Na końcu korytarza widniały solidne drewniane wrota, z wyrzeźbionym na środku charaterystychnym ''licem'' adanosa. Momo mocno pchnął drzwi, a po nieudanej próbie otwarcia, odsunął się kilka kroków do tyłu i z rozpędu przywalił w drzwi. Stały dalej, nieporuszone jak mury otaczające ich zewsząd, a elf z obolałym barkiem leżał na ziemi kląc pod nosem:
- Dobra, ja mam dosyć. Twoja kolej Dante.
- Hmm... No tak ! Spójrz na wrota.
- Patrzę, patrzę... Co tu gadać, solidna robota.
- Nie! Na rzeźbę, tą po środku. To symbol Adanosa, boga wody, lodu czy burzy. Stąd sybol nad wejściem. Jakby popatrzeć na freski, to można by pomyśleć, że wystarczy się tylko pomodlić.
- Ha ! Jeszcze czego. Nie będę się przed nim korzyć, to twój bóg, Ty się pomódl.
- Nie rozumiem jak możesz wygadywać takie brednie. Dla mnie każda okazja pomodlenia się do adanosa to zaszczyt.
- Mniejsza z tym. Działaj.
Dante z wielkim bólem przykląknął na jedno kolano, po czym wyszeptał po cichu kilka słów i drzwi same otworzyły się przed nim. Podszedł do piedestału i zdjął z niego ornament w kształcie chmury.
- Bajer. - odrzekł z szacunkiem w głosie momo, po czym powrócili do głównej sali, skąd ruszyli ostatnim tunelem. Tunelem spod znaku czaszki...