-
Nazwa wyprawy: Morderstwa w Ansir
Prowadzacy: Isentor
Wymagania: adept mrocznych sztuk lub bestia
Uczestnicy: Aragorn, Devristus, Isentor, Mogul
Gdy już wykuł swoją broń Mogul czekał tam gdzie chciał Isentor
-
Witaj Mogulu powiedział elf przychodząc na miejsce spotkania.
-
- Cześć. Powiedział Aragorn docierając na miejsce.
-
- Witojcie. Czekamy za mistrzem teraz tak?
-
- Witajcie - przywitał się wampir
-
- Throm ka! Gunsesie! Położył na piersi zaciśnięty szpon i lekko ukłonił się. Bestia, jedna z trzech żyjących. Miał nadzieje, że zgrają się więcej teraz na tej misji.
-
- Co u Canisa? Nadal nie rozwinął się pod względem nauki?
-
- Nie. Na twarzy orka pojawił się grymas. - Nie lubię stać tak długo w miejscu, ty to już musisz strasznie znużony być.
-
- Niekoniecznie - zaprzeczył - Im dłużej żyjesz ze szponem tym on staje się silniejszy i bardziej przesiąknięty mocą. Tak więc niczego nie tracę.
-
Ork spojrzał się na łapkę. W sumie nie zastanawiał się nad tego typu rzeczami.
- Hyyy, nie znam się na tym jeszcze, ale to nie jest tak, że szpon jest zwieńczeniem tego, co siedzi w nas głębiej? Tej niby spaczonej strony naszego jestestwa. W końcu nie bez powodu mamy dostęp do arkanów demonicznej magii. To nie szpon, a my sami stajemy się silniejsi. Nie wiem jak to się dzieje, ale też to czuję, moc którą zdobywamy jest jak słodki nektar, lecz bardzo powoli sączy się go.
-
- Cała moc drzemie w szponie. Masz trochę racji. Nie można mieć zgniłej dłoni i nie mieć niezakażonego organizmu. To tak działa. Siłę i szybkość dały nam mutageny. Reszta siedzi w szponie. Zauważ, że drugą dłonią nie uda Ci się przeprowadzić egzorcyzmu, tylko szponem. Nie rzucisz piorunów z drugiej dłoni. Szpon jest również przekształtnikiem Twoich emocji w moc magiczną. Zauważ, że mój szpon podczas walki ma większe pęknięcia na jego pancerzu, więcej światłą wydobywa się z niego i większa mgiełka go otacza niż u Ciebie. Czas robi swoje. Dlatego musisz o swój szpon dbać, badać go, wzniecać w nim moc i próbować ją opanować, gromadzić, poznać.
-
- Tym się różnimy Gunsesie. Nie chcę gromadzić energii tylko we szponie. Chcę, by rozchodziła się po całym mym ciele. Będę wzniecał moc... tutaj głos zrobił się bardziej złowrogi, jakby miał zaatakować po czym na szponie pojawiły się iskry. Od pewnego czasu starał się to robić. Utrzymywać na poziomie szponu energię, lecz starał się nią czuć na całym ciele, delektować się nieznanym i niespożytym zarazem. - ...tak, by w końcu rozprzestrzeniła się po moim całym ciele. By rozładować napięcie uderzył w ziemie. Jego celem ostatnio była nauka lepszej kontroli nad tymi piorunami. Chciał je wchłonąć, lecz nie za bardzo wiedział jak.
- Tym się różnimy. Dla mnie szpon jest początkiem, zalążkiem siły, którą dostanie moje całe ciało, tworząc przez to najpotężniejszą tarczę. Dla ciebie hrabio jest on końcem, potęgą, która odpowiednio wtłoczona, stanie się najsilniejszym ostrzem.
//: mogę wytworzyć błyskawice na szponie, przytrzymać je kończyną mocy, by potem zneutralizować je?
-
//Tak.
- Nie znasz mnie. Szpon to dla mnie również początek jak i dla Ciebie. Tyle, że mi zależy na magii, a do tej potrzeba mniej demonicznej tkanki. Tobie zależy na sile i wytrzymałości, dlatego będziesz musiał swoje ciało poddawać kilka razy mutacji. Nie wiem w sumie jaką ścieżkę obiorę - przyznał się - Gdyby udało mi się przemienić całe ciało... Może nie musiałbym się chować przed słońcem.
-
Mag przysłuchiwał się rozmowie Mogula z Gunsesem, która wydała mu się rozmową typu kto jest lepszy.
-
- Wybaczcie, że musieliście na mnie czekać. Zatrzymały mnie ważne dla państwa sprawy. Przygotujcie konie, wyruszymy w pierwszej kolejności do Atusel.
-
Gunses znowu wsiadł na swą klacz. Prócz kilku kleszczy i ukąszeń przez bagienne robactwo wyszła cało z ostatniej podróży.
- Gotowym
-
Dev wsiadł na swoją białą klacz.
Gotowy
-
Isentor wsiadł na konia. Wyruszyliście w stronę Atusel.
- To zadanie będzie wymagało od nas śledztwa. Musimy dowiedzieć się kto stoi za serią dziwnych morderstw w w Ansir. Nie wykluczam roboty nekromanty lub demona.
-
Możesz Nam przybliżyć informacje odnośnie morderstw? Jak wyglądały ciała, okoliczności i czy w ogóle mamy takie informacje?
-
- Jejku, jejku. ÂŚledztwo, nekromanci. Pięknie.
-
- Dotąd zabito 4 osoby. Ofiary nie łączy w zasadzie nic, poza tym, że umarli w dziwaczny sposób. Pierwsza ofiara dosłownie straciła oczy w wyniku stopienia. Druga ofiara została rozerwana od środka przez krzew, który wyrósł jej w brzuchu. Trzecia ofiara utonęła, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do utopienia doszło w upalny dzień, na środku pola, które uprawiał ów nieszczęśliwy rolnik. Czwarta ofiara została zmiażdżona przez miejski dzwon. To chyba najnormalniejsza ze śmierci.
-
Może z pozoru nie łączy ich nic, ale może miały tego samego wroga albo były w tym samym miejscu. Ach te zagadki. Stawiasz bardziej na demona czy nekromante?
-
- Magią to śmierdzi na kilometr - stwierdził Gunses - Trzeba określić czy czwarte zabójstwo również jest powiązane z poprzednimi. O ile jeszcze pierwsze trzy morderstwa można by podszyć pod jakiegoś czarownika lub wprawnego alchemika, to ostanie było albo przypadkowe albo wywołane typowo przez kogoś z wielką krzepą lub władającego magią. Wydaje mi się, że ktoś eksperymentuje nad nowymi zdolnościami. Wybiera ofiary daleko od stolicy. Musi być pewny siebie. Nie ukrywa zwłok. Albo nie ma na to czasu, albo czuje się na tyle bezkarny.
-
Ork zastanawiał się co on tutaj robi. Nigdy nie uczestniczył w żadnym śledztwie, więc miał znikome doświadczenie na ten temat. Spojrzał się na pozostałych. Na szczęście miał wystarczająco ogarniętych znajomych, którzy mogą pogłówkować trochę za niego. Będzie się odzywał gdy uzna to za stosowne, gdy może na coś bardziej istotnego wpadnie. Z demonami bardzo dobrze mu się walczyło, ale gorzej było z nekromantami. W sumie nigdy nie spotkał takowego. Jego wiedza na ten temat była dosyć znikoma, ale tacy posługują się dosyć brzydkimi sztuczkami. Plugawymi w dodatku, bo jak inaczej nazwać przyzywanie i wysługiwanie się zmarłymi. Zastanawiało go jednak jakie cele ma ten ktoś.
- Musimy poznać motywy tego czegoś. Czy to psychopata zabijający dla frajdy w dość niecodzienny sposób, czy coś za tym kryje się innego.
-
- Na pierwszy rzut oka wygląda na robotę nekromanty, który rzuca klątwy.
-
- Będziemy badali zwłoki, czy zleciłeś już to komuś wcześniej? - zapytał wampir. Umiał on czytać z krwi - Dawno były te morderstwa?
-
Aragorn jechał nieco z tyłu, słuchał i analizował. W sumie to jego towarzysze powiedzieli wszystko co było do powiedzenia. Fakt że na te 4 zgony ten trzeci zdawał się być przypadkowy.
-
- Ciała zbadał tylko lokalny medyk. Nie znalazł niczego szczególnego. Zapewne zmarli zostali już dawno pochowani.
-
- A więc czeka nas zapewne ekshumacja, działamy oficjalnie czy pod przykrywką? Ja zawsze mogę powołać sie na służby specjalne.
-
- Myślę, że nie będzie zbytnio co oglądać przy zwłokach. Działamy jako kroczny pakt.
-
- A czymże jest Kroczny Pakt Mistrzu? - zaśmiał się dracon wiedząc że Isentor się przejęzyczył.
-
- Od dziś jesteś jego członkiem, bo całą drogę pokonujesz z buta - zażartował Isentor.
Droga zajęła wam ponad dzień, przejechaliście przez Atusel i obraliście kurs na Ansir. Trakty były puste i spokojne. Nie natknęliście się nawet na zbłądzone zwierze. Przed wjazdem do wioski napotkaliście grupę rolników. Isentor spytał się ich o miejsce przebywania sołtysa. Nie trudno było się domyślić, że przesiaduje w lokalnej karczmie.
-
Tam też się udaliśmy. Dracon wszedł pierwszy. W sumie to był tu pierwszy raz. Od momentu gdy dostał te ziemie nie miał czasu by je objechać. - Szukamy sołtysa. - powiedział do zgromadzonych.
-
Miejscowi byli nieco zmieszani na widok czarnego jaszczura ze skrzydłami który potrafi mówić. Gdyby za Aragornem nie ujrzeli jego kompanów - ludzi, zapewne zareagowaliby dość agresywnie. Mężczyzna siedzący przy stole i pijący wino odgonił towarzyszy biesiady i zawołał was do siebie.
- Zapraszam Panów!
-
Oczywiście ork podszedł do stołu lecz nie usiadł. By okazać szacunek czekał, aż pierwszy to zrobi Isentor. No, w końcu tak powinno być.
-
Isentor przywitał się z sołtysem, przedstawił swych kompanów i dosiadł się do stołu.
- Zjawiliśmy się w sprawie morderstw, które miały ostatnimi czasy miejsce w Ansir.
- Dopisz Pan jeszcze jedno do listy.
- Co się stało?
- Jeden z naszych strażników, zamarzł wczorajszej nocy.
- Zamarzł? Przecież w nocy nie było aż tak zimno.
- Problem w tym, że on naprawdę ZAMARZÂŁ. Znaleźliśmy go rano zamarzniętego w pozycji wartowniczej, twardego jak lód. Do tej pory jeszcze się nie rozmroził. Leży u medyka oczekując pochówku. Możecie pójść się przekonać na własne oczy.
- Dziękujemy sołtysie za poświęcony nam czas. Panowie, idziemy to sprawdzić, czy chcecie zjeść?
-
- Jeśli czarninę tutaj podają? - popatrzył na kuchnię - To bym zwędził główny składnik przed dodaniem
-
Wyszczerzył kły. Są na świecie rzeczy, których się jednak nie odmawia.
- Możemy coś zjeść. Wzruszył ramionami. I tak ten kolejny trup im nie ucieknie. Do tej pory wydawało mu się, że zabójstwa mają dziwny związek z żywiołami. Pierwszy z ogniem, drugi z ziemią, trzeci z wodą. Czwarty z powietrzem. Gdyby powiedział to innym, pewnie najwięcej dziwiliby się jaki związek ma wielki dzwon z powietrzem, ale dla Mogula było to oczywiste. Dzwony i różne takie wydają dźwięk, które nie widać, zupełnie tak jak powietrze. Można jedynie usłyszeć świst i nic więcej. Można to odczytywać jeszcze inaczej. ÂŻeby dzwon uderzył w człowieka musiał przefrunąć kawałek. Ale to były jego głupie myśli, które szybko zburzyła piąta ofiara. Zamarzł, ta dwa razy woda. Jak dobrze, że się nie odezwał.
-
- Można by coś zjeść, karczmarzu piwa i kurczaka.
-
- I kaczej krwi! - zakrzyknął jeszcze Gunses
- Mówiłeś Isentorze, że to może być nekromanta rzucający klątwy. Stopione oczy, wyrośnięty krzew i utopienie jeszcze wydaje mi się dość sensowne. Ale klątwa związana ze śmiercią przez przygniecenie dzwonem? To możliwe?
-
- Mnie się zdaje że to wypadek. Albo nie powiązane z tamtymi zabójstwo. To zamarznięcie zdaje się też być dziwne.
-
- Być może to tylko zwykły wypadek jak słusznie zauważył Aragorn. No chyba, że nekromancie odechciało się przygotowywać zaklęcia z urokiem i po prostu zrzucił na nieszczęśnika dzwon.
-
- Jeśli tak, to albo jest szalony lub robi to dla przyjemności, co na jedno wychodzi, albo chciał się pozbyć niewygodnych mu osób. Kim byli ci ludzie? Może coś ich łączyło?
-
- Cóż, nie musiało ich nic łączyć Gunsesie. Ale mogło. Doświadczenie mi mówi że nic tu nie będzie oczywiste. Acz, mogę się mylić. ÂŚledczym nie jestem, zawsze zajmowałem się mokrą robotą.
-
- Nie wiem tego Gunsesie. Będziemy musieli przepytać miejscowych. Proponuje przygotować kilka wspólnych pytań, które pomogą ustalić nam podstawowe informacje o zbrodni.
-
- Typu kim byli ludzie i czy mieli jakiś wspólnych wrogów? Czy kiedyś ktoś ich widział w dziwnych sytuacjach, rozmawiających z dziwnymi ludźmi, uprawiających magię czy modlących się do jakiś posągów? O takie pytania chodzi?
-
- Dokładnie pytania tego typu. Dobrze będzie też zapytać, kiedy nastąpiły zbrodnie.
-
- Racja. Może w datach znajdziemy jakieś odpowiedzi - powiedział. Kucharz przyniósł dzbanek z kaczą krwią. Był wyraźne zdegustowany. Gunses nie był. Nalał sobie krwi do kubka i napił się.
- Pekinka - rozpoznał krzyżówkę
-
Aragornowi również przyniesiono posiłek, całego upieczonego kurczaka i kufel piwa. Dracon jadł i pił powoli. Kilkanaście minut później skończył jeść. Wytarł mordke i rzekł: - To teraz możemy pracować. Sołtysie, wiecie kim byli ci ludzie? Tak dokładniej.
-
- Pierwszą ofiarą był Vel - rybak, stracił oczy w wyniku stopienia. Druga ofiara została rozerwana od środka przez krzew, który wyrósł jej w brzuchu. Był to drwal Bartek. Trzeci z kolei był rolnik Mateo, utopił się na środku pola. Czwarta ofiara zmiażdżona przez dzwon to nasz kapłan Vertus. Dziś dowiedzieliśmy się o piątej ofierze, strażniku Tabiaszu, który zamarzł.
-
- Pierwsze trzy osoby związane były jakoby z naturą. Rybak, drwal, rolnik. Jakiego wyznania był ów kapłan?
-
- Służył Ventepi.
-
Czy jest jakieś miejsce w którym można było zobaczyć ich razem oraz gdzie każdy z nich mieszkał?
-
- Ventepi kiedyś mi się ukazała pod postacią Tygrysicy. Jest boginią natury. Ten czarownik musi mieć jakiś uraz do natury... - zamyślił się
-
- Kapłana na pewno znali. - zamyślił się. - Proponuje sprawdzić ich domy. Sołtysie wskażesz nam gdzie mieszkali? Mieli rodziny? O, i czy nie pojawił się tu ostatnio ktoś podejrzany. Jakiś czarodziej czy ktoś podobny.
-
Soltys wzial od Isentora mape miasta i oznaczyl na niej domy zamordowanych.
- We wsi pojawil sie znachor swietego ognia, zarzylam sie u nas jakis tydzien przed pierwszym morderstwem. Podejrzewalismy, ze mogl miec cos wspolnego ze smiercia kaplana Ventepi ale mial dobre alibi, skladal mi reke, ktora zlamalem na lodzi podczas sztormu. Niemozliwe wiec, by zrzucil dzwon. Oza tym to dobry czlowiek.
-
To może podzielimy się miejscami zamieszkania ofiar i prześwietlenie tego znachora świętego ognia? powiedział mag do towarzyszy.
-
- Wystarczy, by kazdy z nas odwiedzil jeden z domow i wypytal sasiadow. Podzielcie sie czym predzej obowiazkami.
-
Wezme dom rybaka, a po tym przejde się na ryby. Dawno nie łowiłem
-
- Zajmę zamarzniętym strażnikiem. Dracon zerknął na mapę, dopił reszte piwa i ruszył do wyjścia. Jego celem był dom zamordowanego.
-
- Zajmę się rolnikiem - powiedział Gunses - Setmre ma posłuch wśród prostego ludu, a przez to i ja. Powinienem zdobyć kilka informacji.
-
- Zaczynajmy wiec, sprawdze miejsce zbrodni kaplana.
-
Aragorn ruszył w stronę domu strażnika.
-
Również Mogul ruszył w swoją stronę przy okazji zabierając zapasową ilość kiełbasek. Udał się do domu rybaka, któremu podobno wypalono oczy. Ugryzł kiełbachę i zapukał w drzwi domku wędkarza.
-
Gunses wsiadł na konia. Pojechał zgodnie z mapa do gospodarstwa z którego pochodził lub w którym pracował utopiony rolnik.
-
Elf wyruszył w stronę miejsca zamieszkania drwala.
-
//Aragorn
Dom strażnika wyglądał nieco obskurnie, w zasadzie jak melina. Drzwi nie były zamknięte, strażnik mieszkał samotnie.
//Mogul
Drzwi do domu rybaka otworzyła jego żona. Zdziwiła się na widok orka.
- Yyyy, czego tu?
//Gunses
Gospodarstwo wyglądało na zadbane, na podwórku biegało wiele zwierząt. Dom został zbudowany z cegieł lepszej kategorii. Gunsesa zaczepił młodzieniec przerzucający gnój.
- Witaj Panie! Co Cię do nas sprowadza?
//Devristus
Drwal mieszkał na uboczu w leśnej chatce.
//Isentor
Miejscowi powiesili dzwon w budynku przypominającym strażnice, z czasem jej miejsce przeznaczenia zostało zmienione na kaplice. Używano go głównie do zwoływania mieszkańców i ostrzegania przed niebezpieczeństwem. Kapłan mieszkał na poddaszu.
-
Elf ruszył w stronę leśnej chaty. Ciekawe czy ktoś tam jeszcze mieszka pomyślał.
-
W chwili gdy drzwi otworzyły się Mogul skończył jeść. Widząc dosyć negatywną reakcję ork musiał zastanowić się jak podejść do kobiety.
- Witam panią, jestem baronem Peran i szlachcicem Satein Mogul Khan. Przybyłem zbadać sprawę śmierci pani męża. Jego głos był łagodny jak nigdy.
//: w jakiej gminie znajdujemy się?
-
Wygląda jak mój stary dom na podgrodziu. Dracon ostrożnie wszedł do środka, nie wiedząc czemu trzymał lewą rękę przy woreczku z solą. Mimo iż w środku było ciemno on widział doskonale dzięki wyostrzonym zmysłom. Zaczął się rozglądać.
-
//Mogul, to Gmina Javemir.
- Ork? Szlachcicem? Co się dzieje z tym światem?! Chcesz pomóc, to pomóż. Znajdź morderce!
//Aragorn
W domu panował niemały chaos, po podłodze walały się butelki po winie, na stole pełno było pozostałości po wieczerzach z kilku ostatnich dni.W domu śmierdziało brudem i zgnilizną.
//Devristus
Leśna chata była o dziwo zadbana, obok zauważyłeś równie zadbany ogródek z warzywami.
//Wybaczcie, że nie odpisywałem, na weekend mam wolne więc myślę, że skończymy wyprawę.
-
Czyli ktos tu mieszkał z naszym drwalem pomyślał elf i zapukał do drzwi.
-
- Dodatkowo baronem tych ziem. więc proszę spokojniej. Muszę pani zadać kilka pytań.
-
//Devristus
Drzwi otworzyła Ci młoda kobieta.
- Witaj Panie. Co Cię do nas sprowadza?
Po chwili do drzwi podbiegła kolejna młoda dziewczyna.
- Kto przyszedł?
//Mogul
- Pytaj...baronie tych ziem.
-
Jestem Devristus Morii, hrabia Verran i szlachcic Kallar, przybyłem tutaj w sprawie śmierci drwala. Czy mogę wejść i zadać kilka pytań?
-
Aragorn zabrał się za dokładne przeszukiwanie meliny, zaglądał w każdy kąt. Do szaf, skrzyń itd. Szukał jakiegoś notesu czy dziennika.
-
//Devristus
- Zapraszamy, poznaj Panie moje siostry: Ves, Linan, Tuniel i Sanse. Nazywam się Veronika. Byłyśmy żonami drwala. Podać hrabiemu jakiś napitek? Proszę pytać.
//Aragorn
Aragorn przeszukując jedną ze skrzyń natknął się na drobny dziennik. Na jego stronach zapisane były nazwiska, liczby, oraz wyniki potyczek.
-
Wszystkie naraz czy po kolei? wyrwało się elfowi Przepraszam nie chciałem. Jeśli można to poproszę o wodę. Chciałbym sie zapytać czy nie zauważyłyście może w ciągu ostatnich dni życia Waszego męża czegoś dziwnego w zachowaniu?
-
Czyżby urządzał walki? Pomyślał dracon, więcej tutaj nie znajdzie. Zajrzał do dzienniczka by sprawdzić ostatnie nazwisko tam zapisane. Następnie wyszedł z meliny i udał się do najbliższego sąsiada strażnika.
-
- Witajcie, zwę się Cadacus. Badam z ramienia króla nieszczęsną śmierć jednego z waszych ziomków. Tego, który utopił się pośrodku pola. Wiesz coś o tym? - powiedział i zsiadł z konia dając człowiekowi czas na rozmyślanie, oswojenie się z pytaniem i całą sytuacją. Przerzucił spokojnie wodze przez łeb konia, zbliżył się do niego, poklepał klacz po szyi i pogładził po chrapach. Chciał aby rolnik mu zaufał.
-
//Devristus
- Wszystkie razem! Nasz mąż był bardzo wymagający, jeśli wiesz co mam na myśli. Mąż zachowywał się normalnie, niczego nie zauważyłam, a wy dziewczyny?
- My też nie - odpowiedziały chórkiem.
//Aragron
Na ostatniej stronie widniało imię Bartek. Sąsiadem strażnika był miejscowy handlarz. Wychodził akurat z domu, gdy napotkał dracona.
//Gunses
- Witaj Cadacusie. Chłopak miał na imię Mateo. Głupi jak but! ale robotny! Siłę to on miał ze dwóch chłopa. Raz Panie zleciłem mu ścięcie o tego tu pola, cwany lis uwinął się w godzinę. W godzinę! Mnie to zajmowało przynajmniej trzy!
-
- Jesteś pewny, że nie pracował samotnie? Nie używał jakiś hmm... innych metod? Nie wiem, czarostwo? Nie spotykał się z dziwnymi ludźmi? Nie składał ofiar jakimś dziwnym posągom? Mówił do siebie może?
-
//Gunses
- Dziwnie Pan zadajesz pytania. Nie wiem co młody robił poza polem. Nie interesowało mnie to. Zachowywał się normalnie.
Rolnik podrapał się po głowie.
- Często po pracy zamiast iść ze wszystkimi do karczmy, żeby się napić łaził po lesie. Odesłałbym mości Pana do drwala, ale jemu też się zmarło. Znał las jako mało kto.
-
- Czy pani mąż ostatnimi czasy zachowywał się dziwnie? Miał jakiś wrogów może? Czy połów ryb był dla któregoś z mieszkańców konfliktem interesów? Czy dostrzegła pani coś dziwnego, cokolwiek?
-
Czyli możliwe jest, że coś ich łączyło. pomyślał wampir.
- Przepraszam Cię najmocniej - zwrócił się na Ty aby zbliżyć się w relacjach do rolnika - Nie wiesz kto mógłby mi o nim powiedzieć więcej? Wiesz, to bardzo dziwna sprawa. Stąd dziwne pytania. Niechybnie maczał tutaj ktoś palce, kto znał się na magii. Nie chcę aby coś wam się stało. To jak, wiesz może kto by mógł mi pomóc?
-
//Mogul
- Ryb tutaj pod dostatkiem. Pełno takich osad jak nasza powstało przy Atusel. Dziwnie, hmm. Kilka dni przed śmiercią wypłyną jak zawsze na ryby, ale powrócił z pustymi sieciami, później niż wracał każdego dnia pracy. Jak tylko zapytałam go czemu nic nie złowił zmienił temat.
//Gunses
- Na magii znał się u nas tylko kapłan, też nie żyje. Coś nam grozi?
-
- Dobry człowieku. - zagadał miłym i uprzejmym tonem, no na tyle na ile dracońskie struny głosowe pozwalały. - Jestem hrabia Aragorn Tacticus, wraz z towarzyszami przybyłem rozwiązać sprawe tych tajemniczych morderstw. Znaliście dobrze waszego strażnika?
-
- Pewności mieć nie można. We wsi nie było ostatnio jakiś podróżnych, który by się czymś wyróżniali? Mateo miał rodzinę? Przyjaciół? Mieszkał z kimś?
-
Ork zamyślił się. Były dwie opcje - albo coś z rybami się działo, albo po prostu rybak miał drugie życie .
- Być może wcale go na rybach nie było. Jest ktoś kto może potwierdzić obecność jego na miejscu pracy? Przyjaciel, współpracownik?
-
//Aragorn
- Witaj Panie! Ze strażnika był pijus i lubieżnik, ale wszyscy się go bali więc utrzymywał porządek we wiosce.
//Gunses
- Mieszkał z matką i młodszą siostrą. Jego ojciec zginął na ostatniej wojnie.
//Mogul
- Wypływał sam.
-
- Mąż był bogobojnym człowiekiem ?
-
- A gdzie znajdę ich domostwo? - zapytał
-
//Mogul
- Raczej nie. Nigdy nie mogłam go zaciągnąć do kaplicy na modły.
//Gunses
- Przed lasem mieszkają.
-
- Dziękuję - powiedział i wsiadł na konia. Z wysokości siodła pożegnał się - Bywaj, przyjacielu i powodzenia! - rzekł po czym pognał konia pod las. Pod lasem stała bowiem chałupka zmarłego Mateo.
Zajechał przed chałupę rozglądając się. Chciał rozpoznać teren, sprawdzić czy już na pierwszy rzut oka nie wyda mu się tutaj coś dziwnego. Poczekał czy zobaczy szczekające psy i prychające przed wampirzą naturą koty.
-
//Gunses
Wampir zauważył w oknie domu dziewczynkę, przyglądała mu się, a na jej twarzy rysował się grymas zdziwienia.
-
//A zwierzaki są?
Czyżbym przybył nie w porę? pomyślał. Zsiadł z konia. Przywiązał go do pachołka. Podszedł do drzwi i zapukał wołając
- Nazywam się Cadacus, przybywam z woli króla!
-
//Gunses
Drzwi otworzyła kobieta w średnim wieku, wyglądała na starszą niż jest w rzeczywistości. U jej lewej nogi pojawiła się mała dziewczynka, wyglądała na wampira spod rąbka spódnicy swojej matki.
- Z woli króla? Z woli króla zabrali mi męża. Za późno przychodzisz, syn też nie żyje. Odejdź!
Gospodarstwo wyglądało na ubogie, nie dostrzegłeś żadnych zwierząt.
-
Stan psychiczny nie rokował dobrej rozmowy. Gunses musiał uciec się do magii. Spojrzał kobiecie w oczy i szybkim gestem ręki rzucił czar szepcząc
- Uosh - powiedział po czym zaczekał aż zaklęcie zadziała.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
//Gunses
- Gdzie moje maniery. Wejdziesz?
-
- Jasne - powiedział Gunses i spojrzał na dziewczynkę
- Izaar - wypowiedział. Mała dziewczynka zakołysała się i o mały włos by upadła. Gunses pochwycił ją zręcznie biorąc na ramiona. Z dwóch powodów. Po pierwsze nie chciał, aby dziewczynka wyrwała matkę spod działania czaru. Po drugie chciał sprawdzić czy w dziewczynce nie siedzi... COÂŚ. Nigdy nie nazywał tego zanim nie był tego pewien. Zawsze sprawdzał szponem czy nie wyczuje tego czegoś. Zawsze się bał i zawsze miał nadzieje, że nic nie wyczuje
- Położę ją, zmęczona jest. A my porozmawiamy. Przynoszę Ci najszczersze kondolencje z powodu Twojego syna.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
//Gunses
- Dziękuję. Jak widzisz po jego śmierci powodzi się nam coraz gorzej. Musieliśmy zabić wszystkie zwierzęta, żeby mieć co jeść, resztę sprzedaliśmy, by mieć pieniądze na drewno i węgiel. Na szczęście drwal był starym przyjacielem męża więc sprzedawał nam drewno taniej. Nie wiem co teraz poczniemy, kiedy i jego brakuje. Wszyscy umierają w tej wiosce. Zupełnie jakby ktoś nas przeklął.
-
- Mówisz, że wygląda to tak, jakby ktoś rzucił na was klątwę, tak? - podtrzymywał odpowiedni temat Gunses - Powiedz mi, jak staremu przyjacielowi, czy nie mieliście kogoś kto chciałby się na was zemścić? Kogokolwiek? Znamy się przecież jak łyse konie, powiedz mi, czy nie było u was dziwnych ludzi, czy Twój mąż a może drwal nie kontaktowali się z kimś dziwnym, albo... no nie wiem, nie używali magii? Nie składali ofiar jakimś dziwnym bożkom?
-
//Gunses
- Mój mąż był porządnym człowiekiem, służył w armii Valfden. Na takiego samego człowieka wychowaliśmy naszego syna. Mój syn pracował tylko na gospodarstwie, zawsze ciężko do późnej nocy, wracał zmęczony, czasem poobijany. Smutno mi się robiło, gdy patrzyłam jak się marnuje. Jego ojciec dobrze władał mieczem, młody też mógł zostać rycerzem. Teraz nie żyje.
-
No dobrze. A wiecie moja Panie może z kim się widział Wasz mąż przed śmiercią? Chodzi mi o sam dzień śmierci i kilka dni wstecz.
-
//Devristus
- Czasem spotykał się z synem żołnierza. Młody kupował od niego drewno. Czasem pomagał mu przenieść drewno więc wracał późnym wieczorem.
-
A zdradzicie mi imię tego syna żołnierza i gdzie mieszka?
-
//Devristus
- Mateo, niestety młodzieniec nie żyje. Ale jego matka wraz z córką mieszkają niedaleko nas, zaraz za lasem jak idziesz do wioski znajdziesz ich chatę.
-
Nie żyje, a co się z nim stało? I czy Wasz mąż nie miał jakiś konfliktów?
-
//Devristus
- Nasz mąż zaopatrywał w drewno i deski całą wieś. Nie miał wrogów, nikt nie chciał być wrogiem jedynego dostawcy drewna. Umarł kilka dni po naszym mężu, ludzie mówili, że nagle zaczął się krztusić, zauważyli jak z jego ust wypływa woda, płynęła i płynęła aż nieszczęśnik się udusił i padł martwy. Okropna śmierć.
-
Nikt nie miał mu czegoś za złe, naprawdę? A ktoś nowy przyjechał do wioski ostatni, kto wydawał się dziwny. Kto jak kto, ale jedyny dostawca drewna i jego żony powinny wiedzieć takie rzeczy.
Perswazja.
-
//Devristus
- Ostatnim nowym w wiosce był kapłan. Poza nim nikt inny do nas nie zajechał.
-
Daleko od Waszego domu drwal rąbał drzewo? I czy mogę spojrzeć na prywatne rzeczy Waszego męża?
Perswazja.
-
//Devristus
- Nasz dom mieści się w lesie. Mamy tutaj pod dostatkiem drzew. Nie znam się na tym. Czasem wychodził dalej w poszukiwaniu lepszych okazów lub odpowiednich gatunków. Tartak znajduje się zaraz za domem przy strumyku. Zostało tego niewiele, część spaliliśmy z nim, a część sprzedaliśmy. To co zostało znajdziesz w jego pokoju - kobieta wskazała palcem drewniane drzwi.
-
A czemu spaliliście Elf zadał pytanie przechodząc do pokoju drwala.
-
//Devristus
- Tak od lat chowa się naszych zmarłych. Inni mieszkańcy wioski preferują pochówek na cmentarzu poza wioską.
Pokój drwala był już praktycznie pusty. Znajdowały się w nim tylko biurko i szafa.
-
Troche tu pusto powiedział mag i zabrał się do przeszukiwania pokoju. Szuflad, półek, a nóż widelec znajdzie jakieś poukrywane listy, pamiętniki.
-
- Mogę przeszukać rzeczy męża?
-
//Devristus
Niestety wszystkie pułki i szafki świeciły pustkami, niczego nie znalazłeś.
//Mogul
- Jakim prawem?!
-
A gdzie umarł Wasz mąż? zadał pytanie mag, wychodząc z pokoju maga, w którym nic nie znalazł.
-
- Prawem królewskim. Jestem tu na polecenie samego króla i proszę nie tym tonem. Nie mogę nic przeoczyć.
-
//Devristus
- Mąż wracał z karczmy po popijawie z kolegami, gdy nagle upadł i zaczął wić się z bólu trzymając za brzuch. Z jego trzewi wyrósł krzew, winorośl wrosła się w ziemie unosząc jego ciało i rozrywając je na drobne kawałki na oczach pijanych kompanów. Nie mogę o tym mówić - kobieta się rozpłakała. Pozostałe żony zbliżyły się, by ją przytulić i dodać otuchy.
//Mogul
- Jak śmiesz! Wynocha!
-
No dobrze. To ja się jeszcze przejdę do tartaku. Gdyby Panie potrzebowały pomocy, proszę dać mi znać
-
//Devristus
Tartak znajdował się nieopodal domu drwala. Wyglądał zwyczajnie, jak każdy inni znany Ci do tej pory tartak. Pełno drewna, desek. Niczego niezwykłego.
-
Z pozoru nic dziwnego, ale może między deskami coś znajdę. Może jakiś schowek pomyślał Dev i zaczął przeszukiwać tartak.
-
- Powiadacie że to pijaczyna był. A wiecie może coś o tym czym on się na boku zajmował? I czy znacie człowieka o imieniu Bartek?
-
//Devristus
Niczego nie znalazłeś.
//Aragorn
- Nie wiemy. Mieliśmy dwóch Bartów we wsi. Jeden wciąż żyje, to syn karczmarza, drugi Bartek był drwalem. Zmarło mu się jakiś czas temu.
-
Moim tropem jest Matteo, sy żołnierza pomyślał Mag i wyruszył w stronę jego domu.
-
//: a miałem wyuczyc się perswazji :<
Ork prychnął, nie miał wyboru jak być niemiłym, jej "tolerancja" rasowa dobijała go. Zrobił niezbyt przyjazne spojrzenie i lekko podniesionym głosem rzekł :
- Utrudnia pani śledztwo, jeśli zależy pani na odnalezieniu mordercy niech pani mi nie utrudnia.
Groźne spojrzenie ;/
-
//Devristus
Dotarłeś do domu Mateo.
//Mogul
- To tak zachowują się ludzie króla? Sprawdzaj sobie! Sprawdzaj!
-
//Rozśmiesza mnie Kratos na swoim zadaniu.
Elf podszedł i zapukał do drzwi.
-
Ork bez słowa zajął się przeszukiwaniem rzeczy.Sprawdzał wszystko co mógł.
-
//Devristus
Drzwi otworzyła Ci kobieta w średnim wieku. Zauważyłeś kątem oka, że w środku siedzi już Gunses.
//Mogul
Natrafiłeś na mieszek wypełniony denarami.
-
Zagadał znów do żony:
- Jest pani pewna, że mąż był tamtym razem na rybach? Być może dorabiał się w inny sposób.
-
- Ostatnio pewnego drwala spotkało nieszczęście - rzekł - Zmarł w bardzo przykry sposób. Czy może Twój syn spotykał się z hm... rybakami? Może strażnikami? Albo odwiedzał jakiegoś kapłana?
-
Witam, jestem Devristus Morii, hrabia Verran, ja w sprawie Waszego syna. Podobno pomagał miejscowemu drwalowi. powiedział Dev, po czym zauważył Gunsesa Widzę, że już u Państwa jest kolega po fachu. Witaj Gunsesie
-
- Tak tak - uprzedził swoją 'przyjaciółkę' Gunses - Devristus ze mną współpracuje, pozwól mu wejść.
-
//Mogul
- Niczego już nie jestem pewna.
//Gunses
//Devristus
- Nic o tym nie wiem.
-
- Są tutaj jeszcze w pobliżu jacyś rybacy?
-
- Wiadomym jest, że się znali. Twój syn i zmarły drwal. Może ten łańcuszek jest większy? Może ktoś znał drwala... Hmmm? Twój syn nie zwierzał się Tobie z czegoś? Miał jakieś sekrety?
-
//Mogul
- Oczywiście, wszyscy nasi sąsiedzi to rybacy.
//Gunses i Devristus
- Drwala znał każdy, to od niego kupuje się deski chcąc cokolwiek wybudować. Mój syn zamknął się w sobie po śmierci ojca. Każdy z nas ma jakieś sekrety.
-
- W takim razie opuszcze panią. Wyszedł i skierował się w stronę domku rybaka, któremu jego intuicja nakazywała mu iść.
-
//Mogul
Dom stał na swoim miejscu, tak jak opowiadała kobieta.
-
- Był bogobojny? Mógłby poświęcić wiele aby ponownie spotkać się z ojcem? Czy był na tyle wrażliwy aby poddać się wierze w coś co mógł mu ktoś obiecać?
-
//Gunses i Devristus
- Nie chodził do kaplicy. Było mu ciężko ale nie na tyle, by powierzać swoje życie bożkom.
-
Zapukał do drzwi.
-
- To utrudnia sprawę, no nic. A jeszcze spytam, nie widywał się strażnik aby z kimś... dziwnym? Nietypowym? Podobno mieliście tu przyjezdnego. Wątpie by drwal był zamieszany w walki mogące mieć związek z morderstwami... chociaż? A syn karczmarza? Nawet jeśli to musiałby by być opętany, ale to nonsens. Opętany chłop nie zacznie nagle czarować. Chyba.
-
- Hmmm... Dobrze. Mogę jeszcze porozmawiać z Twoją córką? - zapytał. Znali się nie od dziś więc wstał, znalazł naczynie z wodą, nabrał w dłoń trochę wody i podszedł do łóżka na którym spała siostrzyczka zamordowanego chłopaka. Wylał na jej skroń wodę wyrywając ją ze snu
- Jak masz na imię? - zapytał dziewczynki trącej rączkami zaspane oczy.
-
//Mogul
Nikt nie otwierał.
//Aragorn
- To kapłan, miał na pieńku ze strażnikiem, pewnie za pijaństwo i rozpustę.
//Gunses i Devristus
- Juna, mam na imię Juna.
-
Sprawdził, czy drzwi są otwarte.
-
//Mogul
Drzwi były zamknięte.
-
A więc we wsi był dwóch kapłanów? Jak ten przyjezdny wyglądał. I czy dawno odjechał.
-
//Aragorn
- To był ten sam kapłan, którego przygniótł dzwon.
-
Przepraszam, że Cię budzimy, ale musimy zadać Ci kilka pytań odnośnie Twojego brata. Możesz Nam opowiedzieć co się działo w dniu śmierci Twojego brata?
-
Szlag. No nic dziękuję za informacje. Dracon wrócił się do karczmy.
-
//Gunses i Devristus
Dziewczynka rozpłakała się.
Zaczynało się już powoli ściemniać.
//Aragorn
Spostrzegłeś samotnie idącego mężczyznę, niósł butelkę wina i zmierzał w stronę lasu.
-
- Nie płacz - powiedział Gunses. Zakrył dłońmi twarz jakby chciał zagrać w AKUKU! Jednak kiedy rozpostarł dłonie w kierunku dziewczynki nie powiedziała 'akuku'. Powiedział
- Uosh izaar! - rzucając na nią czar hipnozy. Możliwe było, że mała dziewczynka, która nie miała obowiązków domowych podpatrzyła albo podsłuchała brata. Możliwe było, że dotknięty śmiercią ojca brat to właśnie jej się zwierzał.
- Czy Twój brat Ci się z czegoś zwierzał? Czy spotkałaś go w dziwnej sytuacji? Czy słyszałaś jakąś dziwną rozmowę?
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
Aragorn dyskretnie podążył za człowiekiem.
-
//Gunses i Devristus
- Mówił, że się nami zaopiekuje po śmierci taty i, żebym się nie martwiła.
//Aragorn
Mężczyzna popijając wino udał się głąb lasu.
-
Gunses rozproszył hipnozę rzuconą na dziewczynkę, kilkoma kroplami wody wyrwał z uroku kobietę.
- Za zasługi Twojego męża podczas wojny i za wasz wieloletni trud włożony w uprawę tej ziemi pragnę zaproponować wam pomoc. Proponuję wam przeniesienie się do Ostoi, wioski myśliwskiej w hrabstwie Revar. Otrzymacie tam pomoc jaka potrzebna jest matce z małym dzieckiem.
-
Po co on tam lezie? Albo zwykły pijak albo... Dracon cały czas szedł za człowiekiem.
-
//Gunses i Devristus
- Naprawdę? Nie próbujesz nas oszukać? Wybacz moje niedowierzanie w takiej chwili, ale jestem bardzo zaskoczona Twoja propozycją.
//Aragorn
Mężczyzna pokonywał las określonymi ścieżkami, Aragorn śledził go stąpając dokładnie jego śladami. W pewnym momencie wieśniak zatrzymał się przed skałą obrośniętą bluszczem, coś wymamrotał pod nosem po czym zniknął w gęstwinie.
-
Znając Gunsesa jest to prośba z głębi serca. Wybaczy Pani, ale wyjdę już przed dom/ powiedział Dev i wyszedł.
-
- Mówię całkowicie poważnie. Na moich ziemiach powodzi się każdemu, a kto ma wiele, daje tym, który mają mniej. Dlatego jeśli się zgodzicie, to w ciągu tygodnia przyślę po was wozy aby zabrać wasz dobytek.
-
//Gunses i Devristus
- W takim razie dziękuje. Bardzo dziękuje, to będzie dla nas wybawieniem, od śmierci z głodu i tego przeklętego miejsca.
-
Mogul stanął na brzegu spoglądając na morze. Zastanawiał się czy coś użytecznego może dojść mu do głowy.
-
- Bywajcie zatem. Do zobaczenia - powiedział i wyszedł przed dom gdzie stał elf Devristus
- Jej syn znał się z drwalem u którego byłeś. Chyba czas skonfrontować nasze wieści.
-
Isentor powrócił do karczmy, w oczekiwaniu na kompanów zamówił wino.
-
Gunses wraz z Devristusem również powrócili do karczmy.
- Witaj, królu. Ustaliłeś coś?
-
hmmm. Dracon poszedł zbadać skałę.
//On wszedł w litą ściane? Bo tak to zrozumiałem.
-
//Aragorn
Zbliżywszy się do ściany zauważyłeś, że pod bluszczem znajdują się stalowe drzwi.
//Karczma
- Witajcie. Kapłan pojawił się we wiosce przed pierwszym morderstwem. Miał na pieńku ze strażnikiem. Znalazłem jego prywatne zapiski, w których wielokrotnie określa strażnika grzesznikiem, który sprowadzi na Ansir gniew boży. Co u was?
-
Dracon natychmiast ruszył do karczmy, oczywiście zapamiętując lokalizacje owych drzwi. Wpadł do karczmy zdyszany, płytowa zbroja mimo iż z leciutkiego mithrilu swoje ważyła. - Zna... znala... kurwa... stary sie robie... znalazłem coś. Byłem w domu strażnika, pijaka i mendy mającego na pieńku z kapłanem. Gość organizował też nielegalne walki w których udział brał między innymi nasz martwy drwal albo syn karczmarza, obaj mają te samo imie. Szedłem do karczmy gdy zaintrygował mnie pewien chłop idący w las. Doszedł do jakiejś skały i znikł. Znalazłem tam stalowe drzwi.
-
Drwal uznawał poligamię i miał kilka żon, które twierdza że nie ma żadnego konfliktu z mieszkańcami wioski. Prywatny pokój drwala był pusty i nic w nim nie znalazłem jak w tartaku. Drwal miał pomocnika, a mianowicie syna żołnierza o imieniu Matteo. Okazał się on naszym zmarłym rolnikiem.
-
- Rolnik Mateo załamał się po stracie ojca, który zginął w wojnie. Próbował wiązać koniec z końcem, pomagać matce i młodszej siostrze. Mówiła, że pracował od świtu do zmierzchu, często wracając do domu poobijany. Możliwe, że brał udział w pojedynkach aby zapewnić los swoim bliskim. Nie był szczególnie religijny. - powiedział i dodał po chwili
- Czyli coś łączy już trzy osoby z cztery osoby z rzędu - skomentował - Albo to jakaś seryjna klątwa, albi ktoś eliminował niewygodne mu osoby.
-
- Wszyscy znikali nocą do miejsca, które odnalazł Aragorn? Może kapłan coś o tym wiedział i dlatego zginął? Powinniśmy się jakoś wkręcić w to co się tam odbywa. Chyba mam pomysł...
-
Słuchamy
-
- Widzicie tego bydlaka stojącego przy barze? Wygląda jak góra, myślę, że sił mu nie brak. Jak ktoś od walk zauważy jak dostaje porządny łomot od jednego z was powinien się odezwać, a wtedy wprowadzenie naszego człowieka będzie już tylko formalnością.
-
- Ktoś mówił łomot? Wyszczerzył kły Mogul, który akurat pojawił się przy stoliku towarzyszy z Mrocznego Paktu.
-
- Zaczep go, spuść mu solidny wpierdol i zobaczymy, gdzie to nas zaprowadzi.
-
Ork ruszył w stronę baru. Gdy tam podszedł lekko pchnął barkiem swój cel po czym wkurzonym głosem rzekł:
- Buś kurwa ruszył to grube dupsko,a nie kurwiszonie połowę miejsca zajmujesz. Piwa się napić spokojnie frajerze nie można. Skupił maksymalnie zmysły, by na wszelki wypadek uniknąć ciosu.
-
- Oby pierwsze ciosy wziął po męsku na mordę. Wytrzymały jest, a jak to pokaże to będzie miał plusa. Ja bym się obawiał takiego co to się uchyla a jak dostanie w pysk to pada jak kłoda - szepnął do kompanów Gunses.
-
Mężczyzna siedzący brzy barze rzucił w orka kuflem z piwem, ten szybko uniknął ataku, jednak to wytrąciło go lekko z równowagi i nie był już w stanie obronić się przed prawym sierpowym skierowanym w szczękę.
-
Kufel z piwem to swoja sprawa. Z doświadczenia wiedział, że martwe przedmioty lepiej unikać. Sierpowego i tak nie chciał zablokować i to nie z powodu słów Gunsesa, które ledwo usłyszał dzięki wyostrzonym zmysłom. Za to śpiął się w sposób tylko mu znany i przyjął cios osiłka. Chciał po tym uderzeniu wpaść w szał, ale przeliczył się, co go wkurzyło, bo nie podejrzewał, że jest taka różnica sił. Co prawda przeciętny ork posiada dwukrotnie większą siłę od człowieka, co w połączeniu z siłą bestii przebijał go ośmio krotnie. Doskoczył teraz do niego i z duża szybkością uderzył lewym sierpowym. Chciał zamarkować cios, ale coś mu nie wyszło. Najmniejsza kosta na jego demonicznej łapce spotkała się z wargami człowieka rozrywając ją. Atak był leciutki, więc utrzymał się na nogach. Teraz w zemście wycelował lewego prostego w brzuch. Ork zablokował uderzenie szponem i odrobinę wcześniej wyprowadził haczyk prawą dłonią w żebro przeciwnika. Osiłka odrzuciło kawałek. Ork wkurzył się tym bardziej. Cios był niechlujny, bo dobrze wyprowadzone uderzenie nie odpycha przeciwnika, wręcz przeciwnie, jeśli wróg stał dalej po ataku przyjmował większą siłę ciosu na organ w który trafił go przeciwnik. Człowiek ponownie spróbował szczęścia. Wyprowadził znów prostego. Ork złapał pięść szponem, zgniótł ją, słychać było chrzęst kostek. Mogulowi to nie wystarczyło. Trzymając cały czas pięść pociągnął przeciwnika do siebie i sprawnym ruchem założył dźwignie na rękę. Wykorzystał odrobinę za dużo siły, bo złamał ją. Trudno się mówi. Złapał teraz za rzeczy ledwo stojącego wroga i rzucił nim w drzwi karczmy. Człowiek nauczył się latać.
-
Bitka Mogula wywołała bójkę w karczmie, wieśniacy zaczęli się okładać z podróżnymi, którzy zatrzymali się w karczmie na noc, w lokalu zapanował chaos. Umiejętnie to wykorzystując do Mogula zbliżył się pewien mężczyzna, wręczył mu zwój pergaminu.
- Poza Ansir odbywają się lepsze walki, mógłbyś wiele dla nas zarobić. Mam namyśli nas obu. Na tej stronie zapisałem glejt, dzięki temu wpuszczą Cię do areny. Jesteś zainteresowany orku?
-
Wyszczerzył kły w szczerym uśmiechu. To chyba oznaczało że jest zainteresowany.
-
- Pokaż ten glejt karczmarzowi. Zaprowadzi Cię do areny.
Do rozmowy wtrącił się Isentor.
- Witam Pana, zauważyłem, że rozmawiasz z moim orkiem.
- Więc ten ork należy do Ciebie?
- Owszem!
- Być może będę w stanie złożyć Panu pewną ofertę. Jestem w stanie wiele zapłacić za takiego zawodnika.
- Skąd wiesz, że jestem zainteresowany?
Mężczyzna wyciągnął spod płaszcza duży mieszek, który otworzył i ukazał Isentorowi, że wypełniony jest denarami.
- 80 denarów!
- Zdzierstwo! Dam 50!
- 75 denarów.
- 70! Więcej nie mam przy sobie!
- Umowa stoi ale chciałbym otrzymać status gościa honorowego podczas walk. Być może również będę zainteresowany zakupem zawodnika.
- Nasi ludzie są najlepsi. Umowa stoi.
Podejrzany osobnik wręczył Isentorowi, pieniądze, glejt, oraz podał hasło dostępu, wytłumaczył mu jak dotrzeć do stalowych drzwi ukrytych w lesie. Po czym rozeszli się w swoje strony.
- Udaj się do karczmarza orku! Jak właściwie Cię zwą?
//Karczma
Isentor podszedł do swoich towarzyszy.
- Niczego nie zrozumiałem z tłumaczenia tego krętacza. Być może próbował mnie oszukać, bym nigdy nie trafił do stalowych drzwi. Jak dobrze, że Aragorn zna drogę.
-
- Zwą mnie Juggernaut. Udał się do karczmarza i pokazał mu glejt.
//: wkurzony jestem, więc jakos postow średnia teraz będzie
-
Karczmarz zmierzył okiem Mogula po czym zawołał do niego.
- Za mną orku.
Zaprowadził Cię na tyły tawerny, do tajnego przejścia ukrytego w kominku, przez kilka minut szliście podziemnym korytarzem wykopanym w stronę lasu, gdy doszliście na miejsce karczmarz dalej kazał Ci iść samemu. Na końcu drogi czekał już na Ciebie Twój nowy właściwiej.
-
Mogulowi nie podobała się mu jego nowa rola, ale co zrobić. Z szacunkiem ukłonił się do człowieka.
-
Mężczyzna zaprowadził Cię do zatęchłej jaskini, w której znajdował się kufer i worek treningowy.
- Zostaw tutaj swoje rzeczy i wykonaj rozgrzewkę. Za 40 minut czeka Cię walka.
-
Jeśli któryś ukradłby coś z kufra Mogul nie ręczy za siebie. Schował tam broń i górny pancerz. Zaczął od pompek, potem niszczył worek.
-
-To co idziemy tam?
-
- Idziemy. Aragornie, prowadź.
-
Dracon wstał od stołu i ruszył do wyjścia. Gdy wszyscy byli na zewnątrz Aragorn zaczął ich prowadzić do owych drzwi.
-
- Czemu właśnie nekromancja, Aragornie?
-
- To droga do nieśmiertelności. Niskim kosztem. Ba, praktycznie żadnym. Co jeszcze? Wiedza, potęga. Coś innego niż prawie 6 stuleci machania mieczem. To tak jakbym ja spytał Ciebie czemu stałeś się Wampirem.
-
- No tak. Idealne porównanie, mógłbym odpowiedzieć Ci dokładnie to samo. To droga do nieśmiertelności przy praktycznie żadnym koszcie.
-
- Dla mnie możliwość spłonięcia od słońca jest zbyt dużym kosztem w byciu wampirem.
-
- Da się to wpisać w ryzyko zawodowe, zresztą bez ryzyka nie ma zabawy - dodał tłumacząc się trochę. Chociaż wiedział, że Aragorn miał rację. Jednak teraz Gunses wcale nie wyszedł źle na swojej przemianie.
-
Aragorn nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko. Po chwili doprowadził towarzyszy pod drzwi. - To tutaj, a korzystając z okazji Gunsesie chcę Cię zatrudnić do polowania na smoka.
-
Isentor zapukał do drzwi, zasuwka ukazała zaczerwienione oczy mężczyzny.
- Kto tam?
Isentor wsunął do otworu glejt i podał hasło.
- "Trzepoczący sutek."
- Możesz wejść.
- Mam ze sobą kilku kolegów.
- Nie mogą wejść!
- Mają pieniądze, będę sowicie obstawiać.
- Zapraszamy Panów na pokaz walki!
-
- Jestem zainteresowany - powiedział Gunses do Aragorna po czym wszedł za królem przez drzwi.
-
- A kto by nie był? - odpowiedział Gunsesowi i wszedł do środka. - Po powrocie z tego miejsca zacznę przygotowania.
-
- Wiadomo już na jakiego smoka będziemy polować? - to była ważna sprawa.
-
- Na czerwonego, wiem że to potężna bestia. Ale jednocześnie jedyna dzika bestia w okolicy z której przyszło zlecenie. Jednocześnie będę miał okazje poznać nieznane nam rejony Tinriletu. Szkoda że niewielu kupców się tam zapuszcza, mają tam towary których przez mgłę nie dostaniesz.
-
- Z zaklęciem paraliżu będzie to raczej świniobicie niż polowanie - skomentował.
- Mówisz, że tamte tereny są nieznane? A nasze północno-zachodnie tereny wyspy? Przecież tam nie ma żadnej większej osady. Tereny są tak dzikie i nieznane, że nawet ja zakazałem tam wypraw swoim synom.
-
- Znaczy nie znane mi. A co do naszej wyspy. Krasnale z Ekkerund mówią że w tamtejsze tereny, po za nimi, zamieszkują ludzie zwani Nordami. Z tego co wiem był u nich wysłannik Lithana.
-
- U Nordów? Co chciał, kolejny bunt? Wiem, że zamieszkują tamte tereny starsze rasy w tym Trolle i Gnomy. Przynajmniej księgi z początków świata zawsze określają tamten teren jako teren ras starszych. Wiem, że egzystują tam wilkołaki wszelakich klanów. Tam też również jest wiele niezbadanych świątyń i chramów, pewnie dlatego właśnie tam ma swój obóz Alchemik.
-
Worek rozgrzany, Mogul zniszczony... nie, wróć - ork właśnie kończył rozgrzewkę. Nawet jakby chciał dalej trenować, to nie mógł, bo przeszył demoniczną dłonią worek tworząc dwa mniejsze, z którymi niestety nie było jak się bawić. Czekał teraz na swoją walkę, zaczynał się niecierpliwić
-
- Taa, Aggromor pisał do mnie że ostatnio wysyłali sporo szpiegów do Nordów. Podobno kazano im atakować Valfdeńskie wsie i karawany w tamtych rejonach. Zaznacze że na szlaku do Ekkerund patrząc od odbudowanej karczmy "Pod Kozim Kopytem" nic nie ma. ÂŻadnej osady, tylko lasy. I to dzikie, nietknięte. Krasnale na razie trzymają ich w ryzach, ale jak ci ludzie zlezą z gór będzie źle.
-
- Nie takie bunty rozgramiałeś. A jeżeli Lithan w tym maczał palce to zostawi ich samych sobie. ÂŚmiem wątpić, czy ta zgraja oberwańców z północy będzie mogła realnie zagrozić Twojej armii, Aragornie - dodał.
-
- Zostawiłem tę sprawę królowi krasnoludów. Hufiec K'Obronie sobie poradzi. Chcę samemu zająć się tym dracońskim ustrojstwem które ma rozpraszać magię i mgłe. Na tyle by umożliwić podróż.
-
- Tedy jesteśmy względnie bezpieczny.
-
W środku znajdowała się arena wykopana na 4 metry do ziemi. Dookoła ustawili się widzowie, jeden z mężczyzn biegał wykrzykując stawki.
- Sprawdźmy co się tam dzieje.
//Mogul
Odwiedził Cię Twój nowy Pan.
- Wchodzisz na 3 walce. Bądź gotów. Walczycie na pięści do obezwładnienia przeciwnika.
-
- Dobra. Nie wiedział co zbytnio zrobić, jak nie czekać na walkę. Zaczął czekać przy arenie/na arenie/gdzieś gdzie był na swoją kolej. Zastanawiał się czy jego towarzysze i były "właściciel" są już na miejscu.
-
Gunses pamiętał jak byli na Igrzyskach w .... gdzieś na kontynencie. Założył się wtedy z Sado o to, jaka drużyna wygra. Wygrał zakład, ale drań Sado mu nigdy nie zapłacił.
Gunses poszedł za Isentorem. Był ciekawy tego wszystkiego. Coś mu to przypomniało. Miewał Gunses wiele razy sen, że jest wypuszczony na arenę. Dookoła wnoszą się trybuny widzów. Arena z góry zamknięta jest srebrnymi kratami. Po chwili na Gunsesa zostają wypuszczone bestie - wilkołaki. Sen się w tym miejscu urywał. Chociaż Gunses bardzo się starał, nigdy nie mógł wyśnić go do końca.
- Kolego - powiedział do Isntora próbując zachować stan incognito - Pamiętasz ostatnie Igrzyska na których byliśmy, jeszcze na kontynencie przed wojną? Nie pamiętam w jakim to było kraju. Pamiętasz je? Miałeś wtedy okazję spotkać się ze swym ojcem.
-
- W Isgharze Gunsesie, w Isgharze. Byliśmy gośćmi mojego dobrego przyjaciela, który został później zabity w wojnie. W wojennych sprawach tam zawitaliśmy. Prosić o pomoc zbrojną w wojnie przeciwko Meanebowi.
Dialog przerwał mężczyzna będący najprawdopodobniej sędzią i organizatorem walk w jednym. Wyszedł na środek, zapowiedział znakomite walki, które czekają dzisiaj zebranych, wspomniał nawet o nowym nabytku areny - orku. W pierwszej walce zmierzą się ze sobą dwaj miejscowi chłopi.
-
- Tak, masz rację - powiedział Gunses i rozejrzał się za wolnymi miejscami dla nich. Nie wypadało stać.
- Wszystkie drogi prowadzą tutaj - rzekł podsumowując ich obecne zebrane informacje.
-
Devristus szedł za towarzyszami w milczeniu przysłuchując się ich rozmowom.
-
Aragorn przysiadł na wolnym miejscu.
-
Ork w między czasie zaczął się rozglądać po pomieszczeniu w którym się znajduje. Może coś na ciekawego trafi.
-
Dwaj chłopi walczyli zaciekle, ich walka przebiegała zwyczajnie, jak bitka dwóch wieśniaków o miedze. Po uprzątnięciu areny z nieprzytomnego pokonanego, organizator zapowiedział drugą walkę. Miał w niej uczestniczyć stary zawodnik i nowy, przejezdny.
//Mogul
W pomieszczeniu nie ma niczego ciekawego.
-
Aragorn dyskretnie ziewnął. Lepsze walki wydywał.
-
A ork już czekał na swoją kolej. Nudził się .
-
Gunses siedział wyprostowany na swoim miejscu. Tłumaczył się tym, że zachowuje wampirze kanony bycia, ale tak naprawdę to nie chciało mu się zdejmować miecza i łuku, więc chciał nie chciał musiał siedzieć sztywno. Przyglądał się walce z dość dziwnym wyrazem twarzy. Cały czas wiedział, że to jakaś cholerna i głupia przykrywka. Nie może być tak, że tak ukryta i zakonspirowana w skale arena walk ma tak mało do zaoferowania. Nie wierzył w to, że przez samo uczestnictwo czy przez wiedzę o tych walkach można było skończyć z krzakiem wystającym z klatki piersiowej. Czekał więc cierpliwie i w skupieniu. Prędzej czy później powinno wydarzyć się coś, co może pomóc im rozwiązać problem dziwnych morderstw.
Przejezdny? - pomyślał kiedy usłyszał kolejną zapowiedź.
-
Na arenie pojawił się miejscowy zawodnik, wyglądał zwyczajnie, niezbyt wysportowany, niewysoki. Na przeciw niemu wyszedł przejezdny, był wysokim i barczystym mężczyzną. Na pierwszy rzut oka wynik walki był już przesądzony. O dziwo większość miejscowych postawiła pieniądze na swojego, czyżby lokalna solidarność? Przejezdni zaproszeni na walki niemal jednogłośnie obstawiali zwycięstwo przejezdnego. Organizator rozpoczął walkę.
Przejezdny ruszył na miejscowego z impetem, wykonał zamach, by zaatakować prawym sierpowym. Chłop uskoczył w bok ledwo unikając ataku, wyprowadził kontrę uderzając przeciwnika po nerkach. Przejezdny zbytnio nie odczuł ciosów chłopa i zamachawszy się wybił mu lewym prostym kilka zębów. Wtedy stała się rzecz dziwna, tuż za plecami miejscowego zaczął się unosić duch, zobaczyliście go wszyscy, dzięki specjalnym umiejętnością, które posiadacie. Duch na tyle zrównał się z mężczyzną, że wyglądało to tak, jakby sterował jego rękami. Przejezdny został zasypany gradem szybkich i potwornie silnych ciosów, które wyprowadzał astralny byt.
-
- Ja pierdole, widzicie? Szepnął do swoich towarzyszy.
-
- Widzimy. Przejezdny dostaje wciry - powiedział Gunses. Nie chciał aby duch zorientował się, że jest widziany.
-
Miejscowy rozłożył w kilka sekund na łopatki swojego przeciwnika. Duch zniknął zaraz po zakończonej walce. Organizator zebrał się do zapowiedzi kolejnej walki przeciwko orkowi.
-
- Trzeba pogadać z tym miejscowym, ja nie bo nie jestem reprezentacyjny.
-
- To ja wcześniej porysuje na podłodze pewne znaczki - powiedział mając na myśli pułapkę na duchy, demony i wszelkiego rodzaju nieprzyjemne istotki.
-
Ork wyszedł na arene przygotowany.
-
Naprzeciw Mogula stanął syn karczmarza, wyglądał na twardego wojownika. Organizator dał sygnał do rozpoczęcia walki.
-
Gunses wstał z siedzenia aby lepiej widzieć cały przebieg. Jego wzrok był bardzo dobry, słuch też. Chciał sprawdzić, czy człowiek wzywa jakoś ducha, czy on sam się pojawia.
-
Ork, że jako nic chyba nie wiedział o duchu przyjął postawę obronną. Chciał ocenić siłę przeciwnika, który zdawał się być silny. Nie zlekceważył go.
-
Gunses stał i obserwował. Wydawało mu się ze zna Mogula, ale któż mógł go znać. Kiedyś w legendach był niezniszczalny Hulk. Zielony potwór obdarzony ogromną siłą i niezniszczalnym ciałem. Miał jedną wadę, nie panował nad agresją. Wada ta okazywała się jego największą siłą i atutem. Bowiem najlepszą obroną jest atak.
Mogula można było porównywać z tamtym mitycznym potworem we wszystkich aspektach. Poza dwoma. Nie był jeszcze niezniszczalny. I był czerwony. Poza tym, zwłaszcza pod względem temperamentu jak i siły nie różnił się od zielonego olbrzyma. Wampir zastanawiał się jak zareaguje, kiedy pojawi się duch. Kiedy bo zobaczy. Ducha należało pochwycić i wyciągnąć z niego informacje. Ale Gunsesowi wydawało się, że zna Mogula. Przewidywał, że Ork zaatakuje i rozprawi się z duchem.
-
Gdy tylko organizator dał sygnał do rozpoczęcia walki za plecami syna karczmarza pojawił się duch. Chłopak podbiegł do Mogula , by wyprowadzić pierwszy cios, duch pokierował jego dłonią wzmacniając siłę uderzenia, które posłało orka na łopatki.
-
Gunses obserwował. Chłopak sam nie wezwał ducha. Duch pojawił się po ogłoszeniu początku walki przez organizatora. Wampir zastanawiał się jakie duch ma powody aby się przysługiwać synowi karczmarza. A może przyobiecano mu spełnienie jego niedokończonych spraw za pomoc w walce?
-
Coś jest nie tak. Nie zdążył dobrze pomyśleć, a dostał sierpowego od chłopa w szczękę. Dopiero gdy upadł zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Przynajmniej tak się zdawać mogło. Przetarł dłonią rozciętą wargę, poczuł smak krwi w swoich ustach. Walczył z duchem, to jednak tylko odrobinę zagłuszało wzbierający gniew, a może nawet pogarszało sytuację orka. Wziął walkę na bardzo poważnie, podniósł się i zaryczał głosem, który jasno dawał do zrozumienia, że wkurzył się i był praktycznie już w szale bojowym. Chłopoduch czekał na jego kolej. Mogul podbiegł do niego i wyprowadził sierpowy prawą dłonią, by następnie zadać szponem lewego prostego w brzuch. Trzymał gardę wysoko uniemożliwiając duchowi bezbolesny atak.
-
Devristus przyglądał się walce.
-
Syn karczmarza skrzywił się po ciosie w brzuch, duch unoszący się tuż za nim próbował zaatakować Mogula prawym prostym, ale ten wyprowadził umiejętny blok. Z boku wyglądało to tak, jakby ork walczył z powietrzem. W tym samym czasie syn karczmarza również próbował wyprowadzić ciosy. Mogul musiał walczyć z dwoma przeciwnikami jednocześnie.
//Duch, tak jakby wyrasta z pleców syna karczmarza, co daje efekt mniej więcej taki, że ma on 4 ręce, dwie ludzkie, dwie astralne.
-
Gunses patrzył i zapisywał w pamięcia, lecz nie myślał nad tym. Nie chciał aby jakaś myśl mogła być pochwycona przez coś lub przez kogoś.
-
Mogulowi podobała się taka postać rzeczy. Dwóch na jednego, zawsze fajniej. Przyjął postawę z bardziej otwartą gardą, tak, by zwiększyć samemu sobie mobilność. Większość ciosów ducha najzwyczajniej w świecie unikał albo odchylając się w bok, albo w tył. Resztę ataków ducha starał się jak mógł blokować szponem. Cofanie się do tyłu było najmniej bezpieczne, ponieważ gdy powracał do swojej pozycji następował atak młodzieńca. Dlatego przyjął też inną gardę, pozwalającą mu na manewry przeciwko dwójce przeciwników. Więc ponownie ataki człowieka udawało mu się tym razem blokować. Ork zauważył jedną rzecz - duch po ciosie szponem odłączył się na pewną odległość od młodzieńca. Khan chciał to wykorzystać, lecz teraz nie miał pomysłu zbytnio jak. Trwała walka, a jego umysł był spowity mgłą szału. Także postępował dalej zgodnie swojego planu. Miał dłuższy zasięg od ramion człowieka, toteż gdy duch zaatakował prostym Mogul uchylił się i gdy powracał do swojej pozycji zaatakował prawym (zwykła łapka) prostym w twarz człowieka. Było to uderzenie kończące, w którą Mogul włożył większość swojej siły. Jeśli to nie pomoże sprawdzi inną rzecz, bo walka dalej pewnie nie miałaby sensu. Postara się wyciągnąć ducha z syna karczmarza, ale na razie liczyło się upojenie walką.
-
Duch raniony szponem odniósł realne obrażenia. Zdenerwowało go to i zaczął atakować coraz ostrzej. Tłum krzyczał zachęcając do krwawej jatki.
-
Dalej następowała poprzednia sekwencja uników, Mogul miał powoli już tego dosyć. Nudził się, szczerze powiedziawszy. Walka z dwoma wrogami nie była taka fajna jak myślał. Mimo, że ork miał niepewny plan jak ją zakończyć, postanowił sprawdzić "to". Stanął w odsłoniętej pozycji i jak przypuszczał duch wyprowadził lewego prostego. Ork w ostatniej chwili złapał szponem jego pięść i pociągnął do siebie. Prawą ręką wyprowadził prostego w splot słoneczny człowieka. Uderzenie było silne, lecz tym razem specjalnie niechlujne. To był cały plan na jaki wpadł, pociągnął do siebie ducha, a odepchnął człowieka, chciał ich rozdzielić, a przy okazji syna karczmarza obezwładnić go. Cios wszedł tam gdzie powinien, więc biedak odleciał kawałek, a przy okazji nie mógł złapać powietrza. Ork przypomniał sobie kiedyś walkę z innym orkiem, walczyli oboje na pięści. Był to niby zwykły sparing, ale oboje walczyli na poważnie. Wtedy Mogul przegrał, bo dostał właśnie w splot. Nie było to zbyt miłe uczucie starać się łapczywie wciągnąć powietrze. Gdy już Khan myślał, ze wykituje wtedy niepewnie wciągnął powietrze. Liczył na taką samą sytuację w tym przypadku. Ork doprał tyle siły i tyle techniki, by to obezwładnienie nie było śmiertelne, ale wyłączało człowieka na odpowiedni okres czasu kończąc walkę.
//: żebyś się nie pogubił - trzymając ducha za rękę w swoim szponie, człowiek odleciał na pewną odległość
-
Duch rozpłynął się w powietrzu, Mogul został okrzyknięty jako zwycięzca.
-
- Kurwa. Rzekł sam do siebie po cichu. Wyszedł z areny po swój ekwipunek.
-
- To teraz może ktoś chcieć go zabić - szepnął do Isentora Gunses. Nie wiadomo czy czasem coś podobnego nie spotkało tamtych zabitych.
-
- Masz na myśli pozbycie się Mogula?
-
Nałożył na siebie zbroję założył na plecy i czekał za kimś, bo tak mu wydawało się, że ktoś przyjdzie po niego. Jego "właściciel" czy ktoś od walk i powie mu co robić dalej.
-
Gunses czuł mętlik w głowie.
- Sam nie wiem. Przydałoby się porozmawiać z tym duchem. Wyrysować pułapkę?
-
To był już koniec walk tego dnia. Organizator zaprosił wszystkich na popijawę do karczmy. Mogul został pochwalony przez swojego nowego pana za dobrą walkę.
- Będziemy musieli dostać się tutaj, kiedy wszyscy pójdą pić.
//Wybaczcie, że tak mało piszę ale mam wyjątkowo napięty tydzień.
-
Ork jak go puścili udał się do karczmy. Liczył jeszcze, że dostanie wynagrodzenie za walkę.
-
- Panowie przygotujemy się do śledztwa i powrócimy do Ansir w przyszłym tygodniu.
Wyprawa zakończona
-
//: a kaska za orka niewolnika :(
-
//ciesz się że żyjesz xD
-
Aragorn
aktywność: 1 złoty talent
opisy: 1 srebrny talent
walka: brak
premia: 150 grzywien
Devristus
aktywność: 1 złoty talent
opisy: 1 srebrny talent
walka: brak
premia: 150 grzywien
Isentor
aktywność: 1 złoty talent (plus 1 złoty talent)
opisy: 1 srebrny talent
walka: brak
premia: 150 grzywien
Mogul
aktywność: 1 złoty talent
opisy: 1 srebrny talent
walka: 1 złoty talent
premia: 250 grzywien