Forum Tawerny Gothic
Tereny Valfden => Dział Wypraw => Wątek zaczęty przez: Eddar aeb Shar w 18 Luty 2015, 20:28:36
-
Nazwa wyprawy: Pojedynek
Prowadzący wyprawę: Aragorn
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: Musk (muskuł mózgu) dowolna broń na 50%/dowolny czar
Uczestnicy wyprawy: Eddar eap Shar
- No to do zobaczenia! - zawołał Ed i zostawił Tyrra samego. By alkohol dobrze wchodził, dobrze jest nasycić się przed chlaniem, ale na tyle wcześnie, by zdążyć to przetrawić i nie mieć czym rzygać. Wiedział to każdy krasnolud. Wszak konkursy picia były krasnoludzką tradycją od początków jej istnienia. Czas więc było udać się na małą ucztę. A chyba "Ukon Wacka" był najlepszym miejscem w Ekkerund, gdzie można się było najeść do syta. Szczególnie, że Eddar już się w nim znajdował. Podszedł więc do gospodarza i zawołał:
- Podajże mi proszę jedno tłuste prosię, udziec cielęcy, polewkę warzywną i dużego śledzia. No i wino, co by to wszystko popić.
-
- ÂŁoho ho, 55 grzywien to byndzie.
-
- No to myślę, że przy takim zamówieniu izdebka jakaś na noc byndzie gratis, co nie?
-
- No niech byndzie, w końcu króla repre...zentujeta. Pan se siądzie, zaraz podam.
-
Pan krasnolud sobie usiadł i czekając na dania zaczął dłubać paznokciem w drewnianym blacie. Duży posiłek, trawienie, długi i głęboki sen a potem można się mierzyć w chlaniu i ze smokiem.
-
Przyniesiono ci posiłek.
- Zapłaci pan rano.
-
- Dobrze. Zatem do dzieła! - zawołał wesoło i rzucił się na ociekające tłuszczem prosię. Gdy ze świniaka zostało tylko trochę kości, Ed zaczął siorbać polewkę. Następny w kolejce był pyszny śledź w ziołach, a na koniec krasnoludowi został soczysty dziec cielęcy. Wszystko popite wyjątkowo dobrze smakującym winem.
Po uczcie krasnolud wyszedł na mały spacer po mieście, co by przetrawić posiłek. A właściwie posiłki.
-
Miasto jak to miasto, Starówka szkarłatnej krwi, Serce Ekkerund, dzielnica, w której zgromadzone są najważniejsze obiekty całego miasta. Brukowany rynek okraszony licznymi monumentami z marmuru oraz odlewami ukazującymi prawdziwą fantazję metalurgiczną. Począwszy od rady Niedźwiedzia przez bank miasta, aż po siedzibę hufca K’Obronie ciągną się budynki będące siedzibami organizacji.
-
Dobrze by było jakoś wyglądać reprezentując króla - pomyślał Eddar. - Może znajdę warsztat jakiegoś kapelusznika i kupię sobie takie szpiczaste gówno jakie noszą niektórzy czarownicy. To mi doda nieco animuszu, ha!
-
//Wiesz że nie można? Tj. nie możesz kupić eq. na wyprawie
-
//Sorry, nie wiedziałem.
Po chwili jednak krasnolud stwierdził, że kapelusz może być nieco zbyt ekstrawagancki. Skierował więc swe kroki z powrotem ku karczmie, by oddać się w słodkie objęcia Morfeusza.
-
A klucz od pokoju miał?
-
Istotnie nie miał. Dlatego też w karczmie odszukał karczmarza i spytał:
- W którym pokoju mogę się kimnąć?
-
- W 9 oto klucz
-
Krasnolud zabrał klucz i udał się pod dziewiątkę. Włożył klucz do zamka, przekręcił, nacisnął klamkę, pchnął drzwi, wszedł, przełożył klucz z drugiej strony, zatrzasnął drzwi, przekręcił klucz i położył się na posłaniu. Zasnął.
-
Noc minęła spokojnie.
-
Eddar obudził się rześki i wypoczęty. Wstał i zszedł do sali głównej.
- Oto klucz i twoje 55 grzywien. Uczta była wyśmienita - powiedział do karczmarza.
//885-55=830 grzywien
-
- Dziękuję.
-
- Proszę bardzo - zawołał, wychodząc. Skierował się na starówkę.
-
O dziwo karczma była na starówce toteż daleko nie miałeś.
-
Eddar rozejrzał się, w poszukiwaniu miejsca, gdzie powinien odbywać się pojedynek. Wypatrywał też Tyrra.
-
I znalazł, na środku rynku ustawiano stoły. Tyrr gdzieś sie krzątał
-
Krasnolud podszedł do Tyrra.
- O której to mieliśmy zaczynać? - spytał.
-
- Jest 10, planujemy w południe. Pogadaj z karczmarzem o zasadach.
-
- Dobra, do zobaczenia - powiedział i rozejrzał się za karczmarzem.
-
Karczmarz machał do ciebie.
-
Ed podszedł do oberżysty i uśmiechnął się.
- Pijemy na ilość czy na czas?
-
- Na ilość, tą samą rozmowe przeprowadze z innymi uczestnikami więc... kiedy i jak mam rozcieńczyć ci piwo?
-
- Rozcieńczyć? Wolne żarty! - zawołał oburzony krasnolud. - Wygram to wygram, przegram to przegram! Konkursy picia piwa to wieloletnia krasnoludzka tradycja, a ja nie zamierzam jej zhańbić pijąc rozwodnione piwo. Wolę stracić głowę niż honor, psia mać.
-
- Jak sobie chcesz, mogę jeszcze sprawić że twoi oponenci padną szybciej. Pamiętaj, te same możliwości mają twoi konkurenci.
-
- To tylko konkurs picia piwa. Nie warto dla niego tracić honoru.
-
- Tylko?! - odparł obruszony - No nie tylko... ale skoro tak myślisz to nie będę przeszkadzał w byciu obrońcą cnót wszelakich. Zara zaczynamy.
-
- Gdzie mam usadowić swój cnotliwy zad?
-
- A tam. - wskazał ci podwyrzszenie na środku rynku gdzie ustawiano miejsce zawodów.
-
I tam też zasiadłem.
-
Po kilku chwilach zebrał się spory tłum, na podest wszedł Tyrr. Tłum ucichł.
- Dobry! Jak co roku witam Was na corocznym konkursie picia piwska! Od lat naszym chemponiem jest Aggromor, ale niestety! Od tygodnia ma sraczkie... Tłum ryknął śmiechem - Zastąpi go ten o to krasnolud! - wskazał na ciebie
-
Ukłoniłem się niemal niezauważalnie.
-
- No, a tego chuja co załatwił króla powiesimy potem! Rozległy się okrzyki radości. - Pierwsza runda to elyminacje! 50 Chopa byndzie pić przez godzine, potem obaczymy. Zawodnicy gotowi?
-
- Gotowy - mruknął Ed. Jego twarz wyrażała teraz całkowite skupienie. Traktował tą chwilę z namaszczeniem, z jakim drwal ostrzy swoją siekierę i z jakim skryba ozdabia księgi. Dla krasnoluda picie było rytuałem, swoistą modlitwą do przodków. A udział w takim konkursie był oddaniem przodkom należnej czci. Eddar namierzył przeznaczony dla siebie kufel.
-
Obok kufla stała 5 litrowa beczka z kurkiem.
- No to... pić!
-
Eddar nalał sobie piwa i zasalutował kuflem.
- Ku chwale! - wzniósł toast i przechylił kufel. Spokojnie, bez pośpiechu, tak, aby organizm miał czas na wchłonięcie trunku. Gdy ukazało się dno naczynia, krasnolud przetarł pianę z brody i nalał sobie kolejną porcję.
Cosik małe te kufle - przyszło mu do głowy. Wszak są mordownie, gdzie kufel bardziej zasługuje na miano wiadra z uchem. Ed rzucił okiem na konkurentów i zaczął sączyć chmielowy napój.
-
Konkurenci pili, kilku ludzi i o dziwota jeden elf padli po 20 minutach. Z 50 zawodników po godzinie picia i przerwie na siku, zostało 15 podpitych krasnoludów. No i ty, tyle że zdawało ci się że kilkoro z brodaczy jest zbyt trzeźwa jak na wypicie ogromnej ilości piwska. Nawet biorąc poprawke na "krasnoludzkość".
-
Cóż, karczmarz wspominał o rozcieńczonym piwie. Trzeba było zyskać nad nimi przewagę. Eddar porobił kilka młynków rękami, co by alkohol rozszedł się po krwiobiegu.
- Ktoś kontroluje zawartość beczułek? - spytał pomiędzy dwoma kuflami. Nie mówił w sumie do nikogo konkretnego, choć miał nadzieję, że Tyrr usłyszy jego pytanie i zrobi co trzeba, by konkursu nie wygrali oszuści. A tymczasem cnotliwy krasnolud skupił się na własnym trunku. Gul gul, głęboki oddech, gul gul gul...
-
Tyrr milczał wymownie, nie on podjął się zadania wygrania pojedynku i przywrócenia honoru Aggromorowi.. Pili dalej, ledwo trzeźwi na placu boju pozostaliście Ty i Ivar, on był tylko lekko podpity.
-
- Na moją brodę, zostało nas już tylko dwóch? Siądźmy razem i pijmy razem z jednej beczki, niczym towarzysze broni! - zawołał do Ivara, lekko sepleniąc.
Trza to będzie rano zapić, co by głowa nie pękła.
-
- Spierdalaj! Każdy pije ze swojej! Takie są zasady i koniec! Odparł grubiańsko Ivar
-
- Idę się odlać - mruknął Eddar. Wracając "potknął się" i wpadł na beczkę Ivara, przewracając ją na ziemię. - Ups, wybacz. Dajcie mu nową beczkę i chlejemy dalej!
-
Tyrr uśmiechnął się tajemniczo, karczmarz szybko podał nową beczkę a Ivar... cóż. Gdyby mógł zabiłby cię tam na miejscu.
- Pijta dalej!
-
- Zdrowie Aggromora! - wzniósł toast Ed, gdy już usiadł. Spojrzenie Ivara mogło stopić lodowiec, ale Eddara tylko rozbawiło. A humor sprzyja piciu. Picie z kolei poprawia humor. I tak nasz dzielny bohater wpadł w błędne koło, opróżniając kufel za kuflem i wciąż trzymając fason.
-
Kufel za kuflem, u każdego z was było już więcej alkoholu we krwi niż krwi w... krwi. Pozostało ledwo 2.5 litra piwa. Ivar ledwo żył.
//Opisz jakoś fajnie ;)
-
Słońce wysoko nade mną, kufel pusty przede mną, alkoholu masa we mnie.
Każdy kolejny kufel zdawał się być głębszy. Twarz krasnoluda przeszła już z barwy krwawej plamy do ciemnej purpury. Gały oczne były bardziej czerwone niż białe, a źrenice zrobiły się wielkie jak monety.
Eddar spojrzał na swojego przeciwnika. Ten nie wyglądał o wiele lepiej. Obaj zawodnicy chwiali się na siedziskach, a kuflów nie napełniali już po brzegi, bo nim upiliby choć kroplę połowa wylądowałaby na podłodze.
- Psia mać! - warknął Eddar, nie mogąc umieścić kufla pod kurkiem. Gdyby wcześniej pozwolił sobie na jakiekolwiek śniadanie, już dawno by je zwrócił, a gdyby nie najadł się poprzedniego dnia, leżałby już pod stołem, nucąc "Odę do Wielkich Cyców".
Ale nie, dzielny Eddar aeb Shar, krasnolud, któremu nie straszne niebezpieczeństwo, zdołał w końcu nalać trochę piwska do kufla. To już był sukces. Brodacz z dumą uniósł kufel. Ku chwale, ku zwycięstwu, a w najbliższej przyszłości ku wychodkowi!
Operacja przykładania warg do krawędzi naczynia też nie była szczególnie prosta. Krasnolud musiał trzymać kufel w obu rękach i pomału, centymetr po centymetrze, zmniejszał dystans pomiędzy ustami a trunkiem.
- Biegał karzeł po wulkanie, całkiem boso nanana, miał pierścionek niczym baba i włosy na stopach hej! - przypomniała mu się stara krasnoludzka przyśpiewka. Nie do końca tak brzmiał tekst, ale to w tej chwili nie miało znaczenia. Przyśpiewka miała pomów skoordynować dłonie i usta, by jakoś łyknąć piwa z kufla.
I udało się! Gdy tylko Eddar zamoczył wargi w pianie, przechylił kufel bardziej i niemal natychmiast pochłonął całość. Gdyby choć trochę się z tym ociągał, byłoby kiepsko.
Krasnoludowi odbiło się. Chociaż to mało powiedziane. To było najpotężniejsze beknięcie roku, a całkiem możliwe, że nawet dziesięciolecia (kwestia sporna, czy poprzedni rekord uwzględniał akustykę pomieszczenia). Ten dźwięk przewyższał zew godowy mamuta.
- Przepra... ÂŁYK! - biedny krasnolud dostał aż czkawki. A na czkawkę najlepsze jest ponoć piwo...
-
Obaj straciliście przytomność. Pytanie kto pierwszy?
-
Na to pytanie nie znał odpowiedzi nawet Eddar. Odpłynął i cały pojedynek dla niego teraz nie istniał. Znajdował się w przepięknej krainie, gdzie mógł leżeć sobie na plaży, a opalone kobiety w strojach z liści palmowych podawały mu rozmaite trunki w wydrążonym kokosie.
Tymczasem ciało krasnoluda spoczywało gdzieś pomiędzy stołem a podestem. Z kącika ust ściekała ślina, a z nozdrzy dobywało się ponure chrapanie.
Eddar miał tą przewagę, że był dobrze przygotowany do konkurencji. Ivar za to dość długo pił rozcieńczone piwo. Z jednej strony pochłonął on mniej alkoholu, z drugiej - nagły wzrost procentów w trunku mógł nim nieco wstrząsnąć. No i gnida nie miała honoru - jakim podłym typem trza być, żeby oszukiwać w konkursie picia? Toż to nie do pomyślenia! A brak honoru to brak charakteru, a do picia trza mieć charakter, co nie?
Chrap chrap...
-
Nagle podeszła do ciebie piękna elfka i złożyła pocałunek na twym policzku. I wtedy się obudziłeś, leżąc na łóżku w małej izbie. Na łóżku siedziało taru i lizało cie po mordzie.
-
- Dobry piesek - mruknąłem ochrypniętym głosem. - Gdzie ja kuźwa jestem? Czy to karczma? - Przypomnienie sobie, jak wyglądały izdebki w karczmie, przekraczało możliwości Eddara. - Wody. - Stwierdził i wyszedł z izdebki, szukając "wodopoju".
-
Wychodząc z pokoju trafiłeś do eleganckiego saloniku, w fotelu siedział Tyrr.
- Jesteś u mnie w domu.
-
- Pić - wychrypiał Ed. - Mam w gardle sucho jak w wielbłądziej piździe.
-
- Hahahaha! Woda jest w kuchni, a nie... mam wode po ogórkach. To je lepsze na kaca. Stoi przy palenisku.
-
Podszedłem więc do paleniska i bez większych ceregieli wypiłem całą wodę po ogórkach, a następnie skierowałem się do kuchni i wypiłem wodę.
- Ciepła. Ech... Wygrałem?
-
- Ogłoszono remis, ale to tylko ze względów natury... politycznej.
-
- To znaczy? Kim właściwie był mój konkurent? Ten, co pił psie siki.
-
- Ivar to baron kopalniany, kontroluje liczne kopalnie. Ma ambicje bo jest z rodu Ojców Założycieli.
-
- No tak, na szczycie zawsze są same gnidy. Apropo wielkich tego świata, słyszałem, że coś się stało twojemu przyjacielowi? Temu, do którego mnie kiedyś posłałeś. Tacticus, jeśli dobrze pamiętam.
-
- Nie żyje. Przynajmniej oficjalnie.
-
- Szkoda. Liczyłem, że da mi rabat do Wąskiej Szparki... Chwała jego pamięci, rzecz jasna. - Splunąwszy do paleniska Ed odwrócił wzrok. - Jeśli chodzi o konkurs... Remis pozostaje nierozstrzygnięty czy może przewidziano jakiś rewanż?
-
- Konkurs zostaje nie rozstrzygnięty. Jednakże... Ty miałeś wygrać. W tych zawodach nie liczy się honor od 3 stuleci.
-
- No cóż, dla mnie jednak wciąż się liczy. Może i nie wygrałem, ale przynajmniej czuję się z tym dobrze. No i napiłem się za darmo. Psia krew, dawno mnie tak głowa nie bolała. To już nie te czasy, gdy było się młodzieniaszkiem... Kilka piw mogło mnie zmorzyć, ale kac omijał mnie szerokim łukiem. No cóż, będę się chyba zbierał. Dziękuję za gościnę. Jak tylko znajdę chwilę to znowu do ciebie wpadnę, napijemy się i pogawędzimy. Tymczasem, żegnaj.
-
- Weź te kilka grzywien ze stołu, i wpadnij do mnie jeśli chcesz by to miasto odzyskało honor.
-
- Wpadnę, obiecuję - krasnolud. Zebrał grzywny i już kierował się do wyjścia, gdy nagle o czymś sobie przypomniał. - Zapomniałem odebrać zapłatę za poprzednią robotę. Nie jestem chciwy, ale trochę grosza by mi się przydało.
-
- Wszystko jest w mieszku, bywaj Eddar.
-
- Bywaj - i poszedłem.
-
Zadanie zakończone.
Eddar postanowił wziąć udział w konkursie picia, mając świadomość tego iż konkurs był ustawiony i ktoś otruł Aggromora. Krasnolud zremisował ze swoim rywalem.
Eddar: 125 grzywien od Tyrra.