Nazwa: Inspekcja Prowadzący: Longinus Podbipięta Wymagania: myślenie, umiejętności Krwawego Kruka, dowolna specjalizacja walki Uczestnicy: Samir
- Taki jest plan - odpowiedział Longinusowi i bez jakiegoś szczególnego pożegnania wyszedł z pomieszczenia, prosto na ulice Atusel. Mauren nie poczuwał się do uprzejmości, przyjął wszak zlecenie na kradzież. Co prawda wydawało się, że w dobrym celu, ale to nie zmieniało faktu, że czyniło to z Samira pospolitego złodzieja. Sam czuł się z tym doskonale nijako, wiedział jak zarabia na życie. Stwierdził po prostu, że jako kryminalista mógł sobie odpuścić dobre maniery i zachowanie w towarzystwie. Zostawiał to cnotliwym rycerzom. Nie aż tak cnotliwym jak mogłoby się wydawać, prychnął w myślach mauren i udał się w stronę dzielnicy mieszkalnej. Dla niepoznaki narzucił na głowę kaptur, zakutany w wełniane szaty mężczyzna w środku zimy nie powinien nikogo zdziwić.
Popołudnie było rześkie i sprzyjało spacerom, toteż Samir nawet nie zorientował się, kiedy dotarł do dzielnicy mieszkalnej. Przystanął na chwilę, by rozejrzeć się po okolicy i zorientować w terenie, bowiem dawno już nie odwiedzał tej konkretnej części Atusel, w końcu zazwyczaj nie miał tutaj nic szczególnego do roboty. Gdy już określił mniej więcej, w którym punkcie się znajduje ruszył spokojnym, spacerowym wręcz krokiem przed siebie, rozglądając się po okolicznych budynkach. Z boku musiał zapewne wyglądać jak przypadkowy wędrowiec, który postanowił przejść się po portowym mieście. Samir miał oczywiście inny cel, jego oczy oglądały bystro kolejne budynki, szukając tego wykonanego z białego marmuru. Jak sam widział, nie było tutaj takich domów, zatem z pewnością musiał się wyróżniać.
Znalezienie owego domu, z racji jego unikatowości do łatwych nie należało. Lecz po jakiś 15 minutach żmudnych poszukiwań w końcu znalazłeś. Duży, niewysoki, co najwyżej dwu piętrowy, wykonany z marmuru w antycznym stylu. Ogrodzony murkiem i kratą, z ogródkiem. Na zewnątrz czterech strażników w kolczugach.
Mauren szybko zauważył strażników i resztę zabezpieczeń, które zastosowano do ochrony domu. Zwolnił kroku i zza krawędzi kaptura szukał dalszych wskazówek, które pomogłyby mu dostać się do domu. Patrzył czy jest jakaś uliczka prowadząca na tył domu, czy otwarte jest chociaż jedno okno lub nawet w jakiej odległości był dom postawiony obok, by w razie czego móc przeskoczyć z dachu na dach.
Nie widząc innego wejścia od frontu mauren ruszył w kierunku bocznej uliczki. Od przodu i tak prawdopodobnie by się nie przedarł, zresztą po co mu takie kłopoty jak walka z bandą uzbrojonych ochroniarzy. Wolał nie ryzykować zanadto, dlatego też spokojnym krokiem szedł przed siebie, jednocześnie uważnie oglądając budynek. Patrzył na piramidkę z beczek, czy aby nie było nad nią jakiegoś uchylonego okna, wypatrywał też bocznego wejścia lub jakiejś piwnicy.
Znalazło się akurat owe szukane uchylone okno, właśnie nad piramidką beczek, która co ważniejsze - nie była strzeżona. Była też klapa do piwniczki, lecz była ona na terenie ogródka.
Widząc uchylone okno mauren postanowił nie ryzykować wchodzenia do ogrodu i zbliżył się do beczek. Nasunął kaptur nawet głębiej na oczy i owinął twarz arafatką, zostawiając jedynie odsłonięte oczy. Nawet jeśli ktoś wewnątrz domu go zobaczy, będzie widział tylko zamaskowaną postać. Tak przyszykowany rozejrzał się jeszcze, upewniając się, że nikt nie kręcił się w okolicy i jednym, zwinnym ruchem wskoczył na beczki, szybko i bezszelestnie wspinając się na górę. Lata treningu w kruczej twierdzy dały efekt, Samir zręcznie wszedł na sam szczyt, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Zbliżył się do okna i zajrzał do środka, upewniając się, że nikogo w pomieszczeniu nie ma, nie chciał wskakiwać do środka bez przygotowania.
Nie widząc nikogo w pokoju mauren pchnął delikatnie okno, odsunął firankę i gładko wskoczył do środka. Wylądował miękko już we wnętrzu domu i rozejrzał się, cały czas zachowując czujność. Obejrzał pomieszczenie w którym właśnie stał, jednocześnie nasłuchując jakichkolwiek dźwięków z wnętrza domu.
Na razie panowała głucha cisza, to pewnie przez zamknięte drzwi. Samo pomieszczenie już samo w sobie było dość bogate, regalik na książki, mała szkatułeczka, gąsiorek wina na stole.
Nie widząc ani nie słysząc nikogo Samir uśmiechnął się pod nosem i ruszył w kierunku gąsiorka. Sięgnął po niego, powąchał zawartość i zwrócił się ku szkatułce, obejrzał dokładnie, po czym odstawił wino i spróbował otworzyć pojemnik. Nie był pewien czy szkatułka jest zamknięta, ale z tym mógł sobie poradzić.
Mauren przechylił karafkę i pociągnął tęgi łyk wina, po czym odstawił ją z powrotem na stół i odetchnął z delikatnym uśmieszkiem. Lubił się włamywać właśnie dla takich małych rzeczy, jak możliwość bezkarnego wypicia dobrego wina całkiem za darmo. Cieszył się potem wyobrażeniem właściciela, który wracał do domu i odkrywał, że skradziono mu cały dobytek, a w dodatku wyjedzono mu prowiant. Gdy tylko mauren nacieszył się cudzym napitkiem sięgnął po wytrychy, jeden wsunął w zamek jako pierwszy, używając go w ramach podpórki dla drugiego. Kolejnego, o wiele mniejszego narzędzia użył do uruchomienia odpowiednich zapadek. W kilku sprawnych ruchach odblokował wszystkie zapadki i otworzył zamek, po czym schował wytrychy i otworzył szkatułę.
Widząc pierścionek mauren gwizdnął cicho pod nosem i jednym, szybkim ruchem zgarnął fant, chowając go do kieszeni. ÂŻonaci wzdychają zawsze głębiej niż kawalerowie, pomyślał Samir, a jako osoba w głębi dusza dobrotliwa i przyjazna postanowił uchronić potencjalnego mężczyznę przed kłopotami, jakie niosły za sobą małżeństwa, nawet poniewczasie. Gdy tylko pierścionek był już bezpieczny w kieszeni maurena ten ruszył do drzwi. Spróbował je otworzyć i wyjrzeć ostrożnie, sprawdzając teren.
Miałeś dużo farta z tymi drzwiami. 2 metry na lewo, przechodziła służka, plecami do Ciebie. Nie słyszała ani nie widziała Cię. Jedynie szła, potrząsając lekko jędrnymi pośladkami w obcisłej sukni. Sam korytarz także był bogato zdobiony. Kilka obrazów, złotawe ozdoby przypominające winorośl, no i kilkoro różnych drzwi, w różnych częściach korytarza.
Widząc idącą kobietę Samir zamarł w miejscu, świadom że ludzkie oko wychwytuje przede wszystkim ruch. Na podobieństwo osobliwej rzeźby stał tak, odprowadzając służkę wzrokiem. Gdy był już pewien, że pozostanie niewykryty wyszedł na korytarz, oglądając go uważnie. Upewnił się, że nikt inny się nie zbliża i ostrożnie, miękko stawiając stopy, zbliżył się do najbliższych drzwi, po czym przyłożył do nich głowę, uważnie nasłuchując.
Usłyszałeś jedynie jakiś brzęk. Metaliczny. Tak jakby monety uderzały o stół z drewna, sunęły po nim i zderzały się ze sobą. Ktoś chyba liczył tam pieniądze.
Słysząc charakterystyczny brzęk monet mauren postanowił się wycofać i nie ryzykować konfrontacji. Chociaż Longinus nic nie wspominał o byciu wykrytym, Samir założył, że dyskrecja była w cenie, toteż przekradł się do kolejnych drzwi i powtórzył czynność, próbując usłyszeć czy ktoś jest w środku.
Ośmielony ciszą mauren nacisnął klamkę, dla pewności rozejrzał się jeszcze czy nikogo nie ma na korytarzu i delikatnie otworzył drzwi, uważając na skrzypnięcie zawiasów i ewentualną osobę wewnątrz.
Cisza została potwierdzona przez brak kogokolwiek w komnacie. Pokój był średniej wielkości, z kilkoma obrazami, z potężnym biurkiem w centrum, na którym leżał stos różnorakich papierów. Przewijał się na nich imiona różnych ludzi.
Samir spokojnie zamknął za sobą drzwi i podszedł do biurka, odsunął krzesło i zasiadł za meblem. Odetchnął głęboko, odkrywszy, że nazwisko osoby która była zastraszana bardzo by się teraz przydało, ale z tym nie mógł nic już zrobić. Rozejrzał się po biurku, szukając czegoś nietypowego, rzucającego się w oczy i zaczął przeglądać papiery.
Mając sekundy na reakcję mauren nie mógł wiele zrobić. Zostawił papiery jak leżały i jednym susem znalazł się za drzwiami, w domyśle będąc nimi zasłoniętym, gdy ktoś wejdzie do pokoju. Lepiej tak niż schować się pod biurko..., przemknęło mu przez myśl i czekał w napięciu.
Do komnaty wszedł. Gruby jegomość. Podszedł do biurka i chwycił jakiś papier. - Nie będziesz mnie tym wąsatym rycerzykiem straszyć chuju... oj nie...- mruknął i wyszedł z papierem z pokoju. Trzasnął drzwiami.
Wąsaty rycerzyk to pewnie Longinus, logicznie pomyślał mauren i podszedł do drzwi. Ostrożnie je uchylił i wyjrzał na korytarz, patrząc gdzie pójdzie ten pocieszny grubas, który tak nagle wpadł do pomieszczenia. Samir był przekonany, że skoro padła już wzmianka o jego pracodawcy, niewątpliwie musiało chodzić o tę właśnie sprawę, w której został wysłany. Także lepiej grubasa przypilnować.
- Można tak powiedzieć - odpowiedział Samir, zachowując zimną krew. Powinien pamiętać o służce. Spojrzał szybko gdzie stała i jednym, gwałtownym chwytem złapał ją i wciągnął do pomieszczenia w którym już stał. Wyćwiczonym ruchem oplótł ją ramionami, jednocześnie dłonią zasłaniając usta, a drugą ręką dusząc aż do utraty przytomności. Mauren był urodzonym mordercą i przy okazji miał dużą wprawę, ale teraz nie chciał zabijać niewinnej służki. Nie przejmował się jej życiem, ale wolał nie zostawiać niepotrzebnych śladów. Miał też niejasne wrażenie, że mściciel bractwa akurat na tego rodzaju występek mógłby nie odwrócić wzroku. Gdy już służka oklapła w silnym uścisku, Samir podniósł ją i przeniósł za biurko, układając delikatnie na ziemi. Zerwał z niej koszulę i pociął nożem, tworząc coś w rodzaju więzów. Spętał służkę, unieruchamiając jej ręce i nogi oraz dla pewności zakneblował. Gdy już skończył wstał, by z wysokości ocenić swoje dzieło. Ja mam ten idealny plan, ty masz ten idealny stan... westchnął mauren, ale nie miał czasu na głupoty. Nie przypominał sobie, by widział grubasa na korytarzu, zatem wrócił do przeglądania papierów. Szukał czegokolwiek, co mogłoby obciążyć postronną osobę - zeznań na piśmie, oczerniających dokumentów i tym podobnych.
Po jakimś czasie poszukiwań odnalazłeś coś. Nawet więcej niż coś. Bowiem dokument obciążał właściciela domu. Pewnie odebrał go komuś i zapomniał o nim. Mogłeś wyczytać wyzyskiwaniu pracowników, łapówkach dla straży, przemycie zwierząt... było tego całkiem sporo.
No proszę, pomyślał złośliwie mauren. Z tego Jana musi być prawdziwy geniusz zbrodni, trzymać tego rodzaju dokumentów na biurku we własnym domu. Samir westchnął ciężko. Nie ma już chyba prawdziwych kryminalistów na tym świecie, doszedł do wniosku mężczyzna. W fachu zostali sami głupcy lub co najwyżej miernej klasy rzemieślnicy. Nie mogąc nic na to poradzić, mauren wsunął obciążający właściciela domu dokument za pazuchę i wstał. Część wypłaty miał już zapewnioną, ale chciał dokończyć robotę. Pochylił się nad nieprzytomną służką i pogłaskał ją delikatnie po głowie. - Nie czekaj na mnie - szepnął i poszedł do drzwi. Tym razem zaczął nasłuchiwać, czy ktoś się nie zbliża.
Nie chcąc póki co angażować się w walkę mauren, mówiąc oględnie, po prostu wlazł do szafy i przymknął drzwi. Zastanawiał się, czy został wykryty, czy strażnicy po prostu przypadkiem przechodzili korytarzem, wykonując rutynową inspekcję. Stał w tej szafie w milczeniu, nasłuchując.
Strażnicy weszli do pomieszczenia. Niestety niczego nie widziałeś, ale łazili po pokoju. - Oczywiście ta glupia zdzira znowu zniknęła i szef nas wysyła po papiery. - Co mieliśmy wziąć? Te faktury?- usłyszałeś kolejne kroki. -Edek, patrz, to ta zdzira! Związana i nieprzytomna.- strażnicy dobyli mieczy i zaczęli przeszukiwać pokój.