Momo chwycił ukruszony kawałek ściany i cisnął kawałek wgłąb korytarza. Ze ścian wysunęły się żelazne kolce, mocno naostrzone, i tylko czekające by kogoś podziurawić. Podróżnicy przez chwilę patrzyli się z niedowierzaniem i przerażeniem.
- Jakieś pomysły? - zapytał elf, ze zwątpieniem w głosie.
- Hmm... Szczerze mówiąc, tak. Mam pewien pomysł, ale to trochę ryzykowne... Użyę telekinezy by przenieść cię nad podłogą. W ten sposób nie uruchomimy pułapki.
- Czy tobi się przypadkiem sufit na łeb nie spadł ?! A jeżeli nagle osłabniesz? Jeden błąd i jestem sito! Nie mówiąc już o tym, że Ty jesteś kulawy i jak Cię coś samego dopadnie, możesz sobie nie dać rady. Nie możemy się teraz rozdzielić.
- No to co chcesz zrobić? Przecież nie będziemy tu tak stać i przyglądać się tym ostrzom.
- Hmmm... Wiem! Dziura w podłodze. Ta dziura musi prowadzić do korytarza ukrytego pod pułapką. Zaczekaj chwilę, pójdę tam i sprawdzę.
Momo szybko pobiegł w miejsce, gdzie przed chwilą Dante o mało nie wpadł pod ziemię. Tym razem dokładnie przyświecił pochodnią, a jego oczom ukazała się drabinka, prowadząca w dół szybu. Nie zastanawiając się zbyt długo, zszedł na dół, gdzie ujrzał prawie dokładnie to czego się spodziewał. W istocie, był tam korytarz, jednak zamiast małego zaniedbanego tuneliku, ujrzał ogromy hall, wysokości ponad siedmiu metrów, z wspaniale zdobionymi, zaokrąglonymi ścianami.
- I co, znalazłeś coś?! - krzyczał z góry zniecierpliwiony Dante.
- Dasz radę zejść na dół?! Spróbuj, bo i tak chyba będziesz musiał!
Dante z wielkim trudem zsunął się na rękach, podpierając się zdrową nogą o kolejne szczeble:
- O w morde, co to ma być?
- Widać górny korytarz to tylko zmyła. Ci budowniczowie to musieli mieć łeb, żeby coś takiego wymyślić. Całe szczęście, że nie próbowaliśmy przedostać się tamtędy, bo na końcu znaleźli byśmy co najwyżej stare kości. Dobra, dość gadania, ruszajmy. Sala monolitu musi być już blisko.