyczyny zanim podjął jakąkolwiek decyzje.
- Raz się żyje. - stwierdził ściągając hełm z głowy. Już dawno nie miał żadnej rozrywki. Powoli zaczął z siebie zrzucać opancerzenie.
Chociaż nie wyczuwał złych intencji Elis cały czas był czujny. Nie znał jej na tyle aby do końca zaufać.
-
Kobieta z kolei chciała poznać dokładnie jaszczura, była ciekawa wielu plotek o tym co oni potrafią zrobić językiem, oraz że ogon może służyć im nie tylko do walki... pomogła mu ze spodniami. Spojrzała w dół.
- Niebrzydka rzecz, ale czy ma jakieś zastosowanie praktyczne? Zapytała z podtekstem.
-
Zdarł z siebie ostatnie części garderoby i rzucił je w kąt. Przy okazji uwolnił także piękne i obfite piersi Elis z koszuli, która je tylko opinała niepotrzebnie.
Spojrzał na nią dwuznacznym wzrokiem i chwycił delikatnie za podbródek.
- Jak chcesz, to możesz się sama przekonać. A gwarantuje ci, potrafi zrobić cuda.
-
- No to na co czekasz?
-
Nie trzeba mu było powtarzać po dwa razy. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Cały czas pieścił jej cudowne piersi, którymi zajął się po mistrzowsku.
- Jak sobie życzysz. - powiedział dodając nutkę romantyzmu. Chwycił ją w pasie i rzucił na łóżko. Ona bez najmniejszego zawahania rozłożyła przed nim nogi. Uklęknął przed nią i zagłębiając się w jej kroczu zaczął z wielką precyzją i oddaniem plądrować swym jaszczurzym językiem jej waginę. A jak było wiadomo nie od dziś gady te słynęły z niezwykle długiego i sprawnego języka.
-
Elis wydawała ciche odgłosy, nie chciała by sternik słyszał jęki i wycie z rozkoszy. Bo miłosna przygoda barona nie skończyła się tylko na tym. W niektórych momentach jaszczur był zaskoczony że tak można, a niektóre pozycje wymagały sprawności jogina. Skończywszy leżeli razem nago na łózku.
- Jestem pod wrażeniem Szeklan.
-
Elis wypompowała z niego prawie całą energie. Leżeli na łóżku wtuleni w siebie. Niektóre pozycje wręcz wymagały od niego nadludzkich umiejętności. Był pod wrażeniem umiejętności Elis. Czuł się wspaniale. Ucałował panią kapitan i powiedział z uznaniem
- Byłaś cudowna. Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
-
- Pożyjemy zobaczymy. Wstała z łóżka, spojrzawszy w okno na rufie dostrzegła że jest już całkiem ciemno. - Wielu o tym marzy, niewielu jednak potem się stara. Elis nie lubiła powtórek zbyt często, wolała gdy faceci wzdychali na jej wspomnienie by potem to wykorzystać
-
Baron powoli podniósł się z łóżka i leniwie rozciągając się sięgnął po koszule leżącą na kancie biurka. Powoli nałożył ją na siebie a zaraz po tym pozostałą odzież i opancerzenie.
- Czas pokaże. - skwitował pokrótce. Zapinając pas przy spodniach spojrzał w stronę oka. Przeszywająca ciemność po raz kolejny spowiła ziemie. Bardzo długo im zeszło delektując się miłosnym uniesieniem.
Ospale podszedł do biurka zabierając z niego swój Negocjator i pozostałą część ekwipunku.
- Cholera, ciemno już. Strasznie szybko zleciał nam ten czas. Chyba przespaceruję się do kubryku.
To mówiąc zarzucił na głowę kaptur i szczelnie się nim zakrył. Opuścił kajutę kapitańską i leniwym krokiem zawędrował do kubryku gdzie rzucił się na pierwszą wolną pryczę i zasnął kamiennym snem.
-
Obudziłeś się nazajutrz w południe. W nocy krzyczałeś jej imie.
-
Rzucał się z boku na bok. Prycza skrzypiała jakby tłukła się na niej para małżonków. Z jednej strony łóżko było mocno wyświechtane, a z drugiej przepiękny sen, który nie schodził mu z przed oczu przez całą noc. Dopiero odgłosy rozmów i wołanie na obiad go obudził. Podniósł się leniwie i zakrywając usta łapą zaczął ziewać.
- Ach, co za cudowny sen! - mówił podnosząc się z pryczy.
Kubryk świecił pustkami, wszyscy już dawno wrócili do swoich codziennych zajęć. A więc i pora na jaszczura żeby zaczął robić coś pożytecznego.
Pozbierał się i spokojnym krokiem udał się w kierunku kambuzu. Kiszki grały mu marsza. Był ciekawy, co właśnie serwuje kuchnia.
Zaraz po wejściu zagaił do kucharza.
- Co dzisiaj serwuje kuchnia?
-
- Pomidorową. Odpowiedział mieszając w kotle.
-
- Elegancko! - odpowiedział z entuzjazmem. - Możesz nalać pełną miskę.
-
Kuchta nalał ci pełną miskę i nawet podał łyżkę.
-
Widząc taką szczodrość kucharza uśmiechnął się do niego szczerze i skłonił. Wraz z tak obfitym jadłem udał się w kierunku stołów, przy których zajadała się załoga. Postanowił dołączyć do nich.
- Smacznego panowie! Co dobrego słychać? - spytał kładąc swoją miskę na stole.
-
- Ciebie to słychać było.
- Ta, w nocy jakeś krzyczał imie pani kapitan hehehe... Polali ci rumu.
- Zbliżamy się do Garugi.
-
Lekko się zmieszał. Nic nie pamiętał, widocznie majaczył przez sen. Podrapał się po głowie i złapał za kubek z rumem. Wypił go od razu. Dobry alkohol przecież nie może się marnować.
- Cholera... Nic nie pamiętam! Oj, upojna noc musiała mnie mocno zwalić z nóg. - stwierdził zajadając się pomidorówką.
- Szybko idzie. Szczerze, jeszcze nie miałem przyjemności zwiedzać Garugi.
-
- Dobrze że hełm masz, bo tam można w łeb dostać rzuconą butelką. Niekoniecznie w ciebie, po prostu.
- Można i postrzelonym być przypadkiem, urocze mejsce.
-
Jaszczur uśmiechnął się zadziornie.
- Już je polubiłem. - powiedział kiwiąc z uznaniem głową.
- Potem jeszcze krótki postój w Certuzie i jazda na tych skurwysynów. Aż mnie świerzbi żeby w końcu im porządnie wpierdolić.
-
//Fuuuuck, zapomniałem o Certuzie, a przecie sam pisałem "kurs na Certuze" <;
- Hehe, nas nie bardzo.
-
//Nadrobimy straty w międzyczasie <lol>
- Wiem, że wyrwałem was z przepustki ale zmienicie zdanie jak w wasze ręce dostaną się łupy. Te sukinsyny muszą ich mieć co nie miara. - mówił gestykulując przy tym swoją jedyną ręką. Miska już powoli świeciła pustkami. Ta pomidorowa przypadła mu do gustu.
- W walce pomoże nam także oddział Siwobrodego. Przynajmniej nie będziemy osamotnieni.
-
- A kto to jest? Nie znam gościa.
-
- Niegdysiejszy pirat, dowódca oddziałów najeźdźców z Ignis Terra. Schwytałem go w bitwie pod Certuzą, miał zostać powieszony ale po złożeniu przysięgi lojalności został zwolniony z kary i mianowany na dowódcę Czarnych Kapturów. Pożyteczny świr.
-
- A jesteś pewien jego lojalności? Spytała nadchodząca Elis.
-
- Nigdy nie miałem pewności dlatego rozkazałem go śledzić i dokładnie obserwować. - mówił nie odrywając się od miski. - Jak dotąd nic nie wywinął więc może jeszcze się przydać.
-
- No chyba że tak.
-
- Przezorny zawsze ubezpieczony pani kapitan. - powiedział puszczając zalotnie oczko do Elis.
- Daleko jeszcze do Garugi?
-
- Dopływamy, powinno być zaraz widać miasto.
-
Jaszczur powoli wstał od stołu i poprawił swoje wyposażenie, które wcześniej zalożył dosyć nie starannie. Opuścił kambuz i wyszedł na pokład aby dokładnie przyjrzeć się nowemu miejscu. Pierwszy raz w życiu miał przyjemność zwiedzić Garuge. Zastanawiał się, co może go tam spotkać ciekawego.
Tak spoglądając w stronę miasta ku jemu zdziwieniu w portowych dokach dostrzegł znajomy statek. A może tylko tak mu się wydawało?
-
Była mgła, rzedła co prawda. Jaszczur mimo to gunwo widział.
-
- Cholera, chyba już jakieś zwidy mam. - stwierdził przecierając oczy.
Faktycznie, gówno było widać. Gęsta jak mleko mgła uniemożliwiała dokładną obserwacje miasta jak i wyspy. Trzeba było czekać aż statek zbliży się do doków portu Garugi.
-
Wypływając z mgły statek zbliżył się do swojego doku. Zaprzyjaźnione miały własne. Z miasta dochodziły odgłosy pijackich zabaw, szczelanin i szant.
(https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/2/2d/Lokacje_Garuga.jpg)
-
- Kurwa mać, zapowiada się ciekawie. - zaklnął słysząc odgłosy strzelaniny i pijackich zabaw rozlegających się nad pirackim miastem. Zastanawiał się tylko, czy w tym całym ferworze nie zarobi przypadkiem kulą w łeb od jakiejś zapijaczonej mendy. Chciał dożyć następnego dnia a tym bardziej zakończyć swoje zadanie.
- Ciekawe, czy zaskoczy mnie tutaj coś jeszcze.
-
- Jest tu baba z cipałką. Rzucił marynarz gdy dobijaliście do brzegu.
-
- Z czym? - mówił przybierając zdziwiony wyraz twarzy. Zaczynało robić się coraz ciekawiej.
-
- No ponoć w Morskiej Muszelce jest baba z kutasem i cipą jednocześnie. Spytałem raz medyka z Atusel jak mi gwóźdź z dupy wyciągali czy to możliwe. Powiedział że czasem się rodzą takie przypadki. Ale ja myśle że to sztuczka, mająca ściągnąć klientów do zamtuza. Statek dobił do brzegu. A czy marynarz mówił prawde? Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.
-
Twarz barona przybrała mimowolnie taki wyraz <huh>. Czyli jednak takie hybrydy istnieją? Czy aby na pewno, wolał jednak tego nie sprawdzać. W tego typu kwestiach, im mniej wiedział, tym lepiej mu się spało.
- Nie chciałbym posuwać czegoś takiego. - powiedział odwracając wzrok w stronę kapitana.
Statek w międzyczasie dobił już do brzegu. Załoga rozłożyła trap i zaczęła schodzić na ląd. On to uczynił zaraz za nimi. Powoli opuścił statek uważnie przypatrując się miejscowym albo też i przybyłym. Cholera wie, kto skąd jest i po co tutaj przybył? Kątem oka obserwował okręty przycumowane do doków. Tak jakby szukał brygu, który należał do Siwobrodego. Starego pirata nie raz ciągnie do swoich, być może i teraz tutaj jest.
-
Jakiś siwy typ mignął ci wchodząc do tawerny.
-
Był zbyt skupiony na oglądaniu okrętów więc sporo rzeczy umknęło jego oczom. Krążył przez dobry moment po przystaniu, co jakiś czas próbując uniknąć nieprzyjemnych starć z butelkami i nabojami. Kilka już zdążyło przefrunąć nad jego głową jak stado gołębi albo srok. Cholera wie, jak to poetycko określić. Walnęło by się fraszke ale coś nie za śmieszna by wyszła. Mniejsza z tym.
Wreszcie swe kroki skierował w stronę karczmy, do której zamierzał wejść i może coś zjeść. Wtem, siwa głowa mignęła mu przed oczami wtapiając się w tłum piratów by ostatecznie zniknąć w czeluściach karczmy.
- Czy ja skądś nie kojarze tego siwego łba? Nie, nie możliwe. - mówił do siebie mierząc wzrokiem przechodnia. Przystanął. - Sprawdze, tak dla ciekawości.
To powiedziawszy wkroczył do karczmy.
-
(http://oi59.tinypic.com/2du9fl0.jpg)
Wewnątrz panuje totalny rozgardiasz. Niektórzy się biją i tłuką butelki, inni siłują na ręce, jeszcze inni grają w karty, pykając drewniane fajki. Kobiety, które sporadycznie przewijają się przez karczmę są oblegane przez tłumy jurnych żeglarzy. Wszystkich ich łączy jedna rzecz - spora dawka alkoholu we krwi. Po lewej widzisz schody prowadzące na piętro. Nie umyka ci, że prawdopodobnie można wynająć tutaj nocleg. Przy jednym ze stołów pił siwobrody.
-
Jaszczur powoli wkroczył do wnętrza karczmy. To, co tam zastał, sprawiło, że już go w życiu nic bardziej nie zaskoczy. Na środku sali tłukło się kilku facetów. Prawdziwa jadka. W ruch szły nie tylko butelki ale także szable i miernej jakości miecze. Nie wszyscy piraci spali na forsie tak jak gubernator Garugi.
Po prawej stronie, blisko baru, kilku jurnych żeglarzy próbowało namowić biedną kobiete, do prostytucji. No cóż, wyglądała dość niewinnie ale czy aby na pewno? Tutaj nie przypływały dworskie damy z Valfden tylko kawał pirackiej suczy, która potrafi nie jednego faceta ukrócić z ptaszyny.
- No, i to jest raj na ziemi! - prawie zakrzyknął rozkładając swą jedyną rękę. Wtem coś zakłóciło jego zachwyt. Przy jednym ze stolików siedział znany mu dowódca - w swej osobie Siwobrody. Widząc go porzucił wszystkie swoje dotychaczasowe plany i podszedł do jego stolika. Ten nawet nie zauważył jaszczura. Tak ochoczo konsumował złocisty napój.
- No kurwa twoja mać w te i na zad! To ja cie szukam kilka dobrych tygodni a ty rozbijasz się na Garudze? Gdzie raporty?
-
- A niech mnie kule biją! Sam baron, w swej jedynej osobie! Co tutaj waszmościu robisz? - spytał ślamazarnie podnosząc się z krzesła. Chciał uścisnąć dłoń jaazczura jednak ten zalał go falą pytań. Usiadł więc lekko zmieszany i zatapiając swón wzrok w piwie odpowiedział mu.
- A myślisz, że co ja kurwa robiłem przez najbliższy miesiąc? Obserwowałem tych najeźdźców z Ignis Terra, zatopiliśmy nawet ich kilka okrętów. Gdyby nie sztorm i brak pożywienia, już dawno odpoczywałbym w Certuzie z oddziałem. Za to, mam sporo ciekawych informacji.
-
- No to zamieniam się w słuch. Mów, czego się dowiedziałeś. - oznajmił mu oczekując na dalszy ciąg wywodów starego pirata. Oczekiwał, że ma mu coś ważnego do powiedzenia.
-
- Banda obdartusów na jednej wysepce. Została im szebeka może setka ludzi. Skromny pomost i nieumocniony obozik.
-
- Kurwa, i ty mi chcesz powiedzieć, że przez takich dzikusów straciłem kilka statków handlowych, setke ludzi i uprowadzono zamorskich handlarzy? Niee, za tym musi siedzieć coś poważniejszego. A co z uprowadzonymi i skradzionymi łupami?
-
- A chuj wie, nie jestem aż tak zresocjalizowany i głupi by ich szpiegować. Może reszta odpłynęła? Z 40 zaatakowało gminę Kallar a "Pięść Rashera" zatopiła z 10 ich galer, nie takich jak nasze. Mniejszych i bez armat.
-
- Cholera, to nie brzmi za dobrze. - powiedział ściągając hełm z głowy. - Teraz, póki są jeszcze sami, trzeba przypuścić szturm. Musimy wziąć ich z zaskoczenia. Rozpieprzyć w drobny mak i odzyskać to, co skradzione oraz uwolnić niewolników. - po tych słowach zamilkł. Zaczął rozglądać się po karczmie jakby czegoś szukał.
- Czarne Kaptury i twój bryg gotowe? Pora udać się w dalszą drogę. Znasz drogę, więc popłyniesz na samym przodzie i poprowadzisz okręt Kapitan Elis. Znasz ją?
-
- Ona nie da dotknąć steru choćby sam Zartat spuścił jej się do cipy. Nie chce z nią zadzierać, a znam ją. Trudno kurwa nie zać. Możemy moim płynąć.
-
- Ja nie mówie o tym byś sterował. Będziesz robił za nawogatora. Znasz strategiczne punkty tej ich wysepki więc wiesz gdzie bezpiecznie i z zaskoczenia zaatakować. Możemy płynąć twoim tylko nie wiem, co na to Elis. - powiedział podnosząc swój tyłek z krzesła i zakładając hełm. O dziwo ani razu nie dostał pustą bytelką przez łeb. - Wołaj chłopaków. Wracamy na morze.
-
- Tu nawigator musi stać przy sterze, widzimy się pod moim okrętem.
-
Jaszczur w pośpiechu opuścił karczme i udał się na poszukiwania Kapitan Elis i jej załogi. W tym zgiełku całkowicie stracił orientacje w terenie. Szybko jednak odnalazł okręt. Wszedł na pokład i udał się w stronę Elis.
- Trafiłem na Siwobrodego. Jak zwykle siedział w karczmie i przepijał żołd. Popłyniemy wraz z nim w kierunku wyspy tych bandziorów z Ignis Terra. Według jego doniesień na tej wysepce znajduje się około setka ludzi i jedna szebeka. Esmeralda jest mniejsza, szybciej przedostaniemy się na tyły wroga.
-
- Nie płynę z wami, mam na oku tłustszy kąsek.
-
Liczył na inną odpowiedź, jednak nie zamierzał podważać decyzji Elis.
- Szkoda, miałem nadzieje, że wspólnie skopiemy im dupska. Czas się pożegnać. - to powiedziawszy wyciągnął do niej dłoń. - Szczęśliwych wiatrów!
-
- Wiatry to ja mam po tej pomidorowej. Pocałowała jaszczura w czoło. - Do zobaxzenia.
-
Czułw rozstanie, chociaż wolałby żeby Elis towarzyszyła mu w tej misji. Najwidoczniej musiało się tak stać. Ucałował ją w policzek po czym odszedł od jej okrętu zmierzając wprost do Esmeraldy. Co jakiś czas odwracał się w stronę wchodzącej na statek kapitan tak jakby chviał złapać z nią kontakt wzrokowy. Chyba coś do niej czuł, kuło go w sercu to rozstanie ale przecież nie było nad czym za bardzo ubolewać. Wspomnienia zostaną a może kiedyś uda sie to jeszcze powtórzyć? Czas pokaże, teraz miał ważniejsze sprawy na głowie.
Sławetnego okrętu Siwobrodego ciężko byłoby nie odnaleźć. Naszpikowany armatami bryg czekał już w gotowości na przybycie barona. A kiedy tylko się pojawił opuszczono trap po którym wkroczył na okręt. Na widok jaszczura dwójka żołnierzy zasalutowała i nisko się skłoniła.
Siwobrody na widok jaszczura zszedł z górnego pokładu i kroczył w jego stronę. Postanowił wyjść mu na przeciw.
- Siwobrody, płyniemy sami. Elis znalazła lepszy kąsek. - mówił ściągając z głowy hełm. - Szykuj kurs na Chatal. Niech poleje się krew!
-
- Jesteśmy na Chatal. Chłopaki kurs wiecie gdzie! Bryg powoli opuszczał port.
-
//Ja już straciłem orientacje w terenie xD
Na słowa kompana uderzył się otwartą dłonią prosto w czoło. Pacnięcie było słyszalne, zrobił to dosyć mocno.
- Dość tego chlania, trace już orientacje w terenie. - odrzekł Siwobrodemu. Zaraz też wspólnie udali się w stronę burty przy której na moment przystali. Baron bezwiednie spoglądał jak Esmeralda opuszczała doki Garugi.
- Siwobrody, jak sprawa z amunicją? Starczy nam kul i kartaczy na ostrzał pozycji wroga? W Certuzie nie było cię już chyba wieki.
-
- Zrobiłem zaopatrzenie tutaj. Certuza źle mi się kojarzy.
-
Opuścił głowe i cicho się zaśmiał. Zaraz też odwrócił się w stronę Siwobrodego i poklepał go po ramieniu.
- Dobra, dobra. Jakbyś jej wcześniej nie próbował zgrabić, to by ci się źle nie kojarzyła, druhu. - mówił spoglądając ponownie w morze. Ostatni raz westchnął głęboko i odwróciwszy się w stronę pokładu rzucił okiem na Czarne Kaptury, które w pocie czoła uwijały się na okręcie.
- Ide rozejrzeć się po pokładzie. Może pomogę co nie co chłopakom. - oświadczył mu powolnie kierując się w stronę zapracowanych żołnierzy.
-
- Z jedną ręką to se możesz pokład szorować. Mruknął pod nosem, poszedł za ster, okręt wpływał na Wewnętrzne Morze.
-
Jak tylko mógł, to starał się pomagać w przygotowaniach do nadchodzącej batalii. Schodził za kazdym razem pod pokład, gdzie znajdowała się ładownia i ile miał tylko sił w ręce starał się toczyć kula po kuli w górę, po pochylni. Nie było to proste zadanie, kula swoje ważyła. Miał tylko nadzieje, że niczego w międzyczasie nie spieprzy, bo wtedy nigdzie nie dopłyną. Sapał jak stara lokomotywa, jeden zakręf, drugi i już znalazł się na pokładzie. Kule ostrożnie wtoczył na stosik, który znajdował się przy każdej armacie z osobna. Przy każdej z nich potrzeba było minimum 8 kul.
Częśc żołnierzy zajęta była odpowiednim napinaniem żagli aby statek mogł równomiernie i z odpowiednią mocą przebywać kolejne mile aż do celu.
Z każdą minutą, godziną kul na pokładzie przybywało. Wreszcie ostatnia z nich została wtoczona. Pozostało wnieść jedynie beczki z prochem, którymi zasypią armaty. To już nie było na jego siły. Postanowił więc wrócić na pokład, wyczyścić opancerzenie i zobaczyć, jak idzie Siwobrodemu.
-
Szło dobrze. - Nie przeszkadzaj mi. Musze się skupić. Zakręcił sterem omijając rafę.
-
Nawet nie podchodził zbyt blisko. Krążył po pokładzie obserwując poczynania Czarnych Kapturów. Siwobrody z wielkim skupieniem pochłonięty był sterowaniem Nic dziwnego, wystające skały oraz rafy mocno zagrażały bezpieczeństwu przeprawy. Takie nadzianie się na którąkolwiek z nich mogło skończyć się opłakanym w skutkach rezultatem. Jedynie pozostali żołnierze wyzuci byli z emocji. Cóż, lata praktyki, szkolenia robią swoje. Przecież w szeregach Czarnych Kapturów służą także ułaskawieni piraci, którzy na wzór Siwobrodego złożyli śluby lojalności wobec barona Szeklana Caveda.
- Obyśmy tylko dopłynęli w jednym kawałku. - mówił pod nosem obserwując jak na metry statek przechodził między rafami.
-
Śluby sruby, jaszczur pewnie i tak domyślał się że Siwy dalej uprawia po cichu swe hobby...
- Szebeka na wprost!
- Do dział kurwa!
-
Jaszczur nie był idiotą. Wiedział dobrze, co ten stary wilk morski porabiał w międzyczasie. Dopóki niczego nie wywinie, nie będzie skracał go o głowę. Jest zbyt dobrym dowódcą, no i przynajmniej trzyma za mordy Czarne Kaptury.
Meldunki żołnierzy i rozkazy Siwego postawiły ponownie na nogi Szeklana. Kurwa, no wreszcie! Rasherze, oby to tylko nie chciało się źle skończyć. - mówił do siebie w myślach biegnąc w stronę armat. Zrobiło się nie małe zamieszanie, które szybko zdążyli opanować.
- Ładujcie te kule, nie mamy za wiele czasu! - krzyczał odbierając od jednego żołnierza zapaloną pochodnię. Pospiesznie otworzono beczkę z prochem. Pozostali zaczęli nabijać armaty i ładować kule. Uwijali się jak małe pszczółki. Od tego w sumie tutaj byli. Wszystko było już gotowe, lonty na swoim miejscu. Teraz wystarczyło tylko je odpalić.
- No, to teraz się z wami zabawimy. - powiedział uśmiechając się złowrogo. - Ognia! - zakrzyknął przystawiając do lontu rozpaloną pochodnię. Jak w zegarku, synchronicznie odpalono pozostałe. Grad kul pofrunął w kierunku niczego nie spodziewającej się szebeki.
-
- Co ty odwalasz! Grad kul poleciał w wodę, okręty nawet nie były doś blisko czy pod dobrym kątem. Siwy musiał robić kurewsko niebezpieczny zwrot w prawo wymagający zrzucenia kotwy i odcięcia jej w odpowiedniej chwili. Kadłub aż zastękał. - To mój okręt! Ja tu kurwa wydaje rozkazy! Dopiero teraz wystrzelili. Obie jednostki trafiły bez większych uszkodzeń. Szebeka szła na abordaż. W stronę Esmeraldy poleciały reż strzały. Zginęło pięć Kapturów. Po chwili napięcia doszło do abordażu.
30x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy
Nasi:
45 https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Czarne_kaptury
-
No to się teraz porobiło. Dwa okręty przybiły do siebie rzucając się w wir walki. Tylko na to w sumie czekał. Wydobył zza pasa swój Negocjator i wyczekiwał odpowiedniego momentu do ataku.
Z szebeki spłynęła fala wojowników najeźdźcy. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści i rzucił się w kierunku napastników. W ferworze walki nie było trudno kogoś trafić. Pierwszy, lepszy z brzegu, który nawinął się pod jego ostrze nawet nie miał chwili na reakcję. Sprawnym ruchem wytrącił z jego dłoni sztylet i kolejnym ciosem przerąbał jego głowę na dwie połówki. Bezwładne ciało osunęło się na ziemię.
Nawet nie zdążył wykonać obrotu, kiedy z prawej strony poczuł czyiś oddech na swoim karku. Momentalnie odwrócił się, wtedy też padł pierwszy cios, który w porę sparował. Mocnym kopniakiem prosto w kroczę znokautował przeciwnika, który zgiął się w pół upuszczając miecz na deski pokładu. Kolejnym solidnym kopniakiem prosto w twarz powalił go i sprawnym ciosem w szyję dobił nieszczęśnika.
Niestety, miał nie małego pecha. Siła, jaką wykorzystał w bestialskim zamordowaniu napastnika, sprawiła, że topór wbił się w deski pokładu. Nie było czasu na jego wyciąganie.
Zanim zorientował się, poczuł tylko świst miecza, który zatrzymał się na pozostałości lewej ręki - kikucie. Zasyczał z bólu, na szczęście rana nie była zbyt głęboka.
- Tego ci już nie daruje. - wycedził przez zęby wyciągając z pochwy szablę. Zalewając przeciwnika falą celnych parad był pod wrażeniem jego determinacji i tego, że jest w stanie je odpierać. Widząc, że w ten sposób nic nie wskóra wykonał solidny obrót trafiając swym ogonem przeciwnika prosto w nogi. Runął z impetem na ziemię. Nie zdążył się podnieść kiedy srebrna szabla zatopiła się w jego klatce piersiowej przebijając serce i główne arterie. Po chwili był już sztywny.
27x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy (https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy)
-
20x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy
Zacięta walka trwała dalej. Zginęła dwójka Kapturów.
-
Siwobrody nie zamierzał stać bezczynnie. Już od samego początku tej krwawej jadki przygotował dię do walki. Dwie spluwy, które nosił przy pasie nabił nabojami. Odszedł od sterówni podążył w stronę schodów prowadzących na dolny pokład.
Najeźdźca, który wbiegał już po schodach nawet nie zdążył zareagować. Spluwa Siwego wystrzeliła pozostawiając w czaszce nieszczęśnika jedynie dziure.
- Psie kurwy! Tak kończą żółtodzioby.
Po tych słowach podszedł jeszcze bliżej schodów. Widząc, że jeden z najeźdźców próbował podstępem powalić Szeklana uniósł drugi pistolet i prędko go ostrzegł.
- Szeklan, plecy! - to mówiąc wystrzelił, a przeciwnik padł martwy.
18x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy (https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy)
-
Jaszczur nie poprzestawał w swoich wysiłkach. Niestrudzenie walczył z napastnikami wyżynając ich krok po kroku.
Lekko zdezorientowany dał się podejść jak dziecko. Gdyby nie szybka akvja Siwobrodego, już czułby między żebrami stal. Na szczęście przeciwnik padł martwy.
- Dzięki! - krzyknął unosząc szablę ku górze. Wtedy też w wielkim szale rzucił się w kierunku najbliższego przeciwnika. Ten, widząc pędzącego jaszczura odskoczył w bok i próbował zaatakować go toporem. Przewidział tą możliwość. Sparował cios szablą i sprawnym ruchem wyctrącił go z równowagi po czym nadział go ja szable jak szaszłyk. Krew trzysnęła z trzewi, a przeciwnik osunął się na ziemie. Kolejnego miał już z głowy.
Nie minęła sekunda kiedy nad swoją głową usłyszał świt strzały. Miał cholerne szczęście, że wróg nie trafił. Momentalnie odbił w bok i ruszył w jego kierunku. Ten widząc, że jaszczur jest zbyt blisko rzucił łuk w kąt i próbował powstrzymać go używająv do tego miecza. Marne były jego szanse. I choć starał się jak mógł, to nie miał nawet najmniejszej szansy na przeżycie. Szabla zatopiła się jak masło w szyji rozcinając najważniejsze arterie. Łucznik po chwili był już sztywny.
Nie zdążyl wykonać następnego ruchu kiedy mocnym pchnięciem został powalony na deski.
- Co jest do kurwy nędzy?! - krzyknął zdezorientowany.
Wtedy usłyszał złowrogie sapanie i topór uniesiony nad kego głową, który szybko opadał. W ostatniej chwili przeturlał się i uniknął śmiercionośnego ciosu. Topór wbił się w deski, to była jego szansa. Rzucił się na niego wgryzając się mocno w jego nogę. Ból był potworny. Człowiek padł na deski próbując oswobodzić się. Na nic były jego starania. Chwycił więc za swoj Negocjator, który leżał obok i starannych, wręcz chirurgicznym ruchem przerąbał czaske przeciwnika.
15x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy (https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy)
-
Walka toczyła sie dalej, nie bez strat.
8x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy
Zginęła 4 kapturów
-
- Czas zakończyć tą batalie. - rzekł do siebie odsuwając się lekko w bok, stroniąc od środka pola walki. Widząc, jak dwójka wojowników wroga bezwiednie próbuje zajść od tyłu jednego z żołnierzy, wypalił w ich stronę.
- Chodźcie kurwie syny! Na to tylko was stać? Miernoty!
Wojownicy zasyczeli, wymamrotali coś w niezrozumiałym języku i w szale rzucili się na jaszczura trzymając w dłoniach topory. Był na to już przygotowany. Ruszył w ich stronę, a kiedy stanęli przed sobą twarzą w twarz z wielkim impetem uderzył w ich topory. Miernej jakości trzonki popękały czyniąc ich bronie bezużyteczne. Stali się łatwym kąskiem dla rządnego krwi barona. Zaraz też obracając się w koło własnej osi po rozrąbywał im głowy.
Nie czekał na kolejny łatwy kąsek. Widząc, że jeden z Czarnych Kapturów jest w niemałych tarapatach, postanowił wspomóc go w walce i uratować jego życie. Otoczony przez trójkę wojowników był jedynie zdany na śmierć. Schował więc topór i wyjął srebrną szablę, z którą rzadko kiedy się rozstawał. Zakradł się na tyły wroga i w dogodnym momencie przypuścił atak. Zaszedł jednego z nich od tyłu, wbił w niego szablę i zaczął szlachtować go jak świnię. Nie miał szans na przeżycie. Dwójka pozostałych z niedowierzaniem popatrzyła się po sobie. Czarny Kaptur nie był im dłużny. Wykorzystując chwilę nie uwagi wroga dobył pistolet i strzelił jednemu prosto w głowę. Osamotniony wojownik próbował ratować życie szaleńczym atakiem. Na nic się to jednak zdało. Śmiercionośny cios padł po chwili. Szabla ponownie zaświszczała w powietrzu lądując tym razem na szyi nieszczęśnika, który padł na miejscu sztywny.
3x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy (https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wojownik_Bia%C5%82ej_Hordy)
-
A potem...
-
Pozostałą trójkę udało się szybko otoczyć. Zamknięci w martwym punkcie nie mieli już żadnych szans. Dysząc ze zmęczenia stali obok siebie wpatrując się w jaszczura i oddział Czarnych Kapturów. Ci zaś otoczyli ich szczelnie, nie dając możliwości ucieczki. Baron stał po środku nich. Czekali tylko na rozkaz, byli rządni zemsty za śmierć swoich towarzyszy niedoli.
- Załadować pistolety. - rzucił krótki rozkaz tępo wpatrując się w wojowników. Żołnierze momentalnie sięgnęli po broń palną. Pistolety skałkowe tylko zazgrzytały. Powoli unieśli broń w kierunku skazanych na śmierć i oczekiwali kolejnego rozkazu, tym razem już do egzekucji. Jaszczur nie kwapił się aby w szybki i humanitarny sposób pozwolić im odejść na łono Rashera. Mocniej zacisnął dłoń na rękojeści szabli i unosząc ku górze dał im jednoznaczny rozkaz do strzału. Żołnierze, jak jeden mąż, wypruli z pistoletów swoje kule przeszywając na wylot ciała nieszczęśników. Było już po wszystkim. Zapanowała głucha cisza, jedynie w powietrzu unosił się swąd spalonego prochu i zapach krwi.
Po wszystkim wytarł swoją szablę w zwłoki jednego nieszczęśnika i zabrał się za uważne przeszukiwanie ciał. Oczekiwał, że znajdzie przy jednym z nich chociaż jedną, ważną informację. Teraz wiedział już jedno, pozbyli się zagrożenia od strony morza i wytłukli ćwierć żołnierzy wroga.
-
Nic przy ciałach nie było.
-
- Cholera, nawet złamanego grosza nie mają przy sobie. - rzucił wściekle w eter. Był zły, liczył na to, że znajdzie przy nich coś ciekawego. Mylił się i to porządnie.
Wolnym i ospałym krokiem odszedł od ciał i ociężale usiadł na deskach przy samej burcie. Chciał na moment odpocząć i pozbierać myśli. Trzeba było przygotować się mentalnie na dalszy ciąg walki, tym razem już na lądzie.
-
Część załogi zajęła szebekę. Oba statki płynęły dalej.
-
W międzyczasie pomógł załogantom w uporządkowaniu statku. Zwłoki, na rozkaz Siwobrodego, wyrzucono po za burtę. W tej kwestii nie miał żadnych skrupułów. Po wszystkim usiadł wygodnie na pokładowej ławce i zaczął przygotowywać swój sprzęt do nadchodzącej walki. Skrzętnie wziął się za polerowanie srebrnej szabli, o którą dbał jak o własne dziecko. Wszystkie zabrudzenia ściągał lnianą szmatką, którą nosił w sakiewce z pieniędzmi.
Miał jeszcze sporo czasu do namysłu. Zastanawiało go to, jak wezmą najeźdźców z zaskoczenia. Teraz, kiedy mają dwa statki, cała batalia wydawała się być prostsza. Nic mylnego! Zdobycie ich fortu będzie nie lada wyzwaniem zważywszy na to, że mogą ich powystrzelać z łuków jak kaczki.
-
Zbliżaliście się do wyspy. Wroga nie było widać.
-
Jaszczur w tym czasie zdążył już podejść do Siwobrodego, który w tym czasie skupiony był na prowadzeniu okrętu. Uważnie wpatrywał się w wyspę. Mapa, którą wyrwał od umierającego pirata, nie była blefem. Teraz ujrzał jej odzwierciedlenie w rzeczywistości. Najbardziej, w tym wszystkim, niepokoiła go ta cisza i wręcz pustka.
- Za cicho i spokojnie. - powiedział odwracając się w stronę Siwobrodego. - Musimy podpłynąć bliżej aby przyjrzeć się im uważne. Masz jakieś pomysły?
-
- Nie. Okręty opłynęły wysepkę. Zdawała się pusta, po za namiotami obserwatorzy nie dostrzegli nic. Oba statki dopłynęły do przystani. Kaptury wyszły na ląd i cała grupa ruszyła do obozu. Był pusty.
-
Gdy tylko Esmeralda dobiła do brzegu, pierwszy z wielką euforią opuścił okręt. Kipiał ze wściekłości, chciał już strącić kilka łbów ale nie miał ku temu żadnej sposobności. Dlaczego? A no dlatego, że wyspa świeciła pustkami. Wraz z załogą obydwu okrętów stanął na wybrukowanej uliczce i uważnie rozglądając się po przystani nie wierzył własnym oczom.
- Co jest kurwa? - wyrzucił z siebie. To nie miało tak się skończyć. Inaczej wyobrażał sobie dobicie do brzegu i obecność na tej miernej wysepce. Wszystko powoli waliło się mu na głowę.
Szybko postanowiono, że wejdą na pobliską górę gdzie znajduje się ich fort i przetrząsną obóz. Jak można się było domyślić, prowadził do niego most, o którym wspominał Siwobrody jeszcze na Garudze.
Wędrówka nie zajęła im długo. Po przekroczeniu skąpej palisady i zasieków obóz, jak i cała reszta wyspy, świeciła pustkami.
- To jest nie możliwe, gdzie są wszyscy? - mówił zdając się nie wierzyć własnym oczom. Czarne Kaptury stanęły zaraz przy wejściu do obozu. Nie mógł tak tego pozostawić. Zrobił kilka kroków i odwracając się w stronę żołnierzy wydał jasny rozkaz.
- Przetrząsnąć cały obóz, krok po kroku. Meldujcie mnie o wszystkim, co uda się wam znaleźć. Każda informacja jest na wagę złota. Interesują mnie tylko informacje o stanie ich armii, zrabowanych łupach z Certuzy i niewolnikach. Wszystko jasne? - mówił spoglądając na każdego z osobna. Jak nauczyciel na niesforne dzieci. - Jeśli tak, to odmaszerować.
-
Od gorąca chyba Szeklanowi się zaczęło pierdolić. Pomost był drewniany, wyspa zaś mała i pusta, piach trochę palm i piachu więcej. Fortu też nie było. Tylko obóz z namiotów na może 80 osób. Nikt nic nie znalazł, ewidentnie dawno wywieźli wszystko.
-
Nic nie udało się odszukać. Nie widział więc sensu w dalszej egzystencji na tej lichej wysepce. Rozłożył jedynie bezradnie rękę.
- Wracamy na Valfden, nic tu po nas. - oznajmił towarzyszą. Wszyscy zgodnie, jak jeden mąż, udali się w kierunku okrętów. Zanim weszli na statek oświadczył im.
- Szebeke rekwirujemy. - a do Siwobrodego zwrócił się - Obierz kurs na Certuzę. Wracamy do domu.
Był wściekły na to, że przebył tyle mil by wybić garstkę wojowników i przetrząsnąć opustoszałe obozowisko.
-
- Musieli się ulotnić kilka dni temu, profesjonaliści. Zatarli ślady kurwa mać. Odpłynęliście.
-
- Nieźle sobie z nami pogrywają. Na nich też przyjdzie pora. Wszystko w swoim czasie. - powiedział ostatni raz spoglądając na wysepkę. Czuł się zawiedziony ale jeszcze nie składał broni.
-
- Jeńców pewnie sprzedali. Albo zjedli, gdybyś nie zabił ostatnich trzech to by się nich wycisneło coś.
-
- Ech... Za pochopnie... Czasami musze się bardziej hamować. - mówił uderzając pięścią prosto w maszt. Był wściekły, nie przemyślał tego rozstrzelania ani też wyrzucenia ciał po za burte.
- Gdybyśmy mieli jakiegoś wampira, to mógłby odczytać coś z ich krwi ale wszystkie ciała zapewne leżą teraz na samym morskim dnie. Kurwa...
-
- Bywa. Odparł i poszedł zająć miejsce przy sterze.
-
Jakby mógł, to wskoczył by w morskie odmęty i wyłowił z samego dna jednego z tych martwych najeźdźców. Znając jednak zdolności pływackie jaszczura prędzej by sam się utopił niż cokolwiek w tej kwestii zrobił.
Usiadł więc bezradnie na wcześniejszej ławce i w oczekiwaniu na dopłynięcie do Certuzy pogrążył się w swoich myślach. Musiał to jakoś wszystko poukładać w jedną, składną kupe.
-
Kilka dni później dotarliście do Certuzy.
-
Spokojny, leniwy poranek w Certuzie został przerwany nadpływającymi dwoma okrętami od strony Chatal. Gwardziści patrolujący port przecierali oczy ze zdziwienia na widok nadpływającej szebeki i Esmeraldy Siwobrodego. I chociaż misja spalona, to przynajmniej wrócili z głową a na dodatek honorowo. Nie mieli pustych rąk, dobrym tego przykładem była złupiona szebeka. Siwobrody był znany z wielu nietypowych akcji oraz zrabowanych łupów z przeciwników rabujących okoliczne wybrzeże. Tym razem zaskoczył wszystkich. Od, taki skromny nowy nabytek dla Czarnych Kapturów. Troche podreperować i wszystko będzie cacy.
Powoli dobili do portu , opuszczonk trapy a załoga zaczęła opuszczać okręty. Wspólnie z Szeklanem na ląd zszedł Siwobrody.
- Wieczorem staw się w koszarach. Dostaniecie podwyżkę za pomoc w tej akcji. A teraz odpocznijcie i ponownie zaopatrzcie okręt. Niebawem może ponownie zawitacie na morzu.
Po tych słowach uścisnął piracką dłoń Siwego i z ponurą miną udał się w kierunku Starego Miasta w Certuzie.
-
Zadanie zakończone
Szeklan wyruszył na Chatal walczyć z najeźdzcami atakującymi jego ziemie. Z pomocą Czarnych Kapturów zdobyli jeden z ich okrętów. Niestety, piraci musieli odpłynąć na innym gdyż ich obóz na małej wysepce był opuszczony. Baron Jaszczurka musiał więc wrócić do Certuzy z niczym. Ale co poruchał to jego.
-
Zadanie zakończone
Szeklan wyruszył na Chatal walczyć z najeźdzcami atakującymi jego ziemie. Z pomocą Czarnych Kapturów zdobyli jeden z ich okrętów. Niestety, piraci musieli odpłynąć na innym gdyż ich obóz na małej wysepce był opuszczony. Baron Jaszczurka musiał więc wrócić do Certuzy z niczym. Ale co poruchał to jego.
Szkelan z Tihios otrzymuje następujące talenty:
Aktywność: 1 brązowy talent
Opisy: 1 srebrny talent
Walka: 2 złote talenty.